![]() |
Kaukaz Północny 2019
Kaukaz Północny od strony rosyjskiej to był plan z 2017 roku. Wszystko przygotowane ale życie po raz kolejny zweryfikowało plany i ruszyliśmy do Iranu. Podobnie było i tym razem gdyż planem głównym miała być Mongolia. Odbyły się nawet konsultacje społeczne, rozmowy z przewoźnikami ale niestety lub stety z przyczyn różnych plany mongolskie legły w gruzach.
W związku z powyższym nastąpił powrót do planów starych i trip na Kaukaz. Punkty trasy mieliśmy z grubsza przygotowane już 2 lata wcześniej więc wystarczyło je odkurzyć i nieco zmodyfikować. Ten Kaukaz mnie wkur#$ał od 2017 jak nie udało nam się wjechać na Bermamyt. W końcu miała nadarzyć się okazja zdobyć płaskowyż oraz spotkać się z Iwanem, który bardzo nam pomagał w planowaniu podróży. Jeszcze przed wyjazdem dotarła do nas smutna wiadomość że Iwan niestety zmarł. Tym bardziej chciałem oddać cześć jego pamięci wdrapując się tam gdzie błota nas powstrzymały w 2017. https://i.imgur.com/uyb9I09.jpg Decyzja zapadła i skład się wyłonił. Ruszamy 31 maja, mamy miesiąc. W związku z powyższym oraz faktem, że założenia planu zostały z grubsza zrealizowane, zapraszam do lektury. 31.05 Dzień wylotu w kierunku wschodnim wygląda zawsze podobnie. Start z Kielc i próba dotarcia w okolice Kijowa. Startujemy z rano w składzie: Emek - DR650SE, Korbol - DR650SE, Franz -XR650L i Jurek - CRF250L. Warto wspomnieć że wszyscy mamy dość spore doświadczenie wyprawowe i nawalone kilometrów na różnych wyprawach i w różnych warunkach. Jurek zaś jest kompletnym świeżakiem. Motocykl kupiony sezon wcześniej, jedyny wyjazd jaki odbył to TET po krajach bałtyckich, jakieś 3000 km doświadczenia wyjazdowego. Trochę się obawiam bo brak mu doświadczenia, techniki jazdy, ma słaby i obładowany motocykl oraz niewiele najechanych kilometrów. Ma za to ogromne chęci, emanuje spokojem i nie przejmuje się pierdołami. Motocykle zapakowane ciut inaczej niż zwykle bo wyprawa zakłada więcej offu niż zwykle stąd musimy wieźć opony. Przydaje się bagażnik w DR bo idealnie wiezie się gumy. https://i.imgur.com/53yA1oH.jpg https://i.imgur.com/jJBD3qX.jpg Pogoda piękna i lecimy sprawnie w kierunku Chełma i relatywnie szybko przeprawiamy się przez granicę z UA. Po drodze tankowanie i chwile odpoczynku jeszcze w PL. https://i.imgur.com/2E0sHAL.jpg Kolejny postój już na Ukrainie. https://i.imgur.com/PSAuhkf.jpg Pomału słonko spada i postanawiamy zatrzymać się na popas. Wpadamy do miasteczka ciut oddalonego od głównego traktu. Nazwy nawet nie pamiętam. Udaje się znaleźć działający lokal i zostajemy na szamanie. https://i.imgur.com/leUQJ3G.jpg Droga leci sprawnie bo i jak ma lecieć jak pogoda piękna a droga w zasadzie pusta. Przed zachodem słońca udaje się dolecieć do znanej nam już z wcześniejszych noclegów miejscówki nad rzeką. Mam sentyment do tego miejsca i już jest jakby ânaszeâ. Namioty rozstawione, piwko odblokowane , ognisko uruchomione. Dobry start, zrobione ok 730 km. Biwak przed nocą, obok szumi rzeczka, mózg powoli wchodzi na obroty wyprawowe. Jest pięknie. https://i.imgur.com/7aW8IoU.jpg https://i.imgur.com/NvrdEZ3.jpg https://i.imgur.com/w4Ufu9u.jpg https://i.imgur.com/EhP7rdr.jpg https://i.imgur.com/RoSFiTB.jpg |
:lukacz:. Dobre. Czyta się.
|
Super Emek, dobrze się czyta i ogląda !
|
Dzięki Michale. Będziemy kontynuować.
|
Fajne proporcje opisu i zdjęć..:Thumbs_Up:
Czyta się..:smoking: |
Fajnie się zapowiada . A możesz pokazać plan wyjazdu na mapie jak to wyglądało
|
Czytam i czekam na więcej :)
Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk |
Czekam.na dalszy ciąg !
|
Cytat:
|
Emek,nie Śpiesz się ,jeszcze Iranu nie dokończyłem ;)
|
01.06
Kolejny dzień wita nas piękną pogodą. W porannych czynnościach towarzyszy nam nowy kolega ksywa Bocian. https://i.imgur.com/1JSdGyy.jpg https://i.imgur.com/VBoToJD.jpg https://i.imgur.com/rRZx2nz.jpg https://i.imgur.com/B2CH3Qd.jpg Pogoda nas rozpieszcza. Jest słonecznie, ładnie i relatywnie ciepło jak tylko poranne mgły się rozeszły. https://i.imgur.com/pUPg9mv.jpg Szykujemy się startu. Czeka nas przebitka przez Kijów a nie jest najwcześniej i chcemy mieć już zakorkowane miasto za sobą. Ruszamy trzymając się tracka, który gładko i sprawnie prowadzi nas przez stolicę Ukrainy. Dzisiejszy plan zakłada dotarcie do Charkowa i nocleg w hotelu Drużba, również już nam znanym z poprzednich wyjazdów. Jest tani, na dole knajpa z żarciem i browarami i można się poprać i wyluzować. Mamy tam jednak kawałek drogi. Za Kijowem stajemy na kawę i drobny posiłek. Nawijamy kilometry a słońce zaczyna palić niemiłosiernie. Temperatura rośnie, motocykle się grzeją ale to tylko drobne przeszkody. Zamieniamy się motocyklami aby trochę zabić nudę i sprawdzić jak chodzi motocykl kolegi. Wreszcie znajdujemy odpoczynek w zaciszu przydrożnej knajpy. No to obowiązkowa solanka i słoninka na starter. https://i.imgur.com/sgg1QL4.jpg https://i.imgur.com/6dlZbD5.jpg https://i.imgur.com/978MU6d.jpg Z nieba wali taki żar, że buty przyklejają się do asfaltu. Nie che się ruszać dalej ale do Charkowa jeszcze daleko. Nie mamy też kasy i trzeba się zatrzymać na szybką wymianę siana. Stajemy kilkadziesiąt kilometrów od bazy i wymieniamy trochę pieniędzy. Tak aby starczyło na nocleg i jakieś żarcie. W końcu późnym popołudniem docieramy do Hotelu Drużba. Wpadam zapytać czy są miejsca no i zonk. Miejsc brak. Ale Pani coś tam szuka i w końcu znajduje dla nas 2 pokoiki. Ale cena coś z doopy. Wchodzę na booking i ewidentnie kobitka chce nas oszyć. No kuwa, taki numer nie przejdzie. Korzystając z hotelowego wifi robię rezerwację w cenie kilkadziesiąt procent niższej niż ta którą chciała kobitka. Wkurzona do czerwoności wpisuje nas w księgi, wydaje klucze a mu rozpakowujemy nasze toboły i odstawiamy motocykle na hotelową , strzeżoną stajankę. Wszystkie ciuchy śmierdzą niemożliwie podobnie jak nasze przepocone ciała. Pranie, kąpiel i można zejść na dół na piwko. Plan na dziś wykonany, wszystko idzie sprawnie i zgodnie z założeniami. Cieszy mnie to że nie mamy problemów, motocykle sprawne a załoga bez urazów. Jutro atakujemy granicę a tymczasem śledzik i wódeczka. To był dobry dzień. |
02.06
Rano śniadanko w hotelu na bogato i ruszamy na granicę. https://i.imgur.com/R2LaHXf.jpg https://i.imgur.com/t9r2iVB.jpg https://i.imgur.com/w4xvv89.jpg Kilkadziesiąt kilometrów mija szybko i sprawnie. Granica jak to granica. Opornie jak zwykle i nie mam oczekiwań że coś będzie szybciej. Strona UA w zasadzie błyskawicznie a kolejny etap po stronie rosyjskiej to bite kilka godzin. Wypełnianie kwitów, wriemienne wwozy, papierologia. Trzeba to przeżyć. Wreszcie udaje się pokonać rosyjską biurokrację i jesteśmy w Rosji. Teraz już będzie spokojnie. Tankujemy i kierujemy się na Biełgorod a następnie w kierunku na Rossosz żeby nie lecieć na Woroneż. Tą drogę również znamy doskonale ale już wiem , że moje założenie coby dotrzeć do Pawłowska stało się nierealne i musimy jakoś przekimać po drodze. Ta trasa jest mało ciekawa. Pola uprawne i otwarte przestrzenie wokół. Mało miejsc do biwakowania a że noclegi są w Rosji relatywnie tanie i za stówkę możemy spać pod dachem we czterech to nie ma co sobie doopy zawracać szukaniem miejsca na biwak, szczególnie na dojazdówce gdzie czas jest ważny. Po drodze za Biełgorodem stajemy jeszcze na późny obiad w knajpie z gatunku tych , których nie znoszę czyli w opór wszystkiego podgrzewanego w mikrofali. Cóż to tylko paliwo , ma starczyć do wieczora. Jemy co jest i ruszamy dalej. https://i.imgur.com/FHxKj4T.jpg Jurkowi jak widać smakuje. https://i.imgur.com/8yB41hh.jpg Udaje nam się dojechać do jakiegoś przemysłowego miasteczka pod nazwaniem ALeksiejewka gdzie znajdujemy hotelik pod nazwą Северная пальмира. http://www.palmira31.ru/ Bardzo miła Pani rejestruje nas w hotelowych księgach. Rozpakowujemy motocykle i pakujemy się do hotelu. Nalegam abyśmy mogli zapakować motocykle za dodatkową bramę bo co z oczu to z serca i ładujemy motocykle na zamknięte podwórko tuż pod oknami naszych pokoi. Jest dobrze. Chłopaki się ogarniają a ja z Michałem lecimy w magazyn uzupełnić zapasy na wieczór i śniadanie. Supermarket jest duży i blisko , ok 500 metrów od naszego obiektu. To co zaskakuje to kosmiczne wręcz ceny warzyw i owoców. Banany są tańsze od jabłek a cena pomidorów i ogórków jak na warunki rosyjskie dość wysoka. Dziwne o tyle, że po drodze mijamy same pola uprawne obsadzone ogórkami. Robimy zaopatrzenie a za radą hotelowej recepcjonistki udajemy się do lokalu obok po piwo na rozliw. Czyli coś w rodzaju piwiarni gdzie piwo sprzedaje się w butelkach a obsługa nalewa je bo butelek z kija. Wzięliśmy też z ciekawości lemoniadę. Co ciekawe smakowała podobnie jak te napoje w woreczkach z lat 80. Kto pamięta ten wie. https://i.imgur.com/Ndpt59M.jpg Na terenie mamy też miejsce biwakowania pod postacią zadaszonej wiatki. https://i.imgur.com/gh6OT6l.jpg Akces do wiatki mamy z okna pokoju chłopaków bo nie opłaca się obiektu obchodzić. Wieczorny popas , piwko z kija i walimy się do łóżek. Jutro będziemy już na drodze Kawkaz więc droga na pewno poleci nam sprawniej. Ale najpierw musimy do niej dotrzeć. Lecimy wsiami na Rossosz a potem do M4. Mamy do pokonania jakieś 200 km do głównego kaukaskiego traktu a potem to już wyjdzie w praniu jak daleko dojedziemy. Się zobaczy. |
czyta się :chleje:
|
Fajne
Ciekawi mnie jak kolega poradził sobie z paliwem na CRF-ie ? |
W Rosji nie ma problemów z paliwem. Radziliśmy sobie. Tankowanie co 150 km.
