Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Kirgistan 2012 GSC (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=16233)

Cynciu 29.01.2013 16:45

Kirgistan 2012 GSC
 
Była sobie przygoda.
Ba! Nawet szereg przygód a wydarzyło się to w lipcu i sierpniu 2012r.
Pozostało po owej przygodzie nieco zdjęć i filmów którymi chciałbym się podzielić. Nie mam jednak bladego pojęcia jak to uczynić. Za każdym razem gdy przeglądam fotki wracają wspomnienia i za każdym razem są nieco inne. Obrazy budzą różne emocje, ale ni jak je spisać. Żaden opis nie chce oddać tego co czułem, widziałem, smakowałem.

Przygoda owa nie jest żadnym wyczynem, który powaliłby tak czcigodnych podróżników jak Wy moi mili czytacze. Jest jednak moja i nie zawaham się jej użyć. Moja i oczywiście moich współtowarzyszy przygody.

Zanim poukłada mi się w głowie coś, co da się zamienić w tekst i obraz, puszczę Wam taką sobie reklamówkę, na poczet przyszłej superprodukcji.

Miłego oglądania i komentowania :wink:


grabbie 29.01.2013 16:52

no ładnie się zapowiada... chyba Wam trochę gnaty pomarzły w tych potokach :D

PokemonTC 29.01.2013 17:05

Jeździć po rzekach to rozumiem.... ale po wodospadzie, to już przesada ;-)

motoMAUROxrv 29.01.2013 17:58

Ooo kurczę, -oj będzie się działo! Jak Was nie zatrzymała ta "Niagara" to... aż się nie mogę doczekać co będzie dalej (wyobraźni nie starcza). Niesamowite!!!:Thumbs_Up::bow::drif::brawo: :):lukacz::beer::papieros::lukacz::beer::papieros: :beer::beer::beer:

Arkadius 29.01.2013 18:04

"jak kon przejdzie to i my przejdziemy" :bow: :Thumbs_Up:
Nieźle, naprawde nieźle sie zapowiada. Pisać i wklejać co sie da chłopaki bo wieczory długie :D

Rojek 29.01.2013 18:18

Zapowiada się kolejna ciekawa relacyja.

szparag 29.01.2013 18:23

Dalej to już z górki, nocleg w burdelu kategorii -5, docieplanie Cyńcia za pomocą ręczników, zakładanie skarpet na ręce by móc utrzymać kierownicę zmarzniętymi łapami i takie tam drobne atrakcje. A tak w ogóle Cyńciu to DAWAJ BISZKEKA !!!

sebol 29.01.2013 18:34

:lukacz:

jeśli chodzi o burdel to nie trzeba z detalami :D , ale resztę wyprawy proszę ze szczegółami opisać :oldman:

Cynciu 29.01.2013 23:23

Cytat:

Napisał szparag (Post 286923)
... A tak w ogóle Cyńciu to DAWAJ BISZKEKA* !!!

Proszszszsz.
https://lh5.googleusercontent.com/-C...0/100_0147.JPG

* Biszkek - napój alkoholowy, koniak 5*****, otrzymany w darze od zaprzyjaźnionych tubylców.

Cieszę się, że zaglądanie i piszecie ale szykuję filmy i foty na żywca w chwili wolnej i troszkę to trwa. Jeszcze nieco cierpliwości.

ps.
Najfajniejsze pokazałem, to co ja mam teraz zrobić żeby Was zadowolić ;)

Lupus 29.01.2013 23:33

Dawaj burdel - z detalami!

Cynciu 30.01.2013 00:17

Cytat:

Napisał Lupus (Post 287046)
Dawaj burdel - z detalami!

Do burdelu jest jeszcze 8 - 9 000 km.
Na to trzeba zasłużyć i przejechać dzielnie ten cały dystans :D

sebol 30.01.2013 00:38

Cytat:

Napisał Cynciu (Post 287078)
Do burdelu jest jeszcze 8 - 9 000 km.
Na to trzeba zasłużyć i przejechać dzielnie ten cały dystans

no to odkręcaj manetkę ;)

Kuba 30.01.2013 19:24

Cytat:

Napisał Cynciu (Post 287039)
Proszszszsz.
https://lh5.googleusercontent.com/-C...0/100_0147.JPG

* Biszkek - napój alkoholowy, koniak 5*****, otrzymany w darze od zaprzyjaźnionych tubylców.

Cieszę się, że zaglądanie i piszecie ale szykuję filmy i foty na żywca w chwili wolnej i troszkę to trwa. Jeszcze nieco cierpliwości.

ps.
Najfajniejsze pokazałem, to co ja mam teraz zrobić żeby Was zadowolić ;)

mam jeszcze butelkę.

calgon 30.01.2013 19:46

o ja pierdziu, dawaj chłopie dawaj!

podos 31.01.2013 00:20

I kak daragu naszli? :drif:

Cynciu 02.02.2013 18:33

Powiedziałem A, to trzeba powiedzieć B. Od czego by zacząć?

Głównych bohaterów poznaliście już na reklamówce. Teraz prezentacja oficjalna:

Grzela AFRCA TWIN

https://lh3.googleusercontent.com/-i...s800/grzel.JPG

Szparag SUZUKI DR

https://lh6.googleusercontent.com/-f...s512/szpar.JPG

Cynciu YAMAHA XT

https://lh4.googleusercontent.com/-8.../s640/cync.JPG

Czwarte miejsce było dla Milenki, ale umyśliła sobie jeszcze w kraju, nóżkę na offie połamać. Zostało więc trzech muszkieterów.

https://lh3.googleusercontent.com/-s...12/Milenka.jpg

Przygotowaniem sprzętów zajął się szparag. Ja pobazgrałem mapę. Jako navi posłużył mi Lark 35at, jako soft wersja testowa rosyjskiej NAVITEL 5033. To ten soft tak świetnie gubił się w górach, umożliwiając odnajdywanie najwspanialszych ścieżek i brodów.
Nieocenieni Fazi i Sambor pomogli z wizami. Potem wspólne pakowanie i jazda.

Początkowo chciałem wystartować bajkę i fotki z Biszkeku, bo niby to tu rozpoczęła się prawdziwa przygoda z motocyklem. Jednak tak naprawdę, przygoda zaczęła się ponad 6 000 kilometrów wcześniej.

