Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Grecja 2013-W pogoni za słońcem, nie o to chodzi, dzisiaj nie pijemy. (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=19365)

calgon 22.10.2013 21:03

Grecja 2013-W pogoni za słońcem,nie o to chodzi,dzisiaj nie pijemy.
 
1 Załącznik(ów)
Na wstępie zaznaczę ,że w owej relacji będą przekleństwa ,kawały o pedofilach oraz zachowania, które uniemożliwią wydrukowanie tego tekstu w poczytnych magazynach dla motocyklistów.Jeśli kogoś to razi to nie czytać.

Jako, że nie mam szans na wytarganie kolejnej karimaty o co posądzali mnie kompani podróży informuje, że nie wiem czy skończę pisać to szybko, ale postaram się skończyć.

Albania chodziła nam po głowach od jakiegoś czasu.W dziwny sposób terminy zgrywały się nam na początek października.
Czy to nie za późno?
Przygoda to przygoda pomyślałem i założyłem odpowiedni zaczepny wątek.
Jak wyklarowały się potencjalne miejsca, które chcemy odwiedzić a swój wstępny udział zgłosiło ponad 10 osób pomyślałem -o Kurwa!!!!

Skład ustalił się w magicznej liczbie 9.
Pozdrawiam tych, którym przeszkodziły połamane kończyny, pracodawcy, psy czy podkarpackie izby architektów.

1.Calgon 2.Greg 3.Jaro BQT 4.Sławekk 5.Duży79 6.Żołnierz 7.Duży Maniek 8.Mały Maniek 9. Motyl

Mieszanka wybuchowa!!!

Gdy Duży zarzucił hasło Olimp wiedziałem ,że na Albanii się nie skończy i będę musiał tam wejść!



W piątek 4 października Gregu oraz Jaro czyli grupa północ wyruszyli w kierunku miejsca zamieszkania Dużego. Tam wraz z Tomkiem zwanym dalej Żołnierzem mieli udać się w kierunku Czech aby w sobotę spotkać się z grupą południe.

Czując się odpowiedzialny za grupę południe postanowiłem dokonać ostatecznej garażowej odprawy dolnoślązaków.
Jakież było moje zdziwienie gdy ujrzałem motylowego trampka oraz mańkową afrykę w stanie wyglądającym na przygotowanie do szlifu cylindra oraz generalnego remontu silnika.

-ja pierdole co wy robicie?
-luźna guma na rano zdążymy odpowiedział Maniek trzymając w rękach dwa ogromne prostokątne ledy
-po huj Ci ta dyskoteka? zapytałem
-przecież jedziemy w bezdroża Albanii odpowiedział z uśmiechem

No tak westchnąłem i rzuciłem przez ramię:
- 6 rano wyjazd Panowie

RAVkopytko 22.10.2013 21:12

Cytat:

Napisał calgon (Post 344315)
Na wstępie zaznaczę ,że w owej relacji będą przekleństwa ,kawały o pedofilach oraz zachowania, które uniemożliwią wydrukowanie tego tekstu w poczytnych magazynach dla motocyklistów.Jeśli kogoś to razi to nie czytać......
o Kurwa!!!!

o querwa :lukacz:

KORNIK 22.10.2013 21:13

No to dawaj.:lukacz:

gonzik.korba 22.10.2013 22:17

Będzie to jak zawsze przesmutna historia... Czekam na ciąg dalniejszy w celu konstatacji faktu:lukacz:

MOTOMYSZA 23.10.2013 01:39

podobamiesietoiczekamnajeszcze:Thumbs_Up:......... ...........................................:D

Zet Johny 23.10.2013 09:15

Się będzie działo :D:lukacz:.

Brambi 23.10.2013 09:38

Yeah !!! Jedziemyyyyyyyyyyy ....

sebol 23.10.2013 10:48

Przekleństwo już było . Dawaj Calgon jeszcze kawał o pedofilach :D

rumpel 23.10.2013 11:04

powinien byc zakaz rozpoczynania w taki sposób relacji

sebol 23.10.2013 11:11

?? To było tylko ostrzeżenie , że słownictwo będzie "mocne" i jeśli komuś nie pasuje to niech nie czyta .

JarekAT 23.10.2013 11:46

Ci, którym przeszkodziły połamane kończyny również pozdrawiają i czekają na pełną relację, a nie sranie po parę linijek co kilka dni :D.

chankrymski 23.10.2013 19:04

Takie początki powodują, że zawsze czytam do końca:D Czekam....

zbyszek 24.10.2013 20:45

ojtam ojtam, ma być tak ja zawsze było :umowa: dzida tszoda i najepka:umowa:
:haha2:

RAVkopytko 26.10.2013 09:41

Calgon !!!:lukacz:
Wstaje rano,zaparzam kawke w czarnuchowym kubku :D,odpalam forum,bym se coś poczytał, a Ty nic nie Napisałeś.:umowa::lukacz:
To może jakieś foty ?

Trzebi 26.10.2013 10:40

Calgon
"jest taka tradycja"
Jak ktoś swietnie pisze to PISZE !!!

No dobra PROSZĘ :)

calgon 28.10.2013 18:31

1 Załącznik(ów)
Wszystko niby mam spakowane ,ale myśli krążą po głowie jak demony.Czy o czymś nie zapomniałem?Staram się szybko zasnąć aby skrócić czas do wyjazdu.Niestety nie przychodzi mi to łatwo.


