![]() |
Do Maroka przybić piątkę naszym rajdowcom :)
4 Załącznik(ów)
W związku z pojawieniem się grymaśnych postów narzekających na brak relacji na forum dostałem motywacji aby skrobnąć parę słów o moim tegorocznym wypadzie na Saharę.
Mój tyłek był transportowany Wiaderkiem, a nie Afrii .. mam nadzieję, że nie wzbudzę tym faktem urazy. Wypad został wykonany na szybkim spontanie, w związku z tegoroczną edycją Rajdu Maroka ...od zawsze się interesuje tym sportem i nadeszła pora aby kuknąć jak to wygląda od zaplecza. Z uwagi na szybką mobilizację i dystans do pokonania zaniechałem szukania towarzystwa ... ruszyłem sam. Planowany start miał odbyć się w piątek 25 września bezpośrednio po pracy jednak z uwagi na średnie przyjęcie mojej kolejnej "fanaberii" przez kobietę stwierdziłem, że zrobię niespodziankę i przełożę wyjazd na niedzielę,co pozwoli mi na złagodzenie dość zimnego klimatu, który nastał w domu ( z powodzeniem ):D Niedziela start godz 11 20 :at: motocykl zapakowany, po brzegi można jechać.... ale zachciało mi się przeczyścić styki w gnieździe zapalniczki i niestety zrobiłem to tak nieudolnie, że spaliłem bezpiecznik :mur:. Oooo nie nie ma mowy nie będę rozpakowywał połowy bagaży aby się dostać pod siodło, także jadę bez prądu :at: Załącznik 59993 Kierunek Germania ogień autostradą ... tankowanie za tankowaniem... pierwsze testy spalania z full doładowanym moto ( przy prędkościach ok 120 ok 6 l czyli elegancko ) ... pierwsze stresy... kto pomyślał, ze przy granicy niemieckiej będzie dziura w lokalizacji stacji o długości prawie 80 km ? :dizzy: Chyba tylko dzięki przyjętej bardzo aerodynamicznej pozycji trzymając się ogona tira udało się dojechać po tankowaniu wywnioskowałem, że w baku nie została więcej niż szklanka wachy .. fuks jak cholera :lol19: Załącznik 59995 Ostatnie tankowanie za złotówki i dziduję dalej niemieckim autobanem. Trzeba przyznać, że moja babulka w takich warunkach nie czuje się najlepiej w końcu nie jest to ścig aby się gonić z pociskami lecącymi lewym pasem no i nie jest też tirem, aby zamulać grzecznie w szeregu. Jadę do ok 23 i organizuje nocleg przy centrum handlowym... z namiotu przy niemieckim piwku obserwuję zaćmienie księżyca. Byłoby bardzo miło gdyby nie temperatura oscylująca w okolicach 3 stopni. Dobranoc Dzień pierwszy ok 990 km Załącznik 59996 |
Pojęcie spontan nabiera nowego wymiaru :Thumbs_Up:
:lukacz::lukacz::lukacz: |
Pisz. Będzie co czytać :-)
wytapatalkowano |
Pisz pisz. W sumie to kierunek którego jeszcze nie rozważałem ;)
|
Nynek,spontan to najlepsze wyjazdy.
Z mapki wychodzi jakoś tak na około ;) |
Chyba nie za bardzo lubi sąsiadów.Ja jak tam zawitam to zawsze jakiś problem.
|
6 Załącznik(ów)
Dzień drugi
Zbieram się powoli, gdyż mam do przejechania jedynie ok 360 km, co spowodowane jest planowanym noclegiem u zaznajomionych w czasie wakacji na Chorwacji francuzów. ;) Kieruję się w stronę Strasburga, droga nieciekawa ..autostrada.... no w sumie to urozmaicona paroma konkretnymi dzwonami i korkami. Do Strasburga docieram wczesnym popołudniem trochę się wożę po mieście i w końcu wbijam pod Parlament Europejski, który był okupywany kurdyjskimi namiotami ... chyba związane z wojną w Syrii. Pod PE strasznie śmierdzi gównem i nie jest to związane z przebudowywaną kanalizacją, także szybko się pozbierałem w dalszą drogę. Już w tamtym czasie ( przełom września i pażdziernika) ulicę patrolowali żołnierze z długą bronią... dziwne uczucie jak stoisz grzecznie na pasach, a w twoim kierunku idzie trzech czarnych byków z karabinami typu M16 :dizzy: Załącznik 59999 Załącznik 60000 Załącznik 60001 Do celu mam jakieś 150 km i 4 godziny zapasu czasu także zjeżdżam z drogi głównej i snuję się na południe jakimiś bocznymi drogami w kierunku miejscowości Valintegney. Na miejscu jestem ok 16 i mam półtorej godziny czekania na znajomych, którzy kończą pracę o 17. Parkuję w pobliskim parku nad piękną rzeką Le Doubs i serwisuję moto. Załącznik 60002 Załącznik 60003 Wieczór spędziliśmy w bardzo miłej atmosferze degustując ichniejsze lokalne specjały .. jak nie jestem smakoszem serów to podane tamtego wieczoru były mniamniuśne, a już o wędlinach nie wspomnę. Oczywiście wieczór znacznie się przedłużył, co spowodowane było koniecznością degustacji win. :friday::friday::dizzy: Przejechane 361 km Załącznik 60004 |
Cytat:
|
Kurcza myślałem że starczy wpisu do czytania na jeszcze kilka kilometrow z 700 mi pozostałych. Czekam niecierpliwie na danie główne!
