![]() |
Borżawa czyli awantura na Ukrainie (28.06-3.07.2013)
Relacja trochę spóźniona, potrzebowałem małej motywacji i bodźca no i jest. Napierw trochę bo jestem w pracy ;) a później napiszę resztę i wrzucę kilka zdjęć.
Ps. Jarek... Marek... Pomóżcie trochę jak będę coś kręcił ;) Wszystko zaczęło się od pomysłu który narodził się przy okazji, której autor tego słowotoku już nie pamięta bo %ów było dużo, także już na samym początku pomysł był dobry i musiał się udać a dialog wyglądał tak: -Jedziemy na Borżawę?-OK?! No i zaczęli kombinować... Czy na kołach czy laweta... Czy we 2 czy więcej osób... Czy na 3 czy na 4 czy na 7 dni... Jakim śladem... Namiot czy pokój... No i przede wszystkim kiedy dokładnie... Po krótkim czasie w pierwszej kolejności wyklarował się termin 28.06-3.07.2013. Następnie skład: JarekAT, MarcoPolo, AmberBamber. A po kilku perypetiach z transportem stanęło na "Vojadżeże" z przyczepką jak się okazało na ledwo 3 Afryki. Wiele osób pewnie zapyta "Dlaczego nie na kołach?" He ;) a no żeby drapaki mieć świeże a i jedna Afryka miała patelnię z 52 zębami, która jedzie 90km/h :D No i ślad... Ślad z wikiloc.com oznaczony jako "trasa piesza-trudna" :) to dawało już na samym początku dużo nadzieji na dobrą zabawę. 27.06 Jaras i Maras zapakowali sprzęta na przyczepkę, a trochę to zajęło. A.Bamber cwaniak siedział na dyżurze i trzymał kciuki ;). No i wybiła godzina ZERO. 28.06 godz.06:30 po dyżurze ruszyli po motocykle, które stały na strzeżonym terenie zabezpieczonym specjalnym alarmem nie do sforsowania i po Marka, który dojechał po chwili. O 07:04 obrali kierunek SE. Pierwszy raz zorientowali się że jadą nie w tą stronę kilkanaście kilometrów za Bydgoszczą :)... no i nawrotka. Trzeba było kupić mapę i OGIEŃ! Podróż w Bieszczady zajęła jakieś 13h, którą Jaras łyknął jak "dwacet gram". Kilka postojów i poprawianie pasów. Do bazy "0" pod Ustrzykami Dolnymi kierowani przez telefon wskazówkami gospodyni z agroturystyki dojechali ok 20. Rozpakowanie autka i ustawienie motocykli mordkami w stronę wyjazdu zajęło parę chwil choć A.Bamber wymyślił, że zakryje swoją Królową plandeką żeby mokrej kanapy nie mieć rano. Strasznie to rozbawiło resztę towrzystwa... a po chwili jeden z kompanów postawił swoją AT pod dachem... ciekawe dlaczego;). Następnie pani gospodyni ukręciła zajebisty twaróg i zalali go kilkoma piwkami :beer::beer::beer: c.d.n. |
Zapowiedz kopa w dupę zawsze daje skutek ;)
Jako, że jesteś w pracy wstawię kilka fot :). |
5 Załącznik(ów)
Zdjęcia
|
No i co było dalej ? Czekamy na więcej fotek i relacji :lukacz:
|
Pisać, pisać :drif:
|
minęły trzy tygodnie.... :)
|
Cytat:
Ale wozic Afryki na przyczpie na takim krotkim dystancie przy dobrej pogodzie ,to profanacja. |
Mirmił, wyjąłeś mi to z ust choć nie wkładałeś
|
Dziś napiszę coś więcej o wyjeździe ale pragnę jeszcze nadmienić ponownie że
"Wiele osób pewnie zapyta "Dlaczego nie na kołach?" He a no żeby drapaki (opony) mieć świeże a i jedna Afryka miała patelnię (zębatkę) z 52 zębami, która jedzie 90km/h" podkreślając "jedna Afryka miała patelnię z 52 zębami, która jedzie 90km/h" :) a jeżdżenie tras byle by nakręcić km na liczniku to chyba nie o to chodzi, przynajmniej jak dla mnie. |
Co jest profanacją a co nie to już nie mi oceniać.
