Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Po niespełnione marzenia... [Maroko 2014] (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=22253)

Neno 15.10.2014 19:22

Po niespełnione marzenia... [Maroko 2014]
 
Był ciepły jesienny dzień AD2011. Wracaliśmy właśnie z Merzougi gdy kątem oka dostrzegłem to coś. Zatrzymałem się.
- Pojedźmy tam! - krzyknąłem pokazując palcem jakoś tak w kierunku zachodnim.
- Zwariowałeś ? Tam nie ma nawet drogi, poza tym noce są zimne... i co będzie jak spadnie deszcz ?

Faktycznie, po deszczu moglibyśmy stamtąd nie wyjechać. No cóż...
Zrobiliśmy kilka zdjęć i pojechaliśmy dalej. Nie wiem jak reszta, ja przez zaciśnięte zęby „na odchodne” wycedziłem tylko
- Ja tu jeszcze kiedyś wrócę.

Pytanie tylko, czy obecna ekipa będzie miała ochotę tam pojechać, noce teraz będą cieplejsze, droga... mam nadzieje, że jej nie wybudowali. Mam nadzieje, że ekipa podchwyci temat i pojedziemy spełnić moje marzenie, które mam nadzieje im również da trochę satysfakcji. Oby!
Pytanie tylko, czy trafię w to magiczne miejsce ?
Kolejne pytanie czy teraz wyda mi się ono równie fascynujące i magiczne ?
Zobaczymy!


Relacja była spisywana emocjonalnie, niemal na bieżąco, na gorąco. Teraz, po powrocie na część rzeczy patrzę już inaczej jednak dla oddania wyjazdowego ducha poprawię tylko błędy, gdzieniegdzie nieco się rozpiszę. Czas teraźniejszy zostaje.

Ruszajmy więc w drogę, zobaczmy co to się tam z tymi moimi marzeniami powyrabiało ;)

http://i.imgur.com/pk2aL23.jpg

Neno 15.10.2014 20:28

Zanim ruszyliśmy na Czarny Ląd postanowiliśmy się lepiej poznać by wyjazd upłynął w przyjacielskiej atmosferze, bez kłótni i nieporozumień.
Były dwa spotkania a na nich mnóstwo planów, ustaleń – wiadomo. Nie wychylałem się na nich z marzeniami – ważne, że jedno z nich jest żelaznym punktem całego planu, co mnie bardzo cieszyło. W końcu jechaliśmy liczną grupą, na różnych maszynach, na różnych oponach i z różnym bagażem doświadczeń – każdy musi mieć coś z takiego wyjazdu dla siebie.
Na naszych meetingach było też troszkę jazdy, jak dzicy dopadaliśmy jakieś kałuże i jeździliśmy po nich aż skończy się woda ;) Zupełnie jak by wrześniowe Maroko miało być usiane błotem, kałużami, rzekami... Zamilknę, by nie zdradzać szczegółów. Piachy jury jakoś tak omijaliśmy, czyżby to miało być jakieś proroctwo... ?

Wspólnie przejechane km były też testem nowych ciuchów, kasków, opon czy nawet całego, specjalnie na ten wyjazd przygotowanego motocykla. A co!
Krótki zdjęciowy zapis owych wydarzeń i kolejny odcinek to już będzie słoneczne Maroko.
Z naciskiem na słoneczne – w końcu wrześniowe ;)
Dojazdówki opisywał nie będę bo z motocyklowym wyjazdem nie miała nic wspólnego.

Pogodę mieliśmy średnią (Jura Krakowsko-Częstochowska), oprowadzał nas po niej Darek na XT660Tenere dobrze znający owe tereny a co dla mnie ważne - świetnie jeżdżący w terenie, będę miał kogo podpatrywać na wyjeździe!:

http://i.imgur.com/bgb3SVb.jpg

Piękna Tereska, szykowana specjalnie na ten ( i z pewnością na kolejne) wypady. Właściciel - Dominik, na co dzień porusza się V-Stromem650.

http://i.imgur.com/kYX916o.jpg

http://i.imgur.com/hy16ihq.jpg

http://i.imgur.com/Xle2Yw6.jpg

http://i.imgur.com/9qRU8l1.jpg

http://i.imgur.com/WPGUzhK.jpg


W ekipie były jeszcze 3 sztormiaki:

http://i.imgur.com/423Olcc.jpg


I wspomniane kałuże, z początku nieśmiało podeszliśmy do tematu...
http://i.imgur.com/mAzGQMc.jpg

By potem na nieco więcej sobie pozwolić:

http://i.imgur.com/6nGULTT.jpg

http://i.imgur.com/L7tFw6F.jpg

http://i.imgur.com/w4bqX9d.jpg

http://i.imgur.com/YjgXLVg.jpg




Wspaniałe tereny jury:

http://i.imgur.com/RKbDEQl.jpg

http://i.imgur.com/COzpWSi.jpg

http://i.imgur.com/dTAfH7W.jpg

http://i.imgur.com/WbFX0uZ.jpg

http://i.imgur.com/oHSvjj7.jpg

http://i.imgur.com/dkvoHme.jpg

http://i.imgur.com/bKmsLSd.jpg

http://i.imgur.com/2DJzTTY.jpg


Ekipa w pełnym składzie:
http://i.imgur.com/f3dbUiG.jpg


I pierwsze podziały ;)
http://i.imgur.com/Rc3vHWu.jpg

http://i.imgur.com/hnQFhXT.jpg


Planowanie:
http://i.imgur.com/Y1wPEj2.jpg

I znów woda...
http://i.imgur.com/Dor1QEU.jpg

cd. niebawem

Hermes 15.10.2014 22:44

Brzydko na polu, a ja chcę więcej!

Neno 16.10.2014 19:45

Do Marrakeszu dojeżdżamy dwa dni przed przylotem pozostałej części ekipy. Niby mamy w planach szybko się ogarnąć i wyjechać na off-roadowy, dwudniowy trip ale sprawy jak zwykle toczą się własnym torem. Zabawa w czasie dojazdówki gadżetami w naszych motocyklach kończy się tym, że dojeżdżamy z padniętymi akumulatorami. O tym, że w nich prądu brak dowiedzieliśmy się już w Niemczech. Zrobiliśmy więc sobie stację ładowania z samochodowego alternatora i tak na zmianę, po kilka godzin ratowaliśmy swoje baterie. Moja była nowa więc reanimacja się udała, Darkowa niestety nadawała się tylko do wymiany.
Cóż było robić... odczepiliśmy przyczepę i w miasto.

Salon Yamahy – piękny, z instrumentami muzycznymi... aku brak. Gdzie dostać nie wiedzą. Sesja:

http://i.imgur.com/FVYvzJU.jpg

http://i.imgur.com/B8gsVhN.jpg

http://i.imgur.com/t5qz8P0.jpg

http://i.imgur.com/QsKCwcW.jpg

http://i.imgur.com/0pINquf.jpg

Pobliski mechanik mówi, że nie ma, nie wie gdzie mogą być ale pomoże i tak nie ma klientów. Jakoś tak mu sympatycznie z oczu patrzy więc w sumie czemu nie, będzie przygoda. Zabieramy go na pokład auta i kierunek centrum. Krążymy tak ponad 2h robiąc blisko 70km , odwiedzamy ponad 20 sklepików/warsztatów i w końcu jest!
Jeszcze tylko ostatnia przymiarka (do mojego Xtka, takie same aku) czy pasuje i.... próbujemy się targować. Nie wychodzi :( Rachunek jest słony. 550Dirchamów czyli 220zł. Na domiar złego nasz pomocnik zaczyna stukać w zegarek więc już wiem , że za dziękuję i dobre piwo to nie przejdzie.
I faktycznie... wysiadamy, Daro sięga do kieszeni a człowiek w mig po prostu podaje ile się należy... 200Dh czyli 80zł. Zgroza. No cóż... This is Morocco.

http://i.imgur.com/9XJHMnj.jpg

http://i.imgur.com/oiff0A0.jpg

http://i.imgur.com/NyWbO4l.jpg

http://i.imgur.com/DL0UIaY.jpg

Przypomina mi się przeżyta jakiś czas temu podoba sytuacja, tyle, że na terytorium Europy.
Sevilla. Leje.
Ja z ciągnącym się po ziemi łańcuchem, bez akumulatora podjeżdżam pod pierwszy lepszy sklep z częściami (znaleziony w POI Garmina). Akurat padło na BMW...
- Będzie bolało – myślę ale co mi szkodzi wejść zapytać.

Zsiadam, ku nam (byłem akurat z Holendrem, Krisem, który od +/- 2000km drogę powrotna dzielił ze mną) biegnie gość. Rozkłada nad nami parasolkę i pyta co tu robimy, czego szukamy, jak nam może pomóc. Na pytania odpowiadamy już przy kawie i rogaliku ! Jeden telefon i koleś mówi , że części będą za 1-2h. Stawia kolejna kawę, kolejnego rogalik i ucieka do pracy ale obiecuje, że wróci za 30 minut. Wraca. Zaprasza do salonu samochodowego w którym pracuje, tam schronieni przed deszczem oczekujemy na graty – oczywiście przy kawie. Zgodnie z umową po +/- 2h zjawia się koleś z częściami, pokazuje paragon na 235e ale... mówi, że ja płacę tylko 200e. Taki gest. Pyta tylko czy potrzebuję również usługi (wymiana napędu). Dziękuję grzecznie bo cena mnie przerasta, zresztą doskonale wiem jak to zrobić więc... no tak już mam. Dla ciekawskich – to było 50e.
Zabieram się do wymiany aku. Brakuje klucza. 2Minuty później z serwisu wyjeżdża niemal cały wózek z narzędziami ;) Oczywiście klucz miałem ale zanim go wytargałem z narzędziówki miałem już do wyboru kpl. Markowych narzędzi. Nasz dobrodziej zaprasza do siebie na obiad, kolację. Ma garaż więc motocykle będą bezpieczne... Nie widzi problemu, wręcz będzie mu miło, zaprosi kolegów, zrobimy grilla na tarasie itp. itd. Szkoda , że dla Krisa się spieszyło ;(
Na pożegnanie pyta jeszcze czy jedziemy przez Madryt bo ma tam mieszkanie... może nam dać adres, klucze. Jedyny koszt dla nas to odesłać mu po wizycie klucze. Możemy tam zostać ile chcemy i tak rzadko tam zagląda.... I co tu powiedzieć ? To jest gościnność!
Od tamtej pory czekam aż kiedyś ja w swoim małym sennym miasteczku będę mógł spłacić swój dług. Może kiedyś...

No ale cóż, inni ludzie, inna mentalność, a może źle trafiliśmy. Czas na przemyślenia jeszcze przyjdzie pomyślałem i przestałem się już nad tym zastanawiać. 10minut później siedzieliśmy już na kempingu.

Akumulator pasuje idealnie, Darek wkłada go do Tereski a ja walczę z tym czego nie skończyłem przed wyjazdem... Ogólnie jesteśmy „nieźle” przygotowani bo Darek zauważa jeszcze brak klocków z tyłu. Akurat mam na zapasie nówki więc ratuję kolegę. Oby mi nie były potrzebne bo będzie lipa.

http://i.imgur.com/NeBErhf.jpg

Tak ucieka nam cały dzień. Przez chwilę jeszcze myśleliśmy by jednak się wyrwać i ten pierwszy nocleg zrobić gdzieś na tzw. „free kempingu” ale jakoś tak nam nie wyszło. Zostajemy, robimy pyszne jedzonko, kilka toastów za pomyślność dnia kolejnego i kolejnego, i kolejnego... a , że przyjechaliśmy tu na 3 tygodnie to wiadomo jak się to skończyło ;)

http://i.imgur.com/R67kinL.jpg

http://i.imgur.com/972Yk9b.jpg

http://i.imgur.com/rG5xwAO.jpg

http://i.imgur.com/CwVvhjD.jpg

Tak więc pierwszą noc spędzamy na kempingu.