:) |
8 Załącznik(ów)
Dzień 3
Po długim wieczorze poranek był ciężki, niestety znajomi wcześnie wstawali do pracy i trzeba było się ewakuować. :dizzy: Mozolnie ruszam w dół rzeki, droga biegnie równolegle do koryta, co nóż krzyżując się z nurtem poprzez XVII wieczne mostki. Pogoda bajka, krajobrazy bajka, droga i winkle bajka... wtedy myślałem, że trafiłem do motocyklowego raju :at: Załącznik 60045 Żal się zatrzymywać .. szybko docieram do pięknego miasteczka Becanson z zajefajną twierdzą położoną na wzgórzu. Załącznik 60046 Załącznik 60047 Załącznik 60048 Załącznik 60049 Załącznik 60050 Po jakiejś godzinie dwóch jadę dalej bocznymi drogami, co chwilę przejeżdżam przez klimatyczne miasteczka ... jest super. Zaraz zaraz, ale już drugi dzień jestem we Francji i nie jadłem jeszcze Eclera, także na obiad zamawiam sobie dwa ... pychotka. Po obiedzie chwila drzemki w cieniu marketowego garażu na wózki :confused::confused: Wiem, wiem mogłem wybrać bardziej przyjemne miejsce ... no ale cóż. Załącznik 60051 Cały dzień jechało mi się źle tzn. droga nie ubywała w związku z czym pociągnąłem do wieczora aby nadrobić straty. Nocuję w namiocie gdzieś na peryferiach .. :spac::spac: Dystans ok 650 km ( nie pamiętam dokładnie położenia noclegu także mapa kłamie) Załącznik 60044 |
10 Załącznik(ów)
Dzień 4
Szybko się zbieram, coś na ząb łapię w locie .. prawdziwe śniadanie zjem nad Atlantykiem. Szybko docieram do brzegów Atlantyku i rozpoczynam poszukiwania miejsca godnego zjedzenia śniadania. Po chwili znajduję fajną plażę, moim oczom ukazała się wielka piaskownica, co było niemałym zaskoczeniem, spodziewałem się raczej kamienistej luk skalistej. Piasek w ułamku sekundy wyzwolił we mnie konieczność dokonania testu mobilności mojej Varaderki ...na takim podłożu jeszcze nie jeździłem ... nastąpiła kolejność zdarzeń ... usmiech od ucha do ucha:D, redukcja do dwójki i ogień w piach .... :lc8: i co ... blada dupa :mur: Obciążony do maksa wdarłem się może z 40 metrów i osiadłem niczym tankowiec na mieliźnie :mur:... i tak miałem dużo szczęścia, ze nie przeleciałem przez kierownicę :vis: Wydostanie się z tej pułapki zajęło mi co najmniej 15 minut i wyczerpało do cna :dizzy: Już wiem, że pożeraczem Sahary nie będę ... nawet planowana wymiana opon na bardziej terenowe niewiele pomoże :mur: Piach przyklejony do łańcucha też nie wpłynie korzystnie na jego przebieg :mur: Za głupotę się płaci. Załącznik 60052 Załącznik 60053 Załącznik 60054 Załącznik 60055 Zjadam późne śniadanie i ruszam w kierunku Pirenejów, które przejeżdżam jednym ciągiem, droga tak fajna, że szkoda było się zatrzymywać ... szybkie długie winkle z towarzyszącymi ekstra widokami :at: Załącznik 60056 Hiszpania przywitała mnie super pogodą ... w końcu jest ciepło. Nocne eksperymenty z nawigacją skutkują notorycznym sciaganiem mnie z drogi szybkiego ruchu w urokliwe miasteczka łudząco przypominające scenerię z serialu Zorro ( dopiero po którymś takim zjeździe zorientowałem się, że nie jest to robione w celu ominięcia odcinków płatnych :confused:). Straty czasowe zostały zrekompensowane zaje....ią odwiedzonych miejsc. :D W okolice Madrytu dojeżdżam późnym wieczorem ... ruch w rejonie stolicy był bardzo duży wobec czego podejmuję decyzje, że odpuszczam zwiedzanie i jadę już po zmroku dalej na południe. Podciągam jeszcze ze 100 km i organizuje szybki nocleg przy drodze na parkingu :spac: Załącznik 60057 Załącznik 60058 Załącznik 60059 Załącznik 60060 Dzień 4 około 900 km Załącznik 60061 |
Czyta się...:lukacz::D
|
Cytat:
+1 ;) |
:lukacz:
|
Pisz...😀
|
wincyj...! :lukacz:
|
10 Załącznik(ów)
Dzień 5
Wyspałem się rewelacyjnie ... moje kości chyba już przywykły do spania w namiotowych warunkach. Plan na dzisiaj to dotrzeć do Algercisas miasta portowego skąd odpływa prom do Maroka. Załącznik 60072 Ruszam dość późno bo ok 10 i kieruję się w stronę Malagi ... droga pusta dwa pasy z idealną nawierzchnią .. brakowało mi tam jakiejś szybszej szosówki w typie np Blacbirda zwłaszcza, że ichniejsze misiaki nie wykazywały zapędów do suszenia. :at: Oczywiście w Hiszpanii tankuje na jedynie słusznym koncernie :bow::) Załącznik 60073 Po drodze jak dzień wcześniej zabójcze widoki i klimatyczne miasteczka z zabytkowymi budowlami. Załącznik 60074 Załącznik 60075 Załącznik 60076 Załącznik 60080 Załącznik 60077 Do malagi dojeżdżam ok 16 i rozpoczynam szukanie serwisu w celu wymiany opon z szosowych na bardziej terenowe, które cały czas cioram ze sobą