|
Bufetowa jaki elegancki uniform miała! Lokal z klasą znaczy się
Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk |
Rano niespiesznie spożywamy posiłek, pakujemy graty na motocykle i ruszamy w kierunku M4. Oczywiście gdzieś coś pochrzaniliśmy i jedziemy inną trasą niż jechałem z Michałem 2 lata wcześniej ale to w zasadzie bez znaczenia. Jedzie się ładnie tylko ciut wyrypa ale bez aut. Pusto i gorąco.
https://i.imgur.com/697SABl.jpg https://i.imgur.com/z8qB2O4.jpg W końcu w tym upale udaje się dotrzeć do M4 i pognać już z normalną przelotową 100-110 km/h. Kierujemy się na Rostów a po drodze stajemy na szamę w przydrożnym kafe. https://i.imgur.com/SeXQtQZ.jpg Droga idzie w mirę sprawnie ale samochodów jest sporo i jazda wymaga skupienia. Docieramy do Rostowa i gdzieś urodził nam się plan żeby skoczyć do Soczi. Po chu to nie wiem ale klepnięte więc kierujemy się na Krasnodar. W zasadzie są 2 koncepcje. Wjechać na Krym lub pognać dalej na Soczi. Pada na to drugie. Jedziemy dalej a za Rostowem spotykam nieznane z dotychczasowych podróży po Rosji rozwiązanie. To płatna autostrada gdzie można gonić 130 km/h. Podjeżdżamy i miła Pani chce od nas 60 rubli . Tyle co za auto ale z uśmiechem każe podjechać nam dwójkami tak że za dwóch płacimy tyle co za jedno auto. Gonimy dalej. Słonko spada, robi się szarawo i czas poszukać miejsca na nocleg. Znajduję w navi jakieś miasteczko do którego zjeżdżamy. Lecimy przez wiochę ale żadnych szyldów czy innych znaków gostinicy brak. Zatrzymujemy się na naradę i po chwili podjeżdża do nas taksówkarz zapytując co nam trzeba. Noclegu szukamy. Jedźcie za mną, rzuca i jedziemy kilka kilometrów dalej. Zatrzymujemy się przed jakimś domem ogrodzonym blachą. Koleś dzwoni a zza bramy wychodzi do nas bezzębna Rosjanka o urodzie zapijaczonej ladacznicy. 500 rubli za łeb i śpimy. Włażę niepewnie na pokoje. Klima jest, łóżka są , kibel jest. Jest nawet bania, plaża i kąpielisko. Bierzemy. Lokalizacja może nie najszczęśliwsza, tuż obok mostu i drogi ale nie jest źle. https://i.imgur.com/bB4WNN8.jpg https://i.imgur.com/QURmVw0.jpg https://i.imgur.com/JBSEfnR.jpg https://i.imgur.com/XTzNRDn.jpg https://i.imgur.com/Hg94Rh6.jpg https://i.imgur.com/TRpaoBU.jpg Klasyczny ruski burdel, który osobiście uwielbiam. Rozpakowujemy się, kąpiel i lecimy w magazin po zaopatrzenie na wieczór i ranek. Pakupki zrobione więc pakujemy się do wiaty nad brzegiem i robimy popas. Tuż obok 2 kobiety z partnerami korzystają z bani i gotują coś na palenisku. Jeden z przybyłych leży już nawalony a drugi ledwo trzyma się na nogach ale gościnność nie pozwala mu nas ominąć więc wkrótce wspólnie spożywamy posiłek, pijemy wódkę i luzujemy. Za jakiś czas ten nawalony się budzi, cała ekipa zwija majdan i pakuje się do odlotu. My tymczasem postanawiamy skorzystać z bani połączonej z kąpielą w rzece. Tego nam było trzeba. Oczywiście dostaję jeszcze zjebę że nie zameldowałem jak wchodziliśmy do sauny bo teraz nie wie ile czasu tam spędziliśmy. Zeznaję że niecałą godzinkę. Kobitka wyraźnie niezadowolona bo może jej się kasa należała za 2 godziny ale przyjmuje co powiedziałem. Najedzeni, wysaunowani i zmęczeni walimy w kimę. Jutro dalsza gonitwa. |
Dalej proszę ;)
|
Ja też. Fajnie się czyta.
