![]() |
Blachowkrętny i łysobrody - szukając szutrowej nirwany [Albania 2014]
Prolog
Wszystkie tracki z Albanii do pobrania Znamy się od lat, jeździmy od lat i niestety z wiekiem nie mądrzejemy (to opinia mojej żony). Zamiast wygodnie szlifować asfalty cycatymi beemami, spać w czystej pościeli w pachnących hotelach i podrywać młode laski podążamy w przeciwną stronę. Wsłuchujemy się w grzechot kamieni pod kołami, śpimy tam gdzie zastanie nas noc, głuszymy staruszki strzałami w tłumiku. Na potrzeby tej relacji, poczciwy nick luki.gd zamieniłem na "Blachowkręta". Na zakończenie naszej wycieczki w 2012 do Turcji i Gruzji, luki.gd zafundował sobie stalową biżuterię w nodze. W ramach testów obciążeniowych był łaskaw puścić się w swawolny sylwestrowy taniec i nowy rok 2013 przywitał ponownym złamaniem - tak, zgadliście - dokładnie tej samej nogi. Za karę dostał kawał blachy + tuzin śrub i bana na motor w sezonie 2013. "Łysobrody" to ja, poczciwy mikelos. W ramach buntu czterdziestolatka, od czerwcowego spływu kajakowego zapuściłem brodę i łypiąc okiem udawałem hipstera. Moja męska atrakcyjność wzrosła ale tylko w moich oczach - żadna laska tego nie potwierdziła - przynajmniej na trzeźwo :( Miałem taki sprytny plan, by w ramach rekonwalescencji namówić tego blaszanego drwala na powrót do dwóch kółek. Od wiosny molestowałem go obscenicznymi zdjęciami nieprzyzwoicie pięknej Albanii i Albanek co to oglądaliśmy z Barwinkiem w 2013. Podstęp się udał, Blaszany zaczął szukać motoru - bo miało być na lekko i w ogóle lajtowo. Ja pieściłem swoją DRkę, kupiłem wypasione kostki, duży zbiornik Acerbisa, zafundowałem kanapę u misztrza Zetjonnego i zrobiłem solidny przegląd własnymi ręcami. Blachowkręt szukał, dumał, cmokał, oglądał, negocjował - w końcu kupił. Nie żeby normalny motocykl, o nie - to byłoby zbyt ludzkie. Wygrzebał gdzieś frankensztajna ze stajni BMW, coś co kiedyś producent nazwał GX450 ale potem wpadło w łapy szalonego spawacza. Tenże spawacz, mistrz zawiłej formy artystycznej o dłoniach o zręczności pawiana, wyspawał zbiornik paliwa pojemności tankowca - drobne 30 litrów - prosto pod dupskiem. By zachować równowagę w brzydocie, nadział na ryj resztki plastikowego kubła na śmieci a całość obkleił naklejkami podnoszącymi moc. Brzydkie to było jak skrzyżowani świni ze śmigłem, ale gdzieś tam przebijał się jednak czysty błysk geniuszu. Blachowkręt zapakował gadzi pomiot na lawetę i przyjechał do mnie. Dzień 1 Warszawa>Balaton Opis przygotowań do samego wyjazdu wam daruję, u nas nie ma w tym nuty romantyzmu ani szaleństwa. Jest plan, jest lista gratów do zabrania, nic nie jest zostawione na ostatnia chwilę. Ziew. Więcej czasu zajęło nam zapakowanie gratów na tył krótkiego padżeraka, potem szybki cmok-cmok z żoną i w drogę. https://lh4.googleusercontent.com/-Y...o/P1050784.JPG Nie wiem po jaką cholerę, ale postanowiliśmy zatankować paliwo do moto jeszcze w Polsce. Radość Blaszanego była niezmierna - zatankować 30 litrów do moto - to robi wrażenie na każdej kasjerce ;) https://lh5.googleusercontent.com/-e...o/P1050787.JPG Lecimy standardowo z W-Wy na Cieszyn, na Słowacji rytualny obiad w Hotelu na Skałce - polecam. Ceny nie zabijają i można się dogadać - nie to co na Węgrzech. https://lh6.googleusercontent.com/-V...o/P1050790.JPG Nocą docieramy na camping nad Balatonem. Padżerak jest mocny ale nie szybki, do tego toczymy się na terenowych gumach no i ciągniemy na lawecie kurna tankowiec. Do tego pada, mgła i jakieś zwierzaki łażą po drodze - słowem - jedziemy dostojnie. Camping za dnia okazuje się przesympatyczny (Camping Mandel), rozsądni ludzie (czyli nie my) zostali by tu zamiast szukać kurna kamieni i kurzu. https://lh6.googleusercontent.com/-O...o/P1050792.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-v...o/P1050795.JPG Dzień 2 Balaton > Serbia Objeżdżamy Balaton (nuda) i pchamy się w stronę granicy z Serbią. Korek na granicy w przeciwną stronę przypomina nam, że strefa Schengen to wynalazek lepszy od Świętego Mikołaja - działa przez 365 dni w roku. Gdzieś po drodze robimy postój, upalnie, niebiesko, wakacyjnie. W Serbii jedziemy wyrobem autostradopodobnym - dziury, łaty, uskoki - puzzle a nie autostrada. https://lh5.googleusercontent.com/-e...o/P1050796.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-_...o/P1050797.JPG Im bardziej na południowy zachód Serbii, tym drogi węższe. W dolinach widać ślady letnich powodzi. Po ciemku trafiamy nad sztuczne jezioro. Nawigacja stara się nas uparcie poprowadzić do niby campingu ale stroma szutruwa nie daje szans na zawrócenie z przyczepą. Cofamy się do wioski, jest noc, pada, podpytujemy w sklepiku o nocleg. Podobno serbski nie jest trudny, ale za cholerę nie idzie się dogadać. Wszyscy są bardzo mili i pomocni, ściągają nastolatkę która zna angielski. Dzięki gościnności gospodarza rozbijamy namiot w ogródku, walimy po trzy kolejki śliwowicy z gospodarzem i walimy się spać. Pada. https://lh4.googleusercontent.com/-I...o/P1050802.JPG Dzień 3 Serbia > Albania Dopiero rano rozglądamy się po okolicy, nadal popaduje a ciemne chmurzyska ciągną brzuchami po drzewach. Plan był taki by pojeździć po okolicy, ale my chcemy do ciepła - szybka decyzja - spieprzamy przez Czarnogórę do Albanii i atakujemy góry z tamtej strony. Wcześniej jednak czas na śniadanie i kawę... https://lh4.googleusercontent.com/-K...o/P1050801.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-b...o/P1050806.JPG ... a po kawie, to wiadomo co jest następne - nieuniknione staje się realne. Lawirując na palcach, walcząc o lepszą przyczepność wypinamy dupska w sławojce w standardzie 1 gwiazdki. Ta jedna gwiazdka jest za daszek - przynajmniej na łeb nie pada. https://lh6.googleusercontent.com/-I...o/P1050804.JPG Przejazd przez Serbię i Czarnogórę pamiętam słabo, z każdym kilometrem robi się cieplej i mniej wilgotno i o to nam chodzi. Jadę tą trasą drugi raz w ciągu miesiąca, więc moja odporność na widoki jest przytępiona. https://lh3.googleusercontent.com/-B...o/DSC03318.JPG Z nudów walę fotki wystawiając łapę nad dach. Bohaterami pierwszego planu jest snorkel i antenka jego mać. https://lh5.googleusercontent.com/-N...o/DSC03320.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-W...o/DSC03324.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-N...o/DSC03333.JPG Po drodze odwalamy jeszcze akcję dobrego samarytanina. Czarnogórcy mocno zdziwieni że się zatrzymaliśmy. W aucie dzieciaki i kobity, silnik nie działa, klima nie działa, akumulator kaput. Sprawnie odpinamy przyczepę, obrót padżeraka, maska w górę i po minucie temat jest załatwiony. Wciskają nam kasę do ręki, my nie chcemy - uśmiech i w drogę. https://lh5.googleusercontent.com/-G...o/DSC03341.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-f...o/DSC03345.JPG Taka scenografia - tunel, woda, wąwóz - tylko kolejność się zmienia. Przed Podgoricą zatrzymujemy się w knajpie na obiad - gorąco jak cholera, dobrze że wiatr trochę pomaga. https://lh4.googleusercontent.com/-S...o/DSC03350.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-x...o/P1050839.JPG A gdyby tak palnąć się po obiedzie do basenu przy knajpie - wywalą czy dopiszą do rachunku ? Wcinamy jakieś plejskawice albo inne mięsiwo, tłuste, mało warzyw ale sycące. W końcu nie jesteśmy tu by zwiedzać kuchnie tylko ciskać kamienie i wzniecać kurz. https://lh3.googleusercontent.com/-T...o/P1050836.JPG Za Podgoricą podziwiamy przemysłowe uprawny winogron, granica z Albanią jest tuż tuż - nie czas na zwiedzanie winnic. Jezioro Szkoderskie od strony północnej to raczej bagnisko, raj dla ptaków i wędkarzy. https://lh4.googleusercontent.com/-d...o/P1050849.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-G...o/P1050859.JPG Sprawnie mijamy przejście graniczne w Hani i Hoti - Albanio witaj ponownie. Mam jakieś niesprawdzone waypointy na spanie na południowo-zachodnim brzegu jeziora. Jedziemy przez Shkoder, Blaszany podziwia Albańską architekturę i infrastrukturę. Ja czuję się jak pilot Hołowczyca, znam uliczki Shkodru jak przedszkolak własną kieszeń w której zgubił piątka na lody. https://lh4.googleusercontent.com/-9...o/P1050882.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-M...o/P1050877.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-n...o/P1050860.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-J...o/P1050872.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-0...o/P1050879.JPG Drugi brzeg jeziora okazuje się jedną wielką drogą w budowie - padżerak dumnie podskakuje, motocykle kiwają się na boki jak emeryt na widok listonosza. Kurz, chrzęst kamieni, zachód słońca i zero szans na robicie namiotu. Jest jedna knajpka, mają skrawek trawnika do dyspozycji, dalej już tylko koniec drogi, brama i zaczyna się znowu Czarnogóra. Zawracamy na 15 razy, laweta graweruje asfalt w łowicki wzorek. Zawracamy do Shkodru. https://lh5.googleusercontent.com/-S...o/P1050863.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-H...o/P1050864.JPG Mijamy Shkoder, wracamy kilka km na północ, odbijamy w stronę jeziora i po kilku km szutru lądujemy na najprawdziwszym campingu. Wokół landki, gelandy, padżeraki - w kibelku ciepła woda i prysznic, jest WIFI i bar z zimnym piwem nad brzegiem. Raj. https://lh3.googleusercontent.com/-M...o/P1050884.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-a...o/P1050883.JPG Wywalmy cały bajzel z padżeraka, rozbijamy namiot, porządkujemy graty, coś jemy, zimne piwo pieni się w butelce - po 3 dniach pełzania jesteśmy na miejscu. Wieczorem idziemy z ekipą Polaków z Subaraków do baru - wszyscy w koło są nieźle pacnięci - nie ma ani jednej normalnej fury. Radosny grymas nie złazi nam z gęby - teraz już tylko dwa koła, szutry i nirwana. https://lh4.googleusercontent.com/-0...o/P1050890.JPG |
Cie chopie.... dakarówki przy tym wynalazku .... szacunek. Zajefanie się relacja zaczyna dawaj dalej !!!
