![]() |
Dookoła Morza Czarnego Motorismo 2012
Już jakiś czas temu przyszło mi wrócić z wyprawy. Nastał jednak wyjątkowo długi czas ogarniania się, ale już jestem w miarę gotowy. Co prawda relacja jeszcze nie jest gotowa i przyjdzie jeszcze trochę na nią poczekać, ale mam już kilka ciekawych materiałów. Wyprawa trwała 39 dni podczas których przejechałem niespełna 12 tysięcy kilometrów. Była to samotna podróż i pomimo, że przejechałem przez 11 krajów to głównie skupiłem się na Gruzji i Armenii. Na dzień dzisiejszy można obejrzeć foty z wyprawy na moim wyprawowym fejsie no i wrzucam zwiastun filmiku.
|
Piknie:Thumbs_Up:
Ogarnij się do końca i pisz bom ciekaw :drif: Jak Teresa zniosła wyjazd- były jakieś problemy ?? Serwus:Thumbs_Up: |
Cytat:
|
Super sie zapowiada filmik :Thumbs_Up:
|
jak idzie montaż filmu?? kiedy bedzie do obejrzenia :)
|
2 Załącznik(ów)
montaż... póki co jeszcze tego nie ruszałem, tak jak pisałem najpierw relacja, która właśnie jest już skończona.
Wyjazd zaplanowałem na 1 sierpnia, lecz na kilka dni przed nim, ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu otrzymuję telefon z ambasady rosyjskiej. Miła pani oznajmia, że wiza będzie gotowa dopiero na 6 sierpnia, ponieważ w tym roku został przedłużony termin wyrabiania wiz na Kaukaz do 10 dni. Odkładam słuchawkę i czuję „lekką” frustrację, gdyż pośrednik otrzymał mój paszport wraz z wnioskiem miesiąc temu. Gdy nadszedł długo wyczekiwany termin odbioru wizy, okazuje się, że w kopercie jest tylko paszport- brakuje ubezpieczenia! Dzwonię już po nocy do pośrednika i dowiaduję się, że ktoś zapomniał wsadzić ubezpieczenie do koperty… Na całe szczęście chwilę potem dostaję na maila skan mojej polisy, który powinien w zupełności wystarczyć. |
Dzień później, 07.08.2012, w końcu opuszczam moje rodzinne miasto. Pierwsze dwa dni ukazują moje zmęczenie przygotowaniami i udaje mi się przejechać tylko 750 kilometrów. Po wcześniejszych doświadczeniach z ukraińską drogówką, planowałem by tym razem przejechać bez łapówek, niestety już trzeciego dnia zatrzymuje mnie policja. Szybkie ograniczenie prędkości do 50- nie wyhamowałem. Prędkość przekroczona o 36 kilometrów. Gra wstępna zaczyna się od 25 euro, lecz po kilku minutach kończy się na 10e. Jadę dalej. Wieczorem w poszukiwaniu noclegu zajeżdżam nad staw, gdzie bardzo sympatyczni Ukraińcy mnie goszczą i nawet zostawiają prowiant na następny dzień. Poranek wita mnie lekką rosą- w nocy padało, szybko zbieram się, lecz nie udaje się zajechać za daleko. Po paru kilometrach kolejne spotkanie z policją. Tym razem ignoruję znak stopu. No bo po co się zatrzymywać skoro jest również pas do włączenia się do ruchu. Dziwi mnie reakcja policjanta, ponieważ po paru minutach rozmowy bez żadnych konsekwencji puszcza mnie dalej. Na pięć kilometrów przed końcem mojej dzisiejszej jazdy prawie kończy się moja wyprawa. Jest już po zmroku. Nagle na czołówkę wyskakuje mi jadąca bez świateł Lada wyprzedzająca ciężarówkę. Mijamy się na milimetry, a mnie zalewa taka fala adrenaliny, że aż zatrzymuję się na kilka minut na poboczu. W Feodosi spotykam świeżo upieczoną młodą parę która odbywa podróż dookoła Krymu na Yamaha Ybr125.
https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.n...18449777_n.jpg |
Cytat:
|
Cytat:
|
Cezary niedzielne popołudnie straciłem przec Ciebie ;)
fajna traska,super foty no i nie Pojechałeś na Afryce :D |
dzięki, dzięki za zainteresowani. Ja tracę czas na pisanie, wy na czytanie, to uczciwa wymiana:)
W końcu docieram promem z Kerchu do Rosji , a podczas przeprawy powertape’em naprawiam swoje buty motocyklowe. Do pierwszego poważnego punktu wyprawy, którym jest góra Elbrus dojeżdżam po tygodniu. Na kilkadziesiąt kilometrów przed dojazdem do podnóża góry zaczyna się ściemniać. Szukam miejsca noclegowego przy pobliskiej rzece. Moja obecność wyraźnie zainteresowała starszego pana, który właśnie idzie do mnie z przydrożnych zabudowań. Po przedstawieniu się, pytam o korzystne miejsce na rozbicie namiotu. Wymieniamy kilka zdań i starszy pan zaprasza mnie w gości. Okazuje się, że jest stróżem parkingu dla ciężkiego sprzętu. Odbywa się tu ognisko rodzinne, na które od razu zostaję zaproszony. Większa część ludności, również moi gospodarze, zamieszkująca te rejony jest pochodzenia bałkarskiego (górski naród pochodzenia tureckiego). Prócz bardzo różnorodnego i smacznego jedzenia, na stole stoi dużo alkoholu. Narzucają takie tempo w piciu, że prawie wymiękam. Na szczęście udaje mi się uniknąć kompromitacji- uciekam w kąt. Nie rozumiem tylko jednego: dlaczego zamiast Czarek mówią mi Szarik. https://fbcdn-sphotos-b-a.akamaihd.n...86700002_n.jpg https://fbcdn-sphotos-c-a.akamaihd.n...21148168_n.jpg https://fbcdn-sphotos-e-a.akamaihd.n...86656981_n.jpg Już podczas zeszłorocznej wyprawy bardzo chciałem zobaczyć Elbrus, niestety nie było mi to dane. W tym roku miało być inaczej. Słynna góra położona jest bardzo blisko granicy z Gruzją, dlatego panuje tutaj wzmożona aktywność militarna- na pewno ma na to również wpływ ubiegłoroczny zamach terrorystyczny. Mam dwie możliwości, aby ją zobaczyć. Pierwszą jest wjechanie kolejką linową (cel zamachu) na 3750 m n.p.m., skąd widać szczyt. O drugiej opcji dowiaduję się od przypadkowo napotkanego po drodze Polaka, który wskazuje mi drogę do obserwatorium położonego na 3000 m n.p.m. Twierdzi, że powinienem dać radę wjechać tam motocyklem. Postanawiam zdać się na słowa rodaka. Wskazana „droga” jest o podłożu mniej lub bardziej kamienistym. Przy pierwszej wywrotce urywam kufer, którego mocowania prostuję w sposób bardzo prymitywny, czyli za pomocą kamieni. Pierwsze koty za płoty, wyprawę można uznać za rozpoczętą. Na najbardziej stromym podjeździe zaczyna brakować mi mocy, gaśnie mi motocykl i znów lecę na ziemię. Poprzednim razem podniesienie motocykla sprawiło mi bardzo dużą trudność, lecz teraz jest tragedia, na co wpływa również spora ilość kamieni. Utknąłem na 2560m n.p.m. Teraz wyjścia nie ma, motocykl dalej do przodu nie pojedzie, jedyna opcja to zawrócić. Próbuję zjeżdżać tyłem tradycyjnie popuszczając sprzęgło na wyłączonym silniku. Idzie mi to wyjątkowo marnie i w pół godziny robię maksymalnie 15m , kładąc przy tym kilkakrotnie motocykl. W końcu dopada mnie kryzys i zaczynam marzyć o tym, by znaleźć się już na dole. Gdy tak marzę i marzę, naglę od strony obserwatorium na drodze pojawia się człowiek prowadzący trzy konie, jak się okazuje- mój zbawiciel. Na imię ma Maret, a może Mazet. Pomaga obrócić Teresę, bym mógł spokojnie zjechać. W między czasie nadchodzą dwie, bardzo sympatyczne Rosjanki. Okazuje się, że ten odcinek drogi jest tak stromy, że konie trzeba sprowadzić, a jazda na nich odpada. Widok asfaltu przynosi sporą ulgę. Dowiaduję się, że napotkane panie mieszkają w ośrodku turystycznym i na siłę zapraszają mnie do siebie. Na miejscu przydzielają mi pokój i karmią. Ta gościnność płynie prosto z serca, ponieważ za nic nie muszę płacić. https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.n...07931428_n.jpg https://fbcdn-sphotos-a-a.akamaihd.n...58532870_n.jpg https://fbcdn-sphotos-b-a.akamaihd.n...03875735_n.jpg |
Spotkanie z rosyjską policją zaliczam do miłych. Wyprzedzam Ladę i tylko kątem oka widzę znak informujący o wjeździe na teren zabudowany. Kilkadziesiąt metrów dalej, znów kątem oka, dostrzegam zamaskowany fotoradar. W centrum miejscowości już czeka na mnie policjant i macha pałką. Zdjęcie wykazało 103 km/h. Chcą 100$. Po chwili już 50. Z mundurowym rozmawiam jeszcze ok. 10 min., mówię, że jestem studentem, turystą, że rok zbierałem na tą wyprawę. Puszcza mnie wolno.