|
Robi robotę do porannej kawy! Czyta się! :lukacz:
|
4.06
Rano klasyka. Panowanie motocykli i jazda dalej. Kierujemy się w kierunku nadmorskiej drogi wiodącej do Sochi. Na stacji podczas tankowania spotykamy Ukraińców z Krymu, którzy gorąco namawiają nas na wizytę na półwyspie. Trochę się łamiemy ale Krym to minimum 3-4 dni na miejscu + dojazd i powrót i możemy nie zrealizować pozostałych założeń. Staje więc na drodze do Sochi. Jeszcze podczas planowania trasy Michał ostrzył sobie zęby na trasę Tuapse – Sochi, która jest niesamowicie wręcz kręta. Dość powiedzieć że google pokazuje że tą trasę da się pokonać w 3 godziny. To zaledwie około 120 km. Jechaliśmy chyba ponad 4 godziny. Zanim jednak wjechaliśmy na trasę koniczne było uzupełnienie straconych kalorii w przydrożnym barze. https://i.imgur.com/JBBai4A.jpg Po drodze spotkaliśmy również mnóstwo straganów z kaukaskimi specjałami. https://i.imgur.com/GbVDEMz.jpg https://i.imgur.com/nG6htpk.jpg https://i.imgur.com/5XTGwhd.jpg Sporo tego. Kiszone warzywa, słonina w słojach, miody, orzechy i kupa innych smakołyków. https://i.imgur.com/KZOfadz.jpg Chwila odpoczynku przed dalszą trasą. https://i.imgur.com/UNMTr2B.jpg W końcu po wielu godzinach walki docieramy do Sochi. To spore miasto. Nie było łatwo znaleźć nocleg i już mieliśmy jechać za miasto ale szczęście się do nas uśmiechnęło i znaleźliśmy hostelik w sumie całkiem blisko plaży. I nawet było Wifi. https://i.imgur.com/xMRewYh.jpg Szybki wypad na miasto na jedzenie i równei szybki powrót do hotelu gdyż zrobiło się późno. Jutro mamy w planie ogarnąć serwis motocykli ale najpierw trzeba go znaleźć. Musimy też kupić kartę do tela aby mieć kontakt ze światem. Jedno i drugie udaje się zrealizować z powodzeniem. https://i.imgur.com/mjkpe8m.jpg https://i.imgur.com/Ls1Ha6R.jpg https://i.imgur.com/wtkfV3V.jpg Nadmorski deptak pełen ludzi. https://i.imgur.com/AghkwqB.jpg https://i.imgur.com/ieg1HMx.jpg https://i.imgur.com/kCxE0ut.jpg Znajdujemy porządny warsztat a obok jest sklep motocyklowy i ogarniamy temary. Zmiana opon i niestety okazuje się że u mnie zdechł napęd i również muszę go wymienić. Zębatka na tył jest, przodu nie biorę bo wziąłem na zapas 14 coby w terenie zmienić więc zakładam własną. Łańcuch też się znalazł, co prawda za długi ale skrócić żaden problem. https://i.imgur.com/a6OB0yP.jpg Ceny usług zbliżone do naszych. https://i.imgur.com/RIRqsqx.jpg https://i.imgur.com/uPaQ8UY.jpg https://i.imgur.com/JGbNPEN.jpg Co ciekawe opony zdjęte z naszych motocykli po słusznym już przebiegu gdyż zabraliśmy ściorane dziady aby je dobić na dojazdówce znajdują natychmiast nabywców gdyż chłopaki z warsztatu pocztą pantoflową rozesłali wici do znajomych więc dodatkowy zysk im wyszedł. Motocykle ogarnięte to pasuje się posilić. Najlepsza solanka jaką w życiu jadłem. https://i.imgur.com/ZZGaTs5.jpg No i najfajniejszy sklep w Soczi. https://i.imgur.com/lmY6TVM.jpg https://i.imgur.com/NPq8cfc.jpg Soczi jest spoko ale do spokojnego wypoczynku nad morzem lepiej wybrać mniejszą miejscowość jakich pełno po drodze. Są bardziej kameralne i z pewnością zdecydowanie tańsze. Jutro spadamy i zaczynamy naszą kaukaską ekskursję. Soczi jako nieplanowany plan było całkiem fajnym przystankiem na naszej wycieczce choć z perspektywy drogi jaką trzeba pokonać aby się tam dostać chyba więcej bym się nie pokusił. Warto wspomnieć że droga była zabita a to dopiero początek czerwca. Teraz kierunek Respublika Adygea a konkretnie miejscowość Хамышки. |
Soczi wieczorem
Soczi klimat Soczi rano :D |
Z Sochi wylatujemy po śniadaniu i z mozołem przebijamy się na wylot z miasta. Zajmuje to sporo czasu i wymaga koncentracji. Żar sakramencki, tankujemy i chłodzimy się lodami na stacji benzynowej. Żeby odbić w kierunku Majkopu musimy dojechać aż do Tuapse i dopiero stamtąd odbić na wschód w kierunku na Gornyj i dalej na Apszerońsk i Majkop. Droga jest zajebista jak już dotarliśmy do asfaltu bo ładny kawał lecieliśmy szutrówką w sakramenckim kurzu. Nie w sensie jakości asfaltu choć ten jest całkiem przyzwoity a im bliżej Majkopu tym lepiej ale z tego powodu że wokół są lasy a wzdłuż części drogi płynie sobie rzeczka co powoduje że klimat jest ciut bardziej przyjazny choć oczywiście dalej czujemy się jak na patelni. W każdym razie poprawa jest. Po drodze mały postój na chłodzenie cieczą i lody. Im bliżej Majkopu tym bardziej zbliżamy się do szaro – burego nieba co nieuchronnie zwiastuje nadchodzącą ulewę.
Sam Majkop jak jest nie wiemy ale to stolica Adygei z populacją ok 150 tys ludzi więc jak na warunki rosyjskie to wiocha. Sama Adygea jest o tyle ciekawa że jest enklawą a otacza ją Kraj Krasnojarski. Sama republika jest malutka a około połowy jej powierzchni zajmują lasy. Przed Majkopem odbijamy w prawo i za kilkaset metrów zatrzymujemy się w knajpie na popas. W samą porę. Ledwie weszliśmy do środka nastąpiło oberwanie chmury czy jakie cholerstwo. W każdym razie zajebista ulewa. W samym lokalu jest pusto. Nie ma nikogo ale otwarte. Pytam nieśmiało czy da się zjeść. Da się. No to trochę tu zabawimy bo nie uśmiechało mi się gonić w tym deszczu. Zamawiamy szaszłyki, popitkę i luzujemy pod dachem, który niestety jest dziurawy jak ser (siedzieliśmy na zadaszonym jakby tarasie) więc jesteśmy zmuszeni przenieść się do wnętrza lokalu. Ciekawy kontrast widać w toalecie. Jedna jest męska i wygląda tak. To wersja de lux. https://i.imgur.com/ToT5wAS.jpg Natomiast damskiej wam nie pokażę bo nie chciałbym oglądać po raz wtóry osranej dziury w ziemi i ścian z betonu. Szaszłyki chyba ze starego barana bo twarde jak beton ale spożywamy bo jesteśmy wygłodniali. https://i.imgur.com/ItQuWQG.jpg Deszcz w końcu ustaje i pozostaje nam nakulać ok 70 km do celu naszej podróży. Robi się już wieczór i po deszczu jest po prostu chłodno. Im bliżej celu tym bardziej mi się podoba to miejsce. Michał z Frankiem pognali do przodu a ja z Jurkiem niemrawo się turlamy podziwiając krajobrazy i szumiącą w dole rzekę. Rzeka jest naprawdę potężna a zwie się Biełaja. Nie jest może jakaś ogromna ale tworzy przełomy i w wąskich wąwozach doskonale widać jej siłę. Lokalna turystyka oparta jest na spływach pontonami po tej rzece. Deszcz dodatkowo spotęgował jej siłę i brudna kipiel nie jest tym miejsce gdzie chciałbym się przypadkiem znaleźć. https://i.imgur.com/PgFxAhO.jpg https://i.imgur.com/GWOko82.jpg Po drodze znajdują się też źródełka, z których lokalesi czerpią wodę do baniek. Gonimy dalej, tak całkiem niespiesznie. Z Jurasem zatrzymujemy się na foty i faje a chłopaków już dawno ani nie widać ani nie słychać. Łapiemy się wreszcie przed samą miejscowością. Jest już porządnie szaro i wkrótce zacznie zmierzchać więc rozglądamy się za noclegiem. Wreszcie udaje się na jednej posesji namierzyć spanie pod dachem bo chmury zwiastują że nocą może jeszcze popadać a mając w głowie siłę wcześniejszej burzy to pie$%lę spanie w namiocie. Tym bardziej że tu już temperatura nie rozpieszcza i muszę latać w polarze. Nasz gospodarz wygląda na bandytę ale jest całkiem sympatyczny. Rodowity Adygejec. Mówi nawet po adygejsku. Język kompletnie niezrozumiały i nie ma nic wspólnego z rosyjskim ani z żadnym innym znanym mi językiem. Same Xamyszki wyglądają wieczorem mało ciekawie ale sklep i knajpa jest. https://i.imgur.com/HURNmgW.jpg Wypakowaliśmy bety i idziemy na zakupy. Rzutem na taśmę tuż przed zamknięciem udaje nam się kupić niezbędne produkty. Wracamy na bazę i siadamy przed jednym z domków z gospodarzem. Po chwili dołącza do nas jego kolega, który mieszka naprzeciwko i też wynajmuje pokoje. Wpadł oczywiście z flaszką. Do późnego wieczora raczą nas opowieściami o tej krainie i ludziach. Wskazują również miejsca które powinniśmy odwiedzić. Na pierwszy ogień mamy obok bazy miejsce mocy tzw. Dalmień który planujemy zobaczyć jutro z rana. Dodatkowo chłopaki wskazują nam drogę przez góry gdzie zajebiście widać bambaki i to kolejny nasz cel, zaraz po zaliczeniu punktu który zaznaczył Michał na tracku ale co to jest to sam sobie nie mógł przypomnieć. Ale to jutro. Dziś spać. |
Narobiłeś mi smaków Emek... Muszę się napić. ;)
|
Emek wrzuć proszę jakiś ogólny zarys trasy na google maps, czy tam innych mapach. ;)
|
Cytat:
|
1 Załącznik(ów)
Nie wiem Panowie czy coś wam to da ale wrzucam tracka Michała bo mój garmin zdechł w drodze i wszystko szlag trafił.
Tam są zaznaczone wszystkie ślady jakie opracowaliśmy (lub większość) ale nie wszystkimi trasami udało się przejechać a i nie wszystkie były przejezdne ;). Może coś tam wyciągniecie. |
Dobra. Lecimy dalej.
