![]() |
Albania SUD 2017
Relację zacząłem pisać "on line" na forum TA będąc w drodze... tak więc wybaczcie mi zawirowania czasowo - przestrzenne ...
3.... 2.... 1... ruszamy Siedzę w busie. Jedziemy do Albanii. Dla mnie dziś się zaczął o 5.30 bo trzeba było się spakować. Tym razem wszystko zostało na ostatnią chwilę. Czasem tak się układa że inaczej nie można. Plan jazdy jest gotowy a czy uda się go zrealizować wyjdzie w trakcie. Mamy marzenia a teraz czas je zrealizować. http://i.imgur.com/CisZjlEh.jpg Moto spakowane i zważone na skupie złomu po drodze. Wyszło 160 kg z 1/4 baku. Motki udało się wsadzić 3 szt. Moja drz-ta będzie jeździć w towarzystwie Dasia wr450f i kacie 690r Sidorowskiego. http://i.imgur.com/5OootUXh.jpg http://i.imgur.com/EnKJOG2h.jpg W końcu dotarliśmy do Macedonii. Monotonie drogi czuję w kręgosłupie. Siedzimy na stacji i wciąga my śniadanie. Za chwilę ruszamy do Ohrydu. Nad ranem w Serbii w górach było dość mglisto. Dobrze ze nie trafiliśmy tej mgły nocą bo trzeba było by się zatrzymać. http://i.imgur.com/2v5zAxRh.jpg http://i.imgur.com/Hf6WgBzh.jpg Granice przejechaliśmy sprawnie. Na Wegiersko Serbskiej pan celnik sprawdził bardzo pobieżnie numery VIN motków - na szczęście obyło się bez ich wypakowywania z busa. Reszta granic bez problemu. http://i.imgur.com/9AETvfzh.jpg http://i.imgur.com/wxwzw4th.jpg http://i.imgur.com/s810Q3Fh.jpg Po niecałych 24h jazdy zalogowaliśmy się w hotelu w Ohrydzie. Widać że jest tuż przed otwarciem sezonu. W samym miasteczku sezon chyba tez się rozkręca. Wczoraj był dzień odpoczynku czyli spacer deptak em wzdłuż jeziora, obiad w restauracji, zakupy oraz nocne polaków rozmowy. Dziś w końcu odpalamy motongi i zaczyna się jazda. http://i.imgur.com/ODf1NWkh.jpg Wracając do Ohrydu to ładne miasteczko a deptak nad jeziorem trochę mi przypominał Sopot. Ludzie poruszający się leniwe bez większego celu pomiędzy straganach z chińskimi pamiątkami, kręcenie się to tu to tam. Jest to miłe dla mnie ale jednorazowo - dłużej niż 1 popołudnie ciężko by mi było to znieść. Dobrze ze nasz hotel leży na uboczu - tu jest chillout (przynajmniej przed głównym sezonem ). http://i.imgur.com/qVDWJS3h.jpg http://i.imgur.com/P5WyKIXh.jpg http://i.imgur.com/CfjCzzJh.jpg Udało się wjechać do Albanii. Kilka fotek. Trasa wzdłuż jęz. Ohrydzkiego naprawdę fajna. W Pogradecu wymieniliśmy kasę i zatankowalismy. Udało się wjechać w pierwszy off. Łatwo nie było. Głębokie koleiny, kamienie i tłusta glina oblepiajaca nas i motocykle. 20 km pokonaliśmy w 2h. http://i.imgur.com/R91AIIGh.jpg http://i.imgur.com/ZEoZVPPh.jpg http://i.imgur.com/fKGtO6qh.jpg http://i.imgur.com/duxjdd6h.jpg http://i.imgur.com/BAeFO5Xh.jpg http://i.imgur.com/znPBn2jh.jpg http://i.imgur.com/G2JAlZ5h.jpg http://i.imgur.com/EShhKMQh.jpg Trasa naszego pierwszego off-a http://i.imgur.com/wof5ua3h.jpg Czasem błotne koleiny sięgały do wysokości siodła i były wypełnione płynnym błotem tak mniej więcej do łydek a czasem głębiej :ohmy: No i mały filmik co by nie przynudzać https://www.youtube.com/watch?v=2ayOplr6G0w W końcu błoto się skończyło się błoto i zajechaliśmy do Voskopoje. Tam zjedliśmy całkiem smaczny obiadek i chwilę odpoczęliśmy. Sama miejscowość wyglądała na dość turystyczną lecz jeszcze uśpioną przed sezonem. Dojeżdżając do niej mijaliśmy kilka pensjonatów a w samym "centrum" było kilka miejsc w których można napić się kawy lub coś zjeść. http://i.imgur.com/n9JJKAxh.jpg Dodatkowo robię niewielką toaletę korzystając z leżącego na ulicy węża z wodą Ruszamy dalej - jest około 15:30.... Z Voskopolje kierujemy się na południe. Tym razem jedziemy bardzo przyjemną i widowiskową drogą szutrową. To znaczy ona jesz szutrowa w większości bo gdzie-nie-gdzie trafiają się jakieś koleiny tudzież większe luźne kamienie. Jest naprawdę miło. Czasem nawet pojawiają się na niej znaki drogowe. http://i.imgur.com/Trq8AlF.jpg http://i.imgur.com/OntsKHw.jpg http://i.imgur.com/Fe4VOsv.jpg http://i.imgur.com/xRJxAfBh.jpg Niestety po pewnym czasie okazuje się że zgubiliśmy naszego tracka. W wiosce na końcu próbujemy jechać na przełaj ale nie prowadzi to do niczego dobrego i odpuszczamy. Spotkany pasterz twierdzi, że do drogi którą widzimy z góry doliny dojazdu nie ma - trzeba jechać całkiem na około. Zawracamy i tym samym nadrabiamy około 30 km. CDN... |
http://i.imgur.com/JyLOAUKh.jpg
http://i.imgur.com/x4q6aBih.jpg http://i.imgur.com/BWRwWcAh.jpg Znów jedziemy piękną szutrówką podziwiając widoki. Po pewnym czasie zaczynamy wjeżdżać coraz wyżej i wyżej i dookoła pojawiają się zarośla i drzewa. Jest to taki las w którym droga zdaje się coraz mniej dostrzegalna. Po drodze wymijamy samochód 4x4. W pewnym momencie na drodze pojawiają się koleiny lecz nie wygniecione przez auta lecz wyrzeźbione przez wodę. Podjazd pod górę taką koleiną to wyzwanie. Dojeżdżamy doi szczytu naszego wzniesienia - około 1500m. Teraz zaczyna się jazda w dół. Oczywiście też nie należy do najłatwiejszych. Okazuje się że jedziemy szlakiem pieszym - przynajmniej na to wskazują znaki. W końcu docieramy do kolejnej przeszkody jaką jest strumień. Okazuje się, że nasz szlak prowadzi około 100m dnem strumienia. Jazda po wodzie jakoś mi nigdy nie przeszkadzała specjalnie. Tu woda nie jest jakoś głęboka - może do kostek. Problemem są duże i śliskie kamienie. Przednie koło jest łatwo zablokować na takim kamieniu jak nie ma się odpowiedniej prędkości. My prędkości nie mamy bo oczywiście zatrzymaliśmy się. Tak więc, powoli, powolutku przejeżdżamy dnem tej rzeczki po leżących telewizorkach... http://i.imgur.com/zhPxZD3h.jpg http://i.imgur.com/huu9f9vh.jpg http://i.imgur.com/Jp9cwDUh.jpg W końcu jest kawałek asfaltu. Dziurawy bo dziurawy ale jest. Jesteśmy w Vithkuq. Plany