Czas.
To coś, co niestety wielu z nas pogania. Co często utrudnia realizację marzeń. Co trzyma nas w labiryncie, w którym codziennie ścigają się szczury. Czas. Czas i odległość połączone razem, sprawiły, że ten najdłuższy odcinek przygody pokonaliśmy zostawiając więcej niż jeden ślad. Dzielnym IVECO z lawetą. I właśnie Tu rozpocznę bajanie.

https://lh6.googleusercontent.com/-8.../s798/Azja.JPG

Polecimy dolotówkę expresowo: Polska, Litwa. Na granicy Grzela miał potrzeby i musiał zmusić bankomat do wydania kasy. Jak wygląda zmuszony bankomat, zobaczycie na filmie.
Litwa, Łotwa. Granica z Rosją tylko 6 godzin i wio do przodu. Nawigacja rzekła „skręć w lewo, następny manewr za 650km”. Jazda, tylko w bak i ogień. Czasowo jesteśmy lekko w plecy więc jedziemy non stop. Jeden jedzie drugi kima i tak na zmianę. Kilometrów szybko ubywa a ubywało by jeszcze szybciej gdyby nie monstrualne dziury na które musimy stale uważać. Ciemną nocą w jedną taką wpadamy całym impetem. Efektem na szczęście jest tylko zniszczona felga i opona. Szybka zmiana koła i jedziemy dalej. Na obwodnicę Moskwy wpadamy za dnia. Ruch ogromny ale wszyscy zapieprzają, więc idzie szybko. Posty milicyjne są najczęściej już opuszczone (Europa). Na tych czynnych czasem nas zatrzymują ale tylko po to aby sobie pogadać. Pełna kulturka i żadnych uwag odnośnie rosyjskich stróżów prawa. Żywimy się w przydrożnych kafe i jedziemy dzień i noc. Gdzieś już w głębokiej Rosji ale jeszcze w Europie, ciemną nocą wjeżdżamy pod strome wzniesienie. Na szczycie zmieniam bieg, gaz, .... Co jest, bieg nie wskoczył? Jeszcze raz trója, gaz, Iveco ryczy ale nie jedzie, cosik hrobocze. Pierwsza myśl: Ku... wa, padła skrzynia, ja pi...le. Wrzucamy na luz i z górki dotaczamy się do stacji paliw. Czołganiem pod wóz, szparag maca, słucha, stuka, wkłada paluchy i już wiemy. „Na szczęście” to chyba tylko sprzęgło się wysypało. Oczywiście na stacji jest Stajanka więc zaraz pojawia się miły pan oferując w korzystnej cenie bilecik za postojowe. Na nic płacz i lament. Przecież nie odjedziemy, trza płacić. Szukamy kogoś kto by nas pociągną do najbliższego miasta ale jest drobny kłopot. Przed miastem jest Post i nikt nie pociągnie busa z lawetą. Lawety z motorami nie zostawimy, mamy więc pata. Trzeba przekimać do rana. Rankiem rozdzielamy się. Szparag jedzie do miasta szukać tarczy, my szukamy jakiegoś kanału żeby móc zrzucić skrzynię. Znajdujemy stary kowcho z którym teraz zarządza rosyjski biznesmen (naczialnik). Naczialnik w Rosji to jest Ktoś. Zgadza się nas wpuścić na stary najazd (chyba na czołgi), musimy sobie tylko przycholować pojazd.
W Rosji pod wiejskim sklepem można znaleźć wszystko, więc znajduje się również kierowca „pochanki” który przytaszcza nas razem z lawetą. Potem busa wciąga na najazd. Ależ ta kruszyna ma power! Zanim przyjedzie Paweł mamy skrzynię biegów prawie na dole. Przyjeżdża i wiadomości nie są najlepsze. Na nową tarczę trzeba czekać 3-4 dni. Nie mamy tyle czasu! Zrzucamy skrzynię, sprzęgło i rozbieramy tarczę. W tarczy sprzęgłowej jest stalowa tarczka zabieraka. Takie cuś z wieloklinem i tarczką która poprzez sprężyny przenosi siłę na całą tarczę z okładziną cierną. Ta mała tarczka zabieraka rozsypała się na kilkanaście części, jedna sprężyna pęknięta, reszta w idealnym stanie J
Trzeba to pospawać – orzekł Szparag .
Spawać tarczę sprzęgłową? Jaja se robi – pomyślał Cynciu.
Trzeba znaleźć spawacza – powiedział Szparag.
Jednak nie robi se jaj – pomyślał Cynciu.
Spawacz znalazł się w sąsiedniej wiosce i maleńką spawareczką elektrodową dokonał dzieła. Po wyspawaniu tarczy stwierdził – Jak dojedziecie na tym do następnej wsi to będzie dobrze. Ależ skromny gość. Nawet nie przypuszcza jaki kawał świata przejechało jego pospawane sprzęgło.

Za ten „fachowy” opis sprzęgła pewnie dostane burę od Szparaga ale mam to w nosie. On teraz jest daleko, w Warszawie, to nic mi nie zrobi.

Do granicy Kazachskiej dotarliśmy późną nocą. Jakoś tak wszystkie granice nam wychodziły. Podchodzimy do okienka celnika, Kazacha ale on wałkuje jakiegoś kierowcę ciężarówki.
- poczekać!
Czekamy (pierwszy błąd). Po odejściu kierowcy podchodzimy. Okienko z ladą na wysokości mojej brody, szyba, a za nią gdzieś niżej siedzi Kazach – służbista. Skąd, dokąd, po co, dawać wszystkie dokumenty. Zabiera je kładzie u siebie na biurku które jest znacznie niżej i tracimy je z oczu. Coś tam przegląda, przewraca, po czym zwija wszystko razem i oddaje nam.
- Nie przejedziecie.
- Co ?
- Nie macie jednego tłumaczenia, nie przejedziecie.
- Jest na pewno niech pan sprawdzi, może upadło.
- Nie ma, nie przejedziecie.
Jebany, ukradł. Mieliśmy wszystko. Było na rosyjskiej i było przed chwilą jak szykowaliśmy papiery. Zaczynamy gadkę a on swoje
- nie przejedziecie, nie macie tłumaczenia
Odczekał stosowną chwilę a gdy uznał, że jesteśmy gotowi, dodał
- Jak macie 500 dolarów, mogę przymknąć oko.
- Nie mamy kasy
- To nie przejedziecie.
Dalsza gadka nic nie zmienia w dialogu. Jebany jest zacięty. Mogli byśmy się z nim jeszcze długo przekomarzać i pewnie by się udało ale jesteśmy już kilka dni w plecy i spieszy nam się okrutnie. Wychodzimy. Po jakimś czasie wybieramy negocjatora który face to face wałkuje temat. Po jakimś czasie możemy jechać, ubożsi o 60 zielonych. Zanim odjeżdżamy jeszcze do nas wychodzi, oddając nam 20 dolców „na paliwo”. Sumienie go ruszyło czy jak?