przymocowane do gmoli. Po chwili błąkania po mieście stwierdzam, że sam nie znajdę tak w ciemno warsztatu ( wydawało mi się , ze Hiszpania motocyklami stoi i warsztaty będą na każdym rogu :dizzy:) wobec czego zjeżdżam na stację paliw aby zaczerpnąć informacji ... ledwo zdjąłem kask, a podjeżdża gość na jakimś nakedzie ..... hymm, co to za sprzęt ? ... Honda :D No to chyba problem z głowy ? Uderzam do typa i nawijam i zonk .. gość nie kuma ani słowa po angielsku. Dziesięć minut chyba trwało jak organoleptycznie pokazując palcem jedna opona tu, jedna tam ... zaskoczył w końcu :D:D Dobra coś tam pomachał i pogestykulował próbując wytłumaczyć mi drogę ... wywnioskowałem jedynie tyle z tego ,że to daleko :mur: Pokiwałem głową, że niepanimaju ...na to gość dawaj za mną ... no to nie ma na co czekać ogień za gościem:at: .... przetargał mnie dosłownie 13 km po Maladze i co podjeżdżamy pod ASO Hondy ... ok jest serwis, ale nie to było moim marzeniem przeta w ASO przynajmniej dwukrotnie przepłacę :mur:. Ale ku mojej niespodziance Pablo pokazuje na bramę dalej ... zatargał mnie do serwisu swojego przyjaciela... super :D Umówiona cena 45 E i do dwóch godzin chłopaki przerzucą koła .. super. Nie lubię patrzeć na ręce jak ktoś pracuje to czas wykorzystuje na zjedzenie zaległego obiadu .. właściciel serwisu daje namiary na najlepszą knajpę w okolicy .. mięsko pyszne ( hiszpańskie krowy hodowane są chyba według innych norm niż nasze, gdyż mięso jest 100 razy lepsze :confused: Załącznik 60078 Właściciel serwisu i jego pomocnik łudząco przypominający Sancho Pansę ( nie wiem czy to poprawna pisownia) swoją robotę zrobili z należyta starannością jakieś 30 minut przed czasem ... moja babulka ma nowe laczki .. przy okazji zyskując na charakterze :) Załącznik 60079 Ok płacę, i co kolejna pozytywna niespodzianka zamiast 45 E płacę 35 ... małe nie domówienie językowe :D Wymieniamy czułości i ogień do Algercisas ... wybieram drogę bezpłatną, ale to dwa pasy wijące się wzdłuż wybrzeża ... przy zachodzie słońca rewelacja... Po drodze na szybkości zabukowałem Hotel niedaleko portu ... i to był błąd, trzeba było zatrzymać się gdzieś wcześniej, bo na miejscu się okazało, ze motocykla nie dało się zostawić na pseudo hotelowym parkingu ( mnóstwo podejrzanych typów ) Efektem była konieczność zaparkowania moto na płatnym parkingu za 15 E :( Wieczorem wybieram się na miasto, jednak z uwagi na fakt, iż nie czułem się tam bezpiecznie wróciłem szybko do Hotelu, po za tym trzeba zregenerować siły w końcu jutro czarny ląd. :spac: |
Cytat:
A poza tym, pisz :Thumbs_Up::Thumbs_Up: pzdr J. |
Cytat:
Pozdrawiam Łukasz |
Podziwiać i zazdrościć..... Mam marzenie być tak spontaniczny jak Ty.... Więc motyuj i pisz...super się to czyta.
Wysłane z mojego Nexus 5 przy użyciu Tapatalka |
Cytat:
Ps. Dalsze wpisy po Nowym Roku gdyż wyjeżdżam, ale wtedy postaram się szybciej ogarnąć temat. :D |
10 Załącznik(ów)
Dzień 6
Rano korzystam z dobrodziejstw hotelowych czego skutkiem było bardzo późne zebranie się ... chyba o 10 30 udało mi się zasiąść na moto :) Uderzam do poleconej przez Advfactory agencji i zakupuje w bardzo korzystnej cenie bilety na prom :D Organizuje szybkie zakupy %%%% w postaci 0,7 mało poprawnie politycznie " Putinówki" , że takie cuda można nabyć w UE .. :confused: Wszystko poszło szybko i sprawnie .. w porcie melduje się ok 11 45 .. i za chwilę znajduję się na promie :D Towarzyszy mi wyjątkowo gadatliwy Hiszpan jadący na pustynie poupalać już wiekową TTR - ke. Załącznik 60216 Prom jak prom .. nuda ... wykłądam się na pokładzie i odsypiam. Załącznik 60217 Załącznik 60218 Załącznik 60219 Po stronie marokańskiej odprawa poszłaby sprawnie gdyby pan Policjant nie zaginął ze swojego posterunku ...jako jedyny z całego promu jestem tam pierwszy raz i potrzebuję specjalnej rejestracji w systemie w budce policyjnej, przy której wcześniej się zatrzymałem, ale mi machnięto żebym jechał dalej, oczywiście po chwili zostałem przez celnika cofnięty... zagotowałem zwłaszcza, ze nikogo już tam nie było ... 