![]() |
PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU
... i niech będzie przeklęty dzień, w którym pomyślałem o Bartangu !!!
A miało być tak pięknie ! Ponieważ, wyprawę do Kirkistanów omówiliśmy dosyć dokładnie, przy kolejnym pobycie u mnie, Max zapytał '' A o czym myślisz teraz, gdzie chciałbyś pojechać ? '' W 2015 roku przejechaliśmy z Bananem i Sylwkiem przez góry Kirgistanu, byliśmy w Osz, byliśmy w Sary Tash czyli pod granicą Tadżycką, ale w góry Pamiru nie udało nam się wjechać (teraz wiem, że przelecielibyśmy to bez problemu). Niedosyt pozostał. Tadżykistan, to oczywiście M41, ale czy to nie jest zbyt oklepane, a nawet nudne ? Tam jadą wszyscy, Herni i Emek też tam byli. Masa zdjęć, opisów, relacji. Ale Pamir, to również Bartang, a dokładniej Dolina rzeki Bartang, czyli bezdroża przecinające góry Pamir od jeziora Kara Kol na północy, do miasteczka Rusan przy drodze M41 na południu. 350 km prawdziwych bezdroży. To mogło by być bardziej ciekawe, a przecież, można to połączyć, przejechać Bratang z północy na południe i wrócić M41. W sumie, to nie był jeszcze plan, ale kiedy Max powiedział '' To jadę z tobą '' wtedy to, Bartang stał się celem. '' Ale, nie chcę tam jechać na kołach, tzn. na kołach, ale samochodem a moto na lawecie '' Max, ze względu na pracę, ma ograniczenia czasowe, więc samochód pozwoli nam skrócić czas dojazdu i powrotu, a poza tym, te kilka tysięcy kilometrów tranzytu, nie będzie dla nas tak męczące i więcej czasu pozostanie na swobodne objechanie Pamiru. Trzeba tylko znaleźć jakieś miejsce gdzie można by bezpiecznie pozostawić nasz zestaw. Kontaktuje się w tej sprawie z Samborem i ustalamy, że samochód z przyczepką zostawimy w jego bazie w Biszkeku w Kirgistanie. Zakładamy, że w klimatyzowanym samochodzie, zmieniając się za kierownicą, 1000 km dziennie nie będzie dla nas problemem. Max ustala termin wyjazdu na 30.07 - 25.08 Wiosną jedziemy do Warszawy do Wiza Center, złożyć zamówienia na niezbędne wizy. Kiedy Tomek z Wiza dowiaduje się, że chcemy jechać z lawetą, ostrzega nas, że może być problem z wjazdem do Rosji, ale wszystkiego dowie się w konsulacie. Po pewnym czasie, informuje nas, że problemów z wjazdem nie będzie, musimy tylko podać dane wszystkich pojazdów jakie będą w zestawie. Uznaliśmy, że sprawa jest wyjaśniona i załatwiona. Do wyjazdu mamy kilka miesięcy, więc spokojnie możemy się przygotowywać. Ustalamy, że jedziemy z minimalnym wyposażeniem, żadnych kufrów czy sakw, tylko jedna torba na siedzeniu. Wymaga to sporych ograniczeń, ale można. Kosmetyczka, dwie koszulki, dwie pary spodni, buty, klapki, ręcznik, polar, śpiwór, mata i to wszystko. Namiot i kuchenkę mamy wspólną. Jest początek lipca, miesiąc do wyjazdu. Max przygotowuje swoją Afrykę. Sprawdza wszystko, wymienia zużyte lub niesprawne elementy, wymienia olej i jedzie na jazdę próbną. Po kilkunastu kilometrach, czuje nagle ostre szarpnięcie i Afryka z zatartym silnikiem nie nadaje się do dalszej jazdy. Okazało się, że jakaś siła nieczysta usunęła korek spustowy z silnika. Dziwne, ale stało się. Pozostał miesiąc na zorganizowanie, kupienie, zainstalowanie i sprawdzenie nowego silnika. Max nie zwlekając jedzie gdzieś w Polskę i przywozi nowy silnik. Instaluje go, ale na dokładne sprawdzenie nie ma zbyt wiele czasu, bo i tak robi to wszystko '' po godzinach ''. Wszystko wyjdzie w praniu, czyli w trasie. Zakładamy, że do przejechania motorem kilometrów nie będzie zbyt wiele, więc powinno być dobrze. Na tydzień przed planowanym wyjazdem przychodzą paszporty z wizami; Ruska, Kazachska, Tadżycka. Kirgistan bez wiz. Motory przygotowane, laweta i Audi Maxa też gotowe. Termin startu mamy ustalony na 30 lipca, ale Max urywa jeden dzień w robocie, więc zaczniemy 29 lipca. Jest dobrze. Wszystko przygotowane, dopięte, przynajmniej tak nam się wydaje. Czas pokaże, że '' troszkę '' się mylimy, że wschodnia logika jest inna niż nasza i mówiąc '' Na wschodzie musi być jakaś przygoda '', miałem rację. Tak naprawdę, nasz przygoda rozpoczęła się już miesiąc przed wyjazdem. Na razie jesteśmy pozytywnie podnieceni i z niecierpliwością czekamy na start. |
Nooooo w końcu.
