![]() |
Cena przygody.
Wszyscy z wypiekami na twarzy śledzimy wyprawy długodystansowych motopodrózników. Fascynujące przygody, olśniewające plenery, bajeczne zdjęcia. Tak naprawdę większa część tego forum objechałby by spokojnie świat, gdyby dać im kasę i czas, niektórym może zdrowie.
To jednak nie wszystkie koszty jakie się ponosi. Często płaci się za to życiem prywatnym to według mnie jest cena najwyższa. Monitoruję od czasu do czasu żywoty podróżników i często nie są budujące. Po pierwszym okresie zachwytu nad swoim wymarzonym stylem życia, często czar pryska. Nadal jest fajnie ale już nie tak jak we wcześniej przeczytanych książkach. Co jakiś czas trafia się depresja i dalej tym więcej. W ich wypowiedziach można wyczuć nieco goryczy, żalu, przypudrowanego ogorzałą twarzą podróżnika. Wysychają ich związki, często nie zakładają rodziny. Jednak nie wszyscy, niektórzy potrafią to prawie pogodzić. Dla mnie są niedoścignionymi guru. Może jestem miękka faja ale nie potrafiłbym zrezygnować na wiele miesięcy z kontaktu z moimi dziećmi (sorry Martyna, nadal Cie lubię). Obserwacja ich rozwoju, to dla mnie największa z możliwych przygód. Czy więc magapodróże są wyłącznie dla studentów, samotników, rozwodników, zamożnych emerytów i nielicznych guru? Macie jakieś przemyślenia na ten temat, jak zrobić, że było jak w Erze? |
Louis mam dokładnie takie zdanie.. mega przygody.. jakkolwiek je nazwiemy są właśnie dla studentów samotoników, rozwodników itd... bo właśnie tylko oni są w stanie poświęcić swój czas tylko dla siebie...
- Co do ceny, to Tutaj Louis moje zdanie znasz... wolę.robić.w roku 2, 3 wyprawy niż udawać.że jestem mega podróżnikiem i tę samą.kasę.pakować w jeden wyjazd. dla przykładu podam budżety moich ostatnich wyjazdów, każdy odpowie sobie sam - Corsica 2013 - 11 dni wyprawy w tym prom (1400 zł) - Bułgaria, Grecja 2012 12 dni - (1500zł) - Rodopy Bułgarskie, Riła 2012 8 dni - (1000 zł) - Aragonia 2011- 15 dni (2100 zł) - Marauresz 2011 - 8 dni (800 zł) ... I jeszcze jedno, jak wsiadam do Louisowozu u mnie pod domem gdzie z tyłu zapięta jest laweta.. to wiem że od tego miejsca zaczynają się.przygody, i myślę że wcale nie gorsze od tych na dojazdówce każdego innego podróżnika po autostradach.. :) czasem nawet większe... bo kupa ludzi w aucie to jednak zawsze są niezłe brechty i nuta ekscytacji :) |
Cena przygody jest podobna do ceny dużego zaangażowania w cokolwiek (kariera zawodowa np., która wymaga czasem podróżowania po świecie parę lat - mój kolega w korporacji). Kwestia ustawienia hierarchii wartości. W życiu można robić zylion rzeczy, ale na wszystko nie ma czasu. Dobra informacja jest taka, że nie każdy jest do podróżowania stworzony i większości wystarczają wycieczki czasowo ograniczone - jednym dwa dni innym 2-3 tygodnie.:)
Oczywiście jak ktoś ma żonę/kobietę podzielającą pasję to da się inaczej, ale to rzadkość. |
żony i kobiety to mały problem ... (najczęściej..;)) Dzieciaki to problem chyba największy...:)
PS. Louis - dobry temat - dyskusyjny.. :) |
Dzieciaki??Pies to problem :D:umowa:
|
1 Załącznik(ów)
Cytat:
Żona/partnerka czyta forum? Żeby nie było wieczorem niespodzianki. :D |
Wszystko w życiu ma swój czas, Kiedyś wydawało mi się ,że życie w podroży to jest to czego potrzebuję.Ale gdy zrealizowałam część z tych marzeń ( na szczeście jeszcze nie wszystkie) doceniłam wartość szeroko pojętego domu, swojego miejsca w życiu, ludzi którzy są obok mnie. Dlatego nie mam już potrzeby " Ucieczki w świat", świat mogę poznawać i smakować ale lubię mieć poczucie że mam gdzie wrócić:)
|
Cytat:
Pozdro -- J. |
Chyba najlepsza podróż to taka, której towarzyszy komfortowa świadomość, że masz do kogo lub do czego, wrócić.
