![]() |
Do kraju podziemnych pomarańczy, czyli po pyry do Peru
Odcinek 0, czyli prologi dwa
Prolog według pewnego śląskiego Berlińczyka: Początek tej podróży sięga jeszcze II wojny światowej, kiedy pradziadek Krzysia otrzymał od ojca kawał dorodnego kartofla. Kartofel ten stanowił podstawę żywieniową każdej wielkopolskiej rodziny. Życzeniem ojca pradziadka było odwiedzenie mekki pyrowej, czyli miejsca urodzenia proroka pyry. Coś w rodzaju oczyszczającego rytuału dla następnych pokoleń pyry. Bo pyra starzeje sie tak jak my. Co rok jest o rok starsza i bardziej pomarszczona... Owa święta pyra od ojca pradziadka Krzysia przetrwała do dzisiaj razem z życzeniem odwiedzenia kraju pochodzenia pyry. Krzysiu, jako wierny orędownik krainy wielkopolskiej pyry postanowił popielgrzymować do świętej dla każdego Poznaniaka krainy.... Rok 2014, wieś pod Zieloną Górą, Jagna i Raf dnia powszedniego chcąc ugotować kartofla na kolacje stwierdzają brak owych w worku w piwnicy. Wieczór spędzili przy chlebie i wodzie... Dnia następnego dzwonią do krainy Wielkopolskiej do Krzysia - dostawcy dorodnych pyr. Ten wysyła 3 worki i 2 cebuli i wspomina o świętej pielgrzymce... Wiemy już, ile jest czasu pomiędzy iskra a zapłonem, mieszanka detonuje natychmiast. Bilety okazyjne lądują na skrzynce mailowej, plecaki zapakowane, kanapka na drogę i wielki ptak niesie ich nad wielką wodą do krainy podziemnych pomarańczy. Krzychu obmył stopy i przygotował sie do przywitania świętej ziemi... Prolog ver 2.0, czyli lubusko – wielkopolski: - Jagna, masz już plany na zimowy wyjazd? - Krzychu, sierpień dopiero mamy… - Może i sierpień, ale teraz jest promocja Iberii do Ameryki Południowej. W Chile byliśmy, Argentyna zbyt poukładana, w Kolumbii byłem, zostało Peru ;) Jak chcemy się załapać, to szukaj szybko karty kredytowej! No cóż, była to (jak dotąd) najszybsza decyzja wyjazdowa w moim życiu. Mniej więcej dwugodzinna ;) Opłacało się. Zapłaciliśmy dokładnie 4 426,59 PLN za lot na trasie Barcelona – Lima – Bruksela. Za 3 osoby! -Krzychu, a co właściwie jest ciekawego w Peru oprócz tego całego Machu Picchu? -Jak to co! Kartofle! http://kobietawielepiej.pl/sites/def...a-sposobow.jpg Ziemniak (Solanum tuberosum L.) – gatunek rośliny należący do rodziny psiankowatych. Nazwa „ziemniak” odnosi się zarówno do całej rośliny, jak i do jej jadalnych, bogatych w skrobię bulw pędowych, z powodu których gatunek jest uprawiany na masową skalę. Roślina wywodzi się z Andów, gdzie udomowiono ją ok. 8 tysięcy lat temu. Ziemniak został przywieziony do Europy w końcu XVI wieku, w ciągu następnych stuleci stał się integralną częścią wielu kuchni z całego świata. Obecnie jest czwartą pod względem produkcji rośliną uprawną (po pszenicy, ryżu i kukurydzy). W stanie dzikim rozmaite gatunki psianek podobnych do ziemniaka występują w obu Amerykach, od Stanów Zjednoczonych po Urugwaj. Najnowsze badania genetyczne wykazały, że wszystkie odmiany rośliny wywodzą się z gatunku Solanum brevicaule, kultywowanego w dzisiejszym południowym Peru od przynajmniej 7 tysięcy lat. W wyniku setek lat krzyżowania i sztucznej selekcji do dziś powstało ponad tysiąc odmian uprawnych ziemniaka. Po podboju Państwa Inków, Hiszpanie sprowadzili ziemniaki do Europy około 1570 roku, skąd żeglarze rozprzestrzenili uprawę rośliny na cały świat. Wprawdzie europejscy rolnicy początkowo byli wobec nowej uprawy sceptyczni, ale do XIX wieku stała się ona podstawą diety milionów mieszkańców kontynentu i nieodzownym elementem wielu kuchni regionalnych. Dziś dieta przeciętnego mieszkańca Ziemi zawiera ok. 33 kg ziemniaków rocznie, a Polaka 109 kg. I jak tu nie jechać do Peru? cdn |
:lukacz:
|
Dzień 1, czyli Poznań – Zielona Góra – Berlin – Barcelona - Madryt – Lima…
Czy ja kiedyś wyjadę normalnie, bez nerwów na urlop? Może na emeryturze… Rano załatwianie tysiąca spraw, przypominanie o tysiącu kolejnych pracownikom (z nadzieją, że będzie do czego wracać po urlopie), zaraz, zaraz, czy babka od ubezpieczeń przysłała dokumenty? Szybki telefon: jak to, ja myślałam, że pani wyjeżdża za miesiąc… Grrrr… A więc jeszcze przejażdżka po ubezpieczenie, na szczęście pani się wczuwa, załatwia szybko i nawet mamy zaświadczenia po hiszpańsku. A czy ktoś może zrobił check-in? – rzucam w przestrzeń nad głową Rafa… System Iberii (po polsku oczywiście brak) + cookies = katastrofa. Przez pół godziny wkurzamy się, dlaczego każą nam zapłacić 35 Euro za zmianę miejsc, których nie zmieniamy. Po wyczyszczeniu cookies cena cudownie znika… a my siedzimy osobno, oczywiście kilometry od okna. Lot trwa jedynie 13 h i to w dzień, więc fajnie byłoby mieć na co popatrzeć… Na przykład na taką Amazonkę ;) ale nie tym razem. Jakimś cudem udaje mi się spakować o czasie, Krzychu przyjeżdża spóźniony pół godziny (ma te same problemy, czyli jak zamknąć firmę na 2 tygodnie…) i ruszamy na Berlin. Parking załatwił po znajomości Fassi, w pewnym gospodarstwie, w którym miał kiedyś okazję dorabiać jako kierowca. Zgadnijcie, cóż Fazik nasz kochany ciągał na przyczepie? :o https://lh6.googleusercontent.com/-X...94428150_o.jpg Z lekka spóźnieni lądujemy na Schönefeld, gdzie Fazik ukaja nasze nerwy berlińskim piwkiem: https://lh5.googleusercontent.com/-K...%2520Kopie.JPG Po czym znów musimy gonić, bo kolejka do kontroli wije się jak pyton, a Norwegian do Barcelony odlatuje za równe pół godziny ;) Na szczęście widzimy za sobą kilkudziesięciu zdecydowanie bardziej zrelaksowanych Hiszpanów. No cóż, samolot raczej nie odleci bez połowy pasażerów ;) Krzychu zdołał jeszcze zakupić 2 kartoniki białego wytrawnego (no jakoś trzeba przetrwać noc na lotnisku, prawda?) i w końcu możemy oderwać się od ziemi… cdn |
Przy takiej pielgrzymce do swietej ziemii zadbalem dla was o dobre fenkszuji dlatego zalatwilem aby zaparkowac auto przy hali w ktorej jest kolo 2000 ton tej bulwy ktora zwozilem z pola zielona zaba. Ciekawostka jest ze w zeszlym roku oprysk na hamerykanska stonke pochodzil z rosji ktory spowodowal ze stonka sama wziela sie za uprawe. Piszi dalyj ;)
|
No pięknie się zaczyna:Thumbs_Up::Thumbs_Up::Thumbs_Up:
|
A pan na parkingu powitał nas słowami:
"Ah, Sie sind die Freunden von unserem Kartoffelfahrer!" :) |
1 Załącznik(ów)
|
|
Lądujemy koło północy w Barcelonie, znieczulamy się dwoma przemyconymi kartonikami na wymarłym lotnisku, po czym znajdujemy sobie zaciszne miejsce za filarkiem, wyciągamy śpiworki i odlatujemy w noc.