Dawaj dalej Henry :Thumbs_Up:. |
Powoli, powolutku. Cała zima przed nami.
|
A nie mówiłem ;)
|
Dawaj henry ;-)
Wysłane z mojego E2303 przy użyciu Tapatalka |
Cytat:
|
Dzień 1 Piątek 29.07 2016
Wczoraj Max dzwonił, że będzie rano, czyli ok. 10.00 Spakowany i przygotowany czekam spokojnie. Przyjechały moje dzieciaki z wnukami, będą żegnać dziadka wariata jadącego w świat. Co zrobić, takiego mają dziadka, a przecież, dziadka się nie wybiera. 10. 00 dzwoni Max, że jedzie. Ok. czekam ⌠czekam ⌠czekam 11.30 podjeżdża Audi z Afrą na lawecie. Wysiada Max, wkurwiony na maxa. Okazało się, że uciekając przed tirem musiał złapać pobocza, tam na wybojach tak podbiło lawetę, że wypięły się pasy i Afryka wybita w powietrze wylądowała na asfalcie. Uderzenie o asfalt spowodowało niestety trochę uszkodzeń. Najbardziej ucierpiała czacha i stelaż. Reflektory całe, ale stelaż pogięty i popękany w kilku miejscach. Lagi całe i proste, reszta też w porządku. No cholerka, nieżle się zaczyna. Jeszcze nie wyjechaliśmy, a tu już takie rzeczy się dzieją ? Najpierw silnik, teraz takie cuś ! O co chodzi ? Jakiś pech to jest ? Jakieś znaki ? Może lepiej nie jechać, może zrezygnować z wyjazdu ? Jeżeli taki jest początek, to co będzie dalej, jaki będzie koniec ? A może najgorsze już za nami i dalej będzie już tylko lepiej ? Na pewno tak będzie ! Gdybyśmy wiedzieli to, czego wiedzieć nie mogliśmy ⌠Ściągamy Afrykę na podwórko i bierzemy się do roboty. Trzeba posklejać, poprostować, pospawać co się da, połączyć taśmą, trytytkami, żeby wszystko trzymało się kupy i wyglądało jako tako. Najważniejsze, że lagi i półki proste, inaczej już na początku byłby to koniec naszej wyprawy. https://lh3.googleusercontent.com/78...E=w868-h651-no O 15.00 kończymy â zabawę ââ z Afryką, pakujemy moto na lawetę i solidnie zabezpieczamy. Żegnani przez rodzinkę i sąsiadów, startujemy wreszcie na naszą jakże â wspaniałą ââ wyprawę. https://lh3.googleusercontent.com/D1...o=w868-h651-no Jesteśmy już mocno głodni, ale chcemy wreszcie wyjechać, więc obiad jemy 20 km dalej, w â Leśniczówce ââ za wiaduktem. Lecimy na Radom, potem Lublin. W Inowłodzu było ciepło i słonecznie, teraz pogoda się psuje, zaczyna padać i leje do samego Dorohuska. https://lh3.googleusercontent.com/wf...p=w868-h651-no Na granicy jesteśmy o 20.00. Jest spora kolejka, więc na przejście wjeżdżamy o 21.30, a zjeżdżamy po stronie ukraińskiej o 24.00. https://lh3.googleusercontent.com/jW...v=w868-h651-no W kantorach za przejściem wymieniam kasę, 200 PLN = 1260 UAH. Ok. 20 km za przejściem, po prawej, zjeżdżamy do ładnego pensjonatu z drewnianymi domkami. Bierzemy pokój ze śniadaniem za 500 Hr. Idziemy spać o 1.00. https://lh3.googleusercontent.com/gP...f=w868-h651-no Pierwszy dzień, pełen wrażeń dobiegł końca, co przyniesie nam jutro ? |
Nieźle się zapowiada, obserwuje!