|
.........
|
.........
|
Moim zdaniem problemem dalekich podróży, a już szczególnie samotnych, jest przewartościowanie i często zmiana priorytetów życiowych. Wynika to z głębszej analizy swojego życia i jego istotnych elementów, co często kończy się również zmianą partnerów życiowych, a już szczególnie przyjaciół. Szeroki horyzont jaki powstaje w ich myślach pozwala w sposób całościowy ogarnąć sprawy w życiu pierwszorzędne, i chociaż bolesne, pewne rozwiązania można nazwać ozdrowieńczymi, jakkolwiek nie były by drastyczne i niezrozumiałe dla otoczenia. Znam paru szwędaczy i nie generalizował bym w temacie ich związków! Podróże pomagają zrozumieć innych i siebie rownież. Na tym polega ich magia. Codzienne życie i nasza cywilizacja pełne są kłamstwa i chaosu myśli, warto wówczas porozmawiać ze sobą, czyszcząc ducha i ciało ;) Tak na prawdę megaprzygodą są spotkanie w Drodze.
I tak na prawdę cierpią tylko psy... |
Swięte słowa Lupusie:bow:
Mazeno- piękne zdjęcie,rozumiem że są tam Twoje dwie żony i dwoje dzieci:D |
.........
|
Cytat:
Pozdro Orzep p.s. Mazeno rodzinne foto wymiata! |
To co napisał Mazeno to prawda w czystej postaci .
|
"
Cytat:
:Thumbs_Up: dawno nie czytałam mądrzejszych słów |
Cytat:
|
Ten temat to kwintesencja Tego forum!
|
Cena przygody.
Chyba najpiękniejszy tekst jaki napisałeś mazeno. Tylko kompa nie wyrzuć ! ;)
|
Cały Mazeniak. Ciekawe że ktoś kto mówi to co myśli wydaje się w dzisiejszych czasach co najmniej dziwny, czasem zgrzyta jak piasek w zębach. Czasem myślę że "swet se posral" ale tacy ludzie dodają mi otuchy.
|
Bycie szczerym z zasadami w dzisiejszych czasach jest mało stylowe . Zachwycać wypada się w galeriach handlowych , w ekskluzywnych biurach podróży , w salonach samochodowych trendy marek . Śpiących po rowach izoluje się w obawie przed infekcją , miało to kiedyś miejsce nawet na tym forum .
Myślę że pomijając aspekty finansowe i czasowe , najważniejsze jest zaakceptowanie przez drugą osobę mojej pasji . Jeśli tego zabraknie to lepiej położyć klucze na stole i zamknąć drzwi za sobą . Zycie jest za krótkie i tak nie przewidywalne żeby tracić w nim czas na udowadnianie kto ma rację . Zróbcie sobie intercyzę bo wszystko kiedyś ma swój koniec , to taka gwarancja na kontynuację tego co nas kręci . |
.........
|
Do tego, co napisal mazeno dorzuce cytat z literatury:
"Mężczyzna, który nie spędza czasu z rodziną, nigdy nie będzie prawdziwym mężczyzną." |
Jak w piosence:
Milość-nie traktuj jej jak kontraktu który zrywasz gdz dzeiń masz gorszy kiedy zyski chwilowo są mniejsze niż koszty... Dziękuję Mazeno za ten post... |
Mazeno, dzięki że przypominasz nie tylko jak podróżować, ale jak (codziennie) żyć! CZŁOWIEKU PUSTYNI!:bow:
"Gdy ktoś odnajduje sposób przeciwstawienia się błahostkom, skażeniu głupotą, truciznom kompromisu i rezygnacji, obrzędom próżności, szantażom wygody - staje się człowiekiem pustyni." A. Pronzato |
.........
|
Mazeniak, nie marudź - fajnie że mamy wybór. Ale temat wolności pozostawiam sobie na bardziej kameralne spotkania ;)
|
Przypominam o tym telewizorze. Pierwszy krok można łatwo zrobic.
|
Tym niemniej Panowie odbiegamy od TEMATU.. czy ceną przygody jest rodzina..? i pusty portfel ?
da się pogodzić wodę.z ogniem..? |
Bardzo fajne to co pisze Mazeno i paru innych. Zgadzam sie, że to fantastyczne gdy sie umie, a życie nie przeszkadza, połączyć rodzinę, pasje, dom i pracę.