mamy cały czas ambitne. Nocleg niedaleko Permet - przy gorących źródłach. Plan jest taki, że lecimy jeszcze około 20 km offem na południe a potem "asfaltami" SH75 do miejsca noclegu. Jest trochę po 18-nastej. Z mapy wynika, że asfaltu zostanie nam jakieś 115km. Oczywiście potem wychodzi na to, że była to nie najlepsza decyzja. Jesteśmy już nieźle zmęczeni, dodatkowo co pewien czas pojawia się mżawka.... Jedziemy dalej, mijamy robotników remontujących drogę. Kawałek za nimi jedziemy rozmiękniętą drogą. Widać, że dawno żaden pojazd tey nie jechał. Droga ma kolor czerwony i to czerwone błoto jeszcze bardziej brudzi nas i nasze motocykle. Dalej przytaczam wpis poczyniony poprzednio. Szlak poprowadził kawałkiem remontowanej drogi białej a następnie trawersami. W miedzy czasie zaczęło lekko padać a temperatura spadła o kila stopni. Na jednym z trawersów widzę przed sobą stado krów. Nie wiem czemu ale chcę je powolutku ominąć po zewnętrznej krawędzi. Przede mną wyrasta rozpadlina w którą nurkuje przednim kołem i ze względu na małą prędkość tracę równowagę. Po mojej lewej nie mam podparcia... lecę. ... w przepaść. .. http://i.imgur.com/EXexqwBh.jpg http://i.imgur.com/Q79CSK2h.jpg Przeżyłem o niewiele poza kilkoma zadrapaniami i siniakami mi się nie stało. Ktoś czuwa nade mną i wiem kto to. To nie był jeść ze mój czas na zakończenie tej przygody. Motocykl przelatuje nade mną. Ja ląduje w rozpadlinie pomiędzy ścianą a motocyklem. Skały kaleczą mu nie groźnie dłonie. Całe szczęście że jechałem w pełnym rynsztunku - zbroja, ochraniacze na kolana i buty. Dopiero następnego dnia odkrywam zgubioną klamrę od buta i kilka siniaków tam i ówdzie. Dasio jadący za mną i widzący całą akcję nie może uwierzyć w to co się stało oraz jak to się stało ze mi się nic nie stało. Chłopak od krów też chyba nie wierzy w to co widzi. Zaczyna padać mocniej. Schodzimy trochę po moto. Prostujemy . Nie jest łatwo go postawić na pochyłym zboczu. We trzech idzie nam to topornie ale jakimś cudem podciągamy go po godzinie walki o metr wyżej. W końcu dochodzimy do wniosku że sami w deszczu nie dany rady. Radek jedzie po pomoc do wsi ok. 500 m. dalej. W międzyczasie do nas podchodzi młody chłopak i chce nam pomóc. W żadnym znanym nam języku nie rozmawia ale krzyczy w kierunku wioski i mamy nadzieję że będzie dobrze. W między czasie zdejmuje z motocykla jeszcze bak - zawsze to kilka kilo mniej. Po kolejnej godzinie docierają dwa konie i kilku facetów. Przywiązujemy moto i próbujemy podnosić motocykl do góry w czasie gdy konie je ciągną. Jest bardzo ciężko. Konie stają dęba. http://i.imgur.com/GyFWyknh.jpg http://i.imgur.com/G4G22psh.jpg Po kolejnych kilkunastu minutach udaje się wyciągnąć moto na trawers. Ja nie wiem jakim cudem stawiam moto do pionu a z rogala wyciągam małą flaszkę polskiej wódki kupionej tuż przed wyjazdem. Z pokrowca na namiot wyciągam smycze które wrzuciłem na zaś tak po prostu w ramach pamiątek . Smycze i wódka znikają błyskawicznie . Pytam się ile powinienem im zapłacić za wyratowanie z takich opresji ale przyjmują to jako coś niewłaściwego . Ściemnia się. Radek załatwił nam nocleg we wsi . Dokładnie w domu rodziny która nam pomagała. To cud. Moto odpala od strzała. Poza odklejonym deklem ochrony silnika żadnych poważnych strat. Aha - urwałem jakieś mocowania rogala. Kilka dni później zauważam również, że skrzywiłem trochę kierownicę. Jedziemy już właściwie po ciemku do wioski . Te 500 metrów trwa długo. Droga jest rozmięknięta a dodatkowo co pewien czas leżą na niej poprzecznie rury - chyba szambo? Parkujemy przed domostwem na błotnistej drodze wydeptanej przez cały wiejski inwentarz. Jest w okolicach 21 a my na szczęście nie jesteśmy w dupie... Brudni i zmęczeni lecz szczęśliwi wchodzimy na ganek. Zrzucamy motociuchy. W środku, w pierwszym pomieszczeniu przy stole siedzi ojciec rodziny, po bokach jego dwaj synowie a za nimi stoi jego żona i córka. Na stole w plastikowej butli bimber. W pomieszczeniu jest jeszcze stary regał oraz lodówka. http://i.imgur.com/1pkh04x.jpg http://i.imgur.com/BAy1U6H.jpg http://i.imgur.com/McZTLhWh.jpg Nam dostaje się pokój córki Fatimy. Są tam dwa stare tapczany jakaś ława na której stoi figurka Matki Boskiej i dywan. My rozkładamy się szybko i wyciągamy z bagaży polskie zapasy. Na stole ląduje polska wódka, mielonka i gulasz. Pani domu wyciąga domowy ser. Próbujemy konwersować. Alkohol szybko uderza do głowy i rozwiązuje języki nam i gospodarzom. Rozmawiamy ile kto ma lat, ile dzieci i czy tam gdzie jesteśmy zimą jest śnieg itp. Ja w międzyczasie wyciągam też lizofilizowany bigos i go przyrządzam. Albańczycy go próbują ale widać że im nie smakuje za bardzo choć udają ze jest ok. https://www.youtube.com/watch?v=k71Aw4zJCCs Rozmawiamy też chwilę o religii - rodzina która nas ugościła to muzułmanie, a figurkę Matki Boskiej Fatima dostała od kogoś w prezencie. Gospodarstwo jest biedne. W domu nie ma bieżącej wody - leci szlauchem non stop gdzieś na podwórku. Toalety typu sławojka tez nie widać... Gdy poprosiłem o gorącą wodę do zalania bigosu żona gospodarza przyniosła mały palnik na butlę turystyczną mniej więcej taką jak my używamy na naszym wyjeździe. Widząc to wyciągnąłem własny sprzęt do gotowania. Dość szybko padamy z nóg... Noc jest krótka. CDN... PZDR Qter |
Super
ciał |
:lukacz:
|
Te rury w poprzek drogi to rury doprowadzające wodę z gór ...ta co się leje ciągle na podwórku :)
PS. Czyta się :) |
jest przygoda !
A powiedz jak sprawuje się taki duży bak w drzecie ? Jak już jest mniej paliwa to musisz przechylić żeby się zlało na stronę kranika ? Czy jak to jest zorganizowane ? :) |
Czyta się, czyta!
|
Cytat:
PZDR Qter |
Ile litrów ma takie Safari?
|
Cytat:
PZDR Qter |
Ranek jest ciężki.