|
Cytat:
Dzień 2 Sobota 30.07 2016 Śniadanie o 7.00, start o 7.30 https://lh3.googleusercontent.com/-e...1=w868-h651-no Lecimy na Kovel, drogą M07. Droga w bardzo dobrym stanie, szeroka, niewielki ruch, omija małe miejscowości. Utrzymujemy stałą prędkość 120 – 130 km/h. Można powiedzieć – nudda, no i dobrze. Do Kijowa dojeżdżamy o 12.00. Kijowa nie można „ objechać ‘’, więc przebijamy się przez miasto. Nie ma nawet jakiejś trasy tranzytowej, jedzie się po ulicach w normalnym ruchu, a drogi też różnej jakości. Cały czas jednak posuwamy się do przodu i po 45 minutach jesteśmy poza miastem na M03 do Charkowa. Jakieś 50 km za Kijowem, na DAJ-u zatrzymuje nas policja. Sprawdzają papiery, skąd ? dokąd ? powodzenia. Kilka kilometrów dalej zatrzymujemy się na obiad, a potem robimy zmianę za kierownicą, po 600 km, nasz mały zestaw będzie prowadził Max. https://lh3.googleusercontent.com/gA...H=w983-h651-no Droga umyka nam szybko i już zbliżamy się do Charkowa, który omijamy obwodnicą i dalej lecimy w kierunku Biełgorodu, czyli Rosji. 10 km przed granicą, meldujemy się w małym hoteliku przy trasie. https://lh3.googleusercontent.com/gV...-=w868-h651-no Pokoik z dwoma łóżkami ( bo czasem mieliśmy jedno ) Klima, łazienka na korytarzu, mydło, szampon, ręczniki, szlafrok, można powiedzieć, prawie komfort, w cenie 340 UAH, czyli 52 PLN na dwie osoby. Kolacja – 20 UAH dla dwóch osób. O 22.00, wykąpani, najedzeni i w dobrych nastrojach idziemy spać. https://lh3.googleusercontent.com/Ut...N=w868-h651-no Po dzisiejszym, bardzo dobrym dniu, liczymy, że również jutro machniemy podobnie jak dzisiaj ok. 1000 km. a jeżeli wszystko będzie szło tak sprawnie, to w Biszkeku będziemy przed czasem. Samochód, klima, zmiany za kierownicą, niezła droga i po całym dniu jazdy wcale nie jesteśmy zmęczeni, to był dobry pomysł z tą lawetą ! Dystans 996 km Temperatura 32 stopnie |
Początek rzeczywiście mieliście ciekawy.
Czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością |
Również czekam bardzo, bardzo niecierpliwie :)
|
:lukacz: Henry,czekamy
|
Czekajcie, a będzie Wam dane :)
|
Coś czuję że będzie wesoło :lukacz:
|
Henry... Bo GWAŁCĘ F5...
|
Dawaj Henry, dobrze idzie...
|
Cytat:
|
Cytat:
|
Dawaj, dawaj.... nie drocz się się pan z nami.