Dzień drugi naszego wyjazdu rozpoczynamy od tankowania i kontroli ciśnienia. To chyba jedno z ostatnich zdjęć na których nasze motocykle jeszcze jakoś wyglądają ;)

http://i.imgur.com/3IuEUKk.jpg

cdn.

Neno 20.10.2014 18:18

Zatankowani, z ciśnieniem wybitnie off-roadowym (1,4) ruszamy na wschód. Zresztą ciśnienie off było nie tylko w kołach, w nas również. Zwłaszcza we mnie bo to chyba dopiero trzeci mój wyjazd, gdzie będę miał się od kogo uczyć! Cieszy mnie to niezmiernie. Nauka - rzecz ważna.
Odpalam jedną z trzech pieczołowicie przygotowanych w domu tras. Jedynie 120km dojazdówki a potem już tylko przygoda. Trasa wymagająca, podobno, więc ruszamy na lekko i wcześnie rano.

10km dalej stoimy w szczerym polu. Coś dziwnie mi motocykl się prowadzi, a Darek gubi prąd w nawigacji. Chodzę oglądam motocykl dookoła, on grzebie przy akumulatorze. U mnie wszystko ok, śruby na miejscu, dokręcone, koło w osi - zwalam więc całą winę na opony, na których w sumie przemierzam pierwsze kilometry w życiu. Mój zestaw to pachnące nowością CST755 oraz wcale nie starsze C02 od Mitasa. Trochę z obawą wybrany zestaw bowiem tył miał mi zejść w oczach, nawet po 1000km. Darek w Tenerce miał z przodu używanego Australijczyka, z tyłu nowy Michelin T63. Bojowo więc nastawieni, jadąc poboczem by nie zużywać opon „znikających w mig” jedziemy do celu. Tu sobie skracamy mniej, tam bardziej, jadąc po prostu na przełaj. Jest fajnie! Zawieszenia pracują pełna parą, my również.

http://i.imgur.com/SRfHA20.jpg

Co jakiś czas pit stop na sesje - na szczęście Darka to nie wkurza, wręcz chyba mu się podoba:

http://i.imgur.com/Y83T3Tc.jpg

http://i.imgur.com/l76Xtny.jpg

http://i.imgur.com/vGvmRQG.jpg


Godzinę później mam twardy reset mojej nawigacji (Montana 600, kolega jedzie z 650ką) – na tyle twardy, że tracę wszystko co w niej miałem, no może poza mapami ;(
http://i.imgur.com/LASyASj.jpg

Wkurzony „majstruję” przy niej chyba z pół godziny bo mapa papierowa z którą jedziemy jest mało dokładna, z nią trasy nie przejedziemy.... zresztą jakiej trasy, przecież ja niewiele pamiętam co tam w nawi wklikałem.
Tras nie udaje się odzyskać – ruszamy więc na chybił trafił, może coś się wydarzy, może przypadkiem trafimy na jakąś ciekawą drogę. Jedziemy na wschód, po czym zawracamy, by ponownie podjąć wyzwanie. Kręcimy się „jak smród w gaciach”...

W końcu zatrzymujemy się na owocowy posiłek, na wodę i by ustalić co dalej. Szkoda opon na kręcenie się po asfaltach, szkoda dnia na powrót. Najedzeni ruszamy w końcu dalej – asfaltem ;)

http://i.imgur.com/zV4xruS.jpg

http://i.imgur.com/Gx52Yuw.jpg

Oryginalne zasilanie wagi i radyjka:
http://i.imgur.com/YgQirYf.jpg

W górach temperatura spada o 10-12 stopni, robi się chłodno. Na dodatek widać, że za łańcuchem górskim wyraźnie pada. Znów postój i narady. Na deszcz obydwaj nie jesteśmy przygotowani... ani technicznie, ani psychicznie. Myślimy, myślimy, myślimy aż tu nagle z zza zakrętu wyłaniają się dwa motocykle, załogi zsiadają z nich i... witają się z nami po polsku ;) Jesteśmy mile zaskoczeni!
Gaworzymy więc sobie tak z trzy kwadranse licząc, że to, co się dzieje za górami po prostu odejdzie.

http://i.imgur.com/PcqsukB.jpg

http://i.imgur.com/kt9xZyD.jpg

http://i.imgur.com/SlaFbX9.jpg

http://i.imgur.com/lMapMmd.jpg

http://i.imgur.com/v4zUiS4.jpg

http://i.imgur.com/aq2DS80.jpg

http://i.imgur.com/HHS9TyW.jpg

http://i.imgur.com/RWvbDbs.jpg

http://i.imgur.com/RWvbDbs.jpg

http://i.imgur.com/unndTOL.jpg

http://i.imgur.com/ISINoMM.jpg

http://i.imgur.com/g4kCc72.jpg

http://i.imgur.com/Fh5PhR2.jpg

http://i.imgur.com/EJVATxL.jpg

http://i.imgur.com/sODVyf1.jpg


Pamiątkowa fota i ruszamy dalej by po chwili, gdy zaczynają się pierwsze krople deszczu jednak zawrócić. Dwie godzinki później, 1500m niżej - mamy 32*C i pełną lampę.
This is Morocco.

Dzień kończymy odebraniem reszty z lotniska i „kolacjąâ€ powitalną.
Nakręcone 380km.

http://i.imgur.com/AGWJN1D.jpg

Podsumowanie dnia: lekkie rozczarowanie... choć trasa piękna to jednak marzyliśmy o "ostrej wyrypie" w terenie. Trudno, co się odwlecze...
c.d.n.

calgon 23.10.2014 11:38

Jak zawsze wysoki poziom!

jochen 23.10.2014 16:15

Bardzo dobre zdjęcia, super się ogląda, czekam na dalszy ciąg! :Thumbs_Up:

Neno 23.10.2014 21:42

Nastała niedziela...
Dzień tak jakoś nieszczególnie zapowiadający się. Od rana krzątanina, każdy ogarnia siebie i swój majdan szykując się... no właśnie. Motocykle i droga muszą poczekać. Ale o tym później - nie był bym sobą gdyby na mojej drodze nie stanęła jakaś... no dobrze, już dobrze - atmosferę tajemniczości trzeba podtrzymać. Wrócimy do tego. Jutro.

Niedziela to dzień w naszym planie przeznaczony na zakupy, przepakowanie się i liźnięcie choć trochę Marrakeszu. Pakujemy się więc prawie wszyscy do auta i marokańskim stylem (kto nie wejdzie do kabiny ten jedzie na pace) ruszamy na miasto. Piszę prawie wszyscy bowiem Jacek przyleciał do Marrakeszu chwilę przed resztą, ba, przyleciał z małżonką i nie mieszkał z nami na kempingu. Po prostu odpuścił nieinteresujący go plan naszej wycieczki, w zamian za to zaplanował sobie nieco głębsze zwiedzanie miasta i okolic. My mieliśmy na to jedynie kilka godzin.
Ruszamy w miasto!
Godziny przedpołudniowe a żar leje się z nieba. Słupek rtęci już dawno minął trójkę z zerem i nadal pcha się do góry. Trójce siedzącej z przodu jest wyraźnie ciepło, nawet nie myślimy co się dzieje z tyłu...
By dostać się tam, gdzie podążają wszyscy turyści, czyli na plac Jemaa el Fna musimy przeciąć "na pół" ponad milionowe miasto. Od mojej ostatniej wizyty 2 lata temu zmieniło się tu niewiele. Ubyło jak by jednośladów, starych mercedesów, których miejsce zajęły żółte Dacie (TAXI) z dumnym napisem na tylnej szybie - gwarancja 3 lata lub 100.000km. Poza tym, chyba wszystko po staremu. Ruch dalej zajadły, każdy walczy o skrawek przestrzeni, o każdy centymetr asfaltu. Klakson jak rozbrzmiewał, tak brzmi nadal. Nie jeden - tysiące. I tylko ja podchodzę to tego jak by spokojniej niż wtedy, zupełnie jakbym przywykł. Fajnie jest jednak popatrzeć z boku na ekscytację tym zjawiskiem kolegów, koleżanki, którzy widzą to wszystko pierwszy raz na oczy. Ta atmosfera udziela się również i mi - popuszczam wodze fantazji za kółkiem naszej małej ciężarówki.
Na parking w centrum dojeżdżamy jednak bez strat w ludziach i sprzęcie. Trochę sobie potrąbiliśmy, pokrzyczeliśmy, było też trochę stresu "czy nas złapią, czy nie". Ot, taka lekka adrenalinka na dobry początek dnia.
Na placu spotykamy Jacka z Anielą i w pełnym składzie zaczynamy realizować nasz misternie przygotowywany w domach plan.
Podniebienia karmimy przepysznym sokiem pomarańczowym (4Dh) , kupujemy wodę i ruszamy trochę pozwiedzać.
Przewodnika przepisywał nie będę, malutką część tego to co widzieliśmy, po prostu pokaże na fotografii.

http://i.imgur.com/q07qfRA.jpg

http://i.imgur.com/8bxHQ9N.jpg

http://i.imgur.com/GLGVBjK.jpg

http://i.imgur.com/DO37E7j.jpg

http://i.imgur.com/Cft4yLT.jpg

http://i.imgur.com/nPcNFch.jpg

http://i.imgur.com/vsKWmKR.jpg

http://i.imgur.com/zd3QAJa.jpg

http://i.imgur.com/R0m7bPL.jpg

http://i.imgur.com/RMKJCGD.jpg

http://i.imgur.com/5h8Updz.jpg

http://i.imgur.com/jJEDrVB.jpg

http://i.imgur.com/mTeeG6e.jpg

http://i.imgur.com/rTxmvxs.jpg

http://i.imgur.com/eqYlYUq.jpg

http://i.imgur.com/uFMW0eo.jpg

http://i.imgur.com/zrIl2MW.jpg

http://i.imgur.com/KCEEP4u.jpg

http://i.imgur.com/YmKIaWv.jpg

http://i.imgur.com/pc32EBr.jpg

http://i.imgur.com/2YrRsNR.jpg

http://i.imgur.com/wntuFbg.jpg

http://i.imgur.com/aEre4QC.jpg

http://i.imgur.com/NdjC1iA.jpg

http://i.imgur.com/ev7L1Ux.jpg


Po wszystkim był długo oczekiwany tadżin o którym zdecydowana większość z nas tylko słyszała, a najczęstszy bywalec Maroka, Dominik, owo danie mocno zachwalał ;) Ja byłem po drugiej stronie szali i raczej powstrzymywałem aplauz, gasiłem silne łaknienie w zarodku.

http://i.imgur.com/5xwM2EA.jpg

http://i.imgur.com/0E0zZ95.jpg

Po obiedzie, może nie wszyscy ale zdecydowana większość stwierdza, że najlepsza była zdecydowanie herbata ;) Inni twierdzili, że jednak oliwki... :D
Posiłek zjedzony, a że nikt z nas nie miał papieru toaletowego ze sobą to... w ramach bezpieczeństwa postanowiliśmy niezwłocznie, zupełnie zapobiegawczo, wrócić na kemping.
W centrum zostaje jedynie Jacek z Anielą i Dominik, który bardziej ceni sobie hostel u znajomego niż namiot. My wracamy. Po drodze zakupy na jutro, piwko na wieczór, przepakowanie i ustawiamy budziki na 5AM, tak, by około 6 ruszyć w trasę.
Jutro czeka nas około 80km samochodem, a że na tyle klimatyzacji brak, to trzeba ruszyć jak najwcześniej by się ludzie nie podusili :)
Ustawiamy budziki i usypiamy - większość w namiotach, Arek na basenowym leżaku ;)

c.d.n.