Dzień I


Nagle budzik wyrwał mnie ze snu i ucieszony wstałem bez przeciągania, bez klasycznego-jeszcze dziesięć minut.

Szybki telefon do chłopaków czy powstawali i lecę kulbaczyć ostatecznie konia.
Ze Sławkiem i dużym Mańkiem spotykamy się w Strzelinie i tam tankujemy motocykle.
Nasze orły czyli Motyl i Mały Maniek albo nie wstali albo nadeszło tsunami. Nie zdziwiło nas to zbytnio bo znamy się długo.
Dogonią nas na trasie, ustalilismy wspólnie i ruszylismy w kierunku Olomouca w Czechach.
Jazda w trzy osoby przebiegała bardzo spokojnie.
Tylko temperatura ok. 10 c przypominała ,że to jesień.Na szczęście pocieszałem się ,że dalej będzie już tylko cieplej.Plan na dzisiaj to spotkać się z resztą kolegów i dotrzeć nad Balaton na Węgrzech.


Nagle dzwoni Rysiek:

-Calgon mała korekta współrzędnych bo Duży nie ma zielonej karty.
-Spoko Rychu,Orły też nie mają także gdzie się spotykamy?
-Hasło brzmi Nove Mesto nad Vahom- City centre!

Poinformowałem Motyla o zmianie miejsca spotkania a on zrewanżował mi sie informacją ,że Afryka małego Mańka zaczęła palić 10 l. na 100 km.

Serwis Orlen Teamu byłby z nich dumny pomyślałem i powłóczyliśmy dalej.

Nie wiadomo kiedy dobiliśmy do reszty ekipy, która wylegiwała się na słowackim ryneczku.
Dawno nie widziane mordy ucieszyły mnie ogromnie a Rysiek zaprezentował fotę nowego Mitasa Jarka, którego wymienili dnia poprzedniego.





Miny właścicieli Mitasów bezcenne!!!

Motyl nie dojechał na Słowacje także dostał koordynaty na Balaton:-)

Rychu prowadził starając się urozmaicać drogę z którą na Węgrzech niezbyt wiele da się jednak zrobić i jest po prostu nudna.Siedem motocykli robiło już trochę zamieszania tym bardziej ,że towarzystwo głodne było jazdy a jeźdzcy jeszcze nie poskromieni upadkami, które niechybnie musiały kiedyś nastapić.

Obyło się też bez policji choć średnia była niezła.Generalnie odnoszę wrażenie,że jeśli chodzi o kontrole to w Polsce jest tego najwięcej.Wyjątek stanowi chyba tylko Ukraina.
Obecność komisarza Dużego również podnosi morale załogi gdyż zawsze dba on o bezpieczeństwo współtowarzyszy.

Nad samym Balatonem pustki w sensie dosłownym.Miałem okazję bywać tam kilka razy w sezonie i różnica jest ogromna.
Nasz październikowy wypad dał mi możliwość postrzegania krajów odwiedzanych przeze mnie w wakacje w zgoła odmienny sposób.


Szybka akcja z wyborem noclegu doprowadziła nas na plaże kompleksu usytuowanego w lesie w którym nie było nikogo, nawet stróża nocnego.

Rozbicie namiotów i tzw. szybkie pierwsze polanie wspaniale nas nastroiło.
Pierwsze 650 km za nami.
Wódeczka wsiąkła jak w gąbkę i każdy zaczął wyciągać zapasy.
Ja odbezpieczyłem księżycówkę roboty Bloba za co dziekuje mu na łamach relacji.

Gdy już nasycilismy żołądki nadszedł czas podać namiary noclegu Motylowi i Mańkowi. Zrobił się problem bo my byliśmy wstawieni a Motyla Garmin został zdemontowany chyba z jakiejś przywiezionej na handel przez niego łodzi!
Odniosłem wrażenie ,że przelicza on kursy walut zamiast podawać koordynaty.
Całe szczęście Sławek nie pił bo sytuacja robiła się nerwowa a chłopaki grali od dwóch godzin w filmach" Ulice San Francisko""Zagubieni w Pekinie"-chiński klasyk oraz kluczowy węgierski horror "460 rond do Veszprem"

Gdy szcześliwie dotarli prowadzeni przez Sławka, toastom nie było końca. Feta lekko zastanowiła nocnego stróża z pobliskiej przystani jachtowej.
Został jednak kulturalnie poinformowany w podobnym do ojczystego języku z wyraźnym cechami ugrofińskimi:

-kierrrowwwniku o pfiątej jużżżż nazz nieeeeema
-ok ok.
Zabrał rower i pojechał.

Z pobliskiego namiotu zdało się tylko słyszeć:
-słyszeliście co się stało?
-co?
-podobno 6 latek uratował księdzu życie!
-jak?
-wybadał mu guza na jądrach

bleeee świnia

Trzebi 28.10.2013 19:57

Czytam z takim zaciekawieniem jak by mnie tam nie było :))

Sub 28.10.2013 23:02

hehehe... uśmiałem się! Dawaj dalej... :Thumbs_Up:

duzy79 28.10.2013 23:43

:lukacz:

adniem21 29.10.2013 09:33

zdjęcie nie hula

maniekwro 29.10.2013 20:20

Calgon jesteś mistrzem w pisaniu. Powroty do przeszłości są piękne ....

calgon 02.11.2013 17:07

9 Załącznik(ów)
Dzień II

Wstałem jak to mam w zwyczaju na wyjazdach ok.40 minut wcześniej.Nie lubię opóźniać grupy a mając na uwadze to ,że pakowanie zajmuje mi zwykle trochę więcej czasu więc wcześniej zaczynam składanie maneli.