|
Udało Ci się i z policja i z tym podjazdem ;)
|
Mam nadzieję, że prócz rzucania się sobie do gardeł ktoś jeszcze czyta relacje ;p
Od spotkanych na Ukrainie Polaków (ciekawe czy wywoływany się odezwie;p) dowiedziałem się, że do Gruzji wpuszczają tylko tych, co mają rosyjskie wizy tranzytowe. Ja natomiast mam turystyczną. Na szczęście granicę przekraczam bez żadnych problemów, a celnik spojrzawszy na moją polską tablicę rejestracyjną, macha tylko ręką i puszcza mnie dalej. Już przed granicą zaczyna się gruzińska droga wojenna o przyzwoitej nawierzchni, jednak jadąc w tunelu można trochę się zdziwić podczas nagłego spotkania z dość sporą dziurą. Otaczają mnie naprawdę piękne widoki, wprost zapierające dech w piersiach: góry, w dolinach rzeki, sporo zieleni, wiele zabytków- kaplic, klasztorów i budowli obronnych. Po kilkudziesięciu kilometrach dojeżdżam do miejscowości Stepancminda, gdzie nad nią, na wysokości 2170 m n.p.m., położony jest zbudowany w XIVw klasztor Gergeti Sameba nazywany wizytówką Gruzji. Nad nim góruje Kazbeg- cel wspinaczki spotkanych alpinistów. Zjeżdżając w dół, w stronę Tbilisi, dojeżdżam do posiadającej burzliwą historię twierdzy Ananuri. Jest ona położona nad pięknym jeziorem, jednak pomimo wysokiej temperatury i bardzo dużej ochoty na kąpiel, z powodu mulistego dna nie mogę się wykąpać. Następnym celem jest zbudowany w VI w. monastyr Jvari. Sam klasztor leży na górze z wspaniałą panoramą na Mckhete (starożytne miasto wpisane na listę UNESCO). Podczas robienia zdjęć pod klasztorem słońce tak mi przygrzewa, że opadam z sił. Zatrzymuje się w Tbilisi, w cieniu, na ok. godzinę, bo jest, no źle… Jakoś udaje mi się pozbierać, jadę dalej. Jest 37 stopni w cieniu o godzinie 18. Samo miasto jest bardzo ładne, zadbane, przedzielone na pół płynącą rzeką. Drogi dobrej jakości, ruch przemyślany tak, że nie ma korków. Wiele ciekawych budowli. Tbilisi na pewno warte jest zwiedzenia, jednak ja ze względu na temperaturę postanawiam jak najszybciej je opuścić. https://fbcdn-sphotos-c-a.akamaihd.n...66490307_n.jpg https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.n...33623949_n.jpg https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.n...57290245_n.jpg https://fbcdn-sphotos-a-a.akamaihd.n...49009614_n.jpg https://fbcdn-sphotos-d-a.akamaihd.n...29889364_n.jpg https://fbcdn-sphotos-f-a.akamaihd.n...53921352_n.jpg https://fbcdn-sphotos-a-a.akamaihd.n...62537091_n.jpg https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.n...73365772_n.jpg https://fbcdn-sphotos-f-a.akamaihd.n...72808063_n.jpg https://fbcdn-sphotos-b-a.akamaihd.n...27752847_n.jpg https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.n...71214377_n.jpg https://fbcdn-sphotos-e-a.akamaihd.n...30038876_n.jpg |
Cytat:
|
Ładna opowieść koi skołatane nerwy
|
...widzę bajeczną pogode miałeś pod Kazbek'iem. Dwaj dalej...dużo foto poproszę!
Pozdro Orzep |
ech.....piękna ta Gruzja jest .
|
Cytat:
"Przejażdżka" godna pozazdroszczenia ,foty mniam dawaj dalej . |
Pogodę miałem zarąbistą przez całą wyprawę, zdjęcie Kazbega zrobione o poroanku.
https://fbcdn-sphotos-c-a.akamaihd.n...21699354_n.jpg https://fbcdn-sphotos-a-a.akamaihd.n...88476971_n.jpg https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.n...37740082_n.jpg Noc spędzam w gospodarstwie, częstują mnie tam 60% koniakiem. Wznosimy toast m.in. za świętej pamięci prezydenta Kaczyńskiego, oraz za przyjaźń polsko-gruzińską. Poranek wita mnie żarem z nieba przez co opuszczam moich gospodarzy dopiero w okolicach południa, oczywiście po obfitym śniadaniu. Jazda jest niesamowicie męcząca, większy komfort odczuwam jadąc z zapiętą po szyję kurtką niż bez niej. Wylewając ostatnie poty mijam drogowskaz na jezioro. Od razu zawracam i po paru kilometrach dojeżdżam do istnej oazy: duży, sztuczny zbiornik wodny, boiska, palmy, restauracja i mnóstwo ludzi. Woda oczywiście jest bardzo ciepła, lecz przynosi mi natychmiastowe orzeźwienie i siły na dalszą jazdę. Po południu docieram do Nekresi i dowiaduję się, że trzeba przejść półtora kilometra pieszo, aby zwiedzić zamek. Tego dnia mam do obejrzenia dwie absolutne perełki: twierdze Geremi oraz Alavardi , a że jest już późno i nie chce mi się przebierać, odpuszczam Nekresi i jadę dalej. Już z daleka widzę wieże Geremi. Niestety z całego miasta pozostała tylko świątynia, wieża oraz mury obronne, a zdecydowanie największy obszar zajmują ruiny. Kościół jest zbudowany z charakterystycznej czerwonej cegły, wewnątrz panuje wzniosła atmosfera, oświetlenie tylko za pomocą okien oraz świec, natomiast ściany są pokryte freskami, które zrobiły na mnie zdecydowanie największe wrażenie. Zatrzymuję się w jednej z miejscowości i pytam mieszkańca o dojazd do ostatniego już dziś zabytku. Rozmowa jest o tyle ciekawa, że mój rozmówca zna tylko język gruziński i ostatecznie porozumiewamy się na migi. Dogadujemy się w tym stopniu, że proponuje mi nocleg u siebie w domu, do którego trafiam zaraz po powrocie z Alaverdi. Od razu jestem posadzony przy stole, na który po kolei jest podawane: chleb, pomidory, czosnek, słonina i legendarne chinkali. Nie może również zabraknąć gruzińskiego, domowej roboty wina, które jest prawdopodobnie najlepszym, które piję w życiu. Co ciekawe, każde sięgnięcie po kielich z winem wiąże się z długim i poważnym toastem, których tego wieczoru wznosimy wiele. Kładę się spać z pełnym brzuchem i w wyjątkowo dobrym humorze. Jutro czeka mnie Omalo… https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.n...12233766_n.jpg https://fbcdn-sphotos-b-a.akamaihd.n...65390563_n.jpg https://fbcdn-sphotos-e-a.akamaihd.n...15227434_n.jpg https://fbcdn-sphotos-c-a.akamaihd.n...58263283_n.jpg https://fbcdn-sphotos-a-a.akamaihd.n...51244711_n.jpg https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.n...97713207_n.jpg https://fbcdn-sphotos-f-a.akamaihd.n...38830918_n.jpg |
Już po kilku kilometrach kończy się asfalt i zaczyna przyjemny, żwirowy szuterek. Początek trasy jest piękny- po prawej stronie mam przepaść z wąwozem, w dolinie płynie rzeka. Po drugiej stronie przepaści często widzę wodospady. Natomiast po mojej lewej stronie wiedzie wzdłuż drogi skalna ściana. Wysoka wilgotność oraz niewielka wysokość sprawia, że występuje tutaj bujna roślinność . Podłoże szybko przekształca się w skalne, w niektórych miejscach jest bardzo niekorzystnie uformowane, prawdopodobnie wypłukane przez wodę, tworzą się dziury, koleiny i przełamania. Jedna dziura okazuje się na tyle głęboka, że gdy w nią wjeżdżam gaśnie mi motocykl i kończę wywrotką. Niewielkie wodospady występują również przy mojej trasie, tworzą one potoki, przez które muszę przejeżdżać. Do Omalo jeżdżą liczne wycieczki, i co kilkanaście minut mijam obładowane turystami terenówki.