Mam jednak wrażenie, że Wasze doświadczenia to wyjątek od reguły i chyba o tym właśnie w piewszym wątku pisze Louis. Więcej - kiedy sam rozpocząłem moją przygodę z moto i poznałem w większości tylko pare lat starszych motocyklistów, to przypomniałem sobie okres gdy siedziałem w Londynie i mieszkałem wśród emigrantów. Większość z nich, niezależnie od wieku, coś straciła w życiu i dla większości z nich emigracja była ucieczką, namiastka lepszego życia, próbą udowodnienia sobie i całemu światu, że jest sie fajnym bo sie siedzi w Londynie i wiedzie sie fajne życie. Życie tam z jednej strony było łatwiejsze, bo jak ktoś chciał, to pieniądze leżały na ulicy, wystarczyło sie schylić, z drugiej ..to okropne miejsce, pełne fałszu, zdrad, depresji, beznadziei i braku celu. Może nie tak dosadnie, ale dostrzegłem analogie w wielu historiach poznanych motocyklistów. Coś im sie nie udało w życiu. Czasem bardziej, czasem mniej. A może to po prostu syndrom naszych czasów i każdemu coś sie nie udaje? Może po prostu u tych motocyklistów widać to było bardziej, albo właśnie tak sobie z tym radzą? Ciekaw jestem tej drugiej strony medalu, która chyba poza pytaniem w pierwszym poście, jeszcze nie zagościła w tym wątku. |
Sądzę ,ża bardzo ważne jest wiedzieć czego się chce w życiu. Jeśli to wiesz-wygrałeś.Niestety cała masa ludzi miota się między " wolnością" a stereotypem rodziny która stanowi " więzienie".
Dla tych kilku procent szczęśliwych ludzi, którzy wiedzą czego chcą i są świadomi swego miejsca w życiu, podroż nie będzie ucieczką do pozornej wolności a rodzina nie będzie synonimem uwikłania i przymusu. Czasem warto usiąść i zastanowić się nad tym kim jestem i czego w życiu szukam. To trudne pytania i niełatwo wcale od razu znaleść na nie odpowiedż. Ale warto spróbować... |
Ostatnio spędziłem tydzień na Mazurach. Po wejściu do domku okazało się że nie ma telewizora. Dla żony to był lekki szok, ale po tygodniu stwierdziliśmy oboje że nie mogło być lepszego rozwiązania. Był czas na zabawę z dzieciakami, na zwykłe rozmowy, na książkę etc...
Sprzedam Telewizor Panasonic 37", i jeszcze jeden 32"( prawie nowy - smart TV) reflektuje ktoś? ;-) |
Wspaniały temat.
Ja stanąłem po drugiej stronie i prawie zniszczyłem swoje życie rodzinne. Zawsze szukałem adrenaliny i nigdy nie myślałem o zakładaniu rodziny. Założyłem jednak rodzinę i przez pierwszy rok czy dwa poświęciłem się dla rodziny w 100% zero wyjazdów, zero skoków motocykli itd. Później odbiłem sobie to z nawiązką i zacząłem robić wszystko żeby nadrobić stracony czas, jaskinie, motocykle, wspinaczka, góry, wyjazdy integracyjne, noclegi w śniegu druga młodość ... po jakimś czasie okazało się, że przestałem być przyjacielem mojej żony, a stałem się tylko mężem - to jest chyba najgorsza z opcji gdy nie widać ognia iskry zapłonu spalania i wydechu w oczach kobiety. Zorientowałem się w odpowiednim czasie, że błądzę i naprawiłem swój błąd. Teraz jest tak jak pisze Mazeno, gdy gdzieś wyjeżdżam to tęsknie od momentu przekroczenia progu i wracam zmotywowany i spragniony żony i dzieciaków. Największa przygoda siedzi w naszych domach i nie wolno tego ... |
.........
|
Nie jest to nowy temat na tym forum. Sporo przemyśleń pojawia się na przykład tutaj: http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=1402 Kiedyś czytałam tę debatę z zainteresowaniem. Miałam jakieś tam swoje podejście do sprawy. Potem było dużo przygód, szwędania się, przeżyć, które niewątpliwie wpłynęły na moje postrzeganie świata na całe życie. Mogłam zweryfikować swoje stanowisko. Przemysleć, pomysleć. "Zbadać empirycznie" to oczym kiedyś tylko myślałam teoretycznie. Myślę, że to dobra lekcja i dobra podstawa do wyciągania wniosków: skrajne doświadczenia z różnych stron.