Pobudka, śniadanie, pakowanie i w drogę. Z rana nieznany nam jeszcze za dnia krajobraz prezentuje się dość ciekawie. https://i.imgur.com/oWvAbpG.jpg https://i.imgur.com/djuZVhQ.jpg Nasza baza. https://i.imgur.com/Jg7XxHw.jpg https://i.imgur.com/waMsqo9.jpg https://i.imgur.com/L57HuvF.jpg Sam gospodarz coby nie było jest obszarnikiem ziemskim i mieszka w Majkopie. A na lato pilnuje i wynajmuje te domki. Tak z ciekawości zapytałem co tam uprawia. Ma 100 hektarów czosnku. Nieźle. Najpierw lecimy na miejsce mocy czyli Dalmień. To w zasadzie tuż obok bazy. Dla ciekawych znajduje się dokładnie tutaj. https://www.google.com/maps/place/Ar...6!4d40.1209974 Samo miejsce ledwo udało nam się namierzyć wcale nie tak łatwo. Nie ma oznaczeń i nie widać kamieni z drogi. Parkujemy jakoś tak na raty i po chwili okazuje się że Jurek nam się zgubił. Znaczy motocykl jest, nawet z kluczykami w stacyjce ale Jerzego brak. Jako że interesuje się tego typu tematami to jakoś wyczaił że samo miejsce mocy to nie atrakcja i miejsce mocy ale drogowskaz do miejsca mocy do którego też się udał złażąc po pionowych ścianach wąwozu gdzieś nad rzekę. Słońce oczywiście już wysoko, pali jak chu a ten się gdzieś szwęda po krzakach. Czekamy na niego z pół godziny albo lepiej zanim wylazł z tej dziury. Ponoś odnalazł właściwe miejsce mocy. https://i.imgur.com/KwAUX67.jpg https://i.imgur.com/PnrIPAc.jpg https://i.imgur.com/2OUcB6d.jpg https://i.imgur.com/GnIIagB.jpg https://i.imgur.com/jJtMtEx.jpg Po zwiedzaniu miejsca mocy, odnalezieniu Jurka gonimy z powrotem bo kolejny punkt znajduje się w przeciwnym kierunku. Droga fajna, rzeka obok, lasy. Naszę sielankę znów przerywa deszcz. Najpierw łagodny. Dojechaliśmy do miejscówki, którą Michał miał na planach ale tam nic nie ma. Jakaś buda i coś ala stok narciarski. Ponoć tam jest droga skąd zajebiście widać bambaki. Właśnie bambaki. A co to jest? Ano takie coś. https://i.imgur.com/n41R2ui.jpg Dymamy wskazaną przez lokalesów ścieżką ale bambaki tylko gdzieś tam nieśmiało się wyłaniają ale żeby jakiś super widok był to nie. https://i.imgur.com/IIzqC6Y.jpg https://i.imgur.com/vBmQKB8.jpg https://i.imgur.com/6dqSC1c.jpg https://i.imgur.com/pxg99BW.jpg https://i.imgur.com/lxQB0QG.jpg https://i.imgur.com/agAZQ4N.jpg W końcu w mojej podróży zostaję sam bo chłopcy się wycofali. Spotykam jakąś dziewuszkę więc podpytuję co tam jest. Bardzo pięknie rzuciła i pognała dalej bo akurat znów zaczęło padać. No cóż idę dalej. Tak przeszedłem z kilometr i dalej nic nie widać. Pada coraz mocniej. Pie$%lę , zawracam. Wróciłem na dół a chłopaki skitrały się pod wiatą bo leje znów fest. Musimy przeczekać. https://i.imgur.com/ffmogyF.jpg Wreszcie deszcz ustaje i możemy ruszyć dalej. To dalej to nawrotka i wracamy z powrotem do wiochy bo dalej drogi nie ma. Ta miejscówka nazywa się Jaworowa Polana i znajduje się tutaj. https://www.google.com/maps/place/Ya...6!4d39.9957195 Wracamy zatem do najbliższej wiochy poszukać czegoś do żarcia. Z powodzeniem. Parkujemy. https://i.imgur.com/gEVjd2N.jpg https://i.imgur.com/D25fjP1.jpg I szamiemy. https://i.imgur.com/Rwlcmhi.jpg Oczywiście chiński Led Bar, którego zanabyłem przed wyjazdem za całe 38 PLN odpadł i dynda sobie na kablu wokół koła. Łapę na trytki coby się nie majtał. Lecimy dalej , za radą naszych przyjaciół od noclegu, mamy przejechać przez most na rzece i dalej jak droga prowadzi. Jeszcze miła niespodzianka nam się przytrafiła. Jedząc podbił do nas koleś i spytał czy piwo pijemy. My na to że nie bo będziemy jechać ale dzięki. Koleś zniknął. Wrócił po chwili z pełnymi siatami browarów, czipsów i żarcia. Chciał nas ugościć. Bardzo miły facet i fantastyczny gest. U nas to się nie zdarza. No to lecim. Na początku jest spoko. Trochę wody. https://i.imgur.com/03ZNK5S.jpg Potem coraz więcej wody i błota. https://i.imgur.com/sqDfY0a.jpg I tak na zmianę. https://i.imgur.com/c7gE0OT.jpg Jeden wydłubany to wyciągamy kolejnego. https://i.imgur.com/efYe9d4.jpg https://i.imgur.com/BQPTCaE.jpg https://i.imgur.com/UQrgIFr.jpg https://i.imgur.com/RfXunKj.jpg Ta nierówna walka trwa dopóki woda nie osiągnęła poziomu pasa i po kilku godzinach ujechawszy może kilka kilometrów od zjazdu z asfaltu musimy się wycofać. Droga zaczyna się tutaj jakby ktoś się chciał pokusić o atak. https://www.google.com/maps/place/44...8!4d40.1729076 W sumie dopiero potem wyszło że tak wiele to nam nie brakowało wcale ale po ulewach to było na tamten czas niemożliwe. Wracamy do mostu bo tuż dalej widzieliśmy pole namiotowe z banią na którą ostrzymy sobie zęby. Zajeżdżamy. Pole jak pole, kawałek lasu , jakaś szopa i kibel a koleś krzyczy po 400 za łeb + 1000 za korzystanie z bani. Chyba go poyebauo. Wracamy znów do mostu bo obok widziałem fajną miejscówkę na biwak. Miejscówka jest i to fajna. Zostajemy. Musimy się wysuszyć bo wszystko mokre. Uruchamiamy ognisko i jest zajebiście. https://i.imgur.com/z2MTV8A.jpg https://i.imgur.com/zu4YGKv.jpg https://i.imgur.com/Sl0MHNr.jpg |
Błotne enduro
|
Wstajemy i suszenia ciąg dalszy.
https://i.imgur.com/mAFf1DA.jpg https://i.imgur.com/017e0IM.jpg Na szczęście nie pada i słonko zaczyna wyłazić. https://i.imgur.com/J5zAKES.jpg â https://i.imgur.com/MKXQW6Y.jpg https://i.imgur.com/4tZtlfb.jpg Obok obozu w dole pięknie szumi rzeczka. https://i.imgur.com/xEnQrTA.jpg Całkiem wartka. https://i.imgur.com/YuZXwd9.jpg Słońce już wysoko a my dalej suszymy. https://i.imgur.com/sbPAzKs.jpg https://i.imgur.com/awRHBz4.jpg https://i.imgur.com/d6qvwq4.jpg I oczywiście jemy śniadanko z paskudną ruską kiełbasą. https://i.imgur.com/LRwgqct.jpg W końcu pomału zaczynamy się zbierać. https://i.imgur.com/9drRENT.jpg Kiedy w końcu udaje się zapakować na motocykle okazuje się że mamy zonka w Michałowej DR. Sprzęgło upalane we wczorajszych błotach zaczyna się ślizgać i raczej daleko nie ujedziemy. Ruszamy i jakoś się jedzie ale w tym stanie pojazd nie nadaje się do jazdy w terenie. Coś z tym trzeba zrobić. Pierwsza większa miejscowość i zabieramy się za mycie. https://i.imgur.com/YhzwMr4.jpg https://i.imgur.com/qTicvPu.jpg Po myciu do roboty. https://i.imgur.com/RtMAXNr.jpg https://i.imgur.com/1EIp9Eq.jpg https://i.imgur.com/pleo12b.jpg https://i.imgur.com/FJJQkMa.jpg Na nasze szczęście DR to prosta konstrukcja i łatwo się naprawia w polu. Na nasze jeszcze większe szczęście jakiś czas przed wyjazdem po tym jak Michał spalił sprzęgło w DR wykonałem do niego telefon i uradziliśmy że zabierzemy jeden komplet tarcz sprzęgła na nasze dwie Drezyny. Przydały się. Głupi to ma fart jak to się mówi. A mieliśmy nie brać. Moto naprawione więc ruszamy dalej. Kolejnym punktem na naszej drodze ma być Burnyj. Nie pytajcie czemu. Bo tak. Bambaki i wodospady. Lecimy i już z daleka widzimy co tu się szykuje. https://i.imgur.com/qVHtf7G.jpg No więc chłopcy muszą pozakładać kondomy. https://i.imgur.com/h4Kphds.jpg https://i.imgur.com/rR8DBax.jpg â Lecimy dalej i niestety znów mamy awarię. XR Franza prycha kicha i w końcu zdycha. Nie daje się uruchomić więc trzeba rozbierać. Jak ktoś kiedyś to rozbierał to wie, że to proste ale czasochłonne. Kiedyś miałem podobne objawy i powodem było paliwo w airboxie. Zaczynamy od tego. Po zdjęciu pokrywy wylewa się kupa paliwa więc już wiemy o co kaman. Jako że to trochu potrwa a do Burnyj już niedaleko Ja z Michałem i Frankiem robimy przy XR a Jurek jedzie na rekon sprawdzić czy są tam jakieś noclegi bo to już pogranzona. Na szczęście burza poleciała bokiem na wschód więc jest sucho. Moto wyczyszczone, odpala więc możemy zabierać się za składanie. W tym czasie wrócił Juras z dobrymi wieściami. Załatwił nocleg i po drodze mamy sklep. Fantastycznie. Jedziemy. Najpierw szoping w miejscowości Pierewałka a potem droga dalej. Chcemy tutaj zostać na 2 dni bo tego co mamy zobaczyć nie ogarnie się w jeden. Bazę mamy spoko, domek drewniany, obok przybudówka z kuchnią i łazienką. Gospodyni to lokalna nauczycielka i szefowa klubu wiejskiego. https://i.imgur.com/Wphes1H.jpg Miszka za płotem. https://i.imgur.com/CJbD9Mn.jpg Pobyt na wsi zobowiązuje. https://i.imgur.com/cImUTvK.jpg A oto i rzeczony klub. https://i.imgur.com/uaeDw9m.jpg Czynny do 21 i muza nawala. Dzieciaki tańczą na zewnątrz. Idę obadać temat. No klub jak się patrzy. Nasza gospodyni z dumą prezentuje cały lokal. Utrzymują go sami. Państwo nic nie daje. https://i.imgur.com/TID21d1.jpg https://i.imgur.com/NJCNuDL.jpg Na fotach nasza gospodyni w stroju ludowym z mężem i koleżankami poniżej (ta w środku). https://i.imgur.com/7ErZnCo.jpg https://i.imgur.com/7DqIJ3K.jpg Nocą klub tętni życiem. https://i.imgur.com/Wdlor8J.jpg Walimy na rekon nad rzekę . To Mała Łaba https://i.imgur.com/wWq8uBD.jpg https://i.imgur.com/LqAN8aE.jpg Jutro plan szwędaczy. Mamy do oblukania 2 wodospady i bambaki. |
Spanko u gospodyni
|
a ja mam pytanie skąd paliwo w airboxie ?