https://fbcdn-sphotos-b-a.akamaihd.n...29051009_n.jpg https://fbcdn-sphotos-a-a.akamaihd.n...08421828_n.jpg https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.n...18525745_n.jpg https://fbcdn-sphotos-b-a.akamaihd.n...37191595_n.jpg Z każdym kolejnym kilometrem droga się zmienia. Zaczyna się wspinaczka, kończą się piękne lasy, a pojawiają się surowe wierzchołki gór. Co kilkadziesiąt metrów zakręt o 180 stopni, duża stromość podjazdu i kilkaset metrów przepaści zawsze towarzyszące którejś ze stron drogi. Wymaga to ode mnie ogromnej uwagi i nie mogę skupić się na podziwianiu widoków. Na prawie każdej serpentynie brakuje mi mocy i modlę się, żeby tylko Teresa dała radę, bowiem każda wywrotka na stromym zakręcie oznacza bardzo trudne podnoszenie. Pluję sobie w brodę, że nie zostawiłem zbędnych bagaży u mojego gospodarza. Wielokrotnie mijam przydrożne kapliczki, zazwyczaj ze zdjęciem zmarłej osoby. Co mnie bardzo dziwi, przy każdej takiej kapliczce znajdują się butelki po alkoholu. Jak się dowiaduję, Gruzini „piją ze zmarłymi” i w ten sposób wspominają stracone osoby. Po 40 kilometrach podjazdów dojeżdżam do przełamania. Znajduję się na 2867m n.p.m. i teraz jadę już tylko w dół. Zjazd jest dla mnie o wiele prostszy, lecz specyficznie uformowane podłoże skalne, tworzące w niektórych miejscach ponad 30centymetrowe wyrwy powoduje, że zbiera się we mnie niepokój przed jutrzejszym powrotem. https://fbcdn-sphotos-d-a.akamaihd.n...91727574_n.jpg https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.n...59677979_n.jpg https://fbcdn-sphotos-a-a.akamaihd.n...24146791_n.jpg https://fbcdn-sphotos-c-a.akamaihd.n...66638015_n.jpg https://fbcdn-sphotos-e-a.akamaihd.n...19855767_n.jpg Po kolejnych kilkudziesięciu kilometrach, ostre góry ustępują , znów wraca zieleń i porywista rzeka. Wyjeżdżam z niewielkiego podjazdu i moim oczom ukazuje się bardzo duża polana, a w oddali widać jakieś zabudowania. Niesamowity widok. Samo Omalo to kilka chat, a ludzie są jakby oderwani od naszego świata, żyją własnym życiem, nasze codzienne, zazwyczaj błahe problemy ich nie dotyczą. Podobno na zimę zostaje tutaj tylko kilka osób, a cała reszta zjeżdża z gór, ponieważ jedyna droga jest całkowicie zasypana. Dojazd do wioski ma 70 kilometrów, których przejechanie zajęło mi 6 godzin. O poranku obieram kierunek powrotny. Wysokie zachmurzenie zapowiada pogorszenie pogody. Już po chwili zaczyna kropić, deszcz jednak ułatwia mi jazdę, sypka nawierzchnia ubija się i zyskuję na przyczepności. Pogoda pogorsza się jeszcze bardziej. Dojeżdżam do najtrudniejszego odcinka trasy- tutaj jest najbardziej stromo i są najgorsze zakręty. Cały szczyt jest spowity w chmurze. Teraz już nie mam wyjścia, jedyna droga to do przodu, nie mogę blokować drogi. Widoczność szybko zostaje ograniczona do góra 15 metrów, pomimo padającego rzęsistego deszczu jadę z otwarta szybą by cokolwiek widzieć. Na jednym z ostatnich zakrętów zaliczam wywrotkę na śliskiej skale. Jak już wspominałem podniesienie motocykla w takim miejscu i ruszenie nie jest łatwe, macham do ludzi z przejeżdżającego z trudem Suva, lecz nikt nie chce mi pomóc przy tej aurze. Trudno, trochę się męczę i udaje mi się kontynuować jazdę. Pomimo, iż dojeżdżam na szczyt przemoczony do suchej nitki, cieszę się jak dziecko, teraz już tylko z górki. Zjazd dostarcza mi pięknych widoków, w momentach przejaśnienia ukazują się chmury znajdujące się pode mną w dolinach. https://fbcdn-sphotos-f-a.akamaihd.n...12136547_n.jpg https://fbcdn-sphotos-d-a.akamaihd.n...97915875_n.jpg https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.n...44462990_n.jpg https://fbcdn-sphotos-a-a.akamaihd.n...93277139_n.jpg |
Dzisiejszy dzień przynosi mi kolejne atrakcje. Zatrzymuję się by zapytać o drogę. Standardowo już zostaje mi zaproponowany nocleg. Biorę mojego gospodarza na kufer i jedziemy do jego posesji. Dom… jego dom jest typowym slumsem- dziurawy dach, ściany z surowych, podniszczonych cegieł, a do tego facet ma tendencje do wyrzucania wszystkiego za siebie i nie rusza go, że brudzi na własnym podwórku. Głupio jest mi teraz odmówić jego gościnności i pomimo, iż wiem, że nie jest to dobry pomysł, postanawiam zostać tutaj na noc. Moje łóżko znajduje się pod kawałkiem zadaszenia. Na szczęście bałaganiarz wyciąga z szafy czystą pościel. Pogoda ponownie się psuje, zaczyna mocno padać, walczymy z przestawieniem mojego łóżka w takie miejsce gdzie nie ma dziur w zadaszeniu i pomimo iż udaje się cudem znaleźć takie miejsce, rzęsisty deszcz tak zacina, że i tak moknę. Noc jest równie specyficzna i wolę tego nie opisywać. Śpię tylko pięć godzin. Jest to zdecydowanie najgorsza noc wyprawy, najgorsza ze wszystkich dotychczasowych wypraw!
https://fbcdn-sphotos-c-a.akamaihd.n...14891675_n.jpg David Gareja- kompleks klasztorów położonych na półpustynnych stokach góry Garedża. Część kompleksu znajduje się w rejonie Agstafa, na terenie Azerbejdżanu. Dlatego też David Gareja jest tematem sporu. Monastyry zostały założone w VI w. przez jednego z trzynastu syryjskich mnichów, którzy przybyli w te rejony. Mnich Dawid osiedlił się w naturalnej jaskini w Górze Garedża i wybudował pierwszy klasztor – Lavra. https://fbcdn-sphotos-d-a.akamaihd.n...87073025_n.jpg https://fbcdn-sphotos-e-a.akamaihd.n...33124274_n.jpg Na tym etapie podróży, w Gruzji, pozostało mi zobaczyć jeszcze David Gareja. Krajobraz znów uległ zmianie, teraz jadę szutrem po obszarze pół pustyni. Otaczające mnie liczne pagórki są rozmaicie ubarwione: ciemno brązowe, czerwone, lecz w większości są one porośnięte suchą trawą. Dojeżdżam do klasztoru i mam miłe, zaskakujące spotkanie z mnichem. Witamy się, pyta skąd jestem, widzi, że przyjechałem na motocyklu i nawiązujemy rozmowę: -jaki jest twój motocykl? -Yamaha -jaka? -enduro -jaki model? -Yamaha XT 750 super tenere -a bo wczoraj też tutaj byli motocykliści tylko, że przyjechali Hondach Africa Twin… Klasztor częściowo jest osadzony w skale, w której są wykute pomieszczenia, do tego znajdują się tradycyjnie zbudowane z cegły budynki, mury i wierze. Miejsce bardzo nietypowe i robiące wrażenie. Jadąc wzdłuż granicy z Azerbejdżanem obieram kierunek na Armenię. Dojazd do granicy opóźnia mi zabawa w błocie. Z powodu dziurawego jak po bombardowaniu asfaltu zjeżdżam na szuter, którym jest łatwiej jechać. Po kilku kilometrach muszę powrócić na asfalt, lecz wzdłuż niego wiedzie ciągnący się parę metrów pas błota. Tylko zanurzyłem w nim przednie koło i już utknąłem. Zsiadam z motocykla i próbuję go wyciągnąć za stelaże kufrów, jednak bez efektów, przekonuję się, że teraz jedyna droga to do przodu. Przeprawiam się na drugą stronę by ustawić kamerę i w tym momencie Teresa się przewraca. Nóżka się zakopała. Samemu nie jestem w stanie podnieść motocykla- nóżka w tym błocie jest niezłą kotwicą. Na ratunek przyjeżdża mi rodzina w Ladzie, która pomaga postawić motocykl. Odpalam motor i bez większych problemów przejeżdżam przez błocko. https://fbcdn-sphotos-c-a.akamaihd.n...96023714_n.jpg https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.n...66381708_n.jpg https://fbcdn-sphotos-f-a.akamaihd.n...27108736_n.jpg |
Cezary,czytamy,czytamy :D Mało fotek ;)
|
Troszeczkę mało o samym Omalo , napisz przynajmniej gdzie tam spałeś :)
|
Cytat:
|
Pisz Czarek......nie krępuj się. ;)
|
Sory za obsuwe- lekki armagedon na uczelni.