|
Całkiem obiecująco się zaczyna:lukacz:
|
siedzę i czytam i czekam - fajnie stopniujesz :)
|
czytałem wszystkie "wypociny" spod Twej ręki....tzn klawiatury:Thumbs_Up::Thumbs_Up::Thumbs_Up:
Bedzie fajnie. Wiem. CZEKAM(y)!!!!:umowa::umowa::umowa: |
Ale jaki nie ogolony, i bez krawata. Napewno będzie jakaś awantura. Napewno :D
Dawaj, dawaj :umowa: |
Czekamy na dalszy ciąg :at:
|
A czy wiecie, że w Serbii na "wygódkę" mówią "polish toilet" ? Hęę....... :D
|
Mmmm.... niesamowita inspiracja :d
|
|
Dzień 4 - Pętla przez dolinę Teth
Dzień dopada mnie powoli, słońce niczym stopa słonia depcze powieki, słodko-kwaśny smrodek namiotowy łechce w nosie. Scalam i analizuję drobne fakty: budzę się we własnym śpiworze, piżamce i bez pawia na ustach. Wniosek: poprzedni wieczór skończyliśmy jednak w stanie umiarkowanie - rozsądnym. Lekki światłowstręt, wypełzam na trawę. W duchu błogosławię landka z namiotem dachowym obok - leżę w cieniu, wygrzebuje wodę i zbieram się na odwagę by spionizować zwłoki. https://lh6.googleusercontent.com/-j...2/P1050891.JPG Dziś nie ma przebacz - dziś jedziemy wyrównać ubiegłoroczne rachunki z doliną Teth. Prysznic, śniadanie, pakowanie drobnych gratów i po 9 jesteśmy właściwie gotowi na trasę. Słońce napieprza jak szalony perkusista, zakładanie zbroi i ochraniaczy zajmuje nam 60 sekund - byle szybciej ruszyć z miejsca. Po drodze zahaczamy o bankomat w Kopliku. Korki, klaksony, mrowie ludzi - tutaj nie widać zmian. Potem mkniemy przez wioski na wschód - w stronę gór. https://lh3.googleusercontent.com/-M...2/P1050896.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-5...2/P1050899.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-r...2/P1050902.JPG Tam gdzie rok temu spotkaliśmy Orzepa, dziś błyszczy nowy asfalt - zamiast przygody mamy wygody :( Nowa nawierzchnia jest poprowadzona prawie do samej przełęczy, podobno dalej będzie po staremu - oby. Mijamy ciężarówki i walce drogowe z posępnymi minami - to co dla Albańczyków jest błogosławieństwem cywilizacji, dla nas jest aktem zniszczenia. https://lh3.googleusercontent.com/-9...2/P1050904.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-P...2/P1050908.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-R...2/P1050910.JPG Tuż za przełęczą mamy kolejne zaskoczenie - drewniana knajpka dla turystów. Na 99% jestem pewny, że rok temu jej nie było. Widoki zacne, źródełko wody i ławka - chwilę odpoczywamy łypiąc okiem na sprzęty emerytów-turystów z Niemiec, zresztą naszych sąsiadów z campingu. Nasze moto i ich Quad+Navarka wyglądają niezwykle dzielnie ale gdy szutrówką przemyka Merc C klasa, ta nasza bojowość staje się jakby nieco śmieszna ;) https://lh6.googleusercontent.com/-_...2/DSC03371.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-5...2/P1050921.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-5...2/P1050926.JPG Zjeżdżamy na dno doliny, na lekkich moto, bez bagaży trasa jest łatwa jak droga trzylatka do przedszkola. Zdjęcia strzelamy bez zsiadania z siodła, kurna japońska wycieczka się z nas zrobiła. https://lh6.googleusercontent.com/-G...2/P1050931.JPG W centrum Teth - jeśli wioska na kilkanaście domów może mieć centrum - no, w każdym razie przy moście, spotykamy Francesco, czyli syna gościa który prowadzi pensjonato-campingu w Teth (jeden z kilku zresztą, spaliśmy tam rok temu). Franek świetnie gada po angielsku, zabieram go jako przewodnika i lecimy zobaczyć kościół i wieże. Franek drze się żeby jechać szybko, a ja nie chcę zgubić szczeniaka albo połamać w razie wywrotki. Lecimy po kamorach, na jakimiś stromym nawrocie muszę tylko zrobić podpórkę nogą i tracimy impet.Cofam dwa metry, ogień, jakoś poszło. https://lh3.googleusercontent.com/-5...2/P1050940.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-q...2/P1050942.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-h...2/P1050946.JPG Franek na postoju bawi się kręcąc gazem, jemu strzały LeoVinca w mojej DRce nie przeszkadzają, radocha na całego. Poza kościołem i wieżą, podobną do tych, które widzieliśmy w Ushguli nie ma w okolicy więcej zabytków - i dobrze, nie jesteśmy tu od zwiedzania tylko od kamieni krzesania. https://lh6.googleusercontent.com/-c...0/P1050948.JPG Odpalamy wrotki i lecimy w dół doliny, wzdłuż strumienia o barwie, którą tylko kobiety potrafią nazwać. Tam gdzie rok temu "tańczyliśmy" na cycatej beemie ślizgającej się na luźnych kamorach, dziś na DR i GX obutych w dobre kostki jedziemy z nieustającym bananem na ryjach. Ssanie w brzuchu przypomina, że pora karmienia się zbliża. Brykamy na kamienistą plażę w nadziei na schłodzenie w wodzie i zagotowanie jakiejś padliny z torebki. https://lh6.googleusercontent.com/-V...2/P1050953.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-O...2/P1050955.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-d...2/P1050960.JPG Blaszany walczy z kuchnią, ja staram się pluskać w wodzie - kicam po kamieniach jak wiewiórka w agonii - mogłem zabrać klapki ...mać. Na drugim brzegu w cieniu pasą się jakieś ludzie i dwa padżeraki. Jak oni tam wjechali ? https://lh3.googleusercontent.com/-Y...2/P1050963.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-G...2/P1050964.JPG Padżeraki zwinęły biwak, kicneły przez wodę i zatrzymały się obok nas. A jakże - z Polski. Dwaj bracia z rodzinami zrobili sobie offowe wakacje. Umawiamy się na spotkanie na campingu i kicając po kamorach wracamy do gotowania breji obiadowej. https://lh5.googleusercontent.com/-y...2/P1050933.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-l...2/P1050936.JPG Droga jest dobra, mniej luźnych kamieni, da rade jechać na 2 czasem 3 biegu, 40-60 km/h jest optymalne. Ciasne nawroty wymagają skupienia, miejscami kamory latają zupełnie luźno - osłona silnika dostaje baty. https://lh5.googleusercontent.com/-H...2/P1050971.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-C...2/P1050975.JPG Na kolejnej przełęczy (gdzieś w okolica wioski Kir) doganiamy naszą ekipę padżeraków a później jeszcze mijamy 3 terenówki jadące w przeciwną stronę - a jakże, z Polski. Autka jadą max kilkanaście km/h, szansa że dojadą przed zmrokiem jest nikła. https://lh4.googleusercontent.com/-W...2/P1050979.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-2...2/P1050986.JPG Od tego kicania po kamorach, mamy nie tylko trzęsące się łapy ale i pierwsze straty w sprzęcie. Ja gubię blachę rejestracyjną - blaszany na szczęście jechał za mną i ją zgarnął. W GX z kolei ogon lata jak ręce niedopitego alkoholika - na dobiciu opona zrolowała tablicę w chińskie osiem. Kilka razy ją odginamy szukając optymalnego położenia, ostatecznie olewamy temat. https://lh3.googleusercontent.com/-l...2/P1050991.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-6...2/P1050992.JPG Wyjeżdzamy z doliny, rzeka Kir wije się w wężowym wąwozie, ludziska kąpią się na brzegach - pełny luz. Witamy asfalt z mieszanymi uczuciami - to już koniec ? https://lh4.googleusercontent.com/-3...2/P1050995.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-p...2/P1050996.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-N...2/P1050998.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-P...2/P1050999.JPG Na camp wracamy przez Shkoder, na stacji benzynowej kupujemy zimne piwo. Niby cały dzień pociągamy wodę z camelbagów, ale bilans wodny mamy na minusie. Przed zmrokiem jesteśmy przy namiocie. Pętla Teth zajęła nam prawie cały dzień, ale było warto - stare rachunki wyrównane. Radocha jaką daje ciepły prysznic, zimne piwo i ciepła pizza a barze na brzegu jeziora - bezcenne. Ekipa padżeraków nie dociera przed nocą, kończymy wieczór leżąc na trawie, poprawiamy bilans elektrolitów. cdn. |
W pytkę... dawać dalej
|
Dzień 5 - Dolina Vermosh + wypad do Czarnogóry wokół jeziora Plav