Neno 27.10.2014 14:19

Zanim pociągnę swoją relację dalej, kilka słów od siebie dołoży Jacek ( DL650), który w Maroku pojawił się praktycznie równocześnie z nami. Przyleciał z... ale oddaję mu głos, sam to lepiej opowie.


"Ponieważ z atrakcji, o której tajemniczo wspomniał Ernest, ja preferuję piaszczyste plaże i palmy :D, to faktycznie postanowiłem poczekać na resztę ekipy w Marrakeszu. Dodatkowo postanowiłem połączyć przyjemne z pożytecznym i namówiłem żonę na wspólny przedłużony weekend w tym marokańskim mieście, dzięki czemu łaskawszym okiem patrzyła na moją późniejszą, prawie 3-tygodniową motocyklową eskapadę :)

Żeby nie tracić czasu na dojazdy, ale przede wszystkim aby w pełni zasmakować klimatu mediny znaleźliśmy sobie w internecie przytulny riad tuż przy palcu Jemaa el Fna. I o ile łatwo było go znaleźć w sieci wirtualnego świata, to znalezienie go w realnej sieci wąziutkich uliczek starego miasta było nie lada wyzwaniem. Uzbrojeni w wydruki i wskazówki z map google oraz nawigację Nokii, po dłuższych poszukiwaniach i kilkukrotnym chodzeniu tam i z powrotem, dotarliśmy w końcu do uliczki gdzieś obok naszego riadu i … ściana! Żadnego szyldu, żadnej reklamy, podobne do siebie domy, kolejne uliczki 2-metrowej szerokości. Na szczęście zainteresował się nami jakiś lokales i doprowadził na miejsce – uliczka prosto, potem w prawo, potem w lewo do końca, zapukał do drzwi bez jakiegokolwiek szyldu i okazało się, że jesteśmy na miejscu.

http://i.imgur.com/Ry1BJQr.jpg

http://i.imgur.com/2G6d4jP.jpg

Riad, to marokański dom z ogrodem w środku. W wydaniach miejskich zamiast ogrodu jest wewnętrzny dziedziniec, który z reguły pełni funkcję gastronomiczno-rekreacyjną. W większych riadach jest on większy, a w naszym był dosyć malutki, ale bardzo przytulny. Miejsca było tylko na dwa stoliki, przy których jedliśmy śniadania.

http://i.imgur.com/6iZeq7D.jpg

Każdego dnia pierwsze kroki kierowaliśmy na plac Jemaa el Fna - pusty w godzinach rannych, a coraz bardziej zapełniający się czym bliżej wieczora. To tam koncentruje się życie, to tam można zobaczyć zaklinaczy węży, grajków, opowiadaczy baśni i legend, zamówić sobie tatuaż z henny, napić się świeżo wyciskanego soku z pomarańczy, limonek lub grapefruitów. Lub zjeść coś w ulicznych âžgarkuchniach€, które rozkładają się każdego wieczoru. I właśnie wieczorem na placu jest najwięcej ludzi i wspomniane garkuchnie oraz rytmiczne arabsko-afrykańskie rytmy robią największe wrażenie.

http://i.imgur.com/5PSWQGp.jpg

http://i.imgur.com/jft6ahu.jpg

http://i.imgur.com/XBgevjK.jpg

http://i.imgur.com/N3mUKKP.jpg

Jest to też oczywiście miejsce, w którym można kupić wszelkiej maści pamiątki, lokalne słodycze lub naczynia tajine do przygotowywania potrawy o tej samej nazwie.


http://i.imgur.com/vr4SBKE.jpg

http://i.imgur.com/fSaNOyi.jpg

Sam tajine, podobnie jak Ernesta, mnie nie zachwycił. Ze wszystkich rodzajów, tzn. warzywny, z kawałkami mięsa lub rybą oraz kefta, najbardziej smakował mi ten ostatni, do którego oprócz warzyw dodawane jest zmielone mięso oraz jajko.

http://i.imgur.com/KP9BsQX.jpg

http://i.imgur.com/zbBgCHN.jpg

Po rozstaniu się z ekipą idziemy z Dominikiem na lokalną €žbułę€, czyli okrągły plackowaty chleb, który nadziany jest pieczonym, zmielonym mięsem z cebulką i przyprawami. Widok tej €žknajpki€ i warunki w jakich przygotowywane były nasze buły nie wzbudzały zaufania - nasz Sanepid raczej nie dałby im zgody na prowadzenie działalności Wink , ale liczni tubylcy grzecznie czekający w kolejce, rozchodzące się zapachy oraz rekomendacja Dominika, który był żywym dowodem swoich zapewnień :) odsunęły nasze obawy na bok. I była to doskonała decyzja, bo jedzenie okazało się wyśmienite i staliśmy się częstymi bywalcami tego miejsca! A potem znów wyciskany soczek -€“ mój ulubiony, to pomarańcza + limonka za 10 dirhamów i nocny spacer po placu.

http://i.imgur.com/VKqpoL1.jpg

Neno 29.10.2014 07:02

Przyszedł czas by ruszyć i spełnić moje pierwsze marzenie, marzenie o wejściu na najwyższy szczyt Afryki Północnej - Dżabal Tubkal. Luźno rzucone hasło na jednym z naszych spotkań przedwyjazdowych, przeobraziło się w kilkudniową przygodę, którą z pewnością będziemy wspominać do końca życia. A może i wszyscy... ? Ja na pewno tego nie zapomnę!

Startujemy z poziomu Marrakeszu (400m n.p.m.) by autem, na dystansie 80km pokonać 1500m przewyższenia.
Zajmuje nam to jakieś 2h bo trochę błądzimy po Marrakeszu a droga dojazdowa jest wąska, kręta i delikatnie mówiąc dziurawa.

http://i.imgur.com/4gLaT8n.jpg

Pierwsze kilometry R203 nie powalają, dalej też widoki nie rzucają na kolana. Jest tak nijako, że zaczynam zastanawiać się nawet czy nie zostawić sprzętu foto w samochodzie, w końcu po co na darmo dźwigać 3kg. Ostatecznie jednak zabieram cały zestaw tłumacząc sobie, że wyżej będzie lepiej.

Dojeżdżamy do Imlil, gdzie zostawiamy na parkingu nasze wozidełko (20Dh za dobę) i ruszamy w górę by po 3 minutach zatrzymać się na ostatnią herbatę. Pijemy (duża na całą ekipę 50Dh) i rozmawiamy o naszych obawach, które są uzasadnione bowiem nie licząc Doroty i Michała nikt z nas, w ostatnich miesiącach, nie ruszał się zbytnio, nie wspominając już o tym, że był w górach by jakąś chociaż małą aklimatyzację zaliczyć. czeka na nas wierzchołek zawieszony, było nie było, na wysokości blisko 4200m - dokładnie 4167m n.p.m. Nie licząc mnie, nikt z ekipy nie był wyżej niż na 2 tysiącach z haczykiem, każdy miał jednak to samo marzenie co i ja. I to mnie najbardziej cieszyło przed wyjazdem, że udało się zebrać ludzi o podobnych zainteresowaniach, z podobnymi marzeniami - nie tylko górskimi, motocyklowymi również - do tego jednak dojdziemy. Ruszajmy jednak w góry. Własnie, w góry... Wstyd się przyznać ale ja ostatni raz w górach byłem 11 m-cy temu.

Wszyscy spakowani na lekko, jedynie ja dociążam się kuchenką, namiotem, aparatem i obiektywami. Reszta planuje nocleg w schronisku, ja poszukam trochę więcej przestrzeni, szumu wiatru, porannego chłodu... i tego czegoś co daje noc spędzona w namiocie, z dala od zgiełku.
Ruszajmy na szlak:

http://i.imgur.com/HZe0kKq.jpg

http://i.imgur.com/bd08OCb.jpg

http://i.imgur.com/uHBzdoA.jpg


Swoje miejsce w szeregu dobrze znam, zawsze wchodzę ostatni więc i tym razem nie wyrywam się do przodu, także wszyscy mają zdjęcia z tyłu albo nie maja ich wcale :D Różnica w tempie podejścia do schroniska wyniosła chyba z 2h, a przynajmniej takie mam wrażenie. Z resztą, ja do schroniska (lekko ponad 100Dh/dobę) nie doszedłem.

Zostawiamy za sobą takie widoki:
http://i.imgur.com/4KGcs8S.jpg

Przechodzimy przez koryto rzeki i zaczynamy piąć się ku górze:
http://i.imgur.com/NODyri8.jpg

http://i.imgur.com/Z4FGlnj.jpg

http://i.imgur.com/bxUM40z.jpg

Pojawiają się pierwsze osiołki, muły transportujące bagaże ludzi chcących wejść na szczyt, czasem również samych ludzi.
Wieczorne , namiotowe rozważania uświadamiają mi, że byliśmy jedynymi osobami, które nie skorzystały z tej pomocy. Pewnie dlatego to podejście tak nas wycieńczyło.

http://i.imgur.com/vxZsn1j.jpg

Trasa nie przedstawia żadnych trudności technicznych, jest za to długa i wyczerpująca.
Po drodze jest wioska w której mozna zjeśc obiad, uzupełnić zapasy wody (10Dh), napić się soku wyciskanego na naszych oczach z pomarańczy (10Dh) czy uzupełnić cukier pijąc zimną Colę (też 10Dh). Oprócz wioski po dordze jest chyba z 5-6 sklepików w których również dostaniemy to i owo. Ceny na całej trasie takie same, w schronisku - identycznie.

http://i.imgur.com/dHsy5cJ.jpg

http://i.imgur.com/ok1bjFr.jpg

http://i.imgur.com/MmjEQie.jpg

http://i.imgur.com/mlGhHSE.jpg


Obozowisko zrobiłem sobie jakieś 15 minut drogi przed schroniskiem. Tu ujawnia się zaleta małego, jednoosobowego namiotu - lekkość (1,9kg) i mała powierzchnia podłogi - z łatwością można rozbić się wśród skał, kamieni, w miarę łatwo znaleźć kawałek równej przestrzeni by spokojnie wypocząć.

http://i.imgur.com/FelOuWB.jpg


Malutki namiocik ginie wśród skał:
http://i.imgur.com/r7G7ZDA.jpg

http://i.imgur.com/IkXe7Xf.jpg


Dwie wady mojego Fjorda (Tordis I) to słaba ochrona przed wiatrem (wysoko odstający tropik od ziemi) oraz duża powierzchnia "pionowa" bocznych ścian, która jest narażona na podmuchy wiatru. Taka konstrukcja daje za to dużo miejsca w środku, wygodę siedzenia, ubierania się czy spożywania posiłku podczas deszczu, który to właśnie zmusił mnie do szybkiego wejścia do namiotu.

http://i.imgur.com/mAgHhRO.jpg

Po godzinie deszcz ustał, wiatr jednak robił swoje całą noc. Mimo, że byłem schowany za ogromnymi skałami miałem taką wentylację, że hoho! Temperatura spadła w okolice zera.
Sen.