Wypity wczoraj w nocy alkohol wciąż czuć w głowie. na ganku http://i.imgur.com/mmz0Nx2h.jpg widok z ganku domostwa http://i.imgur.com/dKdyDSgh.jpg tak parkowały nasze motki http://i.imgur.com/cON4Cc9h.jpg Zaczyna się drugi dzień naszego wyjazdu a wrażeń mamy jak byśmy jechali już bardzo, bardzo długo. Do naszego pokoju przychodzi Fatima i prosi o przestawienie motocykli aby mogły wyjść zwierzęta na hale. Okazuje się ze całą noc do naszych motocykli był przywiązany duży pies. W gospodarstwie są same kobiety. Nie widać żadnego z mężczyzn. Przestawiamy motocykle pijemy szybką kawę, wręczamy pieniądze za nocleg i jedziemy dalej. przestawianie motocykli http://i.imgur.com/m6yCxrwh.jpg Później, w trakcie wyjazdu jeszcze kilkukrotnie dyskutujemy czy taką pomoc jaką otrzymaliśmy od tej Albańskiej rodziny spotkała by nas w Polsce. Czy gospodarz wpuścił by pod swój dach trzech obcych facetów, w dodatku odmiennej religii, napoił i nakarmił? Nie wiem... chciał bym w to wierzyć że tak by było. A może to kwestia religii lub surowości otoczenia i ciężkiego życia? wyprowadzanie inwentarza http://i.imgur.com/97LzBUyh.jpg http://i.imgur.com/YBZ5zeNh.jpg http://i.imgur.com/9YeKoUph.jpg Zjazd w dół nie należy do łatwych. Rozmięknięta droga rozdeptana przez cały wiejski inwentarz. Opony szybko się zaklejają a z górki nie ma jak odkręcić żeby oczyścić opony. Całą sprawę komplikują co powien czas poprzekładane w poprzek drogi rury. Bez strat udaje się dojechać do twardszej drogi a następnie do sh75. http://i.imgur.com/tSSwx5wh.jpg http://i.imgur.com/iv39XzUh.jpg http://i.imgur.com/QDp1l7Kh.jpg Dasio na górce gnoju ;) http://i.imgur.com/LIulLXYh.jpg http://i.imgur.com/6Y4ccxyh.jpg Twardsza droga http://i.imgur.com/q8QSFi5h.jpg http://i.imgur.com/gPUKpaKh.jpg http://i.imgur.com/dUaUPdYh.jpg Po wyjechaniu na asfalt w WR-ce Dasia kończy się paliwo więc przelewamy z mojej cysterny 1,5 ltr benzyny (o ile mnie pamięć nie myli jakoś jeszcze w górach też do tankowaliśmy Dasia). W trakcie tej operacji zatrzymuję się obok nas Albańczyk i pyta czy nie potrzebujemy pomocy. Pięknie mu dziękujemy. Pierwszy przystanek to myjnia. Trzeba przynajmniej trochę się oczyścić bo wszystko się brudzi od siebie na wzajem. http://i.imgur.com/wYtNFbbh.jpg Dalej jedziemy dziurawym asfaltem i zatrzymujemy się w pierwszym barze na jedzenie. Pierwszego dnia złamała mi się stopka i cel na ten dzień to spawanie stopki i dotarcie do celu dnia poprzedniego.... http://i.imgur.com/2W6IbpQh.jpg http://i.imgur.com/h8yyghnh.jpg CDN PZDR Qter |
Po posiłku jedziemy SH75 w kierunku Permet. Po woli wjeżdżamy w góry i widoki stają się obłędne.
http://i.imgur.com/VAQllnBh.jpg w tym miejscu (zjazd na Sanjollas) można znów się wbic się w góry i dojechać do Permet offem - my odpuszczamy ten "skrót". Chcemy nadrobić trochę czas i odpocząć... http://i.imgur.com/pXrAw8th.jpg http://i.imgur.com/Trq8AlFh.jpg http://i.imgur.com/OntsKHwh.jpg przerywnik https://www.youtube.com/watch?v=i_0kECuvDys http://i.imgur.com/Fe4VOsvh.jpg http://i.imgur.com/2bQG0EVh.jpg Droga nie zawsze jest asfaltowa. http://i.imgur.com/Z3e9MAQh.jpg http://i.imgur.com/PpjjcANh.jpg http://i.imgur.com/5xBJqosh.jpg W końcu docieramy do Permet ale zamiast wjeżdżać SH75 to wybieramy szutrową drogę z drugiej strony rzeki. http://i.imgur.com/HwfnfDgh.jpg Rzeka tworzy niewielki kanion http://i.imgur.com/cbRj6ruh.jpg http://i.imgur.com/ImK7EXih.jpg Dolatujemy do miasta i tankujemy motki. http://i.imgur.com/BqgOyQ2h.jpg http://i.imgur.com/0T2ZxFGh.jpg Następnie znajdujemy warsztat, który spawa moją stopkę złamaną pod restauracją dnia wczorajszego. http://i.imgur.com/ygiRNqZh.jpg Warsztat jest naprawdę dobrze wyposażony. Są podnośniki, dobre narzędzia, pracownicy są w czystych kombinezonach i ogónie panuje ład i porządek. Jesteśmy mile zaskoczeni jakością obsługi. http://i.imgur.com/Zt9nr69h.jpg Po naprawie udajemy się do sklepu - kupujemy oczywiście browar i kiełbasę na ognisko, które planujemy zrobić (i jakieś inne jedzenie). Permet traktujemy tym razem zupełnie tranzytowo. Opuszczamy Permet i udajemy się do parku narodowego "Bredhi i Hotovës" na gorące źródła. http://i.imgur.com/oyntw27h.jpg Do gorących źródeł docieramy około 16:30. Dziś już nigdzie nam się nie śpieszy - odpuszczamy. Chcemy złapać chwilę oddechu przed dniem kolejnym. Znajdują się one przy końcu kanionu Lengerica, który można podziwiać pieszo "od środka". Zatrzymujemy się pod knajpą przy końcu drogi. Sidorowski rozmawia z chłopakiem ją prowadzącym i okazuje się po chwili, że zamiast noclegu w namiocie mamy dwa pokoje nad knajpą. Perspektywa spania w łóżku bardzo nam odpowiada.. http://i.imgur.com/UDkX9WKh.jpg http://i.imgur.com/boygslqh.jpg http://i.imgur.com/U2GooNth.jpg szykowanie prania ;) http://i.imgur.com/PKRHHDTh.jpg w oddali most Osmiański http://i.imgur.com/7TCKxOfh.jpg "nasz" apartament http://i.imgur.com/rX3mz76h.jpg Warunki są ok. Toaleta "narciarz" jest na zewnątrz a woda do opłukania rąk w beczce na drzewie. http://i.imgur.com/SMpSz14h.jpg Na pytanie o prysznic otrzymujemy odpowiedź, że przecież jesteśmy nad gorącymi źródłami. To samo dotyczy prania. Zaczynamy szykować się powoli do kompieli. W miedzyczasie pojawia się ekipa z Czech - na GS1200 z 3-ma kuframi. Chwilę z nimi rozmawiamy o trasach. Próbują przenocować w tym samym miejscu co my ale z braku miejsc zostają odesłani z kwitkiem (zajęliśmy wszystkie dostępne 2 pokoje). Stwierdzają, że ruszą wobec tego na trasę którą my mamy zaplanowaną jutro i przenocują po drodze na dziko... Pojechali... Po kolejnym piwku i jakiejś zupce przyszła burza i przegoniła towarzystwo z gorących żródeł. Zrobiło się pusto. Wówczas, my