Gonimy przez Kazachstan ale wpadamy na około 100km off road który przejeżdżamy w deszczu, zwalniając do 5-10km/h. Masakra. Na jednej z dziur urywamy tłumik. Od teraz jedziemy jak na przelocie.
Po wyjeździe na asfalt szukamy jakiegoś kanału przy parkingach aby obczaić nasz tłumik. W pewnym momencie, jest, kanał na parkingu po lewej stronie drogi. Kierunkowskaz, powolne hamowanie, a styłu słychać bzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzz, JEB.
Łada Niwa centralnie pakuje się w tył lawety. Jak się za chwilę okazuje, Gość właśnie odebrał ją z salonu a teraz Łada nie ma przodu. Koleś przywalił w podłużnicę lawety i straty u nas skończyły się tylko na zbitej lampie.
Kazach wyskoczył ze swojej Lady i z piorunami w oczach wali do nas a słowotok jego nie ma końca. Nowe auto, nasza wina, za wszystko zapłacimy, co my wyprawiamy, nowe auto mu odkupimy, nie wykpimy się, On już dzwoni na policję. Super. W sumie nas wyręczył.
Po chwili zajeżdża radiowóz. Ze środka wychodzą dwa miśki i walą prosto do Kazachów. Patrzę i oczom nie wierzę. Rąsia, rąsia, potem walą misia i gadają jak szwagry. W dupę – myślę sobie mamy lekko przesrane. Po chwili podeszli do nas, pytają jak było i wracają do tamtych. Po niedługim czasie podjeżdża kolejna suka. Wychodzi z niej młodszy oficer ale rangą ewidentnie starszy starszy stopniem od dwóch poprzednich. U Kazachów się nieca uspakaja. Kierowca Łady pomimo milicji i tak co rusz do nas wyskakuje z zapewnieniem, że wszystko mu i tak zapłacimy. Oficer rozeznał sprawę i spytał czy mamy jakieś „pretensje” roszczenia do kierowcy Łady. U nas tylko lampa więc stwierdzamy, że chcemy tylko aby On się nie czepiał, a my już nic od niego nie chcemy. O to samo zapytał tamtego a on oczywiście, że my musimy mu za szkody zapłacić. Wrócił do nas. Potwierdził, że wina jest ewidentna kierowcy Łady i jeszcze raz spytał czy mamy jakieś roszczenia. Nie. To możemy jechać. Na nasze obawy co do gościa, potwierdził, że mamy spokojnie jechać, a On ich tu jeszcze trochę potrzyma.
Ruszyliśmy. Nie wiedziałem, że nasze Iveco jest takie szybkie. Nie szukamy już kanału, byle do przodu.
Aby nie przedłużać samochodowej części opowieści, wspomnę tylko, że w pamięć zapadną mi jeszcze dwie przygody:
1 – nauka azjatyckiego stylu jazdy w Astanie.
2 – Granaca Kazachska na wyjeżdzie.
Potem już z górki. Biszkek, wyładowanie motocykli i nowa kolejne przygody. O tym jednak, w kolejnym odcinku.



https://lh3.googleusercontent.com/-g...0/100_0107.JPG

JarekO 02.02.2013 18:43

Dawaj dalej!

dawid8210 02.02.2013 19:16

O w mordę! Ale to się czyta... :drif:

bajrasz 02.02.2013 19:54

Osioł jest tylko jeden! Cynciu masz w ryj.

Cynciu 02.02.2013 20:02

Bajraszu, każdy dźwiga swojego osła :D

Cynciu 02.02.2013 21:57

Zanim dojdę do motocykli, jeszcze jedna opowiastka busowa.

Jak wspomniałem, na wjeździe do Kazachstanu zasililiśmy ciut kazachskie służby celne. To był drugi błąd. Pierwszym było – nie stać koło okienka jak celnik obrabia innego kierowcę. Chyba nasza obecność zepsuła mu biznes i zemścił się na nas. Może to tylko moja schiza, a może nie. Drugim błędem było zapłacenie. Gonił nas czas i w ten sposób przyspieszyliśmy przejazd ale dostaliśmy w paszport pieczątki w specyficzny sposób. Ten kod celników mówił: „Oni płacą” Jak tylko na wyjeździe z Kazachstanu zobaczyli nasze paszporty, dostaliśmy propozycję nie do odrzucenia. Byliśmy jednak nieugięci. Na początek skierowali nas na parking ciężarówek, pomiędzy dziesiątki tirów i busów towarowych. Potem zaczęli nas ganiać po okienkach, a niegdzie nie było dla nas czasu albo właściwej osoby. Nadal byliśmy twardzi. Z parkingu ciężarówki znikały jedna po drugiej, a my nadal z okienka pod okienko. Tu się zmienił celnik i wszystko od nowa, tu akurat nie ma czasu, tu to, tu tamto. My jak twardzi jak skała. Nie damy i już.
Podchodzi do nas jakiś ważny i gada.
- No, już ok. Kierowca do tego okienka, pasażery do tamtego.
Rach ciach i już pasażerowie są na drugiej stronie. Teraz wzięli się za mnie jako za kierowcę. Podjechałem po wyjazd dla osobówek i zaprosili mnie do jeszcze jednego pokoju. Jeszcze jeden druk mam załatwić. Druk? To była kartka A4 podzielona na kilkanaście pól z miejscami na pieczątki. Koledzy byli już po drugiej stronie granicy i nie mogli do mnie podejść. Zacząłem się gotować. Byliśmy na tej granicy już ponad 10-11 godzin. Grzela i Szparag byli już za granicą, a ja w dupie. Zacząłem grać głupa. Walę do oficyjera który skierował mnie do tajemniczego pokoju.
- Nie znam cyrylicy, nie znam rosyjskiego, nie wiem co z tym zrobić.
Popatrzył na mnie, westchną i zaprowadził do pierwszego urzędnika. Ten wziął druk, otworzył zeszyt A4, wpisał imię, nazwisko, nr. rej. Busa, i walą pieczątkę na druku.
- gdzie teraz? - pytam
- do biura jakiegoś tam (nie pamiętam nazwy)
- gdzie to? (westchą) obrócił się i pokazał paluchem kolegę dwa biurka dalej.
Idę do niego. Ten bierze druk, otwiera identyczny zeszyt, wpisuje te same dane, przybija inną pieczątkę i kieruje do kolejnego okienka gdzieś tam, z drugiej strony przejścia. Kto widział dwanaście prac ateriksa, wie o czym mówię. W każdym okienku to samo. Taki sam zeszyt, te same dane, inna pieczątka. Po sześciu czy ośmiu pieczątkach kierują mniedo budki na środku przejścia. Jest gdzieś około godz. 6. Idę, nikogo nie ma. Walę do poprzedniego okienka i mówię, że tam nikogo nie ma. Grzela i Szparag już z półtorej godziny kwitną pomiędzy kazachskim a kirgiskim przejściem i nie nic nie mogą zrobić. Mamy wizy tranzytowe, więc nie mogą się cofnąć aby mi pomóc. Muszą tkwić. Wracam więc do poprzedniego okienka a gość mi mówi, że nie wie i to nie jego działka, muszę czekać. Zaczepia mnie jakiś kierowca ciężarówki i mówi, że tam śpią i mam kopać w drzwi. Robię jak mówi. Otwiera zaspany gość w podkoszulku wyraźnie nie zadowolony, że ktoś przerywa mu drzemkę. Podbija mi jednak druk nawet nie otwierając kajetu. Po „chwili” mam wszystkie pieczątki. Oddaje druk, podbijają paszporti mogę jechać. Tak mi się wydawało. Wredny celnik, który nie dostał kasy zastępuje mi drogę. Mam przejechać pasem dla ciężarówek. Stoję skosem, dwa pasy dalej, z lawetą złamaną pod dziwnym kątem, a na pasie dla ciężarówek jest szeroki i głęboki na dwa metry kanał. Nie mam się jak cofnąć i wymanewrować. Jestem zagotowany a on nie ustąpi.
Robię jakieś cuda i z sercem na ramieniu przejeżdżam nad otchłanią. Udało się. Do kabiny wsiadają kumple i jedziemy pod kirgiski szlaban.
Wita nas „Stary wojak Szwejk”. Tak dosłownie wyglądał.
Bierze od nas paszporty, otwiera i z twarzą pokerzysty, wymownym gestem otwartej dłoni pokazuje, że coś powinno być w środku.
- Nie ma. Kazachy wzieli.
Parskną takim śmiechem, że opluł mi szybę. Oddał papiery i z uśmiechem na twarzy zaprosił do Kirgistanu. Po kilku chwilach byliśmy odprawieni.