Ciekawa jestem, czy opinie wyrażone w tamtym wątku pozostają nadal aktualne? Czy ludzie podpisaliby się pod tym, co kiedyś napisali albo jak to się zmieniło z biegiem lat i doświadczeń? Ile osób z tych, które chciały (planowały) odważyło się, czy miało okazję spróbować tej przygody przez duże P i mogło zweryfikować sowje pogląday i podejście do tego rodzaju życia. Kilka dobrych lat minęło, każdy zebrał jakieś tam swoje doświadczenia, jest już na innym etapie życia. A to chyba właśnie najbardziej wpływa na podejście do "życia w przygodzie", czy "przygody życia". |
Cytat:
byłem na spotkaniu z pierwszymi opisanymi w tej książce http://lubimyczytac.pl/ksiazka/14035...ckiem-w-drodze dotarło do mnie kilka niezłych przesłań co do podróżowania z dziećmi no ale niestety motocykle i dzieci w parze niechodzą :( |
.........
|
Mazeno - no jak widać chodzą :) książka jest właśnie o tym
o tym, że dzieci są szczęśliwe gdy szczęśliwi są rodzice ... reszta to sztuka kompromisu (zdrowego) o tym by nie zostawiać dzieci u dziadków by się "wyrwać" na 2 tyg na jacht itd... (no tu akurat bije to trochę w motocyklistów :) ) a pod Twoim postem podpisuję się oboma łapami :) Akurat Louis i EX1 udowadniają, że niekoniecznie trzeba objechać Azję przez pół roku by zaznać super przygód, i robią to w tydzień lub dwa. Zastanawiam się tylko jaki jest cel tego wątku - czy Louis chciałby wyjechać dookoła świata, czy wręcz przeciwnie - chciałby pocieszyć innych, że kompromisy są możliwe ? Pytam z sympatii dla Louisa, którego opowieści dostarczają mi niezłego ubawu za każdym razem :) |
Temat jest niezwykle skomplikowany, tak jak ludzie którzy podróżują. Motywy ich działania są bardzo różne, więc założenie że można z tych dyskusji wyciągnąć jakiś ogólny wniosek jest z założenia błędne. Natomiast temat jest ciekawy i warto go kontynuować, chociaż by dlatego, że odkrywamy nowe lądy nie ruszając się z fotela, odkrywamy czerń i biel, a także mnóstwo kolorów i ich odcieni w naszych i naszych znajomych duszach. Katalizatorem naszych działań jest nie tylko dryfujący gen najeźdźców ze wschodu, ale także nasz wiek, doświadczenia, zainteresowania, a także coś innego, jakaś ciemna strona, głęboko zakopana w lochach naszego serca. Różnimy się, czasem pięknie, dlatego warto poznawać motywy działania innych i ich marzenia - świat robi się wówczas bardziej kolorowy, a my tolerancyjni. Jest taka teoria, że podróżować można nie ruszając się z domu, ale nie jestem sobie w stanie wyobrazić takich przeżyć jakie daje mi Droga, tych wzruszeń i upokorzeń, ciepłych deszczy i zimnych wiatrów, zapachów stepów, radosnego śmiechu dzieci, kolorowych, jak kwiaty przy drogach, tęsknoty za miękką trawą, za lipami i dębami, za rodziną. To wszystko sprawia że ruszam w Drogę z wiarą że doprowadzi mnie do Domu trochę mądrzejszego i bogatszego. Puki co podróżuję solo i o tym wiem prawie wszystko, tyle że nigdy tak na prawdę nie jestem sam. Ci którzy spróbowali takiej formy podróży wiedzą o co chodzi ;)
|
Dzieci i żona to żaden problem, ja wręcz uważam, po doświadczeniach z różnymi ludźmi, że moja żona i córka to dla mnie najlepsi towarzysze podróży. Ale ja jestem z tą samą kobietą od jakiś 17 lat, a córka od maleńkości wszędzie jeździ z nami, więc może to kwestia przyzwyczajenia ;-)
