![]() |
Wkoło Adriatyku 2012
Pomysł na tę wyprawę powstał w szkolnej ławce kiedy jeszcze siedziałem w gimnazjum. Miałem wtedy może 15 lat, jeździłem namiętnie motorowerkiem Honda NS-1 i marzyłem o wielkiej podróży. Razem z kumplem ustaliliśmy wtedy cel i środki: Grecja i motocyklem. Czas? W rok po studiach, na liczniku będziemy wtedy mieć 26 lat. Doskonały czas żeby coś klawego zmajstrować zanim przyjdzie dzieci bawić.
Przez następne lata wiele się działo. Były wyjazdy różnej maści, podróże mniejsze i większe, studia i inne tym podobne, życiowe ścieżki. Kumpel poszedł trochę w inną stronę ale ja tematu nie odpuściłem. Po drodze zmieniały się też pomysły na przebieg podróży. Na czytałem się i naoglądałem sporo o Chorwacji, Czarnogórze, Albanii. W pewnym momencie pozbyłem się również motocykla, mojej poczciwej małej Tenerki. Byłem jakiś czas bez moto. Czas zaczął sobie jaja robić i szalenie wszystko przyspieszyło. W lipcu 2011 znalazłem do kupienia Hondę Africa Twin, przez którą nie mogłem spać. Piękna, młoda i w TYM! malowaniu. Wisiała trochę na allegro, nawet sobie fotkę w telefonie nosiłem... potem cena spadła o tysiąc. Pomyślałem sobie - musi być moja! Zapożyczę się a wezmę. I jak powiedziałem tak zrobiłem. Nowy motocykl przywołał na nowo i ze zdwojoną siłą plany o pierwszej większej podróży. Zaczęło się planowanie na dobre. W międzyczasie padło kilka tysięcy kilometrów na zapoznanie z nowym motocyklem ( po części jest to przedmiot tego bloga:) ). Było też mnóstwo pracy i uwagi poświęconej na dopieszczenie i przygotowanie motocykla do podróży pod względem technicznym. Wymiany, serwisy, części zamienne, sposoby mocowania bagażu, wszystko to zajmowało mi każdą wolną chwilę na kilka tygodni przed wyjazdem. Chciałem żeby nie było ani jednego słabego punktu. Motocykl ma mi służyć przez ponad 6000 km i dwa tygodnie codziennej wyrypy. Pod koniec września 2012 wyruszyłem sam w podróż dookoła Adriatyku. Grecja przestała być celem samym w sobie. Celem stała się podróż przez Bałkany i powrót przez Alpy. Tak prezentuje się zaplanowana. Plan był taki aby możliwie jak najczęściej jechać przez góry, z dala od wielkich miast. https://lh4.googleusercontent.com/-F...ku2012mapa.jpg DZIEŃ 1 - MASA KILOMETRÓW I DUPA W CEGŁĘ Jest sobota rano. Dzień nie zapowiada się słonecznie. W garażu pakuje ostatnie graty, smaruję łańcuch, przypinam klapki i parę innych pierdół. Krótkie pożegnanie i pierwsze 200m na stację benzynową. Wacha chlupie pod korkiem, zapinam pierwszy bieg i ruszam. Mijając jak co dzień te same skrzyżowania, nie dociera do mnie, że jeszcze dziś będę w Chorwacji. https://lh5.googleusercontent.com/-W...k/P1150334.jpg Z Wrocławia wyjeżdżam koło 8.00 rano i powolutku i spokojnie toczę się w kierunku Kłodzka. Obciążony motocykl inaczej się prowadzi, inaczej przyspiesza i hamuje. Trzeba kilkudziesięciu spokojnych kilometrów żeby się przestawić. Przed Boboszowem, zajeżdżam na stację benzynową. Dla pewności sprawdzam wszystkie troki i cały bagaż. Nie mam przecież pewności czy przyjęta przeze mnie opcja załadunku poradzi sobie z jakością dróg w Polsce. Obok stacji benzynowej jest kanciapa z kantorem i winietami. Kupuję na wszelki wypadek parę set czeskich koron ale winiety na Austrię odpuszczam bo wydają się być ciut za drogie. Czechów uwielbiam za to, że jednoślady nie muszą mieć winiet na autostradach :). Tankowanie olewam bo jest straszna kolejka puszek a z nieba zaczyna się sączyć deszczyk. Przeciwdeszczówka zostaje w kufrze w nadziei, że to przelotne opady. Ruszam dalej. https://lh6.googleusercontent.com/-t...4/P1150337.JPGhttps://lh5.googleusercontent.com/-Z...4/P1150339.JPG W Czechach przestaje padać ale asfalt jest cały czas mokry. Poruszam się wcześniej ustaloną trasą po lokalnych drogach i tu świetnie sprawdza się Locus Pro na moim telefonie. Wspaniała i tania ręczna nawigacja. Trzeba co prawda zaglądać wzrokiem i kontrolować pozycję ale ma to swoje zalety. Po pierwsze trasy nie wyznacza bezmyślnie jakiś system, w związku z czym nie wywiezie mnie w pole, a po drugie mam większą świadomość mijanych miejsc, muszę kontrolować miejscowości i kierunki jakie wybieram. Jadę tak kilkadziesiąt kilometrów, mijam piwny Litovel i w Olomoucu odbijam już na dwupasmową ekspresówkę na Brno. Robi się co raz bardziej nudno :P. Po następnych klikudziesięciu kilometrach zaczyna się już autostrada. Mimo nudnej charakterystyki jazdy uśmiech zagościł na mojej gębie na stałe. Jadę szybko, bez korków, płacić nie muszę, nic się nie psuje, spalanie niskie i z każdą minutą dalej od domu. Ku przygodzie! https://lh3.googleusercontent.com/-C...4/P1150342.JPGhttps://lh3.googleusercontent.com/-2...1/P1150343.JPG W Brnie kieruje się na południe, gdzie za następne chyba prawię 200km będę wjeżdżał do Austrii za miejscowością Mikulov. Pędzę trzema pasami, nudy jak cholera, dupa zaczyna stękać a temperatura powietrza skoczyła powyżej 30 stopni. Zatrzymuje się przed granicą, kupuję bez problemu i taniej jak u nas siedmiodniową winietę dla motocykli. Moja Afryka dostaję piękną wlepę na czachę i grzejemy dalej do Austrii. Jak do tej pory zero problemów, spalanie przy 110-120 na autostradzie wynosi 5,2 l na sto km. Austrię przejeżdżam migiem. Mijając Wiedeń trochę mnie korciło, żeby zajrzeć do centrum ale jak przywołałem obrazy Durmitoru widziane w internecie to jakoś mi szybko przeszło. Na południe od Grazu robię pierwszy dłuższy przystanek. Tyłek mocno już oberwał. Leże sobie na drewnianej ławeczce, pije wodę i wcinam żelki. Dokoła mnie sami wakacyjni podróżni w puszkach i kamperach. Tuż za granicą Słoweńską zjeżdżam z autostrady, bo nie chcę płacić za winietę. Miałem to zrobić przed granicą ale poplątałem zjazdy. W efekcie jadę kawałek drogą płatną do Sentilj i tam odbijam na wschód na drogę nr 438. Tempo jazdy wyraźnie spada ale za to jazda przestaje mnie nużyć. Niebo nade mną jest nieskazitelnie czyste, powietrze ani drgnie a termometr od RAFWRO jarzy się okrągłą liczbą 35. Jest mega gorąco. Po kilkudziesięciu kilometrach docieram do drogi 433 i jadę na południe. Toczę się spokojnie 80-90km/h. Za miejscowością Lenart wjeżdżam na drogę 229 i lecę do Ptuj. Dopiero za tą mieściną wpinam się do międzynarodowej E59, która do Chorwacji nie jest płatna. Zaczynają się wzniesienia, drobne górki, robi się chłodniej. Do tej pory Słowenia minęła mi jak czysta kartka papieru. Nie pamiętam żadnego obrazu z tej krainy. Po prostu nuda. https://lh6.googleusercontent.com/-Z...4/P1150344.JPGhttps://lh4.googleusercontent.com/-W...4/P1150348.JPG Zgrzany jak pies docieram do granicy chorwackiej. Zrzucam ciuchy, smaruję łańcuch i odpoczywam chwilę. Dalej już tylko odprawa paszportowa i w drogę. O końcu sezony daje o sobie znać ogromna kolejka samochodów i autokarów czekająca na odprawę na przeciwległym pasie. Ja po 5 minutach jestem już w Chorwacji. https://lh3.googleusercontent.com/-f...4/P1150351.JPGhttps://lh5.googleusercontent.com/-j...4/P1150350.JPGhttps://lh4.googleusercontent.com/-t...4/P1150352.JPGhttps://lh4.googleusercontent.com/-f...4/P1150354.JPG Jadę oczywiście opłotkami. Wolniej ale ciekawiej i nic nie kosztuje. Po kilku kolejnych godzinach i paru nie trafionych drogach w końcu dojeżdżam do masywu Medvednica. To miał być pierwszy górski punkt całej wycieczki. Spory masyw górski, u podnóża którego znajduje się Zagrzeb, stolica Chorwacji. Nie spodziewałem się tylko, że jest tu tyle dróg i wszędzie można wjechać, ze szczytem włącznie. https://lh3.googleusercontent.com/-s...4/P1150358.JPGhttps://lh4.googleusercontent.com/-2...4/P1150361.JPGhttps://lh6.googleusercontent.com/-y...1/P1150366.JPGhttps://lh3.googleusercontent.com/-0...4/P1150368.JPGhttps://lh6.googleusercontent.com/-A...4/P1150373.JPG Na szczycie krótka przerwa i spacerek na rozprostowanie tyłka i kości. Temperatura na szczycie jest wreszcie przyjemna i akceptowalna. Czuję, ze jestem już mocno zmęczony. Zjeżdżam serpentynami do Zagrzebia. Tu ponownie robi się gorąco. Jestem w centrum ale jakoś nie bawi mnie perspektywa samotnego wieczoru w Zagrzebiu więc decyduje się jeszcze dzisiaj jechać w stronę Plitvickich Jezior. Ze stolicy pognałem kawałek autostradą. Po drodze zrobiło się ciemno. Przy bramkach znów widze korek na przeciwległym pasie, prawie 2km. Ja biorę bilecik w 5 sekund i grzeję dalej aż do Karlovac. Tu odbijam na jedynkę i jadę dalej. Myślałem, ze dojadę aż do Plitvickich Jezior ale zmęczenie zrobiło swoje. Od ponad dwóch godzin jechałem po zmroku, krętą, zwykłą drogą. Mam za sobą 930km. Na wysokości Bakovac przydrożny hotelik z kamperami na parkingu jest dzisiaj metą. Zatrzymałem motocykl i zwlekam się z niego. Idę do ludzi, którzy stoją przy wielkim zamkniętym palenisku, w którym piecze się kawał świniaka. Zagaduję po angielsku a oni nic. Z tyłów restauracji wychodzi starszy jegomość i coś do mnie mówi. Ja swoje on swoje. W końcu na migi i ze słowami klucz w postaci "zelt" i "duszzz" udało mi się nawiązać kontakt. Facet odpala małego chińskiego pierdzipęda i każe jechać za nim. Wjechaliśmy na tył knajpy a tam wielkie pole z dużym zagłębieniem. Gość do mnie że gdzie się położę tam moje. Ja ciągnę dalej temat "duszzz". Na polu były też 3 eleganckie domki drewniane z łazienkami. Wszystkie już puste. Dostałem więc do jednego klucz i miałem swoją prywatną toaletę. Przy meldunku zanabyłem pierwsze chorwackie piwko Ożujsko i wróciłem rozbijać moje małe królestwo. Aha, zapomniałbym, nocleg za 5eur. https://lh4.googleusercontent.com/-M...4/P1150381.JPGhttps://lh6.googleusercontent.com/-t...1/P1150383.JPGhttps://lh5.googleusercontent.com/-F...4/P1150389.JPG |
Bardzo Ciekawie się zapowiadaj, dawaj dalej Waćpan :)
|
A liczyłem, że na strzała poleci wszystko ze 1 razem a tu cierpliwość trza ćwiczyć. Fotki super , pomysł super, i widzę ze wykonanie tez pierwsza klasa. Czekam na następne rozdziały.
|
Tego to już za dużo :mad: Nie dość że afra w moich wymarzonych barwach to jeszcze do Chorwacji jedzie :drif: Dawaj chłopie więcej. W Cro byłem trzy razy puszką, naprawdę widoki z Jadrańskiej Magistrali nr-8 są zajebiaszcze, mam plana kiedyś pojechać tam na dwóch kołach:) I tym marzeniem żyje.