Noc nie jest długa, bo gdzieś przed piątą budzi mnie dyskusja, jaką Krzychu ze swadą toczy z lotniskowym ochroniarzem. Niestety ochroniarz kompletnie nie wykazuje empatii, po 5. leżeć "no permite" i koniec. Zaspani ruszamy więc w stronę naszego stanowiska. Krzychu ze zdumieniem odkrywa istnienie drugiego terminala w Barcelonie, oddalonego o ładnych kilka km. A tyle lat już tu lata! Jeszcze tylko przelot do Madrytu, kolejna zmiana terminala i w końcu siedzimy w samolocie do Limy. Opis 13 h na siedząco sobie daruję ;) Samolot po kresce przesuwał się baaaardzoooo wooooolnooo: https://lh6.googleusercontent.com/-z...0/DSC05182.JPG Scyzoryka na pokład nie wniesiesz, ale za chwilę damy ci inne narzędzie zbrodni: https://lh3.googleusercontent.com/-R...0/DSC05181.JPG W Limie wita nas pogodny wieczór oraz 28 stopni. To lubię ! Mamy zarezerwowany hostel, który jak zwykle wygląda zupełnie inaczej niż na fotografiach w internecie ;) To typowe zjawisko, obserwowane szeroko w wielu krajach ;) Zaczynam przypuszczać, że każdy hostel ma jedno propagandowe pomieszczenie, w którym robi się zdjęcia;) W każdym razie nie jest źle, jest ciepła woda i łaj-faj ;) Wieczór spędzamy na patio hostelowym, zdziwieni mocno brakiem jakiejkolwiek imprezy. https://lh6.googleusercontent.com/-H...0/DSC05216.JPG Jak to? Średnia wieku 25+, ciepło, wakacje, podróże, a tu... A tu każdy siedzi sam, ewentualnie w 2-3 osoby i każdy patrzy w swój własny ekranik... Jeszcze tego nie wiemy, ale tak będzie wyglądał każdy wieczór spędzony w peruwiańskim hostelu... Eh, świat się zmienia... |
Dzień 2, czyli spacerkiem po Limie
Lima szczególnie piękna nie jest, ale stolicę zaliczyć trzeba ;) Taksówka pokonując jakieś 10 km korka dowozi nas na Plaza de Armas – tak nazywa się każdy główny plac w każdym mieście ;) Korki w Limie są niesamowite, a jeszcze ciekawszy jest sposób ich pokonywania – nieważne, że przed tobą jakieś 100 m wolnej jezdni, jeśli tylko ruszysz spod świateł o 0,0001s za późno – wszyscy cię strąbią ;) Szybki sprint, może nawet uda się wrzucić trójkę i już trzeba hamować ;) Plaza de Armas: https://lh4.googleusercontent.com/-B...0/_IGP2338.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-5...0/_IGP2340.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-G...0/DSC05193.JPG Typowe dla Limy los balcones: https://lh4.googleusercontent.com/-Z...0/DSC05186.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-0...0/_IGP2361.JPG Obowiązkowa katedra wzniesiona przez Hiszpańskich najeźdźców : https://lh5.googleusercontent.com/-6...0/_IGP2337.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-9...2/DSC05207.JPG Boże Narodzenie było całkiem niedawno, szopka jeszcze stoi i to niemała ;) https://lh4.googleusercontent.com/-s...0/_IGP2370.JPG Prowincja też czasem zagląda do stolicy: https://lh6.googleusercontent.com/-j...0/DSC05195.JPG Do dzielnicy za rzeką turyści już nie zaglądają. Slumsy niestety są w każdym dużym mieście… https://lh6.googleusercontent.com/-F...0/DSC05203.JPG Państwo niby bezpieczne, ale rękę na pulsie trzeba trzymać:: https://lh6.googleusercontent.com/-4...0/DSC05206.JPG Porządku pilnuje policja. Policja stoi na każdym rogu, policja jeździ non stop. I w dodatku chyba 75% to kobiety na motocyklach! Tylko te buty chyba od innego środka transportu ;) https://lh3.googleusercontent.com/-q...0/DSC05205.JPG Krzyś spełnia swoje marzenie: https://lh3.googleusercontent.com/-R...0/_IGP2342.JPG Posilamy się w budce, gdzie ręcznie wyciskają soki. Są obłędnie dobre i równie tanie ;) https://lh6.googleusercontent.com/-W...0/_IGP2362.JPG A tu maszynka do przemysłowego obierania pomarańczy (tych zwykłych, nie podziemnych) https://lh4.googleusercontent.com/-_...0/_IGP2363.JPG Naśladując lokalesów robimy sobie przerwę na trawniku w cieniu: https://lh6.googleusercontent.com/-i...0/_IGP2380.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-z...0/_IGP2382.JPG Zresztą – nie tylko my ;) https://lh6.googleusercontent.com/-i...0/_IGP2386.JPG Typowa dla Peru tabliczka – jest na co drugim trawniku. Nie sikać, pamiętajcie! https://lh4.googleusercontent.com/-n...0/DSC05185.JPG I ruszamy do drugiego najważniejszego miejsca w każdym peruwiańskim mieście - Mercado, czyli rynek. Nie plac, tylko miejsce do zakupów. Tu już nie jest europejsko ;) https://lh4.googleusercontent.com/-r...0/_IGP2392.JPG Tego na razie nie kupimy: https://lh3.googleusercontent.com/-W...0/_IGP2396.JPG ani tego: https://lh4.googleusercontent.com/-3...0/_IGP2397.JPG Gęsinę lubię, ale… https://lh5.googleusercontent.com/-3...0/_IGP2401.JPG Pyry!!!! https://lh3.googleusercontent.com/-C...0/_IGP2398.JPG Które wybrać? Papa blanca? Amarillo? Rojo? https://lh3.googleusercontent.com/-9...0/_IGP2402.JPG ooo, już lepiej https://lh5.googleusercontent.com/-I...0/_IGP2400.JPG Z zakupami wracamy do hostelu, gdzie wita nas F800GS na monachijskich blachach oraz dwa potężne alu kufry z naklejkami od Alaski po Ekwador w naszym pokoju. Tylko kierownika brak :( Robimy jeszcze wieczorny spacer nad ocean. Niestety wybrzeże peruwiańskie to zimny prąd i wysokie fale, więc warunki mało plażowe. Dzielnica nadmorska jakaś taka bogata: https://lh4.googleusercontent.com/--...0/_IGP2404.JPG A Pacyfik hen, hen na dole. A klify pionowe i zejścia brak … https://lh3.googleusercontent.com/-_...0/_IGP2410.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-f...0/_IGP2407.JPG Trzeba nadłożyć sporo drogi i zejść specjalną drogą: https://lh6.googleusercontent.com/-b...0/_IGP2413.JPG do plaży okupowanej przez surferów: https://lh3.googleusercontent.com/-x...0/DSC05220.JPG Ciekawe te klify… https://lh5.googleusercontent.com/-v...0/DSC05228.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-c...0/_IGP2424.JPG Łapiemy zachód słońca i wracamy do hostelu gdzie znów wszyscy patrzą w swoje ekraniki… cdn… |
Odcinek 3, czyli jeśli chcesz poczuć się jak staruszek, jedź do Cuzco …
Wstajemy o totalnie nieprzyzwoitej porze (jak na urlop) czyli przed 6. rano, widzimy w łóżku obok Niemca od f800gs, z którym nawet nie było okazji pogadać. A szkoda, bo to było 50% wszystkich motocyklistów-podróżników, jakich widzieliśmy w Peru ;) Jeszcze zaspani lądujemy na lotnisku i szukamy stanowiska linii Star Peru. Ciekawe, czy dolecimy w całości ;) W Peru jest całkiem dużo lokalnych linii lotniczych, ale nie wiem, czy dostałyby zgodę na lądowanie w UE ;) Stardartowe spóźnienie odlotu i już siedzimy w małym, ale całkiem przyzwoitym Bombardierze. Widoki na Andy obłędne: https://lh6.googleusercontent.com/-S...0/DSC05249.JPG Kurczę, żeby móc przejechać tę ścieżynkę na mojej jagnięcinie… Lot króciutki, godzinka i lądujemy w Cuzco. (Dla wyjaśnienia naszego burżujstwa: z Limy do Cuzco można albo samolotem w 1 h, albo autobusem w 22 h, a cena samolotu nie jest zabójcza). Cuzco to turystyczna i histroryczna stolica Peru. Na szczęście jesteśmy w najniższym sezonie i tłumów nie ma. Tuż za drzwami tłum taksówkarzy, na szczęście wiemy, ile powinna kosztować taksówka do miasta i nie płacimy 3x tyle ;) To poprosimy na Plaza de Armas ;) https://lh4.googleusercontent.com/-a...0/_IGP2443.JPG Rynek ładny i klimatyczny: https://lh6.googleusercontent.com/-N...0/_IGP2452.JPG Krzychu leci obejrzeć hostel proponowany przez naganiacza, wraca po chwili z opinią „może być”. Podobno ma być i ciepła woda i wi-fi ;) Plecak na plecy i ruszam do hostelu. Droga liczy może 400 m, ale jest pod górkę. Niewielką górkę. A wręcz bardzo niewielką. Więc dlaczego czuję się, jakbym właśnie wspinała się co najmniej na Mont Blanc?? Serce wali jak oszalałe, nogi słabe… Cuzco leży na ponad 3300 m n.p.m., a jeszcze wczoraj byliśmy nad poziomem morza. Chłopaki też nie wyglądają najlepiej, ale ja, jak jakaś staruszka, muszę robić przerwy co 100m na złapanie oddechu! Oj, ciemno widzę najbliższe dni… Cuzco zostało założone przez Inków już w XII i mnóstwo tu zabytków, zarówno inkaskich, jak i hiszpańskich (Pizzarro zdobył miasto – wtedy stolicę - w 1533). Nasz pokój w hostelu też wygląda zabytkowo ;) https://lh4.googleusercontent.com/-A...0/_IGP2439.JPG ale sam hostel ma w sobie „coś” ;) https://lh4.googleusercontent.com/-w...0/DSC05260.JPG Łykamy po aspirynie, która rozszerza krew i ruszamy w miasto – jeszcze raz Plaza de Armas: https://lh4.googleusercontent.com/-q...0/DSC05261.JPG to tutaj rozerwano końmi Tupaca Amaru – przywódcę indianskiego powstania. https://lh3.googleusercontent.com/-4...2/_IGP2448.JPG Dookoła placu góry: https://lh4.googleusercontent.com/-z...0/_IGP2451.JPG jest jak zwykle policja: https://lh5.googleusercontent.com/-R...0/_IGP2456.JPG Iglesia (kościół) de la Compañía de Jesus, wybudowany w miejscu inkaskiej świątyni https://lh3.googleusercontent.com/-m...0/_IGP2459.JPG Czyszczenie butów: https://lh6.googleusercontent.com/-N...0/DSC05267.JPG Pucybut przyzwyczajony do półbutów zażądał dopłaty ; Uff, znów pod górkę… Na szczęście bez plecaka, więc postój na złapanie oddechu tylko co 200 m… https://lh5.googleusercontent.com/-J...0/DSC05270.JPG Docieramy do mercado i zaczynamy od świeżo wyciśniętego soku z mango z mlekiem https://lh6.googleusercontent.com/-e...0/_IGP2464.JPG Atmosfera nieco senna: https://lh6.googleusercontent.com/--...0/_IGP2468.JPG aż docieramy do działu restauracyjnego: https://lh6.googleusercontent.com/-l...0/_IGP2470.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-F...0/_IGP2471.JPG zamawiamy dane dnia, czyli zupa + milanesa. Milanesa to narodowe danie Peru (raczej tej biedniejszej części), składające się z ryżu, frytek, kawałka mięsa oraz surówki. Cena całości – 10pln ;) Obsługują dwie panie, z których ta z prawej jest jakaś podejrzana trochę ;) https://lh6.googleusercontent.com/-q...0/_IGP2474.JPG A tu druga potrawa narodowa, jeszcze surowa. https://lh5.googleusercontent.com/-O...0/_IGP2476.JPG Indianka się oodgrażała, żeby nie robić zdjęcia świnkom, bo to przynosi pecha, a dokładnie „la Muerte”… Po powrocie do hostelu Jagna chwilowo odmawia współpracy i Cuzco by night należy do chłopaków… https://lh6.googleusercontent.com/-Y...0/DSC05275.JPG cdn |
W czasie wieczornego spaceru Raf & Krzychu podobno byli grzeczni, a na pewno nie sikali na trawniki, bo to strasznie niedozwolone w Peru:
https://lh6.googleusercontent.com/-x...0/DSC05283.JPG Jak prawie każde miasto wieczorem: ładne, bo śmieci stają się mniej widoczne ;) https://lh6.googleusercontent.com/-k...2/DSC05289.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-o...0/DSC05299.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-K...0/DSC05298.JPG Na ulicy Hatunrumiyoc, gdzie (podobno) po którymś z częstych trzęsień ziemi odsłonił się inkaski mur, oczywiście niezniszczony: https://lh3.googleusercontent.com/-O...0/DSC05292.JPG a po drugiej stronie nowszy, hiszpański, już nie taki sprytny: https://lh5.googleusercontent.com/-K...0/DSC05295.JPG tak przynajmniej twierdził ten gość z prawej: https://lh3.googleusercontent.com/-L...0/DSC05296.JPG Wieczorem omawiamy strategię zdobycia Machu Picchu. No bo być w Peru i nie widzieć Machu Picchu to jak... być w Peru i nie widzieć Machu Picchu;) Przed wyjazdem znalazłam w sieci kilka niezbyt przychylnych opisów Peru, na czele z tym właśnie zabytkiem. Ale pomyślałam sobie: "eee tam, kolejny biały, który chce, żeby wszystko wszędzie było po naszemu i ze wszystkiego niezadowolony". Ale powoli dochodzi do nas, że jest w tym całkiem sporo prawdy. :mur: Turysta jest bowiem w Peru łupany jak się da i gdzie się tylko da. Nam się trochę upiekło dzięki biegłemu hiszpańskiemu Krzycha, który był się w stanie dopytać o wszystko. :bow: Machu Picchu jest świetnym przykładem peruwiańskiej ekonomii. Najtańsze wejście: 150pln. No dobra, zabytek jakich mało, to akurat przeboleję. Droga na Machu Picchu: masz wybór. Albo 2 h ostrego marszu inkaską kamienną ścieżką do góry (dla mnie na tej wysokości - 2500 m n.p.m. kompletnie niewykonalne) albo 18 $ (płatność wyłącznie w $ !) i 15 minut górskich serpentyn pokonanych autobusem. Ale najlepsza jest podróż do Aquas Calientes - czyli wsi, skąd wychodzi ścieżka na Machu Picchu. Aquas Calientes położone jest w odciętej od świata dolinie, do której nie dochodzi żadna, nawet najbardziej offroadowa droga. Jest tylko wąski wąwóz rzeki, gdzie zmieszczono tory kolejowe. Możesz więc w Cuzco wsiąść w pociąg i pokonać jakieś 100 km w 3 h za jedyne 80 $. Czyli razem, wypad na Machu Picchu to jakieś 800 złotych + nocleg... A wkurza to tym bardziej, że pod spodem wypisane są ceny dla Peruwiańczyków, który płacą mniej więcej 1/10 tych cen. :Sarcastic: Na szczęście mieliśmy Krzycha ;) :bow: cdn. |
Cooool..."jedziesz" waści koleżanko Jagno:)
|
Na szczęście nie.
