Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Kwestie różne, ale podróżne. (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=80)
-   -   "SZCZĘŚCIA w nieSZCZĘŚCIU" czyli Przygody na trasie... (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=15632)

motoMAUROxrv 02.12.2012 09:13

"SZCZĘŚCIA w nieSZCZĘŚCIU" czyli Przygody na trasie...
 
Na czas unieruchomienia sprzętów przez ewentualne lody i śniegi, chciałbym zaproponować temat który być może spotka się z zainteresowaniem...
Obok wspaniałych relacji z "Megapodróży", może powstałoby tu miejsce na krótkie opisy "nieprawdopodobnych -a jednak prawdziwych" zdarzeń, z którymi mieli do czynienia nasi Forumowicze. Dotyczyłoby m.in osobistych doświadczeń, których nie uchwyciła np. kamerka (szkoda), a wartych opisu -bądź to dla przykładu, lub ku przestrodze!.. -Przypadków pozytywnych i negatywnych, zrywających boki ze śmiechu, i stawiających "włosy dęba" w kasku!.. Z wyjazdów dalszych i tych wokół komina. -Czego uniknąłem?.. lub -ależ mi się udało!.. itd, itp. Może jakieś opisy utkną w pamięci i przydadzą się komuś w podobnych sytuacjach?..
Zachęcam do czynnego udziału w redagowaniu wątku, także tych którzy do tej pory byli tylko czytelnikami Forum. Z pewnością wielu ma "COŚ" ciekawego do opowiedzenia...



To może na zachętę (z wielką nieśmiałością) rozpocznę ja:
Moja Africzka + równiutki leśny szuterek + baaardzo dynamiczna jazda = "banan" dookoła głowy!:lol8::Thumbs_Up: do czasu... -pokonania kolejnego łuku! Tym razem (dla odmiany) 100-metrowa krecha jest wynikiem gwałtownego hamowania. Na końcu tej krechy ja, a na wyciągnięcie ręki wielka góra mięcha, która stojąc bokiem całkowicie tarasuje przejazd.. Potężne bydlę z ogromnym "wieńcem" gapi się na mnie i ani drgnie! Ja też zastygam w bezruchu jak kameleon na pniaku, z mieszaniną zdziwienia, podziwu, i niedorzeczności całej tej sytuacji :dizzy:! Jeszcze nigdzie, nawet w Safari ZOO nie miałem tak bliskiego i bezpośredniego kontaktu z dzikim olbrzymem! Tak więc gapimy się na siebie uważnie jakiś czaaas... (odkrywam że jednak mam coś większego od niego.. :haha2:-oczy i "pietra") po czym bydlę niespiesznie, jakby od niechcenia, przełazi przez rów, krzaczory, i wędruje stępem przez młodnik aż niknie dalej między drzewami. Gdy opowiedziałem o tym wydarzeniu znajomemu-myśliwemu, "pocieszył" mnie że tym bezruchem prawdopodobnie uratowałem swoje 4litery:eek:??? Podczas rykowiska jeleniom (bykom) tak hormony walą w dekiel że nie dość że nie boją się niczego, to UWAGA! -są skłonne do gwałtownego ataku! Ten chyba należał do bardziej kumatych, i po "oblukaniu" mnie, uznał że przy tak nikczemnej posturze nie jestem godzien uwagi JEGO i jego panienek! Moje SZCZĘŚCIE że jakieś tam miał:bow:! Ufff.. ależ mi się udało!!!:D

grabbie 02.12.2012 22:42

Hehe... ja z podobnych klimatów zoologicznych też mam małą przygodę.

Mam takie momenty nicnierobienia, w których siadam sobie na moto i dymam po okolicznych wiochach i lasach z reguły na północ od Wrocławia. Tak było i tej pięknej soboty. Poszedłem do garażu, odpaliłem moto i pojechałem. Po raz kolejny w kierunku Wzgórz Trzebnickich. I tak sobie latam parę godzin, jakieś wąwozy, laski, łąki i takie tam gdzie mnie oczy nie poniosą aż przychodzi pora odwrotu. Ściemnia się nieco a ja cisnę asfaltem z Trzebnicy do Obornik Śląskich. Po drodze jest Wilczyn Leśny i tam też jest bardzo fajna droga przez las z Wilczyna do Ozorowic. No z 5 km pięknego leśnego przejazdu. Nie raz tamtędy jeżdżę. Zakazów nie ma, szlabanów też nie, traktuję to jak drogę gminną. Poleciałem tamtędy i tym razem. Jak wjechałem do lasu było już ciemno. Długie mode on, staję na nogi, wrzucam 3 bieg i jadę. W pewnym momencie w zasięgu moich świateł drogowych przeleciało przez drogę, z lewa na prawo kilkanaście sztuk dzików. Kilka dorosłych reszta maluchy. Nawet nie zdążyłem dobrze hebla nacisnąć i już ich nie było. Pełne synchro. Spociłem się na dupie i w te pędy pognałem jeszcze szybciej. Dopiero potem zacząłem sobie myśleć, co by było gdyby one nie zdążyły przed moim "dzikiem"? Albo gdyby jedno w tym panicznym biegu się wyrypało a reszta posypała się na drogę? Od tamtej pory przejeżdżam ten las... i lasy w ogóle z większą rozwagą :)

MaRP 02.12.2012 22:48

Hmm...
Październik ubiegłego roku, pogranicze polsko-czeskie, jadę (afri) w gęstej mgle około północy, w pewnym momencie po lewej łania, po prawej łania, przedemną po asfalcie łania...
Nie powiem, było ciekawie :)

Gawień 02.12.2012 23:08

Ja mam w sumie tylko jedną historię z poprzedniego roku .

Jakoś początek lipca :) Wracałem do domu jak zawszę z pracy , mostem Siekierkowskim . Nic nie zapowiadało atrakcji tego dnia aż do momentu kiedy złożyłem się zjeżdżając z mostu na wiadukcie w zakręt :) Usłyszałem delikatne rąbnięcie z okolic silnika :at: Do przejechania miałem jeszcze tylko kilka kilometrów do mojej dziewczyny gdzie zazwyczaj zachaczałem wracając do domu o obiad . Silnik nie pracował źle wiec nie przejmując się dojechałem na coś do szamy :) Po kilku godzinach przyszło wracać do domu ;) Afryka odpaliła bez problemu , wiec znowu wleciałem na Siekierkowski i rura do domu . :) Naglę przy ponad 100 km/h motocykl sobie zgasł , odpaliłem bez problemów ze sprzęgła i skierowałem się na stacje celem tankowania stwierdzając że może spaliła więcej i jej brakuje ;) Na stacji nie musiałem gasić - zgasła sama . Zatankowałem , odpaliłem , jedynka , gaz - dojechałem do wyjazdu ze stacji, obroty spadły do jałowych i znowu zgasła . Zacząłem się trochę denerwować bo objawy podobne miałem w osobówce kiedyś a skończyło się to wtedy źle . Na domiar złego Afra zaczęła gasnąć za każdym razem kiedy obroty spadały do około 1500 . Widząc że rozładowuje mi się telefon , stwierdziłem że lepiej będzie ją na szybko zawieźć do kolegi niż pchać się jeszcze z 10km do domu:) Dojechałem tam bez większych przeszkód , chociaż jak wjeżdżałem do kolegi silnik wydawał już non stop dziwne dźwięki . Sam wróciłem do domu stwierdzając że wrócę po nią jutro za dnia , kiedy będzie mniał mnie kto ewentualnie podholować :)