|
Dokładnie ci nie powiem ale podczas rozbiórki nie odkryliśmy nic niepokojącego oprócz tego że jeden z przewodów (chyba wychodzący z airboxu) był kompletnie zaczopowany kamieniem i zapchany błotem. Po usunięciu tego zatoru, wyczyszczeniu i wysuszeniu filtra powietrza problem zniknął i już nie wrócił. Nie potrafię tego wyjaśnić.
|
Ten powód lub - podczas mycia motocykla pod dużym ciśnieniem zostal bardzo zamoczony wodą filtr powietrza co ma wplyw na na pociag motocykla do paliwa a mało do powietrza.
|
Czas się ruszyć. Ale najpierw śniadanko.
https://i.imgur.com/AdGLHiz.jpg Po śniadanku wylatujemy na rekon. Najpierw wodospady Kapuścińskiego. No to jazda, dziś w teren się nie pchamy więc lajtowo i na zdrapkę. https://i.imgur.com/ahqL4qR.jpg https://i.imgur.com/wR2xFgX.jpg Pogoda piękna a i krajobrazy całkiem, całkiem. https://i.imgur.com/qKSNArQ.jpg https://i.imgur.com/7po4EiE.jpg Jakby ktoś kiedy był w okolicy to domek do wynajęcia jest za tym płotem z blachy. https://i.imgur.com/a5CZP6r.jpg Droga na wodospady jest dość stroma więc Franek zostaje pilnować motocykle bo nie może tyle łazić a my pchamy się w górę. Wodospady są dwa. Duży i mały. Najpierw walimy na mały. https://i.imgur.com/l1TXWMl.jpg W sumie nic szczególnego. https://i.imgur.com/Fc4epeX.jpg Ale że droga hardkorowa to musimy się schłodzić. Ja na szczęście wziąłem cywilne buty. Chłopaki w Crossfire. https://i.imgur.com/lKzNsN8.jpg https://i.imgur.com/hzsr9ql.jpg No to do wody. Zimna jak cholera. https://i.imgur.com/4WYOBy7.jpg https://i.imgur.com/UzA8Dmh.jpg Po kąpieli atakujemy drugi z wodospadów. Droga do niego jest jeszcze bardziej upierdliwa za to ten jest już imponujący a i gawiedzi też sporo wokół. https://i.imgur.com/rU2DQcr.jpg https://i.imgur.com/bmj7oAL.jpg https://i.imgur.com/298Mxso.jpg Dobra. Wodospadziki odhaczone to wracamy po Franza i jedziemy do najbliższej wiochy ustalić która droga na bambaki. Wracamy do wiochy na popitek i dowiadujemy się o trajektorię w górę. Jest droga, którą lecimy ale już po kilku kilosach okazuje się że w takich strojach jak nasze to nie ma po co tam jechać. Bez ciuchow , kasku , butów i reszty szpeju to niebezpieczne. Wracamy. I całe szczęście bo pod sklepem spotykamy ludzi, którzy tam byli na quadach. Wody po pas. Quadem w grupie idzie się przebić (mają wyciągary i sprzęt). Niestety dla nas nie wjedziemy na górę. No to cóż. Czas na obiad. W tym rejonie nie ma żadnej knajpy ani baru więc na obiad mamy. https://i.imgur.com/aEFPlW2.jpg https://i.imgur.com/fShX1m3.jpg Po obiedzie lecimy na relaksik nad rzeczkę. https://i.imgur.com/YoIjI5r.jpg https://i.imgur.com/050g9uv.jpg A następnie zabraliśmy się za grillowanie w beczce. https://i.imgur.com/j2nUEIF.jpg Pieczona słoninka miód. https://i.imgur.com/LhJmuSF.jpg Pojedzeni , lekko zniesmaczeni brakiem dostępu w górę idziemy w kimę. |
Piszesz Panie!
|
Piszę przeca Panie Olku😉
|
Bardzo fajnie się czyta i ogląda, razem z resztą czekam na resztę :)
|
Dziś pojeździmy offem bo plan zakłada przebitkę górami, dojazd do obserwatorium astronomicznego które znajduje się tutaj.
https://www.google.com/maps/place/Sp...8!4d41.4406443 No to śniadanie i w drogę. https://i.imgur.com/A6j44o7.jpg Traska spoko. https://i.imgur.com/LPVDi7Z.jpg https://i.imgur.com/WVCT7pt.jpg https://i.imgur.com/X01U4dU.jpg https://i.imgur.com/srkUbc1.jpg Zajeżdżamy jeszcze do miasteczka na popas i wymianę waluty. Klimat się zmienił. https://i.imgur.com/8OclCj6.jpg https://i.imgur.com/CFzn2P1.jpg https://i.imgur.com/TMNWhrv.jpg https://i.imgur.com/M3h6yjt.jpg W końcu zjeżdżamy w teren. Widoczki miód. https://i.imgur.com/B2tABPD.jpg https://i.imgur.com/cv2epcG.jpg https://i.imgur.com/n3yMF7k.jpg https://i.imgur.com/wzBJLZT.jpg https://i.imgur.com/2n3jIfI.jpg https://i.imgur.com/zHsITaT.jpg https://i.imgur.com/7RSvk5u.jpg https://i.imgur.com/h6PDQgO.jpg Docieramy wreszcie do obserwatorium. Niestety nie do zwiedzania. https://i.imgur.com/2nE2Rzx.jpg https://i.imgur.com/dTlBhv8.jpg https://i.imgur.com/4L5IFov.jpg Martwi mnie to co widzę za plecami. Znów nas chyba zleje. https://i.imgur.com/yabGW6c.jpg Bazę znajdujemy rzutem na taśmę. Leje. https://i.imgur.com/uWlWy1L.jpg https://i.imgur.com/ENdOdvg.jpg Nasz gospodarz jak tylko dowiaduje się że my z Polski od razu daje pół stawki za osobę. Przesympatyczny choć aparycję ma terrorysty. Ma też pięknego konia z którym siłuje się bo uczy go manier pod siodło. Swoją drogą czarna bestia nieźle go sponiewierała jak mu się noga zaplątała w lążę. Takie bydle. https://i.imgur.com/o4FqoEe.jpg I nasze obejście z perspektywy. https://i.imgur.com/boRst67.jpg Nasze koniki zaparkowane a leje cały czas. https://i.imgur.com/cwXwF2O.jpg Tymczasem na koniec dnia zachciało nam się korniszonków ale magazyn był na szczęście w pobliżu. https://i.imgur.com/67A52hf.jpg |
Rano zwijamy majdan i ogień w teren. Znów mamy coś podobnego do wczorajszej wycieczki. Ładne widoczki tylko wyżej niż wczoraj. Miejscami podjazdy są strome a grunt ciut śliski po wczorajszych opadach ale wdrapujemy się na wszystkie górki po drodze. Najtrudniejsze sekcje mamy do pokonania zanim udaje się wyjechać na połoniny. Strome, śliskie podjazdy o luźnej nawierzchni silne 650 pokonują w miarę sprawnie. Gorzej z CRF. Nie ma gdzie się rozpędzić i Jurek, który zamykał kolumnę nie pokazał się na szczycie. Nie słychać również motocykla. Zostawiamy nasze konie i z Michałem schodzimy dobry kilometr w dół. Podjazd naprawdę jest stromy. Okazało się że Jurek poległ w połowie podjazdu i teraz ani nie może podjechać w górę ani zjechać na dół. Jakoś udaje się go przytrzymać tak aby ruszył i pognał dalej.