Wyjazdy zwykle planowaliśmy na godzinę 8 aby dojeżdżać na miejsce noclegu za dnia.Ta dobra zasada pozwala nie jeździć w nocy i nie tracić pięknych widoków.Pozwala też w spokoju na ucztowanie i spożywanie bez większych konsekwencji w dniu następnym.

gdzieś z boku doszły mnie słowa:
-Dzisiaj wieczorem już nie pijemy ok?
-Jasne

Na dzisiaj chcieliśmy wylądować w Mostarze.Wraz ze Sławkiem naciskaliśmy aby przelecieć przez Bośnię w tym właśnie miejscu.

Budzenie Motyla i Mańka nie jest łatwą sztuką dlatego kilkakrotnie podchodziłem do tej operacji.Mając na uwadze ,że chłopaki mieli jeszcze dolewać oleje i przeglądać maszyny zdecydowałem się na zwykłe wyciąganie za nogi z namiotu.

Kawusia i jazda w drogę.

Okiełznać 9 osób nie jest łatwo a ktoś jeśli miał okazję kiedykolwiek tak podróżować to wie dobrze o czym mówię.

Cięliśmy dość ostro a miejscowi Rendorseg byli wyjątkowo łaskawi i nie sprawiali kłopotów.

Motyl i Maniek zamykali stawkę przez co prawie oberwali moimi klapkami pod prysznic.Okazało się ,że mój nowy Arrow tak rozgrzał na wylocie jedną z gumek ,że pozbyłem się klapków.

No nic, dobrze ,że to tylko klapersony-pomyślałem ,ale byłem już czujny na sposób mocowania.

Rysiek kombinował aby zaliczyć troszkę offu.
Po jednym z takich odcinków zauważyłem ,że Motyl wyraźnie zostaje z tyłu.Kurcze jeszcze nie zaczęła się zabawa a widzę ,że kolega coś nie daje rady.
Po chwili się wyjaśniło ,że jego super Ohlins zainstalowany w trampku rodem z Tadżykistanu powoli się kończy.
Oczywiście zostało to skwitowane jednym zdaniem.
-Przestań się mazać i więcej gazu.
Z drugiej strony wiedziałem,że Motyl ma doświadczenie na motocyklu i chyba coś w tym musi być, że nie może nadążyć.

Do zrobienia mieliśmy ponad 600 km także około południa wciągnęliśmy po pół kurczaka z rożna zakupionego w jakimś markecie.Szybki przerzut do Chorwacji i popędziliśmy dalej.
Bośnia i Mostar przywitały nas ładną pogodą i widokami.



Znany wszystkim turystom most zbudowany w XVI wieku został zburzony przez chorwackie czołgi w 1993 a odbudowano go w 2004 r.
Sam Most i jego otoczenie zostało wpisane 2005 na listę Unesco.
Warto wspomnieć ,że most odbudowano za pomocą XVI wiecznych metod bez pomocy nowoczesnych technologii.
Budowla ta symbolizowała przez wieki pojednanie islamu i chrześcijaństwa a młodzi chłopcy chcący udowodnić swą męskość skaczą z niej do rzeki Naretwy celując tak aby wpaść w jak najgłębszą jej część.
Samo miasto było tyglem kulturowym i różne wpływy mieszają się tam w wyraźny sposób.Nie zdziwiło mnie też ,że rano obudził mnie charakterystyczny śpiew muezina wzywającego na modły.


Kwaterkę w Mostarze znaleźliśmy dość szybko.Podzieliliśmy zadania.Ja poszedłem gadać ze starszym Panem ,który zaczepił mnie oferując swoją pomoc koledzy odwiedzili sklep zaopatrując nas w sprawunki na wieczór.

Starszy Pan przedstawił się czystym niemieckim jako reisefuhrer co wzbudziło u mnie uśmiech na twarzy i dopiero po chwili zakumałem, że nie ma to nic wspólnego z obersturmbahnfuhrer a znaczy tyle co przewodnik.

Po 30 minutach mieliśmy pokoje za 10 euraków na głowę.Nadszedł wieczór i zaopatrzeni w duże browary stwierdziliśmy ,że czas ruszyć w miasto.



Starówka jest klimatyczna a opustoszała o tej porze roku miała dodatkowy urok.



Na zakończenie zwiedzania zakupiłem na miejscowym straganie muzułmańską czapeczkę za całe 1 euro.
Po powrocie na kwaterkę odpaliliśmy weka i konsumowaliśmy miejscowe wina.Kładąc się spać i płucząc usta miejscowym Cabernetem zastanawiałem się czy cmentarze których dość dużo widziałem w są efektem starych czy współczesnych wojen.

duzy79 03.11.2013 20:51

:lukacz::lukacz:

sebol 03.11.2013 21:28

Czy jakieś zdjęcia z Waszych skoków z mostu będą ??
Tylko nie pisz , że nie skakaliście bo jesteście starzy .

koszi 03.11.2013 21:35

Cytat:

a młodzi chłopcy chcący udowodnić swą męskość skaczą z niej do rzeki Naretwy celując tak aby wpaść w jak najgłębszą jej część
- przyznać się, skakał który z Was? A na poważnie to "zazdraszczam"!