Następnego dnia rano Afryka ledwo ale zagadała i zaczął się powrót do domu . Poniżej 2000 obrotów świeciła się kontrolka oleju , a około 1500 gasł silnik . Silnik zaczął wydawać z siebie dźwięki głośniejsze niż zdrowa Afryka pracująca bez kolektorów. Co więcej zaczęła się chmura czarnego dymu z tłumika , co przy niesamowitych doznaniach akustycznych spotkało się ze sporym zdziwieniem ze strony jadących obok mnie w korku osobówek ;) Po kilku kilometrach lampka oleju świeciła się już przy 3 tys obrotów , a silnik gasł koło 2500 . Prędkość maksymalna spadła do 60 km/h ale jednak jechała dalej . Miałem jakieś cztery kilometry od domu i widząc że silnikowi już nie wiele brakuje stwierdziłem że jeszcze trochę przycisnę żeby dojechać jak najbliżej domu . Jakieś 2 kilometry od celu usłyszałem mocne walnięcie i pisk opony - to był koniec jazdy :)


O tym co sie stało dowiedziałem się przy rozbieraniu silnika. Razem z cylindrem wyszedł tłok razem z korbowodem:) Tak też Afra uziemiła się na jakieś 2 miesiące w sezonie:at:

I taka była moja historia . Nieprawdopodobne , a jednak :haha2:

Poncki 02.12.2012 23:18

Kilka lat temu jeździłem Gazikiem.
Nauczyłem się wtedy, że świecąca kontrolka ciśnienia oleju = natychmiastowy postój :D
Trzeba tego bezwzględnie przestrzegać.

torak 02.12.2012 23:47

2010, góry stołowe, w drodze do Kletna, dość kręta droga. Transalp 650 + 3 kufry + pasażerka.

Wylatam ja sobie z lewego zakrętu, a po prawej, ok.3 m od drogi stoi sobie bydle wielkości małego konia (może Jeleń, nie wiem. Rogów nie miało).
Zerwał się do biegu ale nie na ulicę, tylko skosem w pole. Odczułem dużą ulgę (a wyobraźnię mam bujną), ale jak się okazało nie na długo.

100-150 m. dalej był kolejny zakręt, tym razem w prawo. W połowie zakrętu to samo bydle przebiega mi tuż przed kołem.
Nie powiem, ciepło mi było jeszcze przez dłuższą chwilę.

bliźniak 03.12.2012 01:30

Przygoda samochodowa. 3 stycznia tego roku. Wracamy Parchem Y60 z sylwestrowych uciech. Jest środek nocy, jedziemy A4 w stronę Wrocławia - spory ruch, prosty odcinek, nic się nie dzieje, na liczniku zwykłe 100km/h. Z tyłu śpią siostry. Zmieniam pas na lewy, żeby wyprzedzać ciężarówkę, ale w lusterku widzę szybko zbliżające się auto i postanawiam odpuścić i dać wolny pas szybszemu. W tym momencie zaczynam odczuwać silne wibracje z lewej strony z tyłu - myślę: "no to pięknie, kapeć..." Nie zdążyłem dokończyć myśli i cała tylna oś odrywa się od ziemi! Przez chwilę widzę tylko asfalt przez przednią szybę. Auto opada z powrotem na drogę, z tyłu wydobywa się zgrzyt połączony z krzykiem, szybko obudzonych, dziewczyn, a w lusterku widzę snop iskier. Jeszcze nie wiem co się stało. Rozpędem zjeżdżam na pobocze, ale nie zbyt głęboko, co się chwilę później okazało mało sprytne...
Włączam awaryjne, każe dziewczynom ubrać się ciepło i przejść na drugą stronę barierki. Wychodzę z auta, patrze - brak tylnego lewego koła, no zdarza się... ale gdzie ono jest??!! Wracam po latarkę, nie mija nas chwilowo żadne auto, ale ja w myślach już widzę kraksę po tym jak jakieś inne rozpędzone auto wpada na moje odkręcone koło...!! Nerwowe były te minuty/sekundy, nie wiem... adrenalina na pewno zrobiła swoje! Biegam poboczem i świecę po drodze w poszukiwaniu koła. W końcu JEST! Leży na środku autostrady na psie zieleni... UFFFF! Teraz trzeba je "tylko" stamtąd przynieść...
Dalszy ciąg historii, bezskuteczna próba wezwania pomocy przez przyautostadowe telefony i montowanie koła (TEGO SAMEGO PONOWNIE!!) to już opowiadanie na inny temat.
Akcja skończyła się szczęśliwie - nikt, z lekkim wyjątkiem podwozia Parcha, nie ucierpiał, ale dawkę adrenaliny, jaką wtedy dostałem będę jeszcze jakiś czas pamiętał.
Nauka na przyszłość: oddajesz auto do wyważenia kół - sprawdź czy je z powrotem dobrze przykręcili, szczególnie, jeśli to było pneuhage na Karkonoskiej. Przejechałem 300 km od wyważenia... Rzeczoznawca, u którego robiłem oględziny powiedział, że to nie pierwszy taki przypadek z tego zakładu...:mur:

Wolo 03.12.2012 02:05

Na fakturze (wypisie czy jak to nazwać) z Pneuhage widnieje klauzula, aby po przejechaniu 100 km ponownie sprawdzić dokręcenie śrub.
Tak czy inaczej dobrze, że z happy endem. :)

motoMAUROxrv 03.12.2012 07:09

Hmm, tak jak przypuszczałem, -nie jestem osamotniony w bliskich kontaktach z fauną... "Łowczym" mimo woli, byłem już wielokrotnie. Nie licząc "trofeów" zdobytych "puszką", oprócz wszelakiej drobnicy, -ptactwa, kun i lisów, w zeszłym roku trafiłem sarnę (kozła) który mi trochę narozrabiał pakując się pod moto przy ok.140/h. Straty to: zerwana linka szybkościomierza, połamana prawa owiewka, pęknięta czasza i pogięta osłona silnika. Po zderzeniu utrzymałem tor jazdy.
Nooo kolego Grabbie, z tą watahą dzików to Ci się udało...:Thumbs_Up:
Ja jeszcze nie miałem z dzikami "przyjemności" i raczej bym nie chciał ! W porównaniu z sarną, taki dzik ma jakieś 5-10 razy większą masę!
A teraz coś co zostawiłem na "deser"! (ach, gdybym wtedy miał kamerkę!..)
Ooojjj miałem ja spoooro SZCZĘŚCIA, -w nieszczęściu pod postacią pełnowymiarowej KROWY na drodze, a właściwie to całego stada !
A było tak: Pełnia lata, duszno, parno, krótko po lekkiej burzy. Wracam do domu w lekkich cywilkach (podobnie jak kol. Orzep, nie lubię się przegrzewać jeśli nie muszę;)) -śmigam dość żwawo aby zdążyć przed następną chmurą! Nagle widzę wyłażące na drogę krowy... Po obu stronach szpaler grubych drzew, a przede mną ściana z całego już stada. Wszystko toczy się błyskawicznie, reakcje są odruchowe, -analiza działania dopiero po całym zajściu... Hamowanie na mokrym niewiele daje, ruchoma ściana rosnąca w oczach, ze 150/h nie tracę nawet połowy!! Moto "kładę" tuż przed przeszkodą i razem z nim przelatuję na drugą stronę. Znowu do krówek mam spory kawałek. Podnoszę moto, sprawdzam swe zwłoki, i ruszam do gościa bladego jak ściana. Chłop przez dłuższą chwilę nie potrafił wydobyć z siebie słowa, patrząc:eek:na przemian to na mnie, na moto, i na leżącą -wierzgającą krowę... Podsumowanie strat:Thumbs_Down: U chłopa: -szok i stan przedzawałowy, krowa szt.1 z uszkodzonym napędem -dość poważnie pokaleczone łapy, (jej dalszy los nieznany) -pozostałe sztuki wyglądały na sprawne... U mnie: -zdarta jedna warstwa jeansu z lewej kieszeni na du..., trochę porysowane stelaże na moto, i połamana szyba w kasku (żadnych rys, tylko kupa drobnej, tłustej sierści), raczej na pewno oberwałem cyckiem:Sarcastic: - ogólna niechęć do "bydła" na drodze;)...
Tak więc, ufff... wtedy teeeż się udało!!! -Szczególnie z trafieniem chyba najlepszej wersji z możliwego scenariusza... :bow:

motoMAUROxrv 03.12.2012 08:47

Nooo Koledzy, dzięki za podjęcie tematu i rozkręcanie wątku...
Będzie z czego czerpać po takich przykładach:Thumbs_Up:, -pobudzających czujność i wyobraźnię (nie tylko młodym). Może dzięki nim, ktoś kiedyś nie będzie musiał mówić że "mądry po szkodzie"...:bow:
Bo takie to właśnie historie, -pisze SAMO ŻYCIE !...

grabbie 03.12.2012 11:33

A tu jeszcze taka mała zajawka. Podczas mojej wycieczki, o której zacząłem pisać w innym wątku, jechałem przez Chorwację. Ale nie nad morzem tylko gdzieś w głębi kraju. Piękne krajobrazy, pusto, dziko, ruch zerowy. Podjeżdżam sobie na przełęcz fajowymi serpentynami. A propos nie przegrzewania się zdjąłem wcześniej kurtkę i jechałem w samym długim rękawku. Miałem odsłoniętą szyję. I nagle przy jednym z nawrotów czuje, że coś mnie użarło w szyję! Ból cholerny, tak nagły i niespodziewany, że można by się spokojnie w szoku wyłożyć. Nie wiem co to było ale pół dnia mnie to piekło, na początku miałem też wrażenie "znieczulenia" miejsca ukąszenia. I teraz myśli: jestem w środku dupy, nawet cebuli nie mam że o lepszych środkach nie wspomnę, do większej mieściny mam 50km. A co by było gdyby to był szerszeń?

pyntront 03.12.2012 12:23

Cytat:

Napisał bliźniak (Post 275007)
Wracamy Parchem Y60

Niestety to nie jedyny przypadek odkręcenia się koła w Y60. Statystycznie rzecz ujmując, jest to niemal nagminne - bo na 4 przypadki "odkręceń", których byłem świadkiem, 3 miały miejsce w Y60. A "near miss" nie liczę, ale pytanie "dlaczego brakuje Ci śruby w tylnym kole" często można było usłyszeć.

Z ciekawości - upycałeś wcześniej z zapiętą blokadą? Wszystkie 3 znane mi przypadki miały miejsce po ostrym upycaniu właśnie z zapiętą blokadą. Wyglądało na to, że pewne kombinacje śrub/felg oraz niewłaściwego momentu dokręcenia luzują się w takich okolicznościach.

Inna historia: wracam późnym wieczorem Kalfiorem do domku, jestem nie dalej niż kilometr od chałupy, i nagle z krzaków wybiega piesek - wioskowy kundel jakich na pęczki. Zwalniam, i zatrzymuję się, bo ten leci środkiem drogi przede mną. Niech leci. Ale nagle z krzaków wylatuje drugi trzeci czwarty piąty IDENTYCZNY kundel i nagle są wszędzie wokół mnie. Wtedy pokapowałem się, że to warchlaki... Oczyma wyobraźni już widziałem lochę szarżującą z krzaków. Jedynka, gaz i nie ma nas...

I jeszcze w temacie "a co gdyby to był szerszeń" :-) Ciupałem sobie drzewo na opał. Coby się nie odwodnić nadmiernie, zgromadziłem pod ręką odpowiedni zapas chmielowego napoju gazowanego, który w nieregularnych odstępach czasu uszczuplałem, odstawiając na wpół opróżnioną puszkę na daszek od drewutni. Za którymś kolejnym łykiem poczułem, że oprócz napoju, do ust wpada mi coś jeszcze. Niestety, było już za późno, zanim wyplułem zawartość, poczułem piekący ból na języku, który w szybkim czasie spuchł, co było nawet zabawne, bo nie mieścił się w miejscu na niego przewidzianym i tak śmiesznie mówiłem. Na szczęście nie jestem uczulony, a wstrętny owad użądlił mnie w język, a nie dotarł np. do krtani. Szkło jest bezpieczniejsze ;-)

bliźniak 03.12.2012 12:33

Cytat:

Napisał Wolo (Post 275008)
Na fakturze (wypisie czy jak to nazwać) z Pneuhage widnieje klauzula, aby po przejechaniu 100 km ponownie sprawdzić dokręcenie śrub.
Tak czy inaczej dobrze, że z happy endem. :)

Nie dostałem takowej, ani żadnego innego świstka :mad:

Cytat:

Napisał pyntront (Post 275059)
Niestety to nie jedyny przypadek odkręcenia się koła w Y60. Statystycznie rzecz ujmując, jest to niemal nagminne - bo na 4 przypadki "odkręceń", których byłem świadkiem, 3 miały miejsce w Y60. A "near miss" nie liczę, ale pytanie "dlaczego brakuje Ci śruby w tylnym kole" często można było usłyszeć.

Z ciekawości - upycałeś wcześniej z zapiętą blokadą? Wszystkie 3 znane mi przypadki miały miejsce po ostrym upycaniu właśnie z zapiętą blokadą. Wyglądało na to, że pewne kombinacje śrub/felg oraz niewłaściwego momentu dokręcenia luzują się w takich okolicznościach.

Nie, nie było nic pałowane jeszcze wtedy, a szkoda, bo może by puścił, w jakimś błocie, a tak trafiło na autoban.
Ale skoro Parchy tak mają, to niech im będzie ;)
Koniec OT.

Gawień 03.12.2012 12:40

Dobrym zwyczajem jest dokręcenie kół zawsze 100 -200 km po wymianie. Ostatnio nawet przy wymianie opon, wulkanizator powiedział że przy dokręceniu pneumatem już nie muszę sprawdzać . Po 150 km dokręciłem koła ręcznie, krótkim kluczem jeszcze jakieś pół obrotu :)

grabbie 03.12.2012 14:09

Ja mam gumiarza, który nigdy nie wierzy pneumatom. Zawsze dociąga później ręcznie z dynamometrem.

Tomas_XRV 03.12.2012 14:56

Fajny temat dający do myślenia.

Jadąc autem w nocy ok 140 na budziku nie mijając od dłuższego czasu żadnego auta i trzymając się swojego pasa wszędzie las wokoło, mignąłem obok pieszego stojącego na środku ulicy. W ogóle go nie widziałem nie wiem czy pijany/naćpany ale było blisko.

Druga sytuacja to jak pod wieczór przy dość sporym ruchu na drodze chcąc szybko wydostać się z miasta na dwupasmówce przeskakiwałem autem z pasa na pas i w ostatnim momencie zauważyłem kolesia na ścigaczu przede mną stojącego i chyba buta poprawiał, ledwo co wyhamowałem.

KORNIK 03.12.2012 15:52

Cytat:

Napisał grabbie (Post 275079)
Ja mam gumiarza, który nigdy nie wierzy pneumatom. Zawsze dociąga później ręcznie z dynamometrem.