Opisałem tę przygodę jako przestrogę dla innych. NIE PŁAĆCIE! Dasz raz, będziesz gnębiony na kolejnych przejściach.

Tak na osłodę mojego bleblania:
Stepy Kazachstanu
https://lh4.googleusercontent.com/-c...0/DSC00013.JPG
I to co misie lubią najbardziej. Kirgistan, góry.
https://lh3.googleusercontent.com/-_...0/DSC09854.JPG

Lupus 02.02.2013 22:54

Ja tam za zwyczaj rżnę idiotę i to generalnie się sprawdza. Mówię po Polsku, głupawo się usmiecham i wchodzę w rolę która wyznaczyli mi mundurowi - facet który pcha się do ich kraju podrózując z bogatej Europy musi być trochę nienormalny. Jak widzą że nic ze mnie nie wycisną to mnie wypychają na zewnątrz, bo im przeszkadzam. To zazwyczaj działa, ale...trzeba być czujnym ;)

Cynciu 02.02.2013 23:22

Masz 100% racji ale jak wiesz, tu jeszcze podróżowaliśmy nieco inaczej i gonił nas czas. Jakby nam kazali rozpakować busa dla kontroli, to stalibyśmy tam jeszcze do dzisiaj..

Cynciu 03.02.2013 00:58

Widzę, że społeczeństwo obrazkowe nudzi się tekstem. Teraz będzie więc więcej fotek a mniej pieprzenia.
Krótko na początek. Dzięki Samborowi mamy matę w Biszkeku, gdzie możemy spokojnie zostawić busika i rozpocząć drugi etap. Jednym śladem. Na początek kierujemy się na wschód, dalej na południową stronę Issyk Kul. Olewamy główną, wbijamy w boczne ścieżki i jedziemy jakiś czas przy samej granicy z Kazachstanem. Później niestety musimy pociągnąć nieco asfaltem. Po drodze przerwy na posiłek arbuza po 2 zł za sztukę

https://lh4.googleusercontent.com/-v...0/DSC09466.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-8...0/DSC09469.JPG

Po jakichś 150km mamy problem z prądem w Afryce.
DBAJCIE O INSTALACJĘ. Z pomocą Szparaga szybko ruszyliśmy dalej.

Przy dojeździe do jeziora niespodzianka. Szlaban i kup pan bilet. Tego się kurna nie spodziewałem. Chciał nie chciał, płacim i jadziem dalej. Ściemnia się, i na jednym z rozjazdów spaźniam się i rozdzielamy się. Grzela i Szparag w jedną a ja w drógą stronę. Przez jakiś czas szukam ich ale dochodzę do wniosku, że gonitwa po ciemku nie ma sensu. Smsem dogadujemy, że spotykamy się w Derkhan i każdy swoją ścieżką dojeżdża na miejsce. Tak kimamy nad jeziorem.

https://lh5.googleusercontent.com/-t...0/DSC09479.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-a...0/DSC09480.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-k...0/DSC09481.JPG

Rankiem wpadamy na na szatański pomysł, aby na azymut przeskoczyć góry opasające Issyk Kul. Super. Ale najpierw tankowanie
Magazyn paliw
https://lh3.googleusercontent.com/-P...0/DSC09488.JPG
Dystrybutor
https://lh4.googleusercontent.com/-Y...0/DSC09486.JPG
tankowanie
https://lh3.googleusercontent.com/-p...0/DSC09485.JPG

Puszczamy się w pierwszą ścieżkę prowadzącą w góry. Ścieżka po chwili okazuje sięsuchym korytem rzeki o piaszczystym dnie. Grzela zalicza pierwszą glebę i mamy znów problem z prądem. Szybko jednak daje się opanować temet.

https://lh4.googleusercontent.com/-2...0/DSC09489.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-a...0/DSC09490.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-Y...0/DSC09491.JPG

Dróżka okazuje się ślepa. Zawracamy i wbijamy kilka kilometrów dalej w następną.

https://lh4.googleusercontent.com/-m...0/DSC09493.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-O...0/DSC09494.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-P...0/DSC09495.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-4...0/DSC09496.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-E...0/DSC09497.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-7...0/DSC09499.JPG
Pauza na posiłek.
https://lh5.googleusercontent.com/-J...0/DSC09500.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-E...0/DSC09501.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-z...0/DSC09502.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-3...0/DSC09503.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-g...0/DSC09504.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-Y...0/DSC09506.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-3...0/DSC09507.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-p...0/DSC09508.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-S...0/DSC09509.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-5...0/DSC09510.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-2...0/DSC09511.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-T...0/DSC09512.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-Q...0/DSC09513.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-5...0/DSC09514.JPG

sebol 03.02.2013 11:49

Co się działo z tym prądem ??

Cynciu 03.02.2013 12:31

Cytat:

Napisał sebol (Post 288407)
Co się działo z tym prądem ??

Tu winien fachowo wypowiedzieć się Szparag lub Grzela.

Liczę zresztą, że włączą się do relacji, mnie już pamięć szwankuje.
Jak pochrzanie coś z chronologią lub rozjadą mi się fakty, to nie będzie moja wina, tylko SKS.