...tymczasem w Marrakeszu :

Neno 30.10.2014 06:39

… tymczasem w Marrakeszu panowały iście afrykańskie temperatury :-)

http://i.imgur.com/mj8v3Pb.jpg

Jako, że wystawianie się na słońce w taki upał jest dla nas dość męczące i ryzykowne, to kolejny dzień postanowiliśmy przeznaczyć na zwiedzanie Medyny. Wąskie, brukowane uliczki wśród dość wysokich budynków zapewniają cień i chłód. Jak widać mieszkańcy tego kraju przez wieki zdobyli doświadczenie i nauczyli jak żyć w takim klimacie.

Uzbrojeni w nawigację w telefonie ruszyliśmy w marrakeskie suki. Droga wiodła przez bramę w której ktoś stworzył „ołtarzyk” na cześć Króla.

http://i.imgur.com/VAwqVQR.jpg

Suki są to uliczki odchodzące od placu Jemaa el Fna z mnóstwem sklepików, małych warsztatów, a gdzieniegdzie są małe kawiarenki, w których można napić się słynnej „ment tea”. Co jakiś czas trafiamy na placyki, pełne straganów z dywanami, przyprawami lub lokalnymi ziołami. Widzieliśmy też „pet shop”, w którym oferowano małe i duże … kameleony :-)

http://i.imgur.com/vrYoydf.jpg

http://i.imgur.com/ueXIIXS.jpg

http://i.imgur.com/GDiW4KQ.jpg

http://i.imgur.com/bMoGuCa.jpg

http://i.imgur.com/p8o7WHk.jpg

http://i.imgur.com/kHqS2Lg.jpg

http://i.imgur.com/USoKUBD.jpg

Dzięki wspomnianej wcześniej nawigacji udało nam się trafić w tym gąszczu uliczek do Muzeum Marrakeszu i dawnej szkoły koranicznej (medresy) Ben Youssef. Podkreślam rolę nawigacji, bo bez niej poruszanie się po Medinie byłoby bardzo utrudnione, o czym mogłem się później przekonać w Fezie, który jest dużo starszym miastem i jego Medina występuję w postaci szczątkowej w mapach Nokia Here.

W drodze powrotnej poszliśmy na żywioł :-) i przypadkiem trafiliśmy na uliczkę, na której odbywał się lokalny „targ” skór. Miejscowi sprzedawcy oferowali miejscowym kupcom całe naręcza surowych, wyschniętych skór, robiąc przy tym sporo hałasu i wzbudzając tumany kurzu. Ledwo udało nam się między nimi przecisnąć, bo zupełnie nie zwracali na nas uwagi w ferworze negocjacji. Byliśmy tam jedynymi obcymi :-)

http://i.imgur.com/45ieJZ7.jpg

Szwendając się po tych wąskich uliczkach co rusz natrafialiśmy na klimatyczne okiennice, rzeźbione drzwi do domów, stare zapomniane latarnie wystające z muru lub miejscowe graffiti

http://i.imgur.com/d2DNty6.jpg

Trzeba było tylko uważać na „ruch uliczny”, bo choć uliczki Mediny są wąskie, to nie przeszkadza to jednak w poruszaniu się po nich motorowerom i skuterom. Niektóre z nich osiągają całkiem spore prędkości, a uważać to muszą piesi – sorry, takie tam panują zasady :-)

http://i.imgur.com/4IJzrnv.jpg

http://i.imgur.com/RGSb63n.jpg

Również tam miałem okazję spróbować owoców opuncji, czyli kaktusa. Na początku obawiałem się, czy to przeżyję, ale jakoś się udało :-) Sprzedawane owoce (1 dirham/szt., czyli niecałe 40 groszy) pozbawione są już igiełek i po nacięciu i odwinięciu skórki wyjmuje się je po prostu palcami. Są całkiem dobre i przede wszystkim bardzo soczyste. Próbowaliśmy później jeść owoce samodzielnie zebrane na pustyni, ale były chyba mniej dojrzałe, no i problemem okazały się cieniutkie igiełki – mnie powbijały się w palce, a koledze wokół ust! Wyjmowanie ich nie było łatwe :-)

http://i.imgur.com/444AtNP.jpg

Kolejnym etapem naszego zwiedzania były ogrody: Menara i Majorelle. Te pierwsze to jakaś porażka! Ogromne pole z wyschniętą ziemią, na której posadzono rzędy oliwnych drzewek, a obok znajduje się wybetonowany staw pełen brudnej wody… brrr…. Nie polecam! Opisy z przewodników to jakaś ściema!

Polecam za to ogrody Majorelle (Jardin Majorelle). Można do nich dojść na piechotę lub podjechać w okolicę autobusem nr 11. Wstęp kosztuje 50 MAD (~19 zł), ale warto wydać te pieniądze. Na niedużym terenie rośnie ogromna ilość dziwnych kaktusów, drzew, a nawet las bambusowy. Ogród jest bardzo zadbany, a ustawione co kawałek ławeczki pozwalają odpocząć i ochłonąć od panującego upału. Przed laty współwłaścicielem tego miejsca był Yves Saint-Laurent.

http://i.imgur.com/OKSY8ny.jpg

http://i.imgur.com/fdZQLAk.jpg

http://i.imgur.com/zwFyEj7.jpg

http://i.imgur.com/r7rQR6m.jpg

http://i.imgur.com/9RrQHr8.jpg

http://i.imgur.com/aoe1yFz.jpg

http://i.imgur.com/Al9l3hq.jpg

Po całodziennym zwiedzaniu siedliśmy późnym popołudniem na jednym z tarasów knajpek ulokowanych wokół placu Jemaa el Fna i przy kolacji obserwowaliśmy, jak z każdą godziną staje się on bardziej klimatyczny :-)

Wieczór postanowiliśmy zakończyć w słynnej Cafe France, która w rzeczywistości okazała się niezbyt przyjaznym miejscem, z wysokimi cenami i gburowatą obsługą… Nie polecam! Niestety mnogość turystów, głównie z Francji, powoduje, że pewna grupa sprzedawców, kelnerów, taksówkarzy jest dość arogancka i opryskliwa, a proponowane przez nich ceny są niezwykle wysokie. Jak widać nadmiar euro przewraca niektórym w głowie…

Ponieważ został nam ostatni wspólny dzień, to postanowiliśmy się wyrwać z gorącego Marrakeszu nad ocean, ale o tym w następnym odcinku :-)

Neno 31.10.2014 21:57

Wstaję o 5. Wkoło jeszcze ciemno.
Pstryk i blask małej latareczki rozjaśnia wnętrze namiotu.
Wieje, zimno.
Plastikowa miska w której lądują słodkie chrupiące płatki śniadaniowe wypełnia się mlekiem targanym wczoraj z samego dołu, okupionym potem ;) Ależ to będzie smakowało!

Teraz jak by czas się wyturlać z namiotu. Nie chce się, zwłaszcza, że dopóki nie zwinę majdanu, dopóki nie ruszę - będzie mi kosmicznie zimno! Śpiwór, mata i cała reszta migiem lądują w plecaku, 3 minuty później zwinięty naprędce namiot dopełnia przestrzeń plecaka. Na siebie zakładam wszystko co mam i ruszam. Cel schronisko.

Docieram punktualnie o 6:00. Dzwonię.
Nikt nie odbiera a schronisk tu kilka, namioty, budynki gospodarcze... jak ja się tu odnajdę!
Odwiedzam dwa budynki, w kolejnym, przedostatnim już - SĄ !
Uff, kamień z serca.
Biegnę co prędzej i opróżniam plecak z tego co zbędne. Zabieram dwa batoniki, aparat, butelkę wody. Musi wystarczyć.
Ruszamy. Chyba jako ostatnio bo jakoś tu pusto a nad nami rzędy latarek. Spodziewałem się tu 20, może 30 osób a jest nas tu chyba coś koło setki! Ale tylko ja miałem takie noclegowisko:

http://i.imgur.com/Q2DuFJZ.jpg (foto z wieczora)


Reszta spała mniej więcej tak (fotki z popołudnia):
http://i.imgur.com/fV7jrpS.jpg

http://i.imgur.com/DmgFTJl.jpg

http://i.imgur.com/6mFfFan.jpg


Na zadyszkę nie trzeba długo czekać. Stoimy. Ci przed nami szybko oddalają się i ... gubimy drogę. Kiedy rozjaśnia się nie co, odnajdujemy szlak.

http://i.imgur.com/VED3K7Z.jpg

Pierwszy posiłek, ja sobie odpuszczam, wolę popstrykać zdjęcia.
Piesek w górach - miły akcent!
http://i.imgur.com/zPPozry.jpg

http://i.imgur.com/JNjMgtW.jpg

http://i.imgur.com/cLk4ezy.jpg

Tak mniej więcej do tego etapu, tak mniej więcej :D szliśmy razem.
Potem utworzyły się 3 grupy, w tym jedna jednoosobowa :D

Wiatr jest na tyle nieznośny, że nie daje oddychać szybko pozbawiając sił.
By podbudować morale w ekipie, która już zaczyna myśleć o odwrocie, wyciągam telefon i zapuszczam:

http://youtu.be/S6YtIrwWOzA

Hmm i to q**a zadziałało!
Idziemy jak burza!

Po 50tym razie, zmieniam utwór ;)
Brniemy dalej. Woda, batonik, chwila odpoczynku, motywacja głosowa i idziemy. najbardziej motywują nas emeryci, którzy depczą nam po piętach :D Ale wstyd!

30 minut przed szczytem chyba największa załamka, dwójka odpuszcza, no prawie. Schodzący z góry Dominik i Marek motywują nas, że to już tuż, tuż. na dowód pokazują zdjęcia:

http://i.imgur.com/RhvsW6J.jpg

http://i.imgur.com/NsVdByw.jpg


Nie było wyjścia. Ruszyliśmy i my.

cdn.

Neno 02.11.2014 12:47

Około 12 udaje się nam w końcu dotrzeć na sam szczyt, 4167m n.p.m. jest nasze!
Z naszej podgrupy docieram ostatni, wspierając się wiatrem, który co chwila wieje mocno w plecy. Wieje: idę, nie wieje: odpoczywam, takim oto stylem przechodzę ostatnie metry.

Na szczycie jestem tak zmęczony, że nawet zapominam wciągnąć brzuch do zdjęcia ... :D

http://i.imgur.com/WuzneT4.jpg


Nie siedzimy tu za długo bo wiatr bardzo szybko wychładza nasze organizmy, kilka pamiątkowych zdjęć i na dół. Widać jednak, że byli tu ludzie z wyobraźnią i na wierzchołku spędzili noc pod namiotami. Pewnie to taki nocleg aklimatyzacyjny był przed wyższą górą albo... kolejna szalona przygoda. W sumie jak by tak mocno nie wiało to czemu nie... tylko kto by mi wniósł namiot ? ;)
Schodzimy. Pierwsze metry bardzo ciężkie bo tym razem ostro pod wiatr. Strategia odwrotna. Wieje: nie idę, nie wieje: biegnę ;) I wszystko było by ok, gdyby nie ta świadomość, że trzeba dziś zejść aż na sam dół, w 7h pokonać drogę, która w górę zajęła nam około 14h. Zostawiamy za sobą wątpliwej jakości widoczki, tak wątpliwej, że nawet aparatu z plecaka nie wyciągam. Tych którzy szukają pięknych krajobrazów zapraszam jednak w Tatry, Dolomity czy Alpy. Tu jest posucha.