No ja też zawsze dociągam dynamometrycznym i jeszcze nigdy (odpukać) się nie odkręciło.

igi 03.12.2012 16:05

Cytat:

Napisał pyntront;

I jeszcze w temacie "a co gdyby to był szerszeń" :-) Ciupałem sobie drzewo na opał. Coby się nie odwodnić nadmiernie, zgromadziłem pod ręką odpowiedni zapas chmielowego napoju gazowanego, który w nieregularnych odstępach czasu uszczuplałem, odstawiając na wpół opróżnioną puszkę na daszek od drewutni. Za którymś kolejnym łykiem poczułem, że oprócz napoju, do ust wpada mi coś jeszcze. Niestety, było już za późno, zanim wyplułem zawartość, poczułem piekący ból na języku, który w szybkim czasie spuchł, co było nawet zabawne, bo nie mieścił się w miejscu na niego przewidzianym i tak śmiesznie mówiłem. Na szczęście nie jestem uczulony, a wstrętny owad użądlił mnie w język, a nie dotarł np. do krtani. Szkło jest bezpieczniejsze ;-)


Ja na lato zakupiłem na flomarku kufel szklany z metalową pokrywką otwieraną kciukiem, polecam. Jestem przeczulony na punkcie os w piwie bo wiozlem staruszka mego na pogotowie i widziałem jak mi prawie schodził.

Orzep 03.12.2012 16:15

Uwalił mnie szerszeń w ramię, na ostatniej eskapadzie...co się uśmiałem to moje!

Fizolof 03.12.2012 17:28

Lecę sobie tak z 90km/h między wioskami i patrzę a centralnie środkiem drogi zapycha dziadek na rowerze (tak sporo ponad 70lat). Myślę sobie, nie będę dziadka denerwował niepotrzebnie i straszył. Polecę prawą stroną a dziadek niech sobie dalej jedzie środkiem drogi. I to był spory błąd.
Co zrobił dziadek jak usłyszał silnik? Ano zaczął zjeżdżać do pobocza :vis:
W prawo nie ma jak uciec bo rów, w lewo nie bardzo bo przyłożę w dziadka. Hamować? Nie wyhamuję, nie masz szans. Trąbne to dziadek się wystraszy i może wywróci pod koła... Manetka do oporu i modlitwa.
Dziadka minąłem dosłownie na milimetry. Prawy ciężarek kierownicy musnął płaszcz...
Nigdy więcej takich akcji.

simon1977 03.12.2012 17:52

A ja wydmuchałem na ukraińskim alkomacie same zera.
Do niedawna wierzyłem, że mają zepsute... ;)

motoMAUROxrv 03.12.2012 18:27

Ja też miałem "ciekawy" przypadek z kołami. Auto zostawiłem u mechanika na drobny serwis, +wymiana płynu i klocków hamulcowych. Następnego dnia rano przyjeżdżam, autko już stoi na zewnątrz, gotowe do odbioru. Szefa akurat nie ma, więc parę słów z pracownikami i ruszam za swoimi sprawami. Po kilku kilometrach zauważam że auto dziwnie pływa, ale ignoruję, -może to przez koleiny.. Po jakiś 20km przeskakuję przez przejazd kolejowy i mam problemy z utrzymaniem się na swoim pasie ruchu. Zatrzymuję i sprawdzam co jest grane?? O żesz ku...! wypowiadam co chwilę, dokręcając najpierw palcami, później kluczem WSZYSTKIE śruby:mad: Były jeszcze wszystkie, choć niektórym wystarczyłoby pół obrotu a zostałyby w ręce!
Tym czasem do warsztatu powraca szef i standardowo przepytuje pracowników. To wymienione? -tak, tamto założone? -tak, koła przykręcone? -iii... następuje cisza ! Jeden mechanik patrzy na drugiego, -ty dokręcałeś? Nie, -myślałem że ty to zrobiłeś... Podobno szef o mało nie zemdlał ! Wiele godzin jeździł po okolicy żeby mnie odnaleźć, kilka razy zaglądając do mnie do domu czy czasem już nie wróciłem? Współczuję chłopu, musiał mieć cięęężki dzień, iii.. pracownikom, -pewnie wylądowali na urazówce (znając charakter szefa). Po powrocie (-dopiero wieczorem) przeglądam pozostawiony:( telefon z mnóstwem nieodebranych połączeń...
Od tego czasu ZAWSZE osobiście sprawdzam (m.in) dokręcenie kół !
Osy też już złapałem, raz za kołnierz (w pełnym umundurowaniu) a raz przez otwartą szybę w kasku. Pierwsze 3 dni puchło, następne 4 schodziło. W sumie tydzień chodzenia z worami pod oczami! Szerszenia też już zaliczyłem ale w innych okolicznościach, katastrofa, -prawie zgon!!

mihoo 03.12.2012 19:29

Witam,

ja miałem taki przypadek. Odebrałem auto po przeglądzie w autoryzowanym serwisie ASO bo auto jeszcze na gwarancji więc trzeba u nich serwis robić a nie naprawiać byle gdzie, to ich zadanie. Dojechałem do domu. Żona rano do pracy jedzie i dzwoni że puka coś w przodu ale jakoś dojechała. W pracy chłopaki poszli sprawdzić co jest. Przynieśli jej w ręku śruby od przedniego koła, koło nie dokręcone. I tacy fachowcy są w ASO.

Pozdro

Tomas_XRV 03.12.2012 20:05

Cytat:

Napisał mihoo (Post 275157)
Witam,

ja miałem taki przypadek. Odebrałem auto po przeglądzie w autoryzowanym serwisie ASO bo auto jeszcze na gwarancji więc trzeba u nich serwis robić a nie naprawiać byle gdzie, to ich zadanie. Dojechałem do domu. Żona rano do pracy jedzie i dzwoni że puka coś w przodu ale jakoś dojechała. W pracy chłopaki poszli sprawdzić co jest. Przynieśli jej w ręku śruby od przedniego koła, koło nie dokręcone. I tacy fachowcy są w ASO.

Pozdro

Mi się ASO kojarzy tylko i wyłącznie z uczniami ze szkół samochodowych odbywającymi praktyki. Tak przynajmniej jest w Toruniu.

Orzep 03.12.2012 21:54

Cytat:

Napisał simon1977 (Post 275135)
A ja wydmuchałem na ukraińskim alkomacie same zera.

...dla mnie to jest najbardziej niewiarygodna historia! :)
Ukraińskie milicjanty, też zapewne opowiadają wśród swoich, że Grisza homologował na 1.5promila, a zero wyszło!!!

motoMAUROxrv 03.12.2012 22:38

Jedna z sytuacji która postawiła mi włosy "dęba" w kasku :
Wiele już razy na moto traciłem powietrze w kołach, także z przodu, i jakoś dawało się to opanować. Ale ostatni przypadek -horror !!
Śmigam sobie na Africzce ładną obwodnicą wokół Dobrodzienia, vmax -czyli ok.180/h (żaden to wynik, -na ścigach kręciłem i ponad 300) Zaraz po wyprzedzeniu sznura samochodów, gwałtownie tracę powietrze w przednim kole. Moto wozi mnie po CAŁEJ szerokości drogi "walając" się na boki.
O szybkim wyhamowaniu nie było mowy, bo każda próba (zwiększająca nacisk na przód) tylko zwiększała problemy! Praktycznie nie miałem żadnego wpływu na kierunek jazdy i zachowanie się motura :eek: Cała akcja wyhamowywania tyłem, trwała wiecznie i była możliwa, -czy "w miarę bezpieczna" tylko wtedy, gdy akurat (chwilowo) znajdowałem się na osi jezdni. Pozostało się "modlić" aby nie było przeszkody z przodu, -walczyć o utrzymanie się jakoś na drodze, i o to aby się w końcu nie wypier....ć !
Auta z tyłu sprawnie wyhamowały widząc przed sobą takie kino...
Ufff.. -znów z puli SZCZĘŚCIA zaczerpnąłem całą garścią, choć telepało mną jeszcze dobre 5 minut :cold: Natychmiast pozakładałem pancerne dętki !..