Świnka morska z grilla to szczyt peruwiańskiego kulinarnego wyuzdania ;) |
Odcinek 4, czyli nie po to mamy ze sobą poznaniaka i krakowiaka, żeby płacić jak za zboże ;)
No dobra. To już wiemy, że można dostać się do Aqua Calientes za 80$ w jedną stronę. Ale nie będziemy przecież płacić tyle za 3 godzinną jazdę takim czymś: https://lh5.googleusercontent.com/-r...0/_IGP2514.JPG Krzychu robi research w kuzkańskich biurach turystycznych i okazuje się, że istnieją pewne alternatywy. Cena owych alternatyw zaczyna się od 90 soli, ale po jakimś kwadransie spada do 60 soli, czyli jakiś 80 pln. W obie strony ;) Alternatywa składa się z busa oraz dwunożnego transportu własnego, czyli nóg. I zamiast 3 h w pociągu, spędza się jakieś 6-7 w busie i wędruje kolejne 2-3. Hm. Nie jestem pewna, szczególne tego spacerku z plecakiem w dżungli w porze deszczowej. Ale zdaje się, że nie bardzo mam coś do gadania. Krzychu – poznaniak z dziada pradziada, Raf – oszczędny krakowiak… Co ja biedna mogę? Skoro świt pojawiamy się zatem pod biurem, skąd zostajemy zgarnięci na uliczkę, z której na raz odjeżdża chyba 15 sprinterów i innych podobnych. Chaos ogólny, każdy kierowca ma listę niemiłosiernie poprzekręcanych nazwisk i każdy wykrzykuje je w tym samym czasie ;) Po jakiejś pół godziny i pięciu przesiadkach ruszamy. W busie towarzystwo międzynarodowe, nie tylko my uważamy, że ceny są (bardzo delikatnie ujmując) zawyżone. Cuzco poza centrum już takie przeciętnie slumsowate: https://lh5.googleusercontent.com/-k...0/DSC05306.JPG Ale zaraz za miastem piękne góry (jesteśmy ciągle powyżej 3000 m n.p.m.) https://lh3.googleusercontent.com/-j...0/_IGP2479.JPG Krzyś patrzy zachwycony, bo wszędzie rosną, ba! kwitną nawet! pyry: https://lh4.googleusercontent.com/-u...0/_IGP2485.JPG niby lato, ale pora deszczowa, więc wszystko obłędnie zielone: https://lh4.googleusercontent.com/-r...0/_IGP2489.JPG Droga dość zakręciarska, kierowca tutejszy, więc zakręty bierze prawie bokiem ;) https://lh4.googleusercontent.com/-g...0/_IGP2486.JPG Wyżej już mniej roślinności: https://lh4.googleusercontent.com/-h...0/_IGP2494.JPG Po drodze miasto Urubamba: https://lh5.googleusercontent.com/-D...0/_IGP2496.JPG Przystanek na siku i takie coś przy okazji: https://lh5.googleusercontent.com/-Z...0/_IGP2513.JPG Zatrzymujemy się „na 2 min, bo jeszcze ktoś się dosiądzie” w Ollantaytambo – pięknym miasteczku w górskiej kotlinie: https://lh3.googleusercontent.com/-4...0/_IGP2523.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-w...0/DSC05337.JPG Latynoskie 2 minuty przechodzą w godzinę, możemy pooglądać lokalną ludność: https://lh4.googleusercontent.com/-z...0/_IGP2531.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-R...0/DSC05343.JPG Te ubiory nie są dla turystów. Wszystkie wiejskie kobiety są tak ubrane. Za Ollantaytambo zaczynamy się wspinać ku przełęczy Abra Malaga : 4316 m n.p.m https://lh3.googleusercontent.com/-A...0/DSC05356.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-G...0/DSC05358.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-s...0/DSC05361.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-v...0/_IGP2550.JPG brrr… https://lh5.googleusercontent.com/-1...0/_IGP2551.JPG Serpentynami zjeżdżamy w dół. Wysokość + ułańska fantazja kierowcy powoduje, że każdy zaciska zęby i trzyma się za żołądek. A niektórzy wychodzą z autobusu zieloni i pełnym woreczkiem ;) Dojeżdżamy do Santa Maria, gdzie zjeżdżamy z asfaltu i szutrem dojeżdżamy do Santa Teresy. Długi Sprinter średnio sobie radzi z pokonywaniem brodów i kamieni. Droga przyczepiona jest do zbocza góry, wąska i świeżo uszkodzona opadami. https://lh6.googleusercontent.com/-O...0/DSC05608.JPG Ogólnie staramy się nie patrzeć w dół, gdzie kilometr niżej wije się rzeka. I nie myśleć, ile Sprinterów już tam spadło ;) Z Santa Teresa zostało już tylko 10 km do końca. Ale to już w zasadzie offroad – sprinter pokonuje tę drogę dokładnie w 45 minut. Uff, dotarliśmy do stacji Hydroelectrica. https://lh3.googleusercontent.com/-L...0/DSC05606.JPG To stacja końcowa Perurail, można zapłacić jakieś chore pieniądze i pojechać 13 km do Aqua Calientes. Ale my mamy inny plan: https://lh5.googleusercontent.com/-n...0/Rysunek1.JPG W linii prostej mamy do Machu Picchu dokładnie 1 km. No i chyba 500 m do góry ;) Ruiny są nawet widoczne. Ale my musimy przejść się dookoła góry, wzdłuż torów i rzeki, do miasta. I mamy na to 2,5 h, bo w dżungli szybko robi się ciemno ;) To ruszamy – jak widać większą kupą: https://lh6.googleusercontent.com/-T...0/DSC05390.JPG Ci najbogatsi jadą: https://lh6.googleusercontent.com/-u...0/DSC05377.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-q...0/DSC05372.JPG Stopa raczej nie złapiemy ale spróbować można ;) https://lh5.googleusercontent.com/-K...2/_IGP2555.JPG Jakby ktoś miał pomysł, że rowerem albo motkiem – to absolutnie zakazane, rezerwat itp. https://lh3.googleusercontent.com/-E...0/DSC05374.JPG widoki są: https://lh3.googleusercontent.com/-m...0/_IGP2557.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-4...0/DSC05385.JPG Chyba nic nie jedzie ;) https://lh5.googleusercontent.com/-V...0/DSC05393.JPG Już po ciemku docieramy do Aquas Calientes. Wymęczone Jagnię czeka, aż Krzychu wynegocjuje rozsądną cenę: https://lh4.googleusercontent.com/-y...0/DSC05397.JPG I kolejny dzień za nami ;) cdn |
oj tam , dawaj Jagna dalej w Aquas trafił nam się zaje fajny nocleg za normalne pieniądze... że o owocowej kolacjii nie wspomnę...
|
1 Załącznik(ów)
Zdaje się, że mieliśmy sporo szczęścia na "alternatywnej" drodze do Machu Picchu.