Kiedy tylko chowamy się za skały, gdzie wiatr nas nie dosięga - dostaję skrzydeł. Mknę na dół jak kozica, czekając co chwila na resztę ekipy. W końcu gdzieś na płaskiej, wygodnej skałce w promieniach słońca przysypiam i to teraz ja gonię ich ;) Podobno ludzie robili sobie ze mną sesje zdjęciowe, no chyba, że dźwięk tych migawek mi się śnił...

Do schroniska docieram ostatni. Całe moje górskie życie tak właśnie wygląda - zawsze na końcu ;)

http://i.imgur.com/cUnoiDO.jpg

http://i.imgur.com/EBQCaW2.jpg

http://i.imgur.com/kHQf908.jpg

http://i.imgur.com/GNw7I6H.jpg

http://i.imgur.com/BfqkaCE.jpg

http://i.imgur.com/GdYxjKr.jpg

http://i.imgur.com/skRJ0l2.jpg


W schronisku zabieram swoje rzeczy (nic nie zginęło) rozkładam kuchenkę i robimy sobie obiad. Nie chce już nam się ale perspektywa noclegu w tych warunkach zachęca jednak naszą podgrupę do podniesienia tyłków i ruszenia w dół. Marek z Dominikiem są już pewnie w połowie zejścia, my leniwie stawiamy pierwsze kroki.

http://i.imgur.com/ZMWbHbb.jpg

http://i.imgur.com/sdB6cqm.jpg

http://i.imgur.com/PpaQ8A5.jpg

http://i.imgur.com/W3C1Q9T.jpg

http://i.imgur.com/SsEpPRo.jpg

http://i.imgur.com/GTLfDvC.jpg

Woda skończyła się już dawno, nogi jakieś takie podmęczone... ale perspektywa wypicia soczku z pomarańczy zachęca, by iść dalej. Niestety kolejne sklepiki są zamknięte - późno już ;(

http://i.imgur.com/d67GTjF.jpg

http://i.imgur.com/67NQb6M.jpg

Na szczęście widać już górską wioskę, to znak, że za najdalej 30 minut pragnienie me zostanie zaspokojone.

http://i.imgur.com/HUGvZSt.jpg

http://i.imgur.com/Yu2aO8T.jpg

http://i.imgur.com/44IzoIK.jpg


Na dole spotkanie, przed sklepikiem ostatnie ustalenia, kilka chwil odpoczynku i ruszamy w ostatni odcinek, który w końcowym etapie pokonujemy już po ciemku. Dziś nocujemy u Dominika znajomego, w hostelu, z kolacją i śniadaniem za jeśli dobrze pamiętam 150Dh.
Sen.

I jeszcze tylko wspomnieni o soczku...
http://i.imgur.com/LEj4LeN.jpg

http://i.imgur.com/G7Cy0Gs.jpg


Tymczasem Aniela, Jacek i kontuzjowany Darek swój dzień spędzili tak:
cdn.

Neno 03.11.2014 13:04

JACEK:

Ponieważ tego ostatniego wspólnego dnia chcieliśmy z żoną wyskoczyć nad ocean, to żeby nie tracić czasu na jazdę autobusem wynajęliśmy na lotnisku samochód. Po drodze zgarnęliśmy z campingu Darka i ruszyliśmy do Essaouiry.

Droga z Marrakeszeu jest prosta jak drut, pusta i dość nudna…

http://i.imgur.com/qmwUogy.jpg

Przejeżdżający co jakiś czas samochód nie robił wrażenia na szwendających się po dwupasmówce krowach :-)

http://i.imgur.com/aNUSNQ2.jpg

Ale w końcu trafiło się nam coś ciekawego! Czytaliśmy o tym w przewodnikach i relacjach z podróży po Maroku, no i w końcu mamy okazję zobaczyć to na własne oczy

http://i.imgur.com/ipV2FQb.jpg

TAK! Kozy na drzewach :-)

http://i.imgur.com/x4v403P.jpg

http://i.imgur.com/YfJDFd8.jpg

Oczywiście tuż obok pojawił się jakiś miejscowy i od razu chciał „sprzedawać bilety”, ale się nie daliśmy :-) Kilka dni później, przy górskiej drodze, miałem okazję jeszcze raz oglądać podobne zjawisko.

Po 3 godzinach dojechaliśmy w końcu do celu naszej podróży, a tam powitały nas widoki tego, co najbardziej lubię!

http://i.imgur.com/KWVfNzw.jpg

Na północ od mediny wybrzeże jest bardziej skaliste i nie nadaje się do plażowania

http://i.imgur.com/6sEpzvi.jpg

http://i.imgur.com/qOcriK6.jpg

A od strony południowej rozciąga się duża zatoka z ogromną piaszczystą plażą

http://i.imgur.com/WExmhSY.jpg

Ponieważ często wieją tam silne wiatry, to jest to miejsce bardzo popularne wśród osób uprawiających windsurfing.

http://i.imgur.com/6jLClTF.jpg

Port rybacki w Essaouirze pełen jest charakterystycznych niebieskich łódek

http://i.imgur.com/CNRbmwQ.jpg

http://i.imgur.com/EkzH8FX.jpg

http://i.imgur.com/yWOWhoF.jpg

a wzdłuż nabrzeża ulokowali się drobni sprzedawcy ryb i owoców morza

http://i.imgur.com/YQjiVUI.jpg

http://i.imgur.com/vRK3uH3.jpg

które na życzenie patroszą i filetują, a to co pozostanie wyrzucają po prostu gdzieś obok :-)

http://i.imgur.com/fxlEeVQ.jpg

Obok portu biegną mury otaczające medinę, a za nimi znajdujemy gąszcz typowych wąskich uliczek, ze sklepikami, straganami, klimatycznymi knajpkami…

http://i.imgur.com/1XYE43N.jpg

http://i.imgur.com/BQLcQtK.jpg

http://i.imgur.com/BQLcQtK.jpg

http://i.imgur.com/f9hIGdu.jpg

http://i.imgur.com/egz9CvB.jpg

http://i.imgur.com/R8x77lR.jpg

http://i.imgur.com/7buAe8G.jpg

http://i.imgur.com/adGOy3J.jpg

Po kilkugodzinnym zwiedzaniu Essaouiry postanowiliśmy spróbować świeżych owoców morza w lokalnej knajpce

http://i.imgur.com/F1QpxsW.jpg

Na takim stoisku można sobie wybierać dowoli wśród ryb, krewetek, ośmiornic i po uzgodnieniu w drodze negocjacji :-) akceptowanej ceny wybrane smakołyki trafiają na ruszt! Za zestaw dla 3 osób na który składało się po kilka sztuk dorady, sardynek, krewetek, scampi, ośmiornicy, kalmarów, a do tego sałatki, pieczywo i cola zapłaciliśmy w sumie ok. 90 zł.

A potem jeszcze rzadko spotykane i drogie jak to w Maroku zimne piwko na tarasie przy plaży – 30 dirhamów (~12 zł) za 0,25 litra.

http://i.imgur.com/AwMA1b9.jpg

po czym rozpoczęliśmy powrót do Marrakeszu. Tą samą nudną drogą, na której dałem się jeszcze na koniec złapać na radar, ale na szczęście zamiast „cennikowych” pięciuset dirhamów (niecałe 200 zł) policjanci zaproponowali mi 200 (~80zł) bez kwitka :-)

http://i.imgur.com/8ZO4rbL.jpg

Następnego dnia odstawiłem żonę na lotnisko i dołączyłem do reszty ekipy wracającej z górskiej eskapady… Skończyły się wakacje „all inclusive”, a zaczęła motocyklowa wędrówka w kurzu, spanie pod namiotem lub w tanich hotelach, chińskie zupki, no i o zimnym piwku trzeba było zapomnieć… :-)

Neno 05.11.2014 06:55

Budzimy się wcześnie bo na +/- 10:00 jesteśmy umówieni z Jackiem na lotnisku.
Pierwsze co czujemy to zakwasy w nogach... lekko nie było!

http://i.imgur.com/E1lmyBI.jpg

Dodatkowo, gratis, mamy problem z wyjściem z pokoju... Trochę to trwało nim się to nam udało a ciśnienie w pęcherzach rosło, oj rosło...

http://i.imgur.com/TlI58sB.jpg

Prysznic, śniadanko - w przeciwieństwie do obiadokolacji „cienkie”. Wczoraj , po zejściu z gór nawet tadżin jakoś nieźle smakował ;)

http://i.imgur.com/mGMgjhl.jpg

http://i.imgur.com/bVsCv4N.jpg

Dziś z rana karmimy się widokami, a te co chwilę zmieniały się za sprawa mocnych podmuchów wiatru i chmur krążących po niebie:

http://i.imgur.com/bKmdB7I.jpg

http://i.imgur.com/9Fm6k4P.jpg

http://i.imgur.com/fkXKRbl.jpg

Schodzimy na dół, do auta. Została jakaś godzinka na podróż „z buta”, godzina na dojazd do Marrakeszu, gdzie na lotnisku czeka na nas Jacek, który pożegnał właśnie małżonkę i (nie)cierpliwie nas wypatruje... a my jak zwykle spóźnieni... :)
This is Africa, tu czas płynie wolniej!

http://i.imgur.com/J807QCg.jpg

http://i.imgur.com/4E5OD99.jpg

W końcu zgarniamy Jacka i jedziemy na zakupy. Trzeba kupić kilka puszek na część motocyklową naszego wyjazdu, kilka piwek na wieczorną biesiadę no i coś na kolację, jutrzejsze śniadanie.

http://i.imgur.com/LmQHZyG.jpg

http://i.imgur.com/SG0bZk8.jpg

Na kempingu przepakowaniom i przygotowaniom nie ma końca. Czujemy już, że chwila wyjazdu zbliża się wielkimi krokami. Napięcie rośnie. Ostatnia kontrola motocykli, sprawdzanie ciśnienia w kołach, napięcia łańcucha, poziomu oleju. Zupełnie jak byśmy tego w domu, przed wyjazdem nie robili... No ale każdy chciał być gotowy na 100%. I jeszcze ostatnie pranie, ostatni rzut oka na mapę, sprawdzenie poczty, ostatnia chwila relaksu...

http://i.imgur.com/v2xZWRO.jpg

http://i.imgur.com/yi4YKDH.jpg

http://i.imgur.com/7yUemVw.jpg

http://i.imgur.com/qaV2Wnd.jpg

Maszyny, ciuchy - wszystko lśni. Jeszcze lśni...

http://i.imgur.com/U5cLG5Y.jpg

A to wszystko Dominik obserwuje z boku, cichaczem popijając piwko, tak by nikt nie widział ;)

http://i.imgur.com/PJpRB1u.jpg

http://i.imgur.com/CrkW9Cr.jpg

Rankiem, po małych kłopotach z Tenerą (brak paliwa...) ruszamy w trasę!
Tankowanie.

http://i.imgur.com/D0xLqzq.jpg

Cdn.

puszek 05.11.2014 08:12

No nareszcie...juz myślałem,że to tramping..Dzida chopy, dzidaaaaaa

igi 05.11.2014 10:31

Dawaj Neno coś o jeżdżeniu bo mnie już nogi rozbolały od samego czytania ;)