|
DZIEŃ 2 - CHORWACJA TO NIE TYLKO MORZE
Wstaję wcześnie. Zawsze mam ten problem. Jak jestem w domu i trzeba do roboty chadzać to się zwlec z łóżka nie można. Jak się kima w terenie i pod namiotem to nagle człowiek o 6 sam się budzi, a dzień wcześniej na pysk padł przed 23 przecież. Słońca jeszcze nie ma, jest przyjemny, ostry chłód. Łażę tak w samych gaciach i robię zdjęcia. Słoneczko zaczyna się wychylać. Krajobrazy dookoła nie są nadzwyczajne ale po roślinności da się poznać, że to nie Polska. Zbieram graty, oddaję klucze i butelkę, żegnam się z gospodarzem i ruszam w drogę. Odgłos pracującego silnika na krętej drodze, promienie słońca rozgrzewające chłodzone porannym wiatrem ciało i kolejne kilometry na południe napawają mnie szczęściem. https://lh6.googleusercontent.com/-D...k/P1150392.JPGhttps://lh5.googleusercontent.com/-G...k/P1150394.JPGhttps://lh3.googleusercontent.com/-u...k/P1150399.JPG Powoli i spokojnie, delektując się jazdą we wschodzącym słońcu, docieram do Plitvitkich Jezior. Sporo o tym miejscu słyszałem. Jedni polecają, drudzy odradzają. Zatrzymałem się przy jednym z wejść i czytam sobie, że to jest kilka tras, że to tyle kosztuje, że tyle trwa itd. Trzy godziny bez moto? :P. Motocykl zostawić mogę tylko na strzeżonym parkingu za tyle a tyle eur itp itd. Pojechałem dalej drogą w nadziei, że uda się trochę tych jezior liznąć z jakiegoś punku widokowego. Nie ma co się jednak łudzić. Cały ten biznes jest tak pomyślany, że jak nie zapłacisz to nic nie widzisz. Nawet namiastki. https://lh5.googleusercontent.com/-E...k/P1150401.JPGhttps://lh4.googleusercontent.com/-K...k/P1150402.JPGhttps://lh4.googleusercontent.com/-J...k/P1150404.JPG Ja jednak nie dałem za wygraną. Znalazłem na mapie i googlach drogę dziką, którą dałoby się objechać to wszystko i dotrzeć do ostatniego jeziora od strony południowej. Szybka lokalizacja odpowiedniej drogi i już poczułem adwenczer :D. https://lh5.googleusercontent.com/-g...k/P1150408.JPGhttps://lh5.googleusercontent.com/-h...k/P1150413.JPGhttps://lh6.googleusercontent.com/-s...k/P1150415.JPGhttps://lh4.googleusercontent.com/-S...k/P1150416.JPGhttps://lh5.googleusercontent.com/-b...k/P1150419.JPGhttps://lh4.googleusercontent.com/-N...k/P1150420.JPGhttps://lh4.googleusercontent.com/-q...k/P1150423.JPG Wynalazłem piękną ścieżkę przez lasy, wzgórki i łąki. Po drodze wioska może z 5 domów, do których dojeżdża ta gruntowa droga. Jadę dalej. W sumie ponad 20 km pięknej, dzikiej trasy przez naturę. Droga później dołączyła do cudownego strumienia. Potoku wody tak krystalicznie czystego jakiego moje oczy jeszcze nie widziały. Udało się, myślę sobie. Dojechałem do południowego jeziora od południa. Już widzę szlaban, przed którym stoi jakieś małe endurko. Wcześniej poza miejscowymi w wiosce nie spotkałem nikogo. Gaszę silnik, w okół cisza. Żadnych samochodów, żadnego traktora, ludzi, po prostu cisza. Wyciągam aparat z tankbaga, odwracam się w kierunku zejścia do jeziora a na drodze stoi pani w uniformie. Patrzy na rejestrację i pyta czy ja po angielsku tego. Ja mówię, że tego i dzień dobry i w ogóle z uśmiechem. Ona również z uśmiechem, że tu nie powinieniem być, bo wcześniej jest zakaz i że tu jest park narodowy i że trzeba zapłacić żeby wejść. A ja jej, że ja tylko foto i zmykam. Nie, nie, żeby zrobić foto też trzeba zapłacić. No to ja do niej z uśmiechem, że mnie już w tej chwili tu nie ma i w zasadzie niech będzie, że mnie tu nie było w ogóle. Ona uśmiecha się i jest ok :). Zawijam z powrotem i gdzieś przy opuszczonej szopie smaruję łańcuch i odpoczywam. Dobrze, że nie chciała mandatu wlepiać. https://lh6.googleusercontent.com/-E...k/P1150429.JPG Nie wracam tą samą drogą. Dojechałem do wiochy Plitvicki Ljeskowac i jadę dalej doliną, wzdłuż potoku aż do drogi nr 52. Następnie przesuwam się na południowy wschód z powrotem do drogi nr 1 i do miejscowości Korenica. Droga jest cudowna. Dookoła rozpościerają się niewysokie, zakrzewione pagóry. Po horyzont nie widać śladów cywilizacji. Nie spodziewałem się, że gdzieś w głębi Chorwacji może być tak pusto. https://lh3.googleusercontent.com/-r...k/P1150430.JPGhttps://lh3.googleusercontent.com/-F...k/P1150434.JPGhttps://lh4.googleusercontent.com/-l.../P1150437A.jpg Za Korenicą wybieram drogę nr 25 i jadę w kierunku Gospić. Po drodze, przy podjeździe na przełęcz, na jednym z nawrotów upierdzieliła mnie osa. Kiepskie doświadczenie, zwłaszcza, że jeszcze długo nie będzie większej miejscowości a ponadto nie wiem czy to była "tylko" osa. Trochę zmartwiony bólem szyi jadę dalej. Po drodze ponownie puste ogromne przestrzenie i malownicze krajobrazy. Do Gospić nie dojeżdżam. Odbijam wcześniej w prawo i jadę w kierunku jeziora Kruscica. Widziałem to jezioro wcześniej tylko na googlach ale zaciekawiło mnie. Okazało się, że było warto :). https://lh6.googleusercontent.com/-U...k/P1150443.JPGhttps://lh5.googleusercontent.com/-g.../P1150462A.jpghttps://lh3.googleusercontent.com/-r...k/P1150455.JPGhttps://lh6.googleusercontent.com/-W...k/P1150462.JPG Dojście do brzegu z reguły kamieniste, bardzo strome. Zdarzały się odbicia dróg, a raczej ścieżek, które być może prowadziły na jakieś wygodne wybrzeże. Ja jednak byłem w drodze do Durmitoru a jezioro było tylko przejazdem. Szutrowa dróżka objeżdża jezioro od południa, zachodu i północy. W pewnym momencie wspina się naprawdę wysoko stromym i niebezpiecznym podjazdem a z góry widać zaporę na jeziorze. Mijam najwyższy punkt i droga zaczyna prowadzić w dół. Po prawej stronie, w dole mijam zaporę i droga skręca w kierunku północno-zachodnim. W ten sposób, po kilku ładnych kilometrach szutrowego, stromego zjazdu docieram do asfaltowej drogi na dnie doliny. Skręcam w lewo. Wiem, że za kilkanaście kilometrów wjeżdżam do Durmitoru. Jadąc równomiernie pod górę, rozglądam się po objętych pożarem zboczach dolin. Miejscami jadę w gęstej zasłonie dymnej. https://lh6.googleusercontent.com/-c...k/P1150467.JPGhttps://lh3.googleusercontent.com/-1...k/P1150468.JPGhttps://lh6.googleusercontent.com/-_...k/P1150472.JPGhttps://lh4.googleusercontent.com/-O...k/P1150474.JPG Po kliku ładnych kilometrach szutrowego podjazdu docieram do drogi asfaltowej. Tu lekkie zdziwienie, bo nie spodziewałem się, że tak wysoko pozwalają tu jeździć czymkolwiek. Szuter wpina się w asfalt dokładnie na nawrocie jednej z serpentyn. Tu mapa trochę już głupieje, nie widzę tych dróg. Pojechałem najpierw w prawo - fotki, ochy i achy, potem zawróciłem i jechałem na czuja. Zastanawiało mnie dlaczego od jakichś 15 minut nie ma słońca. W pewnym momencie słyszę grzmot między chmurami, zaczyna padać. Miałem kolejny dowód na to jak szybko pogoda w górach potrafi się obrócić o 180 stopni. Do tej pory miałem lato w pełni i upał 30 stopni. Na postoju szybko zakładam przeciwdeszczówkę, chowam gpsa i ubrany toczę się dalej. Temperatura spadła do 18 stopni. https://lh6.googleusercontent.com/-8...k/P1150480.JPGhttps://lh5.googleusercontent.com/-D...k/P1150484.JPG Dalej było już tylko gorzej. Jechałem w chmurze z marną widocznością a pioruny waliły w drzewa gdzieś obok mnie. Temperatura spadła do 10 stopni. Jak w lipcu nad polskim morzem :P. https://lh6.googleusercontent.com/-k...k/P1150492.JPGhttps://lh3.googleusercontent.com/-Y...k/P1150494.JPGhttps://lh4.googleusercontent.com/-T...k/P1150495.JPGhttps://lh6.googleusercontent.com/-F...k/P1150497.JPG Ulewa była straszna. Nigdy nie jechałem jeszcze w takim deszczu motocyklem. Ze względu na targający mną wiatr, deszcz i wodę na drodze jechałem maksymalnie 20km/h. Po pewnym czasie droga zaczęła prowadzić wyraźnie w dół. Minąłem jakąś chatkę, która wyglądała na schronisko, przejechałem przez otwarty szlaban i byłem już na asfalcie. Z mapy wynikało, że zjeżdżam już w stronę morza. Powoli zaczęło się przecierać. Po drodze minąłem niemców w Dacii Logan, którzy chyba czekali na poboczu aż przestanie lać. Nie spodziewali się, że z naprzeciwka wyjedzie im w tej aurze Afryczka :). Ich miny długo jeszcze miałem w głowie :P. https://lh5.googleusercontent.com/-f...k/P1150500.JPGhttps://lh3.googleusercontent.com/-w...k/P1150511.JPGhttps://lh5.googleusercontent.com/-Z...k/P1150518.JPG Teraz jestem już pewien. Zjeżdżam do drogi nr 8, nad samym wybrzeżem. W miarę jak chmury się podnoszą, przestaje padać a moim oczom ukazuje się piękny, surowy i dziki skalisty krajobraz wybrzeża. Tego jeszcze w swoim życiu nie widziałem. Jadę ze szczęką otwartą powoli w dół, co chwilę zatrzymując się i chłonąc oczyma ten cudowny krajobraz. Jest piękne. Dojeżdżam do ósemki i jadę wybrzeżem na południe. Droga wije się jak żmija wzdłuż skalistego wybrzeża. Zakręty, jak w Wąchocku - można swoją własną rejestrację przeczytać. Dojeżdżam tak do Karlobag i odbijam w lewo na drogę nr 25. Tędy wspinam się na przełęcz z ładnym punktem widokowym. Chwila odpoczynku. https://lh5.googleusercontent.com/-l...k/P1150540.JPGhttps://lh6.googleusercontent.com/-v...k/P1150543.JPG Jadę dalej drogą 25, ponownie w kierunku Gospić. Jedak nie mam zamiaru jechać do miasta. Według mojej mapy gdzieś po drodze powinno być odbicie na drogę prowadzącą wgłąb gór. Udaje mi się znaleźć właściwą drogę i powoli jadę wzwyż. Dalej nie mam mapy, mam tylko kierunek, w którym powinienem się przesuwać. Jadę na nosa. Droga zaczyna wić się stromo i co raz wyżej serpentynami. Pojawiają się znaki o minach i zakazie łażenia na dziko po lesie. Pogoda ponownie zaczyn się psuć. Deszcz powrócił, tak samo jak mgła. https://lh5.googleusercontent.com/-u...k/P1150548.JPGhttps://lh5.googleusercontent.com/-U...k/P1150549.JPGhttps://lh4.googleusercontent.com/-P...k/P1150552.JPGhttps://lh5.googleusercontent.com/-3...k/P1150555.JPGhttps://lh6.googleusercontent.com/-T...k/P1150557.JPGhttps://lh5.googleusercontent.com/-0...k/P1150560.JPG Pierwsza próba po 25km leśnych duktów skończyła się w miejscu zrywki drzew. Jest naprawdę pusto i dziko. Ślepa uliczka, dalej się już nie da. Wcześniej był jeszcze inny zjazd. Wracam się do krzyżówki i próbuję jechać w innym kierunku. Po kolejnych kilkunastu kilometrach leśnych szutrowych serpentyn dojeżdżam znowu do ślepego placyku. Stąd prowadzi już pieszy szlak na jeden z wyższych w okolicy szczytów. Sądząc po piktogramach startuje się stamtąd też na paralotniach. Niestety dalej się nie da jechać. Pogoda nie rozpieszcza, na dodatek dzień chyli się ku końcowi. Paliwo mi się kończy powoli więc kolejne próby eksploracji mogą się skończyć zbyt zabawnie. Miałem plan dojechać przez te góry aż do masywu Paklenicy i wg niektórych mapek, ba! nawet wg mojej papierowej drogowej mapy Chorwacji dałoby się to zrobić! Niestety zarządzam odwrót do asfaltu, który trwał prawie godzinę i pochłonął chyba ze 35 km. W drodze powrotnej rozpogadza się. Tak jakby pogoda dawała znak, że decyzja o odwrocie była słuszna :). Asfaltem ponownie wracam do Karlobag nad samym morzem. Częściowo zawiedziony jadę dalej ósemką na południe i rozglądam się za miejscem na nocleg. Jest już późno a słońce pięknie chowa się za horyzont oświetlając żywą czerwienią skaliste wybrzeże. https://lh6.googleusercontent.com/-k...k/P1150568.JPGhttps://lh4.googleusercontent.com/-N...k/P1150572.JPG Po drodze zatrzymuje się w jednej z mieścinek. Na parkingu stoi duży GS na niemieckich blachach. Witam się z gościem, parę słówek i idziemy w swoją stronę. Czekolada idzie w ruch a ja czuję, że mój tył odpoczywa. Podchodzi do mnie miejscowy gość, trochę po pięćdziesiątce i pyta skąd jadę i dokąd. Zaczyna opowiadać o okolicy, o Chorwacji, o elektrowni wodnej Tesli i parku Krka. Mówi też, że lato się kończy i jutro będzie Bura - bardzo silny wiatr wiejący z gór do morza. Podobno nawet ósemka bywała zamknięta dla ciężarówek bo wiatr potrafił je przewracać. Dzisiaj też było wietrznie... ale prawdziwy wiatr jeszcze przyjdzie mi poczuć :). Kilkadziesiąt kilometrów szalonych zakrętów sprawia, że jestem mocno zmęczony. Mocno boli mnie też tyłek. Zaraz za miejscowością Tribanj znajduję malutkie pole namiotowe z trzema kamperami. Miejscówka znajduje się nad samą wodą. Niewiele myśląc instaluje się tutaj. Starszy pan, który to prowadzi wskazuje mi miejsce i inkasuje zawrotną kwotę 7eur. Jest prysznic, prąd, pełna kultura. Tak jak stałem, tak rozebrałem się do rosołu i rzuciłem na krótką kąpiel do zimnego morza. Cudownie było po pływać po całym dniu jazdy. Rozbijam namiot i robię zdjęcia burzy, która szaleje nad tym samym wybrzeżem tylko jakieś 100 km na północ. Obok mnie stacjonuje kamper małżeństwa z Niemiec. Akurat robiłem zdjęcia przy ich samochodzie. Kobieta pyta mnie czy rozmawiam po angielsku. Następne pytanie brzmiało: "Czy napijesz się piwa? tyko, że mamy tylko niemieckie". Nie śmiałem odmówić. Siedzieliśmy tak i gadaliśmy przeszło dwie godziny gapiąc się w blask burzy w oddali i gwiazdy czystego nieba nad nami. https://lh3.googleusercontent.com/-k...k/P1150576.JPG |
Swojego czasu jak zwiedzałem Plitvickie Jeziera to nie było nikogo tylko paru kolegów. Wejście było za darmo, bo nikt tego nie pilnował. :)
|
Oj to ty Rysieńku jakieś starodawne historyje opowiadasz. ;)
A kolejny odcinek elegancki dobrze ze mam dwa monitory to se na drugim podgląd mapy robię. |
a mapka trochę się zmodyfikowała w trakcie wyprawy ;P Staram się jednak tak pisać żeby w razie czego jakieś ciekawe miejscówki dało się odnaleźć.