Wschód słońca, żółta kula szybko wznosi się nad linię gór. Landek odjechał, nie mamy skrawka cienia. Temperatura katapultuje nas z namiotu w ciągu paru chwil. Drzewka oliwne o średnicy wykałaczki ledwo utrzymują sznurek z naszym praniem - marne listki dają cień wielkości 5 groszówki. Śniadanie jemu chowając się w cieniu padżeraka, prawie włazimy pod niego z miskami - mój pies uznałby, że zszedłem na psy. Na dziś mamy taki bystry pomysł, by zwiedzić najbardziej na północ wysuniętą dolinę Albanii - czyli Vermosh. Sprawnie pakujemy niezbędne graty - tym razem biorę na zapas sandały co by brodząc po wodzie nie kicać nerwowo. Lecimy asfaltem na północ w stronę przejścia Honi Hati i parę km przed nim odbijamy w prawo. Dno pierwszej doliny włożone eleganckim asfaltem, kostki jęczą a my dumamy, czy ponownie nie zdążyliśmy przed cywilizacją. W małych wioskach mijamy małe kościoły, wokół jakby nieco czyściej i europejsko - ki diabeł. https://lh3.googleusercontent.com/-u...ien_2_full.png https://lh6.googleusercontent.com/-b...2/P1060002.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-B...2/P1060004.JPG Śliczne agrafki, zaasfaltowane na amen, miejscami mijamy walce drogowe i ekipy drogowców. Przed nami oceany przyczepności - smutek offroadowców. Mijamy ekipę rowerzystów, mozolnie pną się do góry. Prawie czuję na plecach ich zazdrosne spojrzenia - wiem jak to jest, rower + upał + góry to także moje doświadczenia. Ekipa jest ewidentnie z jakiegoś cywilizowanego kraju - rowery, sprzęt, ubrania - zresztą w Albanii mało kto jeździ na rowerze. https://lh4.googleusercontent.com/-D...2/P1060006.JPG Jedyna nadzieja, że brak dużych funduszy rozciągnie cywilizowanie na kilka lat i szutru starczy jeszcze na następne kilka wyjazdów. Po paru km asfalt znika, przedzieramy się przez różne etapy robót drogowych. Trzeba uważać na tyralierę drutów zbrojeniowych, dziur, studzienek i betonowych konstrukcji - tam nikt nie stawia znaków - przetrwają tylko najbardziej spostrzegawczy :) https://lh3.googleusercontent.com/-u...2/P1060010.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-y...2/P1060012.JPG Docieramy do małej wioski. Tutaj szutry rządzą nadal na całego, świnie biegają środkiem drogi, starcy siedzą w cieniu. Zatrzymujemy się na chwilę by nabrać wody, ktoś woła "Dokąd jedziecie". Pierwsza myśl - cholera, mam udar słoneczny. Wołanie powtarza się. Rozglądam się nerwowo niczym Pinokio w składzie drewna - facet w sukience macha do mnie - zakonnik tutaj ? https://lh4.googleusercontent.com/-0...2/P1060013.JPG Jednak to nie udar słoneczny tylko żywy facet - uff. Siadamy do stołu w malutkiej knajpce, reszta gości to także ekipa z Polski - jechali autem nonstop kilkadziesiąt godzin i właśnie odżywają po jeździe. Wcinamy zimnego pysznego arbuza, przy okazji zakonnik opowiada o historii regionu. Jeśli dobrze zrozumiałem, to katolicy stanowią ok 5% populacji Albanii, ale jedynie w północnej części kraju. Przeżyli chowając się w głębokich dolinach i górach w czasach gdy imperium osmańskie nawracało resztę na islam. Trochę podpytujemy o relacje i obyczaje, strzelamy symboliczną fote i w drogę. https://lh6.googleusercontent.com/-a...0/P1060014.JPG Syn gospodarza knajpki łypie na nasze moto, więc robimy mu sesję zdjęciową, zyska 5 pkt do lansu na fejsuniu. https://lh5.googleusercontent.com/-W...2/P1060015.JPG Dolina zwęża się, trochę meandruje, powoli znika roślinność i pojawia się coraz więcej luźnego skalnego rumoszu na drodze. Po wczorajszej zaprawie idzie nam sprawnie, choć czuję że +5 cm prześwitu w DR bardzo by się przydało. Różnica między rajem a rozpaczą wynosi dokładnie 100 kg - tyle dzieli moją kochaną Afrykę od DR. To co na jednym moto jest walką o przetrwanie, na drugim staje się zabawą. https://lh5.googleusercontent.com/-P...2/P1060020.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-k...2/P1060022.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-f...2/P1060026.JPG Miejscami jedziemy po półkach wydłubanych w skale. Lubię nawisy skalne na widokówkach - gdy są nad moim łbem czuję się jak mrówka w kamieniołomie w czasie trzęsienia ziemi. Na jednym z zakrętów znajdujemy źródło wody - a to że przy nagrobku/kapliczce - no cóż, widać taki mają zwyczaj. https://lh3.googleusercontent.com/-G...2/P1060027.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-T...2/P1060030.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-b...2/P1060037.JPG Przed granicą z Czarnogórą pojawia się ponownie zieleń, miejscami wystają łby bunkrów. Trzeba się spieszyć, w miejscach turystycznych już je usunęli, stąd też znikną. https://lh5.googleusercontent.com/-7...2/P1060040.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-5...2/P1060047.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-A...2/P1060048.JPG Tuż przy granicy z Czarnogórą pojawia się znowu asfalt, do Gusinje zostało parę km. Strażnicy powolutku przepisują dane z paszportów do papierowych kajetów - tutaj XIX w styka się z XXI. Niby komputery stoją, ale raczej łapią kurz. https://lh3.googleusercontent.com/-4...2/P1060050.JPG Lecimy asfaltami do jeziora Plav, prawie nie ma ruchu. Domy nieco bogatsze niż w Albanii, ale bez rewelacji. Samo jezioro okazuje się mało atrakcyjne, trochę szuwarów, nic nadzwyczajnego. Powoli przejeżdżamy przez miasteczko Plav, trochę turystycznych knajp, zabytków raczej brak. Chwilę negocjujemy ze swoimi brzuchami - "obiad teraz czy za godzinkę ?". Wszyscy w czworo - my i nasze brzuchy świetnie wiedzą, że oszukujemy - kity, "za godzinkę" to można wciskać żonie 5 lat po ślubie albo brzydkiej kochance. Staramy się nawigować w stronę wschodnią, tak by dojechać najbliżej jak się da trójstyku trzech państwa: Albanii, Czarnogóry i Kosowa. Wąskim asfaltem, jedziemy dnem doliny obok potoku, najpierw o nazwie Komaracko, potem Temjacka by ostatecznie podążać wzdłuż strumyka o swojsko brzmiącej nazwie Babinopolskja - czyżby "Baba z Polski" ? :) https://lh5.googleusercontent.com/-n...2/DSC03374.JPG Ostatnie kilometry to asfalt z epoki Ming a raczej jego wspomnienie, kamienie, potoczki robimy w bród - mostki są z czasów Piasta Kołodzieja - eksponaty muzealne. Z każdym metrem pniemy się w górę. Nawigacja kłamie jak jak z nut mówiąc, że jesteśmy już w Kosowie. https://lh6.googleusercontent.com/-e...00/dzien_2.png W rzeczywistości do trójstyku granic zostało ok 2 km ale dalej już trzeba kluczyć ścieżkami. Nie mamy ochoty na zabawę w ciuciubabkę z pogranicznikami - odpuszczamy. Wokół pasterskie chaty, dzieciaki grają w piłkę. Magiczne miejsce. Cisza, spokój - zero cywilizacji. No, może poza drobnym faktem, na polance stoi stary passat, za plecami stary golf - najlepsze offrodówki świata. https://lh5.googleusercontent.com/-V...2/DSC03375.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-p...2/P1060058.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-E...2/P1060051.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-q...2/P1060052.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-0...2/P1060059.JPG Zawracamy, tą samą trasą wracamy do Plav. Głodni stajemy w pierwszej z brzegu knajpce. Nie pamiętam co jemy: było ciepłe i było tego dużo. Nasze obrażone żołądki, niczym wredne żony, dręczą nas pijacką czkawką. Szanse na poderwanie dziewczyn ze stolika obok osiągają absolutne minimum - prędzej trafi nas meteoryt. Zwijamy manele, ostatni rzut oka na jezioro Plav i gnamy na granicę. https://lh6.googleusercontent.com/-p...2/P1060065.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-d...2/P1060068.