P.s. Ha,ha, dobre! Przypuszczam jednak, że ten alkomat miał rozładowaną baterię, -stąd te 0,00 !:D

bliźniak 04.12.2012 13:20

Przypadek z osą w roli głównej miałem w zeszłym roku. Jedziemy jednopasmówka, ja z przodu, Jagna za mną, wyprzedzamy niekończący się sznur pojazdów. Lecimy koło 100km/h, ja z otwartą szybką i tylko zaciągniętą blendą. Osa uderza w blendę dokładnie na na wysokości mojego prawego oka - fart jak nic :bow: i wpada do kasku. Jestem pewien, że nie przeżyła, nawet nie zwalniam, otwieram szczenę, żeby wypadła, ale nagle czuje silne ukłucie w okolicach szyi. Zaczynam okładać się po niej, ale skubane osisko włazi pod zbroje i zaczyna mnie żądlić w cycka!!
Myślałem, że się wścieknę!! :osy: Napieprzam w zbroje z całej siły, żeby dobić mentę, ale bez efektu. Z naprzeciwka sznur aut, za mną Jagna i sznur aut, po prawej rów i pole... dostrzegam w końcu dróżkę i bez namysłu zwrot w prawo i po heblach! Zrzucam z siebie zbroje, koszulkę i.... ku mojemu zdziwieniu osa na koniec odlatuje. :mad:
Nie jestem uczulony, więc po za zwiększoną ilością sutków na prawej piersi i malince na szyi wszystko gra... do czasu aż doganiam Jagnę ;), która to nie zdążyła za mną zjechać na 'pole' i zatrzymała się kawałek dalej na poboczu. Strąbiona, przez wszystkie mijające ją pojazdy i wkurzona chyba bardziej niż ta osa - od razu mnie opieprza, że mogłem zaczekać z tym sikaniem do stacji :haha2::haha2::haha2: Od razu mi się humor poprawił ;)

motoMAUROxrv 04.12.2012 15:10

Cześć Bliźniak, Ty to masz talent! Powinieneś pisać teksty kabaretom, -sukces gwarantowany! Perfekcyjnie łączysz chwile grozy z satyrą, wyciskającą łzy i powodującą bolesny skurcz mięśni szczękowych :D !

Co do "przedmiotów" fruwających, to zaliczyłem również COŚ duuużo większego! Wracam sobie nocą do chaty, pusta droga, cisza, spokój... Nagle przed oczami pojawia się cień i dostaję mocno w czapę! Serce mi staje, co jest? Ki czort?.. Zawracam, omiatam światłem teren i widzę tylko trochę zwiewanych z drogi piór. Na sobie też ich trochę dowiozłem, -poddałem analizie, i wyszło mi że mogła to być albo jakaś spora sowa, ...aaalbo młody diabeł !?!:devil: Brrr.. :cold: A kyszsz..! Tfu, tfu...

pyntront 04.12.2012 15:17

Kiedyś przywiozłem do domu wróbla wbitego za gmola... Jak tam wpadł, nie mam pojęcia...

torak 04.12.2012 15:22

Co do przygód z osą.
Kiedyś w centrum miasta jadę sobie grzecznie z uchyloną szybą, aż tu w pewnym momencie moją uwagę zaczyna coś odwracać. Z lewej strony, powoli, w polu widzenia zaczyna się "coś" pojawiać. Dopiero po chwili zauważyłem że to osa sobie urządziła spacerniak po krawędzi kasku. W miejscu gdzie dolna krawędź szyby kasku dolega do uszczelki.
Jeszcze nigdy przedtem, i potem w sumie też, nie ściągnąłem tak szybko kasku jeną ręką, w czasie jazdy. To były czasy gdy nie zapinałem po szyją mojej Bell-ki.

Gawień 05.12.2012 01:06

1 Załącznik(ów)
Ptaszki się zdarzają :mur:
Tu kawałek jaskółki :
Załącznik 36144

matjas 05.12.2012 09:28

sałatka z jaskółki :/ szkoda.
ja też mam kilka spotkań z ptakami na moto niestety. zawsze mam później dzionek do d.

motoMAUROxrv 05.12.2012 15:50

To teraz (dla urozmaicenia) wyciągnę COŚ z innej beczki...
Centrum Opola, -powracam do Afri zaparkowanej na chodniku pomiędzy dworcem PKP a PKS. Siadam na moto, ale naszła mnie jeszcze ochota na fajkę. Podczas błogiego oddawania się zgubnemu nałogowi, zauważam w lusterku że jestem bacznie obserwowany przez 2 cjantów z zaparkowanego nieopodal radiowozu. No ładny h.. myślę, wyświetlając sobie w pamięci nowy taryfikator!:umowa: Nieprzepisowy postój + całkowicie nieczytelna tablica, zamaskowana grubą warstwą błota + opony tuż przed wymianą... cholera! Postanawiam nie "panikować" bo i tak, zanim się poubieram, to...
Paląc sobie dalej, na wszelki wypadek obmyślam jakieś sensowne wymówki. Po skończeniu, spokojnie zapinam kurtkę, później kominiarka, kask, rękawice, iii.. -czuję jakąś rękę na plecach! Standardowa formułka, proszę prawo jazdy, dowód... Ja się rozpakowuję a cjant obchodzi moto dookoła, najwięcej uwagi poświęcając tyłowi.. (-a jednak!, -scheise!):( Przegląda papiery i recytuje, -zostanie pan ukarany:vis: za: zaśmiecanie, - za..... W tym momencie przerywam mu wyliczankę pytaniem - jakie zaśmiecanie?? (do k...y nędzy! -już w myślach) -Aaa widzieliśmy że pan palił -zgadza się?! Taak, zgadza -odpowiadam. To przez takich jak pan, to miasto tak właśnie wygląda! -i wskazuje na leżące obok, kupy petów. Nooo, tu już przesadził takim atakiem!:mad: Paniee!! -to niech mi pan wskaże mojego -ja na to.. (znacznie podnosząc głos!) Widząc że gość ma zamiar eksplodować, szybko dopowiadam - na pewno go pan tu nie znajdzie!.. To co pan z nim zrobił?! -przeszywa mnie wzrokiem! W odpowiedzi wyciągam kieszonkową popielniczkę, otwieram.. proszę, jest tu -i jeszcze ciepły!..:papieros:
Szkoda że nie widział swojej miny, :eek:, ja ją zapamiętam na długo... Walnął takiego karpia, że aż to zauważył po moich oczach! Zaskoczony tym zwrotem akcji i trochę zmieszany, powiedział jeszcze coś w stylu - żeby wszyscy byli tacy...to, i takie tam.. Ja zaś (tryumfując) -no widzi pan, motocykliści to nie są byle obszczymurki, -czy jakoś tak..:D Po czym oddał mi dokumenty, podziękował i wrócił do radiowozu, zapominając (o dziwo) o całej reszcie! Podczas ubierania się zaobserwowałem jeszcze w lusterku, ożywioną dyskusję prowadzoną przez panów w radiowozie:pain10:
W końcu ten mandat (w 100% pewniak) był zaplanowany wcześniej, a pet miał być tylko dodatkową kumulacją.. :mur: Nie czekając aż goście nadmiernie ochłoną, szybko oddaliłem się z zagrożonej strefy. :hehehe:
Chociaż popiołki używam od lat, nie sądziłem że kiedyś tak BARDZO się przyda i wytnie przypadkiem aż taki numer! Jak widać, fajki nie zawsze szkodzą...:D Co, -nieprawdopodobne?? Ha,ha, -aaaa jednak...!