Odprawa graniczna przebiega, tradycyjnie już, bardzo szybko i bez żadnego sprawdzania bagaży. Jedynie muszę wykupić wizę w cenie 3000 dram (około 23zł) oraz zdecydowanie droższe ubezpieczenie na motocykl, które kosztuje 35$ (około 115zł) i posiada dziesięciodniowy okres ważności. W bardzo bliskiej odległości od granicy znajduje się bardzo charakterystyczny klasztor Haghpat, składający się z kilku potężnych, surowych, zbudowanych z ciemnych cegieł budowli. Wewnątrz dużych komnat prócz krzyży, i zazwyczaj ołtarza, znajdują się liczne zdobienia w postaci żłobień w ścianach i kolumnach w bardzo różnych postaciach, na przykład większość ze ścian jest pokryta wyrytymi napisami. Jadę w stronę miasta Sevan, gdzie znajduje się klasztor, który jednak poza ciekawym usytuowaniem (leży on nad jeziorem) niczym do mnie nie przemawia, a do tego jest tutaj bardzo wielu turystów. Na noc zatrzymuję się na plaży jeziora Sevan, położonego na 2000m n.p.m. plasując się tym w rankingu najwyżej położonych jezior świata. Nie zdążyłem się rozpakować, a już jestem zaciągany do wspólnej kolacji przez sympatyczną rodzinę. Ciekawy jest tutaj chleb, ponieważ występuje tu on w postaci cienkiego naleśnikowego placka, bardzo podobny do znanej nam tortilli. Rodzina powoli się zbiera, ja podchodzę do 4 chłopaków, w wieku około 25lat, którzy wyraźnie są zainteresowani Teresą, jeden z nich dosiada motocykla, a ja robię mu pamiątkową fotkę. Jest już po zmroku, z plaży powoli rozchodzą się ludzie. Siedzę szukając czegoś w namiocie i nagle czuję, że ktoś stoi u wejścia. Faktycznie ktoś stoi, pytam kto tam i słyszę „najemnicy”… Już myślę, że będzie się działo. Znów jestem zaciągnięty do towarzystwa i jest to naprawdę wspaniała ekipa! Kilku bardzo sympatycznych facetów, którzy myślę, że byliby gotowi rzucić się za sobą w ogień. Mówią mi brat, druh. Służą oni w pobliskich koszarach, wyjaśniają mi, że w Armenii jest więcej najemników niż żołnierzy. Zarabiają średnio 300$ miesięcznie. W końcu, gdy przychodzi na nich pora, wręczają mi swój numer telefonu i mówią „Gdyby ktoś ci naubliżał, robił jakiś problem, zadzwoń, my się tym zajmiemy. U nas jest jeden Kirgijczyk , więc wszelkie kłopoty zostaną szybko rozwiązane”. W nocy budzą mnie dźwięki aut i zatrzymują się koło mnie. Gwara ludzi, śmiechy, nagle ktoś woła mnie po imieniu, „Czarek, Czarek”. Po głosie poznaję, że jest to jeden z czwórki spotkanych chłopaków. Z racji na to, że jestem zmęczony i swoje już wypiłem, ignoruję nawoływania i śpię dalej. https://fbcdn-sphotos-d-a.akamaihd.n...80844826_n.jpg https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.n...51387845_n.jpg https://fbcdn-sphotos-e-a.akamaihd.n...12309717_n.jpg https://fbcdn-sphotos-c-a.akamaihd.n...58455815_n.jpg https://fbcdn-sphotos-a-a.akamaihd.n...80688614_n.jpg https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.n...46807150_n.jpg https://fbcdn-sphotos-e-a.akamaihd.n...56133076_n.jpg https://fbcdn-sphotos-c-a.akamaihd.n...26173214_n.jpg https://fbcdn-sphotos-b-a.akamaihd.n...29005363_n.jpg |
Dzień rozpoczynam od konsumpcji podarowanego mi wczoraj melona. Po kilkunastu minutach pojawia się jakiś pan i zaprasza mnie do siebie i żony na gotowane raki. Nawiązujemy temat dojazdu do Górskiego Karabachu- podobno jest jakaś droga nie zaznaczona na mapie. Wracam więc do motocykla po mapę i w tym momencie dostrzegam otwarty boczny kufer w motocyklu. Zostałem okradziony! Straciłem spodnie REDLINE, podpinkę do kurtki, bluzę Lubuskie.pl, sweter, narzędzia oraz części zamienne. Dobroczyńca zostawił natomiast konserwę, ładowarkę do baterii oraz kufrowy worek. Od razu sięgam po telefon i dzwonię na 112, pani, która odebrała na całe szczęście rozmawia po angielsku. Jest to numer alarmowy, więc zostaję przekierowany na policję. Z opisem całej sytuacji i ogólnie z dogadaniem się pomaga mi ten sam pan, który mnie zaprosił na śniadanie. Po ponad godzinie przyjeżdżają policjanci w czarnej, cywilnej ładzie z zaciemnionymi szybami i na alufelgach. Jest ich trzech, jeden w mundurze, pozostali po cywilnemu. Mundurowy wszystko spisuje: odległości od jeziora i drogi, wymiary kufra, moje dane. Mija kolejna godzina i zjawia się ekspert, który zaczyna ściągać odciski palców z motocykla. Jeden z policjantów straszy mnie, że teraz będę musiał zostać w Armenii dwa miesiące. Gdy już jest wszystko spisane i zostają ściągnięte wszystkie odciski palców pakuję wszystkie swoje bagaże i jedziemy na komisariat do Vardenis. Budynek komisariatu jest duży, w środku mnóstwo pomieszczeń oraz funkcjonariuszy. Zostaję zaprowadzony do jednego z pokoi gdzie zaczynam składać zeznania, określam na szybko wartość skradzionych rzeczy na 300-400$ . Po chwili zjawia się tłumaczka, więc rozmawiam w języku angielskim. Zeznaję, iż uważam, że to gościu który mnie w nocy wołał jest umoczony w kradzież. Mam zdjęcie jego kumpla, lecz jest problem by je zgrać. Na całym komisariacie jest tylko kilka komputerów i tylko jeden obsługuje karty SD. O Internecie nie ma co marzyć. Zeznania trwają kilka godzin. Wieczorem trafiam do jeszcze innego pokoju i zjawia się kolejny tłumacz- znów składam te same zeznania. Dowiaduję się również, że muszę jutro z samego rana pojawić się na komisariacie. Kończę opowiadać i zostaję zaprowadzony do pokoju gdzie zostanie przeprowadzona konfrontacja. Dwaj podejrzani którzy się w nim znajdują są tymi których spotkałem na plaży, a jeden z nich wołał mnie w nocy. Powiem szczerze, że jestem pod wrażeniem, że tak szybko go tutaj sprowadzili po zdjęciu jego kolegi. Po powrocie do pokoju, już późnym wieczorem, ktoś się w końcu zainteresował czy nie jestem głodny i dostaję pierwszy posiłek składający się z dwóch kanapek. Znów jestem prowadzony do kolejnego pomieszczenia, teraz ściągają moje odciski palców, by wykluczyć je z pośród tych pobranych z motocykla. Około północy, pojawia się nowy człowiek i ogląda zdjęcia skradzionych rzeczy. Od policjantów dowiaduję się, że to jakiś ekspert. O wpół do drugiej jadę z jednym z policjantów do jego domu na wsi. Nad rankiem poznaję siostrę Varantsora, która mieszkała w Polsce. Otrzymuję od niej zaproszenie do Erewania, stolicy Armenii. Teraz spędza tutaj wraz z dziećmi swój urlop, lecz za kilka dni wraca do domu. Dziś już policja bardziej się o mnie troszczy, pytają regularnie czy nie jestem głodny, kupują mi ormiańską kartę telefoniczną, ponieważ moja, polska odmawia współpracy z tutejszymi sieciami. Około południa jedziemy do prywatnego biura, gdzie w internecie szukam zdjęć skradzionych przedmiotów, po czym są one drukowane. Podpisuję pismo, w którym jest zapisane, że domagam się surowego ukarania sprawcy. Po południu jadę na obiad z wczoraj poznanym ekspertem. Jest on specjalistą do spraw kryminalnych sprowadzonym ze stolicy. Zna trochę ( głównie z filmów) język angielski, więc komunikacja jest ułatwiona. Nie wydaje mu się, aby to wskazany przeze mnie mężczyzna był złodziejem, dla niego to nielogiczne, by najpierw spędził ze mną czas, później mnie wołał i na koniec mnie okradł. Twierdzi, że to raczej jakiś dzieciak, lecz podejrzanych póki co nie ma, z doświadczenia daje 80% szans na odnalezienie rzeczy i to jest jedyna pozytywna informacja podczas tej rozmowy. Dodatkowo wczoraj dziesięciu policjantów przeszukiwało plażę w promieniu trzech kilometrów i nic nie znaleźli. Z pięciu odcisków palców, które wczoraj zostały ściągnięte z kufra, dwa są słabej jakości, jeden mój i dwa potencjalnego sprawcy, lecz z niczyimi się nie pokrywają. Sprawa więc stoi w miejscu.