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-D...2/P1060069.JPG Granicę robimy w 5 minut - jesteśmy sami, strażnicy Ci samii - pełen luz. Gdybyśmy wieźli w plecakach po paczce amfy to właśnie świeży transport trafiłby do dyskotek nad Adriatykiem. Robienie tej samej trasy ma jedną zaletę - przed południem mamy oświetlone jedne panoramki, po południu drugie - piknie. https://lh6.googleusercontent.com/-Q...2/P1060076.JPG Sprawnie mijamy najgorszy odcinek drogi, na jego początku spotykamy ekipę rowerzystów - a jakże - z Polski. Ba, są nawet z Gdańska i mają flagę miasta. Strzelam pamiątkową fotę Gdańskiej reprezentacji. Chwilę gadamy, przesympatyczna para. Cała ekipa rowerowa jest mocno zmęczona, do celu zostało im jeszcze kilka km. Bagaże które wiozą busem utknęły na jednym z zakrętów poniżej - strome podjazdy dla starego VW T4 z przyczepą to za dużo. https://lh3.googleusercontent.com/-P...2/P1060084.JPG Staramy się zdążyć przed zmrokiem, ostatnie kilkadziesiąt km to wyścig z czasem - kto dopadnie pierwszy do campingu - my czy nocka? Są dwie sytuacje których unikam w życiu: jazdy po ciemku i wkurzania żony - obie miewają śmiertelne konsekwencje. Jesteśmy już nieźle sterani, cały dzień w kurzu, sporo na stojaka, wytrzęsieni jak po tańcach na wiejskim weselu. https://lh3.googleusercontent.com/-d...2/P1060086.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-R...2/P1060090.JPG Przed zmrokiem dopadamy asfaltu, widok zachodzącego słońca na jeziorem Shkoderskim - nagroda dla naszych oczu. Zwalniamy, wiemy że na luzaka dojedziemy przed zmrokiem. Delektujemy się swobodnym zjazdem agrafkami w dół, znad pól dociera do nas zapach łąki i ziół, który w ciągu dnia jest stłumiony żarem lejącym się z nieba. https://lh6.googleusercontent.com/-y...2/P1060092.JPG Na campingu wraz ze zmierzchem zaczyna się życie. Pojawią się nowi goście, ludziska siedzą przy autach i gadają, dzieciaki biegają, pryszczate nastolatki krążą jak ćmy wokół darmowego WiFi z komórami w łapach. Upał za dnia chowa wszystkich w cieniu. Są i nasi znajomi w padżerakach, ratują nas zimnym piwem zanim zrobimy prysznic. Wieczorem idziemy do knajpy na kolację - jesteśmy tak wytrzęsieni, że widelec sam wybija mi rytm na talerzu. To był wspaniały dzień... cdn. |
LUBIĘ TO :lukacz:
|
Rewelacja!!! :Thumbs_Up::lukacz:
|
Dawaj,Dawaj brodaczu:beer2:
|
:lukacz:
|
Dzień 7 Shkoder > Puke > Qafa e Malit > Fierze > Bajram Curri > Valbone
Dziś porzucamy wygodny camping, chcemy w miarę sprawnie dostać się w północnowschodnią część Albanii, celem jest dolina Valbone. Najbardziej widowiskowa jest przeprawa promem po jeziorze Fierze, ale by się na nią załapać trzeba być w Komanie przed 9:00 rano. Zresztą, rok temu nią płynąłem a Blaszany ma wyraźnie niedosyt jazdy, więc nawet nie specjalnie żałujemy że odpuszczamy pływanie baliowozem. Decydujemy się na starą trasę przez Puke, ponoć jest widowiskowa. Poranek upływa na sortowaniu gratów - co zabrać a co zostawić w padżeraku - wiadomo im mniej na grzbiecie tym lepiej. Wyżeramy jakieś pootwierane papu, brudne ciuchy wrzucamy na pakę - będą robić za biologiczny autoalarm - pacjent padnie zanim trafi do stacyjki. https://lh4.googleusercontent.com/-i...0/P1060096.JPG Po spakowaniu rogali jesteśmy mokrzy od potu, a tu jeszcze niespodzianka - w GX stopka (już wzmacniana) postanowiła jednak się złamać. Trzymam GX za łeb, Blachowkręt gramoli się na niego i ruszamy poszukać lekarza-spawacza. https://lh5.googleusercontent.com/-u...0/P1060097.JPG W Shkoderze jest wszystko, znalezienie spawacza zajmuje tyle ile droga hamowania. Stawiamy GX opartego o jakieś graty i idziemy na migi pokazać co nas boli. Język migowy jest elastyczny niczym stringi na Kaliszu - w teorii jest łatwo w praktyce czasem trzeba się namachać łapkami. https://lh4.googleusercontent.com/-k...0/P1060105.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-y...0/P1060103.JPG Panowie dospawują kawał pręta, nie chcą za usługę złamanego grosza. Uśmiechamy się niczym dwa przygłupy, montujemy cholerną stopkę - robi robotę, można ruszać. Przelatujemy przez Shkoder, potem łapiemy trasę SH5 i lecimy w stronę Puke. Asfalty, zakręty, zapach piniowców i prawie zero ruchu. Każdy kto jedzie teraz z Kosowa, leci autostradą A1, stara droga SH5 straciła na znaczeniu. Mijamy Puke, małe miasteczko - raczej nic tu po nas. https://lh5.googleusercontent.com/-f...0/P1060107.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-P...0/GOPR1863.JPG Gdzieś na wysokości Qafe a Lait odbijamy na północ na żółtą trasę, okazuje się że nadal asfaltową. Zakręty robią się ciaśniejsze, asfalt gorszy ale to nadal kaszka z mleczkiem. Gdy pojawia się szansa na krótki popas, zatrzymujemy się w barze z widokiem na jezioro zaporowe. Wieziemy ze sobą pyszne Burki kupione jeszcze w Shkodrze - razem z zimną kolą to nasz obiad. https://lh4.googleusercontent.com/-T...0/P1060115.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-p...0/P1060118.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-2...0/P1060122.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-E...0/P1060124.JPG Na jednym z zakrętów Blaszany łapie uślizg tylnego koła i robi plaskacza. Jechaliśmy na tyle wolno, że właściwie nie ma strat - poza moralnymi. Podnosimy moto, zastanawiamy się co jest przyczyną - okazuje się, że zakręt jest cały w plamach oleju, smaru i innego dziadostwa którego w cieniu nie było widać. Ruszamy dalej. https://lh6.googleusercontent.com/-8...2/P1060130.JPG Jedziemy wzdłuż jeziora, kusi nas wodą ale brzegi są strome i nie ma zjazdów. Typowy zbiornik dla hydroelektrowni, która za chwilę wyłania się zza zakrętu. Duże betonowe bydle. Albania obok Norwegii to jeden z dwóch krajów w Europie który najwięcej korzysta z hydroelektrowni - to chyba lepsze od kopalni, węgla i górników choć dla krajobrazu niekoniecznie. https://lh5.googleusercontent.com/-9...0/P1060131.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-y...0/P1060134.JPG Mijamy Fierze i Bajram Curii - typowe małe miasteczko, bez zabytków i pięknej architektury. Po paru km wjeżdzamy do doliny Valbone. Początek jest nadal szutrowy, dalej panuje już kraina asfaltu. Mimo tego, uważam że Valbone jest piękne i jest to uczta dla oczu - nawet jeśli zawieszenie przysypia z nudów. https://lh4.googleusercontent.com/-k...0/DSC03377.JPG Nie chce nam się jechać do końca doliny, łapiemy jakiś mały pensjonat z opcją na spanie w namiocie, ustalamy co i jak i zjeżdżamy przez strumień na miejsce gdzie można postawić namiot. Kibel i łazienka jest w pensjonacie, wokoło parę innych namiotów. Ideał zakłóca tylko fetor ze śmieci które gromadzą w skalnej szczelinie właściciele pensojariusza. Ot, recykling po albańsku. https://lh4.googleusercontent.com/-_...0/P1060138.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-1...0/P1060139.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-Q...0/P1060141.JPG Wieczorem idziemy do baru, zamawiamy jakieś ciepłe żarcie i zimne piwo. Ceny wyższe niż w mieście ale akceptowalne, jemy gadamy - fajny dzień za nami. Bez szutrów ale za to z ładnymi widokami. https://lh5.googleusercontent.com/--...0/P1060144.JPG cdn. |
Bardzo miłe czytanie i oglądanie.Czekam na to cdn.
|
Zaaaajebiaszcza opowiastka !!!! Czekamy na jeszcze ... :lukacz: :)
|
Wasza trasa i styl zwiedzania to to czego brakowało mi w albani... ale jak na ekipe asfaltową i tak było zajebiście... dawaj dalej zdrajco.... :p
|
Cytat:
To jest nasz pierwszy wyjazd z lżejszymi moto na lawecie i jestem zdania, że to najlepszy sposób podróżowania. Szybki i ekonomiczny dojazd na miejsce, łatwa ewakuacja jak coś padnie, można założyć agresywne opony i zębatki. Można wziąć więcej gratów (żarcie, ciuchy, części) i traktować auto z lawetą jako bazę. Wszystko wskazuje na to że będziemy z Blaszanym podążać w tą stronę, ja pewnie jeszcze zejdę z masy i pojemności - jak budżet pozwoli :) |
Ekonomicznie, to mam pytanie ile paliło Wasze autko ma tych kapciach i z lawetą z motkami ?
|
pewnikiem koło 10,5 litra tzn moje tyle piło na 31"at :)
|
Cytat:
pojeżdżawka :Thumbs_Up: |
Szczerze mówiąc - nie mam bladego pojęcia. Blaszany - do tablicy ! Chciałem założyć hak w aucie żony (Berlingo 1.6HDI) ale mnie pogoniła wiedźma :(
|
Wy tu gadu gadu o ciągnięciu i innych hakach na kobiety....a co z tzw ciągiem dalszym "brodaczóóó"???