|
Kurczę... Jak się przegląda TAKIE relacje i foty to.. ..eeech, -brakuje mi słów i nie nadążam z przełykaniem śliny ! NIE-SA-MO-WI-TE !!! :Thumbs_Up: Głęboki ukłon!.. :drif::bow:
|
Cytat:
|
Piknie, prosiem dalej.................
|
Pięknie, naprawdę pięknie przez duże "P". A Twoja relacja z pewnością posłuży mi w przyszłym roku jako przewodnik. :D
Prosimy dalej. |
SUPER :) wróciły wspomnienia.... parę lat temu byłem parking dla moto przy jeziorach plitwickich za darmo reszta płatna i na nogach trochę stateczkiem ogólnie cudnie :)https://picasaweb.google.com/1167392...27569207819410
|
Grabbie,Dawaj ,Ożujsko nawet na zdjęciach dobrze działa na psychike :D
|
|
Grabbie :Thumbs_Up:
|
DZIEŃ 3 - CHORWACJA TO RÓWNIEŻ GÓRY I PUSTE PRZESTRZENIE
Noc była ciężka. Miałem wrażenie, że w ogóle nie spałem. Było stosunkowo ciepło ale bardzo wietrznie. Teraz wiem, że podstawowym wyposażeniem dla chętnych, wybierających się w te strony jest komplet porządnych, sztywnych szpilek aluminiowych i kawałek dobrego sprzętu do ich wbijania. Średnio co godzinę wiatr smagał moim tropikiem na prawo i lewo na skutek czego moje stalowe szpilki fruwały co i raz po okolicy. Noc spędziłem więc na ich cogodzinnym szukaniu z czołówką na łbie i próbach ponownej instalacji w zbitym, kamienistym gruncie. Ranek natomiast wynagrodził niedogodności nocy. Obudziłem się oczywiście z automatu jeszcze zanim słońce zaczęło operować. Chwilę później moim oczom ukazała się wyspa Pag, po przeciwległej stronie akwenu, która zaczęła pięknie mienić się światłem wychylającego się zza gór słońca. Pole namiotowe było również pełne małych psotników, które zaglądały wszędzie, właziły do namiotu, wąchały każdą najmniejszą rzecz ale za nic nie dały się złapać, oswoić i pogłaskać. https://lh5.googleusercontent.com/-E...k/P1150589.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-H...k/P1150591.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-o.../P1150591A.jpg Dzień zaczynam od skromnego śniadanka i kawy. Malutką, poręczną kawiarkę typu włoskiego specjalnie zakupiłem na potrzeby tej wyprawy. Dzień rozpoczęty taką kawą zupełnie inaczej wygląda :). Pakuje się niespiesznie i wyruszam dalej na południe drogą nr 8. Pierwsze kilometry mijają na kolejnych szalonych zakrętach nadbrzeżnej magistrali. Mimo słonecznego dnia pogoda jest bardzo wietrzna. Jadę powoli i ostrożnie. Za każdym zakrętem czai się nagły podmuch, który rzuca motocyklem po całej drodze. Trzeba uważać. https://lh3.googleusercontent.com/-w...k/P1150594.JPG Szybko docieram do miejscowości Starigrad i po przydrożnych znakach wiem, że gdzieś obok jest park narodowy Paklenica. Odbijam w lewo i jadę wąską ścieżką w stronę wąwozu. Po kilku kilometrach całuję szlaban i dowiaduje się, że dalej mogę jeszcze 5 km jechać ale trzeba zapłacić. Potem już tylko z buta. Tradycyjnie już odpuszczam temat z zamiarem poszukiwania innych, alternatywnych ścieżek :). https://lh3.googleusercontent.com/-w...k/P1150594.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-D...k/P1150598.JPG I tak oto, parę kilometrów dalej, na jednym z wiraży zaintrygowała mnie asfaltowa, wąska dróżka w lewo. Niewiele myśląc odbiłem w lewo. I już jadę w górę, a gdzie? to się okaże :P https://lh3.googleusercontent.com/-k...k/P1150603.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-L.../P1150611A.jpg https://lh4.googleusercontent.com/-P...k/P1150605.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-q...k/P1150609.JPG Asfalt szybko się kończy i zaczyna się szuter. Cisnę sobie na stojąco a przede mną na drodze wygrzewa się wąż, grubości półtora calowej rurki. W miarę jak się do niego zbliżam, ewakuuje się na pobocze. Mijam krzyżówkę i jadę prosto ale kończę w opuszczonej wioseczce. Niesamowity klimat. Dookoła nikogo. Wracam do krzyżówki i odbijam w prawo. Dopiero teraz zaczynam się ostro wspinać po skalistym zboczu. Nawrot za nawrotem i cały czas w górę. Widoki zapierają dech w piersiach a ja z każdym metrem w pionie mam coraz szerszy banan na twarzy. https://lh6.googleusercontent.com/-x...k/P1150611.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-0...k/P1150613.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-1...k/P1150618.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-S...k/P1150622.JPG Wyjeżdżam na przełęcz i dopiero tutaj czuje co to znaczy Bura! Wieje tak mocno, że musiałem zaparkować motocykl równolegle do kierunku wiatru. Sam chodzę złamany w pół pod kątem 45 stopni. Ciężko ustać na nogach. https://lh3.googleusercontent.com/-T...k/P1150623.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-b...k/P1150626.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-R...k/P1150629.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-N.../P1150634A.jpg https://lh4.googleusercontent.com/-x...k/P1150644.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-Z...k/P1150648.JPG Mimo to jadę dalej. Droga zapowiada się bardzo ciekawie a przede wszystkim prowadzi mnie całkiem wysoko w górach. Jest cudownie! Przejeżdżam przez malowniczą dolinkę, gdzie znajdują się dwa małe letniskowe domki z kamienia i pokonuję kolejną, wysoko położoną przełęcz. Następnie zjeżdżam serpentynami i docieram do kolejnej szutrowej, bardziej uczęszczanej drogi. Zrobiłem w takiej scenerii ze 40 kilometrów, jak nie więcej! Kieruje się w dół i stale chłonę piękne krajobrazy wokół. Przejeżdżam nad wjazdem do tunelu autostrady A1 i toczę się do miejscowości Obrovac. Po drodze kolejny dowód na to jak tu czasem pusto. Stoję przed skrzyżowaniem z drogą nr 54, na środku jezdni (skrzyżowanie za mną), robię foty. W ciągu 5 minut przejechało może jedno auto :P. Za motocyklem masyw, w którym sobie brykałem. To tak jakby w niższe partii Tatr wjechać... tylko, że u nas to się nie uda. https://lh4.googleusercontent.com/-1...k/P1150657.JPG Dalej cisnę już przelotem drogą 27 i za Benkovac drogą 56 w kierunku miejscowości Skradin i parku narodowego rzeki Krka. Droga jest doskonała a powietrze aż za gorące. Jadę 100-110km/h. Ruch znikomy, wyprzedziłem może dwa auta na dystansie około 70km. https://lh5.googleusercontent.com/-C...k/P1150662.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-y...k/P1150667.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-k...k/P1150668.JPG W Skradinie daje się odczuć kurortowy charakter miejscowości. Olbrzymi płatny parking w centrum, piękna plaża, na którą zjeżdża się już cała masa samochodów, autokary, kampery itp. Można wypożyczyć sobie rower i jechać ścieżką w górę rzeki Krka. Motocyklem nie wolno :P. Jadę więc dalej do miejscowości Lozovac - podobno tam można zobaczyć te słynne, wielopoziomowe wodospady. Po kilkunastu kilometrach docieram do Lozovac. Temperatura jest już powyżej 30 stopni. Wita mnie uśmiechnięta dziewczyna i wskazuje wjazd na płatny parking. Tu widzę setki aut i dziesiątki motocykli. Gejesy, goldwingi i żadnej Afryczki. Okazuje się, że dalej jechać nie wolno. Trzeba zostawić wszystko, kupić bilet, i czekać na autobus. Z tego miejsca co 10 minut ostatnie 7 km pokonuje się autobusem! Teraz cała masa spoconych turystów z ekwipunkiem do plażowania, lodówkami, prowiantem i cholera wie czym jeszcze, czeka grzecznie na nadchodzący autobus, który zwiezie całe to towarzystwo na dół. To nie dla mnie. Nawet nie gaszę silnika, zawracam i w długą. Wracam do Skradina i odbijam w prawo w kierunku jeziora Visovacko. Upał wciąż przybiera na sile. https://lh3.googleusercontent.com/-G...k/P1150685.JPGhttps://lh5.googleusercontent.com/-i...k/P1150692.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-m...k/P1150695.JPGhttps://lh6.googleusercontent.com/-V...k/P1150696.JPG Jadę na północ w kierunku Laskovica. Mijam po drodze miejscowość, która wygląda jakby w połowie była opuszczona. Ludzi jak na lekarstwo. Bardzo się z tego cieszę, bo klimat Skradina nie do końca mi odpowiadał. Gdzieś na wysokości Rupe odbijam w prawo, żeby zobaczyć słynny klasztor na malutkiej wysepce na środku jeziora Visovacko. Przed Laskovica odbijam w prawo i zjeżdżam do wąwozu. Tutaj droga przejeżdża przez środek wodospadu, a może raczej stopnia wodnego o nazwie Roski Slap. To mi się podoba. Nie musisz za nic płacić, żeby zobaczyć choćby odrobinę tego miejsca. Niema tu tłumów, otoczenie jest magiczne więc przebieram się na turystę i idę na godziny spacerek w górę rzeki. To już co prawda kosztuje ale nie odmawiam sobie. https://lh4.googleusercontent.com/-I...k/P1150731.JPGhttps://lh3.googleusercontent.com/-i...k/P1150705.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-x...k/P1150707.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-L...k/P1150713.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-M...k/P1150739.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-9...k/P1150747.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-H...k/P1150748.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-o...k/P1150749.JPG Jest tu też mały skansen, w którym można zobaczyć miejscowe stroje, działa koło młyńskie (albo coś takiego), napędzane wodą i można sobie zobaczyć jak się mąka robi :). Ciekawe jest to, że wszędzie pod tymi budynkami przepływa kanałami woda i coś tam napędza. Na terenie między budynkami kanały są otwarte, słychać i widać przepływającą wodę. Magicznie tu. Koniec laby, trzeba cisnąć naprzód. Pozostaje jednak w stroju turysty, bo temperatura powyżej 30 stopni nie zachęca do zakładania kompletu motocyklowych ciuchów. Następnym moim celem jest upatrzone również wcześniej na Google Maps jezioro Perucko. Położone przy granicy z Bośnią. Jadę więc na Drniś, potem Vukowic i Vrilka. Po drodze oczywiście maksymalnie pusto. Za Vukovic wjeżdżam na przełęcz ponad 800m npm i robi się przyjemnie chłodno. Zjeżdżam do jeziora i odnajduję kierunek na drogę po jego północno-wschodniej stronie. Po kilku kilometrach asfalt zamienia się w przemiły szuter. Można mknąć 90km/h. A za mną potężna chmura pyłu :). https://lh5.googleusercontent.com/-F...k/P1150753.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-K...k/P1150757.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-q...k/P1150763.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-k...k/P1150770.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-p...k/P1150772.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-w...k/P1150776.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-J...k/P1150780.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-T...k/P1150781.JPG Jadę tak sobie i jadę, i podziwiam. Mijam kolejne opuszczone zabudowania. Korci mnie żeby tu sobie nocleg zorganizować. Jednak sam za bardzo się obawiam. Jezioro się kończy, asfalt się zaczyna, kończy się zabawa. Nie wiem co mnie podkusiło ale postanowiłem jechać do Splitu. Jedynką dojeżdżam do Sinj i grzeję dalej do Splitu. Ruch tu już spory. Dużo ciężarówek. Odzwyczaiłem się od takich klimatów. Potem było tylko gorzej. Split to duże jak na Chorwację miasto. Dojechałem do bardzo zatłoczonego centrum. Po błądziłem trochę, dojechałem do starówki. Jak zobaczyłem co się tam wyprawia... ile tam ludzi, jarmark, tłok, wata cukrowa i lody na patyku. Nie ma też cienia miejsca parkingowego. Bardzo szybko wybiłem sobie z głowy spacer po starówce Splitu i zwiałem na południe. https://lh6.googleusercontent.com/-D...k/P1150787.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-k...k/P1150788.JPG Wyjeżdżałem ósemką ze Splitu, cały czas nad wybrzeżem. Zrobiłem 20km i miałem wrażenie, że Split się nie skończył. Coś strasznego! Ruch przeogromny. Tempo jazdy na poziomie 50km/h. Cały czas ktoś hamuje, zatrzymuje się, skręca, wyjeżdża. Wzdłuż drogi nieskończony potok hotelików, knajpek, plaż i sklepików. Na jednej z takiej plaży zatrzymuje się żeby odpocząć. Jestem już mocno zmęczony. https://lh5.googleusercontent.com/-9...k/P1150792.JPG Po zmroku jadę dalej. Dojeżdżam do Orniś i tu już jest jakaś katastrofa. Po godzinie 21 w centrum tej turystycznej mieściny jest gigantyczny korek! Autokary, masa samochodów, motocykle, miliony ludzi na chodnikach... istna masakra. Nie tego tutaj szukałem. A, wata cukrowa też była. Porażka. Doczłapuje się w tym korku do jakiejś krzyżówki za mostem i odbijam w lewo. Przystanek i szybki rzut oka na gps. Droga ta prowadzi do niejakiego wąwozu Cetina. Jadę nad wodą, mijam dwa tunele, robie 8 km i jestem w innym świecie. Nie ma nikogo. Cicho, głucho i przyjemnie. Noc już zapadła całkowicie i niewiele widzę, ale czuję, że jest tu pięknie. Widać na niebie cienie wysokich, skalistych turni wąwozu nade mną. Jadę dalej na południe, równolegle do ósemki ale w zupełnie innej, pięknej atmosferze. Rozglądam się za noclegiem ale nie ma lekko. Droga wspina się serpentynami bardzo wysoko i tutaj dojeżdżam do jakiejś wiochy. Po znakach kieruje się do jakiegoś hoteliku, parkuje i idę do środka. Mam pewne wątpliwości, bo nie ma tu żadnego auta ani gości. Wychodzi do mnie jakaś młoda laska i zaczynamy gadać. Ja pytam o miejsce na namiot. Ona na to, że ok, mogę rozbić namiot na ich terenie za friko ale muszę u nich zjeść. No i nie ma sanitariatów. No to ja zapytuje o pokój. Pokoik jest ale laska musi się coś podpytać. W tym czasie wychodzi kobitka koło 50tki i zaczyna coś z nią po ichniemu gadać. Odnoszę wrażenie, że pokoje są nie posprzątane czy coś ale nie wiem na pewno. Z czasem ton tych kobitek się staje co raz bardziej nerwowy. Obydwie wchodzą do środka i zaczynają jeszcze gadać z jakimś facetem. Po chwili zaczynają się wszyscy regularnie drzeć na siebie! Jestem w szoku... chciałem tylko zostawić parę euro i się przekimać. Tak jak oni sobie się na siebie darli tak ja dałem susa na Afrykę, odpaliłem i zwiałem stamtąd gdzie pieprz rośnie :). Po ciemku jechałem dalej. Ostatecznie dotarłem do drogi 39 i nią zjechałem ponownie nad ósemkę. Ponownie jechałem w ciągłym korku wleczących się puszek i szukałem noclegu. Za miejscowością Baśka Voda znalazłem przeogromny kompleks campingowy. Nie lubię takich miejsc ale nie miałem wyjścia. Tanio też nie było. Ważne, że było miejsce na namiot, prysznic i piwko :). Po szybkiej instalacji padłem trupem w objęcia Morfeusza. |
Zacne widoki, piękne zdjęcia, ciekawy opis. Wszystko czego można oczekiwać od dobrej relacji. :Thumbs_Up:
|
:Thumbs_Up:
brawo |
Grabbie,na Pag Wjechałeś ?W północnej części wyspy są piękne gaje oliwne,chyba koło Jaksinici.Na wjeździe do Pagu mostem po lewej stronie jest pole do odzyskiwania soli morskiej :)
Fajnie się czyta:Thumbs_Up: |
Cytat:
Nie byłem na wyspie Pag. Trzymałem się raczej "kontynentu" i górek :). Może następnym razem |
Ciekawy jestem jakim sprzętem fotografujesz? ;)
|
Mam takiego kompakta, Panasonic Lumix FZ28. Do tego czasem filtr polaryzacyjny. Nic wyszukanego :). Zauważalnie gorsze zdjęcia to telefon Galaxy S - najczęściej panoramy.