Od kilku dni most, przez który przewiozły nas busy, wygląda tak: Załącznik 54205 Hmmm, mam małe deja vu z Chile. Choć widać pewną poprawę. Tam zrywało mosty w czasie naszego pobytu ;) https://lh5.googleusercontent.com/-i...0/IMG_2201.JPG |
Zimno jest, wychodzić z domu się nie chce, znajomi dopominają się o wspomnienia z Peru, więc…
Nie wiem, czy pies z kulawą nogą tu zaglądał, ale co mi tam, dokończę ;) Odcinek 5, czyli Machu Picchu ominąć nie wypada Tłumy turystów. Pięciu przewodników, każdy w innym języku i każdy głośno. W kadr wchodzi co najmniej pięciu Japończyków i trzech Rosjan. Uff. Ale co zrobić. Być w Peru i nie być na Machu Picchu? No nie da się… Sprawdziliśmy jeszcze w PL, że w lutym tłumów nie ma i bilet można kupić po prostu w kasie (w sezonie trzeba rezerwować dużo wcześniej, bo limit dzienny wynosi 2500 osób). Rano Aquas Calientes wita nas cudowna pogodą: https://lh3.googleusercontent.com/-B...2/_IGP2568.JPG Dookoła wysokie granie, więc mgła po prostu wisi i wisi… A w zasadzie to chyba chmury… Kupujemy bilety (jedyne 62 $ za sztukę) i pytamy miejscowych, gdzie tu „lokalnie zjeść”. No jak to gdzie. Na dworcu! Nad dworcem jest mała hala, gdzie ulokowało się chyba ze 20 barów. Biali zaglądają tam rzadko, więc za śmieszne pieniądze dostajemy kawał ciepłego kurczaka w bułce oraz świeżo sporządzony koktajl owocowy – niebo w gębie. https://lh3.googleusercontent.com/-K...2/DSC05405.JPG Machu Picchu znajduje się tuż nad Aquas Calientes, ale jakieś 800 m wyżej. Można skorzystać z inkaskiej ścieżki i podejść. My nawet nie próbujemy na tej wysokości ;) – 2500 m n.p.m. Korzystamy więc, zresztą jak 99% ludzi, z autobusów, które w 10 minut zawożą nas pod górę. Śmiesznie – miasto odcięte od świata, wszystko transportowane koleją, a tu nagle stadko autobusów ;) podobno przywieźli je na specjalnych platformach… https://lh3.googleusercontent.com/-p...2/DSC05406.JPG U góry kłębi się te 2500 sztuk turystów, do tego lokalni proponują usługę „przewodnictwa” (która nie jest ujęta w te 62$). Wbijamy sobie pamiątkową pieczątkę do paszportu i w końcu jesteśmy w środku. Machu Picchu wita nas oszałamiającymi widokami: https://lh3.googleusercontent.com/-J...2/DSC05410.JPG oraz cudowna pogodą: https://lh3.googleusercontent.com/-X...2/DSC05408.JPG Hmm. Stoimy, czekamy, nadal nic nie widać… Jedynie Raf się zakolegował z miejscowymi ;) https://lh3.googleusercontent.com/-n...2/DSC05416.JPG W przewodniku napisali, że często mgła podnosi się w południe i żeby być cierpliwym. No dobra, spróbujemy. Zostawiamy samo „miasto” i idziemy się przejść jedną z inkaskich ścieżek, które prowadziły do Machu Picchu. https://lh3.googleusercontent.com/-1...2/DSC05430.JPG Ścieżka biegnie zboczem, w prawo lepiej nie patrzeć: https://lh3.googleusercontent.com/-4...2/DSC05428.JPG Dziwi nas brak jakichkolwiek barierek itp. Ech, europejskie myślenie ;) https://lh3.googleusercontent.com/-S...2/DSC05438.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-3...2/DSC05440.JPG Po jakiejś pół godzinie dochodzimy do zakazu: https://lh3.googleusercontent.com/-D...2/DSC05448.JPG kilka lat temu można było dalej iść, ale zbyt wielu turystów zleciało na dół i w końcu przejście zamknięto. Teraz tylko przez furtkę można sobie popatrzeć na inkaskie „zabezpieczenie” przed niepożądanymi gośćmi: https://lh3.googleusercontent.com/-7...2/_IGP2593.JPG Kawałek ścieżki specjalnie wykuto i położono deski. Po ich zdjęciu można przejść jedynie w dół i w górę po wystających kamieniach (słabo je widać na zdjęciu niestety). Na takim kamyczku mieściła się jedna stopa, ale podobno nie było to problemem dla Inków. Cala reszta świata spadała w dół ;) Wracamy: https://lh3.googleusercontent.com/-m...2/_IGP2591.JPG Widoki nadal przepiękne: https://lh3.googleusercontent.com/-q...2/DSC05451.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-m...2/DSC05455.JPG Nawet lamy zrezygnowane: https://lh3.googleusercontent.com/--...2/DSC05459.JPG No nic, będą mgliste zdjęcia… https://lh3.googleusercontent.com/-F...2/DSC05466.JPG Ale, w końcu, powolutku, powolutku, minuta po minucie, mgła się podnosi! https://lh3.googleusercontent.com/-l...2/_IGP2600.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-N...2/_IGP2605.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-q...2/_IGP2621.JPG Widać nawet dolinę rzeki! https://lh3.googleusercontent.com/-J...2/DSC05476.JPG Będą nawet foty bez mgły ;) https://lh3.googleusercontent.com/-M...2/DSC05494.JPG Lamom też poprawił się humor ;) https://lh3.googleusercontent.com/-p...2/DSC05500.JPG |
"Nie wiem, czy pies z kulawą nogą tu zaglądał, ale co mi tam, dokończę ;)"
Wreszcie :lukacz::drif: |
Pisz Pani Pisz -15 nie zachęca do jazdy a nawet do spacerów:cold:.
|
Pisz Jagna dalej i nie zapominaj wklejać dużo fajnych zdjęć. :Thumbs_Up:
|
Czyta się :)
|
Takich psów z kulawą nogą jest tu całkiem sporo ;)
|
czytam i ja :-D
Więcej zdjęć! wytapatalkowano |
Naoglądaliśmy się z góry, czas ruszyć w miasto ;)
Machu Picchu małe nie jest: https://upload.wikimedia.org/wikiped...achuPicchu.PNG I chyba nadal do końca nie wiadomo, co to było. Za Wiki: Machu Picchu zbudowano w II połowie XV wieku podczas panowania jednego z najwybitniejszych władców Pachacuti Inca Yupanqui. Pełniło funkcję głównego centrum ceremonialnego, ale także gospodarczego i obronnego. Zamieszkiwali je kapłani, przedstawiciele inkaskiej arystokracji, żołnierze oraz opiekunowie tutejszych świątyń. Miasto składało się z dwóch części. W Górnej, zwanej hanman, znajdowały się: Świątynia Słońca, Grobowiec Królewski, Pałac Królewski oraz Intihuatana, największa inkaska świętość. W Dolnej mieściły się domy mieszkalne kryte strzechą oraz warsztaty produkcyjne. Na stromych zboczach otaczających miasto znajdowały się tarasy uprawne o szerokości 2-4 m. Miasto opuszczono ok. 1537 r. Ruiny miasta początkowo utożsamiano z Vilcabambą, ostatnią stolicą Inków. Machu Picchu zostało odkryte przez amerykańskiego profesora Hirama Binghama. Bingham trafił tam 24 lipca 1911 z władającym językiem keczua przewodnikiem. Odkryto tysiące zabytkowych przedmiotów, w tym mumie, srebrne posążki, złote spinki i naczynia ceramiczne. Łącznie Bingham wywiózł legalnie do Stanów Zjednoczonych 4000 zabytkowych przedmiotów, które trafiły do Yale University. Machu Picchu było jednak najprawdopodobniej eksplorowane w dziki sposób znacznie wcześniej. Widok na część „przemysłową” miasta: https://lh3.googleusercontent.com/--...2/DSC05510.JPG Pięknie się to zachowało – ściany liczą sobie prawie 600 lat! https://lh3.googleusercontent.com/-k...2/DSC05511.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-a...2/_IGP2640.JPG Po lewej część mieszkalna, po prawej przemysłowa: https://lh3.googleusercontent.com/-U...2/_IGP2625.JPG Powoli z chmur wyłania się Huayna Picchu, szczyt nad miastem. Można na niego wejść (za dodatkową opłatą, rzecz jasna) i zobaczyć podobno najładniejszy widok na Machu Picchu. Jedyne 360 m w górę ;) https://lh3.googleusercontent.com/-9...2/_IGP2627.JPG Huayna Picchu raz jeszcze: https://lh3.googleusercontent.com/-J...2/_IGP2636.JPG Widoki z okien mieli niezłe: https://lh3.googleusercontent.com/-H...2/DSC05542.JPG Tarasy uprawne, i jednocześnie zabezpieczenie przez osuwiskiem: https://lh3.googleusercontent.com/-F...2/_IGP2638.JPG Przewodnika nie mamy, musimy zatem doczytać ;) albo przykleić się do przewodnika władającego hiszpańskim (to Krzychu) bądź angielskim (Raf z Jagną) ;) https://lh3.googleusercontent.com/-M...2/DSC05530.JPG Jedno z niewielu zniszczeń wskutek trzęsień ziemi (a jest ich tu sporo, to teren aktywny tektonicznie) https://lh3.googleusercontent.com/-s...2/DSC05531.JPG Świątynia trzech okien (nazwa raczej współczesna…) , widok od środka: https://lh3.googleusercontent.com/-T...2/DSC05535.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-h...2/_IGP2648.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-4...2/DSC05537.JPG (widać tu słynną inkaską obróbkę kamieni na tzw. styk) https://lh3.googleusercontent.com/-N...2/_IGP2642.JPG i z zewnątrz: https://lh3.googleusercontent.com/-h...2/DSC05550.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-M...2/_IGP2654.JPG podobno w czasie przesilenia światło z okien oświetla jakiś specjalny kamień. W ogóle mnóstwo tu kamieni odpowiednio zorientowanych geograficznie i astronomicznie… Pięknie zachowany mur: https://lh3.googleusercontent.com/-Z...2/DSC05557.JPG O, tam w dole most, którym szliśmy! https://lh3.googleusercontent.com/-E...2/DSC05559.JPG To podobno podobizna kondora: https://lh3.googleusercontent.com/-V...2/DSC05563.JPG I tak sobie łazimy po tym mieście sprzed 600 lat, wyobrażając sobie życie Inków… https://lh3.googleusercontent.com/-w...2/_IGP2657.JPG Spotykamy Polaka, który zwiedza wszystko w biegu, bo ma całe 2 godziny ;) Kupił bilety do Peru nieprzyzwoicie tanio (czyli w tej samej promocji co my) i teraz zwiedza 4 kraje w 2 tygodnie... https://lh3.googleusercontent.com/-J...2/_IGP2655.JPG Tu rekonstrukcja stropu: https://lh3.googleusercontent.com/-E...2/DSC05567.JPG A nawet całych chatek: https://lh3.googleusercontent.com/-q...2/_IGP2653.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-G...2/_IGP2649.JPG I bardziej w głąb, tym mniej turystów ;) https://lh3.googleusercontent.com/-Q...2/_IGP2644.JPG Po pół dnia łażenia rzucamy ostatni raz okiem na całość: https://lh3.googleusercontent.com/-y...2/_IGP2665.JPG oraz tabliczkę pamiątkową na cześć odkrywcy: https://lh3.googleusercontent.com/-C...2/DSC05574.JPG I schodzimy pieszo w dół, jedną z zachowanych ścieżek inkaskich. https://lh3.googleusercontent.com/-4...2/DSC05577.JPG Schodzimy niecałą godzinę, a łydki bolą następne dwa dni ;) https://lh3.googleusercontent.com/-M...2/DSC05579.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-B...2/_IGP2668.JPG Czasem zdarzają się inkaskie schody (takie same, które pozwalały ominąć wyrwę w ścieżce opisaną wcześniej) https://lh3.googleusercontent.com/-q...2/DSC05580.JPG Jeszcze krótki spacerek wzdłuż Urubamby: https://lh3.googleusercontent.com/-6...2/DSC05585.JPG i jesteśmy z powrotem w Aqua Calientes, gdzie akurat pociąg przywiózł następną porcję turystów: https://lh3.googleusercontent.com/-n...2/DSC05586.JPG Wieczór spędzamy w gorącej wodzie (po hiszpańsku… aqua caliente ;) ), czyli basenach, przez które przepływa woda ze źródeł geotermalnych, oczywiście o lekko siarkowodorowym zapaszku zgniłych jaj ;) https://lh3.googleusercontent.com/-P...2/DSC05589.JPG A na kolację peruwiańskie owoce, czyli ananas, mini-banany i coś, czego nazwy nie pamiętam, bo nie okazało się szczególnie smaczne ;) https://lh3.googleusercontent.com/-F...2/DSC05590.JPG |