Szybkie instrukcje dotarły i Jurek odjeżdża a nas tymczasem czeka marsz pod górę. Zagotowaliśmy się bo upał nieznośny a ściana stroma. W końcu docieramy do chłopaków. Pozostaje się nawodnić i ruszyć dalej. Franz pojechał, Michał pojechał. Jurek jedzie przede mną trochę jak dla mnie za wolno ale ok. Nagle znosi go na mój pas i muszę się zatrzymać a że znów mam pion to nagle moto mimo że na biegu i trzymam hamulce leci mi w dół stoku. Glebuję go na bok na ścianę wąwozu aby dalej się nie staczał. Jurek oczywiście odjechał a ja stoję i nie jestem w stanie nawet wyprostować moto aby ruszyć w górę. Trąbię jeszcze z nadzieją że ktoś może się wróci. Kuwa nikt. Zostałem sam. Tymczasem buduję konstrukcję, która pozwoli mi się spionizować tak aby motocykl się nie staczał a ja ruszę pod górę. Jak już usypałem zaporę za tylnym kołem pojawił się Jurek z pomocą. W samą porę. Stawiamy Drezynę do pionu i ruszam pod górę już bez problemów. Wkrótce się wypłaszcza i wyjeżdżamy na otwartą przestrzeń. Na górze mamy już całkiem fajną szutrówkę i leci się przyjemnie choć miejscami są kamsztory jak telewizory , koleiny i trzeba się pilnować. https://i.imgur.com/kOnAneI.jpg https://i.imgur.com/v0sk3IQ.jpg https://i.imgur.com/1eyW6dE.jpg https://i.imgur.com/07aLSM3.jpg https://i.imgur.com/VAW9bAy.jpg Droga leci w dół i coś tam jest w lesie. https://i.imgur.com/8Geh2Qj.jpg W sumie jak się okazało później to jakiś klasztor, koło którego przejechaliśmy. Trochę ludzi też było wokół więc zakłdam że to jakaś atrakcja. Fajna traska się skończyła a że już późno to zjeżdżamy na popas. Lokal tuż przy drodze. https://i.imgur.com/7qHwnCC.jpg Widoczek mają całkiem ładny. https://i.imgur.com/gxQCjUa.jpg Szama smaczna. https://i.imgur.com/74sgOiJ.jpg Niechętnie ruszamy w dalszą drogę. I to jaką. Trasa oferuje bodaj najpiękniejsze widoki jakie udało mi się widzieć z drogi. Zdjęcia tego nie oddają. Trasa leci od Karaczajewska do Kisłowodska przez Przełęcz Gumbashi. Trasa A157. Gdyby ktoś był w pobliżu to zdecydowanie warto zjechać z drogi w Niewinnomysku i pociąć przez przełęcz. Początek jest niewinny. https://i.imgur.com/1I4oPLW.jpg A dalej już tylko lepiej. https://i.imgur.com/xiAUZPo.jpg https://i.imgur.com/gdVTlWs.jpg https://i.imgur.com/R0OuH2m.jpg https://i.imgur.com/oA3AS9G.jpg https://i.imgur.com/BMGOhuP.jpg https://i.imgur.com/wshxrsc.jpg https://i.imgur.com/RLuIzYt.jpg Zjeżdżamy z przełęczy , słońce spada. Lecimy w kierunku Kisłowodska ale po drodze zatrzymują nas policjanci na poście. Coś tam się czepiają że nie mamy odblasków. Chu wie o co im chodzi ale w końcu dajemy po polskim bilonie i już gonimy dalej. Do Kisłowodska wpadamy już po ciemku. Znajdujemy jakieś lokum ale niezbyt ciekawe i dość drogie więc szukamy czegoś innego. Znajduję coś w navi i lecimy. Jeszcze tylko konsultuję z Jurkiem trasę wsiadam i ruszam. Na najbliższych światłach okazuje się że Jurka nie ma. Na szczęście wbite miał w maps me gdzie mamy bazę więc zakładam że dojedzie. Dojechał i to szybciej niż my. A już myślałem że się zgubimy na dobre. Ładujemy się na pokoje i lecimy po zakupy. Ładujemy pod wiatką beczkowe. https://i.imgur.com/TSTOspK.jpg https://i.imgur.com/GF6uGgz.jpg |
Chwile na odpoczynek
|
Dziś plan ataku na Płaskowyż Bermamyt, motocykle gotowe do drogi.
https://i.imgur.com/eZcXkwZ.jpg https://i.imgur.com/LjRb7eV.jpg W sumie jest kilka dróg podjazdu pod płaskowyż. W 2017 wybraliśmy możliwie najgorszą drogę od południa. Nie udało się wjechać bo droga nie dość że błotnista to ze stromymi podjazdami i zjazdami po telewizorach. Na tych telewizorkach Filip połamał żebra na powrocie z Iranu więc tym razem wybieramy najbezpieczniejszą i najpewniejszą trasę od północy, którą można dojechać na górę autem. Startujemy z Kisłowodska z rana. Robimy jeszcze zaopatrzenie. Wjazd na płaskowyż zaczyna się od miejscowości Elkusz. https://www.google.com/maps/place/El...9!4d42.6452619 I dalej droga prowadzi mniej więcej wzdłuż sieci energetycznej. Należy się jej trzymać to nie pobłądzimy a uwierzcie że da się. Od Elkusz to niecałe 50 km. Trasa dość łatwa i mało wymagająca. Lecim. https://i.imgur.com/hqM2ImJ.jpg https://i.imgur.com/Flg56be.jpg Tutaj doskonale widać trakcję, która jest dla nas drogowskazem choć mamy tracka. https://i.imgur.com/nk4kGp5.jpg https://i.imgur.com/40aGAEo.jpg https://i.imgur.com/Sut2RRx.jpg Trasa jest łatwa. Przejezdna wszystkim. Nawet ciężkim z tobołami i plecakiem. Jest jeden podjazd który może być śliski ale w ogóle nie polecam wybierać się tam jak ma nie być pogody bo to bez sensu. U nas pogoda była piękna choć Elbrus się nie chciał pokazać. https://i.imgur.com/v5pXpsn.jpg Robimy sobie sesję głupkowatych zdjęć i odpoczywamy na kamieniach. Wcale nie jest jakoś gorąco. https://i.imgur.com/EM0X0vr.jpg https://i.imgur.com/7Uzo8BD.jpg https://i.imgur.com/bsjZtJc.jpg W dole pod ścianą majaczą resztki zniszczonego samochodu a na górze miejsce pamięci. Okazuje się że fotograf nocował na płaskowyżu wraz z synem. Spali w namiocie bo z rana chcieli porobić zdjęcia. Podczas gdy młody spał, ojciec poszedł do auta i z nieznanych przyczyn (podobno zablokował się gaz) spadł z płaskowyżu w dół razem z autem. Straszna tragedia. Płaskowyż jest dość długi i nie wiadomo skąd napływają chmury . https://i.imgur.com/TDOamQ9.jpg https://i.imgur.com/rXe8CTs.jpg https://i.imgur.com/DPYYX9v.jpg Po chwili już znaczna część płaskowyżu skrywa się w chmurach i postanawiamy spieprzać. Pachnie deszczem i zaczyna coś pokapywać. Zjeżdżamy w dół. Po drodze gubimy Franza ale po chwili się odnajduje i zjeżdżamy dalej inną drogą w kierunku Miodowych Wodopadów. Trasa dość prosta, kawałek zjazdu a dalej szutrówka. Docieramy do wodospadów. A oto i główna atrakcja. https://i.imgur.com/Oc7nuGY.jpg Po mojemu miejsce kompletnie z doopy. Mnóstwo ludzi, wszystkie knajpy zabite, kolejki do wszystkiego. Masakra. Uciekamy choć planowaliśmy posiłek ale trzeba będzie spadać dalej i zjeść po drodze. Wodospady znajdują się tutaj. https://www.google.com/maps/place/Me...5!4d42.5877714 Lecimy i po drodze stajemy na paszę. Czekamy w ciul długo ale w końcu się udaje. Jemy ale robi się późno i musimy gnać dalej. Lecimy w kierunku Nalczika bo jutro planujemy znów mały offik po tracku i udajemy się w kierunku Terskol coby walnąć na Elbrus. Padać niby przestało ale to długo nie potrwa bo czarne chmury na horyzoncie i przed Nalczykiem znów łapie nas ulewa. Szarówka i zaraz będzie ciemno. Szukamy noclegowni. Pierwszy strzał to kompletny niewypał. Jakiś blok obok blokowiska, nie ma gdzie zaparkować motocykli. Mało ciekawe miejsce. Walimy do centrum. Znów pada. Pogoda nieciekawa ale coś tam znajduję ale nie możemy tego adresu namierzyć. Dzwonię i Pani tłumaczy mi jak dojechać, miejsca są. Parkujemy na podwórku. https://i.imgur.com/3LFgPYx.jpg Jeszcze szybki wypad na szamę na miasto i do łóżek. |
|
Teraz git.