|
To znaczy ze Panasonic daje rade ;). Filtr polaryzacyjny zauważyłem dlatego zastanawiałem się co jeszcze używasz.
|
Jak porównam zdjęcia z lustrzanką nikon mojej dziewczyny to brakuje mi bardzo pięknej głębi ostrości. U niej ładnie widać plany i ma się wrażenie większego efektu "trójwymiarowego". Lepiej widać przestrzeń. A tak poza tym to nie narzekam. Na jednym ładowaniu robi prawie 400 zdjęć i jeszcze się nie popsuł :)
|
lumix ma w sumie niezłe szkła jak na hybryde
ale oczywiscie fizyczny rozmiar matrycy ma swoje ograniczenia |
DZIEŃ 4 - DUBROWNIK JEST PIĘKNY I PRZYJEMNIE NIEDUŻY
Noc była bardzo przyjemna. Całe pole namiotowe jest zlokalizowane w niewysokim lasku więc smagający wysoko wiatr nie dawał się aż tak we znaki na poziomie gruntu. Na terenie pola namiotowego jest duży samoobsługowy sklep i piekarnia. Zaopatrzyłem się w nieprzyjemnie drogie, francuskie bułeczki i stawiam kawkę na gazie. Po sąsiedzku krząta się już para ze Słowacji. Obydwoje po sześćdziesiątce, przyjechali Skodą Octavią z bardzo ciekawą, aluminiową przyczepą kempingową. Pani podchodzi do mnie z uśmiechem i zaprasza na śniadanie. Chyba widzieli, że jadę sam i, że to sąsiad z północy. Niestety, z racji późnej pobudki odmawiam śniadania ale wdaje się z nimi w krótką rozmowę. Okazuje się, że przyczepę kempingową zrobił własnoręcznie mąż mojej sąsiadki. Jak dowiedzieli się, że jadę do Albanii wyszło na jaw, że oni też byli w Albanii. Kamperem, 25lat temu!. To dało mi do myślenia. Wiele obaw co do Albanii, które woziłem w sobie do tej pory, osłabły na sile. Widocznie ta Albania nie była taka straszna 25 lat temu, więc dzisiaj może być tylko lepiej - myślałem sobie. Żałuję jednak, że odmówiłem wspólnego śniadania. Zbyt skrupulatnie liczyłem każdą minutę a wartość takich spotkań jest bezcenna. https://lh5.googleusercontent.com/-K...k/P1150809.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-m...k/P1150810.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-F...k/P1150812.JPG Niespiesznie wyruszam naprzód. Opłata za nocleg to całe 12,50 eur czyli sporo. Odbieram bilecik do szlabanu i już jestem w drodze. Jeszcze nie zrobiłem kilometra a moim oczom ukazuje się piękny masyw nad Makarską Rivierą. Wczoraj w nocy nic z tego już nie widziałem. Obawiam się, że jadąc ostatnie 100km nocą wiele straciłem. Wiatr osłabł, słońce świeci pięknie ale w powietrzu daje się jeszcze odczuć chłód poranka. Bardzo przyjemne warunki do jazdy. Wracam do drogi nr 8 i toczę się w kierunku Makarskiej. Ruch na drodze jest bardzo intensywny. Jadę powoli, w tłoku i bardzo uważnie, bo w każdej minucie ktoś zjeżdża, wyjeżdża z posesji, skręca, hamuje. Granice między miejscowościami zacierają się i odnosi się wrażenie podróżowania w jednym, niekończącym się kurorcie. Całe szczęści Makarską ósemka omija i nie wjeżdża do centrum. Mijam tę miejscowość bez sentymentów i jadę dalej na południe. https://lh6.googleusercontent.com/-Z...k/P1150815.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-U...k/P1150816.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-i...k/P1150820.JPG Od momentu wyjazdu noszę się z zamiarem postoju w ustronnym miejscu, żeby nasmarować łańcuch. Jak już włączyłem się do tego potwornego tłumu na trasie to złapanie okazji do bezpiecznego postoju nie było takie proste. Koniec końców udało mi się znaleźć przydrożne poletko dla strudzonych podróżą. Podłoże niestety było bardzo grząskie i po postawieniu motocykla na centralkę tylne koło w dalszym ciągu opierało się na gruncie. W efekcie walki z materią po raz pierwszy i jak się później okazało ostatni, przewróciłem motocykl. Na postoju :). Łańcuch nasmarowany - jadę dalej. W miejscowości Podgora robię kolejny przystanek, tym razem na zdjęcia. Robi się co raz cieplej. https://lh4.googleusercontent.com/-v...k/P1150824.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-X...k/P1150828.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-D.../P1150833A.jpg Jazda w bieżących warunkach średnio mi odpowiada. Udaje mi się znaleźć ciekawą drogę pnącą się po zboczu ku górze. Prowadzi ona wysoko do drogi nr 512. Następnie wg mojej mapy dało się wrócić do ósemki bardzo cieniutką dróżką, do miejscowości Drvenik. Długo się nie zastanawiałem i zacząłem się wpinać serpentynami do góry. https://lh6.googleusercontent.com/-s...k/P1150833.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-z...k/P1150832.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-k...k/P1150838.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-o...k/P1150842.JPG Po wyjechaniu w najwyższe miejsce pojawia się tunel, który przecina masyw górski. Dalej jedzie się również wysoko ale już wgłębi kontynentu. Po raz kolejny doświadczam zasady - im dalej od wybrzeża tym mniej cywilizacji. Na tej trasie mijam również przydrożny, opuszczony hotelik. Po kilkudziesięciu kilometrach dojeżdżam do miejscowości, w której miałem, wg papierowej mapy, odbić na drogę gruntową wgłąb gór, ponownie w kierunku ósemki. Po kilku próbach i odwiedzinach w lokalnym kościele, na cmentarzu i lokalnej czarnej dupie odpuszczam temat tego skrótu. Jadę dalej do Vrograc. https://lh4.googleusercontent.com/-4...k/P1150846.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-V...k/P1150848.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-y...k/P1150852.JPG Od pewnego czasu jadę na pewnego rodzaju płaskowyżu. Co chwila mijam stragany z owocami różnej maści a przydrożne pola pokrywają sady. Tu jest jakieś takie owocowe zagłębie, jak podwrocławskie Wzgórza Trzebnickie. W pewnym momencie, z racji olbrzymiego gorąca zatrzymałem się przy jednym ze straganów i zafundowałem sobie kiść winogron prosto z krzaka i kilka świeżych fig. Co ciekawe, przy straganie jest miejsce do posiedzenia w cieniu oraz zbiornik z wodą do umycia owoców. Poznaje też bardzo miłego człowieka, który był w Polsce, w Poznaniu podczas rozgrywek Euro 2012. Bardzo dobrze wspominał tę wizytę :). Podobno jesteśmy jacyś szaleni czy coś :P. https://lh4.googleusercontent.com/-8...k/P1150855.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-L...k/P1150856.JPG Za Vrograc kieruje sie niziną do drogi nr 513. Tą drogą pokonuje kolejne wzniesienia i wracam do drogi nr 8 na wysokości Ploce. Jadę dalej ósemką na południe, w kierunku Dubrovnika. Zaczyna się trochę nudny przelot przez płaskie tereny w głębi lądu, w okolicy miejscowości Opuzen. Tutaj gdzieś tankuję i grzeję dalej. Droga nr 8 ponownie wraca na wybrzeże na wysokości Komarna. Następnie bezproblemowo przejeżdżam fragment wybrzeża, który należy do Bośni i dalej już w linii prostej lecę do Dubrovnika. Jak dobrze pójdzie jeszcze dzisiaj będę nocował w Czarnogórze. https://lh6.googleusercontent.com/-F...k/P1150859.JPG https://lh4.googleusercontent.com/--...k/P1150864.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-c...k/P1150869.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-3...k/P1150872.JPG https://lh4.googleusercontent.com/--.../P1150877A.jpg Wjeżdżam do centrum Dubrovnika. Okazuje się, że skala tego miasta, a w zasadzie miasteczka jest bardzo przyjemna w odbiorze. Dubrovnik jest po prostu nieduży. Bardzo szybko dotarłem do centrum i znalazłem sobie skrawek terenu na pochyłym parkingu do zaparkowania motocykla. Motocykle chyba nawet nie muszą płacić za parking więc nie płacę. Obok mnie mignął mi człowiek na zdekompletowanym transalpie. Zatrzymał się odrobinę poniżej mnie. Za chwilę widzę uśmiechniętego jegomościa, który idzie z aparatem w moją stronę. Tak poznaję Stefano, motocyklistę z Włoch. Przyjechał tutaj i jedzie dalej do Czarnogóry. Generalnie szuka dzikich plaż. Bardzo pozytywnie zakręcony człowiek. Robię mu zdjęcie, on robi mi, wymieniamy się uprzejmościami i kontaktami. Stefano jedzie chyba dalej a ja decyduje się na wejście do starego miasta, chociaż na chwilę. https://lh3.googleusercontent.com/-K...k/P1150884.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-T...k/P1150885.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-n...k/P1150891.JPG https://lh6.googleusercontent.com/--...k/P1150894.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-j...k/P1150898.JPG Idę spacerkiem w stronę grubych murów miasta. Po minięciu bramy schodzę długimi, kamiennymi schodami w wąskiej alejce do głównego deptaka. Wymieniam euro na miejscową walutę i zaczynam skromne zwiedzanko. Jest już późno po południu a ja jeszcze od rana nic nie jadłem. Postanawiam więc zjeść obiad w murach starego miasta. Nie uszedłem zbyt wiele i wpadłem na ... Stefano :). Postanowił kupić jakąś pamiątkę i wszedł na starówkę. Zgadujemy się szybko i idziemy razem na wspólny obiad. Jest bardzo sympatycznie. Okazuje się, że Stefano ma bardzo luźne podejście do podróżowania. Kupił rozbitego starego transalpa 600 za jakieś 300 eur. Sam go wyremontował i doprowadził do stanu używalności. Uszkodzone plastiki zdemontował i zamontował jakieś okrągłe lampy, dzięki czemu jego trampek miał wzrok jak jakiś triumph speed triple. Po robocie, pojechał na przegląd, a ze stacji kontroli w linii prostej pognał prosto na prom do Chorwacji :). Bagażu nie miał prawie w ogóle. Zjedliśmy wspólnie, rozmawiając o wszystkim. Pokazałem mu na mapie którędy zamierzam wracać przez Włochy na północ. Okazało się, że Stefano mieszka praktycznie po drodze. Dostałem więc adres i zaproszenie do mojego nowego znajomego gdy będę w drodze powrotnej. https://lh6.googleusercontent.com/-j...k/P1150901.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-o...k/P1150903.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-p...k/P1150917.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-9...k/P1150918.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-t...k/P1150920.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-0...k/P1150922.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-t...k/P1150924.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-E...k/P1150925.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-1...k/P1150932.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-U...k/P1150943.JPG Jest końcówka sierpnia i po głównym deptaki widać sporo ludzi. Niemniej jednak jest bardzo przyjemnie, uliczki rozwiewane są chłodnym wiatrem od strony morza a wystarczy tylko odbić gdzieś w mniejsze zaułki i robi się naprawdę pusto. Dubrovnik ma bardzo ciekawy klimat a miejscami można się nieco przenieść w czasie. Architektura jest doskonale zachowana i wszystko jest lub wydaje się być zachowane z dawnych czasów. Poza restauracyjnymi ogródkami oczywiście. Stare miasto zrobiło na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Z jednej strony pełne morze, z drugiej góry. Na jeden z okolicznych szczytów wyjeżdża nawet kolejka linowa. Aż nie chce się stąd wyjeżdżać. Niestety jechać trzeba a perspektywa drogiego noclegu w Dubrovniku przyspiesza decyzję o starcie. W drodze na parking z motocyklem kupuję flaszeczkę 200ml miejscowego wina, które w lodówce stoi na równi z Colą czy Spritem. Leżę jeszcze chwilę na murze i gapię się na miasto i morze. Jest cudownie:). https://lh6.googleusercontent.com/-u...k/P1150950.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-u...k/P1150951.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-b...k/P1150954.JPG Koniec laby. Szybko i sprawnie wyjeżdżam z miasta, wpinam się z powrotem w ósemkę i z lekką nutą sentymentu grzeję dalej na południe, w stronę Czarnogóry. Jeden rozdział zamknięty. Chorwacja za mną. Wiele było obaw co do całego wyjazdu. Za mną najłatwiejszy i niewątpliwie cywilizowany kraj, po którym i tak nie wiedziałem czego mogę się spodziewać - nigdy tu nie byłem. Kraj pięknych gór, czystego morza i pustych przestrzeni. W Czarnogórze a potem w Albanii z cywilizacją będzie ponoć gorzej. Jak do tej pory, wszystko co mnie spotkało to tony pozytywnych wrażeń, pięknych widoków i kilometry pokonane z uśmiechem na gębie i radością w sercu. Nie doświadczyłem najmniejszego przejawu agresji czy antypatii ze strony ludzi. Bardzo mi się to podoba. Zobaczymy jak będzie dalej. Do granicy mam jakieś 50km, które szybko mijają. Odprawa przebiega bardzo szybko. W zasadzie kluczem do bram Czarnogóry nie jest mój paszport tylko rejestracja motocykla z literkami PL. Jak tylko celnik zauważył moje blachy dostawałem znak, że mogę jechać. Bardzo to miłe :). https://lh6.googleusercontent.com/-z...k/P1150956.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-W...k/P1150960.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-7...k/P1150964.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-1...k/P1150974.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-L...k/P1150978.JPG Szybko docieram do Herceg Novi. Tutaj już daje się zauważyć różnicę w porównaniu do mijanych miast w Chorwacji. Na ulicach panuje większy śmietnik, ludzie jeżdżą starszymi autami i bardziej jak chcą niż jak powinni. Samo miasto jest też jakieś takie niepoukładanie. Taki burdel urbanistyczny jak... u nas :P. Jadę dalej w kierunku Boki Kotorskiej. Ruch jest intensywny i trzeba uważać. Jestem już zmęczony, robi się późno. Jak tylko wjeżdżam do fiordu południowej europy robię co chwilę przystanek na zdjęcia. Niestety słońce już zaszło a w powietrzu unosi się dym z okolicznych pożarów. Dopiero potem okazało się, że cała Czarnogóra płonęła w tym czasie. Znajduję poletko namiotowe przy samej wodzie. Stoi tu wielki kamper starszego małżeństwa z Holandii. Swoją drogą marzy mi się takie spędzanie emerytury. Jak tylko się zatrzymałem, starsi państwo podeszli do mnie i zaczynają rozmawiać. Powiedzieli mi żeby jechać dalej, bo nie ma tu toalet, prysznic to tylko bańka z wodą i wężem i, że piekielnie tu drogo. Oni mają prysznic w aucie a chcieli być nad wodą... a tak to polecają coś innego co wg ich przewodnika "lonely planet" jest 5km dalej i ma pochlebne opinie. Pojechałem więc dalej i nie zawiodłem się.W miejscowości Morinj dostałem miejscówkę pod drzewkami mandarynkowymi. Woda co prawda tylko zimna i kibelek z dziurą w podłodze ale nie przeszkadza mi to. Jest dobrze i tanio :). Poznaje tu też dwie ekipy z Polski. Wieczór mija więc na pogaduchach i spacerze do miejscowego sklepiku po miejscowe piwko. Późno w nocy kładę się spać... bez namiotu. Tylko mandarynki nad głową :). https://lh6.googleusercontent.com/-1...k/P1150980.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-u...k/P1150981.JPG |
spotkałem tych samych Czechów z ta samą przyczepą, jak dla mnie ufo pierwsza klasa :)
pozdro |
Przyjemnie coś poczytać
|
c.d.n będzie ?