z zapasem alko w jednej dłoni oraz praniem w drugiej dłoni ruszyliśmy na ich eksplorację. http://i.imgur.com/l08nZU5h.jpg http://i.imgur.com/ogl7kkkh.jpg Moczyliśmy się w nich dość długo, przy okazji przepierając to i tamto... http://i.imgur.com/fhzvXV6h.jpg http://i.imgur.com/jhEUMcsh.jpg W trakcie naszego odmaczania podjeżdżają jeszcze ze 2 kolejne ekipy na motkach ale nie zostają na noc. My za to spotykamy młodego francuza który przemierza tą część Europy na rowerze. Jak się okazuje wyjechał z domu 45 dni temu i jest w połowie swojej podróży. Nie ma określonego szczytnie celu - jedzie gdzie pomyśli. Na jego rowerze zauważamy sakwy crosso, które bardzo sobie chwali. Głównie śpi w na dziko w norce i żywi się samemu. Jego budżet dzienny to miedzy 10 a 15 Eur. Najgorzej wspomina przejazd przez Niemcy i inne bardziej cywilizowane kraje - najwięcej wówczas wydawał na jedzenie a o nocleg na dziko nie było łatwo. Dystans jaki pokonuje to między 30 a 120km dziennie... http://i.imgur.com/GCIQcKZh.jpg Nas zainteresowały okoliczne groty otaczające kanion i poszliśmy na spacer. http://i.imgur.com/QdzsEYHh.jpg http://i.imgur.com/g9oIyaVh.jpg http://i.imgur.com/U46tNEsh.jpg http://i.imgur.com/6M53J8zh.jpg http://i.imgur.com/FpgWOiwh.jpg Po powrocie czas na podziwianie zachodu słońca... http://i.imgur.com/kwziqJkh.jpg http://i.imgur.com/KAVEhvMh.jpg Wieczorem jeszcze przez chwilę uskuteczniamy nocne Polaków rozmowy po czym idziemy spać. Ja mam dreszcze i trzęsie mną zimno. Ubieram się w komplet termo, biorę polopirynę, wskakuje w śpiwór i przykrywam kołdrą. Zasypiając mam nadzieję, że to tylko wychodzi ze mnie zmęczenie + nadmiar wrażeń.... PZDR CDN... |
Wspomnienia wracaja :) Super sie czyta! Nie czesto czytam relacje i spogladam na mape co chwile :)
Kamyk |
Hejka,
Wrzucam krótki filmik z 1 offa naszej wycieczki... miłego oglądania https://www.youtube.com/watch?v=_4nROU4PoKE PZDR Qter |
a propos wrzucania filmów - między [yout....] a [/yout...] ma być tylko to co jest po znaku =
Różnicę widać :) A jak dodasz po [youtube..] literki hd wyjdzie tak :) |
Cytat:
PZDR Qter |
Budzę się rano jednak trochę obolały. Całą noc trzęsło mną ale nie jest źle. Zbieramy się dość żwawo i chwilę po 9 ruszamy na pętle w parku "Bredhi i Hotoves".
Pętlę tą wczoraj zaczęli jechać Czesi. Opis tej pętli można znaleźć np. tu: http://www.dangerousroads.org/easter...loop-road.html http://i.imgur.com/TjHWAVrh.jpg http://i.imgur.com/EZHEnPmh.jpg http://i.imgur.com/PZ104enh.jpg Dość szybko piękną szutrówką wjeżdżamy coraz wyżej i wyżej zostawiając gorące źródła w dolinie. http://i.imgur.com/Q03pFwRh.jpg http://i.imgur.com/ajtzESKh.jpg Po pewnym czasie szutrówka zaczyna być coraz mniej szutrowa a robi się coraz bardziej kamienista. http://i.imgur.com/BIy9YrWh.jpg http://i.imgur.com/Ls9vc75h.jpg http://i.imgur.com/igu0Eyhh.jpg Mniej więcej po 15km pętli spotykamy Czechów. http://i.imgur.com/X5MmXw5h.jpg Zbierają się nieśpiesznie do dalszej drogi - zawracają. Nie jest to droga na ich sprzęty. Wieczorem spotkali pasterza który mówił im że dalej jest tylko gorzej. Ja i tak się im dziwię, że chciało im się tłuc klocami z kuframi tą pętlą. Na takich kamieniach jak poniżej podbija mi przednie koło i się wywracam. Na szczęście moto pozostaje na skraju drogi... http://i.imgur.com/LLNxSyuh.jpg http://i.imgur.com/sy9x9GYh.jpg http://i.imgur.com/yn6OKe4h.jpg http://i.imgur.com/Dd2hugQh.jpg Droga jest naprawdę trudna. Potem porównywaliśmy ją do pętli Theth i wyszło nam że jest ona jakieś 3x trudniejsza. Na drodze często są naprawdę duże osuwiska lub miejscami droga jest podmyta i zarwana. Być może w późniejszych miesiącach wygląda ona inaczej - jest uporządkowana - ale to tylko domysły. Przy drodze czasem dostrzegamy pozostawione duże spychacze - być może służą do zapewnienia jej przejezdności. Pętla ta jest szlakiem turystycznym - czerwonym i na forach 4x4 można znaleźć opisy ekip które ją przejechały. Po pewnym czasie droga znów schodzi niżej, pojawiają się krzaki na zboczach oraz koleiny wypłukane przez wodę na drodze. http://i.imgur.com/TQN2JYah.jpg aby za chwilę znów się piąć wyżej i wyżej... Jest niebezpiecznie i malowniczo. http://i.imgur.com/m0Omd00h.jpg http://i.imgur.com/MAXiyBOh.jpg http://i.imgur.com/neZcAubh.jpg Na jednym z portali 4x4 znalazłem informację o ukrytym "skarbie" w 2014r. Więcej info tu: http://dirtyriders.pl/wycieczki/alba...a-park-hotova/ Szkoda było by go nie odnaleźć. Tak więc odnajdujemy skarb ;) Radochy mamy przy tym chyba więcej niż małe dzieci. Miejsce ukrycia http://i.imgur.com/H3ip9BRh.jpg zawartość http://i.imgur.com/k6cnDi2h.jpg oraz wpis do dziennika http://i.imgur.com/lPbvCJmh.jpg Dorzucamy coś od nas do skrzynki i jedziemy dalej. http://i.imgur.com/UdlfGzxh.jpg http://i.imgur.com/J2KZqLjh.jpg http://i.imgur.com/dEMTvnWh.jpg Spotykamy dwóch młodych Szwajcarów w dwóch starych fiatach Panda 4x4 planujących przejazd tym szlakiem. Chłopaki mają w swoich autach całe wyposarzenie kempingowe, zrobili z nich takie małe kampery. Odwodzimy ich od tej decyzji mając na uwadze stan drogi i brak możliwości zawrócenia... W okolicy Frasher na chwilę się gubimy i wpadamy w istnie księżycowe krajobrazy. http://i.imgur.com/7o0j5oDh.jpg Za miejscowością Pagri odbijamy w kierunku miasta Corovode, po drodze podziwiając kanion Osumi. W tym kanionie w sezonie turystycznym organizowany jest rafting. Droga pomiędzy zjazdem ze szlaku czerwonego a mostem na rzece Osumi to mniej lub bardziej dziurawa szutrówka. Za mostem aż do samego Polican jest piękny, nowy asfalt.... Tak z grubsza wyglądała nasza dalsza trasa tego dnia: http://i.imgur.com/Ww9rJRih.jpg Kanion