Ekonomia i chęć pojeżdżenia w terenie z trochę większym fanem przemówiła za tym rozwiązaniem. |
AmberBimber Dawaj:lukacz:
|
:lukacz:
P.S. Po co oceniać, co AT może, czego nie może, no i co jest lub nie jest profanacją, czy tam ekonomią... Grunt że ludzie chcą jeździć, chcą poznawać, chcą być razem. Po prostu słuchajmy :D |
AmberB. dawaj z opisem, bom ciekaw.
Bardzo bym prosił osobę, która założyła zębatę 52 o wrażenia z jazdy w offie |
Sławek Amber ma te 52z.
|
Mam nadzieję, że niebawem dowiemy się więcej i zerkniemy na foty z waszych zmagań.
|
Ocenka do czegoś zobowiązuje :)
Się pisze, bo się czeka :lukacz: |
Sam wypatruje z niecierpliwością relacji z wyjazdu :)
|
Amberoza jest zarobiony.
Na weekend powinno coś się pojawić :) |
1 Załącznik(ów)
A to tak zanim pojawi się ciąg dalszy :D
|
12 Załącznik(ów)
Amber jest troszkę zarobiony to mu trochę pomogę. Mam nadzieje, że nie macie nic przeciwko :).
Dzień 2 Wstajemy rano, ostatnie bagażowe roszady, śniadanko i lecimy. Załącznik 44434 Załącznik 44436 Pogoda nie rozpieszcza, ale nie pada. Jest dobrze. Do granicy mamy żabi skok. Na granicy standard, czy mamy noże, narkotyki i co pan robił w Afganistanie ;). Poszło gładko, nie przyznaliśmy się do żadnego przemytu :). Za granicą pierwszy magazin i wymiana kasiory. Teraz nic nam nie pozostaje tylko wbić się w teren :) Amber jako pies przewodnik ;) sięgnął do czeluści swoich archiwów i przygotował ślad z Szuter Party. Jest wesoło i Afryki zachowują się jak by były na łyżwach a nie na kostkach. Jak te krowy tędy popylają? Aaaa one mają napęd na cztery ;). Na płaskim jeszcze luzik, ale jak zaczynają się nieduże wzniesienia to już jest co robić. Nadmienię jeszcze, że przed naszym przyjazdem padało non stop przez dwa tygodnie. Warunki okropne. Przekonała się o tym ekipa Gdańsk :). Tydzień przed naszym wyjazdem odpuściło i to było nasze szczęście, bo chłopacy na lekkich sprzętach coś narzekali na urwane podzespoły w swoich maszynach ;). W takich warunkach all inclusive E09 dość słabo sobie radziły i tu micha nam się cieszyła, że jednak przyjechaliśmy na przyczepce z oponami troszkę bardziej agresywnymi niż E09. Hmm no przynajmniej dwóch uczestników ;), bo MarcoPolo pozostał przy 09. Za to robił najlepsze figury, a jak on to robił do dziś nie wiem bo prawa fizyki przeczą wszystkiemu co wyczyniał ;) Załącznik 44446 Po drodze spotykamy ekipę 4x4, zatrzymują się i robią sesję naszych ewolucji na gliniastym podłożu. Jest to nam na rękę bo droga po ich wyczynach wygląda słabo. Dojeżdżamy do pierwszej przeszkody, która nas lekko spowalnia :) Bardzo charakterystyczne miejsce często widywane na pierwszych kilometrach Ukraińskiego bezdroża blisko Krościenka. Załącznik 44444 Amber jako nasz przewodnik atakuje pierwszy. Jedynka ogień i ... klops :) Siedzi. W tym czasie chłopaki 4x4 nas dochodzą. Amber siedzi, im się wyraźnie śpieszy, myślimy będzie pomoc :). Niestety, chłopaki nie chcieli pobrudzić butów :D. Wyciągamy taśmę i po małej walce Amber się odessał. Odessał się tak, że z tego szczęścia stanął pod jakimś drzewkiem gdzie atak na niego przeprowadził zastęp mrówek. Myśleliśmy, że co najmniej pszczoły go dopadły bo po dziabnięciu w łuk brwiowy wyglądał jak Gołota. Hmmm, no może nie jak Gołota, bo on za szybko kończył i nigdy mu facjaty nie zdążyli obić ;). Wyglądał jak by dostał w mordę :D. Trochę miał problemy z ubieraniem kasku. W czasie wyciągania Zbigniewa, 4x4 wtopiły się we wszystkie inne możliwe objazdy drogi blokowanej przez nas. Ja z MarcoPolo może nie tak efektownie jak Amber, ale dużo bardziej sprawnie i bez