|
będzie będzie... tylko praca mi się na głowę zwaliła :mur:
|
DZIEŃ 5 - CZARNOGÓRA PŁONIE
Noc pod mandarynkami minęła bardzo spokojnie. Spałem jak kamień. Poranek jest chłodny ale to ten przyjemny, rześki chłód, kiedy wiesz, że w ciągu dnia temperatura i tak przekroczy 30 stopni Celsjusza. Poranna toaleta w lodowatej wodzie ostatecznie budzi mnie do życia. Poranna kawa na turystycznym gazie jest tu już tylko deserkiem i ucztą dla mojego podniebienia. Pakuję śpiwór, matkę do spania i już jestem gotowy do startu. Bardzo mi się spodobała opcja spania bez namiotu. Nie podejrzewam jeszcze, że za jakiś czas będę zmuszony spać bez niego :). Szybko troczę manatki do motocykla, żegnam się z ludźmi z Polski, których poznałem wczoraj a w międzyczasie poznaję nowych Polaków. Młoda para z Wrocławia przyjechała tu samochodem pod namiot - bardzo sympatyczni i przemili ludzie. Nic to jednak, na koń wsiadłem i wyruszyłem dalej. https://lh5.googleusercontent.com/-Q...k/P1150984.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-X...k/P1150990.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-m...k/P1150995.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-x...k/P1150996.JPG Kontynuuje jazdę drogą E65, która okrąża całą Bokę Kotorską. Można było wcześniej przepłynąć promem z Kamenari aby zaoszczędzić kilometrów lecz ja wybrałem dłuższą i bardziej malowniczą trasę. Toczę się powolutku wzdłuż zatoki, co chwilę robiąc zdjęcia. Powietrze jest jeszcze bardzo chłodne a słońca nie widać zza gór. Cała dolina zatoki wypełniona jest gęstym dymem, który w bezruchu wisi w powietrzu. Widoczność jest mocno ograniczona i nie da się w pełni upajać widokiem gór, które mnie otaczają. To chyba znak, że trzeba tu jeszcze będzie kiedyś wrócić. https://lh5.googleusercontent.com/-I...k/P1160007.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-S...k/P1160008.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-L...k/P1160012.JPG Jadąc leniwie i niespiesznie docieram przed południem do Kotoru. Nie miałem bladego pojęcia o tej miejscowości. Zeszłego wieczoru dopiero poznani Polacy opowiedzieli, że warto się tu zatrzymać choćby na chwilę, że to piękne miejsce. Nie mylili się. W mojej skromnej ocenie Kotor to taki drugi Dubrownik. Pięknie zachowane stare miasto, otoczone zachowanymi w całości średniowiecznymi murami obronnymi. Różnica między Dubrownikiem a Kotorem polega na tym, że ten ostatni nie jest na wybrzeżu z widokiem na pełne morze a znajduje się w bardzo klimatycznej zatoce otoczony stromymi, surowymi, skalistymi górami. Przypomina to trochę fiordy w Norwegii. Boka Kotorska to taki najdalej na południe wysunięty fiord Europy. https://lh5.googleusercontent.com/-U...k/P1160018.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-m...k/P1160021.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-L...k/P1160024.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-3...k/P1160025.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-2...k/P1160033.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-n...k/P1160034.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-N...k/P1160039.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-3...k/P1160048.JPG Zostawiłem motocykl na parkingu przed główną bramą i wszedłem na starówkę. Tak jak w Dubowniku, uczucie podróży w czasie towarzyszy mi przez wszystkie metry przebyte wewnątrz starego miasta. Małe zwiedzanie zacząłem od piekarni, gdzie nabyłem słynny Burek i zajadałem się tym ze smakiem. Bardzo smaczna i syta przekąska. Następnie mała kawa w restauracji na jednym z placów i pocztówkowy szał do rodziny i znajomych w Polsce. Na sam koniec udałem się na wycieczkę na zabytkowe mury obronne, które wspinają się na wysoki na coś około 260m n.p.m. szczyt, sterczący tuż nad małym miasteczkiem. Na szczycie znajdują się ruiny Twierdzy Św. Jana. Cały kompleks fortyfikacji składa się z kilku, różnie prowadzących murów obronnych, wspinających się po bardzo stromym zboczu oraz twierdzy na szczycie góry. Nie było łatwo tam dojść, zwłaszcza w długich spodniach ale było warto. Widok ze szczytu zapiera dech w piersiach.... gdyby tylko nie ten dym. Okazuje się również, że Kotor jest wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO i jest jednym z najlepiej zachowanych, średniowiecznych miast w południowo-wschodniej Europie. https://lh4.googleusercontent.com/-j...k/P1160062.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-x...k/P1160064.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-k...k/P1160068.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-F...k/P1160076.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-n...k/P1160088.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-D.../P1160025A.jpg https://lh4.googleusercontent.com/--...k/P1160102.JPG Spociłem się na wylot tym całym chodzeniem. Jest już po południu i słońce zaczęło solidnie smalić. Zauroczony tym miejscem wyjeżdżam z Kotoru. Jest piekielnie gorąco i podobnie tłoczno. Ze zdwojoną uwagą przemierzam uliczki miasta w kierunku parku narodowego Lovocen. https://lh5.googleusercontent.com/-6...k/P1160107.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-s...k/P1160117.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-1...k/P1160120.JPG W parku Lovocen znajduje się pewien góra, na którą można legalnie wjechać pojazdem. Jest to drugie co do wysokości wzniesienie w parku i ma wysokość 1657m n.p.m. czyli coś koło naszej Śnieżki w Karkonoszach. Na szczycie znajduje się mauzoleum Piotra II Njegosa, jednego z władców Czarnogóry. Do celu prowadzi bardzo kręta, stroma i piekielnie malownicza droga. Co chwilę przystaję żeby nacieszyć oczy i zrobić kilka zdjęć. https://lh6.googleusercontent.com/-7...k/P1160123.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-W...k/P1160134.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-e...k/P1160135.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-R...k/P1160145.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-d...k/P1160154.JPG Tutaj czas na krótki spacer. Od parkingu do samego mauzoleum jest chyba ze 300 schodów. Wygląda na to, że jednak nie ma nic za darmo. Trzeba się trochę zmęczyć żeby podziwiać widoki z samego szczytu. Gdyby nie to, że Czarnogórę nękają w tym roku straszliwe pożary to pewnie byłoby stąd widać przynajmniej ćwierć tego kraju. Widoki są piękne i jest bardzo mało ludzi, co mi osobiście bardzo odpowiada. Powoli zjeżdżam z gór. Po drodze kupuję w przydrożnym straganie miejscowy ser i suszone mięso. Kolacja dzisiaj będzie pierwsza klasa. Zjeżdżam tak górskimi drogami do Cetinje, administracyjnej stolicy Czarnogóry. Po drodze mijam wóz straży pożarnej, który z armatki gasi przydrożne zarośla. Parę kilometrów dalej jadę pomiędzy zaroślami, które płoną żywym ogniem. Nad tym wszystkim latają samoloty, które zrzucają wodę na tereny ogarnięte pożarem. Dopiero kilka dni później w telewizji dowiaduje się, że okolice Cetinje to region najbardziej dotknięty pożarami. https://lh6.googleusercontent.com/-P...k/P1160161.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-8...k/P1160162.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-S...k/P1160163.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-Z...k/P1160165.JPG Stolicę mijam bez sentymentów. Jest strasznie gorąco, ruch jest bardzo intensywny a w powietrzu siwy dym. Nie jest to wymarzona sceneria na zwiedzanie czegokolwiek. Bez przystanku kieruje się z powrotem w kierunku wybrzeża. W centrum odnajduje drogę E60, na wylocie z miasta tankuję paliwo i cisnę tranzytem do Budvy. https://lh6.googleusercontent.com/-A...k/P1160167.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-T...k/P1160169.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-O...k/P1160176.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-2...k/P1160178.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-n...k/P1160183.JPG Ostatni zjazd do morza jest pełen wspaniałych widoków. Kilkadziesiąt kilometrów wybrzeża wraz z turystycznymi miejscowościami jest jak na dłoni. Dojeżdżam nad samą wodę. Tu ponownie pojawia się sporych rozmiarów miasto i klimat turystyczno-jarmarczny. Chciałem zobaczyć Sveti Stefan i zobaczyłem. Na plaży, którą widać na zdjęciu leżaczek w pierwszym rzędzie kosztuje 30EUR za dzień! Jakaś masakra. Na samą wysepkę nie da się wejść. Wejścia pilnują strażnicy. Podobno jest to teraz jakiś super ekskluzywny kompleks wypoczynkowy dla super ekskluzywnych gości. Wszystko super ale to nie moja bajka. https://lh4.googleusercontent.com/-N...k/P1160189.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-3...k/P1160191.JPG Jadę dalej w tabunie turystów z całego świata w kierunku miejscowości Bar, który wydaj się być mało interesujący. Chciałem zobaczyć Stari Bar ale miałem już tej jazdy dość. Do tego ten dym, przez który daleko nie widać. W miejscowości Bar odbijam na mało wyraźną drogę nr ... nawet nie ma numeru :P. Wyjeżdżam z miasta przez jakieś osiedlowe dróżki, pomiędzy jednorodzinnymi domkami. Dróżka jest na mojej papierowej mapie ale w odnalezieniu jej bardzo pomaga mi gps. Wspinam się kiepskim asfaltem co raz wyżej i wyżej i oddalam się od miejskiego zgiełku i turystycznego badziewia. Jadę w góry, w kierunku miejscowości Virpazar i parku narodowego Jeziora Szkoderskiego. Jestem na drodze sam - jest pięknie :). https://lh4.googleusercontent.com/-N...k/P1160199.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-g...k/P1160203.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-i...k/P1160209.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-e...k/P1160218.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-Z...k/P1160224.JPG https://lh3.googleusercontent.com/--...k/P1160225.JPG Po kilkudziesięciu kilometrach górskiej, krętej i miejscami pozapadanej drogi docieram do Virpazar. Zatrzymuje się w tej malowniczej miejscowości na chwilę. Rozglądam się za miejscem do spania. Jest tu bardzo fajny klimat, który nieco psuje już trzeci nagabywacz, który wciska mi w ręce ulotki "zaprzyjaźnionego" hoteliku. W pewnym momencie odnajduje wzrokiem auto na tablicach z wrocka a chwilę później spotykam ponownie tę parę, którą poznałem w Morinj w Boce Kotorskiej. Gadamy chyba z godzinę, wymieniamy się przygodami i doświadczeniami. W końcu wymieniamy się też kontaktami. Może spotkamy się w Polsce na dobrym piwie. Ja ostatecznie decyduje się jechać dalej w stronę słynnych meandrów Jeziora Szkoderskiego. https://lh5.googleusercontent.com/-i...k/P1160236.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-G...k/P1160240.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-v...k/P1160241.JPG Wznoszę się kolejnymi serpentynami ku górze. Za mną jezioro Szkoderskie w pełnej krasie a przede mną morze szczytów i wzniesień, pomiędzy które jezioro wcina się jęzorami swojej zarośniętej wody. Droga zrobiła się wąska na jeden samochód, do tego bardzo ciasne i częste zakręty i zarośla na poboczach sprawiają, że trzeba jechać bardzo powoli i ostrożnie. Zupełnie nie widać czy coś jedzie za zakrętem. Po kilkudziesięciu kilometrach docieram do winnicy, na skraju której znajduję miejscowego rolnika, sprzedającego swoje specjały. Gość sprawnie włada angielskim i już po chwili dowiaduje się, że facet prowadzi statystykę krajów, które odwiedziły to miejsce. Na stole stał taki ażurowy globus, do którego wrzucano szklane kulki - każda kulka oznaczała kraj. W tamtej chwili w globusie było aż 86! krajów z całego świata. Nawet Wietnam i Oman były na liście :). Po miłej pogawędce zakupuję małą flaszeczkę wina Vranac, z tej właśnie winnicy i na pożegnanie dostaje jeszcze paczuszkę świeżych fig. Bardzo miłe spotkanie!. Jadę dalej już w zupełnej prawie ciemności. Dojeżdżam do miejscowości Rijeka Crnojevica. Według mojego poprzedniego rozmówcy mam tutaj szukać hoteliku w budynku z kamiennym mostem. Tak poznaje Ivana i jego hotelik. https://lh6.googleusercontent.com/-A...k/P1160245.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-G...k/P1160270.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-u...k/P1160260.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-w...k/P1160268.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-l...k/P1160266.JPG Ivan ma dla mnie pokój za 15 Eur. Jestem tutaj sam. W ogóle miejscowość ma może 300m długości i znajduje się tutaj kilkanaście domów. Większą część miejscowości stanowi nadbrzeżny deptak z ogródkami licznych restauracyjek i kawiarni. Z tego miejsca mam zamiar wypożyczyć jutro kajak i popływać po jeziorze Szkoderskim. Póki co, zanim zrzuciłem graty dostałem od gospodarza zaproszenie na rakije. Zainstalowałem się w pokoju i po pewnym czasie ponownie zasiadłem z gospodarzem do stołu. Rozmawialiśmy przy miejscowym piwie o różnych sprawach, o życiu w tym miejscu i o historii tego hotelu, która jest niesamowicie ciekawa. Sam Ivan jest postacią, na podstawie której można by chyba niejedną książkę napisać. Późnym wieczorem odwiedzamy wspólnie Ivana przyjaciela, który prowadzi tawernę na końcu miejscowości. Tam dowiaduje się czym różni się dobra rakija od złej... oczywiście próbujemy obydwu... W pokoju znajduje się bardzo późno, walnąłem jeszcze winko zagryzając serem i suszonym mięsem - pycha!. Był to najprzyjemniejszy wieczór do tej pory. Idę spać. |