|
Dzień 3 Niedziela 31.07.2016
Wyspani i wypoczęci wstajemy o 5.30 Niebo zachmurzone, grzmi, trochę pada, ale to dla nas nie problem, jedziemy przecierz samochodem. https://lh3.googleusercontent.com/-1...K=w868-h651-no Śniadanko i na granicy jesteśmy o 6.50. Kolejka dosyć długa, ale idzie dosyć sprawnie i o 8.10 jesteśmy na przejściu ruskim. Przejście duże, chyba ze sześć pasów w jedną i sześć w drugą stronę i wszystkie pełne samochodów. Dziwne to wszystko, przynajmniej dla mnie. Ukraina z Rosją są w stanie wojny, a tu jakby nigdy nic, osobówki, autokary pełne ludzi jadą w jedną i drugą stronę. Ludzie jeżdżą turystycznie, w odwiedziny do bliskich i znajomych, do pracy, na zakupy. Spotkany na przejściu chłopak, Ukrainiec, na przerobionym na czopera Dnieprze, jedzie do Biełgorodu odwiedzić mieszkających tam rodziców. On sam mieszka i pracuje w Charkowie. A wojna ? Wzrusza ramionami. Ustawiamy się na jednym z sześciu pasów w długiej kolejce. Przechodzący co jakiś czas mundurowi, dziwnie na nas potrzą, może dlatego, że widzą polską rejestrację ? Pomaleńku posuwamy się do przodu i w końcu o 10.00 jesteśmy pod budką pograniczników. Miła pani pyta skąd, dokąd i wbija pieczątkę w paszport. Jeszcze celnik i droga wolna. Podchodzi celnik, bierze nasze dokumenty i pyta - A trzeci człowiek gdzie ? . - Jaki trzeci człowiek, przecież jest nas dwóch. - Ale u nas jest zakon, że musi być jeden człowiek - jeden pojazd, a my mamy samochód i dwa motocykle. Wyjaśniamy, że pytaliśmy o to konsula w ambasadzie, że mamy zgłoszone wszystkie pojazdy, że konsul mówił że można !!! Konsul celników nie interesuje, może nie wiedział co mówi, może się nie zna, czy mamy to na piśmie ? Ja pier..le, masakra jakaś !!! - Ale my musimy jechać takim zestawem, jedziemy przecież do Tadżykistanu !!! Mamy czekać. Celnik poszedł, a my zjeżdżamy pomiędzy pasy. Wraca gdzieś po pół godzinie. No niestety, nie możemy jechać. - Ale my musimy, musi być jakieś wyjście !!! - Możemy wziąć z sobą trzeciego człowieka np. z Ukrainy, wtedy wjedziemy. - Ale, jak to wjedziemy ? A wyjechać z Rosji, a potem powrót, też musi z nami być ? - No tak ! - To jaki to ma sens ? - Inaczej się nie da !!! - Niemożliwe !!! Chcemy rozmawiać z naczelnikiem. Dobrze. Poszedł. Gdzieś po pół godzinie przychodzi do nas dwóch celników i naczelnik. Spokojnie i kulturalnie tłumaczą nam to samo, a my swoje, że musimy, że konsul przecież ... Szukamy jakiegoś rozwiązania. Widać, że się starają, że chcieli by nam pomóc, ale ... Po jakimś czasie odchodzą do biura, a z nimi Max dalej negocjować. Trwa to dosyć długo. W tym czasie, ślad SPOta rysuje zygzaki na mapie jak szalony, a rodziny w Polsce są zdezorientowane, nie wiedząc co się dzieje. Wraca Max z naczelnikiem, ale z daleka widzę, że minę na nietęgą. Żadne dolary nie wchodzą w grę, ponieważ kamery wszystko nagrywają, a i współpracownicy zaraz by donieśli gdzie trzeba, więc naczelnik nie będzie ryzykował. W tej sytuacji mamy dwa wyjścia; - znależć trzeciego do zabawy - zostawić maszynu i priczepku na Ukrainie i dalej jechać motocyklami. Ale przecież mamy już wbite w paszporty ruskie pieczątki, jeżeli teraz wrócimy na Ukrainę, będziemy mieć sześć przekroczeń granicy, a wiza jest na cztery. Naczelnik mówi, że jeżeli wrócimy na jego zmianie, czyli do 18.00 to nas załatwią bez kolejki, a pieczątki w paszportach anulują. W tej sytuacji, raczej nie mamy innego wyjścia, wracamy. Pieczęć przy wizie zostaje anulowana, otwierają nam wolny przejazd i wracamy na przejście ukraińskie, gdzie bez żadnych problemów zostajemy przepuszczeni. Czasu nie mamy zbyt wiele, bo jest już grubo po południu, więc szybko wracamy do naszego motelu " Oczag". Uzgadniamy z właścicielką, że za 50 $ zostawimy maszinu i priczepku na trzy tygodnie. Jemy obiad a potem ściągamy nasze osiołki i bierzemy się za pakowanie. W założeniu mieliśmy, że jedziemy na