Neno 05.11.2014 10:42

Jednak ktoś czyta, ogląda :D
No tak, teraz zacznie się... szkoda tylko, że z jednej z ciekawszych "dróg" nie mam zdjęć.
Chyba się odezwę i chłopaków poproszę o fotki bo opisać tego nie potrafię.

puszek 05.11.2014 10:46

Chcemy ciorania, gleb, maurów, słońca...Dajesz... Yaaallllaaaa

Rychu72 05.11.2014 16:00

Mam sporo fotek gleb z Maroka i mogę użyczyć.
W photoshopie sobie skorygujesz :)

Neno 06.11.2014 12:30

Cytat:

Napisał puszek (Post 403140)
Chcemy ciorania, gleb, maurów, słońca...Dajesz... Yaaallllaaaa

Gleby powiadasz... robiąc każdy krok jeszcze je wspominam :D

igi 06.11.2014 16:45

Cytat:

Napisał Rychu72 (Post 403212)
Mam sporo fotek gleb z Maroka i mogę użyczyć.
W photoshopie sobie skorygujesz :)

Oj tam odrazu sporo ;)

Neno 10.11.2014 18:58

Dzień 1 (na motocyklach)

Zatankowani ruszamy w kierunku wybrzeża. Czeka nas dziś długi odcinek, więc chwilo zapominamy o tym co mamy na obręczach i wybieramy asfaltową ścieżkę. Przebicie się przez zatłoczony o poranku Marrakesz zajmuje nam chyba godzinę.
Pierwsze 60km to dobrze znana nam droga do Asni, to nią nie tak dawno jechaliśmy autem w góry, ta samą droga również wracaliśmy. Podobno świat z siodełka motocykla wygląda inaczej... nie tym razem. 60km nudy.
Kolejne kilometry okazują się grą wstępną: robi się cieplej, zmysły pulsują, oczy łakną jeszcze, serce bije na wysokich obrotach, spocone donie... :)
Tak, R203 potrafi zapewnić ciekawe doznania. Na początku przysparza o palpitację serca, gdy na co drugim ostrym zakręcie lokalny kierowca zajeżdża drogę, by potem przejść w zupełnie pusty, wysokogórski odcinek. I tam zaczyna się prawdziwa orgia zmysłów.

http://i.imgur.com/JHHa8PF.jpg

http://i.imgur.com/xoioJ6w.jpg

http://i.imgur.com/LJHUnnl.jpg

http://i.imgur.com/Hevqfx7.jpg

http://i.imgur.com/kZm5yh9.jpg

http://i.imgur.com/bZcb7Tm.jpg

http://i.imgur.com/mn9ZOar.jpg

http://i.imgur.com/RTJNpoI.jpg

http://i.imgur.com/YZXJcDY.jpg

http://i.imgur.com/iAQpyjE.jpg

http://i.imgur.com/b9yVhTN.jpg

http://i.imgur.com/XdT1Dmw.jpg

http://i.imgur.com/gPxAApn.jpg

http://i.imgur.com/mxeYjEQ.jpg

Jedzie mi się fatalnie - pierwszy raz jadę na tak agresywnych gumach, zakręty to prawdziwe wyzwanie. Staram się jak tylko mogę by nie opóźniać grupy, z drugiej strony nie chcę zakończyć przygody już pierwszego dnia! Trzeba to wszystko jakoś wypośrodkować. Po dłuższym postoju na jedzonko ustalamy, że ekipa leci na jakiś obiad, ja pokarmię się widokami, uwiecznię je. Także na kilka godzin rozstajemy się, dalej jadę sam, co chwilę w oddali widząc tylko zarys Białego KTMa z Dorota i Michałem na pokładzie.

http://i.imgur.com/5ygXB8J.jpg

http://i.imgur.com/EQc8zo7.jpg

http://i.imgur.com/uyaIRk1.jpg

http://i.imgur.com/sRAODKH.jpg

Neno 10.11.2014 19:26

Co jakiś czas doganiam KTMa ale po jednej z dłuższych sesji na dobre tracę go z horyzontu.

http://i.imgur.com/b1lYGsS.jpg

http://i.imgur.com/jyF6Lac.jpg

http://i.imgur.com/upMaMFL.jpg

http://i.imgur.com/A1PqqoT.jpg

http://i.imgur.com/Czznd4N.jpg

http://i.imgur.com/uOlCRB9.jpg

http://i.imgur.com/sICsWCi.jpg

Na przełęcz Tizin-n-Test (2092) wjeżdżam już sporo po południu. Nawet chciałem napić się zimnej koli ale gorąca cena skutecznie mnie do tego zniechęca: 25Dh/330ml (jakieś 10zł). No nic... łyk wody i ruszam dalej. Droga miejscami jest remontowana, by po chwili asfalt stał się naprawdę idealny.

http://i.imgur.com/1Nv6UMk.jpg

http://i.imgur.com/mSlwMGg.jpg

http://i.imgur.com/KPvG9a8.jpg

http://i.imgur.com/B4DeD6H.jpg

http://i.imgur.com/BnESWM2.jpg

http://i.imgur.com/dz3tbiR.jpg

http://i.imgur.com/Sjt4P5O.jpg

http://i.imgur.com/102Fb9x.jpg

http://i.imgur.com/KT0EE0X.jpg

http://i.imgur.com/xZXwUIk.jpg

http://i.imgur.com/lxlhAWN.jpg

http://i.imgur.com/uukETyp.jpg

http://i.imgur.com/hmxPIrL.jpg

http://i.imgur.com/YMvmbiN.jpg

http://i.imgur.com/0kvQwIH.jpg


Wjeżdżam na N10 , w słuchawkach kasku rozbrzmiewa dźwięk telefonu a po chwili głos Dominika:
- Mamy problem, pospiesz się!
- Co się stało ?
- Sam zobaczysz jak przyjedziesz. Stoimy na najbliższej stacji benzynowej....


Myślę sobie - jaja sobie robią, pewnie nie mogą się doczekać na mnie i wpadli na taki własnie sprytny pomysł by mnie pogonić. Ostatnia fota i z dusza na ramieniu oraz nadzieją w głowie, że jednak nic się nie stało, ruszam pełnym gazem!

http://i.imgur.com/XW1Y32J.jpg

cdn.

Vertus72 12.11.2014 23:58

Wiedział kiedy zrobić przerwę, Neno gdzie Ty to podpatrzyles w polsacie??:haha2:

kris74 13.11.2014 03:16

No .... i.....

Neno 13.11.2014 20:59

Przepraszam Was najmocniej ale będzie mały poślizg - brak czasu. Najwcześniej za tydzień coś podziałam w temacie relacji ;(

Neno 19.11.2014 18:11

Ruszam więc zostawiając za sobą cudowne widoki:
http://i.imgur.com/h6kiUF2.jpg

Przede mną tylko długa prosta, w dodatku asfaltowa:
http://i.imgur.com/bS5my28.jpg

Kilkadziesiąt minut potem wpadam na stację benzynową.
Wszyscy stoją, motocykle całe.
Oszukali mnie! Oddycham z ulgą.

Mijam pierwsza grupę, podjeżdżam do drugiej i gadamy sobie jak gdyby nigdy nic. Marek pokazuje mi urwany podnóżek ale co to za problem! Jeśli nie dziś, to jutro coś na pewno zaradzimy!
Wszyscy zatankowani, ja paliwa mam jeszcze dużo, odpuszczam więc.
Czas ruszać!

Podchodzę więc do drugiej grupki a tam trwają intensywne rozmowy. Okazuje się, że nie jest wcale tak dobrze jak myślałem. Darek znudzony jazdą asfaltem, stracił koncentrację pod dystrybutorem i poleciał na bok wraz z motocyklem. Zwykła parkingówka niby - niestety upadł na bark. Ruszać ręką daje radę - więc nie może być tak źle. Faszeruje się więc chłopina przeciwbólowym środkiem i ruszamy szukać pierwszego lepszego noclegu.
Ten pierwszy okazuje się dla nas za drogi. Daro zaciska zęby i postanawiamy ruszyć dalej.
Zatrzymujemy się pod jakimś barem by coś przekąsić - jednak w menu jest tylko herbata ;)
Dwójka z nas wyrywa więc do przodu w poszukiwaniu restauracji a reszta odciąża bagaże z zapasów.
Owej dwójce udaje się osiągnąć zaplanowany na dziś cel. My marudzimy przeokrótnie ;)
Trasę z Agadiru do Tiznit pokonujemy w ciemnościach, ja bez gogli, bowiem na słoneczne Maroko nie zabrałem białej szyby... Mądre!
;)
80km przed celem (Sidi Ifni) poddajemy się w najlepsze. W centrum Tiznit znajdujemy jakiś hotel i za nieco poniżej 100Dh ( hotel + stróż do motocykli) możemy się zameldować w całkiem przytulnych pokojach. Ja dostaję dwójkę tylko dla siebie. I wszystko było by ok gdyby nie ta łazienka... ;)

http://i.imgur.com/DVVlY1g.jpg

http://i.imgur.com/83FYsrV.jpg

http://i.imgur.com/S0MZZKc.jpg

Wieczorem zakupy w pobliskim "supermarche" po czym część ekipy ląduje w łóżkach, a reszta rusza w miasto w poszukiwaniu przygód i dobrego jadła.
Usypiamy koło północy.
Tego dnia nawinęliśmy około 420km.

cd. już się pisze!

Neno 19.11.2014 20:39

Wstajemy późno! Za późno. Niebawem 9-ta a my jeszcze wylegujemy się.
Leniwie zwlekam się z łóżka, podnoszę rolety do góry by kliknąć kilka zdjęć i w mgnieniu oka czuję jak bardzo jestem głodny! Wszystko przez wspaniały zapach z pobliskiej piekarni. Szybko ubieram się więc i biegiem do piekarni po jogurt i bułeczki.
Widok z hotelowego okna:

http://i.imgur.com/3NokaOk.jpg

http://i.imgur.com/E7uIX0w.jpg

http://i.imgur.com/xXDx6JA.jpg

Motocykle stoją! Na szczęście nic nie zginęło.

http://i.imgur.com/8Ys86OD.jpg

Piekarnia, prace serwisowe przy Suzuki i poranne rozmowy o barku, bólu wypełniają nam przedpołudnie.

http://i.imgur.com/bF0kcFq.jpg

http://i.imgur.com/YyJGyHC.jpg

http://i.imgur.com/kgpisNZ.jpg

http://i.imgur.com/hwLhwHu.jpg

http://i.imgur.com/1y0I8pg.jpg

http://i.imgur.com/ci16QVO.jpg

http://i.imgur.com/gCaJrWE.jpg

http://i.imgur.com/X0LheVK.jpg


Po 11 za sobą mamy już naprawę podnóżka, śniadanie, kawę. Szybki prysznic, wyprowadzka, szukanie bankomatu, tankowanie... i po 12 w końcu opuszczamy Tiznit. Jedyny pozytyw tego późnego wyjazdu to OFFoowa trasa w koło miasta ;)
Kierunek Legzira! To tylko 70km!