Osumi. http://i.imgur.com/VhWd2teh.jpg http://i.imgur.com/Fk1tei0h.jpg http://i.imgur.com/sP84Y1Sh.jpg http://i.imgur.com/AaUzYFqh.jpg W Corovode stajemy na lancz, tankujemy i lecimy dalej. Tak jak na mapce wyżej przed Polican odbijamy na południowy zachód i wjeżdżamy w góry. Początkowo planowaliśmy przejechać pętlę w parku "Mali i Tomorit" ale odpuszczamy - lecimy w kierunku morza Jońskiego. Droga którą wybraliśmy nie należy do łatwych - co prawda nie ma dużych przepaści czy też głazów wielkości piłek lekarskich ale za to są wijące się podjazdy a nawierzchnia to głównie luźne płyty marmurowe. Nasze jazda jest uważna. Za miejsce docelowe wybraliśmy sobie bliżej nieokreślony zbiornik wodny - dziś śpimy na dziko. Po dojechaniu w okolice miejsca, które wybraliśmy na nocleg okazuje się, że do samej wody nie prowadzi żadna "droga". http://i.imgur.com/67VTUUzh.jpg Zatrzymujemy się tu i szukamy możliwości podjazdu. Ja zamiast się przejść wybieram podjazd "kozią ścieżką" która po pewnym czasie robi się zbyt trudna. Zostawiam moto - nie za bardzo jest jak za wrócić - po lewej ściana, po prawej stary rów melioracyjny odprowadzający nadmiar wody ze zbiornika, obecnie bez wody, szerokość ścieżki około metra... Stwierdzam, że poczekam na asekurację chłopaków jak już się określimy co dalej. Docieram do jeziorka i znajduję dojazd - jest stromo, po skalnych schodach ale chłopaki dają radę. Jadą dalej nad sam brzeg a ja idę po moto - chłopaki za chwilę mają podjechać. Jakoś im się schodzi a ja powoli, powolutku pokonuje moją ścieżkę i udaje mi się wyjechać na lepszy trak. Dołączam do reszty ekipy. Na miejsce noclegu wybieramy kawałek dzikiej łąki schodzącej do jeziora. Z tyłu jest las sosnowy. Po chwili odwiedza nas pasterz z owcami ale nie nawiązujemy bliższego kontaktu - ignoruje nas i zajmuje się swoimi podopiecznymi, przeprowadzając ich dalej i dalej. My w między czasie rozbijajmy namioty, ogarniamy się oraz organizujemy ognisko. Czas na relaks. Oczywiście w jeziorku zażywamy orzeźwiającej kąpieli - bo woda zimna na 2cm ;) .Na kolację schodzi kiełbasa kupiona dzień wcześniej w Permet, jakieś inne zapasy i cały alko... http://i.imgur.com/zdtmloyh.jpg http://i.imgur.com/y17iPimh.jpg http://i.imgur.com/Pg4CFQWh.jpg http://i.imgur.com/N4Wh6Q4h.jpg http://i.imgur.com/Nvf4iFxh.jpg http://i.imgur.com/xgKBLKih.jpg CDN Qter |
Powiem tak: najlepsza relacja jaką czytałem i oglądałem od bardzo dawna!
SUPER!! |
Cytat:
trochę się zastanawiałem czy wrzucać relację na forum biorąc pod uwagę bajkopisarzy z którymi równać się nie mogę... mam nadzieję, że was nie zanudzam zbytnio PZDR Qter |
Już się nie musisz zastanawiać, bardzo dobra relacja:Thumbs_Up:
|
Wrzucaj:):at:
Ostatni odcinek sztos:) |
Budzę się jako pierwszy koło 6 i wymykam się z namiotu. Chłopaki śpią a ja biorę się za poranną kawę. Nie jest to proste bo nie mogę znaleźć zapalniczki więc bazując na żarze, który pozostał z ogniska rozpalam ognisko na nowo a od ogniska mój palnik ;) .
http://i.imgur.com/minG9RRh.jpg Widok na nasz obóz. http://i.imgur.com/EkVn4bDh.jpg http://i.imgur.com/7pr6KKfh.jpg Dość sprawnie udaje nam się zwinąć. Co prawda rano wszystko jest mokre od rosy ale błyskawicznie schnie w porannych promieniach słońca. Zapowiada się kolejny upalny dzień. Wyjeżdżam z miejsca noclegu jako ostatni i oczywiście wybieram złą drogę. Niestety nie widziałem jak pojechali chłopaki i po chwili znajduje się znów na koziej ścieżce - innej niż dnia poprzedniego. Tu nie ma jak zawrócić więc kładę moto na skalnych stopniach i próbuję go odwrócić lecz brak mi sił. Chłopaki kawałek dalej się zatrzymują i Dasio słysząc mój klakson wraca do mnie. Nie bez wysiłku sprowadzamy mój motocykl na właściwą drogę i w końcu jedziemy. Chwilę po 9-tej jesteśmy już na trasie. Dzisiejszy cel to Himare nad morzem Jońskim. http://i.imgur.com/Hs5jTqdh.jpg http://i.imgur.com/svorRFZh.jpg http://i.imgur.com/fip4Yskh.jpg W końcu docieramy do miejscowości Memaliaj przy drodze SH4. Ten odcinek naszej trasy wyglądał mniej więcej tak: http://i.imgur.com/XzmvlGph.jpg W Memaliaj tankujemy w jedynej czynnej stacji benzynowej. Na chwilę wjeżdżamy też do miasteczka - ale nie znajdujemy w nim nic godnego uwagi oprócz remontowanego placu centralnego. http://i.imgur.com/DywvV1oh.jpg Z Memaliaj szukamy drogi która doprowadzić nas ma do SH76. Sidorowski znajduje odpowiedni skrót na swoim Garminie. Nasza droga wyglądała mniej więcej tak: http://i.imgur.com/xv9BdkBh.jpg http://i.imgur.com/jOdY7J0h.jpg http://i.imgur.com/bfrXmzch.jpg http://i.imgur.com/Yxeq1GBh.jpg Po pewnym czasie wspieliśmy się dośc wysoko nad poziom rzeki, która została w dolinie. Widoki mega... http://i.imgur.com/hgT6oGHh.jpg http://i.imgur.com/giMXS6Th.jpg http://i.imgur.com/bWtIHMHh.jpg Ta droga była dośc wymagająca - znów pojawiały się agrafki z luźnymi sporymi kamieniami. http://i.imgur.com/J2gokTGh.jpg http://i.imgur.com/7iMrJxJh.jpg http://i.imgur.com/rduJGFXh.jpg http://i.imgur.com/xDZE8Z4h.jpg Dojeżdżamy do SH76 ale droga właściwie się nie poprawia - nadal mamy dużo luźnych kamieni lub litą skałę. Jedynie co ją różni od naszego skrótu to to że nie ma agrafek i stromych podjazdów - idzie zboczem góry pnąc się lub opadając dość łagodnie. http://i.imgur.com/xoQHuFoh.jpg http://i.imgur.com/gwv4ppah.jpg A tak wyglądała nawierznia http://i.imgur.com/9ME54JDh.jpg Jadąc tą drogą w pewnym momencie Dasio zgłasza problem z przednim kołem - diagnoza to przebita dętka. Podniesienie przedniego koła nie jest proste. Znosimy większe kamienie z okolicy i na tym ustawiamy jako tako WR-kę. Udaje się odkręcić koło i zmienić dętkę. Zeszło się nam z tą całą operacją ponad godzinę. Największym