40 minut chłopa szukali :mur: Wiem, że południowcy mają na wszystko wyrąbane i ze się im nigdzie nie spieszy ... ale przeta trza jechać ... :) Po wyjeździe obieram kierunek miasta Szefaszuen ( chyba tak się to pisze po naszemu) gdzie znajduje się stara niebieska Medyna. Na miejscu jestem ok 16 kręcę się po mieście, szybko się irytuję tłokiem ... wyjeżdżam na obrzeża miasta gdzie pierwszy raz na wyjeździe szukam cienia .. piję pierwszą kawę w Maroku, a przy okazji dosuszam pranie. :haha2: Załącznik 60220 Załącznik 60221 Wbijam w nawi kierunek góry RIF .. miasto KETAMA ... Droga zaczyna się wznosić coraz wyżej .. widoki rozwalają ... tylko co Ci ludzie tacy dziwni :confused:. Krzyczą coś do mnie ... o co im chodzi .... dobra, dobra pozdrawiają mnie ... jadę dalej ... jest coraz gorzej są coraz bardziej napastliwi zaczynają mi wchodzić na drogę, ewidentne zaczepki .. w pewnym momencie słyszę "Good Stuff" w tym samym czasie w powietrzu wyczuwam charakterystyczny zapach zioła powszechnie uznawanego za lecznicze ... nie wiem czy to realny zapach, czy może to efekt fantazji i strachu ... zwłaszcza , że mnie olśniło ... kiedyś czytałem aby się nie zapuszczać w te rejony bo to królestwo narkotykowego interesu :mur: Zrobiło się naprawdę nieciekawie ... zbliżał się zmierzch, a typy są coraz bardziej nachalne włażą pod koła (prawie po palcach gościom przejechałem) parę razy usłyszałem znane na całym świecie pozdrowienia zaczynające się na F... . W kulminacyjnym momencie typy zaczęły mi zajeżdżać drogę autami ... masakra ... a ja jadę do centrum tego gównianego interesu .... świetnie :mur:. Czułem się tak jakbym zaraz miał przejechać przez wrota do piekła ... no cóż ale odwrotu nie ma ... podkręcam tempo i dzida nie ma opcji żebym się zatrzymał .. droga super winkiel za winklem ... moje większe tempo studzi zapędy lokalnych biznesmenów ... chyba zdają sobie sprawę, że spotkanie z moim czołgiem nie będzie najprzyjemniejsze ;) Zaraz po zmierzchu docieram do Ketamy o dziwo nie było tak strasznie jak się spodziewałem .. klimat wiejski .. tu jakaś świnia mi przebiegnie przez drogę tam jakaś koza się przewinie .. generalnie nie tak sobie to wyobrażałem .. ciśnienie mi zeszło jak zobaczyłem europejsko wyglądającego studenta pomykającego z plecaczkiem .. może mnie nie zaciukają ??? Pomimo, że w centrum był nawet hotel podejmuje decyzję, że jadę dalej ... uczepiam się ogona jakiejś lokalnej ciężarówki i wyjeżdżam daleko gdzie w powietrzu nie czuć dziwnego zapachu :dizzy::grass: Dla ciekawskich link do poczytania o tym rejonie Maroka : http://www.politykanarkotykowa.pl/ar...ne-g-ry-maroka Załącznik 60222 Załącznik 60224 Gdzieś w oddali od znaków cywilizacji zjeżdżam z drogi i nie wybrzydzając w miejscówkach na biwak rozbijam namiot ::spac: Zasypiam w sekundę. Przebieg ok 350 km Załącznik 60215 |
coś o Ketamie: http://paragonzpodrozy.pl/738/ketama...u-i-marihuany/
i teraz cytat: A teraz apel: Nie próbujcie się tam wybierać! Teren jest niebezpieczny, w okolicy nie ma posterunków policji, najbliższe miasto znajduje się w odległości 80 km górskimi drogami, a nad całością interesu pieczę sprawuje mafia. Nam się udało, być może wyglądaliśmy wiarygodnie, a być może mieliśmy po prostu dużo szczęścia. Tobie może go zabraknąć. Maładiec :) |
10 Załącznik(ów)
Dzień 7
Pobudka skoro świt ... nawet w ciekawym miejscu udało mi się po ciemku rozbić mojego Sheratona :D Załącznik 60348 Wcześnie rano ok 8 docieram do Fezu z uwagi, iż o tej porze ruch w w starym mieście jest znikomy wjeżdżam motocyklem w gąszcz wąskich uliczek, chwile plątam się, co jakiś czas słyszę pozdrowienia od handlarzy rozbijających stragany : " Lewndowski, Lewandowski itp" Oczywiście gubię się czego skutkiem jest konieczność sforsowania schodów, gdyż zawikłałem się w ślepy zaułek bez możliwości zawrócenia. Załącznik 60349 Załącznik 60350 Nie zrobiło to miejsce na mnie wrażenia i rezygnuje z pieszego zwiedzania, uderzam do centrum handlowego uzupełnić zapasy .. zakupuje ichnieszą kartę telefoniczną z netem 3 G :D, którą konfiguruje mi sprzedawca .. samodzielna procedura raczej nie do wykonania :mur:. Po zakupach kierunek gór Atlas :at: Pierwszy przystanek mała mieścina Azrou .. takie małe klimatyczne miejsce .. po chwili odpoczynku wspinam się coraz dalej, krajobraz robi się coraz bardziej dziki .. wioski coraz biedniejsze .. kieruję się w stronę miasta Imichile gdzie planuje zorganizować sobie nocleg .. niestety plany mi krzyżuje remont drogi, który znacznie mnie spowolnił. Azrou Załącznik 60351 Lokalesi gdzieś na trasie Załącznik 60352 Gość podjechał po kasę za to, że zrobiłem mu zdjęcie ... irytowało mnie takie podejście do tematu Załącznik 60353 Zmuszony zbliżającym zmrokiem szukam miejsca na dziko, ale z powodu brak płaskiego ustronnego terenu wbijam na podwórko do pasterza z pytaniem czy mogę gdzieś koło jego chałupy się rozbić ... gość daje okejkę. Po chwili dostaję zaproszenie na kolację do chałupy widząc bidę odmawiam nie chcąc robić niepotrzebnego kłopotu .... za chwilę kolacja przyszła do mnie ... zajebiście :D Namiot rozbity tuż koło głębokiego kanionu .. super Załącznik 60354 Kolacja Załącznik 60355 Selfi z gospodarzem i jego synem Załącznik 60356 Paradoks Maroka cała rodzina mieszka w lepiance bez prądu, a ja sobie leżę w namiocie z netem bezprzewodowym i nawijam z rodziną w Polszy przez wideorozmowę ???:dizzy: Przebieg ok 360 km Załącznik 60347 |