Kurczę, -szkoda że nadal nie mam kamerki, ale gdzie tu jakąś porządną znaleźć?..:dizzy: Oooj, przydaaałaby się w wielu podobnych sytuacjach!..

motoMAUROxrv 07.12.2012 11:08

A miał ktoś podobne sytuacje, w których musiał ratować się przymusową ucieczką na pobocze, i później walczyć o przetrwanie? Np. przez pijaczynę śpiącego wieczorem na środku drogi, i chyba dla lepszego komfortu, przykrytego rowerem? Ja miałem, -ta menda nie była potrącona ani chora, ot, zmęczył się długim podjazdem pod wzniesienie i dokładnie tam uciął sobie drzemkę! Widoczny był dopiero na ostatnich metrach... Udało mi się wtedy nie powędrować w drzewa, i jakoś powrócić na drogę. Na szczęście, -jedyna kontuzja jakiej się wtedy nabawiłem to obolała prawa noga, od gonienia na kopach tego żula, na jakieś 200m od drogi. Później zapierdalał już bez wspomagania! Rower powędrował w gęste krzaki, (i po tygodniu jeszcze tam był !).
Ot, -jeden z wielu kontaktów, z popaprańcami na drodze...

grabbie 07.12.2012 12:01

Ja miałem akcję z pijakiem ale za kółkiem starej Renówki 19. Jechałem jeszcze za nastolatka hondą ns-1 do Zielonej Góry. Na bardzo długim łuku w lewo widzę z daleka jadącą renówę. Widziałem jak od początku łuku spokojnie i systematycznie facet wyjeżdżał na mój pas tak żeby na mojej wysokości jechać normalnie na legalu przy mojej prawej krawędzi!. Ja hamowałem i zwiałem do rowu ale nic mi się nie stało. Po prostu zatrzymałem się w rowie. Wytargałem się stamtąd i pogoniłem za gościem. Paręset metrów dalej odbił w prawo do wiejskiego sklepiku. Jak wysiadał dopadłem go i zacząłem bluzgać od kurw i innych takich ( miałem 16 lat ) a on ledwo wysiadł z auta, uśmiechnął się, nie powiedział nic i poszedł se do sklepu. Pewnie po następne piwka. Dzisiaj miałby 4 kapcie na miejscu.

Orzep 07.12.2012 13:32

...2 razy mi sie przytrafiło spotkać Pijaczurę, która pod wiejskim przybytkiem wsiadała uwalona jak bela do auta.
Raz 1-szy zabrałem kluczyki i gwizdłem hen daleko, w rosnące po drugiej stronie ulicy zboże.
Raz 2-gi zabrałem ze sobą...
NO i jeszcze kwestia Grzbieta co szedł poboczem pomiędzy wioskami. Ciemno, śnieg z deszczem, szyby przyparowane.
Nie widziałem GO, a baraniŁeb zaprawiony na cacy dostał impuls do mózgowia, że coś jedzie i można szybciej być w domu!
Gdy "prawie" go mijałem, to on hyc na jezdnię!!! Ledwo wyhamowałem, a on stoi z rękami opratymi o moją maskę i rechocze!
Ciśnienie puściło, wyskoczyłem i w afekcie lewy liść na prawy policzek...ciut za mocno! Chłopina się zatoczył i poleciał w rów, wbijając sie głową w jego przeciwny brzeg!
Leży...myślę sobie KARK SKRĘCIŁ!!! Gacie zaczęły mi falować. Minęło z 15sekund podnosi się i najmocniej przeprasza, że tak zrobił.
Mnie już strach o kark minął, więc pouczyłem, że dalej ma iść rowem...no i dopóki stałem i paliłem, Pan dzielnie szedł, jak mu przykazano!

motoMAUROxrv 07.12.2012 17:33

Nooo kurczę, gratulować postawy! Ja też miałem kiedyś podobnego "pietra", gdy w nerwach "pouczałem" agresywnego pijaczynę, tylko że już nie z liścia. Łajza poleciała bezwładnie na plecy i przydzwoniła łepetyną w płytki chodnikowe. Chwila grozy trwała chyba z 5 minut, dopóki pacjent nie zaczął się jakoś zbierać. Zostawiłem go pod opieką (jego) kumpli, którzy zaczęli wypełzać, nie wiadomo skąd i kiedy. Od tamtej pory, stosowane środki perswazji to tylko but - dupa! Swoją drogą, niepojęte skąd takie pijaczury mają tyle farta w takim stanie, i są praktycznie niezniszczalni?! -Na wzór przysłowiowego kota, który zawsze spada na 4 łapy! Zna ktoś odpowiedź? -Nie sugeruję że ma być z własnego "doświadczenia";):D:lol19:

grabbie 07.12.2012 18:15

chłe chłe... też znam taką historię starych kumpla. Stary wraca do chaty z roboty strasznie upieprzony, kurtka rozdarta, morda trochę obita... gość generalnie systematycznie chadzał narąbany. Żona się go pyta : Co Ci się stało? Mąż na to: aaa.. nic. Samochód mnie potrącił. Wszedł do domu i poszedł w kimę.

Aldo Raine 07.12.2012 20:43

A mi zupełnie trzeźwy człowiek, zjechał nagle na zakręcie prosto na czołówkę. Sam nie wiedział, dla czego raptownie skręcił. Nie miałem szans uciec. Szczęście, że w obawie przed "suszącą" często w tym miejscu policją zapiąłem pasy, gdybym nie zapiął, pewnie wyleciałbym przez szybę:)
Jest nawet zdjęcie w sieci: http://www.kwp.lublin.pl/index.php?a...action_id=4957

Blazimir 07.12.2012 21:53

Cytat:

Napisał motoMAUROxrv (Post 276101)
Swoją drogą, niepojęte skąd takie pijaczury mają tyle farta w takim stanie, i są praktycznie niezniszczalni?! -Na wzór przysłowiowego kota, który zawsze spada na 4 łapy! Zna ktoś odpowiedź? -Nie sugeruję że ma być z własnego "doświadczenia";):D:lol19:

Ano z tego powodu, ze bedac w stanie nietrzezwosci miesnie sa rozluznione, czlek jest troche bezwladny, jak lalka/manekin i przy jakims naglym uderzeniu, to napiecie miesniowe nie oddzialywuje w takim stopniu na uklad kostno-stawowy, jak w sytuacji, gdy jest sie trzezwym. Najlepiej widac to po statystykach potracen pieszych. Sam zreszta mialem watpliwa okazje przewiezc na masce, kilka metrow, takiego chlora, ktory wlazl na przejscie na czerwonym :mad: Dostal strzala lewym naroznikiem auta przy ok. 50 km/h, wpadl na maske, po czym zlecial na jezdnie. Obojczyk sobie zlamal, a w szpitalu zadawal pytania, w jaki sposb sie tu znalazl (swoja droga z krwi mu wyszlo ponad 3 promile) o_O

motoMAUROxrv 08.12.2012 00:24

Cytat:

Napisał Blazimir (Post 276127)
Ano z tego powodu, ze bedac w stanie nietrzezwosci miesnie sa rozluznione, czlek jest troche bezwladny, jak lalka/manekin i przy jakims naglym uderzeniu, to napiecie miesniowe nie oddzialywuje w takim stopniu na uklad kostno-stawowy, jak w sytuacji, gdy jest sie trzezwym. Najlepiej widac to po statystykach potracen pieszych.