Odcinek 6, czyli wracamy po śladach do Cuzco
Na śniadanie zaglądamy do tej samej pani i próbujemy innych kanapek na ciepło. Trzeba się wzmocnić przed kilkugodzinnym spacerem wzdłuż torów ;) Jagna ma chytry plan, żeby wziąć wszystkie bagaże i władować się w pociąg, a chłopaki na lekko się przespacerują. Jednak wizyta na dworcu (osobny dla Peruwiańczyków, osobny dla reszty świataâŚ) rozbija plan w drobny mak. Nie, nie i jeszcze raz nie. Nie zapłacę 24 $ za przejażdżkę 13 km! Nie rozumiem tego w ogóle. Miejscowi płacą coś koło 2$. Gdyby zagraniczni mogli jechać za tyle samo, pociąg byłyby pełen po sufit. Teraz wozi głównie powietrze, a każdy kto jest w stanie, idzie wzdłuż torów. Gdzie tu logika? Pamiątkowe zdjęcie w Aqua Calientes: https://lh3.googleusercontent.com/-g...2/DSC05591.JPG pomnik wodza: https://lh3.googleusercontent.com/-X...2/DSC05592.JPG i ruszamy: https://lh3.googleusercontent.com/-u...2/_IGP2679.JPG pogoda nie rozpieszcza, mgliście i pada. Klimat tropikalny, więc pod pelerynami jest gorąco, a na koniec i tak jesteśmy mokrzy ;) https://lh3.googleusercontent.com/-8...2/DSC05601.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-x...2/_IGP2687.JPG idziemy i liczymy słupki kilometrowe ;) https://lh3.googleusercontent.com/--...2/_IGP2683.JPG Nasi tu byli ;) https://lh3.googleusercontent.com/-p...2/DSC05597.JPG Co bogatsi jadą... https://lh3.googleusercontent.com/-a...2/_IGP2676.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-6...2/DSC05596.JPG Gdzieś , hen wysoko we mgle, widać zabudowania Machu Picchu: https://lh3.googleusercontent.com/-Z...2/DSC05598.JPG Poprzedniego wieczoru, kiedy pisaliśmy na telefonie, "Machu Picchu" słownik zamienił na "Machu Piachu". Bardzo nam się ta nazwa spodobała ;) W końcu, wraz z końcem deszczu, dochodzimy do stacji Hydroelectrica, gdzie wzdłuż torów ulokowało się mnóstwo bud z funkcją baru. https://lh3.googleusercontent.com/-e...2/DSC05606.JPG Za jakieś 7 pln zamawiamy danie narodowe, czyli "Milanesa", czyli zupa + drugie danie, składające się z ryżu i kawałka mięsa. Ławki i stoły tuż przy torach, a zadaszenie siega aż na tory. W pewnym momencie wszystkie panie kucharki rzucają się na tory i zwijają zadaszenie. Pociąg jedzie ;) https://lh3.googleusercontent.com/-_...2/_IGP2689.JPG Nadchodzi godzina odjazdu, szukamy swojego busa. Taaa, łatwo powiedzieć. Na parkingu stoi jakiś 20 białych sprinterów, przed każdym Peruwiańczyk wykrzykuje nazwiska pasażerów, a tłum białasów kłębi się dookoła. Nie sposób usłyszeć, a tym bardziej wyłowić z jazgotu swoje nazwisko... W końcu ruszamy na obchód busów, zaglądamy kierowcom w listy i odnajdujemy swoje nazwiska. Ufff. Że też nikt nie wpadł na banalne rozwiązanie, czyli wywieszenie list na szybie busa... Po jakieś godzinie zamieszania busy są zapełnione, ruszamy. Tą samą uroczą ścieżką dla kóz wijącą się na zboczu... https://lh3.googleusercontent.com/-e...2/DSC05610.JPG ciekawe, ile sprinterów spadło już do tej rzeczki? https://lh3.googleusercontent.com/-7...2/DSC05613.JPG Średnia prędkość dochodzi do 20 km/ h ;) https://lh3.googleusercontent.com/-y...2/DSC05622.JPG Uff, dojechaliśmy. Asfaltowa końcówka, już po ciemku, we mgle, z wyprzedzaniem na czwartego na zakrętach również była dość emocjonująca ;) Nocujemy w Cuzco w tym samych hostelu, choć pokój dostajemy zdecydowanie mniej klimatyczny. Noce na tej wysokości (prawie 4000 m) są dość chłodne i Jagna śpi prawie we wszystkim, co ma ;) W hotelu miały na nas czekać zamówione wcześniej bilety na jutrzejszy autobus do Puno, ale oczywiście ich nie ma. Pytamy się w agencji, owszem, przekazali już przedwczoraj... Tym razem w hostelu odpowiedz jest inna: aaa, nie, faktycznie, coś mamy, ale ten co ma, to właśnie go nie ma, ale będzie później,albo rano, a w ogóle to no problem... Kolejny raz widać zderzenie dwóch mentalności: europejczyk nie bardzo nie umie się nie denerwować późnym wieczorem brakiem biletu na poranny autobus... idziemy odreagować "w miasto", może w międzyczasie bilety się znajdą... https://lh3.googleusercontent.com/-z...2/DSC05627.JPG miejscowy bar pod chmurką: https://lh3.googleusercontent.com/-X...2/DSC05624.JPG miejscowe przysmaki, czyli szaszłyk z pyrą: https://lh3.googleusercontent.com/-c...2/DSC05623.JPG oraz pyra zapiekana z jajem i mięsem w środku: https://lh3.googleusercontent.com/-E...2/DSC05625.JPG Koło północy w hotelu pojawia się ten, co ma nasze bilety (pytanie, dlaczego po prostu nie zostawił ich na recepcji, zdecydowanie go przerasta ;) ) i o mało nie umieram ze śmiechu, widząc swoje imię i nazwisko ... przepisane z paszportu !!! https://lh3.googleusercontent.com/-w...2/DSC05629.JPG Ciekawe, czy z takim biletem wpuszczą Agnieszkę G. na pokład ;) |
Ty się ciesz , że nie Anielica Głantanamo:haha2::lol19:
|
"Agnierica Guntalrewika"
:haha2: Oplułem monitor. |
Cytat:
|
We Włoszech jak znajomi kupowali bilety dostali:
1. Andrzej Dariusz 2. Staszak Bolimowski :) Jagna, dzięki za relację. Dobrze się czyta :) O Machu Picchu słyszałem, że jest drogo, ale nie sądziłem, że aż tak... Jedyne rozsądne rozwiązanie to drezyna ;) |
Odcinek 7, czyli konkurs na najbrzydsze miasto w Peru wygrywa Juliaca
Señora Guntalrewika nie spała dobrze. Zmarzła na kość nawet pod inkaskimi kocami, z których każdy ważył chyba 10 kilo ;) i przypominał bardziej dywan. Zjawiamy się bladym świtem w agencji turystycznej, bo namówiono nas na „turystyczny” autobus do Puno. zamiast zwykłego lokalnego PKSu mamy wycieczkowy autobus, obiad, przewodnika oraz zwiedzanie ciekawych miejsc po drodze. Drogo nie było, więc daliśmy się namówić i całe 300 km nad Titicaca przed nam ;) Jest nas całe 12 osób, tłoku zatem nie będzie. Jagna z ciekawością obserwuje, jak żeńska część obsługi uwija się ja w ukropie przygotowując autobus, bagaże, kawę itp, itd podczas gdy część męska ogląda TV ;) Na początek przedmieścia Cusco: https://lh3.googleusercontent.com/-K...2/_IGP2697.JPG Wbrew pozorom, to nie budowa, tylko typowe bloki, w pełni zamieszkałe, co widać dopiero wieczorami – w każdym pomieszczeniu świeci się żarówka zwisająca z sufitu ;) Pierwszy postój to niepozorna mieścinka Andahuaylillas, jakieś 40 km za Cusco. Tu znajduje się jeden ze starszych kościołów w Peru - Capilla Sixtina del Peru, zbudowany w 1570 przez jezuitów. Z zewnątrz nie robi wrażenia: https://lh3.googleusercontent.com/-_...2/_IGP2703.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-M...2/_IGP2706.JPG Ale w środku już tak: http://www.thehistoryblog.com/wp-con...illas-2006.jpg Na nas jednak nie mniejsze wrażenie robi śniadanie serwowane z przenośnej kuchni przez babcię Indiankę. Lokalni biorą głównie sadzone jajko i ryż (co oni z tym ryżem w ojczyźnie ziemniaka, wstyd po prostu), my zostajemy przy kanapkach. Babcia kroi na pół świeżutką bułkę, do środka pakuje awokado i gotowe. Niebo w gębie! Kolejny przystanek: inkaski most: https://lh3.googleusercontent.com/-z...2/_IGP2717.JPG Tu chyba jest dużo turystów, bo nawet barierka jest i dziury zabezpieczone ;) https://lh3.googleusercontent.com/-y...2/_IGP2723.JPG Ciekawskie dzieci jak wszędzie: https://lh3.googleusercontent.com/-X...2/_IGP2726.JPG Jedziemy dalej: https://lh3.googleusercontent.com/-G...2/_IGP2724.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-G...2/DSC05651.JPG Kolejny punkt to jedno z niewielu „ocalałych” inkaskich zabytków: Raqch'i Było to miasto położone na najważniejszym inkaskim szlaku (z Meksyku do Chile) , otoczone murami obronymio długości 4 km, typowa handlowa osada. Zachowały się fragmenty murów: https://lh3.googleusercontent.com/-V...2/DSC05662.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-1...2/DSC05665.JPG oraz ogromnej (92 x 25,5 m) świątyni - Templo de Wiracocha: https://lh3.googleusercontent.com/-N...2/IMGP2743.JPG w zasadzie została jedna ściana: https://lh3.googleusercontent.com/--...2/IMGP2737.JPG to podobno fragment tej inkaskiej „Panamericany”: https://lh3.googleusercontent.com/-Y...2/IMGP2742.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-V...2/IMGP2734.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-p...2/IMGP2731.JPG A to nasz angielskojęzyczny, bardzo zaangażowany przewodnik: https://lh3.googleusercontent.com/-7...2/IMGP2728.JPG Bardzo dobrze radził sobie z angielskim. Jak nie pamiętał jakiegoś słówka, po prostu mówił po hiszpańsku ;) Całość postawiono z tufitu, czyli skały powstałej z popiołów wulkanicznych: https://lh3.googleusercontent.com/-B...2/IMGP2733.JPG Resztki ogrodów (pyry oczywiście były też): https://lh3.googleusercontent.com/-O...2/DSC05667.JPG Imponujące musiało być to miasto! Niestety, Hiszpanie prawie zrównali je z ziemią… A miejscowi do dziś wykorzystują fragmenty. Tu schodki prowadzące na uprawne tarasy, zapewne też co najmniej 500 letnie: https://lh3.googleusercontent.com/-F...2/IMGP2746.JPG Przed wejściem do ruin oczywiście raj dla turysty, czyli czapeczki, figurki, ozdóbki i co jeszcze dusza zapragnie w wersji inkaskiej. Ale już o połowę tańsze niż w Cusco ;) |
Po trudach zwiedzania starożytności inkaskich przyszedł czas na obiad.