Służący mi pomocą ormiańscy policjanci chętnie pozwolili się fotografować. Wracamy na komisariat, na miejscu jeden z policjantów prowadzi mnie do pokoju w którym przebywa wskazany przeze mnie podejrzany. Podobno chce mi coś powiedzieć. Prosi mnie by go wypuścili, a tylko ja mam na to wpływ, mówi, że ma bardzo małą córeczkę. „A ja chcę odzyskać swoje rzeczy, chcę wiedzieć kto je ukradł” -odpowiadam. Próbuje brać mnie na litość, mówi, że razem piliśmy i jedliśmy, że on za to płacił. „Ty w nocy przyjechałeś maszynami, ty mnie wołałeś, krzyczałeś „Czarek, Czarek”. Gdzie są moje rzeczy?”- mam naprawdę duże przeczucie, że on coś musi wiedzieć, więc postanawiam go przycisnąć. Odpowiada, że był pijany, że nic nie pamięta. „Wskaż kolegów którzy byli z tobą w nocy, oni może coś wiedzą”- powoli zaczyna mnie irytować. Znów odpowiada, że był pijany, że ma małą córeczkę, że płacił za wspólne biesiadowanie. „Chcę swoje rzeczy! Są mi one bardzo potrzebne. Nie wyjdziesz stąd dopóki ich nie odzyskam”. Po jeszcze kilku zdaniach gościu mięknie i coś mówi, że pojedziemy do Erewania, że mi wszystko odkupi, że odda pieniądze. Z początku go nie rozumiem i patrzę na policjanta, który mi wskazuje, że to on wszystko ukradł. W tym momencie kończą się grzeczne słowa i stonowany głos. Powstrzymując się od pierwszej, agresywnej reakcji pytam gdzie są moje rzeczy. Złodziej znów wtrąca, że był pijany i nic nie pamięta, że zwróci mi całe pieniądze, i że ma małą córkę. W końcu wyjawia, że wszystko wrzucił do rzeki… Mam dosyć. Dlaczego, w ogóle jestem tutaj sam? Policjant tylko sobie grzecznie siedzi i się wszystkiemu przygląda. Żądam by przyprowadzono eksperta, policjant stawia lekki opór. Odnoszę wrażenie, że chce załatwić to poza nim. Oj, nie, tak bawić się nie będziemy. Podnoszę głos. Funkcjonariusz widzi, że jestem zdeterminowany w swoich działaniach, wstaje i idzie po eksperta, który okazuje się być o niczym nie poinformowany… Początkowo nie rozumie moich słów wskazujących kto jest sprawcą i dopiero dociera to do niego, gdy używam niezbyt cenzuralnego zwrotu z filmów amerykańskich. Ze względu na szacunek do wszystkich matek cytować go nie będę. Jego reakcja jest energiczna i równie impulsywna co moja. Doskakuje do już zupełnie przestraszonego złodziejaszka i wymienia stanowczym tonem kilka zdań w języku ormiańskim, więc nic nie rozumiem. Po chwili podchodzi do mnie i pokazuje, że wychodzimy. Zamyka drzwi i patrzy na mnie miną kompletnie zbitego z tropu, z ust wydobywa mu się tylko bardzo podłużne „Ty…”. Zdziwiony pyta „jak?, skąd wiedziałeś?”, jest pod wrażeniem mojego spamiętania głosu z twarzą. Tłumaczy mi, że wczoraj gdy go przesłuchiwał nie powiedział nic wartościowego. Tym samym staję się druhem Daniela, bo tak na imię ma ekspert. Słów „you are good investigator, you are good policeman, you open this investigation” nie zapomnę do końca życia. Kolejnym etapem mojej sprawy ma być wyjazd nad rzekę I szukanie skradzionych rzeczy. Jesteśmy jednak wstrzymani, ponieważ zaraz po tym, gdy tamten człowiek przyznał się do winy, grupy operacyjne rozjechały się po mieszkaniach złodzieja i jego znajomych, a ze względu na pusty komisariat nie możemy nigdzie jechać. W jednym z mieszkań znaleźli amunicję i trotyl co jeszcze bardziej przedłuża ich powrót. Pytają mnie, czy zgadzam się na wypuszczenie gościa, jeśli zwróci mi pieniądze. Odpowiadam, że o pieniądzach i jego losie będziemy rozmawiać po powrocie znad rzeki. Powrót policjantów z akcji trwa parę godzin, czas ten spędzam na poznawaniu pracy Daniela. Pokazuje mi na co patrzy się na liniach papilarnych, tłumaczy. Z nudów nawet siłujemy się na rękę i gramy w gry na telefonie. Bardzo miło będę wspominać nasze zbratanie. Policjanci wracają już po zmroku i nie ma szans na przeszukanie rzeki tego dnia, zajmiemy się tym jutro z rana. Zaczyna się przesłuchiwanie złodzieja. Zeznaje, że w tajemnicy przed kolegami otworzył kufer i gdy zobaczył, że nie ma nic wartościowego typu telefon, pieniądze czy aparat, wszystko wrzucił do rzeki. Jego koledzy oczywiście o niczym nie wiedzieli. Pomimo, iż mówiłem, że o pieniądzach będziemy mówili dopiero po powrocie znad rzeki to jakimś cudem pojawia się jego ojciec z przygotowaną sumą. Starszy facet, skromnie ubrany, brudne ręce, widać, że ciężko pracujący. Głęboko mnie przeprasza za głupotę swojego syna, a mnie w głębi duszy jest go żal. Ze względu na córkę postanawiam pójść na ugodę. Otrzymuję 400$ a złodziej zostaje puszczony wolno, pozostaje jednak pod nadzorem policji i teraz za każde przestępstwo grozi mu 8 lat więzienia. Wręczona mi suma powinna spokojnie starczyć na zakup wszystkich tych rzeczy w Polsce, ale.. jakoś już dam radę bez ciepłych ciuchów, najwyżej coś kupię po drodze, problem w tym, że mam do przejechania jeszcze 7 tysięcy kilometrów. Nie mam łyżek do opon, łatek do dętek, części zamiennych i jeszcze innych paru narzędzi i teraz z powodu jakiejś błahej usterki mogę wylądować na lawecie. Nie mogę jednak narzekać, gdybym nie poszedł na ugodę, sprawa trafiłaby do sądu i najprawdopodobniej nie otrzymałbym ani pieniędzy, ani rzeczy, a złodziej zostałby wypuszczony. Przykre jest dla mnie, że przez takiego imbecyla rodzina traci ponad 1200zł co w tych rejonach jest ogromną sumą. Najprawdopodobniej ojciec musiał się zadłużyć. Wracając na noc do domu Varantsora, przekonuję się jak tutaj wygląda tankowanie gazu w autach. Zajeżdżamy na stację, która już z wyglądu nie wzbudza zaufania. Składa się ona z trzech dystrybutorów oddzielonymi wysokimi murami, kilkanaście metrów dalej znajduje się budynek obsługi: schodząca farba, jedna szyba częściowo wybita, zużyte, skrzypiące drewniane drzwi. Mój gospodarz wychodzi z auta i mnie nakazuje zrobić to samo po czym udajemy się szybkim tempem do budynku. Chwilę później, po włączeniu automatu, przybiega do nas pracownik. Po paru minutach zbiornik jest napełniony a my nadal żyjemy. Rzeka w której rzekomo powinny znajdować się moje rzeczy jest oddalona o ponad dwa kilometry od miejsca zdarzenia. W najgłębszym miejscu ma może pół metra i jest przejrzysta, mimo tego żadnych śladów skradzionych bagaży. Gościu po pijaku, sam, w nocy i na pieszo niósł całą zawartość kufra ponad dwa kilometry i wrzucił do rzeki, w której nie ma po nich żadnych śladów. Każdy może sam sobie odpowiedzieć jak wiarygodnie to brzmi, jednak nie jest to już mój problem, czas mnie nagli, żegnam wszystkich policjantów i bardzo dziękuję im za pomoc. Po południu znów jestem już tylko ja i droga. Cała ta sprawa i tak kończy się dla mnie bardzo korzystnie, jedynie słowo „Vardenis” długo będzie mieć swoje miejsce w mojej pamięci. Tego wieczora spędzam noc nad rzeką i spotykam kolejnych ludzi, którzy mieszkali dłuższy czas w Polsce. Jeden z nich, starszy facet, na siłę wciska mi w rękę 2000 dram. Wschodnia życzliwość jest wprost nie do opisania, ci ludzie są niesamowici. Z powodów zupełnie oczywistych fot zbyt wiele nie zrobiłem. https://fbcdn-sphotos-f-a.akamaihd.n...69396118_n.jpg https://fbcdn-sphotos-d-a.akamaihd.n...97935321_n.jpg https://fbcdn-sphotos-c-a.akamaihd.n...86074747_n.jpg |
WOW no to przygoda przez duże P. Świetnie czekamy na ciąg dalszy.
|
.... niezły wątek kryminalny :-)
|
Fajna opowieść. Zazdroszczę Ci tej Gruzji :-). Pojechałeś dodatkowo sam,
odwaga, wiara itd. Szczere gratulacje... Może kiedyś też odwiedzę te rejony cycatym... Czekam na ciąg dalszy. |
Cytat:
Sprawa kradzieży, to naprawdę wciągająca lektura, biorąc pod uwagę, że to mega sympatyczny i pomocny Naród. Choć jak byliśmy nad Sevanem, to taka Przekupa w barze skasowała nas za rybę 10razy więcej jak powinna!!! W oczekiwaniu na posiłek, poznani Ormianie, chcieli jej mocno nawtykać za "złodziejstwo", lub proponowali, że oni dla nas zamówią... Oczywiście "naWodke dawaj" było i jeden znich wykonal telefon do Bydgoszczy, do brata :) Trzeba było rozmawiać... Pozdro Orzep p.s. Na UCZELNI powiedz, niech sie odwalą, bo ty relację musisz pisać... |
Sytuacja nie do pozazdroszczenia, a opis zdarzenia wciągający ;)
czekam na c.d.n |
Z tym ubezpieczeniem na wjazd do Armenii, to sytuacja jest co najmniej niejasna. We wrześniu tego roku, z kol. dużym79 przekraczaliśmy granicę gruzińsko-armeńską w Ninotsmindzie. Oprócz wizy za 3000 w ichniej walucie, nikt od nas nie chciał żadnego ubezpieczenia. Z Armenii wyjeżdżaliśmy przez Guguti, czyli innym przejściem i nikt o nic nie plumkał.
W Armenii spotkaliśmy dosyć dużą grupę motocyklistów z Polski, którzy wjeżdżali do Armenii innym przejściem niż my - możliwe, że tym samym co Cezary. Wszyscy musieli bulić kaskę za ubezpieczenie. Widać, co przejście lub zmiana, to inne podejście:D |
Cytat:
|
Nim obieram kierunek na Górski Karabach, zwiedzam jeszcze Tatew. Zabytkowe, klasztorne budynki już nie robią na mnie takiego wrażenia, jestem trochę przesycony ich widokiem, jednak usytuowanie klasztoru jest fenomenalne. Został on zbudowany na skalnym urwisku z widokiem na dolinę i góry. Można dostać się tam asfaltową drogą i kolejką liniową rozpiętą nad potężnym kanionem. Tatew tworzy zdecydowanie najpiękniejszą panoramę tej wyprawy. Przemierzam kolejne kilometry i coraz bliżej mi do Górskiego Karabachu, co po azersku oznacza „górski czarny ogród”. To samozwańcze państwo jest ormiańską enklawą, od lat będącą przedmiotem sporu pomiędzy Armenią, a Azerbejdżanem. Azerska nazwa pasuje jak ulał- im bardziej się tam zbliżam, tym góry zaczynają robić się coraz ciemniejsze. Przekroczenie granicy polega na podejściu do okienka i odebraniu adresu w stolicy Stepanakert, gdzie mam wyrobić wizę. Nie ma tutaj żadnych szlabanów i przepraw celnych, jedynie progi zwalniające. Mam do pokonania tylko 70 kilometrów, a droga jest bardzo dobrej jakości, lecz liczne winkle i piękne góry skutecznie zwalniają moje tempo. Stolica ukazuje mi się z daleka w dolinie. Jest to bardzo małe miasto liczące zaledwie 53 tysiące ludzi. Najbardziej rzucają mi się w oczy flagi Karabachu, które są licznie zawieszone na lampach. Gdy docieram pod wskazany adres, budynek okazuje się być zamknięty. Jest już po godzinie osiemnastej. No nic, stawię się tu jutro z rana. Mam problem ze znalezieniem miejsca na nocleg- teren jest na tyle górzysty, że każdy nadający się do spania kawałek ziemi zajęty jest przez posesje prywatne. Zajeżdżam na jedną z nich, gdzie zauważyłem staw. Jest rozpalony grill i całkiem sporo ludzi. Okazuje się, że odbywa się tutaj impreza pracownicza, na którą zostaję zaproszony. Wieczorem, gdy moi gospodarze widzą, że zaczynam rozbijać namiot, każą mi wszystko pakować i jechać za nimi. Kończy się na tym, że zostawiają mnie w motelu, za który płacą. Kultura i mentalność tych ludzi chyba nigdy nie przestaną mnie zadziwiać.