Hmmm, ma to sens ! A już myślałem że mają oni jakieś szczególne względy u Opatrzności... Szkoda że w sporcie jest tak duży nacisk na kontrole antydopingowe, i tacy "miszczowie" nie mają szans na angaż. Wówczas "Nasi" czy Ruscy, byliby bezkonkurencyjni w gimnastyce czy jeździe figurowej... Po takim "rozluźniaczu" w połączeniu z ułańską fantazją,:dizzy: wykręcaliby tak niepowtarzalne tulupy, że przez lata nie schodziliby z pudła! A tak, zostaje im gimnastyka rowerowa na drodze, i breakdance czy sprint (tyłem, bokiem, przodem,..) na pasach i innych nieodpowiednich miejscach! Cóż, pozostaje nam ciągle uważać na niedocenianych i wszechobecnych "olimpijczyków"! :mad: (w kategorii zażywania rozluźniaczy).

motoMAUROxrv 12.12.2012 17:35

Jeszcze coś w temacie alkoholu, ale w innym kontekście ...
Wracam sobie autkiem (sobota -późny wieczór) od znajomych z małej imprezki. Wjeżdżam w kolejną wioskę na trasie, tak z rozpędu może ciut za szybko, i zostaję zatrzymany przez policję. Odbywa się grzeczna rutynowa kontrola, dokumentów, auta, pytanie skąd - dokąd jadę i takie tam... W rozmowie policjant wyczuwa ode mnie browarnię (rzeczywiście było kilka małych piwek), i pyta czy piłem alkohol? Nie ma sensu ściemniać, więc potwierdzam że tak, że dwa małe piwka na pożegnanie do kolacji. Policjant taksuje mnie wzrokiem -no dobrze, sprawdzimy... -dmuchaj pan! Grzecznie czekam aż któryś z policjantów poda mi "trąbkę", gdy ten ponawia -proszę dmuchnąć! Widząc że ma on w rękach tylko moje dokumenty, zamotany pytam -do czego mam dmuchnąć ??:confused: i czekam aż z wypasionego radiowozu, któryś wyciągnie równie wypasioną zabawkę... Na to policjant z uśmiechem -tu, do nosa, wskazując na swój aparat węchu... Z niedowierzaniem,:eek: zdziwiony propozycją tak "intymnego" kontaktu, wydalam z siebie obfity chuch. Nooo... w porządku, może być -stwierdza ! Po czym oddaje mi dokumenty, życzy dobrej nocy i drogi, i tylko... wolniej, wolniej, -dodaje na koniec.
Co?, nieprawdopodobne zdarzenie ?? ?? -W Polsce na pewno!!! W Niemczech (i nie tylko tam) policja jednak SŁUŻY do innych celów, i nie do pomyślenia jest tak maniakalne upier....nie normalnych ludzi na drodze, i na siłę robienia z nich przestępców, jak u NAS ! Tam posługują się logiką i znają PROPORCJE. Nie robią (jak w jakimś chocholim tańcu) systemowych łapanek na wszystko co się porusza, i "wyników" na niezagrażających nikomu ludziach (nie mówię tu o ewidentnych pijaczynach, występujących wszędzie na świecie). Ot, takie też jest oblicze naszego "dzikiego kraju", który ciągle chce do EUROPY, ale nie ma zamiaru korzystać z JEJ sprawdzonych już doświadczeń, m.in dotyczących dopuszczalnych promili...

bliźniak 13.12.2012 11:51

Niemieccy policjanci też bywają wrażliwi ;) Ale od początku: bawiłem się niegdyś w strzelanki, jak to każdy zdrowy chłopiec. Mi to jednak zostało na dłużej i z pistoletów i karabinów z kija z czasem przesiadłem się na takie bardziej realne. Bardziej, bo nie do końca prawdziwe armaty, ale do złudzenia je przypominające, repliki ASG. Moją zabawkę M15-A2 woziłem dość często i nie przywiązywałem do tego wagi. Wówczas jechała zawinięta w kurtkę na tylnym siedzeniu. Jedziemy we dwóch, z kumplem, trasa z Polski do NL na wysokości Berlina zatrzymuje nas patrol i ściąga na pusty parking. Normalka. Podchodzi do nas jeden z policjantów i klepie regułkę łamaną polszczyzną :o: "phawo jazdy i dhowód osobisty phoszę" Zaczynamy się uśmiechać, bo to taki raczej miły 'akcent' ze strony niemieckiej policji :hehehe: Policjant schyla się do auta, zagląda, po czym oddaje mi dokumenty i mówi: "można jechać" i odchdzi. Patrzymy się z kolesiem na siebie zdziwieni tak szybkim "przeglądem" i niczego nie świadomi ruszmy dalej... ujechaliśmy może ze 20km. Mijamy dwa radiowozy zaparkowane na poboczu, które szybko nas doganiają, okazuje się, że przed nami również już jadą dwa - zapomniał powiedzieć "dziękuję" czy co, śmiejemy się :haha2: Znów zjeżdżamy na parking. Tym razem parking już pusty nie jest, za to paru policjantów (lub zoll'i lub jednych i drugich) już tam stoi z długą bronią na wierzchu :confused: Chyba mają jakąś akcję - mówię. Nadal nie pamiętając o zawiniątku na tylnym siedzeniu. Panowie szybko podchodzą do nas - każą wysiąść i odsunąć się od samochodu. Jakoś tak dziwnie prawie wszyscy patrzą się w naszym kierunku... Czuję się nieco zmieszany słysząc: 'ręce do góry' :Sarcastic: Przeszukanie, myślę, ale dlaczego... i w tym momencie uświadamiam sobie co jest przyczyną całego zamieszania. Ulżyło mi momentalnie, nawet zaczynam się śmiać w duchu z całej sytuacji, choć trochę mi żal mojej zabawki, bo przez chwilę byłem pewien, że ją stracę... Jak się okazało zabaweczka się nieco rozkopała w czasie jazdy i miły pan policjanty przy pierwszej kontroli musiał ja ogarnąć swym czujnym okiem...
Panowie po przeszukaniu nas, auta, zadaniu mnóstwa pytań w końcu pozwalają nam jechać dalej razem z moją zabawką. Tak do końca ochłonąłem chyba dopiero w domu - całą drogę nawet kawy nie potrzebowałem ;) Taka przygoda to lepszy kop niż sążna dawka redbula, jednak nie koniecznie polecam próbować :rolleyes:

motoMAUROxrv 18.12.2012 16:27

Ha,ha, nooo fajna przygoda, -z adrenalinką!:lol8: A przy okazji pokazująca czym się zajmuje i jak profesjonalnie podchodzi do SWOICH zadań policja niemiecka. "Nasi" w panice, pewnie by Was najpierw podziurawili a później sprawdzali dlaczego?!:Sarcastic: -W końcu szkoleni są przede wszystkim w obsłudze trąbek, suszarek i wideo rejestratorów, oraz szukaniu kości w jajku!..
Ja w Niemczech też miałem podobną przygodę gdy zostałem ściągnięty z autobany na parking w celu kontroli. Auto miałem wyjątkowo załadowane, pod sam dach narzędziami i innymi klamotami. Po sprawdzeniu dokumentów zaczęli od bagażnika. -Proszę pokazać co jest w tej skrzynce? -accu schrauber odpowiadam i pokazuję. A w tej? -dremel, a tu? -wiertarki i inne elektronarzędzia, a tu?, itd,itd... W końcu, nie ukrywając wkur...nia (bo pakowałem się dobre 2 godz.) pytam, czego panowie szukacie? Powiem czy to mam i w którym miejscu, -będzie szybciej i łatwiej!! :mad: Na to któryś odpowiada że narkotyków -ot standardowa procedura. Mówię że nic takiego nie mam, nie jestem ani terrorystą ani żadnym dilerem tylko rzemieślnikiem, co zresztą widać po moim bagażu. Nie odpuszczają, więc zrezygnowany macham ręką -to szukajcie sobie sami ! i odchodzę na fajkę. W 5 czy 6ciu całkowicie opróżniają auto, głośno dziwiąc się że tyle da się w nim upchnąć. Paląc sobie, rozglądam się po parkingu i widzę kilku innych pacjentów po podobnym zabiegu, pakujących swe auta z powrotem. :mur: Wtem, jeden z policjantów pyta mnie skąd mam przestrzelane tarcze i opakowania po amunicji?:eek: Zostały mi po jakichś zawodach odpowiadam zaskoczony, i na wszelki wypadek pokazuję legitymację LOKowską z uprawnieniami. Całkiem rozwiewam wątpliwości, dopiero gdy pokazuję im artykuły prasowe z niemieckich gazet, po wygranym tam przeze mnie turnieju. (He,he, -Bliźniak, przybijam piątkę -mamy podobne pasje :D ) Później widzę po co było tak gruntowne opróżnianie auta, -gdybym wiedział wcześniej tobym im pomógł :o Do akcji wkracza pies, taki oryginalny, -niemiecki! Obserwacja w jaki sposób pracuje, rekompensuje mi straconą godzinę... Zgrabnie porusza się po całym wnętrzu, obwąchując błyskawicznie przód, tył, bagażnik, sufit, itd. Później wszystkie toboły na zewnątrz, -a wystarczają mu komendy, wydawane bez słowa palcem wskazującym! Niesamowicie inteligentna bestia.. (aż się ciśnie pewne porównanie!) Po zakończonym zabiegu oddają mi dokumenty, życzą gute fahrt i ruszają do następnego oczekującego pacjenta... Widząc że pozostawiają mnie samego z tym całym bajzlem, głośno protestuję, -hola,hola panowie!! Na pewno sam tego pakować nie będę!! -Oooo nein! Czterech z nich wraca i poświęca mi dobre 15 minut. Jeden ze mną wypełnia bagażnik a reszta kombinuje z najcięższymi rzeczami próbując upchnąć środek. Mimo szczerych chęci i zaangażowania nie bardzo im to wychodzi, więc wspólnie od nowa powtarzamy akcję.. W końcu jakoś się to udaje. Panowie w zielonych mundurkach i z czerwonymi twarzami (gorące lato) żegnają się ze mną z uśmiechem i niedowierzaniem. Co godne uwagi, żaden nie przypier...ał się do nadmiernego ładunku, i auta które przypominało Concorda przed startem! Widocznie tak poważne zadania zostawiają służbom po drugiej stronie Odry...
Nie wiem, -może to przypadek, a może powszechność! Może ktoś z Was ma inne doświadczenia i tylko ja pomiędzy Pirenejami a Karpatami trafiam na same normalne i przyjazne zachowania, na świrów w mundurach trafiając tylko w PL i w Rosji...??

motoMAUROxrv 01.01.2013 22:34

No i zaczął mi się roczek bardzo k.... obiecująco! :mad: Dzisiaj również poszwendałem się Africzką po terenie i wystarczyło tylko na moment z szutrów zjechać na czarne by zatankować, aby za sobą przywlec "betonowych" -opornych na argumenty i okoliczności tajniaków z nagraniem :mur: Koszt krótkiego seansu 500-, +10pkt. (za niezagrażające NIKOMU przekroczenie o 52/h -żadnego żywego ducha na drodze i w okolicy)
Pewien oszołom na ministerialnym stołku kazał psiarni przynieść w zębach dodatkowe miliardy z łapanek, więc wataha pewnie pobije kolejne rekordy absurdu w łupieniu zwykłych ludzi! :dizzy:
Życzę Wam, abym to ja był tym pierwszym i zarazem ostatnim z Forumowiczów, złupionych w tym roku przez oszalałą, przydrożną bandę!

A gdzie tu szczęście w nieszczęściu ?? Ano w tym że ci zbóje mogli mnie przecież zostawić tylko w samych skarpetkach, i z braku złotych zębów do wyrwania -mogli wydłubać np. obie nerki... Cooo, nie wolno im ? Hmmm, -do czasu... :mad::mad::mad:

motoMAUROxrv 26.05.2013 12:18

1 Załącznik(ów)
W czasie powrotu z 2-tyg. szwendania się po Ukrainie/Rumunii i przejechaniu ok 5kkm, Africzka nagle odmawia mi pełnej współpracy...
Po bezskutecznej próbie zlokalizowania "zonga", resztę trasy (ok.1200km) pokonuję na 1/4 mocy.
Wolne obroty są w normie ale powyżej nich moto chodzi na jednym "garnku". Jakieś tam wyprzedzanie i rozpędzenie do max 110/h możliwe tylko na ssaniu i z górki :mad::dizzy:
Po gruntownym przeszukaniu -już na miejscu, wykryty został :eek: "OBCY pasażer..." próbujący zamieszkać (a może i rozmnożyć) w otworze znacznie mniejszym od niego :Sarcastic:
Pytanie, i ciągle wielka zagwozdka (do mechanika lub arachnologa) -skąd ON się tam wziął ? Którędy, jakim cudem ? :confused: ??
Niby nieprawdopodobne :eek: -a jednak... :D

Załącznik 40330

rumpel 26.05.2013 12:21

że to pająk jest?

motoMAUROxrv 26.05.2013 12:44

Cytat:

Napisał rumpel_adv (Post 317484)
że to pająk jest?

Dokładnie tak! Twarz i wiązkę długich łap miał już dość mocno zaklinowaną w środku. Z pewnością pozaziemski gatunek, bo lubiący paliwo i podejrzanie trudny do rozczłonkowania :lol8:

KORNIK 26.05.2013 16:16

Pewnie wlazł Ci przez odpowietrzenie, bo przez zbiornik to wyłapałby go filtr.

motoMAUROxrv 26.05.2013 19:11

Cytat:

Napisał KORNIK (Post 317516)
Pewnie wlazł Ci przez odpowietrzenie, bo przez zbiornik to wyłapałby go filtr.

Hmmm, też tak kombinowałem, tylko czy rzeczywiście pomiędzy odpowietrzeniem a miejscem gdzie utknął ten stwór jest aż taki tunel i prześwit aby mógł się przecisnąć (zresztą z którejkolwiek strony):confused: No chyba że włażąc był wielkości bakterii, a wypasł się dopiero na Rumuńskim paliwie :drif::D
Kurczę, Afri mi nie zatrzymało wielokrotne brodzenie po siedzenie w wodzie, a mogłyby to zrobić pieprzone robale?..:eek: Szlag by to :mur: -no nie wierzę!! :mad::mad::mad:


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:20.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.