Cynciu 03.02.2013 14:25

Cały dzień kluczyliśmy po górach szukając „swojej drogi“ Gdy tylko udało się znaleźć przełęcz, ominąć szczyt, przejechać górę. Za nią pojawiał się następna i następna. Po kolejnej pojawia się grań która zmusza do odwrotu lub szukania innej ścieżki. Przed wieczorem docieramy do asfaltu i znajdujemy się nad Issyk Kul, na drodze z które z której zjechaliśmy w góry, tylko 20km bliżej Biszkeku. Pora szukać noclegu. Jadąc asfaltem docieramy do Kara Koo (chyba) gdzie odbywają się przygotowania do wielkiego festynu folklorystycznego. Są jurty, orły, tradycyjne stroje i klimat.

https://lh5.googleusercontent.com/-K...0/DSC09515.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-k...0/DSC09517.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-e...0/DSC09519.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-H...2/DSC09521.JPG

Zakładamy bazę w przydrożnej knajpce gdzie posilamy się i planujemy gubienie się w dniu następnym. Do naszego stolika pod parasolem podchodzą Operator z National Geographic (wkupując się czarnym Jaśkiem) i „naczialnik” osady w której gościmy zapraszając nas gorąco na festyn który ma rozpocząć się w dniu następnym. Naczialnik przychodzi ze swoim młodym orłem, opowiadając o nim i prezentując go w całej okazałości. W trakcie prezentacji ściąga z głowy orła kaptur zasłaniający mu oczy. W tym momencie orzeł na chwilę traci równowagę i zsuwa się z ręki opiekuna. Naczialnik niczym zabawką jojo usiłuje narzucić orła na przedramię a ten, rozkłada potężne skrzydła i macha usiłując wrócić na swoje miejsce. Machnięcie tych skrzydełek powoduje, że parasol pod którym siedzimy o mało nie wyrwało razem z betonową podstawą. Kapturek trafia z powrotem na głowę orła i wszystko się uspakaja. Trwało to krótką chwilę ale wyraz oczu Szparaga, który siedział obok orzełka jest bezcenny. Zapamiętam go na zawsze.
Za zaproszenie na festyn dziękujemy ale musimy jechać dalej. Nasz czas nie jest z gumy niestety.

Nie mogę nie wspomnieć o naszym oślim przyjacielu, którego poznaliśmy pod lokalem.
Być może to ten sam osioł który poprzedniego dnia w nocy zmusił mnie do hamowania awaryjnego, włażąc mi centralnie pod motocykl.
Przypałętał się do nas jak tylko pojawiliśmy się pod lokalem i nie odstępował nas do dnia następnego. Osioł owy służył za lokalną taksówkę. Każdy tubylec wychodząc z lokalu, wsiadał na owego osła i jechał do domu. Po chwili osioł wracał i czekał na następnego klienta. Sytuacja powtarzała się wielokrotnie i osioł wracał za każdym razem.

Na noc rozbiliśmy namioty pod lokalem, by z samego rana móc się posilić i gonić kolejną przygodę.

https://lh5.googleusercontent.com/-P...0/DSC09523.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-2...0/DSC09524.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-K...0/DSC09527.JPG

Cynciu 03.02.2013 15:42

Jeszcze kilka fotek z dnia drugiego

https://lh3.googleusercontent.com/-9...0/100_0112.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-6...0/100_0115.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-t...0/100_0120.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-u...0/100_0121.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-O...0/100_0124.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-f...0/100_0128.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-z...0/100_0130.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-I...0/100_0134.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-K...0/100_0135.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-t...0/100_0137.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-m...0/100_0138.JPG

piono 03.02.2013 16:10

Ostatnia fotka wyglada jak awatar Grzeli;)
Cynciu pisz dalej, od razu humor sie poprawia i grypa mniej dokucza...

Cynciu 03.02.2013 18:11

Rankiem ruszamy z mocnym postanowieniem pokonania gór które poprzedniego dnia sobie z nas zakpiły. Pniemy się na szczyty, pokonujemy brody, jest fantastycznie.

https://lh3.googleusercontent.com/-F...0/DSC09539.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-H...0/DSC09542.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-P...0/DSC09547.JPG

Mój XT-tuś szedł jak burza. Tak się wkręciłem, że byłbym w stanie stanąć w szranki z Teddim. Nie ma dla nas przeszkód. Tak sobie dumając, zamiast jechać trawersami, poszedłem na strzałę centralnie pod górę. Jadę coraz ostrzej pod górę, ostrzej, ostrzej, kępka trawy podbija przednie koło i walę się na plecy, a moto na mnie. Moja pierwsza gleba. Poleciałem na plecy, na plecach – plecak, w plecaku butelka koniaku Biszkek. Nawiasem mówiąc jest chyba szczytem głupoty wozić w plecaku szklaną butelkę. Pierwsza myśl – Kurde nasz Biszkek! Jest, jest cały. Tak go nie można wozić. Trzeba go wypić!

https://lh4.googleusercontent.com/-j...0/DSC09551.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-A...0/DSC09553.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-z...0/DSC09557.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-T...0/DSC09558.JPG

Gdzieś w górach kończy się dróżka. Rozdzielamy się. Paweł rusza w lewo, ja wspinam się coraz wyżej, Grzela rusza po chwili za szparagiem. Wjeżdżam coraz wyżej i wyżej. Łagodne szczyty przechodzą jeden w drugi. Tracę poczucie czasu i zachwycam się przestrzeniami.
W pewnym momencie dostrzegam pędzących w moją stronę dwóch jeźdźców. Dopadają mnie twierdząc, że gonią mnie aby przekazać, iż moi koledzy czekają na mnie gdzieś tam na drodze, znacznie niżej. Skoro już mnie dopadli to chcą abym zrobił im zdjęcie z motocyklem. Robimy fotkę i pytam jak im owe zdjęcie przesłać. Początkowo dukają adres swojej jurty który usiłuję zapisać. Na moje pytanie, czy na pewno tu list dojdzie, młodszy stwierdza:
- Wiesz co, w sumie, to możesz wysłać mi na e-mail.
Szczęka mi opadła. Apropo, adres e-mail gdzieś kurna zasiałem.

https://lh5.googleusercontent.com/-q...0/DSC09559.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-E...0/DSC09560.JPG

Rąsia, rąsia, jadę szukać kumpli. Są, siedzą na skarpie i są jacyś smutni. Przez moment myślałem, że martwią się o kolegę. Nie, nie tym razem.
Dr-ka Szparaga niestety nie miała osłony pod silnikiem i jedno ze spotkań z kamolkiem kończy się dziurą w karterze. Kapie olej i moto prosi o pomoc. Takie drobnostki jednak nie są w stanie nas powstrzymać. Poksipol, pół godziny przerwy i możemy gonić dalej.

https://lh5.googleusercontent.com/-N...0/DSC09562.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-Z...0/DSC09561.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-O...0/DSC09564.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-E...0/DSC09565.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-N...0/DSC09567.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-y...0/DSC09569.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-Y...0/DSC09572.JPG

Kończy się paliwo. Zjeżdżamy więc do najbliższej wioski na kolejne „Kirgiskie” tankowanie i zakupy. Nie ma to jak klimat folkowy.

https://lh5.googleusercontent.com/-g...tankowanie.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-P...0/DSC09575.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-i...0/DSC09576.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-I...0/DSC09577.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-U...0/DSC09578.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-t...0/100_0160.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-3...0/100_0161.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-O...0/100_0166.JPG

Zakupy zrobione więc nawrotka i w góry.

https://lh3.googleusercontent.com/-3...0/100_0140.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-P...0/100_0171.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-R...0/100_0172.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-Y...0/100_0173.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-V...0/100_0174.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-h...0/DSC09581.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-5...0/DSC09583.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-m...0/DSC09585.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-K...0/DSC09590.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-y...0/DSC09592.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-q...0/DSC09595.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-Z...0/DSC09597.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-u...0/DSC09601.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-T...0/DSC09608.JPG