Podczas gdy my spieszyliśmy się ile tylko sił, nad oceanem panował pełen spokój i wyczekiwanie.
Foto by Dominik:

http://i.imgur.com/k1YvG3Q.jpg

http://i.imgur.com/DMIFuzi.jpg

http://i.imgur.com/aTDDewN.jpg

http://i.imgur.com/JRvq2AH.jpg

http://i.imgur.com/s4OUKN0.jpg

http://i.imgur.com/x0WH85d.jpg

Na ową plażę zwalamy się tłumnie "trochę" po 15tej.
70km, ponad 2h - no dobra, trafiła nam się fajna ścieżka i dlatego tak długo. A jak fajna ścieżka to i zdjęcia były ;)

Neno 19.11.2014 21:32

http://i.imgur.com/s4IaSw5.jpg

http://i.imgur.com/3Sy9SUT.jpg

http://i.imgur.com/Z7HxDT8.jpg

http://i.imgur.com/4lEOsOJ.jpg

http://i.imgur.com/UYA3OZU.jpg

http://i.imgur.com/F4MBvm8.jpg

Ruszamy dalej.
Zjazd na samą plaże mijamy i jedziemy zobaczyć te słynne łuki z drugiej strony.

http://i.imgur.com/H8ZRSOh.jpg

http://i.imgur.com/Rf04Q0f.jpg

http://i.imgur.com/6RT42Xd.jpg

http://i.imgur.com/igwriFZ.jpg

http://i.imgur.com/lNZfotR.jpg

W końcu docieramy na plażę. Tu miałem spełnić swoje kolejne marzenie - pojeździć sobie pod łukami, niestety jak wół stoi znak zakazujący wjazdu... Ludzi dużo - lipa ;(
Pozostał tylko spacer.

http://i.imgur.com/lNZfotR.jpg

http://i.imgur.com/yCQSMO3.jpg

http://i.imgur.com/ZqULcam.jpg

http://i.imgur.com/f5hqz2o.jpg

Troszkę poleniuchowaliśmy sobie, skromny posiłek na plaży i bardzo szybko zleciał nam dzień. Trzeba było się ewakuować na kemping do Sidi Ifni.
I to by było tyle z drugiego motocyklowego dnia w Maroku.

http://i.imgur.com/f5hqz2o.jpg

http://i.imgur.com/Y58XVvn.jpg

http://i.imgur.com/kRxoaBJ.jpg

http://i.imgur.com/fQOzm64.jpg

http://i.imgur.com/K2oSv5d.jpg

http://i.imgur.com/aT2yU0I.jpg

puszek 19.11.2014 22:17

Dobrze,że na Erg nie ma zakazu wjazdu:D

Neno 20.11.2014 12:12

Cytat:

Napisał puszek (Post 405211)
Dobrze,że na Erg nie ma zakazu wjazdu:D

Wjechałbym od tyłu :P
Tu się nie dało :D

A na poważnie- to był ciepły wrzesień, trochę ludzi jeszcze wygrzewało się na plaży i jakoś tak nieswojo by mi było... zwłaszcza, że nikt inny z ekipy nie podzielał mojej "zachcianki" ;(

igi 20.11.2014 13:10

Faktycznie dziwni jacyś ??? ;)

consigliero 20.11.2014 19:33

Po niespełnione marzenia... [Maroko 2014]
 
Cytat:

Napisał Neno (Post 405169)
Ruszam więc zostawiając za sobą cudowne widoki:

80km przed celem (Sidi Ifni) poddajemy się w najlepsze. W centrum Tiznit znajdujemy jakiś hotel i za nieco poniżej 100Dh ( hotel + stróż do motocykli) możemy się zameldować w całkiem przytulnych pokojach. Ja dostaję dwójkę tylko dla siebie. I wszystko było by ok gdyby nie ta łazienka... ;)

http://i.imgur.com/DVVlY1g.jpg

http://i.imgur.com/83FYsrV.jpg

http://i.imgur.com/S0MZZKc.jpg

!


Z tej Twojej dało się korzystać, w naszej nikt się nie podjął

http://tapatalk.imageshack.com/v2/14...9443b1ebfd.jpg
http://tapatalk.imageshack.com/v2/14...0f14e070ad.jpg
http://tapatalk.imageshack.com/v2/14...d09fc5e90a.jpg


Wysłane z iPad za pomocą Tapatalk

Neno 23.11.2014 19:52

Faktycznie, ta "moja" to jakby inny świat w porównaniu do tej Waszej ;)

Lećmy jednak dalej, bo do końca roku nie skończę jak tak dalej pójdzie!

Nockę spędzamy na kempingu w Sidi Ifni, który znałem z poprzedniej wizyty w Maroku - bardzo spodobał się pozostałym. Cicho, spokojnie, bezpiecznie, czysto i co najfajniejsze nad samym oceanem. Zaraz za murem plaża. Do tego wszystkiego jeszcze przyjazna cena. Polecam ! (namiarów GPS nie mam ale jest to najbliżej położony oceanu kemping w tym mieście - nie da się nie trafić).

Wieczorne rozmowy ustają szybko, słychać tylko szum fal. Usypiam.

http://i.imgur.com/u8YtrdC.jpg

http://i.imgur.com/GM1Gkbx.jpg


Tej nocy śpię jakoś mało spokojnie. To zdecydowanie wina podekscytowania tym co przed nami. Dominik przygotował nam trasę do jakiegoś pięknie położonego fortu. W zasadzie przygotował 3 trasy a ja miałem sam pojechać tą najtrudniejszą! No... w pierwotnym planie miał mi towarzyszyć jeszcze Darek ale problem z barkiem, nieustający ból wyłączają go z zabawy i tym samym podnoszą mi bardzo wysoko poziom ciekawości. Jak to będzie, jak to będzie?
Kiedy zmęczony tymi myślami w końcu usypiam w najlepsze - budzi mnie budzik, trzeba wstawać ;(

Po tempie pakowania widać, że to ja jestem najbardziej naładowany emocjami.
Dziś ruszamy bardzo wcześnie!

Pierwsze kilometry to asfalt ale nosi mnie tak, że jadę powolutku i tylko wypatruję gdzie by tu zjechać.
Niestety nie ma gdzie ;)

http://i.imgur.com/uhmgQXA.jpg

Nie ustaję jednak w poszukiwaniach. Początek trasy OFF przygotowanej przez Dominika jeszcze daleko a asfalt nudny, choć widoki z niego cudowne!

http://i.imgur.com/iXWHkLI.jpg

http://i.imgur.com/ja5Efsg.jpg

http://i.imgur.com/ZXYNTUW.jpg

http://i.imgur.com/z0vpJgC.jpg

http://i.imgur.com/V3ZABEq.jpg

W końcu wypatruję coś w mapce, coś co wygląda niezbyt groźnie i powinniśmy całą ekipą dać radę.
Zjeżdżam więc, ekipa widzę, że w komplecie również zjechała więc łycha !
http://i.imgur.com/Tggn4fz.jpg

Niby totalne bezludzie ale co jakiś czas trafia się ciężarówka z jakimś transportem, czasem jakieś zabudowania.
http://i.imgur.com/5APE0Xj.jpg

Co kilka minut zatrzymuję się czekając na ekipę i gdy tylko dadzą znać, że wszystko ok - ruszam dalej.
http://i.imgur.com/CRBdhpp.jpg

http://i.imgur.com/XyaPnBV.jpg

http://i.imgur.com/2XIRtRN.jpg

http://i.imgur.com/mNt7Oyi.jpg

http://i.imgur.com/cHX8IQN.jpg

http://i.imgur.com/oHHUrht.jpg

Robimy sobie co jakiś czas chwilowe postoje na zdjęcia, na pogaduszki.
Trasa super ale ja czekam na to coś, co ma być mega wyzwaniem.
Tymczasem ruszam i....

http://i.imgur.com/UWrTXam.jpg

http://i.imgur.com/X1Zv0cK.jpg

http://i.imgur.com/9GNeI57.jpg

http://i.imgur.com/yOzyrfb.jpg

http://i.imgur.com/HboWlBk.jpg

http://i.imgur.com/aHKmEMg.jpg

http://i.imgur.com/CRiynaf.jpg

http://i.imgur.com/Mnm997W.jpg

http://i.imgur.com/okefDTp.jpg

http://i.imgur.com/c7179WK.jpg

http://i.imgur.com/ihlnKYq.jpg

...gubimy się w najlepsze. Otóż ja pojechałem zgodnie ze wskazaniem navi, a prowadzacy pozostała grupę (do dziś nie wiem kto ;)) nie spojrzał, tylko po prostu skręcił w drugą stronę. Czekam 5 minut, 10, czekam 15. W końcu poddaje się i zawracam. Jakieś 15km później widzę, że jednak domyślili się i wracają!
Dalsza droga wiedzie asfaltem, dojeżdżamy do jej końca i odbijamy na południe, w plątaninę dróżek.
Niestety przez to, że nie zatankowaliśmy rano motocykli, przez owe gubienie się i poszukiwanie, zaczyna robić się nieciekawie z paliwem. Do najbliższej stacji ponad 100km! Tylko Jacek i Dominik mieli rano pełne baki, największy problem był w KTMie (duże zużycie) i w moim XT (mały zbiornik).
Puki co - na razie się tym nie przejmujemy, choć dziwne myśli krążą nam już po głowach.
Wyjścia zbyt dużego nie mamy - ruszamy zgodnie z planem.

Neno 25.11.2014 06:31

Brniemy więc dalej, i dalej. Raz odcinki są łatwe, nawet dla najbardziej szosowo zestrojonych motocykle w grupie, a raz naprawdę jest się przez co przebijać. Trudności różne, od kamieni, przez piasek, głębokie doły, nawet kawałek rzeczki nam się trafia!
I było to jedno wzniesie, które chyba wszyscy uczestnicy wyjazdu zapamiętają ;)
Spędzamy tam chyba z godzinę w palącym słonku i pomagamy sobie nawzajem, oczywiście wcześniej sprawdziwszy czy za góra nie będzie kolejnej takiej przeszkody. Jesteśmy tak zaaferowani praca zespołowa, że nawet nikt nie myśli o zdjęciach. Na szczęście materiał filmowy jakiś powstał. Film pokażę pewnie wieczorem, najpóźniej jutro.

Ja zamiast kadrować wszystko okiem, jak to mam w zwyczaju, jechałem i marzyłem " jak fajnie byłoby tu rozbić sobie namiot". Tu albo na skraju urwiska, tuż nad oceanem ;)
A teraz jazda (zdjęcia od Doroty i Michała - dzięki):

http://i.imgur.com/kRAO26k.jpg

http://i.imgur.com/MmcRGLc.jpg

http://i.imgur.com/stOVe9s.jpg

http://i.imgur.com/RvKUUJi.jpg

http://i.imgur.com/uf5v3cI.jpg

http://i.imgur.com/TGTXis1.jpg

http://i.imgur.com/qt32HvO.jpg

http://i.imgur.com/QYEz5me.jpg

No i niestety nadchodzi ta chwila, gdy KTM oznajmia, że do suszy w zbiorniku pozostało niewiele. U mnie ruda też świeci się już od ładnych kilkunastu, jeśli nie kilkudziesięciu kilometrów. Jedziemy więc obaj na przedzie, na maksa ekonomicznie. Już wiemy, że nasz cel jest nieosiągalny. Zmieniamy więc koordynaty w GPS - kierunek TAN TAN.
Jakąś godzinę później jedziemy już asfaltem.
Ustalamy, że do stacji benzynowej każdy jedzie swoją ekonomiczną prędkością. Moja to 75-80km/h, reszta ma chyba większą bo mi odjeżdża, zostaje ze mną tylko Dominik, który pilnuje bym w razie czego miał skąd pociągnąć benzynki. A jest z czego. Jego Tereska ma pokaźny zbiornik, niestety ma też problem z ustawieniami gaźnika bo spalanie jest co najmniej o 1,5L za duże.
20km mijamy całą ekipę, która została zatrzymana przez policję na check point-cie. W lusterku widzę, że Dominik tez się zatrzymał, z własnej woli, po chwili mnie jednak dochodzi - pogonili go policjanci :)

Szczęśliwie dojeżdżamy do stacji, tankujemy i rzucamy się jak sępy na zimna Colę. Paliwo jeszcze w marokańskiej cenie, liczyliśmy po cichu, że będzie już saharyjska ;)

http://i.imgur.com/2Ex0IPI.jpg

Mniej szczęścia miała reszta ekipy - w kacie niestety skończyło się paliwo. Chyba źle dobrali prędkość :D
W każdym razie jakieś 20-30minut później jesteśmy w komplecie i naradzamy się co robić dalej.
Decyzja: wjazd do miasta, zakupy i szukamy kempingu, mimo , że pora jeszcze wczesna ochoty na powrót nikt nie ma - gęste chmury spowiły całą północ ;(
Kemping znajdujemy jakieś 26km dalej, nad Atlantykiem, w miejscowości El Ouatia. Jesteśmy tam z Dominikiem jako pierwsi, negocjujemy cenę i czekając na resztę ekipy sprawdzamy warunki sanitarne. Na nieszczęście sprawdziłem tylko jeden kibel...
Wieczór spędzamy na konsumpcji tego i owego, ładujemy baterie, korzystamy z WiFi.
Pranie, sprzątanie, gotowanie, prace serwisowe - i tak jakoś zleciał nam ten dzień.