W biurze wizowym spotykam kilku rodaków biorących udział w rajdzie po Kaukazie (caucasianchallange). Wyrobienie dokumentów odbywa się praktycznie od ręki, a koszt wizy to 3000 dram. Gdy już mam jechać dalej, na Yamaha Xtz 660 podjeżdża Węgier Dawid. On też uczestniczy w rajdzie. Daje się namówić na wspólną jazdę do najbardziej słynnego klasztoru Karabachu- Gandzasar. Po zwiedzeniu mocno skomercjalizowanego zabytku opuszczamy enklawę tą samą drogą którą przyjechałem. Wieczorem nasze drogi się rozchodzą- Dawid musi jechać w wyznaczone miejsce noclegowe, a ono nie jest mi po drodze. https://fbcdn-sphotos-e-a.akamaihd.n...15799325_n.jpg https://fbcdn-sphotos-a-a.akamaihd.n...89443568_n.jpg https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.n...19989177_n.jpg https://fbcdn-sphotos-e-a.akamaihd.n...00849754_n.jpg https://fbcdn-sphotos-c-a.akamaihd.n...98083317_n.jpg https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.n...24125388_n.jpg https://fbcdn-sphotos-f-a.akamaihd.n...44102576_n.jpg https://fbcdn-sphotos-d-a.akamaihd.n...88493504_n.jpg https://fbcdn-sphotos-e-a.akamaihd.n...65602873_n.jpg https://fbcdn-sphotos-b-a.akamaihd.n...35885022_n.jpg https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.n...16588407_n.jpg https://fbcdn-sphotos-d-a.akamaihd.n...38039710_n.jpg https://fbcdn-sphotos-e-a.akamaihd.n...09478008_n.jpg https://fbcdn-sphotos-c-a.akamaihd.n...13532325_n.jpg https://fbcdn-sphotos-d-a.akamaihd.n...22097327_n.jpg |
Czarek, z braku czasu odkładałem sobie lekturę Twojej relacji na później, aby móc się nią w spokoju delektować... Co tu dużo gadać... W pytę wyrypa! Niecierpliwie czekam na więcej!
|
pięknie piękne... Gruzja też mi chodzi po... po motorze :P
|
Po taaakim opisie i fotkach, mi też chodzi, oj chodzi!... Szacuneczek !:bow:
Już wiem na co mam odkładać na przyszły rok, -a nuż się uda ! :drif: |
Nowy dzień wita mnie żarem z nieba. To już trzeci tydzień wyprawy, w planach mam dotrzeć do Erewania. Co prawda zbyt wiele kilometrów do pokonania nie mam, ale po drodze chcę jeszcze zatrzymać się w kilku ciekawych miejscach. Pierwszym zabytkiem jest klasztor Noravank, do którego prowadzi kilkukilometrowa droga poprzez wąwóz żywcem wyjęty z westernów. Po obu moich stronach znajdują się wysokie, skalne góry o kolorze czerwonym. Sam kościół jest położony na płaskowyżu skalnym i pięknie komponuje się z otoczeniem czerwonych skał. Udaje mi się zwiedzić go tuż przed przyjazdem dwóch autokarów pełnych niemieckich turystów. Dalej kieruję się do Khor Wirap. Droga wiedzie bardzo blisko Iranu, wschodnie powiewy wiatru aż parzą w twarz. Są to najgorętsze chwile mojego wyjazdu. Z dużej odległości ukazuję mi się święta góra: Ararat. Jest to bardzo ciekawy widok, ponieważ góra praktycznie wyrasta z płaskiego terenu. Do klasztoru docieram w stanie początkowego odwodnienia. Uzupełniam płyny i chwilę odpoczywam. Z każdego punktu tego świętego miejsca widać odległego kolosa spowitego dzisiaj w chmurach. W jednym z pomieszczeń schodzę w dół kilkumetrową drabiną i zwiedzam więzienie Grzegorza Oświeciciela. Po południu docieram do Erewania, z którego od razu obieram kierunek na Garni. Przy wejściu kupuję bilet za symboliczną kwotę i już po kilkudziesięciu metrach moim oczom ukazuje się wyjątkowa budowla. Jest zupełnie nie podobna do wszystkich zabytków, które miałem okazję oglądać w tych rejonach świata. Bardzo przypomina mi budowle rzymskie. Warto poruszyć temat biletów: jest to niestety pierwsze miejsce w Armenii oraz Gruzji, w którym muszę płacić za zwiedzanie. Dlaczego niestety? Armenia jest strasznie zaśmiecona. Wszędzie leżą śmieci. Niejednokrotnie byłem w bardzo pięknym miejscu i miałem problem ze zrobieniem zdjęcia tak, by w kadrze nie znalazły się hałdy odpadów. Tu płacę parę złotych za wejście i widzę równo ścięty trawnik, piękne kwiaty, śmietniki, mijam panią która sprząta, a nawet z głośników leci muzyka. Przykre jest to, że kraj ten ma tak duże walory przyrodnicze i zabytkowe, a ludzie w ogóle tego nie dostrzegają i praktycznie nie dbają o swoje największe dobro.
Noc spędzam, korzystając z wcześniejszego zaproszenia, u Mani- siostry poznanego policjanta. Gdy tylko zajeżdżam pod blok w którym mieszka, gromadzi się koło mnie grupa dzieci, które prawdopodobnie pierwszy raz w życiu widzą motocykl. Mąż Mani na siłę szuka mi parkingu. Mówią, że nie znam tych rejonów i w nocy na pewno coś się stanie. W końcu udaje się zostawić moją Teresę na prywatnej posesji ich znajomych. Następnego dnia jedziemy razem do centrum miasta- ja motocyklem, małżeństwo autem. Drugim sporym minusem Armenii (oprócz wszędzie obecnych śmieci) są kierowcy. To tutaj spotykam największych piratów drogowych. Nie raz, nie dwa, gdy jadę drogą krajową bez pobocza, kierowca samochodu jadącego z naprzeciwka nagle zaczyna wyprzedzać- wyskakuje mi na czołówkę i mruga światłami bym zrobił mu miejsce. Gdy zatrąbisz na winowajcę… On zatrąbi na ciebie. W stolicy Erewaniu sytuacja wygląda jeszcze gorzej. Żadne znaki pionowe czy poziome zdają się nie obowiązywać. Jedynie sygnalizacja świetlna wydaje się być respektowana. Główna zasada ruchu jest tak, że większy ma pierwszeństwo. Auta albo stare i zniszczone, albo z górnej półki. Rzuca się w oczy kompletny brak dwóch kółek. I nie mówię tylko o motocyklach czy skuterach, ale nawet na rowerach się nie jeździ. Każdy musi mieć przynajmniej jedno auto. Jazda w tych warunkach wymaga ode mnie stanu najwyższego skupienia. Oprócz zwracania uwagi na to, co się dzieje na drodze, muszę również uważać na jej stan. W szczególności na odkryte studzienki kanalizacyjne, które pojawiają się co jakiś czas. Moja jazda zostaje wstrzymana przez normalnie błahą, lecz teraz poważną usterkę. Pęka mi linka sprzęgła. Zatrzymuję się na poboczu. Oczywiście mam zapas. Miałem. Został skradziony! Mania jest umówiona i może do mnie wrócić dopiero za jakiś czas. Dzwonię do ambasady i ustalamy, że postaram się do nich dojechać i wtedy będziemy myśleć nad rozwiązaniem problemu. Gdy zjawiają się moi przyjaciele wspólnie podejmujemy decyzję o holowaniu motocykla autem za pomocą linki. Samodzielna jazda bez sprzęgła jest niemożliwa. Prowadzenie Teresy na holu przez miasto dostarcza mi sporych emocji i dawki adrenaliny. Po kilkunastu minutach, ku mojemu wielkiemu szczęściu, oczom mym ukazuje się dumnie powiewająca flaga Polski. Gdyby nie ci wspaniali ludzie nie wiem jak bym tutaj dotarł z motocyklem. Od konsula dowiaduję się, że w całej Armenii nie ma ani jednego sklepu motocyklowego. Pomoc ambasady kończy się na wskazaniu trasy do baru, którego właściciel przetrzymuje motocykl Polaka, który w zeszłym roku miał bliskie spotkanie z krową. Linka z wraku powinna pasować do Teresy. Wychodzę z ambasady i otrzymuję telefon- dzwoni brat Mani, zaraz się zjawi by mi pomóc. To jest niesamowite: poświęca swoje plany i czas, by pomóc człowiekowi, którego nawet nigdy nie widział. On również mieszkał w Polsce i mogę swobodnie rozmawiać w ojczystym języku. Ustalamy, że właściciel baru sprzedał zniszczony motocykl i kontakt z nim się urwał, jednak udaje się znaleźć fachowca który naprawi usterkę. Potrzebuje około dwóch godzin i wstawi wzmacnianą linkę. Całe szczęście, że strzeliła mi w stolicy, a nie np. pod Tatew. Mając trochę wolnego czasu udajemy się coś zjeść oraz skorzystać z kafejki internetowej. Z bratem Mani