problemem była temperatura oraz brak wody - nasze zapasy skończyły się kilkanaście kilometrów wcześniej. O ile w trakcie poprzednich jazd wodę w postaci źródeł czy też niewielkich strumyków udawało się znaleźć prawie co chwila to tu można powiedzieć że jest to pustynia. Właściwie od wyjechania z Memaliaj wody nie było. Nastroje w naszej grupie są różne - Dasio chyba nie wierzy że dojedziemy nad morze, ja za to jestem optymistą a Sidorowski prze naprzód z nadzieją, że nie będziemy spali w krzakach... Upał, brak wody i ogólne zmęczenie dają znać naszej psyche, morale spada. http://i.imgur.com/HMKTV2eh.jpg http://i.imgur.com/aMqNNI1h.jpg http://i.imgur.com/D7XM9ekh.jpg http://i.imgur.com/I3dLP1sh.jpg http://i.imgur.com/BbIw65Oh.jpg http://i.imgur.com/ooFz1KNh.jpg W końcu dojeżdżamy do asfaltu, który zaczyna się od zjazdu z SH76 na miejscowość Sevaster - czyli po jakiś 55 km... http://i.imgur.com/mueHEB4h.jpg Trzymamy się tej drogi i dolatujemy do Vajzë gdzie zatrzymujemy się na tak zwany luncz i uzupełniamy zapasy wody. W knajpie zamawiamy porcję gotowanej jagnięciny i lecimy dalej by po kilku kilometrach odbić na Kuc. W knajpie pytaliśmy się jeszcze kelnera jak wygląda droga na Kuc i najpierw spytał się po co tam wogule jechać a potem, że prowadzi tam mocno dziurawy asfalt. Mówimy mu że chcemy się przebić do Himare - proponuje nam drogę przez Vlore ale wybieramy "naszą" trasę. Miał rację do Kuc prowadzi mocno podziurawiony asfalt oraz miejscami szuter. Te 40km przelatujemy dość sprawnie. Przed samym Kuc ja odbijam na Pilur ale chłopaki upierają się żeby polecieć dalej przez Corraj bo tą drogę widać na Garminie a mojej nie... powoduje to lekkie zgrzyty w ekipie ale wychodzimy z tego obronną ręką ;) . Z Kuc lecimy przez Corraj do Borsh - około 24km. Po pewnym czasie z drogi dostrzegamy morze Jońskie oraz zarys greckiego Korfu. http://i.imgur.com/MH8IOYqh.jpg http://i.imgur.com/G87Kmdlh.jpg http://i.imgur.com/QLtmAd4h.jpg Z Borsh prowadzi piękny, równy asfalt SH8 wzdłuż wybrzeża. Widoki są teraz inne - zamiast monumentalnych szczytów sycimy nasz oczy niebieskim spokojem morza. Po drodze do Himare zatrzymujemy się w jakimś ośrodku przylegającym do samego morza ale okazuje się, że jest przed sezonem, działa tam restauracja i nie ma możliwości noclegu (nawet we własnych namiotach). W Himare lokujemy się w hotelu Dhima. Sprawdzamy też kemping kawałek za Himare przy Livadhi Beach ale finalnie zostajemy w mieście. http://i.imgur.com/oFymFnBh.jpg Widok z hotelu http://i.imgur.com/5VR1wldh.jpg http://i.imgur.com/L1yb2I1h.jpg http://i.imgur.com/81crFUzh.jpg http://i.imgur.com/jvDk83uh.jpg http://i.imgur.com/WNj4PBRh.jpg W hotelu robimy pranie i doprowadzamy siebie do względnego ładu. W końcu można złapać oddech. Idziemy do miasta, na jakąś kolację + bro. Na deptaku, mimo, że jest przed sezonem kręci się sporo osób - atmosfera wakacyjna. Po powrocie do hotelu robimy jeszcze jakieś browarki na plaży... CDN PZDR Qter |
Widzę , że niw tylko my mieliśmy brak wody w Albanii :) zresztą nauczka na przyszłość 😀. Super się czyta ....pisz Waść 👍
Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk |
Super relacja!!!
Wysłane z mojego HUAWEI GRA-L09 przy użyciu Tapatalka |
Zajebiste relacja, super zdjęcia. Znam tylko północ Albanii ale widzę, że południe jeszcze ładniejsze ! Czekam na więcej !!!
|
Dzięki,
Fakt - południe jest ZUPEŁNIE inne od północy. I nie pisze tu tylko o widokach ale też o ludziach - miałem wrażenie, że są jakoś inaczej nastawieni do obcokrajowców niż miejscowi na północy Albanii. Z lokalesami nie mieliśmy żadnych problemów - wręcz odwrotnie. Następny odcinek wrzucę w poniedziałek bo w rozjazdach jestem... PZDR Qter |
Wstajemy dość wcześnie, wciągamy hotelowe śniadanie i zabieramy się za serwis motków.
Żeby zrobić serwis należy umyć nasze motocykle co też czynimy. http://i.imgur.com/nyHLLULh.jpg Dolewamy olej, smarujemy łańcuchy, dokręcamy co się odkręciło i takie tam pierdółki. Po serwisie idziemy jeszcze na chwilę na plażę, na której jesteśmy sami... http://i.imgur.com/e7zB9yGh.jpg Woda jest jeszcze chłodna - ale specjalnie nam to nie przeszkadza. Panorama z hotelu http://i.imgur.com/QpQsC44h.jpg Opuszczamy hotel i udajemy się SH8 w kierunku Sarandy aby tuż przed nią odbić na SH99 i dojechać do tajemniczych źródeł "Syri i kalter" co w dość wolnym tłumaczeniu oznacza "Niebieskie Oko". Ten kawałek naszej trasy wyglądał mniej więcej tak: http://i.imgur.com/TkWv1D6h.jpg Wyjeżdżamy dość późno, bo w okolicach południa. SH8 jest mega widokową drogą. W sezonie jest na niej dość tłoczno ale teraz dobrej jakości asfalt oraz świetne, szerokie zakręty powodują szybsze bicie serca jak próbuje się na kostkach w nich składać. Okazuje się że opony które wybrałem na ten wyjazd D952 całkiem nieźle sobie radzą - co potem oczywiście odbija się na ich zużyciu . Na całej drodze mam tylko jeden uślizg tyłu ale wydaje mi się, że na drodze musiało mnie coś delikatnie podbić - jakiś niewielki kamyk lub nierówność. Chciało by się tu wrócić czymś bardziej szosowym i jeździć raz w jedną a raz w drugą stronę podziwiając otaczające nas widoki - z jednej strony morze, z drugiej wysokie góry. Z ciekawostek, to przed Porto Palermo w zatoce, w skale, jest ukryty bunkier, który, jak twierdzi plotka, był wykorzystywany jako schronienie dla łodzi podwodnych. Na tym zdjęciu go trochę widać - niestety mój zoom w telefonie działa kolokwialnie mówiąc "tak sobie". http://i.imgur.com/AgZjCDLh.jpg Po drodze mijamy też samo Porto Palermo gdzie znajduje się charakterystyczny zamek. W internetach można wyczytać że został on wybudowany w XVIII wieku przez Alego Paszę w celach