10 Załącznik(ów)
Dzień 8
Zaraz po pobudce zostaje miło zaskoczony dostarczonym śniadaniem ... zajebiście do kwadratu ! :D Załącznik 60357 Zostawiam gospodyni parę groszy za miłe przyjęcie ... oczywiście sesja zdjęciowa .. piętnaście zdjęć z kaskiem, piętnaście na motocyklu itp. :D Załącznik 60358 Ruszam dalej widoki miażdżą .. spotykam .. sympatycznych marokańskich myśliwych mówiących trochę po angielsku .. oczywiście sesja zdjęciowa .. piętnaście zdjęć aparatem jednego gostka piętnaście drugiego no i piętnaście trzeciego :D Dostaje zaproszenie na obiad ale w planach mam dotarcie dzisiaj pod wydmy i czas mnie goni :D Gdzieś tam do góry się kieruję Załącznik 60359 I wyprzedź tu ? ;( Załącznik 60360 10 - osobowe auto. W maroku to norma ... szło ostro :D Załącznik 60361 Mysliwi .. do dzisiaj nie wiem na co polowali, bo poza wielbłądami nie widziałem innej dzikiej zwierzyny ? Załącznik 60363 Załącznik 60364 Pierwsza oaza - od tego momentu zaczyna się etap pustynny Załącznik 60365 W mieście Imichile miałem tak zakurzony wizjer, że musiałem podnieść na chwilę i dostałem strzała od osy lub pszczoły w powiekę .. musiała mnie franca trafić żądłem, bo oko w momentalnie spuchło .. pech jak cholera :mur: Nic trudno trzeba jechać dalej patrząc na jedno oko .. na szczęście opuchlizna szybko zeszła i do wieczora już nie było śladu po ataku :D Przejeżdżam przez wąwóz Todra i kieruję się do Merzugi :) Po wyjechaniu z gór podkręcam tempo i przez pustynie idę ogniem jakieś 130 km/h. Pod wieczór docieram do celu .. lokalizuje kamping na obrzeżach Erg Chebi i podejmuję próbę zdobycia wydmy ... efekt podobny jak na plaży atlantyku ... 10 min jazdy 15 min wyciągania moto ... odstępuję od kombinowania z ciśnieniami w kołach i stwierdzam, że okufrowane wiadro pożeraczem pustyni nie będzie :mur: Miejscówka na nocleg w namiocie spoko ... żeby było uczciwie to pisze, że za moimi plecami były zabudowania hotelowo kampingowe :D Załącznik 60366 Dzień 8 - dystans ok 410 km |
Stare Peugeot'y, królowie Afryki :)
|
10 Załącznik(ów)
Nie wiem czy czyta to pies z kulawą noga, ale jadę dalej z koksem :)
Dzień 9 Rano bez pośpiechu robię przepierkę i plątam się pieszo po wydmach. W planach mam przedostanie się skrótem tj. drogą szutrową do Zagory, jednak z uwagi na info o lokalnie pojawiającym się piachu fesz fesz, a co się z tym wiąże możliwością utknięcia, co przy temperaturach pod 40 stopni może się skończyć nieciekawie postanawiam uderzyć do centrum miasta poszukać kompana do wspólnego przemierzenia pustyni. Właściciel kempingu oferuje mi przeprowadzenie za jedyne 1200 zł w przeliczeniu :D Ot taki żart z rana :D Niestety spotykam jedynie parę holendrów na BMW F800 GS, którzy co prawda jadą do Zagory ale niestety normalnie asfaltem :( Myślałem, ze więcej mototurystów będzie się kręciło w tych okolicach ? No trudno też jadę asfaltem ... zrobiłem zapasy wody i ruszyliśmy razem :D Wspólna podróż nie trwała długo ... sorry ale 70 na godzinę drogą z widocznością po horyzont wykraczało poza moją cierpliwość ... pewnie rozłożyli tą trasę na dwa dni ? :mur: Pomachałem na pożegnanie i dzida :lc8: 130, a lokalnie w miejscach gdzie droga krzyżowała się z wyschniętymi rzekami ( lokalne obniżenia z płytami ) zwalniałem do 100. Zdjęcie profilowe na FB Załącznik 60367 Pustynne nic Załącznik 60368 Pustynne nic vol 2 Załącznik 60369 Do Zagory dojechałem w jakieś 4 godziny z przerwą na obiad. Ok szukam śladów rajdu .. własnie powinien się kończyć odcinek specjalny pierwszego etapu ... ooo jest .. przeszła jakaś fura rajdowa to dawaj za nią ... po chwili byłem już na biwaku serwisowym, który niestety umieszczony był za wysokim murem i bez specjalnego permission nie ma wstępu :mur: No nie ! Nie po to przejechałem 5 tyś aby siedzieć gdzieś za płotem. Czekam chwilę jak ważniejszy przedstawiciel organizatora odchodzi od bramy wejściowej, na wejściu zostają sami lokalni bodyguardzi to idę na pewniaka .. " stop