RAVkopytko 03.11.2013 21:40

Koszi ,przeca tam same staruchy pojchały ;)

ATomek 03.11.2013 21:48

Calgon! nie masz wyjścia, skacz! :)

Rychu72 04.11.2013 08:44

W lipcu br. nagrałem filmik jak koleś skacze z tego mostu (jak znajdę to wrzucę). Pół godziny wcześniej latali jego koledzy z kapeluszami i zbierali po euruchu, a on stał za barierką i ćwiczył cierpliwość oglądającego tłumu.
Trochę się rozczarowałem jak skoczył na nogi, ale i tak szacun dla kolesia.

Kiedyś były tam zawody Redbulla w skokach.

Fajnie jest zanurkować w rzece i uważać, żeby mocny prąd nie rozbił cię o skały. W parę sekund jest się 100 metrów dalej. :)

wojtekm72 04.11.2013 20:41

Calgon, ile można czekać:drif:
Masz zakaz czytania innych relacji, dopóty, dopóki codziennie coś nie napiszesz:)
Nerwowy się przez Ciebie robię. A to otoczeniu, a szczególnie rodzinie nie służy. Dawaj, dawaj :lukacz:

czosnek 04.11.2013 20:43

Tylko nie każ mi wierzyć, że Ryszard zwiedzał zabytki.

Złom 04.11.2013 21:39

Mają chłopaki jaja! Wersja nocna, co prawda na nogi ale też harcore!



Sławekk 08.11.2013 20:23

Calgonie ...ty się nie śpiesz :rolleyes:

calgon 10.11.2013 16:03

5 Załącznik(ów)
Dzień III

Patrząc w niebo pogoda nie zapowiadała się zbyt dobrze.Zdecydowaliśmy się uderzyć w stronę Czarnogóry przez bośniackie bezdroża.

Wyjeżdżając z Mostaru w góry zaczęło kropić a obserwując szczyty usytuowane nad nami zapowiadało to niezłą zabawę.Trzy szybkie zakręty i dwie krzyżówki pozwoliły nam zorientować się,że zgubiliśmy Mańków i Motyla.

Próby nawiązania kontaktu i szukania naszych kolegów spełzły na niczym także zdecydowaliśmy się jechać informując ich, że złapiemy się w Czarnogórze.


Kamienista droga pięła się w górę a my wpadliśmy w amok.Siedem motocykli ostro parło do przodu.Nikt nie zwracał uwagi na to ,że kropi deszcz bo koncentrował się na sobie i drodze.Nagle przypomniały się te piękne chwile gdzie tylne koło wariuje na lewo i prawo,przednie podskakuje a Ty wiesz ,że musisz tylko dodawać gazu.

Pierwszy wyskoczył Sławek i w swoim charakterystycznym stylu, dryyt dryyt, dryyt torował drogę. Odkręcając cały czas manetkę stwierdziłem w myślach,że nie jest tak źle i dość długa przerwa w jeżdżeniu nie wpłynęła ujemnie na jazdę.

Pierwszy przystanek wypadł gdzieś po 30 minutach gdy ręce zaczynały dawać znać o sobie.Widoki wspaniałe ,zero ludzi i zaczynam oddychać pełną piersią.


Banan na gębie i krótka wymiana wrażeń.Padło hasło ,że trzeba upuścić trochę powietrza.

Nic nie zapowiadało kolejnych przygód w których bohaterem miał zostać Tomek dosiadający Trampka.
Podczas dojazdówki do Bośni widać było ,że motocykl ma opanowany i na asfaltach radzi sobie bardzo dobrze.Jeszcze w Chorwacji wymieniając uwagi przyznał się ,że pierwszy raz założył kostkę do motocykla i nie ma doświadczenia w terenie.
Pomyślałem to całkiem nieźle.Padał deszcz a on brał zakręty w pełni kontrolując Mitasa.

Nikt z nas nawet nie pomyślał aby jakoś szczególnie instruować go pod kątem offa.

Podczas podjazdu było co robić także jak się później okazało zbyt często wspomagał się sprzęgłem.

Gdy już między chmurami wyłoniła się górka na którą mieliśmy wjechać Jaro zaczął kręcić film czego efekty wstawi w odpowiednim czasie.

Mijając kolejny zakręt udało mi się w końcu efektownie wypaść z siedziska co zostało skrzętnie nagrane przez naszego operatora. Pozostało tylko podnieść bydle, schować ujebane lusterko pod expander i ruszyć dalej.

W pewnym momencie obraliśmy drogę która zakończyła się dość dużym głazem oraz wszechobecnymi tabliczkami z napisem MINE.


Trochę daje to do myślenia tym bardziej ,że Tomek jest żołnierzem i zrobił nam mały wykład w tym zakresie.

Rysiek rzucił jednak hasło:

-nie zabijaj przygody idziemy usunąć głaz

Usunięcie przeszkody nie udało się ale wiedzieliśmy ,że będzie zabawa bo czekał nas długi stromy podjazd zakończony zakrętem 180 stopni.



Gdy wszyscy po kolei pokonywaliśmy przeszkodę Jaro zajął się filmowaniem.