Czas już jechać dalej Panie Grabbie:at:
:lukacz: |
ja pierdziu... a ja jeszcze w pracy :mad:
|
DZIEŃ 6 - DURMITOR WITA
Budzę się jeszcze przed 6 rano. Nie mogę już dłużej spać. Moc już zdobytych wrażeń i ciekawość następnych wyciąga mnie z łóżka migiem - nie do pomyślenia, gdy trzeba iść do pracy. Mój pokoik ma mały balkon nad wejściem do budynku. Wypełzam na chłód poranka i ogarniam otoczenie zaspanymi oczyskami. Jak okiem sięgnąć, wszędzie dym. Jest chyba jeszcze gorzej niż wczoraj. Wschodzące słońce ledwie tli się czerwienią zza chmur płonących zboczy. Czuje się trochę nieswojo. Człowiek ma wrażenie jakby dookoła był wielki pożar i nie do końca byłoby wiadomo czy uda się stąd wydostać. https://lh3.googleusercontent.com/-i...k/P1160272.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-s...k/P1160275.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-x...k/P1160279.JPG Mój gospodarz już się krząta na dole. Zszedłem do knajpki i dostałem porcję pysznej kawy. Siedzimy tak z Ivanem i dalej gawędzimy. Oglądam fotki na jego komórce. Okazuje się, że 3 lata temu była tu olbrzymia powódź. Woda sięgała do połowy okien parteru. Aż dziw, że udało się to tak szybko wyremontować. Po półgodzinie pojawia się również małżonka gospodarza i zamawiam pyszne śniadanko. Konsumpcję uskuteczniam na piętrze, gdzie znajduje się specyficzny korytarzo-taras. Niby pomieszczenie, bo wchodzi się stąd do pokoi ale nie ma okna, jest tylko drewniana balustrada. Jest też malowniczy widoczek na stary most i nabrzeże miejscowości. https://lh3.googleusercontent.com/-4...k/P1160278.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-s...k/P1160293.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-N...k/P1160292.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-C...k/P1160289.JPG Po śniadaniu idę na krótki spacer, żeby obejrzeć miasteczko za dnia. Rozeznaje również temat kajaczków ale właściciel sprzętu, który ma knajpę obok ponoć zapił ostro wczoraj i raczej tak wcześnie się nie pojawi. Nie wiadomo w ogóle czy przyjedzie. Dowiaduje się przy okazji, że alkohol to tutaj częsta rozrywka wśród młodych... ale takie zapijanie nudów. Poza sezonem jest tu naprawdę pusto. Część hotelików jest zamykana a dobytku pilnuje jedna zaufana osoba, która siedzi na miejscu, pilnuje i .... pije. Ivan obiecuje mi, że jak następnym razem do niego przyjadę do on już kupi swój kajak i będę mógł pływać za darmo. Ja za to obiecuję podrzucić mu kilka dobrych, polskich piw. Ivan lubi piwo :). https://lh3.googleusercontent.com/-H...k/P1160282.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-l...k/P1160287.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-D...k/P1160286.JPG Po krótkim spacerze, piję jeszcze jedną kawę, rozliczam się z gospodarzem i powoli zbieram graty. W czasie przemiłego pożegnania dostaję jeszcze butelkę wody mineralnej i małą flaszeczkę białego wina. Na etykiecie butelki widnieje rysunek starego mostu wraz z budynkiem hoteliku. Z uśmiechem na twarzy odpalam motocykl i ruszam w drogę. https://lh3.googleusercontent.com/-0...k/P1160295.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-Q...k/P1160297.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-2...k/P1160302.JPG Po kilkudziesięciu minutach powolnej jazdy docieram do słynnego "zakrętu" jeziora szkoderskiego. Pamiętam fotki z przewodników i innych relacji z tego miejsca. Moje warunki nie były tak fotogeniczne :P. To znak, że trzeba się tu jeszcze kiedyś pojawić. Jest niesamowicie cicho i pusto. Żadnych samochodów czy turystów. Ciszę przerywa jedynie bzycząca motoróweczka, którą ktoś w dole przecina zielony kożuch jeziora. Spędzam tu chwilę na spacer i fotki po czym kieruje się dalej w stronę Podgoricy. Docieram do drogi E80 i pędzę w kierunku miasta. https://lh4.googleusercontent.com/-F...k/P1160309.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-F...k/P1160310.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-S...k/P1160312.JPG Podgorica jest największym miastem Czarnogóry i nie zachęca do zatrzymania się tu na dłużej. Jest tu spory ruch, wysoka temperatura i mnóstwo dymu w powietrzu. Wjazd i wyjazd z miasta odbywa się nudnymi prostymi, przy których każdy buduje jak chce, co chce i ile chce. Uroku nie dodają też spore ilości śmieci walające się tu i ówdzie przy drodze. Szybko odnajduje właściwe drogi w centrum i wyjeżdżam z miasta w kierunku północnym, drogą międzynarodową wzdłuż kanionu Morace. Mimo iż jest to tranzytowa i całkiem szybka trasa warto tędy przejechać. https://lh5.googleusercontent.com/-y...k/P1160316.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-9.../P1160322A.jpg https://lh5.googleusercontent.com/-m...k/P1160320.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-0...k/P1160323.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-f...k/P1160329.JPG Jadę tędy około 70km na północ. Początkowo jedzie się w stosunkowo płaskim terenie z widokiem na coraz to wyższe wzniesienia przed sobą. Z każdym kilometrem krajobraz zdaje się zawężać w poziomie i wypiętrzać w pionie. Pojawiają się krótkie tunele i coraz ciaśniejsze zakręty a ostatni odcinek jest po prostu obłędny. Droga prowadzi w bardzo ciasnym wąwozie o stromych, skalistych zboczach. Całości nie sposób ogarnąć wzrokiem. Na niebo patrzy się pionowo do góry i widać go naprawdę niewiele :). Ruch jest tu dość spory i żwawy a na przydrożnych zatoczkach zatrzymują się samochody z turystami na pokładzie. W ostatnim momencie wyprzedzałem nawet dwa tiry. Po następnych kilkunastu kilometrach, na jednym z pełnych nawrotów odbijam na północny wschód w podrzędną, górską drogę w kierunku miejscowości Savnik. Droga nawet nie ma numeru. Krajobraz zmienił się ze skalistych pionowych ścian w malownicze, zielone wzniesienia. Na bardziej odległych planach widać ostre i wysokie szczyty okolicznych gór. Jadę dnem doliny i wspinam się systematycznie ku górze. Miłym zaskoczeniem jest tu totalny brak ruchu samochodowego. Droga jest co prawda często brudna i w nie najlepszym stanie ale za to jestem praktycznie sam na drodze. https://lh6.googleusercontent.com/-n...k/P1160334.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-x...k/P1160338.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-C...k/P1160340.JPG Po kilkunastu kilometrach robię przystanek. Miałem wrażenie, że w moim tylnym kole ubyło trochę powietrza i nie myliłem się. W ruch poszedł komresorek od ADVfactory a ja miałem przerwę na dokończenie suszonej szynki zakupionej wczoraj. Przepyszne drugie śniadanie :D. Jadę wyżej i wyżej w kierunku jakiejś przełęczy. W ostatnim momencie zaczynają się nawet serpentyny. Widoki robią się piękniejsze i perspektywa ciekawsza. Co kilkanaście metrów w pionie zatrzymuje się i robię zdjęcia. Dookoła żywego ducha! Po horyzont widzę tylko góry - żadnych miast i miejscowości. Piękny krajobraz. https://lh3.googleusercontent.com/-b...k/P1160341.JPG Mijając najwyższy punkt tej asfaltowej drogi mignęła mi pewna szutrowa dróżka w lewo. Nie wytrzymałem. Szybko zawróciłem motocykl i zacząłem wspinać się szutrową drogą jeszcze wyżej. Kiedy wyjechałem z niskiego lasu na otwartą przestrzeń moim oczom ukazał się cudowny krajobraz. Wjechałem na jedną z polanek na dziko i zrobiłem przystanek żeby nacieszyć oczy tym widokiem. Nie miałem tego miejsca na mapie i dzisiaj żałuje, że wróciłem do asfaltu bo ta szutrowa ścieżka prowadziła jak się okazało na skróty do miejsca, do którego jechałem. Patrząc po googlach to skrót miałby dobre 30 km u podnóża szczytów o wysokości 1600 do nawet 2000m n.p.m.! Nie mogę teraz znieść tamtej decyzji. https://lh3.googleusercontent.com/-M...k/P1160344.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-k...k/P1160343.JPG Jak tak sobie siedziałem na wysuszonej słońcem trawie, gapiąc się na piętrzące się po horyzont okraszone skałami wzniesienia, z domu za mną wyszedł w moim kierunku miejscowy człowiek z trzema krowami. Ja, z przyzwyczajenia w naszych stronach, jestem pełen obaw bo chyba jeżdżę mu po pastwisku. Spokojnie wstaję, siadam na motocykl i odpalam. Zaczynam toczyć się z górki i widzę, że mój tubylec z daleka zaczyna machać ręką, żebym chyba nie jechał. Widzę, że zaczyna biec w moją stronę a gęba cieszy mu się od ucha do ucha. Zatrzymuje się, wyłączam sprzęt i czekam. Tak poznałem przesympatycznego pasterza, z którym gawędziłem 15 minut. Ja nie rozumiałem jego a on mnie. Na migi i inne bliżej nieokreślone gesty dowiaduje się, że tu od czterech miesięcy nie spadła ani kropla z nieba - stąd tyle pożarów. Staram się wytłumaczyć, że jadę do Durmitoru, że jestem z Polski itp itd. Na koniec z uśmiechem ściskam zmęczoną pracą dłoń uśmiechniętego jegomościa i ruszam dalej. Nie wiem czemu ruszyłem z powrotem do asfaltu. https://lh6.googleusercontent.com/-B...k/P1160345.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-N...k/P1160351.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-B...k/P1160353.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-T...k/P1160354.JPG Droga szybko zaczyna sprowadzać mnie w dół. Mijam jakąś wioseczkę, w której widok motocykla zrobił jakieś dziwnie ogromne poruszenie pośród podsklepowej społeczności.. Być może byłem jakąś atrakcją w tym miesiącu. Przy drodze znajduję punkt widokowy, z którego widzę w dole miejscowość Savnik. Zjeżdżam serpentynami do miasteczka, tankuję paliwo i robię mała przerwę na wystudzenie. Jest bardzo gorąco. Rzeka płynąca przez tę miejscowość jest przeraźliwie czysta i mieni się cudownym turkusowym kolorem. Tutaj zaczynam poszukiwania drogi, która wg mapy ma być gruntowa i wiedzie w kierunku kanionu jeziora Pivskiego ale po jego prawej stronie. Chciałem uniknąć nadkładania asfaltowej drogi i jechania do Pivy tradycyjnie drogą E762 od południa. Wg papierowej mapy wszystko było możliwe więc spróbowałem. https://lh6.googleusercontent.com/-1...k/P1160356.JPG Z Savnika wyjeżdżam idealnym asfaltem trasy R5 na północ. Dziwnie się czuje pędząc 120km/h po tylu kilometrach nierównej i krętej wyrypy. Po niecałych 2 kilometrach skręcam w lewo. Nie do końca pewny wybranej drogi trafiam na ciekawy kemping z domkami z kamienia. Jadę dalej, mijam malownicze kotlinki z jeziorami i na rozwidleniu skręcam w lewo. Wg gpsa jadę dobrze i przede mną będzie miejscowość Duzi. https://lh3.googleusercontent.com/-W...k/P1160357.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-r...k/P1160358.