Rojek 03.02.2013 19:21

Krajobrazy niesamowite, a historia z tym emailem:haha2:

sebol 03.02.2013 21:30

A nie byłoby szybciej w pierwszą stronę przez Ukrainę jechać ? Trochę kilometrów nadłożyliście przez Litwę .

szparag 03.02.2013 21:41

Może i było by szybciej, ale, mieliśmy jedenaście motocykli, nas było trzech, motocykle w większości miały rumuńskie numery. Targaliśmy motocykle klientów Sambora. Na rosyjskiej granicy obowiązuje zasada " jeden człowiek, jeden pojazd ", a no i jeszcze mieliśmy samochód i lawetę.
Decyzja była dokładnie przemyślana :).
Pozdrawiam.

gdziala 03.02.2013 22:10

No,ale w koncu rosyjska granice trzeba przejechac i co tam dalej nie ma problemu i ta zasada nie obowiazuje?

szparag 03.02.2013 22:11

Na tej granicy nie ma żadnych zasad.

Cynciu 03.02.2013 22:21

Cytat:

Napisał sebol (Post 288642)
A nie byłoby szybciej w pierwszą stronę przez Ukrainę jechać ? Trochę kilometrów nadłożyliście przez Litwę .

Jadąc z Warszawy najkrótsza - najszybsza droga wiedzie przez Białoruś. Tam są największe problemy na granicy dla Polaków. Zaznaczem też, że mieliśmy w planie jeszcze Astanę.
Różnica pomiędzy trasą przez Ukrainę a przez Litwę to około 300km (ale po gorszych drogach) Przy 6 500km te 300 to pikuś.
Jechaliśmy też ciężkim zestawem w związku z czym, zależało nam aby w miarę łagodnie przelecieć Ural.
Między innymi stąd taki a nie inny wybór trasy.

Cytat:

Napisał gdziala (Post 288657)
No,ale w koncu rosyjska granice trzeba przejechac i co tam dalej nie ma problemu i ta zasada nie obowiazuje?

Na różnych granicach, różnie "lubią" Polaków.

gdziala 03.02.2013 22:24

Na nasze szczescie sa jeszcze takie granice....ale chyba lepiej sie jedzie jak nie ma granic i nie trzeba nic do paszportu wkladac.
:webers:Pozdrawiam

Cynciu 04.02.2013 00:39

Lecimy - filmik dla zachowania równowagi :D


Tomek-KLI 04.02.2013 17:54

Muzyka w tym filmiku wymiata :D

sebol 07.02.2013 22:19

Coś się zacięło ? Pisać :umowa:

Cynciu 07.02.2013 22:33

Proszszsz.

Pniemy się w góry na żywioł. Szutrówka zmienia się w polną drogę, ta w dróżkę, a potem to już tylko na nos. Nawigacja gada: Zakluczenie ze sputnikami, nie ustanowlieno. No to co, jedziemy. Czasem pytamy o drogę na Song Kul napotkanych pasterzy ale to na nic. Wiedzą, ze to piękne miejsce ale nigdy tam żaden nie był, i nie wie jak tam dojechać. Pytamy więc „Jak za tą górę dojechać” Resztę słyszeliście na pierwszym filmiku. Przed wieczorem przepychamy motki przez rzeczkę która zmoczyła nam jaja. Za rzeczką robi się coraz trudniej. Kamyczki urosły do wielkości telewizora Rubin i jest ich coraz gęściej a my się pniemy. Pierwszą glebę zalicza Grzela. Kolejną Szparag, łamiąc klamkę. Mamy dość, rozbijamy obóz. Ja i Grzela rozrzucamy namioty a Paweł karimatę i kamień pod głowę. Pichcimy żarełko i kimono bo już ciemno. Nocka dość trudna. Zimno, kamieniście, „skośnie” całą noc się zsuwam w kąt. Przed Świtem budzi mnie mikro trzęsienie ziemi. Przeżywam to po raz drugi. (Nie wiem czy opisywałem pierwsze). Mało przyjemne uczucie.
Rano herbatka i reanimacja klamki. Nie mamy klamki do DR-ki ale paweł ma od Afryki więc przerabia ją przy pomocy pilniczka do paznokci. Trza mieć samozaparcie.

Ze smutkiem stwierdzamy, że czas nam ucieka a my kręcimy się trzeci dzień prawie w miejscu. Jest zajebiście ale czas z gumy nie jest. Przed nami jeszcze cały Kirgistan a jeszcze troszkę wierzymy, że uda nam się wjechać do Tadżykistanu.
Spuszczamy się z góry i odnajdujemy właściwą ścieżkę nad Song Kul.

https://lh4.googleusercontent.com/-l...0/DSC09603.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-g...0/DSC09604.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-I...0/DSC09605.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-I...0/100_0181.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-W...0/100_0183.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-3...0/100_0185.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-b...0/100_0186.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-S...0/100_0187.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-o...0/DSC09616.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-8...0/DSC09621.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-t...0/DSC09623.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-n...0/DSC09624.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-N...0/DSC09627.JPG

Po południu docieramy do jeziora. Jest fantastyczne! Droga nad samo jezioro wiodła serpentynami szutrowymi i dała okazję aby się nieco wyszaleć. Samo jezioro widoczne w oddali, otoczone jest rozległym pasem bagnisk które latem, podeschnięte służą za pastwiska. Z daleka widzimy kilkanaście jurt pasterskich i wiele stad pasących się na żyznych łąkach. Cały ten obszar otoczony jest pasmem poszarpanych górskich szczytów. Ruszamy w stronę jeziora, mijamy jurty i gnamy na strzałę w stronę wody. Trawa robi się coraz gęstsza, pojawiają się spore kępy i bez ostrzeżenia lecę przez kierownicę. W chwili gdy ja twarz pakuję w kępę trawy, Szparag bez schodzenia z motocykla sprawdza łożyska kiwaczki w moim rumaku. Wjechaliśmy w pas wyschniętych bagien, Pomiędzy kępami są niewidoczne, półmetrowe doły. W taki właśnie wpadłem. Robimy pauzę na kontemplację, potem odbijamy nieco od jeziora i walimy wokoło. Gdy słońce chyli się już ku zachodowi znajdujemy jurtę w której bierzemy nocleg i żarełko.

https://lh3.googleusercontent.com/-N...0/DSC09631.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-d...0/DSC09640.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-u...0/DSC09641.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-r...0/DSC09643.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-k...0/DSC09647.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-j...0/DSC09650.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-y...0/DSC09652.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-U...0/DSC09655.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-P...0/DSC09665.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-I...0/DSC09678.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-V...0/DSC09683.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-4...0/DSC09685.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-C...0/DSC09686.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-O...0/DSC09690.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-b...0/DSC09696.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-z...0/DSC09701.JPG

mygosia 07.02.2013 22:54

Kurde!