lekko, więc wszystko mieści się w jednej torbie. Ja dodatkowo mam dwa kanistry i małą sakwę w której mamy olej na dolewki, dętki, łatki,smar do łańcucha regulator napięcia i moduł. https://lh3.googleusercontent.com/q8...i=w983-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/6J...D=w868-h651-no Lecimy szybko na granicę, Na ukraińskiej omijamy kolejkę, nikt nic nie mówi. Kolejna odprawa i lecimy dalej. Przejście ruskie, jedziemy na ostatni, prawy skrajny pas, prosto pod budki celników. https://lh3.googleusercontent.com/DJ...D=w983-h651-no Jesteśmy przed 18.00, wię jeszcze na "naszej" zmianie. Za chwilę przychodzi "znajomy" celnik z dokumentami i po kolei pokazuje co i gdzie mamy pisać. Wszystko trwa bardzo szybko, papiery wypełnione, pieczątki w paszportach i możemy jechać. Dzisiaj niestety daleko nie dojedziemy, jedynie do Biełgorodu, a to tylko 40 km od granicy. https://lh3.googleusercontent.com/ij...T=w432-h651-no Założenia były całkiem inne: 1000 km dziennie, samochód, klima, a tu już na początku zostajemy posadzeni dupą na 2oo. Teraz to już będzie całkiem inna podróż, a i nasze plany musimy lekko zweryfikować, co oznacza, że już nie mamy potrzeby jechać do Biszkeku. Przelatujemy przez miasto Biełgorod i zatrzymujemy się w hotelu "Cabka" na wylocie w kierunku na Gubkin, Woroneż. https://lh3.googleusercontent.com/O0...J=w868-h651-no Po drodze tankujemy i wtedy okazuje się, że Max nie zabrał karty do bankomatu, tankujemy więc z mojej karty. Pokój w hotelu kosztuje nas 1100 RUB. czyli 70 PLN. W budynku jest również piękna sala "Rus" na imprezy okolicznościowe i restauracja w której jemy kolację. https://lh3.googleusercontent.com/Nw...8=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/s5...a=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/mR...G=w868-h651-no Dzień 3, pełen wrażeń dobiega końca. Jeszce kąpiel i spać, a przed nami droga ... droga ... droga ... Niby to tak niewiele, mała zmiana, zamiast samochodu motory, a przecież całkowicie zmieni styl naszej podróży, przeżyjemy całkiem inne przygody niż te które były nam pisane i inny będzie nasz odbiór tego wszystkiego co się wydarzy. Jedna (nie)istotna zmiana i twoje życie się zmienia. Dystans 60 km |
miejmy nadzieje, że dalej będzie już tylko łatwiej ;)
|
Ale budujesz napięcie czekam na c.d.
|
Cytat:
|
Cytat:
|
Życie Henry. Dawaj dalej.
|
Czyta się. Dawaj dalej!
|
Cytat:
|
Cytat:
|
To kurcza felix długo pożyjesz henry :D no i bardzo dobrze :D
|
Skończyły się literki....
|
PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU
Dzień 4 Poniedziałek 1.-8.2016
Wstajemy o 5.15, startujemy o 6.30 https://lh3.googleusercontent.com/Wp...t=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/nv...a=w868-h651-no Po drodze śniedanie w jakimś barze i co więcej ? Nic ... tylko droga ... droga ... no, może jeszcze nieznośny upał 35* Anna, zjeżdżamy gdzieś za budynki w centrum w poszukiwaniu cienia. Musimy odpocząć, wyprostować kości, napić się kawy, zjeść ciastko i naprawić prąd w ładowarce Maxa. https://lh3.googleusercontent.com/JF...-=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/7t...n=w868-h651-no W czasie postojów, najważniejszą rzeczą było ... właśnie znalezienie cienia, chociaż i tam było gorąco, ale zawsze kilka stopni mniej niż na słońcu. Z bankomatu przy dworcu wyciągam 5 tys RUB dla Maxa, ja kupiłem ruble w kantorze na Ukrainie. Droga, nic tylko droga. https://lh3.googleusercontent.com/cU...U=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/O1...M=w868-h651-no Przed nocą, zjeżdżamy na nocleg w jakieś krzaki. Niby nad rzeką, niby woda jest, ale nie jest łatwo znależć fajne miejsce na biwak. Po drodze, w sklepie kupiliśmy coś na kolację i kiełbaski na ognisko, ale co to była za kiełbasa ... syf po prostu, nawet z ogniska nie dało się zjeść. U nas, byle jaka, najbardziej podła, jest sto razy lepsza. Już tęsknimy za naszą kiełbaską. Ruskie, nawet zwykłej kiełbasy nie potrafią zrobić. https://lh3.googleusercontent.com/E6...F=w868-h651-no Dystans 690 Temperatura 35* |