Mamy okazje spróbować narodowego dania Peru (i nie jest to pyra ;) ) - ceviche. http://kochamyperu.pl/wp-content/upl...2/DSCF6682.jpg To kawałki surowej ryby (w zasadzie dowolnej, byle idealnie świeżej), zamarynowane sokiem z limonki. Kwas zawarty w soku ścina białko w rybie i nie jest ona zatem surowa. Krzychu próbuje odwodzić od konsumpcji surowej ryby (Jagna, będziesz rzygać dalej niż widzisz), ale co tam ;) Ceviche okazało się być smaczne, delikatne i nietrujące ;) Po obiedzie wspinamy się wyżej i wyżej, w głowie znów niemiłe kręcenie, a pełny żołądek nie jest ułatwieniem... Jesteśmy znów powyżej 4000 m n.p.m. powietrze przejrzyste, błękit nieba niepowtarzalny. Poniżej fotki strzelone w czasie jazdy, zza szyby: https://lh3.googleusercontent.com/-_...2/IMGP2751.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-X...2/IMGP2753.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-N...2/IMGP2755.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-Y...2/IMGP2756.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-D...2/IMGP2757.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-j...2/IMGP2758.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-u...2/IMGP2760.JPG Zatrzymujemy się na granicy prowincji Cusco i Puno. Widoki nadal obłędne, ale zrobiło się zdecydowanie chłodniej. https://lh3.googleusercontent.com/-s...2/IMGP2768.JPG W dole jeden z tych extra-super-hiper drogich pociągów dla zagraniczniaków, jakieś 600 $ (serio) za kilkaset km. https://lh3.googleusercontent.com/-L...2/IMGP2769.JPG No cóż, wszędzie gdzie zatrzymują się turyści, musi być cepelia. Ale przynajmniej kolorowa ! https://lh3.googleusercontent.com/-P...2/IMGP2772.JPG Może zdjęcie z lamą? https://lh3.googleusercontent.com/-8...2/DSC05680.JPG Futerko z totemem? https://lh3.googleusercontent.com/-1...2/DSC05678.JPG Wiadomo, dlaczego kręci się w głowie: https://lh3.googleusercontent.com/-c...2/IMGP2775.JPG Wjechaliśmy niniejszym na Altiplano - ogromny, ciągnący się przez całą Boliwię do Argentyny płaskowyż, w całości położony na ponad 3000 - 3500 m n.p.m. W zasadzie można tu jedynie wypasać owce i lamy, klimat jest bardzo surowy. Jesteśmy w środku lata, a widać resztki śniegu... https://lh3.googleusercontent.com/-O...2/DSC05677.JPG Mieściny rzadkie i biedniutkie... https://lh3.googleusercontent.com/-G...2/IMGP2783.JPG Tak do niedawna wyglądały wszystkie domy: https://lh3.googleusercontent.com/-P...2/IMGP2779.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-z...2/IMGP2780.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-4...2/DSC05692.JPG chyba tylko lamom tu dobrze: https://lh3.googleusercontent.com/-W...2/IMGP2777.JPG Ktoś wspominał o drezynie, to proszę: https://lh3.googleusercontent.com/-z...2/DSC05693.JPG wysokość i pełny żołądek powodują, że wszyscy zapadają w drzemkę... |
:Thumbs_Up:
|
POTWIERDZAM jakem szarik ciągle jeszcze kulawy , warto jest tu zaglądać :):Thumbs_Up:
|
Wasze relacje są zaje.....ste.
|
Budzi nas zachęcający okrzyk pilota: Halo, Pukara!
Ale jakoś za bardzo zachęcić nie zdołał ;) https://lh3.googleusercontent.com/-L...2/DSC05698.JPG Pukara to w języku Quechua „ruiny”. No i są ruiny… https://lh3.googleusercontent.com/-g...2/IMGP2787.JPG A obok miasteczko, o nazwie, a jakże, Pukara. Coś się zbiera nad nami, na razie bokiem… https://lh3.googleusercontent.com/-Z...2/IMGP2784.JPG W Pukarze wycieczkę zaganiają do jakiegoś muzeum, ale my wolimy poszwędać się po mieścince. https://lh3.googleusercontent.com/-3...2/IMGP2790.JPG Zabytkowy kościół, ale co tam, proboszcz hoduje owce ;) https://lh3.googleusercontent.com/-g...2/DSC05702.JPG Chlewik musi być ;) https://lh3.googleusercontent.com/-g...2/IMGP2792.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-B...2/DSC05704.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-K...2/DSC05705.JPG Ponieważ do Pukary zaglądają (rzadko) turyści, na głównym placu stoją dwie Indianki z pamiątkami. Krzychu widzi piękną narzutę (albo obrus) i oczami wyobraźni widzi ją na swojej kanapie. Zaczynamy trudne negocjacje, kończące się gdzieś w okolicach 40% początku. Ja często mam wątpliwości. Pani Indianka zapewne nie sprzeda nic poniżej kosztów, ale czy kiedy tak handlujemy do upadłego, nie pozbawiamy jej jedynej możliwości godziwego zarobku? Szczególnie, że dla nas, z bogatego kawałka świata, tak naprawdę nawet ta początkowa, wydumana cena nie jest bardzo wysoka. Niestety nigdy nie wiemy, czy tę narzutę czy czapkę wydziergała pani własnoręcznie (zawsze tak powie) czy też może jest tu po prostu sprzedawczynią, a cały zysk trafia do jakiegoś macho… W końcu dogania nas deszcz: https://lh3.googleusercontent.com/-_...2/IMGP2788.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-H...2/IMGP2794.JPG Zalewa drogę i pastwiska: https://lh3.googleusercontent.com/-4...2/IMGP2797.JPG W strugach deszczu wjeżdżamy do miasta Juliaca (wym. Huliaka). Nazwa kojarzy nam się niezbyt elegancko, ale samo miasto… Bezsprzecznie wygrywa w kategorii „najbrzydsze miasto” widziane przez mnie kiedykolwiek (nie byłam jeszcze w Azji ;) ). Błoto, syf, niedokończone budynki, chaos… Centrum miasta: https://lh3.googleusercontent.com/-y...2/DSC05714.JPG Prawie centrum: https://lh3.googleusercontent.com/-8...2/IMGP2802.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-C...2/IMGP2801.JPG Warsztat na krawężniku: https://lh3.googleusercontent.com/-H...2/IMGP2800.JPG Głos zabiera Pan Przewodnik. Otóż Huliaka to jedno ważniejszych miast w Peru. Bujnie rozwija się tu przemysł, nawet Coca-Cola ma swą fabrykę! No może trochę kanalizacja deszczowa szwankuje, przyznaje Pan Przewodnik. https://lh3.googleusercontent.com/-G...2/DSC05708.JPG Królują tu 3 osobowe taxi: https://lh3.googleusercontent.com/-U...2/DSC05715.JPG W końcu, nadal w deszczu docieramy nad Titicacę, do miasta Puno. Mamy Matki Boskiej Gromnicznej (czy jakoś tak) i jeden wielki karnawał. No to będzie tym razem cepelia na żywo ;) Peruwiańczycy są katolikami, ale w tradycji religijnej mnóstwo jest indiańskich odniesień. Jesteśmy w środku Fiesta de la Candelaria, do Puno przyjechali chyba Indianie z połowy Peru, każdy pensjonat i hostel zatkany po sufit. W końcu znajdujemy cokolwiek (tylko trochę kapie z sufitu) i idziemy popatrzeć na korowód. A korowód sunie całą noc dookoła centrum. Każda okoliczna wieś przesyła swój zespół: panie tańczą, panowie grają. Panie: https://lh3.googleusercontent.com/-P...2/DSC05722.JPG Panowie: https://lh3.googleusercontent.com/-E...2/DSC05727.JPG Niestety cały czas pada, więc niektórzy chronią drogie stroje: https://lh3.googleusercontent.com/-F...2/DSC05729.JPG Często na początku danego zespołu idzie panienka ubrano mało indiańsko ;) czasem tak wyzywająco, że nazwaliśmy ją z wielkopolska lafiryndą ;) https://lh3.googleusercontent.com/-a...2/DSC05730.JPG A za lafiryndą suną jej mama i babcia ;) https://lh3.googleusercontent.com/-1...2/DSC05733.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-A...2/DSC05735.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-l...2/DSC05739.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-z...2/DSC05745.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-L...2/DSC05742.JPG Wszystko to ładne i piękne, ale festiwal trwa już któryś dzień i miasto usłane jest śmieciami, resztkami jedzenia, trawienia itp. a wszędzie tłumy pijanych rozwrzeszczanych nastolatków. Ogólnie (być może także przez pogodę) robi to na nas niezbyt przyjemne wrażenie. Korygujemy więc plany, jutro Titicaca i zmywamy się stąd popołudniowym autobusem na południe ;) :) |
Jagna Ty to masz egzotyczne wymagania....
A skąd ja Ci wezmę psa z kulawą nogą ? Normalny gałgan nie wystarczy ? :haha2: Zarąbiste. Dzięki. |
Jaka tam lafirynda. Toz to gryfno Frela a chachory za nimi na dymfrach grajom...