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-w...k/P1160364.JPG Początkowo wąska droga prowadzi przez teren płaskowyżu, następnie wspina się nieco i przybliża na skraj wąwozu rzeki Bukovica. Sądząc po wcześniejszych znakach jest tu mały ośrodek raftingu a na odcinku dobrych kilkunastu kilometrów bezpośrednio przy rzece nie ma żadnej drogi. Bukovica wpada później do jeziora Pivskiego. Miejscami droga znajduje się około 400 m ponad lustrem rzeki! Widoki są niesamowite mimo iż charakter wąwozu nie pozwala zobaczyć samej rzeki na jego dnie. Po kilkunastu kilometrach asfalt się kończy i zaczyna się zabawa :). https://lh3.googleusercontent.com/-j...k/P1160367.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-Z...k/P1160370.JPG Jadę dalej bardzo niewyraźną drogą. Chyba nikt dawno tędy nie jechał. Jest dziko, pusto i bardzo gorąco. Dróżka jest bardzo kręta i co chwila prowadzi raz stromo w dół żeby później równie stromo piać się w górę. Nawierzchnia bardzo szybko się zmienia z bardzo nierównych i luźnych podjazdów i zjazdów na ubite i czasem zawilgocone zacienione płaskie odcinki. Jadę na stojąco i dość szybko się męczę. Pod kurtka jest sauna. https://lh6.googleusercontent.com/-h...k/P1160371.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-W...k/P1160373.JPG Po prawie godzinnej jeździe docieram do jaśniejszej, szutrowej nawierzchni. Kierunek drogi zaczyna stale prowadzić w dół. Czuję, że niedługo dotrę do celu. Nagle moim oczom ukazuje się gość który prowadzi rower. Jest sam. Wyraźnie gęba nietutejsza. Ja jadę w dół, on idzie pod górę. Zatrzymuje się i witam z rowerzystą. Okazuje się, że facet jest z Niemiec, przyleciał z rowerem do Belgradu i jeździ sobie. Ma mały plecaczek na sobie i mały, jeden! pakunek na bagażniku. Żadnych sakw, worów itp. - Znasz drogę którą jedziesz? Będziesz miał tu jeszcze ze 20km i się trochę pogorszy - mówię do niego. - Wiem wiem, jadę takimi drogami od Zablijaka - odparł i rozbroił mnie tym. - Aaa... to masz wodę? starczy Ci? Jest 37 stopni a po drodze cienia niewiele. Mam zapas wody, mogę Ci dać całą butelkę. - Nie nie...dzięki. Za dużo ciężaru.... ale jakbym mógł się napić to byłoby świetnie. Podaję towarzyszowi butelkę i po chwili dalej pytam (plecak miał niewiele większy od camelbaga): - Może chcesz czekolady? albo prowiant jakiś, mam co nieco. - Nie nie - odpiera z uśmiechem - mam też czekoladę ale jest pitna w takich warunkach :) Śmiejemy się przez chwilę. Stałem z nim i rozmawialiśmy przez dobre 20 minut. Żegnamy się z uśmiechem, życząc szczęśliwej podróży i każdy rusza w swoją stronę. Jestem pełen podziwu dla gościa. https://lh6.googleusercontent.com/-f...k/P1160379.JPG Szutrową drogą zjeżdżam po stromych zboczach do jakiejś miejscowości. Zaczyna się asfalt. Po pewnym czasie moim oczom ukazuje się kolejny głęboki wąwóz i turkusowe lustro jeziora Pivskiego. Dojechałem bez problemu i był to jak do tej pory najciekawszy odcinek w Czarnogórze. https://lh6.googleusercontent.com/-9...k/P1160381.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-d...k/P1160386.JPG Jadę na samo dno ale jak się okazuje stąd nie ma drogi wzdłuż jeziora. Muszę się wdrapać na szczyt drugiego brzegu, wpiąć w drogę E762 i dopiero po kilku kilometrach docieram do słynnego mostu. Poziom wody jest bardzo niski. Jadę prawym brzegiem drogą po przecinaną licznymi tunelami. Chcę zobaczyć tamę na końcu jeziora. https://lh4.googleusercontent.com/-E...k/P1160392.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-b...k/P1160394.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-g...k/P1160395.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-2...k/P1160401.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-J...k/P1160409.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-f...k/P1160410.JPG Po drugiej stronie tamy też jest droga. Wg mojej papierowej mapy dałoby się okrążyć drugą stroną jezioro i wrócić do miejscowości Pluźine na południu zbiornika. Przejeżdżam na drugą stronę i próbuję. Po kilku kilometrach jazdy drogą, na którą spadają skały z palących się nade mną terenów docieram do małej wioski. Tu droga się kończy i nie widzę szans na kontynuację jazdy. Jest mała ścieżka ale to nie na mój motocykl. Wracam. https://lh5.googleusercontent.com/-X...k/P1160412.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-3...k/P1160413.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-m...k/P1160420.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-R...k/P1160427.JPG Odbijam na Żablijak i jadę plątaniną zakrętów i tuneli wysoko w górę. Po drodze odbijam na słynnym skrzyżowaniu w "tunelu z dziurką". Widoki zapierają dech w piersiach. https://lh5.googleusercontent.com/-g...k/P1160431.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-C...k/P1160435.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-X...k/P1160436.JPG Wydostaje się z wąwozu i powoli wjeżdżam do parku narodowego Durmitor. Jest pięknie. Okolica dzika a przestrzenie puste. Dookoła tylko natura i góry. Jadę cieniutka i krętą dróżką co raz wyżej i wyżej. Banan na twarzy to mało powiedziane:). Z kilometra na kilometr z krajobrazu znikają nieliczne drzewka i robi się co raz bardziej księżycowo. https://lh5.googleusercontent.com/-7...k/P1160439.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-A...k/P1160441.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-h...k/P1160448.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-N...k/P1160455.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-P...k/P1160457.JPG Ku mojemu niezadowoleniu w powietrzu stale unoszą się spore ilości dymu co ogranicza znacznie widoczność. Jednak w pewnych momentach, przy zachodzącym czerwonym słońcu obserwuje się pewien magiczny i niespotykany klimat. https://lh5.googleusercontent.com/-L...k/P1160460.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-q...k/P1160465.JPG Na przełęczy robię mały odpoczynek na czekoladę. Wychodzę też nieco wyżej żeby choć chwilę podziwiać to wszystko z troszkę innej perspektywy. Jest zimno i wietrznie ale z mojej gęby uśmiech nie znika choćby na chwilę. Na oglądałem się tego mnóstwo w internecie, w przewodnikach i w relacjach innych... Teraz stoję tu sam i z ogromną radością trochę temu wszystkiemu nie dowierzam. Mógłby mnie ktoś uszczypnąć :). https://lh5.googleusercontent.com/-c...k/P1160473.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-F...k/P1160481.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-p...k/P1160485.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-S...k/P1160487.JPG Zjeżdżam w stronę Żablijaka. Dojeżdżając do tej turystycznej miejscowości mijam masę domków rodem z podhala z lat 70tych. Na względnie płaskim terenie sterczą trzy i cztero-piętrowe chałupy o bardzo stromych dachach. Każdy domek inny, każdy kryty innym materiałem, jeden stoi bliżej, drugi dalej, trzeci pod kątem. Taki niezbyt malowniczy bałagan. W centrum Żablijaka odnajduję w knajpie parę z Polski. Przyjechali na TDM 900. Jemy wspólnie obiad. Pytam ich o pola namiotowe. Na samym końcu miejscowości tuż przy wejściu na szlak nad jezioro Crno odnajduje malowniczo położone pole namiotowe. Piękne położenie i cudowny widok na góry przeważają - zostaje. Rozkładam namiot tuż przy domu gospodarza, od niego też załatwiam miejscowe piwko. Po jakimś czasie przyjeżdża kolejna para z Polski, tym razem samochodem. Gadamy wspólnie pół nocy, po czym kładę się spać. Nie spodziewałem się, że cokolwiek złego może mi się tutaj przytrafić. Myliłem się. |
Jak do tej pory fantastycznie! Ostatnie zdanie wprowadza dreszczyk. Mam nadzieję, że to nie ze strony tambylców. Grabbie czy jest możliwość podejrzenia tracków z trasy od Rijeki po Zablijak?
|
Ciesze się, że się podoba :)
Kurcze tracków nie mam, zwłaszcza, że leciałem na locus pro bez nagrywania śladu. Mam tylko na googlach wytyczoną trasę o tutaj W trakcie wycieczki trasa nieco ulegała zmianie ale można prześledzić sobie okolice i się odnaleźć. |
Dobrze przypomnieć sobie znajome tereny i spojrzeć na nie "okiem" czyjegoś aparatu. Szkoda tylko, że miałeś Grabbie ten nieszczęsny dym na horyzoncie cały czas. Będzie powód żeby za jakiś czas przejechać się ponownie.
Pozdrawiam, malina |
Już planuję powrót w tamte rejony :) Ale tym razem bez Włoch... ponad 1000km nudy a w Alpach trochę rozczarowania.. ale o tym jeszcze będzie :). Następnym razem chciałbym pojechać przez Rumunię, Serbię, Macedonię do Albanii a następnie na północ do Czarnogóry. Myślę, że tak będą wyglądać moje wakacje w 2014 roku :)
|
DZIEŃ 7 - W CZARNOGÓRZE JAK W POLSCE - TEŻ KRADNĄ
Spałem bardzo mocno. Powoli uchylam oko żeby wyjrzeć na świat... widzę, że na zewnątrz już jasno. Dopiero po chwili dociera do mnie, że patrzę na ten świat przez podłużną dziurę wyciętą w podłodze namiotu. Zrywam się w ułamku sekundy i rozglądam po wnętrzu. Nie ma ciuchów! Rozpinam namiot, przedsionek odpięty od szpilek, nie ma jednej z bocznych toreb w pozostałych rzeczach jest bałagan. Motocykl jest ale... zaraz zaraz... nie ma tankbaga - odcięty od motocykla! Wpadłem w szał. Biegnę do właściciela i dre się w niebogłosy, po Polsku, po Angielsku, żądam żeby zawołał policję. Ten wychodzi z domu, razem z pracownikami, nie wiedzą o co mi chodzi. Dopiero jak im pokazałem namiot to zrozumieli. Przy okazji znalazłem też spodnie i polówkę, która leżała w trawie. Wkurwiony potężnie staram się uspokoić i pomyśleć dobrze czego nie mam. Całe szczęście dokumenty, pieniądze i kartę miałem w nocy przy sobie. Aparat był przy głowie więc też go nie zdołali zabrać. Kask!... dopiero co kupiony kask samotnie leżał sobie w namiocie - pozostałe ciuchy na motocykl już nie miały tego szczęścia. Ogólnie straciłem połowę bagaży. Wszystkie ciuchy na motocykl z butami włącznie, przewodniki, mapy, ładowarki, uchwyt do gpsa, rękawice, smar do łańcucha, zapasowe dętki, trochę żarcia, ciepłe ciuchy, podpinki, torbę boczną i tankbaga. Gostek od pola namiotowego wydawał się bardzo zasmucony zajściem i nie dowierzał, że stało się to pod jego oknem. Zawołali jakiegoś znajomego z Belgradu co ma domek obok, bo tamten ni w ząb po angielsku nie gadał. Zacząłem im wyliczać czego nie mam... i jak to wszystko w ogóle możliwe?! Chodziłem wściekły po polu w nadziei, że coś znajdę po krzakach. Z reguły w takich akcjach złodziej liczy na kasę, dokumenty lub telefon. To wszystko mi zostało. Znalazłem za to kask rowerowy gdzieś w trawie. W jednym końcu pola gościła kamperem rowerowa ekipa z austrii. Oni przyzwyczajeni do swoich warunków wszystko mieli przez noc na wierzchu. Rowery droższe od mojego motocykla spięte linką z marketu chyba za 5 eur. Ten jeden kask to była jedyna rzecz jaką próbowano im zrabować. Ktoś musiał się na mnie zaczaić poprzedniego dnia w miejscowości. Innej opcji nie ma. W zasadzie "zrobili" tylko mój namiot. https://lh3.googleusercontent.com/-o...k/P1160489.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-9...k/P1160490.JPG Czekam i czekam a tu nic się nie dzieje. Właściciel kempingu łazi w te i we w te z ponurą miną. Co chwile wydzwania gdzieś. Jego sąsiad Serb tłumaczy mi, że w Żablijaku nie ma posterunku policji. Gość będzie dopiero skądśtam jechał i trzeba czekać. Ja wkurwiony siadam na motocykl i objeżdżam okoliczne zakamarki - a nuż coś znajdę. Objeżdżam między innymi inne pole namiotowe gdzie facet przyprawiał świniaka na dzisiejsze ognisko. Jak mówię mu, że z Polski jestem to od razu się uśmiecha i zaprasza na wieczerzę. - Będzie świnia, ognicho, gitara i dziewczyny!- zachęca mnie z uśmiechem. Ja mówię mu co się stało i że szukam swoich rzeczy, może się coś gdzieś leży. - Spałeś w Ivan Do?!