b. fajowa relacyjka:) |
no! w końcu udało mi się dotrzeć do kompa.. :))
ciemno i zimno, ale z lata zostało sporo wspomnień i fantastyczne widoki na fotkach, co pewnie zresztą będzie jeszcze widać :)) co do spalania pajero... palił tak długo, aż spalił :) - pojęcia nie mam ile... przesłuchiwałem go, ale się nie przyznał... :))) |
Lubię to
|
Dzień 8 - Valbone > Bajram Curri > Krume > Kukes
Nocka nieco chłodna, jak to w górach przy strumieniu. Lekko wychłodzeni ratujemy się poranną kawą oraz cieszymy się na widok dwóch atrakcyjnych gorących lasek. Rano wpadają do nas z wizytą dwie niezłe cielęcinki, w wieku całkiem atrakcyjnym, o gładkiej aksamitnej skórze, opalizującej jak po samoopalaczu z Rossmana, wystających kościach miednicy i delikatnym rysunku żeberek. No cud, malina - palce lizać. https://lh6.googleusercontent.com/-D...0/P1060149.JPG Wiatr lekko rozgania chmury, słońce dopada góry śmieci upchanej za skałą, smrodek pogania nas - pakujemy graty w ekspresowym tempie i znikamy. Kierunek - północ, w stronę końca doliny Valbone. Przed nami ocean równego asfaltu, pensjonaty i widoczki - wystarczy kręcić łbem. https://lh3.googleusercontent.com/-r...0/G0011876.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-5...0/G0011898.JPG Koniec doliny, dalej już tylko można atakować góry z buta. Obracamy się na pięcie, rytualne fotki i kilkadziesiąt sekund później pędzimy z powrotem. Nie ma co się oszukiwać - tak niebawem będzie wyglądać większość Albanii - asfalt, pensjonaty i turyści. W sumie - trudno by taki potencjał turystyczny się marnował. https://lh3.googleusercontent.com/-4...0/P1060150.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-2...0/P1060154.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-U...0/DSC03379.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-I...0/P1060158.JPG Wylot z doliny jest jeszcze szutrowy, chwilę ganiamy się z ekipą budowlańców w pickupie - kurzą jak cholera, lecimy 80-90 km/h - Blachowkręt docisnął i ich wyprzedził, ja odpuszczam - slalom między prętami zbrojeniowymi wystającymi z kup skalnego gruzu to nie jest moja ulubiona dyscyplina. https://lh6.googleusercontent.com/-E...0/P1060159.JPG Wracamy przez Bajram Curri, łapiemy drogę SH22 a potem mijając Sopot łapiemy SH23 w stronę Krume. Droga poprawiła się od zeszłego roku, wyrwy i fale w asfalcie załatano, poprawiono oznaczenie. Widoki takie same jak rok temu więc daruje powtarzanie fotek. Dopadamy do Krume, w małej knajpce jemy coś lekkiego, chwilę szukam po miasteczku piekarni. Łażenie w stroju enduro w tym upale to perwersja. Jakiś pomocny Albańczyk pomaga mi znaleźć sklepik. Język migowy to potęga :) https://lh5.googleusercontent.com/-U...0/DSC03380.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-b...0/P1060161.JPG Szukamy chwilę sklepu z olejami. GX jednak trochę chla, DR zachowuje się jak alkoholik na odwyku. Jak teraz patrzę na ten wielki czarny wór an DRce, zastanawiam się co ja tam do diabła upchałem. Na każdy kolejny wyjazd biorę coraz mniej, ale widać jednak nadal za dużo. https://lh5.googleusercontent.com/-Y...0/P1060165.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-o...0/P1060164.JPG Z Krume odbijamy na wschód, chcemy szutrami przez góry dotrzeć do granicy (obok wsi Moriq i Pogaj) i wrócić potem wzdłuż rzeki wrócić do Kukes. Na mapie wygląda to realnie, Garmin twierdzi że nas pogięło i karze spadać na bambus. Wspinamy się szutrówką nad miasteczko, winkle ciasne i strome - nareszcie szutry pod kołami. Kamory pieszczą osłonę silnika - uwielbiam ten łomot. https://lh6.googleusercontent.com/-r...2/DSC03384.JPG Wyszukujemy małą łączkę, wyciągamy żarcie i wodę, leżymy w cieniu i odpoczywamy. Wokoło tylko barany i my - czyli sami swoi. https://lh5.googleusercontent.com/-t...0/P1060169.JPG Mijamy pojedyncze chałupy, szutr coraz bardziej szczerbaty, wokół widoki jak ze średniowiecza: osiołki tak, auta nie. Kręcimy się chwilę między skalnymi murkami, chlewikami i domkami. Dwóch lokalesów kiwa głową, dalej drogi nie ma, 1:0 dla Garmina - zawracamy. https://lh3.googleusercontent.com/-1...0/P1060172.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-1...0/P1060173.JPG Krume z góry wygląda atrakcyjnie, przelatujemy szybko i wracamy na asfalt, do Kukes zostało już niedaleko. Asfalt. Dzisiejszy plan podboju szutrowego świata szlag trafił. https://lh5.googleusercontent.com/-f...0/P1060174.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-8...0/P1060175.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-5...0/P1060180.JPG W Kukes robimy zakupy, trochę owoców, jakieś piwo, tankowanie - tam nie ma nic interesującego. Wypadamy nad jezioro, szukamy jakiejś dobrej miejscówki, tej ubiegłorocznej nie mogę znaleźć. Mijamy małe lotnisko, znajdujemy boczną zatoczkę. Na brzegu trochę śmieci, ale daje radę ogarnąć kawałek trawnika pod namiot. https://lh3.googleusercontent.com/-v...0/P1060183.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-p...0/P1060181.JPG Przychodzą i nasi bliscy znajomi... https://lh5.googleusercontent.com/-c...0/P1060186.JPG ...ze swoim przewodnikiem. Uśmiechamy się, częstujemy piwem, w kilku słowach po angielsku dostajemy zapewnienie, że tu jesteśmy bezpieczni. https://lh5.googleusercontent.com/-n...0/P1060188.JPG Po całym dniu możliwość popływania to najlepszą nagrodą - no, może poza zimnym piwem. Robimy małe pranie. Wieczorem przychodzi nasz znajomy z arbuzem i wielką torbą winogron. Wcinamy owoce, na niebie przewalają się ciemne chmury, taka niby burza - czekamy na deszcz. https://lh3.googleusercontent.com/-Q...0/P1060189.JPG cdn. |
Mikelos WYBACZAM TOBIE bo właśnie miałem wyłączyć kompa ale załapałeś się z relacją.Proszę więcej tak nie robić.HE HE..Czekam na cd....
|
Kurde, to oczekiwanie na następny odcinek dłuży się jak oglądanie reklam na Polsacie ;)
:D |
Dzień 9 - Kukes > Shistavec > masyw Koraba
W nocy wiatr szaleje, chmury przewalają się po niebie, wokół grzmi, błyska ale deszczu spada parę kropli. Ociągamy się przy śniadaniu - będzie z tego deszcz czy jednak nie ? Poranne pływanie, papu, kawa - no, niestety z kupą jest problem. Zero krzaczków, wokoło kręcą się pasterze dla których jesteśmy mega atrakcją. Jako przypadkowym celebrytom nie wypada nam wypinać do nich tyłków. Wyczajam moment gdy nie jesteśmy w centrum uwagi, chowam się w zagłębieniu terenu i udaje wielce zamyślonego. https://lh6.googleusercontent.com/-i...0/P1060191.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-q...0/DSC03386.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-R...0/P1060192.JPG Składając namiot natrafiamy pod podłogą na sublokatora. Blaszany mówił coś wieczorem, że mu żaba kicała po gratach w przedsionku ale widać piwo + arbuz zmącił mu umysł. Tupiemy jak pieprznięci, gość spieprza wywijając esyfloresy. Od tej pory przed założeniem ciuchów i butów porządnie je wytrzepuję - ot, taka niewinna dewiacja. https://lh6.googleusercontent.com/-Q...0/P1060194.JPG Wracamy do Kukes, lecimy kawałek w stronę granicy z Kosowem i odbijamy na południe w drogę (SH26) wzdłuż rzeki Lumes. Chcemy wjechać w górę, jak najbliżej granicy z Kosowe, celujemy w wioskę Zapod. Droga szutrowa ale znośna, mijamy hydroelektrownie i wbijamy się w góry. Robi się widowiskowo... https://lh4.googleusercontent.com/-V...2/DSC03391.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-J...0/P1060196.JPG Nawigacja dzielnie prowadzi nas od zakrętu do zakrętu, miejscami mijamy malutkie kamienne wioski. Droga miejscami zamienia się w ścieżkę, tutaj nadal jedynym środkiem lokomocji jest osiołek i dwukółka. Klnę w duszy na cholerny tłumik, karbonowy Leovince mimo stłamszenia DBkillerem huczy i niepotrzebnie straszy ludzi. Miejscami jest tak wąsko, że ledwo przeciskamy się z Rogalami. Tam nie mam czasu na wyjęcie aparatu - walczę by koła nie zsuneły się do strumyka z gnojówką po lewej oraz by rogal nie zaczepił o krzczory po prawej. https://lh5.googleusercontent.com/-M...0/P1060198.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-A...0/P1060199.JPG Dopiero poniżej wioski droga poprawia się na tyle, że można jechać autem. Mieszkańcy wioski noszą na ramionach worki z mąką prosto z zaparkowanej ciężarówki. Nie mam pojęcia jak dzieciaki chodzą stąd do szkoły - widzieliśmy jedną i dojazd do niej był hardkorowy. https://lh3.googleusercontent.com/-D...0/P1060200.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-u...0/P1060202.JPG Szutrówkami dojeżdżamy w okolice Shistaveca. Cały czas mam wrażenie powrotu do przeszłości, nie ma aut, tłumów ludzi, reklam przy drodze - świat może być piękny. Jedyne oznaki cywilizacji to my - spoceni blaszani marsjanie. https://lh6.googleusercontent.com/-N...0/P1060208.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-u...0/P1060210.JPG Dojeżdżamy do Shistaveca - na mapie wydawał się sporym miasteczkiem, w realu to większa wieś. Po środku meczet, obok sklepik i knajpa, jest też ponoć jakieś małe muzeum. Stawiamy motki w "centrum" - budząc ponownie sensację wśród dzieciarni. Zanim zdążyliśmy zdjąć kaski, ktoś mówi do nas "Cześć"... https://lh5.googleusercontent.com/-z...0/P1060211.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-y...0/P1060213.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-q...0/P1060214.JPG Nowy znajomy okazuje się być Albańczykiem, który pracuje z Polakami w UK. Zna może ze 200 słów, ale to wystarczy do sprawnej komunikacji w tych warunkach. Zostawiamy graty i idziemy coś zjeść do knajpki widocznej z tyłu. Pokazuje nam gdzie i jak dojechać by dostać się na grań. Jemy coś lekkiego, chyba kozi ser i jakiś jogurt, gadamy. https://lh3.googleusercontent.com/-y...0/P1060217.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-g...0/P1060220.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-w...0/P1060222.JPG "Centrum" Shistaveca... https://lh6.googleusercontent.com/-m...0/P1060223.JPG ...i panorama Shistaveca. https://lh6.googleusercontent.com/-l...0/P1060224.