wojskowych. Istnieją również wzmianki, że wybudowali go Rzymianie podczas swojego panowania na tych terenach. Twierdza ma kształt trójkąta, a jej ściany sięgają 20m. Na sam zamek nie wchodzimy - wystarczą nam fotki "z drogi". Jest jeszcze legenda, że Ali Pasza podarował ten zamek swojej kochance... http://i.imgur.com/G5MWFdYh.jpg http://i.imgur.com/kfcHPn4h.jpg No i jakieś takie widoczki z Korfu w tle http://i.imgur.com/KDM2r6eh.jpg http://i.imgur.com/I3eOS3sh.jpg http://i.imgur.com/7uJz3Sah.jpg http://i.imgur.com/VJAIRkyh.jpg Po dobiciu na SH99 zatrzymujemy się w miejscowości Mesopotam na popas. Jest to turystyczne miejsce i widać to po ilości gości oraz wysokości rachunku - najwyższy jaki zapłaciliśmy za jedzenie na tym wyjeździe. Jeszcze uwaga taka, co do jedzenia - ryby i ziemniaki są dość drogie w całej Albanii, tanie są sałatki, sery i mięso z jagnięciny. http://i.imgur.com/9CVfeJdh.jpg http://i.imgur.com/mIlNxS5h.jpg W końcu udaje nam się dotrzeć do "Syri i kalter". Wjazd do źródeł jest płatny a droga prowadząca do samych źródeł to dziurawa szutrówka o długości około 2km. Na miejscu tłum ludzi - autobusy z turystami (w tym z Polski), taksówki przywożące bakpakersów, rowerzyści oraz lokalne wycieczki szkolne. Takie krupówki. Źródło robi wrażenie - z głębiny wypływa całkiem spora rzeka. http://i.imgur.com/Arh2Hufh.jpg http://i.imgur.com/MIvXaXNh.jpg http://i.imgur.com/vVKZ5b0h.jpg http://i.imgur.com/JPUXijoh.jpg Do chwili obecnej nieznana jest głębokość tego źródła z uwagi na jego silny prąd. W końcu ruszamy dalej - następny przystanek to zamek w Girokastrze. Kontynuujemy jazdę SH99 aby następnie wjechać na SH78 a potem SH4. Droga SH4 na tym odcinku co jechaliśmy to nudna, prosta asfaltówka - dodatkowo jest na niej mega gorąco. W końcu docieramy do Girokastry - zamek leży na skalistym wzniesieniu a droga prowadząca do niego składa się ze skalnego bruku pnącego się w górę - nie chce nawet myśleć jak wygląda jazda po nim jak trochę popada. Zamek pochodzi z XII wieku i miał burzliwą historię - między innymi zbył dobyty przez Turków Osmańskich, został rozbudowany przez Ali Paszę a także pełnił funkcję więzienia. Obecnie znajduje się w nim muzeum militariów z II wojny światowej oraz muzeum Girokastry. Na zamek wchodzę sam - chłopaki odpoczywają w jego cieniu podziwiając panoramę miasta. http://i.imgur.com/JMxnLnhh.jpg http://i.imgur.com/eHrxmPlh.jpg http://i.imgur.com/CZFopPyh.jpg http://i.imgur.com/3kstVgoh.jpg http://i.imgur.com/xhcg8xlh.jpg Na necie znajdziecie wiele informacji o tym zamku jaki i o samej Girokastrze, która jest nazywana miastem tysiąca schodów. Zjeżdżamy z zamku ale wybieramy inną drogę - tym razem mamy zjazd wąską, brukową uliczką o nachyleniu 10%... Na dole tej uliczki okazuje się, że wyjazd z niej jest zamknięty przez prace drogowe - właśnie wylali asfalt i jest na tyle gorący, że przypadkowy przechodzień zapada się w nim. Nie ryzykujemy wjazdu. Zawracamy i tym razem czeka nas podjazd drogą którą właśnie przed chwilą zjechaliśmy - udaje się bezstratnie ;) . Dla chętnych to ten kawałek: https://goo.gl/maps/FVPiVL3PQMH2 Poniższe dwie fotki zapożyczyłem z netu bo jakoś nie wpadliśmy na to aby to sfotografować. http://i.imgur.com/vBrc4gSh.jpg http://i.imgur.com/3pwxJ9ph.jpg Starówka Girokastry jest naprawdę ciekawa - my podziwiamy ją z siodeł motocykli. Zachowało się na niej wiele domów osmiańskich. W sumie trochę żałuję teraz, że nie zostaliśmy tam dłużej. Wyciągamy kasę z bankomatu i lecimy do Permet - znów kawałek jedziemy nudną SH4 aby przed Tepeleną zjechać na całkiem przyjemną SH75. Około 20km przed Permet Dasio ma problem z motkiem. Na poboczu próbujemy go rozwiązać. Jest nawet plan "złapania" busa i transportu do Permet, żeby na spokojnie sprawdzić co i jak. Na szczęście dość szybko okazuje się, że to syf w gaźniku podwiesił zaworek iglicowy co powodowało przelew paliwa. Spuszczamy paliwo z gaźnika, pukamy, stukamy, trzęsiemy i w ten sposób rozwiązujemy ten problem. Okoliczności przyrody http://i.imgur.com/ZnSTBPNh.jpg Docieramy do Permet i lokujemy się w hotelu na "rynku". O ile poprzednio Permet potraktowaliśmy tranzytowo to teraz odkrywamy, że to całkiem przyjemne miasteczko. Rynek wyłożony marmurem z okolicznych gór otoczony jest przez różnego rodzaje knajpki i kawiarnie w którch głównie przesiadują mężczyźni popijając kawę a czasem piwo. Permet trochę przypomina mi Burrel, które odwiedziłem na poprzednim wyjeździe do Albanii jest czysto, miło i tak trochę europejsko - wyraźnie czuć tu wiatr zmian. W hotelu otrzymujemy informację, że mamy szczęście, bo następnej doby cały hotel jest zajęty przez jakąś niemiecką wycieczkę... Widok z hotelu http://i.imgur.com/1rzPzWSh.jpg Mamy 1 czerwca czyli dzień dziecka i zamierzamy to uczcić. Na rynku odbywa się koncert piosenki dziecięcej typu karaoke, który gromadzi tłumy mieszkańców. My ruszamy w miasto... http://i.imgur.com/pXTMOq6h.jpg http://i.imgur.com/CohOoCfh.jpg Do hotelu wracamy dość późno w szampańskich humorach... CDN... PZDR Qter |
Między Lozhan a Voskopoje trafiliśmy w zeszłym roku na plantację "zioła" i uzbrojonych strażników. Jak patrzę na wasz ślad to mineliscie ich o jakieś 1,5-2km. Chłopaki wykopali "wilcze doły" na drodze do Shipske, a w końcu sami nam pomogli przetargach przez nie Afrę.
|
Super relacja! Nabrałem ochoty na kolejny wypad do Albanii.
|
Cytat:
|
O uprawach zioła słyszałem, lecz bardziej była mowa o północy Albanii, tak samo wciąż gdzie nie gdzie pozostają pola minowe - najwięcej wzdłuż granicy z Grecją więc jazda na "przełaj" może okazać się ryzykowną...
PZDR Qter |
Znów wcześnie się budzimy. Na śniadaniu stawiamy się w okolicach 8-mej.