nie wolno " ale panie tam są moi rodacy idę " Nie" no to idę i poszedłem, nie chciało się im ruszyć tyłków za mną :D Po chwili byłem już w ekipie Sonika i motocyklistów ... fajnie mnie przyjeli w tym miejscu składam szacun dla nich :bow:. Zwiedzam park serwisowy ... robi ogromne wrażenie ... mechanicy uwijają się przy maszynach, niestety zawodnicy już udali się do hotelu, także jadę na miasto na szamę i wieczorem wracam na gadkę do naszych serwismenów, chłopaki odwalili już robotę także mają więcej czasu na pogawędkę. Rozbijam namiot w okolicach serwisu aut ciężarowych .. błąd całą noc się tłukli ... testowali maszyny ... ze dwie godziny może spałem, a pobudka o 5 aby zdążyć na start drugiego etapu. :mur: Quadzik Sonika Załącznik 60370 Fabryczne stanowiska KTM-a Załącznik 60371 Nasi też byli Załącznik 60372 Fura Małysza Załącznik 60373 Moto Piątka Załącznik 60374 Właściciel sklep z pamiątkami w Zagorze, bardzo pozytywny typ ( przepraszam za odwrócone zdjęcie ) Załącznik 60375 Mój Sheraton Załącznik 60376 Przebieg ok 340 km |
Czyta, czyta - może nie pies...tfu wypraszam sobie, a wilq, co do kulawości i owszem bywało i tak :P
Fajnie piszesz - nie za dużo tekstu i ładnie obrazkami doprawiasz. |
Mój debiut... niestety natura nie obdarzyła mnie zdolnościami pisarskimi, co do zdjęć to jakość smartfonowa, żałuję, że nie zabrałem jakiejś kamerki typu Go Pro, byłoby więcej zdjęć, a tak mi się nie chciało zatrzymywać co chwilę i focie robiłem raczej tak przy okazji :D
|
Jak nie wiesz; masz przecie ponad 2 tys. odwiedzin..?
Dzieki! ;) |
Ot i detektyw ze mnie marny ;)
|
Cytat:
To pisałem ja szarik |
Będzie coś jeszcze :Thumbs_Up:
miło pooglądać ciepłe rejony :D |
Cytat:
|
10 Załącznik(ów)
Sorki za zwłokę ale chwilowo życie mnie przygniotło :)
Dzień 10 Pobudka około piątej - nieprzespana noc także samopoczucie podobne do noworocznego poranka :dizzy:- no ale cóż trzeba jechać na start do dojazdówki. Oczywiście na miejscu jestem pierwszy - żywej duszy jedynie policja zabezpiecza teren, po chwili pojawia się obsługa i pierwsi zawodnicy.. na czele HRC. Załącznik 60576 W tym roku zmieniły się przepisy i zawodnicy dowiadują się o miejscu startu OS dopiero rano tuż przed wyruszeniem na dojazdówkę, a związane jest to z cwaniactwem większych teamów, które znając miejsce startu wykorzystują programy komputerowe do wykreślenia trasy i podobno maja łatwiej ? Z naszych na starcie pojawia się Kuba piątek jest 14 po pierwszym dniu, oczywiście graba gadka szmatka, ku mojemu zdziwieniu jest dużo czasu nie ma żadnego napięcia czasowego. Po chwili przyjeżdża Sonik i jw. Postanawiam gnać za Rafałem na os - nie byłbym sobą jakbym nie musiał go wyprzedzić :lc8::lc8: - wyprzedzić mistrza plus sto do zajebis... tości - no i co z tego, że mają ograniczenia prędkości na dojazdówkach :P Podjeżdżam z Sonikiem na stację paliw - chłopaki tankują na zwykłych marokańskich stacjach, co też mnie dziwi ??? Gadka szmatka - pożyczam Rafałowi manometr do sprawdzenia ciśnienia w kołach ponieważ jego nie robi :D Ot tak przydało mi się jedno narzędzie na całym wyjeździe nie licząc dwukrotnego naciągania łańcucha :D Załącznik 60577 Przemieszczamy się na start OS- u - tam też luz, każdy ma czas. Startują pierwsze motocykle Załącznik 60579 Paweł Stasiaczek - niestety miał dzwona, która skończyła się kontuzją min. eliminująca go z Dakaru Motocykle poszły - pojawiają się samochody I nasz gwiazdor, który jako jedyny z naszych nie przybił ze mną piątki - otworzyć drzwi to za duży wysiłek - pewnie jestem za cienki bolek :Thumbs_Down: Załącznik 60583 Hondzina w dostojnym towarzystwie Załącznik 60580 Peugoty robią wrażenie Załącznik 60581 Kuba Przygoński Załącznik 60582 A to ja w rejonie mety najdalej wysunięty na południe etap mojej podróży Załącznik 60584 Cd w następnym poście :) |
:Thumbs_Up::Thumbs_Up::Thumbs_Up:
|
10 Załącznik(ów)
Jeszcze kilko fotek ze startu do OS-u
Dąbrowski i Czachor Załącznik 60585 Tą Panią też znacie - laska ciśnie ostro Załącznik 60586 Sonik Załącznik 60587 Dziadziuś Sainz i jego bryka - auto robi mega wrażenie - Peugot się postarał :D Załącznik 60588 Odczekałem chwilę na start naszych załóg samochodowych - w międyczasie zjadłem śniadanie i przejechałem ok 15 km na miejsce mety - gdzie po jakichś 10 min były już pierwsze motocykle fabryczne - co mnie tez zdziwiło, bo liczyłem się z dość długim czekaniem :D Ło matko jak oni zapierniczają :at:-- maneta do oporu - przejazd pierwszych ok 10 - 15 zawodników fabrycznych powodowało mega opad szczeny - pełen ogień. Różnica w tempie rajdowym czołówki do reszty stawki widoczna gołym okiem. Szacun :bow: Załącznik 60589 Załącznik 60590 Załącznik 60591 Załącznik 60592 Załącznik 60593 Załącznik 60594 cdn |