gryzienia się z mrówkami pokonujemy przeszkodę. Zostawiamy za sobą cztery terenówki, w tym 3 wtopione po pachy. Droga cały czas w błocie. Rzadko bywa twardo. Zazwyczaj po osie w błocie i kałużach. W pewnym momencie zaczyna padać czyli czas na przekąskę i odpoczynek pod wiatą w towarzystwie Gaza69. Załącznik 44438 Załącznik 44439 Załącznik 44440 Gnając dalej trochę na oślep, bo ślad z Szuter Party za bardzo nam nie pasował dojeżdżamy do jeszcze gorszych i błotnistych dróg, gorzej być nie może. A jednak może bo na dokładkę pojawiają się szlabany. Przerwa na fajeczkę dla palaczy. Nagle z lasu wyłania się jakiś leśny ludzik z psem. Jest tak zdziwiony jak my :). Ale pytamy po co te szlabany. Ludek oznajmia, że szlabany bo tam już Polska. Ups, chcieliśmy mimowolnie wjechać ponownie do kraju :) W tył zwrot :D. Kawałek lepszego szutru. Prędkość podróży trochę wzrasta. Załącznik 44445 Jadę ostatni bo koledzy po pierwszych kilometrach w terenie nie zdzierżyli fontanny warstwy wierzchniej drogi po której aktualnie śmigaliśmy na ich owiewkach i kaskach :D. To nie moja wina, opony po prostu świetnie robiły. Twardy szuter, tempa dobre, a tu coś mi zaczyna prychać i kichać. Wsłuchuję się co to. Afrynia jedzie, nic nie wróży katastrofy poza odgłosami. W tym czasie strzała w kolorze monstera wyprzeda mnie z hukiem. Strzała wyprzedza także Marka i Ambra. Macha, krzyczy itp itd. Zatrzymujemy się. Kolega motocyklista widząc bliźniaczą maszynę postanawia nas zaprosić do magazinu na "setkę". On już tych setek miał nie mało w sobie, szczęście, że strzała była z wózkiem bocznym. Po krótkiej pogawędce kolega zapragnął na pokazać możliwości "monstera". Podczas pokazu pogubił obuwie ochronne (gumowe klapki) i czapeczkę. Amber jako pracownik pogotowia już rozkładał sprzęt do pierwszej pomocy. Skończyło się szczęśliwie, więc nie kusiliśmy losu i się pożegnaliśmy :). Załącznik 44441 Załącznik 44442 Załącznik 44447 Po 60 km takiego bagna zaczynają dochodzić do mnie niepokojące odgłosy przy hamowaniu z okolic przedniego koła. W 60 km wykończyłem klocki do blach, a było ich koło połowy przed wyjazdem. Po tych 60 km postanawiamy nadrobić drogę co by jednak wieczorem pijąc napoje orzeźwiające popatrzeć sobie na połoninę Borżawską. Pierwsze miasteczko i oczywiście, jak by inaczej, pędzi szeryf ze swoją świtą Niwką. Jadę pierwszy. Szeryf próbuje włączyć "koguta" ale niestety to się nie udaje, błyska i kończy żywot. Na wysokości MarcoPolo próbują użyć megafonu ręcznego wystawionego przez okno, ale znowu porażka. Megafon coś tam zaskrzeczał i umilkł. Jedziemy dalej. Jak przejechał Amber szeryf dokonał sprawnego i ciasnego zawracania na sześć. Zatrzymujemy się co by nie było, że uciekaliśmy :D. Szeryf z dwoma młodymi z poważnymi minami wyskakują i przystępują do fotografowania tablic rejestracyjnych na których widać było ... nic, po naszym brodzeniu po błotnistych drogach. Podobno to wielkie przestępstwo u nich. Nie dość, że nie widać to jeszcze ekologia i czystość na piątkę musi być. Jako, że MarcoPolo wyglądał z nas na najbardziej majętnego szeryf zaprosił go do Niwy na pogaduchy. Do dziś nie dowiedzieliśmy się od niego co powiedział szeryfowi, bo nie zapłaciliśmy nic. Amber prowadzi nas do pierwszego noclegu. Robi się ciemno ale jestem spokojny. Podałem Ambrowi dokładne namiary GPS na miejsce noclegu. Dojeżdżamy do sławetnego skrzyżowania gdzie odbija się na Wołowiec. Zaskoczeniem nie było nasze zatrzymanie. Wcześniej ostrzegałem chłopaków o tym miejscu i o tym, żeby włączać kierunkowskazy i nie najeżdżać na białe linie :). Rok wcześniej