Chłopaki robią sobie jaja z EnJoya (foto o poranku);)
http://i.imgur.com/5dU2soI.jpg


Pewnie to za karę za niektóre OSy ;) Jedno jest pewne, następnego dnia mamy się podzielić bo po prostu szkoda pięknych maszyn ;(

http://i.imgur.com/dvzVfbk.jpg

http://i.imgur.com/OLWoznB.jpg

Mimo wczesnego startu udaje nam się zrobić jedynie 260km.
http://i.imgur.com/KuK1pRr.jpg

Mirmil 25.11.2014 08:48

Super zdjecia, widoki, drogi
Jestem tez pod wrazeniem,ze chyba wszyscy na tej wybrawie mieli biale kaski i jasne ciuchy.
Naprawde dobre przygotowanie do warunkow na wyjezdzie.

A tanie paliwo zaczna sie ok 90 km na poludnie na Tantan. Trzebe przejechac przez trzy ouedy, na poludniowej stronie trzeciego kanjonu sa trzy stacje z cenami paliwa z Sahary Zachodniej.

Neno 25.11.2014 14:40

Cytat:

Napisał Mirmil (Post 406000)
Jestem tez pod wrazeniem,ze chyba wszyscy na tej wybrawie mieli biale kaski i jasne ciuchy.
Naprawde dobre przygotowanie do warunkow na wyjezdzie.

Kilka osób nas ostrzegało przed wrześniowymi upałami. Kaski wszyscy mieliśmy białe już przed Marokiem ale ciuchy, specjalnie na ten wyjazd (oczywiście nie tylko na ten) kupiło pewnie 50% ekipy, w tym również i ja.
Ten mój (Marek na DL650 jechał zresztą w takim samym) spisał się o tyle fajnie w ciepłym rejonie, że były miejsca gdzie nawet marzłem (góry o poranku i wieczorem). Polecam - LS2 Brezee. Kosztuje to niewiele bo ok. 600zł (do końca roku, u mnie) a w zamian oferuje naprawdę sporo.


A tu wspomniany kawałek plaży. Jak by się człowiek uparł, to mógłby nie zauważyć owego znaku... ;)
http://i.imgur.com/pnSmpq5.jpg

Niskie ceny, 90km za TanTan - zanotowałem!
Dzięki.

P.S. Film już się ładuje, niestety mam słaby net, przewidywany koniec ok. 18:00

puszek 25.11.2014 14:56

No i jak wiadomo białe kaski....:at::at::at:

Rychu72 25.11.2014 15:06

1 Załącznik(ów)
Niektórzy na naszym wyjeździe woleli jazdę bez czarnego bereta :)

Neno 25.11.2014 16:58

Aż tak paliło ?
U nas było ciepło ale nie aż tak ;)

36*C to chyba był max, nie licząc upałów w Marrakeszu - tam był kocioł!

Neno 25.11.2014 18:50

Obiecany filmik, jako podsumowanie tego com napisał i com pokazał na fotkach:

QrczaQ 25.11.2014 18:56

NIe mieliscie problemow z tymi kaskami Szuberta? Chodzi mi o zapiaszczenie czesci mechanicznych.

Rychu72 25.11.2014 19:00

U nas na sam koniec wszystkie mechanizmy odmawiały posłuszeństwa. Dopiero po powrocie woda i wd40 przywróciły je do życia

Neno 25.11.2014 20:11

Hmm nic mi na ten temat nie wiadomo. Ze szczękowców były Nolany i C3ki (nawet w jednej jeździłem :D - ale o tym w swoim czasie). Dużo jednak w OFF nie latały, po owym dniu padło na asfalty aczkolwiek.... - oj, nie będę zdradzał wszystkiego.

Rychu72 25.11.2014 21:58

Moj nolan byl zabetonowany na amen. Pewnie zalezalo to od ilosci offffa i kurzu, ktorego mielismy cale mnostwo. :)

Neno 26.11.2014 04:43

Cytat:

Napisał Rychu72 (Post 406082)
Moj nolan byl zabetonowany na amen. Pewnie zalezalo to od ilosci offffa i kurzu, ktorego mielismy cale mnostwo. :)

Przyznaj się, pierwszy to Ty nie jechałeś :P

Myślę, że cały sukces wspomnianych wcześniej C3-ek to własnie mała ilość przyjętego pyłu. Jadąc z tyłu jest co przyjmować ! Ja miałem owe szczęście prowadzić więc jako tako to wyglądało choć i tak, już po wszystkim, woda z prania wnętrza kasku miała konsystencję niemalże błota.

Rychu72 26.11.2014 08:48

Tak to prawda. ;)
Przeważnie zamykałem kolumne, ale też mieliśmy po drodze parę razy burze piaskowe, co pewnie nie było bez wpływu na mechanizmy.
Co by nie było to jednak biała szczęka to chyba najbardziej optymalny kask w te rejony.

Neno 26.11.2014 19:57

Dzień X
Dzień o którym wspomnę tylko dlatego, że był.
Od rana pada ;( 30 minut mżawki, 30 minut względnej pogody.

http://i.imgur.com/vrYRNwr.jpg

http://i.imgur.com/EVpWv0O.jpg

http://i.imgur.com/m4KBA1C.jpg

Nikt nie ma ochoty na start. Dobrze, że restauracja na kempingu działa od rana.
Pizzy nie zamówimy, bo ta wczorajsza, mimo, że przepyszna ni jak miała się wielkością do swojej ceny.
Reszta menu też jakaś taka tajemnicza...

http://i.imgur.com/9yr3Oi0.jpg

Sączymy więc jedynie kawa za kawą, herbata po herbacie. Po godzinie biegania i rozkminiania w końcu udaje nam się wyrwać od właściciela właściwy kod WiFi. Za oknem nadal fatalnie. Prognozy pogody również niezbyt optymistyczne.
Dostaję wiadomość od kogoś z Polski, że jada Burgmanem i chętnie się spotkają tyle, że utknęli gdzieś w Merzoudze - padające deszcze zalały drogi dookoła i nie maja jak się wydostać. Brzmi to wszystko jak jakieś fatum.
Kiedy przestaje padać postanawiamy ruszać. Zwijamy mokre namioty i na koń. 25km dalej robimy postój na zakupy i to była złota myśl - gdy tylko przekraczamy próg cukierni z nieba wylewają się hektolitry wody. Leje tak dobre pół godziny.
Po prostu załamka.

http://i.imgur.com/UCqzltw.jpg

http://i.imgur.com/Y8qrZ6k.jpg

Gdy tylko ustaje ubieramy co tylko ciepłego mamy i na koń. Temperatura spada do 21*C, jest naprawdę chłodno i nieprzyjemnie. Nie jesteśmy przygotowani na takie warunki.

http://i.imgur.com/H0TnR2e.jpg

Po 10-15 km jazdy, Ci którzy jadą w butach enduro, czują lekko mówiąc deszcz dosyć dokładnie... Dobrze, że na zaniżeniach drogi, robiących w Maroku za mosty, kierowcy aut zwalniają i nas przepuszczają - w przeciwnym wypadku woda lała by się nam za kołnierze! Jedziemy spokojnie, rozważnie, 80-90km/h.
Przed kolejna wisząca chmurą postanawiamy się zatrzymać i ustalić plan działania. O powrocie na fort dawno wszyscy zapomnieli ;( Dziś naprawdę strach zjechać z asfaltu!
Cała ekipa jest za opcją jazdy do sprawdzonego już hotelu w Tiznit. Tylko ja i Dominik porywamy się na opcję z przygoda i dziś chcemy zanocować jednak w namiocie obierając kurs bezpośrednio na Tafraoute. Przypadkiem zostaje tez z nami Arek na DLu. Ruszamy!

Daleko nie najechaliśmy. Z daleka już było widać, że coś się dzieje. Wypadek! jako, że jestem świeżo po szkoleniu z I pomocy wyrywam się, bo pewnie w takim kraju jak Maroko wszyscy stoją się i patrzą. Mijamy kolejne auta i już po chwili wiem, że moje umiejętności nie będą potrzebne.Oddycham z ulgą! Stres odpływa. Płynie za to rzeka przecinając wstegę asfaltu na pół.

http://i.imgur.com/yyJEoTq.jpg

http://i.imgur.com/iKKxS7J.jpg

http://i.imgur.com/j9rovoi.jpg

http://i.imgur.com/CDEE2aR.jpg

Nawet wojskowy Hummer nie odważył zmierzyć się z żywiołem!
Czekamy tam około godziny i zawracamy ;( Trzeba gonić resztę ekipy.

http://i.imgur.com/JMnQDut.jpg

http://i.imgur.com/B7hmzjm.jpg

Nim dojedziemy do hotelu zapada już zmrok.
Odbieramy klucze i z podkulonymi ogonami, z wodą w butach maszerujemy na drugie piętro by się rozgrzać

http://i.imgur.com/TqMtJUn.jpg

i wysuszyć

http://i.imgur.com/PekIZwz.jpg

Wódka pod wafelek, tuńczyk z puszki na kolację, gorący prysznic i nic więcej mi tego dnia nie trzeba do szczęścia.
Darek, by być równie szczęśliwy jak ja, łyka garść pigułek przeciwbólowych. Reszta idzie na kolację.
My usypiamy bez niej.

cdn.

QrczaQ 26.11.2014 22:53

Cytat:

Napisał Rychu72 (Post 406082)
Moj nolan byl zabetonowany na amen. Pewnie zalezalo to od ilosci offffa i kurzu, ktorego mielismy cale mnostwo. :)

Ja bym C3 nie bral bo szkoda.
Raczej bede brał jakiegos taniego JETa + gogle. Najlepiej takie z foliami zabezpieczajacymi przed drapaniem.

http://the-cafe-racer.com/image/cach...02-560x560.jpg

Poprzednim razem odkrecilem szczęke. Jest lzej, nie przeszkadza. Nie wiem tez jak to moze przetrwac zapiaszczenie podczas plazowego pieszczenia.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:45.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.