|
Rankiem wita nas paskudny Nalczyk
https://i.imgur.com/1DcsyfD.jpg https://i.imgur.com/zrDZqGH.jpg https://i.imgur.com/QH3NTYk.jpg Jak się uważnie przyjrzeć to w tle zauważymy ośnieżone szczyty. https://i.imgur.com/3h05KiJ.jpg Pusto i brzydko. Sam Nalczyk to stolica Karabrdino – Bałkirii. Sami mieszkańcy mówią że oni nie Ruskie tylko Kabardincy. Miasto jest całkiem spore koło ćwierć miliona ludzi. Na moje oko miasto wybitnie przemysłowe ale mają całkiem ładny uniwerek i widok na góry też całkiem ciekawy. Tuż obok naszej bazy znajdujemy budę gdzie miłe Panie zapewniają nam smaczny posiłek za groszki. 5 śniadania z sałatkami, herbatą i kawą. 650 rubelków za wsiech czyli dyszka a było na bogato. https://i.imgur.com/JAPbzDc.jpg Nie ma co pitolić tylko trzeba zapitalać więc w teren. Michał coś tam ma nagrane to lecimy po tracku. Pogoda taka siąpiąca z przejaśnieniami. https://i.imgur.com/OLVZNPq.jpg https://i.imgur.com/7ximu9a.jpg https://i.imgur.com/Xtk42Q7.jpg https://i.imgur.com/zpP4yET.jpg https://i.imgur.com/JZm17q5.jpg https://i.imgur.com/2bhC3ay.jpg https://i.imgur.com/jBlAyQ6.jpg Mamy fajną szutrówkę i leci się przyjemnie. https://i.imgur.com/FvXbGsj.jpg https://i.imgur.com/xFLk0Hn.jpg Jakieś skały wokół. https://i.imgur.com/wtl7qdR.jpg Taki panoramix. https://i.imgur.com/aflk1Dt.jpg Całkiem jest spoko. https://i.imgur.com/RKEbDoj.jpg https://i.imgur.com/O5rcXxh.jpg https://i.imgur.com/vLotsZG.jpg https://i.imgur.com/JP1PIc2.jpg Końcówka tej trasy jest już dość stroma i trudniejsza. Chłopaki zapierdalają, ja trochę zamulam czekając na Jurka ale w końcu poddaję się owczemu pędowi i ich doganiam aby poczekać na Jurka, który wkrótce dociera i stawia moto na środku drogi. Mówię zabierz moto bo ktoś może jechać i w tym momencie zza winkla wypada na pełnej pycie lokales chyba Nivą. Oczywiście się zatrzymuje, pyta czy wszystko OK. Pozdrawia i goni dalej. Nie pytajcie jak ale jakoś dobijamy się do trasy w kierunku Terskol. Gonimy pod Elbrus. Jeszcze tylko postój na stacji, tankowanie i chwila oddechu. Chcemy podjechać pod stację kolejki i wjechać na wierch. Podjeżdżamy ale ceny spore a dodatkowo lokalesi zeznają że kolejka wjeżdża na 3600 czy jakoś tak a poziom chmur nisko i tak chooya zobaczymy. Do tego zamykają w zasadzie zaraz. W takim razie lecimy na posiłek. Po konsumpcji udajemy się poszukać noclegu. Obok jest camping więc zajeżdżamy. Stoi taka XR jak Franzowa. Okazuje się że to gościa co prowadzi ten bałagan. Gadka szmatka no i dobre rady. Sugeruje coby podjechać na podnośnik, który wwozi auta i motocykle w górę a tam sobie można zrobić kółeczko po wysokiej dolince z pięknymi szczytami. Wskazuje gdzie jest ten podnośnik ale zaraz potem dodaje że to dla Rosjan. Inostrańcy muszą mieć permit a my oczywiście nie mamy. Doopa. Sam camping jest ok ale ma padać i chłopak zeznaje że wczoraj w nocy był mróz. Mrozów to my się boimy więc szukamy czegoś pod dachem. Udaje się w ośrodku sportowym dostać 2 pokoje. Standard mocno wczesny Gierek ale przynajmniej pod dachem i niezbyt drogo. Zostajemy z Franzem a Jurek z Michałem lecą oblukać okolicę bo ponoć Elbrusa lepiej zobaczyć z drugiej kolejki, która jest ciut dalej ( a w zasadzie wcześniej). Ja tymczasem zwiedzam okolicę to garść fotek. https://i.imgur.com/9PCOGdh.jpg https://i.imgur.com/pks5zxJ.jpg Woda lodowata to nie ma sensu żeby się zmarnowała. https://i.imgur.com/oiXgwMD.jpg Wieczór nastaje zaskakująco szybko. https://i.imgur.com/gyGCZVQ.jpg https://i.imgur.com/thWgTDH.jpg Jak było słonko było super, można było łazić w koszulce i spodenkach ale jak spadło to temperatura jebła od razu o 10 stopni. https://i.imgur.com/w48tG5a.jpg A potem jeszcze niżej, tak że strzeliliśmy po piwku i trzeba było się ewakuować do łóżek. Chłopaki w międzyczasie zrobiły rekonesans i ustaliliśmy że jutro walimy na kolejkę i w górę zobaczyć Elbrusa. |
super relacja.
idealna proporcja opisów do zdjęć i filmików:Thumbs_Up::Thumbs_Up: |
Wyprzedze fakty bo jutro jestem niedostępny
|
Rankiem udajemy się na śniadanie. Ludzi w ciul, sami turyści. Co ciekawe tam wypożyczają wszystko ale to wszystko do łażenia po górach. Od skarpet po sprzęt wysokogórski tak , że nic nie trzeba ze sobą zabierać. Lecimy pod wyciąg, który nas zabierze na górę.
https://i.imgur.com/R2qedCY.jpg https://i.imgur.com/xifxgu1.jpg Kolejka nie budzi zaufania. https://i.imgur.com/julezz1.jpg Najpierw jedzie się dwójkami a potem na szczyt jedynkami z zabezpieczeniem łańcuchowym. Elbrus w tle, jeszcze za chmurami. https://i.imgur.com/uQmEOBN.jpg https://i.imgur.com/KJqoj3Q.jpg Wjeżdża się na 3 tysie. https://i.imgur.com/UMtV4Tg.jpg Menda się nie chce pokazać. https://i.imgur.com/iIHkNxh.jpg Widoczek na drugą stronkę też spoko. https://i.imgur.com/w5ZKosb.jpg Ale pomału. https://i.imgur.com/jEmpdbV.jpg https://i.imgur.com/jYyek3I.jpg https://i.imgur.com/lxedvp2.jpg No coś tam widać ale i tak słabo. https://i.imgur.com/cO9l5km.jpg Jeszcze tylko fotka na śniegu i można spadać. https://i.imgur.com/40p3b1z.jpg Ja się źle czuję wysoko, Michał też to spadamy w dół. https://i.imgur.com/indbwyl.jpg https://i.imgur.com/h0WIARQ.jpg Spadamy stamtąd. Po drodze szama. https://i.imgur.com/mgHLvoQ.jpg No i deszcz nas dopada i dodatkowo awaria. Deszcz napierdziela i chowamy się pod zadaszeniem sklepu. Podejrzenia padają na kabel od fajki bo już wcześniej po jeździe po mokrym coś przerywało. Akuratnie jesteśmy w wiosze i po wskazówkach lokalesów znajduję sklep motoryzacyjny. Oczywiście zamknięty ale to jakby u gościa w domu więc zachodzę z boku od wejścia do domu. Wbijam na posesję ale od razu spieprzam bo atakuje mnie pies stróżujący. Na szczęście gospodarz mnie zauważył jak bestia zaczęła ujadać i również wychodzi przed bramę po czym otwiera sklep. Znajdujemy zestaw kabli do świec do Żyguli. Nie ma nic innego to bierzemy. Znajduję też warsztat samochodowy i właściciel pozwala nam zajechać pod wiatę w celu naprawy bo leje dalej. Ponoć Hondy się nie psują. https://i.imgur.com/NOaOUkm.jpg W sumie to nie awaria tylko drobna usterka. https://i.imgur.com/AMmqqrE.jpg No to rozbieramy ten cud japońskiej myśli technicznej. Toboły, baniak i kombinujemy z zamontowaniem przewodów . Okazuje się że oryginalnie przewód ma wewnątrz drut a ten od Żyguli to jakiś węglowy sznureczek. Z niepewnością montujemy jedno z drugim i próbujemy czy pojawi się iskra na świecy. JEST! Dobra nasza, podpinamy, świeca zamontowana i próba na żywym. Pali , działa i nie przerywa. Jest git. Składamy wszystko do kupy. Słońce pomału zachodzi a my jesteśmy w doopie. Czas poszukać krzaczorów bo klimat przyjazny, nie pada i ciepło. Rozbijamy się za szarówki, odpalamy ognisko. Dzień się kończy. |
Mała uwaga w temacie żarcia. Większość przydrożnych knajp i barów oferuje dania gotowe, które podgrzewają na różne sposoby ale króluje mikrofala. Warto zawsze zapytać czy w okolicy nie ma knajpy która oferuje świeże jedzenie przygotowywane na bieżąco. W wielu przypadkach starczy zjechać w głąb miejscowości aby zjeść smacznie i zdecydowanie taniej niż na głównym trakcie. Przykładowy cennik barowy.
https://i.imgur.com/RzVr0pI.jpg Jak widać takie chaczapuri z mięsem to wydatek 400 rubli. W lokalu z dala od drogi pełen wypas ( w tym przypadku szaszłyki z sałatkami warzywnymi, chlebem , napitkami etc.) zapłaciliśmy tyle samo na głowę. Żarcie przygotowane na bieżąco, świerze i smaczne. |
Focie już z rańca.