10 Załącznik(ów)
Teraz parę fotek z mety
Kuba Piątek - widać że dostał w kość :at: Załącznik 60595 Laila - też się n ie oszczędzała :lc8::lc8: Załącznik 60596 Mój Support techniczny :D Załącznik 60597 Sonik z Naserem Załącznik 60598 Drugi plan znacznie ciekawszy Załącznik 60600 Załącznik 60601 Załącznik 60602 Wczesnym popołudniem żegnam się z naszymi ekipami i uderzam tempem rajdowym na północ w stronę Marakeszu - czas wracać do domu - teraz żałuję, że nie zostałem jeszcze jeden dzień aby poturlać się z rajdem :( Na przełęczach łapię parę powerslaidów :lc8: - teraz myślę, ze zdecydowanie przeginałem, bo jakbym poszedł w przepaść to do teraz by mnie nie znaleźli :D Droga super - jednak widokowo Maroko mi już zbrzydło, także praktycznie się nie zatrzymuję i dziduję do przodu. Fajne doświadczenie jak się wyjeżdża z plus 40 stopni po kilku godzinach w wysokim Atlasie jest ok 12, a po chwili zjeżdża się do temperatury pod 30 stopni :D Widok gdzieś z trasy Załącznik 60603 Droga w Wysokim Atlasie - projektant miał dobrą fazę Załącznik 60604 Późnym wieczorem dojeżdżam na obrzeża Marakeszu i melduję się w pierwszym lepszym hotelu :) Na kolację zamawiam oczywiście Tadzin. |
Super :Thumbs_Up:
|
7 Załącznik(ów)
Dzień 11
Wieczorny Tadzin okazał się najlepszym z całego wyjazdu - mniam. Muszę powiedzieć, że marokańskie smaki spasowały mojemu podniebieniu :D Załącznik 60640 W cenie hotelu było również, śniadanie w trakcie jedzenia zauważam wyjątkową nadgorliwość obsługi: " A może jeszcze jedna kawka, a może to i tamto ... " .. hymm ? Po zjedzeniu smacznego i sytego śniadania spakowałem moto i idę płacić ... i co rachunek za pokój się nie zgadza z wcześniej uzgodnioną ceną ( typowe dla Maroka) .. normalnie dostałem ciśnienia ... obsługa zapomniała języka .. oooo bardzo nie lubię być oszukiwany ... dawać mi tu właściciela ... oczywiście nie ma ... to dzwoń. Właściciel się zarzekał, że umawialiśmy się na wyższą cenę.. skubaniec :mur: Dawno się tak nie wkurzyłem .. rozmowa z pierwotnie miłej przeszła w łamany angielski ze wstawkami, co drugie słowo naszej rodzimej K.... ( chciałbym posłuchać nagrania musiało to brzmieć komicznie )... gość w recepcji zbladł :D W końcu postawiłem sprawę na ostrzu noża .. płacę umówioną cenę albo nie płacę w ogóle i jadę ( nie mieli żadnych moich dokumentów) ... wymiękli. Znowu Polska górą :Thumbs_Up:. Szkoda, że marokańczycy są tak krótkowzroczni .. poszło o 100 Drihamów ( ok 40 zł ), a niesmak pozostał :( Uderzam w kierunku Casablanki, do której docieram popołudniem. odwiedzam Meczet Hasana, gdzie robię parę zdjęć i gotuję kawę. Budowla w połączeniu ze wzburzonym oceanem super się prezentuje i warto tu zajrzeć. Załącznik 60641 Załącznik 60642 Załącznik 60643 Gotuję kawę i zerkam na rozpiskę promów. Wbijam w navi kierunek portu i wychodzi mi, że mam szansę na styki złapać ostatni prom :D Poranna akcja hotelowa mobilizuje mnie do zorganizowania sobie noclegu już w Europie. Szybka decyzja i dzida .. z Casablanki do Tangeru - Med jadę autostradą ... przed Rabatem mylę zjazdy czego skutkiem jest konieczność przejazdu przez centrum stolicy :mur: Złapałem dużą stratę czasową prawie się poddałem :mur: No ale próbuję jechać dalej ... do portu przybyłem z pustym bakiem na 5 minut przed odpłynięciem .. był luz na bramkach, także zdążam :D Okrętuje się ... do Hiszpanii przybijam ok 23. i mam zamiar jeszcze jechać, jednak paliwa mam na dojechanie do stacji paliw .. i co jedna zamknięta, druga zmknięta w baku sucho... siła wyższa rozbijam się na parkingu gdzie parkuje kilka kamperów. Załącznik 60644 Załącznik 60645 Załącznik 60639 |
4 Załącznik(ów)
Dzień 12,