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-I...2/P1060227.JPG Wspinamy się na grań wiodącą w stronę masywu Wielkiego Koraba. Na zboczu jakiś szalony inwestor rozpoczął budowę wyciągu narciarskiego - zaciskam kciuki by mu się nie udało. Niech narciarze ujeżdżają Alpy - tutaj proszę nie wprowadzać cywilizacji golonki i piwa. https://lh5.googleusercontent.com/-8...2/DSC03393.JPG Podjazd na grań po ledwo widocznych śladach w wysokiej trawie idzie podejrzanie sprawnie, szerokim grzbietem wiedzie wygodna trawiasta droga. Po lewej Kosowo, po prawej Albania proszę wycieczki. Zbocza z tej perspektywy wydają się na tyle płogie, że nasza czujność idzie drzemać. https://lh4.googleusercontent.com/-P...0/DSC03395.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-E...2/DSC03397.JPG Dosyć radośnie jedziemy w stronę skalnego pagórka, droga nieco się wznosi ale nadal nie ma dramatu. Jest sucho, jest przyczepność, jedziemy... https://lh6.googleusercontent.com/-q...0/P1060237.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-i...0/P1060240.JPG I tu powinna skończyć się relacja, gdybyśmy byli mądrymi chłopcami. Tu gdzie kończy się ślad drogi, normalni ludzie zawracają - niestety, mądrość nas wtedy opuściła. Trawersujemy skalną formację, wmawiając sobie że jedziemy trialówkami. Kamyczki wielkości pralki wystają z traw, co chwila przeskakujemy przez te mniejsze - wielkości śpiącego odkurzacza. Prześwit GX to coś ok 30 cm, dociążona DR ma pewnie ok 20 cm - te "marne" 10 cm robi różnicę. Tam gdzie GX przeskakuje, ja drę brzuchem. Jedyna pociecha w tym że mam lepszą osłonę silnika. Ta w GX jest podwieszona pod silnik na gumowych klockach - brak ramy na dole czasem bywa przekleństwem. https://lh4.googleusercontent.com/-p...0/P1060242.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-j...0/P1060244.JPG Turlamy się wokół skalnego pipanta, objeżdżamy go po Kosowskiej stronie. Tam gdzie trzeba przepchnąć albo podnieść motki łapie nas zadyszka. No, jak się wjeżdża w pół godziny 1 km w górę, to czerwonych krwinek nie przybywa w tym samym tempie. Jest gorąco, pchamy się dalej, bezmyślni gimnazjaliści. Mamy skandalicznie wolne tempo podróży, zrobienie 70 km zajęło nam 2,5 h jazdy - średnia 28 km/h. https://lh6.googleusercontent.com/-j...0/P1060245.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-o...0/P1060246.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-z...2/P1060248.JPG Pieszą ścieżką, przeskakując przez kamienie i kamory docieramy do niewielkiej przełęczy. Mamy trzy opcje: jechać dalej w stronę wielkiego Koraba (2764 m npm) - oj, stromo; zawrócić - my ? nigdy; albo zjechać w dół na Albańską stronę. Wypatrujemy z góry ścieżek - jakieś są, z góry wyglądają prześlicznie i niewinnie. Oj, słodcy idioci.... https://lh5.googleusercontent.com/-6...0/P1060249.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-R...0/P1060252.JPG Stoki z góry wydają się płogie, na zdjęciu wychodzą wręcz jak płaskie polanki. W realu - nic z tego. Ścieżki urywają się znienacka, wyprowadzają nas na strome zbocze. Nasza "urocza" ścieżka okazuje się być skalną bruzdą wyrytą przez wodę, zarośnięta do wysokości ramion dzikimi trawami. Im dalej tym głębszą, brzegi są powyżej kół. Jedziemy nią ile się da, podnóżki drą skałę mimo, że już dawno złożyło je do pionu. https://lh5.googleusercontent.com/-F...0/P1060251.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-F...0/P1060255.JPG Blaszany wpada parę metrów z przodu w skalne imadło. Skała blokuje się o tylny zbiornik, osłonę silnika, rogala. Nie ma opcji by jechać dalej. Zdejmujemy bagaże, wywalmy je na stok. Jest tak stromo, że wygodniej jest łazić na czworaka. Siłujemy się z GX, w końcu udaj się nam wyszarpać go do góry i wywalić na bok. Sprowadzamy go kilkadziesiąt metrów w dół, asekurując z obu stron: hamulec, wbita 1 i manewrowanie sprzęgłem. https://lh4.googleusercontent.com/-2...0/P1060256.JPG Powtarzamy manewr z DR, wyciągamy ją z rowo-ścieżki i dysząc sprowadzamy na dól. Próba zjazdu kończy się cyrkowym piruetem - macham podeszwami butów w stronę nieba, gębą walę w trawę. Dalszych prób jazdy kategorycznie odmawiam. Sprowadzamy ścieżką motki w dół, słońce znika za grzbietem, robi się nieco chłodniej. W tym tempie szansa na dotarcie do jakiejś wioski przed zmrokiem jest zerowa. Pasterz z osiołkiem mija nas i pyta czy jest OK ? Myślę chwilę jaki jest kurs wymiany DR za 1 osła ? Ostatecznie miłość do DR zwycięża, ale gdyby do osła dorzucił kolację i niewiastę, zrobilibyśmy deal jak nic :) https://lh6.googleusercontent.com/-I...0/P1060257.JPG Wypatrujemy niewielkie wypłaszczenie kilkaset metrów dalej, dobra miejscówka pod namiot. Ścieżka jest zbyt wąska dla nas trzech: ja idę nad ścieżką, na ścieżce prowadzimy moto, poniżej ścieżki idzie Blaszany. Co kilkadziesiąt metrów albo ja potykam się i wywracam, albo Blaszanemu kończy się przyczepność i ześlizguje się po trawie kilak metrów w dół. Przestałem liczyć ile razy podnosimy motki do pionu. Ostatnie kilkaset metrów robimy wahadłowo: motki luzem, bagażem znosimy na grzbiecie. Dwa stare osły - jeden brodaty, drugi blaszany. https://lh3.googleusercontent.com/-f...0/P1060258.JPG Durne 400 m deniwelacji zajmuje nam całe popołudnie, w ostatnich promieniach słońca stawiamy namiot, nocleg wypada na 1700 m npm. Motki zostawiamy kilkadziesiąt metrów wyżej na ścieżce. Jesteśmy zdrowo zmachani i mamy ostatnie krople wody. Gdzieś ponad nami, słychać strumień. Zbieramy resztki sił, zgarniamy wszystko w co można nabrać wody i ruszamy pod górę. Strumień ma z metr szerokości, woda jest lodowata i pyszna - nigdy nie smakowała mi bardziej. Pijemy jak konie po westernie. Trochę obmywamy się z potu i kurzu, wracamy z zapasem wody do namiotu. https://lh4.googleusercontent.com/-u...0/P1060260.JPG Wyciągamy żarcie z rogali. Połowa żarcia jest dosłownie w proszku. Od upadków rozpieprzyły się pojemniki. Wyciągam makaron zmieszany z kukurydzą z puszki w lekkiej posypce z mleka w proszku. Blachowkręt wkręca mnie, że w okolicy są niedźwiadki. Za żadne skarby nie chcę spać wokół tego kulinarnego śmietnika. Wynoszę żarcie jak najdalej od nas. Gotujemy coś na ciepło w świetle czołówek, wokół gwiazdy i my. Szkoda - nie mamy choćby grama wina. Temperatura spada, wilgoć w powietrzu, pakujemy się do namiotu. Chłodno. W nocy mam sny pełne goniących mnie misiów - Blaszany, a niech cię cholera trafi za to... cdn. |
Rewelacja!!!!
|
Piękne tereny a co najważniejsze jeszcze można znaleźć spokój i spać bez ludzi w głuszy
|
Wow, zachecajaco!!!
Bardzo zachecajaco!! Kto robil baki w motX? |
cała rzeźba w g450x autorstwa chłopaków z mxmoto, zrobili 3 sztuki, foty i ofertę można znaleźć u nich na stronie
|
Przerwa swiateczna czy jakas grubsza awaria klawiatury????
|
Będzie ciąg dalszy lada moment, szykuję w garażu parcha na Maroko - kuso z czasem :(
|
Dzień 10 - Masyw Korabu > Peshkopi
Dawno nie miałem takiego widoku z okna po przebudzeniu. Ryj mam lekko zapuchnięty - tym razem to zwykłe zmęczenie a nie wóda :) Jest rześko, ale wiemy że za godzinę-dwie zacznie się upał. Montujemy jakieś śniadanie z resztek jedzenia. Zgarniamy też resztki żarcia których w nocy nie zjadły "mityczne misie". Nie mamy zwyczaju zostawiać za sobą śmietnika - trzeba zwieźć je na dół. https://lh3.googleusercontent.com/-U...0/P1060259.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-u...0/P1060260.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-Q...0/P1060266.JPG Sprowadzamy motki na luźno bez bagaży kilkadziesiąt metrów w dół oślą ścieżką. Idzie nam całkiem sprawnie, unikamy kolejnych gleb i fikołków. Juczymy motki i powoli na jedynce ześlizgujemy się, bo nadal jest stromo i przyczepność jest taka sobie. Eh, gdyby tak DR ważyła 120 kg a nie 160 kg to byłoby nawet zabawnie, a tak walczymy ze zjazdem kolejne 500 m deniwelacji prawie do południa. Tam gdzie navi pokazuje już drogę, natrafiamy na stary szlak, zasypany skalnym rumoszem. Na końcu każdego zakrętu przekraczamy kolejne strumyki - mostki dawno temu zniknęły. https://lh6.googleusercontent.com/-i...0/P1060267.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-D...0/P1060276.JPG Tak wygląda "droga" którą prowadzi nas navi. Wymyślam jej od złośliwych małp i kretynek, jest nie ugięta ale przynajmniej mi jest lżej na duszy. Dopiero później odkryłem, że ustawiłem profil wspinaczka - sam jestem kretynem :) https://lh3.googleusercontent.com/-r...0/P1060272.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-q...0/P1060269.JPG W końcu wydostajemy się na porządną szutrówkę, jest szczerbata jak stary dziad, ale teraz jest dla nas jak autostrada. Na przełęczy resztki dumy albańskiej armii - jakieś schrony albo co. https://lh4.googleusercontent.com/-q...2/DSC03403.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-J...0/P1060277.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-4...0/P1060280.JPG Szutrami docieramy do zjawiskowego miejsca - pojawiają się jurty i pastwiska. Gdyby nie navi, pomyślałbym że rzuciło nas do Mongolii. https://lh6.googleusercontent.com/-4...0/P1060283.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-0...0/P1060287.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-s...2/P1060290.JPG Niebiańskie szutry się kończą, docieramy do asfaltu. Zatrzymujemy się w jakimś przydrożnym sklepiku - żar leje się z nieba. Siadamy w cieniu, pijemy coś zimnego. Dopytujemy sklepikarza o stację benzynową - zupełnie niepotrzebnie. Oprócz chleba, piwa ma też benzynę - tankujemy wersję różową :) Przy okazji wywalam worek ze śmieciami - zwiozłem drania do cywilizacji, cały się rozpierdzielił, kukurydza smażona na karbonie psia krew... https://lh5.googleusercontent.com/-g...0/P1060292.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-X...0/P1060291.JPG Pchamy się na południe, prawym brzegiem rzeki Czarny Drin w stronę Peshkopi. Widoki piękne, mijamy małe wioski, na drodze ruch niewielki. Nie śpieszymy się, na dziś nie mamy planów podboju świata. https://lh6.googleusercontent.com/-n...0/P1060293.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-B...0/P1060294.JPG Kluczymy na północ od Peshkopi szukając między wioskami dobrego zjazdu nad brzeg rzeki. Po wczorajszym mordowaniu się po górach, mamy ochotę popływać i wypić zimne piwo. Trochę na nosa trafiamy na dobry zjazd. Rozkładamy bambetle czujnie obserwowani przez pół tuzina dzieciaków. Uśmiechamy się, Żelazny wygrzebuje jakieś słodycze. Obok mają swoje obozowisko tubylcy, rozmawiamy z głową rodziny, przyjechali do roboty na lato z całą rodziną. https://lh6.googleusercontent.com/-8...0/P1060296.JPG Najlepsze jest to, że w tym białym baraczku w tle jest bar z zimnym piwem :) Wygląda jak ruina, w środku jest goły beton, dwa stoły ale jest lodówka, prąd i piwo - czego chcieć więcej. Syn właściciela za pomocą google translate i srajfona gada z nami - zderzenie cywilizacji :) https://lh4.googleusercontent.com/-g...0/P1060295.JPG Obserwatorzy, czujemy się jak lokalne "celebryty". Woda w rzece gna jak szalona, mamy turbo mycie a'la prysznic karchera. Jeśli gdzieś byłem brudny to już nie jestem. Tego nam było trzeba. Montujemy żarcie na ciepło, pijemy zimne piwo, patrzymy na zmrok pochłaniający wzgórze przed nami. Gdzieś z drugiej strony rzeki dociera muzyka, zapada noc. To była fajny dzień. https://lh5.googleusercontent.com/-L...0/P1060299.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-S...0/P1060300.JPG cdn. |