Rojek 08.02.2013 14:42

Piknie tam.

Cynciu 08.02.2013 21:40

W ciepełku jurty spało się mega komfortowo. Rankiem znów ruszamy na szlak. Celem jest Jalal Abad. Przed nami piękna, równa, szeroka
szutrówka wzdłuż jeziora i dalej przez góry. Co tu dużo mówić, zapierdalamy. Ja jadę pierwszy. Pogoda fantastyczna, szuter gładki,
aż się prosi aby odkręcić. Wylatuję na niewielkie wzniesienie, ptrzę a tu kurna BRAK DROGI.
Woda spływająca z gór zabrała drogę. Przede mną jest nagłe obniżenie w poprzek drogi, szerokie na kilka metrów.
No, nagłe to ono jest przy 100km/h, przy 15-20 można przejechać nawet samochodem.
Na hamowanie już czasu nie było, jedyne co mogłem zrobić, to dodać gazu.
Przeżyłem i nawet się nie przewróciłem. Jadący za mną Szparag widział co się dzieje i zwolnił ale śmiał się przez kolejne 15 minut.
Do Jalala Bad jest kawałek drogi, ale jakiej drogi. Na którymś rozjeździe wybieramy wybieramy dłóższą ale chyba ciekawszą ściezkę.
(Tą drugą też trzeba będzie kiedyś przejechać.)

https://lh4.googleusercontent.com/-_...0/100_0202.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-U...0/100_0203.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-0...0/100_0205.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-U...0/100_0208.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-8...0/100_0209.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-7...0/100_0216.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-R...0/DSC09715.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-h...0/DSC09717.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-M...0/DSC09719.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-4...0/DSC09725.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-z...0/DSC09730.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-b...0/DSC09731.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-p...0/DSC09733.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-F...0/DSC09742.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-6...0/DSC09744.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-_...0/DSC09749.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-b...0/DSC09752.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-r...0/DSC09753.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-z...0/DSC09757.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-Z...0/DSC09765.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-W...0/DSC09770.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-p...0/DSC09771.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-w...0/DSC09772.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-f...0/DSC09775.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-K...0/DSC09777.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-9...0/DSC09778.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-8...0/DSC09780.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-a...0/DSC09781.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-L...0/DSC09788.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-5...0/DSC09792.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-i...0/DSC09795.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-O...0/DSC09798.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-g...0/DSC09801.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-S...0/100_0225.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-y...0/100_0226.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-e...0/100_0227.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-u...0/100_0231.JPG

https://lh5.googleusercontent.com/-X...0/DSC09813.JPG

https://lh6.googleusercontent.com/-Q...0/DSC09816.JPG

No widzieliście cząstkę tego, co cieszyło nasze oczy. Drogi ubywało ale Grzela jakoś zgłodniał. Zgłodniał to zatrzymalim się, aby kolega się posilił.
Ja ze Szparagiem relaksik i kupka, a Grzela zupka. Zemsta Faraona, nie kazała na siebie długo czekać.

https://lh6.googleusercontent.com/-F...0/DSC09818.JPG

redrobo 08.02.2013 23:32

A niech to suchy pies ściśnie i zimny piorun stuknie, to je to.

Nomad 08.02.2013 23:51

Cytat:

Napisał redrobo (Post 290798)
A niech to suchy pies ściśnie i zimny piorun stuknie, to je to.

W rzeczy samej, aż trudno się oderwać. :at: gdzie ta wiosna ?

matjas 09.02.2013 00:54

Cytat:

Napisał Cynciu (Post 290736)

po posiłku w lokalu gastrycznym 'BEK-ŻAR' musiała być zemsta :haha2:

Cynciu 09.02.2013 17:51

Droga daleka + piękne widoki = spore opóźnienie.
Jak Wspominałem, naszym celem na dziś jest Jalala Bad. W górach łapie nas noc i mocno zwalniamy tempo. Zatrzymujemy się pod jakimś sklepem
ze 40km przed miastem na zakupy i wykonujemy SMS-a do przyjaciela, w sprawie lokalizacji jakiegoś lokum. Przychodzi odpowiedź:
- Szukajcie w Jalala Bad księdza Krzysztofa.
No to fajnie. Trzeba znaleźć kościół. Wracam do sklepu i pytam sprzedawcy, czy wie gdzie jest w Jalala Bad kościół, pokazując paluchami krzyż.
Sprzedawca mówi, że nie wie, bo on jest z tych. Tu łapie się za uszy i wali pokłony prawie uderzając czołem w ladę. Po chwili obaj wybuchamy śmiechem.
Jedziemy, w Jalala Bad jesteśmy przed północą. Krążymy po mieście które tętni życiem w poszukiwaniu kościoła. Znajdujemy kościół ale prawosławny
i od dawna nieczynny, jeśli można tak to ująć. Jest koło pierwszej darujemy sobie księdza i ruszamy w poszukiwaniu jakiegokolwiek łóżka. Grzela znajduje
po chwili. Na środku głównej ulicy, nad drzwiami budynku przypominającego nasz komunistyczny hotel robotniczy, wisi dumnie napis: GASTINICA.
Grzela robi rekonesans i już wiemy. Są wolne pokoje, cena przystępna. Bierzemy. Parkingu niet ale mila Pani pozwala wjechać na recepcję gdzie będzie całą
noc kiblować. Do drzwi prowadzi z dziesięć schodów lecz mamy przeca motocykle ędurro. Szparag pierwszy odkręca i na pełnym gazie wjeżdża pod samą ladę.
Po krótkiej chwili wszystkie trzy mustangi prężą się w recepcji. Podchodzimy do Pani a ta zadaje nieco dziwne, jak na okoliczności pytanie:
- Czy jesteśmy pewni, że chcemy tu spać?
- Tak kurna, jest po pierwszej a my jesteśmy lekko wykończeni.
Płacimy i dostajemy trzy klucze. Jakieś śmieszne. Takie małe jak do kłódki walizkowej.
Bierzemy i kierujemy się na pięterko. Pokonujemy ciemne, kręte, schody i wychodzimy na długi korytarz. Tu wali już komuną na całego. Obskurne ściany
poprzetykane są z lewej i prawej drzwiami wątpliwej urody. Odnajdujemy swoje drzwi. Są zamknięte na skobel i kłódkę. Jak drzwi od chlewika. Z drugiej
strony korytarza skrzypnęły drzwi i wysunęła się z nich bardzo młoda i ładna niewiasta chińskiej urody. Z torebką w jednej i butelką plastikową w drugiej
ręce kieruje się (chyba) w stronę toalety. Uśmiech – uśmiech i znika. Otwieramy kłódkę, lekkie pchnięcie drzwi i otwierają się z głuchym jękiem obnażając
wnętrze naszego lokum. Pokój jest duży, przestronny a całe umeblowanie stanowi duże łoże małżeńskie, stojące na środku dłuższej ściany. Resztę
umeblowania stanowi rząd gwoździ wbity w drzwi od strony wewnętrznej. Te gwoździe to pewnie jest garderoba. Korytarzem przemyka kolejna urodziwa dziewoja.