Córa jeździ też ze mną na motocyklu, a żona nie, więc z córką latamy dookoła komina, a dalej jeździmy samochodem. Pewnie, że chciałbym spróbować pojechać hen daleko na motocyklu, ale dla mnie ważniejsza jest rodzina i czas spędzony z nimi, więc wybór jest prosty - albo razem, albo wcale. A, że dla mnie nie ważne gdzie i jak, to przeważnie podróżujemy razem. Poza tym to też kwestia kompromisów - ja mogę spać, gdzie popadnie, ale Eliza woli "bliżej cywilizacji" - więc co 2-3 dni stajemy na campingu czy w jakimś hoteliku. Ja nie lubię tłumów ludzi i centrów miast, dla Elizy wieżowce i kolorowy tłum to był zachwyt - więc ja z Julką siedziałem w tym czasie w ZOO i na placu zabaw. Ja lubię trochę offu, Eliza mniej, ale dzielnie sekundowała mi na bezdrożach. Dla mnie jedyną ceną jest to, że muszę odpuścić co bardziej ekstremalne pomysły, ale to bardzo niska cena za naprawdę dobrze spędzony czas i udany wyjazd. Cała reszta jest OK. |
Cytat:
Cytat:
Oczywiście, że chciałbym pojechać dookoła świata, kto by nie chciał? Obecnie jednak jakoś tego nie widzę, chyba, że z rodziną ale to raczej nie motocyklem. Miałem kiedyś w życiu taki moment, kiedy mógłbym w taką podróż ruszyć. Raz tylko, tuż po maturze. Rodzice wcześnie odeszli, dziadkowie jeszcze wcześniej i zostałem zupełnie sam. Niestety to były inne czasy i żadnej wyprawie mowy nie było. Zastanawiam się więc, czy człowiek musi się znaleźć na zakręcie życia, aby sobie na taką podróż pozwolić. Czy można czerpać maximum radości z podróży zostawiając bliskich na rok lub dłużej? Czy to kwestia egoizmu czy odpowiedniego nastawienia? Czy Słowianie też tak potrafią, bo mam wrażenie, że Anglosasom to jakoś łatwiej przychodzi? P.S. Kamil pozdrawiam. Piszę ten post z garażu. Za plecami stoi spakowany motocykl, a przed nami, od soboty, 5000 km kompromisu ;) |
Moja siostra pracując onegdaj w hostelu i bawiąc sie w couchsurfing zaobserwowała ciekawe zjawisko. Otóż po świecie, naprawdę całym świecie, szwęda sie masa dwudziestolatków, którzy wyruszyli w ok 2 letnią podróż po całym świecie. To czas gdy poznają inne kultury, pracują dorywczo, uczą sie, zwiedzają ...by po tych dwóch latach wrócić w rodzinne strony, przejąć po rodzicach farmę, firmę, gospodarstwo, czy inny rodzinny biznes i zostać już tam na zawsze.
|
noo właśnie a może jest tak, że my po prostu kiedy mieliśmy te 20 lat nie przeszliśmy pewnego etapu, i teraz staramy się to nadrabiać...
|
To jest bardzo możliwe. Z drugiej strony nie da się podróżować na zapas, tak myślę.
|
45oo km po Alpach z dojazdem. Z synem (15 L) na plechach. Ostatni dzień, piątek wyjechalismy o 8 rano z Lucerny. Dostarlismy do domu po 18 godzinach czyli w sobotę o 2h w nocy pokonując 1171km jednorazowo.
Cytuję : << Tatusiu jak tam ? Spoko synek a ty jak tam spoko tatusiu, damy rade ? damy jedziemy >>. Dojechaliśmy w domu wyskoczyła Bogusia moja żona ukochała nas mało nie udusiła. Teraz ona pojechała do Włoch i leży na plaży. Sielanka ale co będzie gdy zerkniemy na wschód ? hm ? |
:Thumbs_Up:
Z dziećmi można podróżować. Wręcz zachęcam do tego, bo niby jakie są przeciwwskazania? Moja córka nie opuściła ani jednego wyjazdu. Zrobiła na motocyklu około 40 tyś km. Pierwszy raz pojechała ze mną jak miała niecałe 13 lat. To bardzo wiąże i łączy. http://www.tdm.pl/media/files/39497e...ab4571d3a1.JPG Nie zawsze podróżowanie to kompromisy. Bywa że można po prostu wsiąść i pojechać, czego wszystkim życzę :) |
45000 km po alpach.. ? to się nazywa TRIP :D
|
4500 sorki :)
|
Dzieciaki są twardsze niż się zdaje !
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:51. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.