Naprawdę lubię Twoje relacje, naprawdę. :Thumbs_Up:
|
dawaj tracka :)
|
Cytat:
|
Dzień 11 - Kishavec (okolice Peshkopi) > Burrel > przełęcz Shtames > jezioro w parku Kombetar
Poranne słońce schowane za krzaczorami pozwala nam się porządnie wyspać. Największy dylemat to wybór kolejności - najpierw pływanie czy najpierw śniadanie ? Mamy z Blaszanym niezłą zabawę w rzece, nurt spycha nas kilkanaście metrów w dół, na brzeg wychodzę z gaciami pełnymi żwiru. Piaskowanie jajek było gratis. Chwilę dumamy nad mapą, wybieramy drogę SH36, która powinna zaprowadzić nas do miasteczka Burrel. https://lh5.googleusercontent.com/-M...0/P1060302.JPG Wracamy do wioski, kluczymy wąskimi drogami między kamiennymi płotami cały czas starając się jechać na południe, w stronę mostu. Navi pakuje nas w ścieżkę, która na końcu zamienia się wąski potok gnojówki i kończy się ślepo. Klniemy pod nosem, zawracamy na 17 razy czubkami butów walcząc o każdy centymetr miejsca. Mam tylko jedną myśl: nie chcę pacnąć ryjem w to coś co oblepia mi nogi - to nie jest produkt uboczny fabryki Diora. Szczęśliwie docieramy do mostu - stalowa konstrukcja jest wykończona eleganckimi dechami spasowanymi z dokładnością +/- 10 cm. Przez szpary można spokojnie łowić co większe ryby. https://lh4.googleusercontent.com/-r...0/P1060303.JPG Kluczymy przez moment w wiosce, navi nie może się zdecydować gdzie ma nas prowadzić - mam dziś wyraźnie intelektualnie słabszy dzień, jakaś taka zadumana się zrobiła. Dobrym szutrem wywijamy zakręty na zielonych zboczach. Mijamy kilka starych kamieniołomów - droga prowadzi środkiem nich. https://lh3.googleusercontent.com/-P...0/P1060304.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-i...0/P1060305.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-k...0/P1060308.JPG Droga wiedzie wzdłuż doliny, widoki piękne, ruch zerowy - wiosek ani ludzi praktycznie nie widać tylko nieliczne domy stoją daleko w dole. https://lh4.googleusercontent.com/-7...0/P1060309.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-i...0/P1060313.JPG W końcu trafiamy na przydrożny bar. Odkryliśmy, że prawie wszędzie można kupić cytrynowy napój w puszkach - zimne i smaczne cholerstwo gasi pragnienie i nie powoduje kołowacizny we łbie jak zimne piwko w upalny dzień :) https://lh4.googleusercontent.com/-R...0/P1060314.JPG Dziś wylosowałem jazdę jako pierwszy, ale i tak zbieram sobą tonę pyłu z drogi. Całe te misterne poranne mycie szlag trafił. Stoję i strzelam sobie durne fotki jak gimbaza. Mam czas, bo Blaszany musi powalczyć narzędziami ze swoim rumakiem. https://lh5.googleusercontent.com/-9...0/P1060318.JPG Zawsze jak się zatrzymamy i zaczynamy coś grzebać w moto, pojawia się krąg lokalnych doradców serwisowych. Każdy ruch jest śledzony i komentowany jakbyśmy robili serwis fury z F1. Boczne owiewki od naszych górskich wybryków mają połamane zaczepy. Tyrtytki od wibracji wytrzymują po parę godzin. Jazda na stojaka i trzymanie owiewek nogami to nie jest najfajniesza sprawa, Blachowkręt robi z kilku podkładek, blachy i drutu inżynieryjna rzeźbę - serwisanci z BMW na widok tego dostaną udaru mózgu. https://lh5.googleusercontent.com/-m...0/P1060319.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-L...0/P1060320.JPG Po akcji serwisowej w ruchomym serwisie BMW, odpalamy wrotki i lecimy dalej - widoki nadal wyżerają oczy. Jak ktoś ze znajomych pyta mnie czy Albania jest ładna, opowiadam że to taka ładniejsza siostra Szwajcarii. Droga robi się nieco bardziej szczerbata, miejscami mijamy malutkie wioski, dosłownie po kilka domów. https://lh5.googleusercontent.com/-2...0/DSC03415.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-O...0/P1060321.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-4...0/DSC03410.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-k...0/P1060324.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-7...2/P1060329.JPG Dojeżdżamy do Burrel, jest niedzielne popołudnie a my jesteśmy już nieźle głodni. Kręcimy się chwilę po miasteczku szukając jakiegoś żarcia. W końcu trafiamy na coś, co w przewodniku Michelina dostałoby pewnie 1/100 gwiazdki, ale dla nas jest w sam raz. https://lh6.googleusercontent.com/-6...0/P1060334.JPG Moja znajomość albańskiego ogranicza się do ładnego uśmiechu ale na szczęście mam doktorat z języka migowego. Idę z kelnerem na zaplecze kuchni, palcami pokazuję które kawałki mięcha ma wrzucić na ruszt. Dostajemy tonę żarcia, smakuje kosmicznie i kosztuje bardzo umiarkowanie. https://lh4.googleusercontent.com/-_...0/P1060335.JPG Moja broda działa jak filtr powietrza - zgarniam nią cały syf z drogi. Sierść jest sztywna od pyłu, co chwilą wyciągam z niej badyle i drobne owady. Jej hipsterskość okazała się wątpliwa - nie złowiłem na nią żadnej samicy - nie licząc oczywiście samic much. Zaczyna mnie to lekko wkurzać - nie tak miało to działać. https://lh6.googleusercontent.com/-V...0/P1060337.JPG Po drugiej stronie ulicy jest zakład fryzjerski - tyle że zamknięty. Gość obok nas orientuje się, że chcemy się ostrzyc, dzwoni do brata który prowadzi zakład. Po kwadransie ruszamy upiększyć swe lica. https://lh5.googleusercontent.com/-U...2/P1060352.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-K...0/P1060338.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-P...0/P1060345.JPG Przesympatyczny facet jest fanem piłki nożnej - moja wiedza tym temacie jest zerowa, ale facet coś tam gada pod nosem wyraźnie zadowolony. W ramach akcji promocyjnej, strzelamy jeszcze fotki które lądują natychmiast na fejsie naszego fryzjera. Mam nadzieję, że nasze gęby nie zadziałały jako antyreklama. Jeśli będziecie kiedyś w okolicy - polecam :) https://lh6.googleusercontent.com/--...0/P1060355.JPG Z pełnymi brzuchami ruszamy z Burell, nie bardzo nam się chce, ale do celu jeszcze kawałek drogi. Asfalt kończy się tuż za miastem - jakoś wcale nas to nie dziwi. Ostatni rzut oka na miasteczko i ruszamy pod górę. https://lh4.googleusercontent.com/-t...0/P1060356.JPG Opuszczamy SH36 i żółtą drogą jedziemy w stronę przełęczy Shtames (1228 m npm). Niby nie jest daleko, ale z każdym kolejnym zakrętem droga robi się bardziej wymagająca. To już nawet nie jest standard szczerbatego dziada - droga wygląda jak po regularnym ostrzale moździerzowym prowadzonym przez pijanych licealistów. https://lh4.googleusercontent.com/-h...0/DSC03423.JPG Wspinamy się klnąc pod nosem, każdy zakręt to fontanny kamieni spod kół. Resztki luźnego bruku i kamienie naniesione deszczem walają się po całej szerokości drogi. W 2/3 podjazdu mijamy schodzącą z góry ekipę 3 rowerzystów. Jeśli ja na kostkach walczę o przyczepność, to wiem że oni na trekkingowych oponach musieli przejść gorsze piekło. https://lh4.googleusercontent.com/-A...0/P1060358.JPG Docieramy do przełęczy, po drugiej stronie pachnie lasem piniowym. Szutry wyraźnie lepsze. Mijamy strażnicę parku narodowego i wpadamy na idealny asfalt. Szok. Ekipy drogowców kończą właśnie prace, powoli zbliża się koniec dnia. https://lh4.googleusercontent.com/-b...0/P1060360.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-A...0/P1060359.JPG To moja ulubiona pora dnia, słońce kładzie długie cienie, wszystko jest dobrze oświetlone i nabiera barw. Jedyny minus to świadomość, że przed nami jeszcze kawał drogi a asfalt został na głównej drodze, która prowadzi do Kruje. Kluczymy szutrami by trafić od zachodu na brzeg jeziora. Navi znowu wpada w nastrój marzycielsko-romantyczny i kręci nami jak g.. w przeręblu. Jacyś dobrzy lokalesi pokazują na krzyżówce gdzie jechać. https://lh3.googleusercontent.com/-9...0/P1060362.JPG Początkowo nie widać wody, zjeżdżamy w dół, mijamy zagajniki, pagórki i ciągle nic. W końcu coś niebieskiego wyłania się przed nami. Nareszcie, słońce gaśnie za górami, cień zapowiada że niebawem zrobi się zupełnie szaro. https://lh4.googleusercontent.com/-t...0/P1060368.JPG Docieramy do miejsca, gdzie droga spotyka się zaporą. Wokoło stromo, krzaki i skały, jedyne miejsce na rozbicie namiotu wypada obok betonowej szopy. Pytamy strażników na zaporze w migowym narzeczu czy możemy tam przenocować. No problem. Podpowiadają gdzie można kupić piwo. Zrzucam bambetle i na lekko z plecakiem jadę pareset metrów w dół po zimny rozcieńczalnik. Blaszany stawia namiot, po ciemaku robimy jeszcze szybkie pływanie. Dwaj wędkarze zostawiają nam arbuza, kiełbasy i jakieś owoce. Wypijamy z nimi po piwku - dla nich nie było to raczej pierwsze :( Potem wsiadają do poobijanego merca z jednym światłem i jadą do Tirany - żony czekają :) Tak to wygląda o poranku następnego dnia.... https://lh6.googleusercontent.com/-9...0/P1060371.JPG cdn. |
Nieee no, nawet przy mojej wrodzonej małomówności i niechęci do klawiatury, - nie da się tego nie skomentować!..