podobno najechaliśmy tą linie :) i spędziliśmy tam dłuższy czas na pogawędkach z stróżami prawa. Poszło gładko, gdzie, skąd, na ile. Pajechali. Obowiązkowy przystanek przy napisie oznajmiającym zbliżanie się do Wołowca, choć niektórzy myśleli, że tam jest napisane Borżawa. Nie wszyscy mieli szczęście uczyć się w szkole tego pięknego języka. Dojeżdżają do nas rowerzyści ze Słowacji, robi się wesoło. Chwilę później dojeżdża autokar z wycieczką. Stajemy się atrakcją turystyczną. Fotek nie ma końca i zaczynamy się czuć jak biały miś z Zakopanego. Grzecznie się wycofujemy i strzała dalej. Załącznik 44443 Szybkie zakupy w Wołowcu. Już prawie jesteśmy, poznaje okolice, już niedaleko. Amber wykonuje jakieś skręty nawroty itp i dojeżdżamy do jakiegoś cygańskiego obozu, który w niczym nie przypomina mi miejsca noclegowego odwiedzonego rok wcześniej. Jest ciemno, Amber patrzy w pudełko, które mówi, że mamy już się rozpakowywać :) Hmmm cofam się do miejsca które pamiętam i sprawdzamy moją pamięć. Lokalesom zadaję kilka pytań pomocniczych i już wspinamy się drogą przy wyciągu narciarskim do wymarzonego koja po owocnym dniu. Z daleka widzimy naszego gospodarza "dwadciat gram" i szybko lokujemy się na salonach. Szybkie prysznice i już siedzimy za zewnątrz kontemplując widok gwiaździstego nieba daleko od cywilizacji. |
kontakt z ludźmi ...
esencja podróżowania Kałuża była głęboka... |
Nam w czerwcu ta "kałuża" też przyprawiła nieco problemów
https://lh5.googleusercontent.com/-W...0/DSCN3194.JPG Ostatecznie dwa motocykle minęły ją lewą stroną, gdzie okazał się być dość grząski strumień, ale to inna historia :D Wyprawa fest, dobre klimaty ;) Czekam na ciąg dalszy ! |
:lukacz:
|
Super wyjazd i czekam na ciąg dalszy :)
|
Oponki
Poproszę o kilka słów dot. opon, porównanie, wrażenia z jady po UA. Ja założyłem na przód Dunlopa D952:Thumbs_Up: i na tył C02 :Thumbs_Up:i nie ma innej siły abym w przyszłości w te tereny pojechał na mniej agresywnej oponie:)
|
1 Załącznik(ów)
Wojtek tak jak piszesz na takich agresywnych oponach jest zupełnie inna zabawa w takim terenie.
Na testach Ukraińskich mieliśmy 3 zestawy. 1. Tył Mefo StoneMaster, przód Motoz (nie pamiętam dokładnego modelu, wkleję zdjęcie) 2. Tył Mitas c-02, przód Motoz 3. Tył Mitas E-o9, przód Mitas E-09 Załącznik 44470 Większość moich sezonów przejeździłem na E09 przód i tył i przypadły mi do gustu do jazdy w terenie i na szosie wbrew wszystkim malkontentom piszącym o słabej przyczepności na mokrym. Są dobre, bo uniwersalne. Jednak w porównaniu z zestawami 1 i 2 niestety wypadają blado. C-02 robi fajnie w terenie lepsza od E09 w terenie, ale znowu znika w oczach na szosie. Mefo Stone Master jest o poprzeczkę wyżej niż C-02. To co ta opona wyprawia mile zaskakuje. W terenie takim jak na Ukrainie czyli błoto i glina jest dobrze, ale tam gdzie jest trochę kamieni skał i w dodatku troszkę mokro to ta opona po prostu wymiata jak sama jej nazwa wskazuje. Słabo jest na piachu. Jadąc statycznie jest ok, ale po każdym dodaniu gazu jest wrażenie, że motocykl nie przyspiesza tylko wkopuje się głębiej (siada) i stawia większy opór. |
Te Motozy wyglądają jak Tractionator X-Circuit,zajebiste,mam na przodzie.
Jarek Ty nie mydl oczu ludziom oponkami ;) :lukacz: |
Dodam jeszcze, że Mefo ma zajebiste boczne trzymanie, dużo lepsze niż c-02.
Na trawersach świetnie sobie radzi. Ja tam nic nie mydle, jak tu tylko sprzątam. To Ambra relacja i nie mogę mu się tu za dużo wtrącać :). |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:34. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.