rozmawiam na wiele tematów, lecz wszystkie dotyczą Armenii. Dowiaduję się, że zupełna większość kierowców, albo nie ma prawa jazdy, albo je sobie po prostu kupiła. Policja jest doszczętnie skorumpowana i nie dość, że nie zwraca uwagi na łamanie przepisów ruchu drogowego, to sama jeździ jak chce. Przez te kilka godzin już wielokrotnie widziałem jak radiowóz włącza sygnał tylko po to by ominąć korki. Społeczeństwo dzieli się na ubogich i bogaczy. Ci uczciwi, najczęściej należą do ubogich i często pracują w systemie 24 godziny pracy na 8 godzin odpoczynku. Dla nas jest to nie do wyobrażenia. Dla mojego rozmówcy większość bogaczy to złodzieje lub oszuści. Sam prowadzi małą firmę- wytwórnię papierów toaletowych. Jest uczciwy i wszystkie rachunki rozlicza co do złotówki (w tym należy do mniejszości). Przy mnie otrzymuje telefon od jednego z takich bogaczy. Musi zapłacić wyższy o 50% rachunek za prąd, a jak tego nie zrobi to mu go odetną. Jutro będzie musiał poświęcić swój czas pracy i jechać ze wszystkimi rachunkami udowadniać swoje racje. Gdy wróciliśmy do warsztatu fachowiec jeszcze pracował. Coś mi nie pasuje. Linka ciężko chodzi w pancerzu. Gdy mój przyjaciel pyta dlaczego tak jest, w odpowiedzi słyszy „bo to nowa”. Po chwili dostrzegam, że linka się strzępi. Jest stara! Facet jeszcze próbuje robić z nas idiotów i strzępienia przycina na szlifierce. Wymiana kilku mocnych słów i w końcu wychodzimy z nową linką, prawidłowo chodzącą w pancerzu. Za „profesjonalną i uczciwą” naprawę zapłaciłem dwukrotność ceny w Polsce. Do motocykla docieramy późnym wieczorem, na całe szczęście wszystko pasuje tak jak trzeba. Serdecznie żegnam mojego druha i przekazuję pozdrowienia dla jego rodziny, mam nadzieję, że kiedyś uda mu się przylecieć do Polski. https://fbcdn-sphotos-f-a.akamaihd.n...20675413_n.jpg https://fbcdn-sphotos-c-a.akamaihd.n...60194676_n.jpg https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.n...22745530_n.jpg https://fbcdn-sphotos-a-a.akamaihd.n...90091193_n.jpg https://fbcdn-sphotos-f-a.akamaihd.n...49417855_n.jpg https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.n...83012222_n.jpg https://fbcdn-sphotos-a-a.akamaihd.n...87960929_n.jpg https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.n...09130077_n.jpg https://fbcdn-sphotos-d-a.akamaihd.n...12158455_n.jpg |
Cytat:
Miał ja przyjemność poznać w Gruzji, jeszcze przed krową ;) Pozdro Orzep p.s. Gdzie się człek nie obróci, to ATForum "łączy", a takie cyrki czasami są odwalane pisaniną!!! |
Opuszczam Armenię, w której spędziłem aż dziewięć dni, wracam ponownie do Gruzji. Przejście graniczne jak zwykle dla tych rejonów świata bezproblemowo. Nadchodzi moment wymiany oleju, zatrzymuję się w pierwszej wiosce przy tabliczce z napisem „MOŃKA” (punkt mycia aut) gdzie bez problemu chłopaki pożyczają mi niezbędne narzędzia (ciekawe gdzie są moje?), oraz kasetę na stary olej. Pod wieczór mijając twierdzę Chertwisi, którą ze względu na późną porę zostawiam na jutro, dojeżdżam do Wardzi. Jest to potężne skalne miasto, które pomimo iż jest ruiną to posiada nadal mnóstwo zachowanych w przyzwoitym stanie korytarzy oraz komnat. Bardzo chciałbym zobaczyć to miejsce w czasach świetności. Koszt wstępu to 3lari (6 zł).
Wieczorem, gdy już powoli zasypiam, nagle słyszę dźwięk podjeżdżającego auta. Tym razem postanawiam nie ignorować sprawy i wychodzę z namiotu. Jakaś terenówka, wysiada z niej facet. - Hey –zagajam -Sorry for this noise. -No problem -Where are you from? -Poland -Nice to met you -And you? - Poland… -Cześć! Biesiaduję z Łukaszem i Martą cały wieczór i rozstajemy się dopiero w okolicach południa. Jadę w kierunku twierdzy Chertwisi, położonej na skale, nad rzeką Kurą. Moim oczom ukazują się potężne, podwójne mury obronne, baszty i dumnie powiewająca flaga. Niestety w środku same ruiny. https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.n...46277380_n.jpg https://fbcdn-sphotos-b-a.akamaihd.n...57788171_n.jpg https://fbcdn-sphotos-c-a.akamaihd.n...36290581_n.jpg https://fbcdn-sphotos-e-a.akamaihd.n...78217437_n.jpg https://fbcdn-sphotos-a-a.akamaihd.n...94204846_n.jpg https://fbcdn-sphotos-b-a.akamaihd.n...26177962_n.jpg https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.n...29705652_n.jpg https://fbcdn-sphotos-e-a.akamaihd.n...42481238_n.jpg https://fbcdn-sphotos-c-a.akamaihd.n...81946983_n.jpg https://fbcdn-sphotos-a-a.akamaihd.n...08036503_n.jpg https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.n...69039345_n.jpg https://fbcdn-sphotos-d-a.akamaihd.n...77639819_n.jpg |
Cytat:
Dla Olka miałem jeszcze sprawdzać tą afryke ale kontakt z garażowcem się urwał. ATForum łączy... dlatego lepiej jeździć niż siedzieć na forum :at: |
Cytat:
Czasami nie każdy może jechać: moneta...rodzina...itd! Tych Krytykujących, nie zrozumiem paplania nigdy! :Thumbs_Down: Cezary oczekuję dalszych opisów tej eskapady...i następnych w przyszłości! Łorzep pozdrawia... |
Cytat:
|
Cytat:
|
Obieram kierunek na Batumi, do którego prowadzi 150 km górskiego offu. Miasto leży nad Morzem Czarnym, jest bardzo zadbane i czyste- kolorowe budynki, palmy, ładnie przystrzyżone trawniki. Za Batumi spotykam Darka, Paule i Rafała, którzy podróżują na Afirica’ch. Okazuje się, że też jadą do Swaneti (obszar Kaukazu, słynący z baszt mieszkalnych, pięknych widoków i bujnej roślinności), więc proponuję im wspólną jazdę. Tempo mają bardzo szybkie, 120 bez względu na to, czy teren zabudowany, czy nie. Wieczorem rozbijamy namioty na polanie nad Mestią, rozpalamy ognisko, integrujemy się i przy piwku opowiadamy swoje przygody. Nad ranem kontynuujemy wspólną jazdę do Ushguli- najwyżej położonej osady w Europie (2200 m n.p.m.). Dojazd do osady, od strony Mestii, jest w miarę łatwy i przyjemny, bez stromych podjazdów o niewiadomym podłożu. Tylko w kilku miejscach pojawia się błoto, na które muszę uważać z moimi oponami szosowymi. Po wyjeździe z Ushguli czeka nas ok. 80 kilometrów offroadu. Jedziemy bardzo wysoką drogą z widokiem na lodowiec. Zaczyna padać i powoduje to, że na kamienistej drodze tworzy się strumień utrudniający nam zjazd. Rafał zalicza glebę i musimy na niego czekać, jednak po chwili jedziemy dalej. Kilka kilometrów później, w miejscu, w którym strumień wpada do rzeki, znajdujemy plecak, a w nim rzeczy typowo turystyczne, dokumentów brak. Postanowiliśmy poszukać właściciela. Chodzimy, wołamy, rozglądamy się, niestety bez rezultatu, więc postanawiamy zabrać go na policję. Stajemy w pierwszej napotkanej wiosce by przeczekać deszcz oraz zjeść obiad. Po drodze licznie biegają świnie, lecz nasze zdziwienie budzi najbardziej wóz zaprzęgnięty w dwa byki. Podczas posiłku przejeżdża obok nas radiowóz, który zatrzymujemy. Zastawiamy plecak u funkcjonariusza, a on bardzo nam dziękuje i informuje, że zaginęło dwóch turystów. Gdy przestaje padać opuszczamy wioskę, jednak nie udaje się daleko zajechać. Słyszę za sobą klakson Rafała, zatrzymuję motocykl na poboczu i okazuje się, że z tyłu złapałem gumę. Wymiana dętki zajmuje nam półtorej godziny i zaczyna się ściemniać. Gdy kończę już pracę podjeżdża do nas znajomy samochód terenowy- to Łukasz i Marta, a w ich towarzystwie Irańczyk, którego przewożą autostopem na prośbę miejscowej policji. Wszyscy razem spędzamy noc przy ognisku, a największe zainteresowanie wzbudza oczywiście Alireza- irański podróżnik.