Fajnie się czyta a tak krótko , rozpędziłem się i koniec. Pisz Henry bo czekamy :)
|
Pierwszy dzień, w którym nic się Wam nie wysypało ... to to już z górki :)
Pisz, pisz bo nie mogę się tego Bartangu doczekać. |
Cytat:
|
Dzień 5 Wtorek 2.08.2016
Wstajemy o 5.00. Temperatura szybko rośnie, ledwo wyszło słońce i już jest 30*. https://lh3.googleusercontent.com/hI...Z=w868-h651-no Lecimy. https://lh3.googleusercontent.com/lH...K=w868-h651-no Chyba to było w Saratowie. Jedziemy przez miasto i nagle Max woła w interkomie, że widział Donalda, tzn. MacDonalda. Zawracamy ? Oczywiście, że zawracamy. Zamawiamy jakieś burgery, frytki, lody. Wreszcie jakieś znajome smaki. W pewnym momencie do baru wchodzi para młodych ludzi, podchodzą do nas i dziewczyna radosnym głosem, raczej twierdzi niż pyta - to wy z Polski przyjechali - Tak z Polski - To ona strasznie się cieszy, że ludzie z Polski przyjeżdżają do Rosji – Nam też jest miło. https://lh3.googleusercontent.com/fM...J=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/iW...j=w983-h651-no W Engels, wyciągam kolejne 5 tys RUB dla Maxa. Od Saratowa przez Engels, aż do samej granicy, asfalt podłej jakości, gdybyśmy jechali naszym zestawem, było by koszmarnie, ale to marne pocieszenie. Gdzieś po drodze, zjażdżamy na tankowanie i kolejną naprawę prądu w ładowarce. Stacja całkowicie okratowana z folią odblaskową w szybie i z taką dłuugą szufladą do podawania kasy, ale … można płacić gotówką lub kartą i tankować do pełna. Po robocie, pani ze stacji przyniosła nam miskę z wodą i mydło do umycia rąk. https://lh3.googleusercontent.com/GK...U=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/kZ...G=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/Qz...F=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/aD...4=w868-h651-no Lecimy dalej. https://lh3.googleusercontent.com/3W...L=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/NY...K=w868-h651-no Posiłek w barze przy drodze. Sztuką jest, jak zwykle zresztą, znalezienie cieniowego miejsca. I przy okazji, uzupełnianie notatek. https://lh3.googleusercontent.com/mQ...G=w983-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/pH...k=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/RK...U=w983-h651-no I znowu lecimy ... a jaki mamy wybór zresztą. https://lh3.googleusercontent.com/Zo...l=w983-h651-no O 14.30 jesteśmy na granicy. https://lh3.googleusercontent.com/rX...Y=w868-h651-no Ruska szybko i sprawnie, dajemy tylko paszport i dowód rejestracyjny. Małą karteczkę zostawiamy, dużą (wremiennyj wwoz) zabieramy z sobą. https://lh3.googleusercontent.com/tK...C=w983-h651-no Przejście kazachskie w stepie. Gorąco, nigdzie kawałka cienia. Na małym druczku wpisujemy podstawowe dane i stajemy w małej kolejce do okienka. Kolejka krótka, ale pot leje się po plecach. Urzędniczka w okienku wpisuje dane z karteczki w komputer i pyta o miejsce zamieszkania. Mówię jak jest, czyli Inowłódz. Urzędniczka się zawiesiła na chwilę. Inowlod ? Inowol ? „A może być Warszawa ?” - pyta. Mnie tam wszystko jedno, byle uciec wreszcie z tego słońca. Od granicy droga jeszcze gorsza. Pierwsze miasteczko po 30 km. Tankujemy na kartę i w budce ze „strachowkami” wymieniamy walutę. 