https://i.imgur.com/qtC20qk.jpg Co tu się kuwa działo? https://i.imgur.com/iwbOGVY.jpg https://i.imgur.com/OAFVvvs.jpg Nie mam pojęcia ale za to jest ciepło i ładnie. https://i.imgur.com/YYrQ2uM.jpg Okazało się że spaliśmy w zasadzie na brzegu rzeki. Z rańca poszedłem na rekonesans żeby sprawdzić co tam szmera w dole. Droga długa a i tak do rzeki dojść się nie dało (a może ja za wcześnie zrezygnowałem). Brzegi cholernie strome , niemal pionowe o wysokości na moje oko 15-20 metrów. Wracam do chłopaków i niespiesznie pakujemy motocykle do dalszej drogi. Michał coś tam ma w navi i lecimy zobaczyć baszty w górach. Najpierw dojazdówka drogą, która budzi mój niepokój. Jedzie się jakby wąwozem, ściany strome a co chwila widać spore głazy na drodze. Osuwiska. Nie ma nawet gdzie się bezpiecznie zatrzymać na fotkę bo traska ładna. W końcu stajemy na chwilę przy jakimś konnym co wyskakuje ze ściany lasu. https://i.imgur.com/tis40Ru.jpg Całkiem spory ten … pomnik??? https://i.imgur.com/vRfR0Rj.jpg https://i.imgur.com/WQpKlEh.jpg Widać że skały są raczej luźne stąd te osuwiska. https://i.imgur.com/bMBL5T4.jpg Przebijamy się przez rzekę i dalej już lecimy szutrówką. https://i.imgur.com/78wleDE.jpg https://i.imgur.com/6jXJWl5.jpg https://i.imgur.com/XSog3ov.jpg Coś tam wystaje w górach. To chyba te baszty. https://i.imgur.com/dxVB9ld.jpg Niestety nie da się do nich podjechać bo są wysoko a nie bardzo mamy ochotę rozjeżdżać tubylcom pastwiska. W oddali majaczy jednak taka większa baszta i wygląda że znajduje się przy drodze. Postanawiamy sprawdzić. No jest. https://i.imgur.com/UTXPUSC.jpg Niestety znajduje się na prywatnej posesji a dostępu broni solidna brama. Przed bramą buldożer. Przychodzi mi do głowy że to może jakiś skansen lub muzeum bo wszystko jakby odnowione. Zatrzymujemy się przed bramą. https://i.imgur.com/UXZUUht.jpg Jakaś kobieta podchodzi do bramy i zapytuję nieśmiało czy można basztę zobaczyć. Poczekajcie, zapytam gospodarza i poszła. Wkrótce brama się otwiera więc zachęceni ładujemy się na motocykle i wbijamy na podwórko. Nie wiem czy to dla nas ta brama się otwarła czy po prostu gospodarz wyjeżdżał. Nie mam pojęcia ale auto miał dość solidne. https://i.imgur.com/hdRXWO0.jpg https://i.imgur.com/QwWwBGm.jpg Nie chciałem mu fotek pykać. Starszy koleś, zapytał co my tu robimy. To mówię że taką piękną basztę zobaczyliśmy i chcieliśmy zobaczyć. My z Polski putieszestwiennniki. Zapraszam do mnie, ja co prawda muszę wyjechać ale tutaj się wami zajmią. No miło. Coś tam mówi w narzeczu osetyjskim do innego kolesia i odjeżdża. Zostajemy sami z przewodnikiem. Oprowadzają nas po obejściu. Baszta pięknie odnowiona. https://i.imgur.com/8uWAed8.jpg Dowiadujemy się że to dom dziadka gospodarza, którego rodzina tu mieszka od pokoleń. No powiem tak. Na bogato jest. Prowadzi nas obok domu na tyły. https://i.imgur.com/ILnStNj.jpg Dziadek ma nawet pomnik. https://i.imgur.com/3YS6K8E.jpg To poniżej to nie jest dom. To strefa odpoczynku. https://i.imgur.com/Ip3JsjE.jpg Tuż za nią droga prowadzi na taras. https://i.imgur.com/ClZBqzC.jpg Grubo. https://i.imgur.com/Jxlm7kH.jpg https://i.imgur.com/youHYUP.jpg Mają też stawy, w których hodują ryby. https://i.imgur.com/AOzDJmR.jpg I kilkaset baranów, które pasą się na zielonych zboczach. https://i.imgur.com/Tw4fC9Q.jpg Dom od strony ogrodu. https://i.imgur.com/xJ34SgE.jpg Właściciel ma też prywatny meczet. Również odnowiony. Widać wieżyczkę. https://i.imgur.com/8P1bfSw.jpg Jakoś trzeba obejście ogarniać. https://i.imgur.com/uhOGoOo.jpg Nieśmiało zaparkowaliśmy obok floty właściciela. https://i.imgur.com/KX5uFqk.jpg Zostajemy zaproszeni na pokoje na posiłek. Stół zastawiony na bogato, kilka kobitek uwijało się jak w ukropie i zostaliśmy ugoszczeni po królewsku. Naprawdę wspaniali, gościnni ludzie. Kto by u nas 4 uyebanych, nieznanych obdartusów zaprosił do siebie na popas??? Rezydencja wewnątrz. Żal się rozstawać ale trzeba gonić dalej. https://i.imgur.com/KFAZQN2.jpg Jedzie się ładnie. Mamy dalej szutrówkę, która zamienia się w asfaltówkę i znów szuterki. https://i.imgur.com/x7ruOvV.jpg Niestety pogoda zaczyna się kasztanić ale nie pada. https://i.imgur.com/sMPbguM.jpg Michał ma tam w swoim navi jakiegoś tracka ale droga nie zachęca do eksploracji. Jedzie na rekonesans a ja za nim. Plan nawrotki jakby było chooyowo bardzo. Ale nie ma tragedii. https://i.imgur.com/OTSQqYB.jpg https://i.imgur.com/zDIfOMJ.jpg Jedziemy ale robi się coraz gorzej. Po pierwsze z drogą a po drugie z pogodą. https://i.imgur.com/GNpk35t.jpg Trasa robi się gówniana, pocięta koleinami , mnóstwo błota i kamsztorów i zaczyna padać. https://i.imgur.com/GNpk35t.jpg A potem jebie gradem. https://i.imgur.com/4m7aSy6.jpg Przeprawiamy się jakoś. Zimno i kiepsko. Na jednym z fragmentów Franzowi brakuje nogi, zalicza glebę a moto wali mu się ciężarem na stopę. Nie wiemy jak jest źle ale szału nie ma. Wreszcie po dość długiej walce z błotem wyjeżdżam na w miarę suchy odcinek, gdzie jakość drogi się poprawia. Jadę pierwszy i widzę jakąś ekipę w Ładzianie. Zatrzymuję się i od razu wiem że jest dobrze. W jedną łapę wpychają mi to: https://i.imgur.com/CJdoCYG.jpg A w drugą kawał mięcha i chleba. https://i.imgur.com/LJSJjMr.jpg Dojeżdżają chłopaki. https://i.imgur.com/W6YxzUp.jpg Bardzo wesoła ekipa. Blondyna powozi a reszta ładuje z buta trasą którą przyjechaliśmy. Osetijcy i jeden Dagestaniec. Co prawda słońce wyszło ale gorąca nie ma. Jak widać nie wszystkim to wadzi. https://i.imgur.com/r3HSSBk.jpg Widoczki mamy ładne, ekipa świetna ale coś mi mówi że trzeba się ewakuować bo po kilku głębszych daleko nie zajedziemy. Przyjechali z Władykaukazu. https://i.imgur.com/r3HSSBk.jpg https://i.imgur.com/glnpzxL.jpg https://i.imgur.com/YBmRwks.jpg https://i.imgur.com/zWzNLG4.jpg Czas się pożegnać i pogonić dalej. Franek cierpi więc chyba kontuzje jest bardziej poważna niż się zdaje. Lecimy dalej. Wpadamy do sklepu w jakiejś wsi a jako że robi się późno a obok jest rzeka to postanawiamy zjechać w krzaczory na nocleg. Przeprawa wcale nie była łatwa. Trudno było wyszukać odpowiednie miejsce na biwak. Wszędzie wysokie trawy , cholera wie co pod nimi ale się udaje. Jestem cały mokry bynajmniej nie z powodu opadów. Jest upalnie i duszno. Rozkładamy namioty w krzaczorach i lecimy na kąpiel w rzece. Włażę do rzeki a woda jest zaskakująco wręcz ciepła. Po prostu jak pod prysznicem. Powietrze również gorące. Nagle spod moich nóg wypływa wąż i szybko odpływa po powierzchni. Myślałem że się posram. Nawet nie zauważyłem co to był za gad jednak cieszy mnie że już go nie ma a i ja podobnie jak gad spieprzam z tej wody. Wreszcie mamy chwilę spokoju i możemy się przyjrzeć kontuzji Franka. No ujebane paluchy i to mocno ale na szczęście nic nie połamane. Bardzo mocne stłuczenie, palce bordowe i napierdzielają. Nie będzie łatwo jeździć w terenie w takim stanie stąd postanawiamy dokulać się do jakiegoś obiektu, zanabyć odpowiednie leki i odpocząć ze 2 dni aby wrócił do sprawności. Taki tez jest plan na jutro. Ogniska nie ma jak zapalić bo trawy wysokie i opał trzeba nosić dość daleko a wszyscy jesteśmy zyebani i nikomu się nie chce. Do tego Michałowa DRka jak zdechła tak nie chce zagadać mimo, że mamy zasilanie, paliwo jest a rozrusznik kręci. Podejrzewamy uszkodzony czujnik sprzęgła więc znajduję szczątkowe resztki internetu na tym zadupiu i ładujemy filmik z YT jak się tego pozbyć. Sprawa banalnie prosta. Wypiąć jeden kabelek i wpiąć w drugi wtyk. Po tym zabiegu motocykl odpala od strzała więc na ten moment jedyną awarią są uszkodzone palce u nogi Franza ale i z tym sobie poradzimy jak dotrzemy do cywilizacji. Na razie cywilizacji brak, wokół krzaczory, słońce zachodzi. https://i.imgur.com/oDy9Lgc.jpg https://i.imgur.com/vJFXAgf.jpg https://i.imgur.com/xo1lVC8.jpg https://i.imgur.com/PDMrBD8.jpg https://i.imgur.com/2ERh3sR.jpg https://i.imgur.com/5odKsf2.jpg Jutro stolica Osetii. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:49. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.