Rano tankuje i pomału myślę juz o domu ... wbijam w nawigację dom, a tam jeszcze przeszło 3500 km, co studzi moje optymistyczne nastroje. Postanawiam się turlać dalej bezpłatnymi drogami wzdłuż hiszpańskiego wybrzeża gdzieś pomiędzy Malaga i Almerią nie świadomie zbaczam z drogi i wjeżdżam w pasmo gór Sierra Nevada - i ot trafiam do MOTOCYKLOWEGO RAJU :at::at::at::at::at::at: Idealny asfalt, zero ruchu i winkiel za winklem .. plątam się pól dnia gdzieś po omacku .. widoki super .. przewyższenia spore. Złapałem głupawkę .. asfalt zdecydowanie lepiej trzyma niż w Maroku .. można poobdzierać kufry :lc8: Print Scren wycinka mapy :D Załącznik 60646 Kręciłem się po tych górach z 250 km ... no ale trza jechać w stronę domu .. do wybrzeża daleko .. to postanawiam ściąć trasę do Walencji, gdzie docieram już późnym wieczorem.. niestety leje jak cholera. Poszukiwania rozsądnie cenowego hotelu spalają na panewce to nie pozostaje mi nic jak jechać dalej . Odjeżdżam w jeszcze z 80 km w stronę Barcelony jest już po północy .. rozbijam się koło dystrybutora na zamkniętej stacji :D Rano spodziewałem się konkretnego opier....u, jakież było moje zdziwienie jak pracownik chcący otworzyć stację poprosił mnie grzecznie, żebym się przeniósł z majdanem trochę dalej. Tak zrobiłem i dałem dalej w kimę :D Zrobiłem jedynie kilka fotek: Załącznik 60647 Załącznik 60648 |
10 Załącznik(ów)
Dzień 13
Kierunek Barcelona - tam spędzam z pól dnia .. zwiedzam pocztówkowe punkty oraz zaliczam plażowanie i kąpiel w morzu :) Wieczorem przekraczam granice hiszpańsko-francuską. Kima na wypasionym parkingu dla tirów ... sanitariaty pierwsza klasa. Tego dnia nie przejechałem za dużo kilometrów, nadmorska droga nie pozwala na połykanie kilosów ... ot takie powolne snucie się do przodu .. widoki ładne to i lokalne tempo można wytrzymać. Załącznik 60652 Załącznik 60653 Załącznik 60654 Załącznik 60655 Załącznik 60656 Dzień 14 Wstaję ok 9 do drogi jestem gotowy ok 10 30. Cel kierunek dom drogami lokalnymi biegnącymi przez Alpy ... jadę w stronę GAP a granicę francuska - włoską mam zamiar przekroczyć w okolicach miejscowości Brianncon i tak czynię :D Dosłownie jedynie kilka razy się zatrzymuję aby zatankować i jakąś fotkę pstryknąć. We Włoszech melduję się po 17 ... wygrzebuję z dolnych pokładów kufrów ostatnią obiadową konserwę i szamam. Załącznik 60657 Jakaś parada na zaończenie sezonu we Francji Załącznik 60658 Załącznik 60660 Postanawiam lecieć już autostradami w kierunku domu. Turyn - Mediolan- Bergamo - Werona - Venecja, gdzie zaczęło mocno padać, godzina 23. Chwilę się waham czy nocować czy jechać dalej ... postanawiam jechać ..przecież deszcz nie będzie długo padał ... padał aż do Austrii gdzie przeszedł w deszcz ze śniegiem :mur: Nie miałem już nic suchego, a temperatura spadła do ok 1 - 2 na plusie ... w takich warunkach jadę 50 km/h autostradą:) Super :at: Nad ranem do śniegu z deszczem jeszcze doszła mgła ... elegancko postanawiam zjechać ok 5 30 na stację ... jak zwykle w takich momentach stacji nie ma przez jakieś 50 km ... po 6 jest .. zjadam śniadanie, suszę rękawiczki ( próbuję ) w suszarkach łazienkowych i sprawdzam pogodę. Pogodnka nie brzmi zbyt optymistycznie ... śnieg .. i temperatury bliskie zera przez dwa następne dni. Opcja przeczekania odpada :mur: trza jechać dalej, nie ma wyjścia. Doturlałem się do Wiednia gdzie przestało padać i sypać .. ale za to temperatura jeszcze spadła... wpadam do maca susżę rękawiczki w piecu ( dzięki uprzejmości kierownika restauracji) robię łunycki z suchych ręczników i owijam nogi, całość do worków na śmieci :D No i dzida jeszcze jakieś 500 do domu. Pod dom dojeżdżam ok 16 -- czyli w trasie bez snu byłem jakieś 30 godzin i zrobiłem dystans grubo ponad 2000 tys - mój rekord jak na raz :D :at: Dojechałem w ostatniej chwili - rano jak wstałem nierozpakowany jeszcze motocykl wyglądał tak: Załącznik 60661 Łączny przebieg całego wyjazdu to 10 tyś bez 20 km. Dzięki za uwagę na deser jeszcze parę fotek :D |
9 Załącznik(ów)
|
No ładnie! Super wyprawa
wytapatalkowano |
Super wyprawa:at::at:
|
Piękna sprawa...
|
Fajne fotki i fajnie napisana relacja. SZKODA, æe byøes sam w okolicy Merzougi... Latanie dookoła Ergu , troche wydm miau
Poza tym Droga do Zagory wzdłuz granicy tez jest niesamowita... A z Zagory jeszcze przelot przez m'hamid do Foum Zguid...To jest esencja Maroka no i góry.. Ale fajna traska .Szacunek. |
Czad Nynek, czad... a jakby to powtórzyć na MZ? ;)
|
Cytat:
Postanowiłem sobie będąc w okolicach Merzugi, że wrócę tam rozliczyć się z pustynią na lżejszym moto. Przedzieranie się moim czołgiem np. przez fesz fesz mogłoby mnie zabić ,a na pewno nie byłoby to zaliczane do kategorii przyjemności. Koło M'hamid sporo pojeździłem, gdyż w tamtych rejonach był OS - fakt ciekawie to wyglądało - tam to dopiero się zaczyna pustynia :0 BIG ty to będziesz kozak niedopodrypania jak MZ-ka postawi koło na czarnym lądzie :) |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:57. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.