Mikelosie - jesteś wielki!!! :bow: :D Zarówno foty jak i genialny opis z wplecioną po mistrzowsku satyrą, - to prawdziwa "uczta kinomana".. :drif: Tekst o brodzie -to już całkowite przetrenowanie mojej przepony :lol19: Kolejny świetny seans na miłe zakończenie dnia... Z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg :umowa: Dzięki i pozdrowionka... |
Cytat:
|
nie za dużo słów a w sam raz treści.
bardzo tam ładnie. piękna wyprawa - oszczędzałem przez parę dobrych dni to teraz miałem kilka odcinków na raz. mniam! :D |
Dzień 12 - jezioro Kombetar > przedmieścia Tirany > wzgórze Mali i Dajti > Bize > powrót na wschód w okolice Peshkopi
Słoneczko budzi nas skutecznie, poranne pływanie pozwala przyjrzeć się okolicy z lepszej perspektywy. Chmurki przewalają się nad głowami - to nam uświadamia, że jesteśmy na ponad 1000 m npm. Jezioro - tak jak większość w Albanii - jest sztucznym zbiornikiem, ten akurat zaopatruje Tiranę w wodę. No trudno, jakoś przeżyją mojego szczocha puszczonego do wody. Wcinamy szybkie śniadanie, dosuszamy ciuchy po wieczornym praniu i zwijamy manele. Na tle betonowej szopy temperatura rośnie w tempie wykładniczym. https://lh6.googleusercontent.com/-b...60371-PANO.jpg https://lh6.googleusercontent.com/-9...0/P1060375.JPG https://lh5.googleusercontent.com/--...0/P1060373.JPG Na tamie jest tylko jedno miejsce w którym można złapać sygnał komórki. Wąski skalny wąwóz którym prowadzi droga w stronę Tirany to jedyna droga do cywilizacji. Strażnik z budy na tamie pokazał mi na balustradzie marker, przy którym trzeba stanąć - ani kroku w bok. Jest moc, jest sygnał, SMS poszedł. Niech żona wie że jeszcze nie jest wdową. Pożegnaliśmy piękną przyrodę i ruszyliśmy w stronę cywilizacji. https://lh3.googleusercontent.com/-4...0/P1060377.JPG Tuż poniżej tamy jest barek, w którym wieczorem kupowałem piwo. Kosmiczne miejsce: wąwóz, strumień w szczelinie pod nogami i lodówka pełna zimnego piwa - jak z tandetnej reklamy piwa, tyle że prawdziwe. https://lh4.googleusercontent.com/-P...0/P1060381.JPG Zjeżdżamy bocznymi drogami na obrzeża Tirany. Mijamy jakieś kamieniołomy, pola, mniejsze wioski, miejscami widoki są zabójczo piękne. Miejscami spory ruch, skutery, stare beemki, osiołki z dwukółkami. Klaksony, smród spalin, studzienki ściekowe bez pokryw, śmieci w rynsztokach. Słowem: cywilizacja południowców. Kluczymy między kolejnymi dzielnicami ufni, że navi jednak wie dokąd jechać. Raz skubana pakuje nas pod bramę jednostki wojskowej położonej na zboczu. Zawracamy. Chcemy dojechać na wzgórze Dajti, skąd jest widok na całą Tiranę. W końcu udaje się nam trafić na właściwą drogę, wąskim asfaltem wspinamy się na zbocze. https://lh3.googleusercontent.com/-U...0/DSC03425.JPG Docieramy do końca drogi SH47, parkujemy przy górnej stacji kolejki linowej, którą można dostać się tu z Tirany. Widoki całkiem niezłe, cena zimnej coli w barku też całkiem europejska. https://lh4.googleusercontent.com/-P...0/P1060384.JPG Samojebka na tle Tirany.... https://lh4.googleusercontent.com/-v...0/P1060388.JPG ...i wracamy SH47 to wjazdu do parku. Lecimy w lewo SH54 na wschód, asfalt szybko się kończy i wracamy na szutry. Już za nimi zacząłem tęsknić. Do tego robią się całkiem widowiskowo, lecimy zboczem góry miejscami wrzucając nawet 4 bieg :) Jest pięknie i pusto, żadnych wiosek, miasteczek - tylko góry i my. https://lh4.googleusercontent.com/-U...0/DSC03437.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-Q...0/DSC03439.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-3...0/DSC03444.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-1...2/DSC03445.JPG Szutrówka ciągnie się kilometrami, ciskamy kamieniami na zakrętach i wzniecamy kurz na prostych, banan nie schodzi nam z twarzy - taki mały raj dla przygłupów na dwóch kołach. https://lh3.googleusercontent.com/-U...2/DSC03447.JPG Miejscami droga jest świetnie eksponowana, strzelam fotki ci kilka minut, Blaszany czeka na mnie w skrawkach cienia. Chmury przewalają się po niebie zmieniając co chwilkę oświetlenie - od ponurego cienia do słonecznego raju. https://lh4.googleusercontent.com/-h...0/P1060397.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-T...0/P1060398.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-6...0/P1060400.JPG Natrafiamy na pierwszy drogowskaz, przed nami Bize i symbol narciarza. Czyżby jakaś cywilizacja ? https://lh3.googleusercontent.com/-S...0/P1060401.JPG Szybko okazuje się, że Bize to ruiny miasteczka, w którym jest baza wojskowa. To tu rok temu Sowizdrzal ze swoją ekipą oglądał ćwiczenia brytyjskich wojsk. https://lh4.googleusercontent.com/-1...0/DSC03449.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-B...0/DSC03448.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-V...0/P1060405.JPG Miasteczko jest opuszczone, większość budynków wygląda jak po solidnym ostrzale. Robi to strasznie ponure wrażenie. Być może kiedyś było tu pełno życia, teraz jest smutek i zagłada. Tak wyglądają miasta po wojnie... https://lh6.googleusercontent.com/-F...0/P1060407.JPG Miejscami mijamy ciężarówki zwożące drewno, gdy zatrzymujemy się na krótki postój - navi znowu nie jest pewna gdzie jechać - trafia się nam okazja do przyjacielskiej foty. Machanie rękami rozwija wątpliwości navi. https://lh3.googleusercontent.com/-7...0/P1060410.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-2...0/P1060409.JPG Parę km dalej mijamy kolejny drzewny konwój. Jest tak wąsko, że wbijamy się w wyrwę na poboczu by minąć się z naczepą. Opona ciężarówki z gracją ociera się o rogala u Blaszanego. Kufry to wymysł szatana :) https://lh3.googleusercontent.com/-W...0/P1060419.JPG Przerwa na płyny, batona i rozprostowanie nóg. Jesteśmy już trochę wytrzęsieni, nieźle zapyleni ale gęby się nam cieszą. https://lh5.googleusercontent.com/-Y...0/P1060417.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-d...0/P1060413.JPG Droga poprawiła się, zamiast kolein i kamorów trafiamy na piękną równą szutrostradę. Z każdym kolejnym zakrętem odkręcamy gaz coraz radośniej. Blaszany wpada w trans, wywija esyfloresy tylnym kołem od zakrętu do zakrętu. Z lekkim niedowierzaniem patrzę na licznik, lecimy 80-90 km, po raz pierwszy od wielu dni wrzucam 5 bieg. Nie wiem ile tak jedziemy 10 czy 30 km, to jest absolutna szutrowa nirwana - błogostan na dwóch kołach. Dniu - trwaj. https://lh3.googleusercontent.com/-u...0/DSC03455.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-o...0/DSC03456.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-_...0/P1060422.JPG Mostki w stylu eko-średniowiecznym.... https://lh3.googleusercontent.com/-s...0/P1060423.JPG Słońce znowu powoli składa za horyzont, my kręcimy się gdzieś w okolicach południa od Peshkopi. Na horyzoncie wzgórza graniczne z Macedonią. Szutr wypluwa nas na asfalt... https://lh3.googleusercontent.com/-x...0/P1060426.JPG ..którym docieramy do Peshkopi. Kolejne małe miasteczko, w którym czas płynie wolno, ludzie grają w szachy, piją herbatę i rozmawiają całe dnie przy stolikach. Szukamy bankomatu, w małych miasteczkach jest to proste - zazwyczaj jest w najbardziej reprezentacyjnej części miasta. Nasze zapylone ciuchy nie pasują do tego świata. https://lh4.googleusercontent.com/-l...0/P1060429.JPG Wyjeżdżamy z Peshkopi, chcemy wrócić nad rzekę. To kilkanaście km dalej, ale asfalt jest wzorcem szwajcarskiego sera, zwalniamy. Poprzedniego dnia, w pobliżu mostu widzieliśmy coś na kształt baru. Docieramy tam w ostatnich promieniach słońca. Nie ma innych gości, ale jest obsługa, uzgadniamy cenę, zamawiamy zimne piwo i coś na ciepło na kolację. Po ciemku wskakujemy jeszcze do Czarnego Drinu - zmywamy całodniowy pył i zmęczenie. Zimne piwo będzie smakować teraz o niebo lepiej... Rano wyglądało to tak.... https://lh4.googleusercontent.com/-G...0/DSC03460.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-S...0/P1060431.JPG cdn. |
Yeah!
|
Kurde! Te przerwy są stanowczo za długie!
Ale browarek Ci się należy. :Thumbs_Up: Jak kiedyś, jakoś, gdzieś, coś to ja stawiam. :beer2: |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:39. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.