100$ = 34.500 Tenga. https://lh3.googleusercontent.com/Yz...C=w868-h651-no Droga do Uralska jest w budowie, więc ruch odbywa się poboczami w tumanach kurzu. https://lh3.googleusercontent.com/OL...x=w868-h651-no W Uralsku chcemy rozbić się nad wodą, więc zjeżdżamy przed mostem na rzece Ural w prawo. Znajdujemy nawet jakiś ośrodek wypoczynkowy z czasów głębokiej komuny, ale skośnooka azjatka mówi, że ośrodek jest zamknięty, ona go pilnuje i nie może nas przyjąć. https://lh3.googleusercontent.com/o_...A=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/WE...9=w868-h651-no Szukamy innego miejsca, ale nie jest łatwo, wszystko mocno zarośnięte, nawet wody nie widać. Wracamy w kierunku Uralska. Znajdujemy w końcu ścieżkę pod mostem prowadzącą do rzeki. Jedziemy brzegiem rzeki, po pochyłej skarpie, jest ślisko i niebezpiecznie. W końcu, spotykamy kazachskie małżeństwo i oni, na zarośniętym wale przeciwpowodziowym pokazują nam kawałek równej i odkrytej przestrzeni. https://lh3.googleusercontent.com/iR...2=w983-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/9f...8=w983-h651-no Rozmawiamy oczywiście o tym skąd i dokąd jedziemy. Dziwią się, że nam się chce jechać tak daleko od domu i że się nie boimy. Pytają, co mamy na kolację, a kiedy pokazujemy im nasze zapasy, natychmiast oferują, że zaraz coś przywiozą z domu. Wsiadają na chiński skuterek i odjeżdżają, a my tymczasem przygotowujemy nasze obozowisko. Po pewnym czasie, słyszymy odgłos zbliżającego się skuterka. Przyjechali we dwoje i przywieżli nam produkty na wielką ucztę; piwo, słoninę, chleb, gotowane na twardo jajka, jabłka, ogórki, pomidory i baniak czystej wody. Jesteśmy niezmiernie wdzięczni i dziękujemy serdecznie za dary. Rozmawiamy jeszcze jakiś czas i kazachowie odjeżdżają swoim skuterkiem, a my spożywamy oferowane produkty, potem bierzemy kąpiel – ja w rzece a Max pod prysznicem i na koniec zanurzamy się w naszych śpiworkach. Dystans - 510 km Temperatura - 35* |
Kurcze -35* "mołodce" ;)
|
To jest ten kierunek , co ja też TAM chcę!
ps. Mam nadzieję, że nie trzeba zostać dziadkiem, żeby tam pojechać :) Chłopaki, czyta się super! Czekam na więcej.................................... |
Cytat:
- czas - kasę - chęci |
'Przyjechali we dwoje i przywieźli nam produkty na wielką ucztę; piwo, słoninę, chleb, gotowane na twardo jajka, jabłka, ogórki, pomidory i baniak czystej wody.'[/SIZE]
A tyle złości wobec tego narodu na świecie :rolleyes: Tam gdzie nie ma polityki człowieczeństwo wygrywa.. :brawo: p.s czytałem nerwowo, ale tym razem bez większych problemów :Thumbs_Up: |
Cytat:
|
Henry ty nas coś zaniedbujesz. Wieść się niesie, że Trampkarze już dawno mają kolejny odcinek :D.
|
Przepraszam bardzo, ale potrzeba na to trochę wolnego czasu, dlatego razem się nie da :):) Jedziemy dalej.
Dzień 6 Środa 3.08.2016 To jednak nie było dobre miejsce na nocleg. Hałas dobiegający z nieodległego mostu nie pozwolił na spokojny sen. Nasze śniadanie, składa się dzisiaj z tego co wczoraj otrzymaliśmy od kazachskiego małżeństwa. Jakimiś krętymi, mocno zarośniętymi ścieżkami, wyjeżdżamy w końcu na drogę i kierujemy się na most na rzece Ural. Droga super, równa, prosta, ruch prawie żaden, https://lh3.googleusercontent.com/JJ...V=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/6s...E=w868-h651-no tylko temperatura mocno daje się we znaki, a i spalanie jakoś dziwnie się zwiększyło, Jeżeli normalnie do rezerwy robiłem 240 km, teraz jest to w okolicy 200 km. Myślę, że przyczyną jest podła jakość kazachskiego paliwa. W ubiegłym roku, kiedy jechaliśmy z Bananem i Sylwkiem do Kirgistanu, wszyscy się dziwili, czemu jedziemy tak wysoko i tak daleko. Czemu w okolicach Saratowa nie wjeżdżamy do Kazachstanu, przecież tędy droga jest krótsza, a i paliwo tańsze niż w Rosji. Teraz wiem, że była to słuszna decyzja, bo co z tego, że paliwo w Kazachstanie tańsze, jeżeli spalamy go dużo więcej, a więc na 100 km wychodzi drożej. Najbardziej uciążliwa jest jednak wysoka temperatura, w Rosji pod tym względem było o wiele przyjemniej. Jest jeszcze sama droga. Kazachstan, to długie, proste odcinki po horyzont z małym ruchem, na których trzeba było walczyć z nudą. W Rosji na odwrót, drogi różnej jakości, spory ruch, więc na nudę nie było czasu. Na drodze całkiem pusto. Z przeciwka widzimy zbliżający się motocykl, machamy żeby się zatrzymał. Przelecieliśmy kawałek, on też, ale