Nagle usłyszałem:
-Houston mamy problem
-Co się stało?
-Trzebiemu czyli Tomkowi skończyło się sprzęgło
-No co Ty?Idziemy sprawdzić

Duży próbował wzbudzić maszynę a tu nic.Stwierdziliśmy ,że poczekamy.Może przestygnie i coś się polepszy.Mija 30 minut humory oczywiście dopisują.Nasz bohater już ma wyliczoną ilość flaszek, które musi postawić zgodnie z tradycją.
Jego mina wyraźnie jednak zaczyna się pogarszać.

Jesteśmy w górach za nami kawałek drogi to może jakiś żarcik?

Przychodzi pedofil do burdelu i mówi,że chce kobietę w ciąży.Panny odpowiadają ,że nie ma takiej.On na to ,że dobrze zapłaci.
No to ok jedna się znalazła i idzie z nim do pokoiku.
On wyciąga rękę wkłada w wiadome miejsce i kręci ,miesza ,kombinuje.
Zirytowana kobieta mówi:
-Co Ty wyprawiasz?
-aaaaa ustawiam go dupką!

bleeeee





No nic ,żarty żartami a motocykl ani drgnie.Sami więcej nie zdziałamy a do sklepu daleko.Zaczynamy pchać Trampka pod górę w rytmie przyśpiewek wojskowych co by było raźniej.Niektórzy oszukiwali podczas holowania, ale nie będę się zagłębiał.

Spory kawałek Tomek zjechał na luzie a końcówką zajął się Duży holując swego przyjaciela.Po tych kamieniach z motocyklem na linie nie było to najłatwiejsze także było trochę zabawy .

Cel dojechać do Mostaru i znaleźć mechanika.To jak na asfalcie Duży pchał Trampka nadając mu prędkości opierając nogę na tylnim secie wzbudzało wiele emocji.
Doszli jednak do takiej wprawy ,że zaczęli w takim tandemie wyprzedzać ciężarówki.
Koniec końców moto wylądowało w warsztacie gdzie miało mieć podmienione sprzęgło a nowe leciało do polskiej ambasady w Salonikach.

Podczas rozbiórki sprzęgła mina Grega i Sławka spoglądającego na efekty pracy naszego trampkowego kilera była bezcenna.

Duży z Tomkiem zostali na noc w Mostarze aby zreanimować maszynę a my pomknęliśmy dalej.
Ja zastanawiałem się co się dzieje z resztą naszych asów.
Czas nam się kurczył bo nocleg zaplanowaliśmy w Czarnogórze.


Droga do Czarnogóry prowadziła przez sporą ilość zakrętów.Jaro trzymał się Grega jak cień a ja cały czas obserwowałem ruchy bardziej doświadczonych kolegów.Zawsze uważam że widoki widokami ale jazdę trzeba doskonalić.Obserwacja stóp, zachowań i reakcji innych to świetny sposób na doszkalanie swoich umiejętności.
Generalnie dzisiejsza przygoda tylko rozbudziła mnie i czułem niedosyt jazdy w terenie.
Pewnie dlatego ostro nakręciłem się aby przejechać przez spróchniały most na granicy bośniacko -czarnogórskiej.

Komentarz ile metrów mamy pod sobą oraz sprawdzenie stanu podkładów skutecznie mnie ostudziło.


Granica jak wszystkie na tym wyjeździe poszła szybko i sprawnie.Po 22 mieliśmy już kwaterkę i sączyliśmy browary zajadając się wekiem mojej produkcji.W pokojach nie było żadnego ogrzewania co tylko potwierdza jakie temperatury zwykle panują tu latem.
Na koniec skontaktowaliśmy się z pozostałą trójką ,która potwierdziła ,że bezpiecznie kwaterują w Czarnogórze.

Sławekk 10.11.2013 21:08

Wspieram kolegę obrazując jedną z akcji.

Proszę zwrócić szczególną uwagę na szacunek jakim darzy się operatora i reżysera :D



Brambi 10.11.2013 21:12

ale czad ale czad !!!! Jeszcze jeszcze !!!

calgon 10.11.2013 21:34

dzięki Sławek bo już wiało nudą z tych moich opisów.
Gdybym wiedział ,że tworzysz historie kina nie zarzucałbym Tobie ,że się opierdalasz!

Dla cierpliwych będą specjalne bonus tracki Bo ja także nagrywałem!

calgon 10.11.2013 23:31

8 Załącznik(ów)
Dzień IV

Wstaje wcześniej bo mam w planie zmienić klocki w Afryce.Od samego rana staram się być uprzejmy dla Sławka bo wiem co nastąpi później.
Informuje go ,że w zasadzie kompletnie mi nie przeszkadza jego chrapanie a zatyczki wkładam dla ozdoby.

Proponuje mu kawkę i papieroska i gdy wyczuwam chwilę słabości rzucam przez ramię:

-Wiesz Sławek będę zmieniał klocki
Ten szubrawiec wiedział co się święci i odpowiedział:
-to zmieniaj ja muszę tylko olej sprawdzić
wzruszyłem ramionami i powiedziałem pod nosem
-no dobrze to sobie będę tak sam zmieniał ,taki biedny sam samiuteńki niech i tak będzie.

Greg i Jaro zwlekają się powoli z łóżek i pijąc kawę kibicują mi przy operacji klocki!