|
Podobno każda okoliczna wioska wystawiała swoją reprezentację z gryfnymi frelami i chachorami grającymi na dymfrach. Prezentowali oni swoje unikalne tańce, które dla nas wyglądały tak samo;)
|
Odcinek 8, czyli cepelia po peruwiańsku
Opuszczamy Fiesta de la Candelaria, omijając kałuże i śmieci wracamy do pensjonatu. Na szczęście nie nakapało zbyt dużo wody z sufitu. Zresztą – i tak mamy lepiej niż ci z parteru, gdzie wybiła kanalizacja ;) Ponieważ jest całkiem chłodno, a właściciel z góry zapowiedział „no aqua caliente”, nawet nie próbujemy brać prysznic. Zresztą, ciężko cokolwiek zrobić w łazience, bo nie ma tam ani światła, ani okna ;) Nie z nami jednak te numery, wykręcamy żarówkę na korytarzu, wkręcamy w łazeince i już widać , gdzie sedes, a gdzie bidet. Bidet! po raz pierwszy takie urządzenie widzimy! Żeby jednak turysta nie poczuł się zbyt europejsko, to umywalkę, bidet i sedes zmieszczono na powierzchni jakiś 0,5 m2, a lustro wisi idealnie nad kibelkiem ;) Zasypiamy znieczuleni peruwiańskim winem z kartonu wśród odgłosów bębnów i trąb… Rano ruszamy prosto na terminal terrestre, czyli ichniejszy PKS. Kupujemy bilet na najważniejszą atrakcję Puno, czyli pływające wyspy Uros. Pogoda nie rozpieszcza: https://lh3.googleusercontent.com/-1...2/DSC05751.JPG Krzychu sprawdza, czy mamy szansę dopłynąć w całości: https://lh3.googleusercontent.com/-z...2/DSC05756.JPG pewne rozwiązania techniczne są ciekawe: https://lh3.googleusercontent.com/-d...2/DSC05754.JPG płyniemy: https://lh3.googleusercontent.com/-F...2/DSC05763.JPG płyniemy w zasadzie kanałem w trzcinach: https://lh3.googleusercontent.com/-n...2/DSC05767.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-r...2/DSC05774.JPG Ale na szczęście się przeciera: https://lh3.googleusercontent.com/-o...2/IMGP2841.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-G...2/IMGP2827.JPG aż dopływamy do wysp Uros, których jest kilkadziesiąt: https://lh3.googleusercontent.com/-U...2/IMGP2834.JPG każda z nich ma kilkaset metrów kw. https://lh3.googleusercontent.com/-O...2/IMGP2832.JPG każda wyspa jest po prostu tratwą zbudowaną z trzciny: https://lh3.googleusercontent.com/-y...2/IMGP2819.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-N...2/IMGP2821.JPG lekkiej i pustej w środku: https://lh3.googleusercontent.com/-T...2/IMGP2815.JPG od dołu trzcina gnije, więc cały czas trzeba dokładać nową. trochę to wszystko się kiwa, jak na łodzi ;) i Jagna ma niepewną minę https://lh3.googleusercontent.com/--...2/DSC05786.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-1...2/IMGP2813.JPG I nawet podziemne pomarańcze tam rosną ! https://lh3.googleusercontent.com/-S...2/IMGP2817.JPG Przewodnik wszystko nam objaśnia: https://lh3.googleusercontent.com/-2...2/DSC05784.JPG ale patrząc dookoła, jakoś średnio wierzymy, że ktoś tam mieszka na stałe. Wyspy powstały kilkaset lat temu, kiedy to Indianie uciekali przed Hiszpanami, którzy zmuszali ich do niewolniczej pracy w boliwijskich kopalnia srebra. I nadal podobno każdą wyspę zamieszkuje po kilka rodzin, jest szkoła i nawet mały szpital. I podobno są gdzieś wyspy, gdzie nie dopływają turyści. Usiłowałam je wypatrzyć na zdjęciach satelitarnych, ale widziałam tylko Uros: https://www.google.pl/maps/@-15.8179...!3m1!1e3?hl=pl Wyspy Uros to jedna, wielka cepelia: https://lh3.googleusercontent.com/-6...2/IMGP2826.JPG choć niewątpliwie bardzo kolorowa ;) https://lh3.googleusercontent.com/-n...2/IMGP2825.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-1...2/DSC05790.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-j...2/IMGP2837.JPG Łodzie dla turystów: https://lh3.googleusercontent.com/-D...2/IMGP2836.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-1...2/DSC05778.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-M...2/IMGP2839.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-s...2/IMGP2840.JPG jest nawet wieża widokowa: https://lh3.googleusercontent.com/-l...2/DSC05794.JPG Ech, gdyby móc zobaczyć wyspy kilkadziesiąt lat temu, przed chmarą turystów… Tyle, że w zasadzie sami jesteśmy jej kawałkiem ;) odpływając po godzinie mijamy lokalne boisko do nogi: https://lh3.googleusercontent.com/-f...2/DSC05769.JPG oraz ruch lokalny: https://lh3.googleusercontent.com/-3...2/IMGP2831.JPG na łodzi rozmawiamy trochę z innymi „białymi”, wszyscy są mocno rozczarowani „cepeliadą” wysp Uros. Większość z nich wybiera się na wschód do Boliwii. W porcie postanawiam skorzystać z toalety. W drzwiach babcia klozetowa pyta groźnie: „siku czy to drugie?” i w zależności od odpowiedzi wydziela odpowiednio długi kawałek papieru i kieruje do odpowiedniej kabiny ;) Inna ciekawa rzecz na Titicaca to parowce. Dwa takie statki sprowadzono w częściach z Anglii. Opłynęły więc przylądek Horn i wylądowały w Arice (Chile), stamtąd transportowano je pociągiem do Tacna i dalej mułami przez Andy. Cała podróż trwała 6 lat! Do dziś pływa jeden z tych parowców. Historia tu: http://www.peruyavariexpedition.com/yavari-ship/ A my wstępujemy na obiad. Oczywiście na rybkę ;) Niestety Titicaca to również przykład katastrofy ekologicznej. Człowiek, chcą poprawić „rybność” jeziora, wpuścił to niego pstrąga. I teraz w Titicaca jest tylko i wyłącznie pstrąg… A do pstrąga trzy rodzaje pyr, fasola i kukurydza ;) https://lh3.googleusercontent.com/-D...2/IMGP2845.JPG wracamy na terminal terrestre z zamiarem kupienia biletu do Arequipy. Ale to nie będzie takie proste ;) Każda linia autobusowa (a jest ich co najmniej 15!) ma swoja własną kasę i inną cenę. Przed każdą kasa stoi „naganiacz”, który śpiewnie wydziera się: Liiiimaaaa, Liiiima, za pól godziny!!!, Huuuuliaaaka najtaniej!!! i tak dalej. W końcu znajdujemy najbliższy autobus, cena ok., chcemy kupić bilet. Tymczasem w kasie żądają najpierw biletu OD NAS. O co chodzi?? Otóż niezależenie gdzie się jedzie, trzeba wykupić tzw. peronówkę, czyli bilet wstępu na peron… Uff, udało się. Wsiadamy. https://lh3.googleusercontent.com/-R...2/DSC05804.JPG Niestety wybraliśmy widokowe miejsca na górze, tuż przy szybie… Najpierw wracamy do Juliaki, gdzie „kanalizacja deszczowa trochę szwankuje”: https://lh3.googleusercontent.com/-p...2/IMGP2848.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-S...2/DSC05806.JPG A później mamy przejazd przez góry. Nie takie niskie góry: https://lh3.googleusercontent.com/-l...2/DSC05808.JPG I jak to w górach: wąsko, ciasne zakręty, przepaście z boku. Dodajcie do tego mgłę, ciemność, wyprzedzanie na trzeciego i wiarę w nieśmiertelność kierowcy autobusu, a będziecie już wiedzieli, dlaczego nie powinno się kupować miejsc tuż przed przednią szybą… |
Odcinek 9, czyli lazy day in Arequipa
do Arequipy dojeżdżamy wieczorem, oglądając przy wjeździe niekończące się slumsy. No cóż, w końcu drugie największe miastu w Peru… Przed wejściem na dworzec dość ciekawe plakaty: nie daj się oszukać taksówkarzowi, sprawdź, ile powinien kosztować kurs! I poniżej cennik;) Nasz taksówkarz nie oszukuje, ale za to zaliczamy nocne tankowanie na stacji ;) W środku nocy zadowalamy się pierwszym lepszym hostelem, jest standartowo, czyli, ciasno, ciemno i niezbyt czysto ;) Ponieważ chcemy tu zostać ciut dłużej, rano szukamy jakiejś lepszej miejscówki. Miasto całkiem zadbane, przynajmniej Plaza de Armas: https://lh3.googleusercontent.com/-3...2/IMGP2850.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-2...2/IMGP2851.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-U...2/IMGP2854.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-x...2/DSC05813.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-_...2/DSC05809.JPG technologia rejli w służbie ludzkości: https://lh3.googleusercontent.com/-4...2/DSC05815.JPG Po raz pierwszy korzystamy z poleconego w „Lonely Planet” hotelu i to jest strzał w dziesiątkę. W tak luksusowym miejscu jeszcze nas nie było. W dodatku za te same pieniądze, co gdzie indziej. http://q-ak.bstatic.com/images/hotel...4/22422596.jpg Jest czysto, słonecznie, normalna pościel i normalna łazienka. I do tego wspólna kuchnia, fajne miejsca do siedzenia. Zostawiamy bagaże i ruszamy w miasto. W Arequipie jest jeden ważny zabytek: klasztor Santa Catalina, czynny od 1579 roku do dziś. Kiedyś przyjmowano do niego wyłącznie hiszpańskie damy z dobrych dworów i podobna każda z nich wprowadzała się z własną służbą. wejście do części udostępnionej zwiedzającym: https://lh3.googleusercontent.com/-f...2/IMGP2864.JPG Niestety wejście kosztuje sporo, ale chyba jest tego warte: https://lh3.googleusercontent.com/-9...2/IMGP2865.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-J...2/IMGP2866.JPG Każda zakonnica miała swoje mieszkanko (nie była to bynajmniej cela) https://lh3.googleusercontent.com/-8...2/IMGP2869.JPG tu służba gotowała: https://lh3.googleusercontent.com/-C...2/DSC05828.JPG a tu prała: https://lh3.googleusercontent.com/-i...2/DSC05832.JPG uliczki pomiędzy domami mniszek: https://lh3.googleusercontent.com/-v...2/DSC05831.JPG Podobno mniszki tak dobrze się w klasztorze bawiły, a imprezy miały taką reklamę, że w końcu papież przysłał tu nową matkę przełożona do zrobienia porządków ;) https://lh3.googleusercontent.com/-h...2/DSC05824.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-M...2/IMGP2879.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-3...2/IMGP2876.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-e...2/IMGP2871.JPG obecnie część klasztoru przeznaczona jest na galerię: https://lh3.googleusercontent.com/-O...2/IMGP2890.JPG Kolejny punkt dnia to wykup wycieczki do kanionu Colca, nie dojeżdża tam transport publiczny, więc znów jesteśmy skazani na pobyt zorganizowany… Krzychu umiejętnie zbija cenę, wszystko w folderze wygląda rewelacyjnie. Zgodnie stwierdzamy, że nie potrzebujemy hotelu, wystarczy nam pensjonat, ma być i łazienka, i ciepła woda, i nawet wi-fi… Kupujemy ;) Wieczorem jeszcze jeden spacer „na miasto”: https://lh3.googleusercontent.com/-M...2/IMGP2893.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-q...2/IMGP2895.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-r...2/IMGP2897.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-6...2/IMGP2906.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-Y...2/DSC05860.JPG Wieczorem zasiadamy w kuchni, obżeramy się niesamowicie słodkimi mango i wspominały hostele z Chile. Gdzie co wieczór były międzynarodowe pogaduchy, imprezy, nawet tańce... W peruwiańskich hostelach każdy siedzi w swojej własnej małej grupce, albo patrzy w swój własny ekranik... Rano bagaże w depozyt i ruszamy do najgłębszego kanionu na świecie… |
Kanion Colca - bo to o niego chyba chodzi. Wiąże się znim polski akcent.