robimy nawrotkę. Okazuje się, że to nasi, Marta z Poznania i Łukasz z Karwian pod Wrocławiem na BMW GS800, wracają z Pamiru. Rozmowa, wymiana uwag, wrażeń, jemy winogrona, odpoczywamy chwilę i lecimy dalej, każde w swoją stronę. https://lh3.googleusercontent.com/0N...E=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/kV...R=w983-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/l0...J=w868-h651-no W Kobda tankujemy motory, i zjeżdżamy do baru żeby zjeść obiad i największy upał przeczekać pod dachem. Temperatura w cieniu 38*, na słońcu grubo powyżej 40*. Ja zamawiam KURDAKA, Czyli mięso baranie, kozie, rzadziej wołowe z cebulą, a Max MANTY, czyli pierogi z mięsem. Mięsko nawet niczego sobie, smaczne, dobrze przyprawione, a i Manty smaczne. https://lh3.googleusercontent.com/PP...j=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/5z...n=w868-h651-no Przy okazji robimy przegląd moich gażników, żeby sprawdzić czy wszystko jest w porządku, biorąc pod uwagę zwiększone spalanie. Wygląda na to, że wszystko jest ok. ale przy okazji zmniejszamy poziom paliwa w gażnikach. https://lh3.googleusercontent.com/6B...i=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/2E...y=w868-h651-no Na ulicach Aktobe, widzę, że mój Trampi na luzie chodzi na zwiększonych obrotach, tak ok. 2200. Zjeżdżamy na najbliższą stację i oczywiście w cieniu, wyciągamy gażniki. Max jednak, znawca zagadnień wszelkiej mechaniki motocyklowej, nie zagląda nawet do środka, tylko wkłada je z powrotem, ale tym razem na coś śliskiego, czyli na szampon. Odpalamy i jest ok. Jedziemy i jest dobrze. Wniosek – nic na sucho ! Na stacji w Chrontau tankujemy pod lufą kałasznikowa. https://lh3.googleusercontent.com/U-...I=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/E0...A=w983-h651-no W Kazachstanie, na wielu stacjach spotykaliśmy człowieka z jakąś strzelbą, podobno do ochrony przed napadami. Ale, czy to w ogóle jest naładowane ? Czy taki dziadek potrafił by wystrzelić ? Bardziej chyba chodzi o odstraszanie. Max tankuje za gotówkę – nie ma problemu. Ja chcę tankować na kartę i … „nie nada”, chociaż czytniki są. Czemu „nie nada'' ? Bo może ucieknę, bo może środków nie mam na koncie. - Chcesz powiedzieć, że ja jestem oszustem ? Złodziejem ? - No nie, ale … - Jakie ale, mam kartę i chcę tankować na kartę - No dobrze I tankuję do pełna Dobrze Jednak można, ale tłumaczą się systemem, bo tak jest im wygodniej i bezpieczniej. Szukamy w Chrontau hotelu. Jest w kompleksie sportowym za 8000 Tenga, ale nie ma parkingu. Spacerująca rodzina, prowadzi nas do prywatnego hoteliku na sąsiedniej ulicy. https://lh3.googleusercontent.com/_j...5=w868-h651-no https://lh3.googleusercontent.com/lQ...C=w868-h651-no Duży pokój z sześcioma łóżkami, parkingiem na podwórku kosztuje 4600 Tenga. W sklepie obok robimy zaopatrzenie i okazuje się, że pracuje tam jedyna Polka mieszkająca w Chromtau. Nazywa się Natalia Romanowska, ale niestety, nie mówi po polsku. Dystans 580 km Temperatura 43* |
Czytam i czekam na następne części :)
|
Dzizas, tyle dni bez wytchnienia od temperatury (widać to na zdjęciach). Podziwiam i współczuję.
Niby niewiele się dzieje, a ja czekam na każdy kolejny odcinek z ogromnym zaciekawieniem. |
Może i gorąco, ale komarów nie ma :D
|
Cytat:
|
Cytat:
|
Ja też co chwilę nerwowo klikam na wątek: jest już, czy jeszcze nie?..... Prawidłowo budujesz napięcie :Thumbs_Up::Thumbs_Up:
Henry, czemu twoja przednia opona jest założona tak jak jest założona? Czy to tylko przywidzenie... Zdrówko, Miszel |
Cytat:
Jadę z Wami oczyma wyobraźni, czuję klimat i trudy wyprawy (na tyle na ile jest to możliwe). Wróciliście to jest najważniejsze. A ja bardzo chciałbym mieć moto-wspomnienia z tej części świata. Bardzo Wam zazdroszczę |
Cytat:
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:45. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.