Rozsypałem cały dobytek narzędziowy na co Rysiek jak zwykle odparł:
-Ja pierdole Calgon Ty się nigdy nie zmienisz
-Spokojnie chłopcze dam sobie radę ,odparłem
-Gdybyś jednak potrzebował narzędzi BMW to określ się zanim to spakuje
-Nie będę potrzebował luz...

Mija 10 minut

-Ryyysiekkk masz może.....
-Drogi kolego w tych warunkach i w tym kraju narzędzie BMW warte są dużo więcej! także wisisz piwo!

Koniec końców jakoś poszło i zmieniłem te klocki.
Po wykonanej przeze mnie wymianie ja i Sławek mieliśmy brudne ręce!

W końcu udało się wyruszyć.Kierunek Durmitor.Mijamy wydrążone w skale tunele, mosty.Wąwozy i płynąca w dole rzeka tworzy przyjemny krajobraz.
Przeglądając mapę obieramy kierunek na Zabljak.


Widoki są niesamowite droga pusta także humory dopisują. Kłębiące się chmury pod wpływem zjawiskowej inwersji sprawiają wrażenie, że można ich dotknąć.


W tak pięknych okolicznościach przyrody Sławek wyciagnął swojego telefunkena ,którym zwykł kręcić z ręki podczas jazdy.



Gdy poczuliśmy zew natury przyszedł czas aby skrzyżować lasery niczym Anakin Skywalker i Darth Vader.

-Calgon słyszałeś ten kawał o dwóch pedofilach?
-Który?
-Idzie dwóch pedofili sie odlać,leją a jeden do drugiego:
-Dlaczego masz takiego poharatanego kutasa?
-A wiesz mój mały ząbkuje!!!!!!!!


bleeeeeeeeeeeeee





Mijając park narodowy Czarnogóry obraliśmy kierunek na Kosovo. Jest nieźle pomyślałem. Wypiliśmy po cudownym espresso w Plav a w tym czasie reszta brygady lansowała się w Durmitorze ciągle mając kłopoty aby do nas dołączyć.


pincet 11.11.2013 00:39

WIEncej proszę!!

JARO BQT 11.11.2013 13:45


trzykawki 11.11.2013 18:38

pikne oj pikne

calgon 11.11.2013 20:02

9 Załącznik(ów)
Mijajały kolejne kilometry i kolejne atrakcje.Jedną z nich jest most Durdevica na Tarze.Sam kanion rzeki jest drugim co do wielkości na świecie a most ma 172 metry wysokości.Nie wiem dlaczego ,ale jeśli mam być szczery to
"dupy mi nie urwało" choć warto to zobaczyć.



W dalszej części uciekaliśmy skutecznie przed ciężarówkami wyskakującymi z naprzeciwka i integrowaliśmy się w lokalnych sklepach w których ceny sejfpakietów były bardzo przystępne.

W pewnym momencie zainteresował się nami pewien lokales w starej ciężarówce.Nie byłoby w tym nic dziwnego,że zatrzymał ruch i włączył awaryjne.Po chwili jednak zorientowaliśmy się ,że jest kompletnie nawalony a jego pasażerowie z szoferki nic sobie z tego nie robili śmiejąc się z pajączków popękanej szyby, którą mieli przed sobą.

Mnie oczywiście powaliła "feria barw i kolorów" ,która uderzyła ze wzgórz i drzew.Moja poetycka i wrażliwa dusza została jednak zbrukana przez śmiech Ryśka.

Czego jednak można spodziewać się po człowieku dla którego zwiedzanie ogranicza się do przechylania głowy dwóch kierunkach podczas akompaniamentu silnika z charakterystycznym-"iiiiiiiiiiiiijjjjjjjjąąąąąąąąąą"

(w powyższym zdaniu miałem problem z opisaniem ryku silnika za pomocą onomatopeji -powiedzmy że nie chodzi o" pyr,pyr,pyr" tylko "iiiiiiiiiiiijjjjjjąąąąąąąąąąąą"-przeczytac głośno i szybko!)



Załącznik 44182

Załącznik 44183


Czarnogóra jest piękna cóż więcej można powiedzieć.My skierowaliśmy się w stronę kanionu Rugova leżącego na terenie Kosova.

Gdy już wjechaliśmy na szuter droga prowadziła przez las. W pewnym momencie dojechaliśmy do betonowych zapór ,które miały uniemożliwić przejazd pojazdom na stronę Kosova.Układając kamienie oraz wszystko co mogło umożliwić przejazd zdecydowaliśmy się na przeprawę.
Po 30 minutach w nie do końca legalny sposób znaleźliśmy się w Republice Kosova.




Sam przejazd nie budził we mnie jakiś większych emocji.Fakt przekraczania granicy w niezbyt przeznaczonym do tego miejscu oraz świadomość konfliktu i stacjonujących gdzieś tam wojsk podnosił jednak ciśnienie.

Nagle zrobiło się jakoś dziwnie cicho i choć teraz się z tego śmieje to wtedy czułem się jak gówniarz który kradnie jabłka z cudzego sadu.


Po przejechaniu kilku kilometrów uderzył mnie straszny syf leżący na poboczach.Góry śmieci a nawet zdechły pies leżący w worku który był poszarpany przez jakieś inne zwierzaki.
Wszystko to kontrastowało z dzikim kanionem Gór Przeklętych, którego granitowe zbocza wznoszą się na ponad 600 metrów.
Skalne formy i dzika roślinność nadawała się na scenerię do jakiejś mrocznej baśni.