Przed odjazdem z Permet chcemy jeszcze przejść się do skały, którą widzimy z hotelu. http://i.imgur.com/6ZO69QFh.jpg http://i.imgur.com/gGUFPvBh.jpg Po dojściu do niej, okazuje się, że na jej szczyt prowadzą schody lecz są w trakcie remontu i nie dane nam będzie podziwianie panoramy miasta z jej szczytu. http://i.imgur.com/7H3R5lUh.jpg Dodatkowo w jej środku został wydrążony bunkier/schron - pozostałość poprzedniego ustroju. http://i.imgur.com/Z7QE0b8h.jpg http://i.imgur.com/z8sLjwyh.jpg Wracamy do hotelu, szybkie pakowanie i ruszamy w kierunku Pogradecu a następnie Ohrydu w Macedonii. Dzisiejsza trasa wyglądała jakoś tak: http://i.imgur.com/1hit0R6h.jpg Trasa ta prowadzi asfaltem, dziurawym asfaltem lub lekkim szutrem SH75 do Korczy (im bliżej Korczy tym lepsza droga). Odcinek pomiędzy Permet a Erseką jechaliśmy drugiego dnia naszego wyjazdu - ale jest tu tak wiele zakrętów i pięknych widoków, że w ogóle nie zauważam tego, że nim już jechałem - mam to z "tyłu głowy". http://i.imgur.com/ubw18ZVh.jpg http://i.imgur.com/DOTkkvyh.jpg http://i.imgur.com/zOISTdPh.jpg http://i.imgur.com/TquSJeNh.jpg Stacja benzynowa schowana w środku budynku http://i.imgur.com/VESmFhyh.jpg http://i.imgur.com/QjZDyk9h.jpg W końcu docieramy do Korczy i zaczyna się nudna, szeroka, asfaltowa SH3. W Pogradecu tankujemy do pełna wydając ostatnią albańską walutę. Sidorowski z Dasiem lecą do hotelu w Ohrydzie najkrótszą trasą a ja postanawiam objechać jezioro z drugiej strony i chwilę jeszcze pokręcić się po Pogradecu. Jestem z chłopakami w kontakcie SMS-owym. http://i.imgur.com/HZwFTwuh.jpg http://i.imgur.com/E4nBR4fh.jpg http://i.imgur.com/NImNKg0h.jpg Po zjedzeniu lanczu, pokręceniu się po mieście, kupnie pamiątek wybieram kierunek Ohryd, ale drogą SH3 z planem jak najbliższego trzymania się brzegu jeziora. http://i.imgur.com/DuQjqojh.jpg Jakaś nieczynna fabryka zaraz za Pogradecem http://i.imgur.com/7V2CCoih.jpg Widoczki na jezioro Ohrydzkie http://i.imgur.com/iYV4fqOh.jpg http://i.imgur.com/Pg5gznUh.jpg Przy drodze stoją co pewien czas handlarze ryb http://i.imgur.com/1IYxucYh.jpg http://i.imgur.com/iW1EQnFh.jpg Udaje mi się wjechać trochę wyżej aby pstryknąć fotkę jeziora http://i.imgur.com/x0mzfzbh.jpg http://i.imgur.com/UfGziAzh.jpg http://i.imgur.com/nUSfRHbh.jpg i okolic jeziora... http://i.imgur.com/HEAl9d1h.jpg Granicę pokonuje sprawnie - co prawda jest przede mną kilka aut ale mi się nie śpieszy i stoję chwilę w kolejce. Z przeciwnej strony dostrzegam Czechów w busie obklejonym naklejkami motocyklowymi - pozdrawiają mnie klaksonem ;) Po zjechaniu na R1208 w Macedonii zatrzymuje mnie lokales na Versysie. Gadamy chwilę o motocyklach i jeździe na nich. Fajnie wyszło zestawienie mojego ubioru i jego ;) http://i.imgur.com/lOr9pZdh.jpg http://i.imgur.com/FWLatTch.jpg Potem lecę dalej i docieram do naszego hotelu gdzie spotykam się z resztą ekipy. Chłopaki po stronie Macedońskiej też zatrzymali się na jedzenie i dotarli na miejsce około 2h przede mną. Chwilę zajmuje wrzucenie motorów na pakę busa - chyba doszliśmy do wprawy. http://i.imgur.com/4CciQ2ph.jpg Prysznic, chwila odpoczynku i ruszamy w miasto na kolację http://i.imgur.com/Qz0F1tQh.jpg Jest sobota, czyli dzień ślubów http://i.imgur.com/EXOhpkch.jpg http://i.imgur.com/j0GXX3Wh.jpg Po kolacji grzecznie kładziemy się spać kończąc %, które przynieśliśmy ze sklepu. Jutro czeka nas już tylka jazda busem w kierunku Polski... CDN PZDR Qter |
Koło 9 ruszamy busem do domu. W sumie niewiele można o tym dniu napisać. Kilometry leniwie uciekały.
http://i.imgur.com/oapv5zOh.jpg http://i.imgur.com/MzAK43xh.jpg W Macedonii po opuszczeniu Ohrydu przejeżdżamy przez miejscowości gdzie są wywieszone albańskie symbole narodowe. Być może to echa konflikt etnicznego z 2012r a może zwiastun nadchodzącego "punktu zapalnego" na Bałkanach.... obym nie był złym prorokiem... http://i.imgur.com/cRBe6Ddh.jpg http://i.imgur.com/uowO1qGh.jpg http://i.imgur.com/oFOQigTh.jpg http://i.imgur.com/2QuIsXDh.jpg Granicę macedońsko-serbską pokonujemy sprawnie i w Serbii zatrzymujemy się na dłuższy odpoczynek w Predajane. http://i.imgur.com/zcjObGch.jpg Potem już tylko monotonna droga. Na granicy Serbsko-Węgierskiej w Segedyn spory ruch. Czekamy w kolejce ponad godzinę. W kolejce należy być czujnym ponieważ, w wolne miejsce pozostawione przed autem zostaje natychmiast zajęte przez samochód z sąsiedniego pasa - najczęściej są to Turcy w autach na niemieckich numerach. Do rękoczynów jednak nie dochodzi. Najgorzej mają pasażerowie autobusów. Najpierw muszą dojechać do kontroli, wysiąść z bagażami, służby sprawdzają autokar, bagaże i samych podróżnych, zapakować się spowrotem do autokaru i powtórzyć całą operację na kolejnej granicy. Spotkana Polka twierdzi, że stoją ją już w kolejce 6h.... Na granicy Węgierskiej widać przesuwane płoty z drutem kolczastym oraz policjantów z długą bronią.... Węgry, Słowację i Czechy pokonujemy sprawnie nocą. Nad ranem docieramy do Polski. Na S8-mce za Wolbórzem zatrzymujemy się w Hotelu Fox na śniadanie - polecam to miejsce - smacznie i nie drogo. Potem jeszcze chwila jazdy do Dasia, rozpakowanie busa i jazda na moto do domu. W domu jestem w okolicach południa. Tu mapka na której zaznaczyłem mniej więcej trasę jaką zrobiliśmy po Albanii w sumie wyszło trochę powyżej 800 km... http://i.imgur.com/x1Jl2n6h.jpg To już koniec tej opowiastki. PZDR Qter |
Qter dzięki za relację. Jest inspirująca. Mimo, że na taki off się nie wybieram to fajnie było się dowiedzieć jak dla mnie ciekawych rzeczy:)
:Thumbs_Up::at: |
Kolejna bardzo fajna relacja.
Pozdrawiam |
Fajny wyjazd, dobrze powspominać niektóre znajome miejsca no i jak zwykle do relacji Qtra nic dodać nic ująć, brawo !
|
Dzięki Jarek za dobre słowo
PZDR Qter |
Mógłbyś podać koszty jakie ponieśliście,tęż bym się busem mykną jak wygospodaruję czas,i czy pierwszy tydzień maja to nie za wcześnie w tamte rejony?,pozdrawiam
|
Czołem,
Wyszło jakoś tak za całość w okolicach 2100 PLN (hotele, winiety, jedzenie itp. czyli wszystko co można wliczyć). Można taki wyjazd zrobić oczywiście bardziej budżetowo. Wydaje mi się, że w pierwszy tydzień maja może jeszcze leżeć śnieg w wyższych partiach gór nawet na południu Albanii. Widziałem gdzieś w necie zdjęcia z końca kwietnia/początku maja właśnie z motkami i autami 4x4 w śniegu ale równie dobrze może go nie być. Nad morzem powinno być sucho i cieplej.... PZDR Qter |
Proszę nie zapominajcie że W POLSCE też coś jecie
i jedzenia praktycznie w tym wypadku nie należy wliczać do wycieczki bo prawdopodobnie mniej wydacie niż w domu Chyba że mieszkacie U MAMY. W górach będzie chłodno(zimne wieczory-nieprzyjemnie) i będzie śnieg. Namiot i 1000gwiazdowy hotel odpada. Ciał |
Tak dokładnie. Tam też się je i pije :) Ja preferuje na wyjazdach lokalną kuchnie no może poza żelaznym zapasem który mam ze sobą w razie W. To też jest część wycieczki.... Globalizacja niszczy lokalne wyroby na szczęście w Albanii jeszcze nie jest to takie powszechne ale w takiej Francji w markecie znajdziesz prawie tylko globalne marki i ten sam ser co kupujesz tam kupujesz i w PL. Wiem ze smakuje trochę inaczej ale to sprawia otoczka przygody :)
Pzd Qter piję bro i palę sziszę |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:43. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.