Kurwa! (w tym mejscu to właściwe słowo) Jesteśmy w burdelu! Domu uciech!

Otwieramy kolejne pokoje i wszystkie są identyczne. Trzeba wyskoczyć po jakieś piwko lub inny zobojętniacz warunków. Na misję zakupową ruszą Grzela i Szparag.
Ja mam chęć się wykąpać. Zrzucamy graty. Grzela na środku podłogi zostawia kask, gasi światło i wychodzą. Ja (po zamknięciu kłódki) zabieram ręcznik,
przybory toaletowe i idę szukać łazienki. Już w połowie korytarza mój węch potwierdził, że idę we właściwym kierunku. Z każdym krokiem coraz mniej pragnę
kąpieli.
Są drzwi. Toaleta koedukacyjna ale panienki już gdzieś wsiąkły. Dotarłem do źródła zapachu. Rozglądam się. Dziura w podłodze wiadomego przeznaczenia,
obok ze ściany wystaje kawałek rury. To prysznic, pod którym za nic bym nie stanął. Na drugiej ścianie jest umywalka ale mydła bym na niej nie położył.
OK. Już wiem. Dziś będzie dzień dziecka. Zresztą po co się myć skoro jutro znów się pobrudzę. No dobra. Zraszam ręce i twarz. To wystarczy, i tak ryzyko było duże. Wychodzę na korytarz i kieruje się w stronę pokoju. Z drugiego końca zmierza w moją stronę Chińczyk. Ubrany jest w klapki i slipki, które już dawno zapomniały,
że była w nich gumka. Spod slipek radośnie wygląda gęsta czupryna. Kolo wali centralnie do mnie i z uśmiechem na twarzy zagaduje.
- Cześć, ja Kola, jak masz na imię?
- Artur. Odpowiadam, szukając wzrokiem drogi ewentualnej ewakuacji.
- Jak Ci się podoba Twój pokój? U mnie jest wypas. Jak chcesz możesz do mnie się przenieść.
- No nie, dziękuję ale jestem zmęczony, zresztą nie jestem sam.
Kąciki jego ust wędrują ku górze, a ja już wiem, że ten uśmieszek wcale mi się nie podoba. Bardzo uprzejmie i szybciutko żegnam mojego nowego „przyjaciela”
i spierdzielam do swojego pokoju. Nie wiedziałem, że w butach crossowych można tak szybko chodzić. Zamykam się na cztery spusty, a właściwie na mały suwak
i haczyk. Mój pokój, moja oaza, mój bezpieczny azyl. Jaki on teraz piękny.

Dżisus. Miałem branie! W dodatku byłem brany przez krótkiego Chińczyka w majtkach bez gumki. Jak ja to opowiem w domu. Czemu to chociaż nie była „Ona”
tylko „On” i to taki.

Po chwili wracają z zakupów Grzela i Szparag. Wychodzę i otwieramy pokój Grzeli. Coś jednak nie jest tak jak przed chwilą. Kask zostawiony na podłodze zdaje
się, żyć własnym życiem. Jakby chciał wyjść z mrocznego pokoju. Zapalamy światło a spod kasku ewakuują się dziesiątki karaluchów. OK. Dziękujemy, idziemy
do pokoju Szparaga. Tu wszystko jest tak jak zostawiliśmy. Otwieramy winko, a ja już chyba mam dość butów krosowych. Na boso się nie odważę a klapki są na
dole przy motocyklu.
-Idę po klapki.
I ruszam. Najpierw korytarz, klatka schodowa. Im niżej, tym ciemniej. Na dole, wprost schodów jest pomieszczenie, puste, bez drzwi, z dużym oknem wychodzącym
na ulicę. Zaglądam do środka ale jest za ciemno, nie wiele widać. Zapalam latarkę. Jej światło pada bezpośrednio na twarz kobiety śpiącej na betonowej posadzce i
przykrytej jakąś derką.
- Spierdalaj. Warknęła.
Tak naprawdę nie wiem co powiedziała ale w wolnym tłumaczeniu było to na pewno spierdalaj. Światło latarki zgasło zanim zdążyłem dotknąć wyłącznika.
Powoli wycofałem się i za moment już w klapeczkach degustowaliśmy wino marki Wino. Nie ma szans, nie śpimy tu! Przebidujemy do rana i spadamy.
- Jak chcecie. Ja idę się przespać. Padam z nóg. Jutro mamy kawał drogi.
Oświadcza stanowczo Grzela. Szparag przeciągną wzrokiem po naszym przyjacielu i rzekł:
- W takim razie Grzela, KARALUCHY POD PODUCHY.
Umarłem ze śmiechu. To się nazywa dobrać tekst do miejsca i czasu. Karaluchy pod poduchy.
Ze Szparagiem poszliśmy w miasto, sprawdzić czy inne wina są równie wyborne. Nocnych sklepów nie brakowało.
Na męskich rozmowach w mieście troszkę nam zeszło i do hotelu dotarliśmy gdzieś 6-7 nad ranem. Grzela jeszcze spał. Zaleliśmy na chwilę na wyrku, aby dać
nieco luzu zmęczonym kończynom.
- Trzeba obudzić Grze...
Resztę usłyszał tylko Morfeusz który wyrwał mnie z rzeczywistości.

O godzinie 10 rano zameldowaliśmy się przy motocyklach. Powitała nas uśmiechem pani recepcjonistka i pani trafiona światłem mojej latarki. Krótkie pożegnanie i jazda, walimy dalej, na południe.
Ale o tem, potem.

https://lh3.googleusercontent.com/-6...%2520hotel.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-w...0/DSC09805.JPG

https://lh4.googleusercontent.com/-s...0hotel-002.jpg

https://lh5.googleusercontent.com/-S...0hotel-003.jpg


Na koniec filmik. Oglądać tylko z dźwiękiem !

betu 09.02.2013 18:31

Cynciu-tu nic nie ma.Filmik wcielo.Zadzialaj jeszcze raz zeby stal sie cud.

A mam jedno pytanie:-skad wiedzieliscie gdzie mozna zatankowac benzyne?To bylo planowane czy takie sporadyczne tankowanie?

Cynciu 09.02.2013 18:52

Cytat:

Napisał betu (Post 290962)
Cynciu-tu nic nie ma.Filmik wcielo.Zadzialaj jeszcze raz zeby stal sie cud.

A mam jedno pytanie:-skad wiedzieliscie gdzie mozna zatankowac benzyne?To bylo planowane czy takie sporadyczne tankowanie?

Na samym dole masz link "zaczarowany hotel" kliknij go a otworzy się filmik.

Wszystko było spontaniczne. Wjeżdżasz do wioski i pytasz gdzie można kupić benzynę. Pokazują lub prowadzą cię do właściwego miejsca. W każdej wsi w górach jest ktoś, kto handlije paliwem. Czasem na płocie jest reklama - napis


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:44.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.