Rano się rozdzielamy, motocykliści muszą już wracać do Polski, ja postanawiam kontynuować zwiedzanie Gruzji z Martą i Łukaszem. Alireza odłącza się od nas po paru kilometrach, a my ruszamy spokojnie do Gelati. Właśnie w tym klasztorze przetrwało wiele fresków i manuskryptów pochodzących z XII-XVII w. , a ja nigdzie wcześniej nie widziałem tak dobrze zachowanego wnętrza. Około godziny 16 zatrzymujemy się w przydrożnej restauracji. Zamawiamy między innymi gruziński specjał chaczapuri- bardzo smaczny serowy placek. Następnego dnia zwiedzamy Upliscyche (najstarsze skalne miasto w Gruzji, którego początki datuje się od V w. p.n.e.), a w centrum Gori muzeum Stalina, dom w którym się urodził i jego prywatny wagon. Bilety wstępu wyniosły mnie łącznie ok. 18 lari (36 zł). W Gori rozstaję się z Łukaszem i Martą, po czym obieram kierunek na centralną Turcję. https://fbcdn-sphotos-b-a.akamaihd.n...04723491_n.jpg https://fbcdn-sphotos-f-a.akamaihd.n...22806519_n.jpg https://fbcdn-sphotos-d-a.akamaihd.n...27569800_n.jpg https://fbcdn-sphotos-b-a.akamaihd.n...42014275_n.jpg https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.n...96187474_n.jpg https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.n...72590199_n.jpg https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.n...59730513_n.jpg https://fbcdn-sphotos-b-a.akamaihd.n...98732436_n.jpg https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.n...01781709_n.jpg https://fbcdn-sphotos-a-a.akamaihd.n...31076026_n.jpg https://fbcdn-sphotos-b-a.akamaihd.n...73167899_n.jpg https://fbcdn-sphotos-c-a.akamaihd.n...10089745_n.jpg https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.n...75756860_n.jpg https://fbcdn-sphotos-d-a.akamaihd.n...51600121_n.jpg https://fbcdn-sphotos-f-a.akamaihd.n...48841064_n.jpg https://fbcdn-sphotos-c-a.akamaihd.n...63756487_n.jpg https://fbcdn-sphotos-c-a.akamaihd.n...79279768_n.jpg https://fbcdn-sphotos-b-a.akamaihd.n...05374315_n.jpg https://fbcdn-sphotos-a-a.akamaihd.n...49286919_n.jpg https://fbcdn-sphotos-f-a.akamaihd.n...18807144_n.jpg https://fbcdn-sphotos-e-a.akamaihd.n...24868995_n.jpg https://fbcdn-sphotos-f-a.akamaihd.n...55281447_n.jpg https://fbcdn-sphotos-a-a.akamaihd.n...33411559_n.jpg https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.n...93294417_n.jpg https://fbcdn-sphotos-e-a.akamaihd.n...32765978_n.jpg https://fbcdn-sphotos-c-a.akamaihd.n...23762115_n.jpg https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.n...49181482_n.jpg https://fbcdn-sphotos-f-a.akamaihd.n...76631105_n.jpg |
Cezary, zawsze mnie to interesuje, w jakim języku się dogadywałeś?
Można więcej detali odnośnie traski:umowa: , sam myślę zrobić coś takiego i potrzebuję jak najwięcej info.( gdzie , co , za ile, jak długo) Relacja super a widoków:dizzy: i przeżyć to tylko pozazdrościć , a zarazem pogratulować.:bow: |
Cytat:
Mapka orientacyjna mojej drogi tutaj: https://maps.google.com/maps/ms?msid...3761,21.643066 Wyprawa trwała 39dni, zrobiłem prawie 12tyś km, a koszt.... około 5050zł. Co do szczegółów, zbytnio nie wiem co ci mogę napisać, staram się wszystko ująć w relacji. Śmiało pytaj jak czegoś brakuje. |
Przekroczenie granicy wygląda nietypowo. Po dojechaniu do punktu granicznego należy samodzielnie załatwić wszystkie formalności biegając od okienka, do okienka. Wiza kosztuje 20$ (ok. 65 zł ). Wszystko trwa około godziny.
Pierwszą rzeczą, która w tym kraju rzuca mi się w oczy jest to, że w każdej, nawet najmniejszej miejscowości, znajduje się meczet z wysoką wieżą. O wyznaczonej godzinie puszczana jest modlitwa, nagłośniona na całą miejscowość. Na stacji benzynowej widzę specjalnie wydzielony pokój do modlitw z rozłożonym w środku czerwonym dywanem. Z Turkami kompletnie nie mogę się dogadać- nie znają angielskiego, ani rosyjskiego, a ich rodzimy język bardzo trudno zrozumieć. Benzyna jest tu bardzo droga, litr kosztuje ok. 8,50 zł. Jedzenie również nie jest najtańsze, a kuchnia turecka jest dość uboga. Najpopularniejszym daniem jest kebab. Żywię się najczęściej chlebem o przyzwoitej cenie (1,50 zł), pomidorami i jajkami. Turcja wyróżnia się dużą ilością wojska, baz wojskowych, konwojów, na których ilość może wpływać konflikt z Syrią. Nawet policja posiada wozy pancerne z CKM’em na wieży. Praktycznie cały czas jadę dwupasmową drogą krajową o dobrej nawierzchni. Niestety trzeba na nią uważać, ponieważ niespodziewanie trafiają się fragmenty nakładane za pomocą smoły i żwiru, który może spowodować utratę kontroli nad motocyklem. Jest tu mnóstwo znaków ograniczających prędkość i informujących o robotach drogowych, po których najczęściej nie ma już śladu. Ruch drogowy jest bardzo niewielki. Jadąc czteropasmową drogą przez 10 km nie mijam żadnego pojazdu, a jeżeli już, to głównie są to tiry i samochody dostawcze. Jest to najprawdopodobniej spowodowane wysoką ceną benzyny. Na tureckim targu można kupić najróżniejsze przyprawy. Jazda wzdłuż rozlewiska Eufratu dostarcza mi niesamowitych widoków na cały zalany wąwóz. W tym rejonie piasek i skały przyjmują wiele kolorów, od czerwonego, po zielony. Mija 32 dzień wyprawy i dojeżdżam do Kapadocji, która słynie z dużej ilości mieszkalnych skał, kształtem przypominających grzyby. Zatrzymuję się w Zelve i zwiedzam jedną z tras widokowych. Cały następny dzień spędzam na kempingu. Jest basen, w pełni wyposażona kuchnia, prysznice z ciepłą wodą, pralki, zadbany, czysty teren- jednym słowem miejsce godne polecenia. Jeden człowiek, jeden namiot, jeden motocykl = 20 lirów za dobę (40 zł). Spotykam tu niemiecką parę, która wraca z 20000 km wyprawy, holenderską parę, która jedzie do Indii, oraz francuza, który odbył podróż dookoła świata. Wszyscy bardzo pozytywnie zakręceni. Odpoczywam i ruszam w kierunku Ankary. Stamtąd do Istambułu. Dojazd do niego to mniejsze i większe miejscowości ciągnące się przez 60 km. Istambuł wygląda jak miasto z amerykańskiego filmu- czteropasmowa droga zakorkowana aż po horyzont, pomarańczowe taksówki, przejścia dla pieszych pełne ludzi, wielokulturowość otacza mnie z wielu stron. Ruch w korkach makabryczny, z tego też względu odpuszczam jakiekolwiek zwiedzanie. Dużo jest tutaj małych motocykli i skuterów jadących po 90 km/h. Policja w większości na GS’ach. Jeżdżą w koszulach z krótkich rękawem i kamizelkach, przewożą pasażerów. Opuszczam Istambuł i żegnam się z Turcją. https://fbcdn-sphotos-d-a.akamaihd.n...27362383_n.jpg https://fbcdn-sphotos-c-a.akamaihd.n...87567285_n.jpg https://fbcdn-sphotos-e-a.akamaihd.n...69566977_n.jpg https://fbcdn-sphotos-b-a.akamaihd.n...14615234_n.jpg https://fbcdn-sphotos-f-a.akamaihd.n...17191297_n.jpg https://fbcdn-sphotos-a-a.akamaihd.n...93283695_n.jpg https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.n...62714679_n.jpg https://fbcdn-sphotos-e-a.akamaihd.n...37647291_n.jpg https://fbcdn-sphotos-c-a.akamaihd.n...43966057_n.jpg https://fbcdn-sphotos-d-a.akamaihd.n...32454136_n.jpg https://fbcdn-sphotos-f-a.akamaihd.n...82606953_n.jpg https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.n...99434619_n.jpg https://fbcdn-sphotos-d-a.akamaihd.n...85276182_n.jpg https://fbcdn-sphotos-f-a.akamaihd.n...61769662_n.jpg https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.n...20947350_n.jpg https://fbcdn-sphotos-a-a.akamaihd.n...61499886_n.jpg https://fbcdn-sphotos-c-a.akamaihd.n...81195710_n.jpg https://fbcdn-sphotos-f-a.akamaihd.n...73488502_n.jpg https://fbcdn-sphotos-d-a.akamaihd.n...81081496_n.jpg https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.n...17130308_n.jpg https://fbcdn-sphotos-a-a.akamaihd.n...96744045_n.jpg https://fbcdn-sphotos-c-a.akamaihd.n...10536850_n.jpg https://fbcdn-sphotos-e-a.akamaihd.n...89791274_n.jpg https://fbcdn-sphotos-h-a.akamaihd.n...94072307_n.jpg https://fbcdn-sphotos-b-a.akamaihd.n...64338756_n.jpg https://fbcdn-sphotos-f-a.akamaihd.n...59941770_n.jpg https://fbcdn-sphotos-e-a.akamaihd.n...18112570_n.jpg https://fbcdn-sphotos-f-a.akamaihd.n...60928651_n.jpg https://fbcdn-sphotos-d-a.akamaihd.n...08308529_n.jpg |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:40. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.