Z baśniowych rozmyślań wyrwało mnie beżowe audi 80 stylizowane jak to usłyszałem na "kaszubski tuning" które nagle znalazło się na moim pasie.

Refleks tygrysa pozwolił mi jednak uniknąć dzwona a ściśnięte gardło miałem jeszcze przez 10 minut.


Jaro z Gregiem już raz pokonali tą trasę i biorąc pod uwagę swoje poprzednie doświadczenia poradzili abyśmy nie wypuszczali się dalej poza kanion bo wpakujemy się na patrole wojsk które już nie wpuszczą nas w drogę powrotną a co za tym idzie ta przyjemność uszczupli nasze portfele o koszt wizy.

Powoli zaczęliśmy zastanawiać się gdzie będziemy nocować.
Nazwany przez Sławka kamping baby jagi na pewno się do tego nie nadawał.
Miałem wrażenie ,że mogę obudzić się bez nerki bo wątroby na handel nikt by nie wziął.



JARO BQT 11.11.2013 22:37


Navaja 12.11.2013 13:08

Się czyta i ogląda. Dzięki.
W materiale filmowym w odcinku, który opisał ostatnio Calgon zaniepokoił mnie brak dużego GS-a. Coście z nim zrobili?:D
I dlaczego w Gregowym GS cały czas mrygoce swiatło stopu się pytam?

No to na tej SH20 to nie mieliście szczęścia z pogodą.

Z zapartym stolcem oczekuje dalszego ciągu relacji.

7Greg 12.11.2013 13:43

Cytat:

Napisał Navaja (Post 347097)
...
I dlaczego w Gregowym GS cały czas mrygoce swiatło stopu się pytam?...

W motocyklach o nowoczesnej konstrukcji z tyłu jest lampa LED, która na filmach video po prostu sobie mruga :D

trzykawki 12.11.2013 22:52

Cytat:

Napisał Navaja (Post 347097)
Się czyta i ogląda. Dzięki.
W materiale filmowym w odcinku, który opisał ostatnio Calgon zaniepokoił mnie brak dużego GS-a. Coście z nim zrobili?:D

No to na tej SH20 to nie mieliście szczęścia z pogodą.

Z zapartym stolcem oczekuje dalszego ciągu relacji.

Sie dołączam do pytania o dużego GS. Był i nagle go nie ma. Zepsuł się czy co?A w niebieskim domku na sh20 to Pana narzekajacego na kopiace gmolami Afryki, nie spotkaliscie?

JARO BQT 13.11.2013 04:16

Się pojawi niedługo , znajdzie się

Rychu72 13.11.2013 09:55

Nie wspominali gospodarze domu na granicy Bośniacko - Czarnogórskiej, że był już jeden kolo na AT trochę przed Wami? :)
Fajny rafting można tam zaliczyć.

Dubel 14.11.2013 09:23

Tez znam to miejsce bardzo dobrze i polecam!
W Bosni pilem najlepsza Rakije w swoim zyciu z gruszek byla :drif::drif::drif:
Pozdro

calgon 17.11.2013 17:32

8 Załącznik(ów)
Po zwiedzaniu kanionu rozdzieliliśmy się i pojechaliśmy dogadywać ceny w kampingach mijanych po drodze.Dziwne było to, że okolica wydawała się bardzo wyludniona a były co najmniej trzy większe hoteliki w stylu agro.Sądzę ,że w lecie jest dużo więcej turystów i nie będzie to chyba nic odkrywczego.

Najlepiej poszło Jarowi i zadekowaliśmy się w znalezionym przez niego pensjonacie "Gryka".Miejscówka była na prawdę przyzwoita a byliśmy jedynymi gośćmi.



Zanim rozpakowaliśmy do końca bagaże na stole już pojawiła się śliwowica zakupiona w Czarnogórze. Gdy tak znikała w zabójczym tempie zaczynałem zastanawiać co dzieje się z Mariuszami i Motylem.
Okazało się ,że podążają za nami a ponieważ się ściemniało wydziergałem długiego sms z niemalże roadbookową dokładnością.
Stwierdziliśmy ,że jak uda się chłopakom przebić do nas w nocy to egzamin offrołdera będzie zdany.

Po godzinie 20 zaczęło padać.W pewnym momencie zadzwonił zaniepokojony Motyl z pytaniem gdzie ma kupić tą zieloną kartę o której pisałem w smsie.
-Motyl ja pisałem o zielonej granicy a nie zielonej karcie -odparłem.

Przekazał te wieści reszcie kolegów i to sprawiło,że pochłonęli czarnogórska kolacyjkę w 3 minuty.

To co wtedy czuli i myśleli najlepiej obrazuje mina Mańka.



Jak już zrobiło się całkiem ciemno nasłuchiwaliśmy odgłosów silnika.Zapalając telefony i zapalniczki czekaliśmy na rozwidleniu górskiej drogi a widok uniesionych światełek przypominał koncert rockowy.

Dzięki temu nie błądzili i udało się im dojechać.My oczywiście hucznie ich przywitaliśmy nalewając karniaki!!!

-Wiadomo jest przecież taka tradycja!
-Kto dojeżdża ostatni musi kupić wódkę!