- pyta. Ja potwierdzam i mówię, że tam właśnie mnie okradziono. - To już 5 raz w tym sezonie! Nie śpij tam więcej. Śpij u mnie. Ja tu pilnuje a jak w nocy ktokolwiek się zbliża do namiotu to łeb odstrzelę! Miejscowi to wiedzą, boją się. - pokazuje mi z rozbrajającym uśmiechem dwurukę w kanciapie. Niewiele pocieszony wracam do Ivan Do. Po następnych 30 minutach zjawia się cywilny, stary, zdezelowany golf a w nim podobno policjant. Zaczęło się spisywanie w biurze kempingu. Najpierw moje dane, potem co się wydarzyło, oględziny namiotu, co zginęło, ile to warte, jakie marki, kolory, materiały. Lista była na całą kartkę A4 a kwota za całość opiewała gdzieś na 800 euro. Żona właściciela wypaliła do mnie że ja taki bogaty i w ogóle ile to pieniędzy nie mam na sobie...ja do niej, że 3 lata na to wszystko zbierałem. Nie odezwała się. W trakcie czynności z policjantem przychodzi zapłakana dziewczyna z kampera nieopodal mojego namiotu. Zniknął jej portfel i telefon. Spali w T3 caravelle przy otwartym oknie a torebka była na desce rozdzielczej. Skrajna nierozwaga została przyuważona i wykorzystana. Dziwnie bezpiecznie czuli się Ci złodzieje tej nocy. Po wszystkim Policjant mówi, że małe są szanse na jakiekolwiek efekty a jeśli coś znajdą to zwrócą przez ambasadę. I tyle. Policja też działa jak w Polsce. Poznana wcześniej para z Polski ma również cięcie w namiocie ale nic im nie zginęło. Co ciekawe oni spali z małym miejscowym pieskiem w środku. To też interesujące, że psina nie narobiła hałasu w nocy. Może się nie zna jeszcze a może zna się i to dobrze ale ze złodziejem.... W paskudnym nastroju składam namiot i powoli pakuje to co mi zostało. Najważniejsze jest jedno - w zasadzie mogę jechać dalej. Mam motocykl, pieniądze i dokumenty. Mam też sprzęt do spania (bez namiotu :P), jedną parę butów, szmaciane spodnie na moto i dresik do spania. Ostała się też przeciwdeszczówka, bo była w zamkniętym na klucz kufrze. Mam na czym zrobić żarcie i mam części zapasowe do motocykla. Z drugiej strony pocieszam się, że motocykl będzie sporo lżejszy :). Przed wyjazdem dostaję od Polaków mały nożyk i sztywną ładowarkę samochodową na micro usb - na postoju mnie poratuje w razie czego. Około godziny 12.00 wyruszam dalej. Tutaj moja noga już nie postanie. Kręcę się jeszcze po Zablijaku i okolicach, objeżdżam śmietniki i inne zakamarki ale nic nie znajduje. Kupuję coś na śniadanie i krem do opalania, który był w tankbagu. Próbuję też kupić ładowarkę do samsunga ale nie mają tu takich rzeczy. Ostatecznie w szmacianych spodniach, trekingach na stopach, żółtej polówce i aparatem na ramieniu (pokrowiec i ładowarkę też ukradli) wyjeżdżam z Zablijaka w kierunku wąwozu Tary. Na wylocie z wioski zatrzymuje się na stacji żeby kupić chociaż mapę papierową Czarnogóry. Nie mam uchwytu ani ładowarki do telefonu więc nawigowanie z gps odpada. Dociera do mnie również, że ze zdjęciami też muszę się ograniczać bo nie wiem na jak długo wystarczy baterii w aparacie. Po kilku kilometrach jazdy w krótkim rękawku już tęsknie za kurtką. Pęd wiatru wyciąga mi koszulkę ze spodni i podwiewa aż pod szyję. Zakładam czerwony, dziurawy roboczy polar, wkładam w spodnie i jadę dalej. Jest znośnie. http://1.bp.blogspot.com/-Mb75YiIdJD...0/P1160491.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-I...k/P1160493.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-6...k/P1160494.JPG Po około dwudziestu kilometrach dojeżdżam do słynnego mostu i kanionu rzeki Tara. Most ma długość 365m i wysokość nad lustrem rzeki 172m. Robi wrażenie. Swego czasu była to największa tego typu konstrukcja w Europie. W powietrzu oczywiście kłęby dymu i widoki średnie. Ja mocno przybity moją sytuacją bawię się tu mocno średnio. Do tego przyjechało parę autokarów z turystami co to wylegli tłumem na środek mostu. Trochę się tu jarmark robi, pamiątki, karteczki, pierdoły. Jadę dalej. https://lh3.googleusercontent.com/-9...k/P1160495.JPG Układając trasę tej wycieczki bardzo chciałem jechać pewnym płaskowyżem, który ciągnie się na południe od wąwozu Tary i prowadzi równolegle. W google maps widać tam dzikie dróżki, na panoramio jest kilka obłędnych fotek. Pomyślałem sobie jednak, że kanion Tary warto przejechać cały wzdłuż, asfaltem. Nie warto. Jechałem tak i jechałem krętym asfaltem jakieś 50 km aż do Mojkowac. Przez dym niewiele było widać, a to co widać jakoś nie urywało jaj. Jakiś taki zwykły wąwóz i tyle. Kanion Morace robił większe wrażenie. Być może odcinek rzeki w Parku Narodowym Tara miał bardziej spektakularne okolice jednak nie było mi już po drodze. W ogóle Czarnogóra z racji nieszczęsnej przygody zbrzydła mi nieco i już myślami byłem w Albanii. Podjąłem decyzję, że trzeba by jeszcze dzisiaj opuścić Czarnogórę. Cały czas obmyślałem strategię podróży bez sprzętów, które straciłem. Jechałem i myślałem. Z każdym kilometrem docierał do mnie komizm sytuacji w jakiej się znajdę po wjeździe do Albanii. Jak tylko przekroczę granicę asfalt się skończy a odcinek do Hani Toti jest ponoć wymagający. Ja będę bez ani jednej łatki do dętki, bez ciuchów z ochraniaczami i w ogóle trochę w dupie będę. W Mojkowac wjeżdżam ponownie na drogę E80, tę co prowadzi przez kanion Morace do Podgoricy. Rozważam powrót do stolicy żeby zaopatrzyć się w niezbędne gadżety, chociażby te na wypadek kapcia. Wjeżdżam do miejscowości Kolasin w poszukiwaniach miejsca gdzie mógłbym kupić smar do łancucha czy łatki do dętek. Nie ma tu jednak takiego zaopatrzenia. Wracam do E80 i jadę do Podgoricy. Gryzę się z myślami bo ślinka mi cieknie na albańskie szutry. Perspektywa kolejnej nocy w Czarnogórze zniechęca mnie jednak ostatecznie. Zawracam. W Kolasinie odbijam na zachód, w kierunku Andrijevicy. Jeszcze dzisiaj bedę w Albani! Raz się żyje. http://1.bp.blogspot.com/-Bup-5dmVuS...0/P1160496.JPG Przed Andijevicą przejeżdżam przez przełęcz na wysokości około 1600m n.p.m. Podobno jest stąd cudowny widok, jednak ja upajam się atmosferą niebieskiego dymu po horyzont. W Andrijevicy robię małe zakupy, pytam o smar ale nic z tego i jadę dalej do Gusinje. Jadę bez nawigacji ale z mapą idzie mi doskonale. W napotykanych miejscowościach i tak nie ma zbytniego wyboru kierunków do jazdy. http://4.bp.blogspot.com/-CTtnOzpa__...0/P1160498.JPG http://2.bp.blogspot.com/-WXjykrRXXD...0/P1160499.JPG http://1.bp.blogspot.com/-zXMEDsNsbt...0/P1160500.JPG http://3.bp.blogspot.com/-OkrSV8Uckr...0/P1160502.JPG Po drodze mijam jezioro Plavsko i z ciekawości zaglądam do miejscowości Plav. Delikatnie mówiąc obraz miasteczka (a to ponoć tutejszy kurort nad jeziorem) znacznie odbiega od naszych standardów, jest tu jednak pewien specyficzny klimacik :P. Teraz jeszcze tylko 10 km do Gusinje... http://3.bp.blogspot.com/-kk5JVvpBu1...0/P1160503.JPG http://1.bp.blogspot.com/-eWiUkJk3M6...0/P1160504.JPG ... i kolejne 5km do granicy z Albanią. Asfalt się kończy ale jedzie się już po podbudowie pod nową drogę. Słońce zachodzi a ja przerywam spokój pogranicznika czarnogórskiego. Bez problemów wjeżdżam dalej. Podjeżdżam do albańskiej kontroli a tam w telewizorku leci jakieś muzyczne gówno z MTV. Śmiesznie to wygląda. Jadę do kraju gdzie połowa dróg to szutry, jestem w czarnej dupie, góry dookoła i pełna dzikość nic tylko cieszyć się tym krajobrazem, a tu Pan celnik teledyski muzyczno-cyckowo-gołodupowe sobie zapuszcza :). W sumie to go rozumiem, dla niego to codzienność. Oddaje mi paszport, wychodzi, o coś pyta ale ja ni w ząb. Uśmiecha się i każde jechać dalej. Szlabanu nie podnosi - każe ominąć :) http://3.bp.blogspot.com/-Qycw_T6IIv...0/P1160507.JPG http://4.bp.blogspot.com/-N9Aa_1ZSUM...0/P1160508.JPG http://3.bp.blogspot.com/-TNk6QA9hBY...0/P1160509.JPG Jestem w Albanii. Dookoła strome zbocza gór a przede mną zachodzące w dymie czerwone słońce. Jadę powolutku, jakbym nie chciał zmącić hałasem tego pięknego krajobrazu. Gęba kręci mi się na około. Hura! Już jestem w Albanii :). http://1.bp.blogspot.com/-_TwBK971QC...0/P1160511.JPG http://3.bp.blogspot.com/-QPtrS7s-BA...0/P1160512.JPG http://1.bp.blogspot.com/-nuDc8nvDSq...0/P1160513.JPG Jadę dalej i po jakimś czasie zaczyna się asfalt. Mijam skrzyżowanie z drogą do Szkodry, jednak kieruje się dalej w nadziei, ze znajdę jakaś miejscówkę do spania. Dojeżdżam do Vermosh. Krótki objazd przez wiochę i udaje mi się znaleźć miejsce na nocleg. Jest tu fajny kemping... jeśli można to tak nazwać, z domkiem na drzewie. Starszy jegomość organizuje tu noclegi, jest miejsce na namiot ale są też pokoje. Jakoś na migi się dogadujemy, gość oferuje mi jedzenie ale ja odmawiam. Dziś skromnie chińską z Radmoia mam w menu. Zaprasza mnie do domku na drzewie i częstuje piwem. Próbujemy coś gadać ale średnio się klei. Całe szczęście gość jest bardzo pozytywny, ciągle się uśmiecha i jest "ok, no problem... ok ok" :) http://2.bp.blogspot.com/-tsRu_9g6xx...0/P1160519.JPG http://4.bp.blogspot.com/-qHGVYwV8Fz...0/P1160516.JPG http://3.bp.blogspot.com/-cwZxl4z1WP...0/P1160514.JPG Na całej działce jest plątanina rur i rurek, z których cały czas woda skądś dokądś płynie. Są też armatki nawadniające trawę i nawet mały basen! To miejsce jest w całości wypełnione dźwiękami strzelających armatek wodnych. W domku na drzewie jest też mała drewniana beczka wypełniona puszkami z piwem i napojami. Do beczki cały czas wlewa się zimna woda jednym wężem a drugi robi za przelew. Taka miejscowa lodówka. Uroku dodaje żarówka, której natężenie ciągle się zmienia. Prawdopodobnie prąd mają tu napędzany przez wodę a napięcie nie jest w żaden sposób stabilizowane. Po migowych konsultacjach udaje mi się zorganizować nawet mycie w zimnej wodzie w łazience gospodarza. Po zachodzie słońca robi się bardzo zimno a ja szybko kładę się spać. Jest lekko po 21. Namiotu nie rozkładam bo i tak nie ma po co. Zasypiam jak kamień... jestem już w Albanii a wszystko co można mi ukraść mam przy sobie albo w zamkniętym kuferku :D http://3.bp.blogspot.com/-dWLWa3kqzP...0/P1160522.JPG |
Bywa to w końcu drugi najstarszy zawód na świecie ;) no ale jak przygoda to przygoda, po takim incydencie trochę niesmak jest ale szczęście z tego co zostawili (zdrowie) większe, Teraz wiesz co jest nie zbędne a bez czego można jeździć. Super wyjazd na pewno tez tak planuje, super fotki. szkoda ze teraz będzie ich mniej ;)
|
Złego się nie ustrzeżesz nigdzie, grunt to przekuć takie przygody na dobry ciąg dalszy.
Było nie było, zaczęło być bardziej adwenczer;) |
Miałem zaznaczony autokamp u Ivana na planie mojej przyszłorocznej wycieczki:dizzy:!!!. Wyleciał z hukiem:Thumbs_Up:
Mnie podróże nauczyły, że najgorzej jest nocować w miejscu gdzie gospodarze chcą Cię okraść. A tak najprawdopodobniej wygląda działalność tego kempingu.... Dobrze, że się nie zraziłeś. Pisz dalej..... |
Polecam kemping koło tego ładnego mostu nad Tarą, http://tara-rafting.info/?page_id=171&lang=pl .
Można spokojnie zostawić namioty i sprzęt a potem pozwiedzać na lekko okolice. Chłopakom pomaga w zarządzaniu Filip , kolega jest z Polski , skończył Serbistykę we Wrocłąwiu i z chęcią podpowie co warto zwiedzić a co jest "przereklamowane" na Bałkanach. |
A dzisiaj taką oto ciekawostkę znalazłem w internecie : :haha2:
Liczba funkcjonariuszy policji w przeliczeniu na 1000 mieszkańców (patrz miejsce 1) http://s1.pokazywarka.pl/i/1692074/572957/police.jpg |
Cytat:
No popatrz a wcale się nie rzucają w oczy . Brakuje mi tu danych z Ukrainy bo sądząc po tym co się widzi to by pewnie pierwsze miejsce mieli :) |
Wszyscy są po cywilu i jeżdżą cywilnymi zdezelowanymi golfami :P
|
Niezbyt nachalnie przypominam,że czytelnicy i oglądacze czekają:lukacz:
|
Dajcie Autorowi trochę luzu. Pisał gdzieś, że ma pod górkę z robotą. Grabbie trzymam kciuki i czekam z niecierpliwością na dalszą cześć Twojego opowiadania.
R |
Bardzo ciekawie i szczegółowo piszesz. Do tego bardzo fajne zdjęcia. Podoba mi się, szczególnie że po nieciekawej przygodzie nie zraziłeś się i pojechałeś dalej :)
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:41. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.