To Polacy dokonali pierwszego przepłynięcia kanionu kajakiem. Miało to miejsce w 1981 roku. Wydażenie to wpisane zostało w 1984 roku do Księgi Rekordów Guinnessa. Czekamy cierpliwie na cd ..... :lukacz: |
Dzień 9, czyli zdobywamy najwyższe szczyty (nieważne, że autobusem ;) )
Rano budzi nas Raf: - Widzieliście wulkan za oknem? Jaki wulkan?! No cóż, wczoraj go jeszcze nie było ;) a raczej totalnie nie był widoczny. A dziś, proszę, taki widok z okna hostelu: https://lh3.googleusercontent.com/-C...2/DSC05864.JPG Nad Arequipą góruje (ale jak widać, tylko w niektóre dni) wulkan Misti - 5822. Czynny, a jakże ;) https://lh3.googleusercontent.com/-k...2/DSC05865.JPG Na szczęście w czasie naszego pobytu smacznie spał. Na szczyt Misti można się wdrapać, ale zajmuje to 2 dni. My znajdujemy nasz wycieczkowy autobus, przedzieramy się przez kilometry slumsów i już jest ładnie ;) Jest z tych piekielnie drogich peruwiańskich pociągów: https://lh3.googleusercontent.com/-y...2/IMGP2918.JPG i jeszcze droższych objazdowych wycieczek moto , głównie dla Niemców ;) https://lh3.googleusercontent.com/-U...2/IMGP2919.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-X...2/DSC05879.JPG |
Elegancko :) Jeszcze .. jeszcze
|
Wdrapujemy się na płaskowyż, ale nie za wysoko, bo przecież wysoko już jesteśmy ;)
https://lh3.googleusercontent.com/-u...2/IMGP2922.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-A...2/IMGP2925.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-M...2/IMGP2931.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-Q...2/IMGP2935.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-X...2/DSC05883.JPG Jesteśmy na wycieczce, więc atrakcje po drodze dla turystów musza być. Np. hodowla lam ;) https://lh3.googleusercontent.com/-C...2/IMGP2942.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-b...2/IMGP2946.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-R...2/IMGP2949.JPG a dookoła lata sobie dzikie: https://lh3.googleusercontent.com/-z...2/DSC05888.JPG i mniej dzikie: https://lh3.googleusercontent.com/-x...2/IMGP2954.JPG Czuć, że jesteśmy wysoko: https://lh3.googleusercontent.com/-r...2/IMGP2952.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-H...2/IMGP2951.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-t...2/IMGP2959.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-j...2/IMGP2968.JPG pierwszy śnieg tej zimy! https://lh3.googleusercontent.com/-n...2/IMGP2971.JPG Ciągle w górę: https://lh3.googleusercontent.com/-C...2/DSC05925.JPG Zatrzymujemy się na przełęczy: https://lh3.googleusercontent.com/--...2/IMGP2977.JPG Nawet tu są handlarze, choć pada, wieje i jest przenikliwie zimno: https://lh3.googleusercontent.com/-F...2/DSC05927.JPG Ledwo wysiadłam z autobusu, tak się kręci w głowie: https://lh3.googleusercontent.com/-H...2/DSC05928.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-6...2/IMGP2973.JPG już tylko taka roślinność występuje: https://lh3.googleusercontent.com/-0...2/DSC05930.JPG Chwilowo te 4910 m n.p.m. to nasz rekord życiowy ;) i zjeżdżamy w dół: https://lh3.googleusercontent.com/-b...2/IMGP2980.JPG miasteczko w dole to nasz cel na dziś: https://lh3.googleusercontent.com/-j...2/IMGP2988.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-J...2/IMGP2991.JPG Nim jednak dostąpimy zaszczytu wjazdu, musimy zapłacić za wjazd na teren parku narodowego (czy coś podobnego). Prawie 100 zł/głowa… Co prawda na 2 tygodnie, ale my jutro wracamy…. https://lh3.googleusercontent.com/-0...2/IMGP3000.JPG W miasteczku Chivay dostajemy obiad (było nawet ceviche) i zostajemy rozlokowani po hotelach i pensjonatach. Oto nasz pensjonat: https://lh3.googleusercontent.com/-E...2/DSC05944.JPG (na szczęście to ten po prawej ) i znowu sprawdza się maksyma „papier wszystko zniesie”. W szczególności piękny opis apartamentu ;) Nasz ogromny, 3-osobowy apartament: https://lh3.googleusercontent.com/-6...2/DSC05961.JPG I ogromna kabina prysznicowa ;) https://lh3.googleusercontent.com/-u...2/DSC05960.JPG Na szczęście mamy inną opcję kąpieli – Aquas termales, czyli gorące (baaardzo gorące!) źródła: https://lh3.googleusercontent.com/-r...2/DSC05947.JPG Mina Krzycha wyraża wszystko: https://lh3.googleusercontent.com/-E...2/DSC05953.JPG Lubię pływalnie z taką woda i takimi widokami ! https://lh3.googleusercontent.com/-I...2/DSC05955.JPG wieczorem mamy „wieczorek z miejscową kulturą”, zaglądamy, uśmiechamy się i idziemy indywidualnie na piwo. Kolejny dzień to bardzo wczesna pobudka i w końcu kanion! cdn. |
Pieknie tam :Thumbs_Up:
|
Raf przypomniał mi jeszcze, że wzmiankowanej przełęczy stoją sobie (podobno) dwa najwyżej na świecie położone kible.
Oto one: https://lh3.googleusercontent.com/-h...2/DSC05933.JPG Nie mieliśmy potrzeby skorzystania, relacji szczegółowej więc nie będzie ;) |
Czas kończyć opowieść, bo już następna czeka niecierpliwie.
Jakoś to Peru idzie mi jak krew z nosa… No nic, sprężam się zatem: Dzień 10, czyli El Condor pasa, cokolwiek to znaczy Pobudka skoro świt. pakowanie, śniadanie. Śniadanie?? Nie wiem, kto z większym zdziwieniem patrzy na stół. Hiszpanie, czy my. Stół jest nakryty na 4 osoby (mamy więc przewagę na d Hiszpanią, bo nas jest troje). Nakrycie to zawiera: 4 małe bułeczki, jedną porcję masła podzieloną na 4 kosteczki o wymiarach 1 cm3 oraz spodeczek z łyżeczką dżemu. Krzychu grzecznie pyta gospodynię, czy aby na pewno to wszystko jest dla nas ;) Na szczęście przed nami Kanion Colca ;) Zatrzymujemy się na chwilę w mijanym miasteczku, gdzie podobno codziennie rano miejscowe dzieci tańczą dookoła fontanny. Ciekawe, czy jak nie ma turystów, to też tańczą ;) https://lh3.googleusercontent.com/-N...2/IMGP3006.JPG Kończy się asfalt, autobus zapina 4x4, jedziemy dalej https://lh3.googleusercontent.com/-T...2/IMGP3015.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-w...2/IMGP3024.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-m...2/IMGP3026.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-e...2/DSC05989.JPG Podobno to pre-inkaskie tarasy uprawne: https://lh3.googleusercontent.com/-a...2/IMGP3033.JPG I docieramy na najbardziej znany punkt widokowy: Mirador Cruz del Condor. Wszyscy turyści chcą tu być rano, kiedy kondory korzystają z porannego prądu wstępującego i wylatują do góry z dna kanionu. Ale na razie kondorów brak. Ale kanion jest ;) https://lh3.googleusercontent.com/-K...2/IMGP3038.JPG Oczywiście żadne zdjęcia nie oddadzą ogromu głębokości. Ściany kanionu wznoszą się z lewej strony na ponad 3200 m nad poziom rzeki, zaś z prawej - na 4200 m. Jest dwa razy głębszy od słynnego Wielkiego Kanionu Colorado, ale wcale nie najgłębszy. Tyle, że ten najgłębszy (też w Peru) jest bardzo trudno dostępny. https://lh3.googleusercontent.com/-Y...2/IMGP3077.JPG rzeczka płynie sobie gdzieś tam, hen, 3 km niżej… https://lh3.googleusercontent.com/-Y...2/IMGP3042.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-L...2/DSC05997.JPG Turystów na szczęście nie za dużo, kanion jeszcze widać ;) https://lh3.googleusercontent.com/-5...2/DSC06001.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-c...2/DSC06004.JPG Kondorów nadal brak. Śmiejemy się, że zaraz przyleci jakiś osobnik i zacznie krakać „un sol, un sol” , czyli „jeden sol”, i dopiero po zapłaceniu przyleci reszta ;) doskonale wpisywałoby się to w peruwiańskie łupienie turystów ;) https://lh3.googleusercontent.com/-w...2/DSC06006.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-O...2/DSC06008.JPG w końcu słyszymy: „El Condor, El Condor!” no i jest: https://lh3.googleusercontent.com/-B...2/IMGP3056.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-A...2/DSC06040.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-Y...2/DSC06019.JPG Upojeni widokami ruszamy na krótki spacer wzdłuż krawędzi kanionu (oczywiście barierek brak) i odsłaniają się przed nami jeszcze piękniejsze widoki. https://lh3.googleusercontent.com/-1...2/DSC06050.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-O...2/IMGP3075.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-m...2/IMGP3082.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-x...2/IMGP3083.JPG https://lh3.googleusercontent.com/--...2/IMGP3085.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-R...2/IMGP3092.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-1...2/DSC06048.JPG Przewodnik raczy nas opowieścią o odkryciu kanionu – aż zdumiewa, że było to tak niedawno. A jego odkrywcami byli Polacy z krakowskiego klubu kajakowego AGH "Bystrze" podczas wyprawy kajakowej w 1981. Zresztą , zastał ich w Peru stan wojenny... Uczestnicy wyprawy nadali w Kanionie Colca kilka nazw, zatwierdzonych następnie przez Instytut Geograficzny w Peru, np. Wodospady Jana Pawła II, Kanion Polaków czy Kanion Czekoladowy. Uczestnicy wyprawy to prawie narodowi bohaterowie Peru, spotkał się z nimi prezydent Peru Fernando Belaúnde Terry. Nasz przewodnik stwierdził wprost: „Dzięki tym Polakom zarabiamy teraz dużo pieniędzy”. Nasze pytanie o zniżki dla Polaków pozostało bez odpowiedzi :) Powrót do Arequipy też był ładny: https://lh3.googleusercontent.com/-G...2/IMGP3118.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-S...2/IMGP3109.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-w...2/IMGP3136.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-F...2/IMGP3138.JPG Bardzo ładny, ekologiczny parkan kolczasty: https://lh3.googleusercontent.com/-x...2/DSC06074.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-E...2/IMGP3140.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-4...2/IMGP3150.JPG Prosta jak drut droga przez Altiplano: https://lh3.googleusercontent.com/-2...2/IMGP3157.JPG padało trochę: https://lh3.googleusercontent.com/-n...2/IMGP3161.JPG i na koniec wieczorny widok z okna hotelu. Widać nawet zarys wulkanu! https://lh3.googleusercontent.com/-I...2/DSC06080.JPG cd (chyba) n... |
Jak to chyba? Tu się czeka na każdy odcinek! :)
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:51. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.