Wieczór był długi tym bardziej ,że gospodarz przynosił na spróbowanie tradycyjne trunki.Ja oczywiście rozwijałem swoje zdolności lingwistyczne.Z całego wieczoru utkwiło mi tylko w pamięci:

Gezuar-na zdrowie oraz "dziękuje bardzo" które jest językową masakrą

Ze słuchu jest coś w stylu "chwalidemetje", ale nasz Sławekk Broniarek uprościł to do zwrotu "chwalę Mendelejew" i wszyscy wiedzieli o co chodzi!

Gdy wybiła północ byliśmy już tak natorpedowani ,że gdy oddawałem Jarowi 10 euro za nocleg próbowałem mu wmówić ,że 10 kun chorwackich to właśnie jest 10 euro, ale wiadomo -Cwaniaka z wybrzeża nie da się tak łatwo przerobić.


Duży i Żołnierz gonili w tym czasie z Mostaru.Naprawione sprzęgło zaowocowało tym ,że kolejnego dnia mieliśmy już być w komplecie.





Dzień V

Czując w głowie wczorajsze Bachanalia zewsząd dobiegały odgłosy:

-dzisiaj już nie pijemy!

Zamówiliśmy śniadanie u gospodarza a ,że ów się spóźnił powoli doszliśmy już do siebie.
Wymiana uprzejmości ,czułe pożegnania i takie tam.Po chwili już atakujemy w stronę Czarnogóry.Gospodarz nie do końca mógł zrozumieć skąd przyjechaliśmy i ,że tam gdzie jedziemy jest policja i nie ma drogi, ale na wszystko odpowiadamy gezuar.




Z Czarnogóry kierujemy się na Koman w Albanii gdzie zaplanowaliśmy nocleg. Pogoda niestety się psuła.
Granica MN-AL przechodzi gładko natomiast kondomy przeciwdeszczowe tak gładko już nie przechodzą.
Jak ja nienawidzę tego zakładać.Skończyła się Czarnogóra i skończyła się droga czyli jest to po co przyjechaliśmy.SH 20 jest zajebista.
Po 10 minutach wszyscy tak się rozkręcili ,że nikt nie myślał o deszczu a kałuże tylko rozstępowały się pod kołami bryzgając we wszystkie strony.Totalna dzicz dosłownie i w przenośni.



Grupa trochę się rozjechała a każdy jechał tak jak pozwalały mu chęci i umiejętności.


Tutaj podziękowania dla Motyla bo jako jedynemu chciało mu się cykać jakieś fotki.Choć czasami był z tym nadgorliwy to muszę zwrócić mu honor.


Po dojeździe w miejsce gdzie znajdowały się jakieś zabudowania a z daleka majaczyła prowizoryczna wiata zdecydowaliśmy się odpocząć.
W butach było jezioro.Całe szczęście odżałowałem kosmiczne jak dla mnie za skarpetki pieniądze czyli 200 zł bo uratowały mi one dupsko a raczej stopy.

Budyneczek okazał się barako-barkiem w którym spotykała się chyba męska część populacji pretendująca do miana agrogansterki.
Tubylcy grający w metalowe domino zainteresowali się przybyszami a ,że byli pozytywnie nastawieni ucięliśmy sobie pseudo-pogawędkę przy lokalnym piwku.
Jak widać było na filmie Jara panowie byli również wędrowcami typu hardadvenczer gdyż znali naszą mowę.Nie dopytywaliśmy się gdzie pobierali lekcję naszego języka ale sądząc po tym ,że woleli zasłaniać oczy na filmie musiał być to jakiś znany katolicki uniwersytet.



Najważniejsze było to ,że humory dopisywały i wreszcie mogły nastać te znane wszystkim dialogi:

-Widziałeś to jak mi przód odjechał?

-Ale bokiem poszedłem

-Wyjebałem się! Na pewno jak założył bym inne kostki to bym się nie wyjebał

-Ile miałeś na tym szutrze?

-Jest czadowo hłe hłe hłe itd.


Kolejny przystanek wypadł nam przy moście gdzie było moim zdaniem idealne miejsce na nocleg jeśli weźmiemy pod uwagę letnie miesiące.
Kryształowo szmaragdowa woda i miejscówa gdzie można było skakać z mostu do głębokiej i przejrzystej wody idealnie się do tego nadawała.

Na nasze szczęście deszcz ustępował i poprawiały się także widoki.



Chwilową gwiazdą okazał się Maniek na Gejesie. Pierwsza figurę wykonał jeszcze w Kosowie.
Podczas wyjazdu z błota próbował okiełznać konia i zakończył swoją walkę na dupie mojej Afryki. Drugi raz koń porwał i zaatakował Afrykę Mańka na pięknym mostku.Wchodząc z impetem w głąb na zaparkowany motocykl stracił słynny kaczy dziób wyróżniający go z tłumu.

Później to wyglądało mniej więcej tak:

Stoi kilku chłopa a obok zaparkowane motocykle.Nadjeżdża Maniek a wszyscy krzyczą machając rękami:

-jeeedź daleeeejjjjj nie zatrzymuj się!!!!!!!

Wieczorem został także uświadomiony,że jest taka tradycja:
Gdy ktoś uderzy w poprzedzający pojazd to?

STAWIA FLASZKĘ!

JARO BQT 21.11.2013 01:26

dawaj dawaj calgon filmy czekają


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:16.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.