![]() |
Gdy chcesz rozśmieszyć Boga.... Albania Interior 2019
to zrób plany....
W zeszłym roku (2018) planowany wyjazd do Albani nie wyszedł z wielu róznych przyczyn.... W tym roku ekipa zebrała się już w zimie po to żeby zrealizować te plany z 2018r Spotkaliśmy się, omówiliśmy przygotowane rok wcześniej trasy, zmodyfikowane delikatnie bo "zimna była za długa" i przygotowaliśmy motongi... Jak to w życiu bywa nic nie jest pewne dlatego też finialnie do Albani ruszyłem ja Qter na DRZ-400, Dasio na WR-480 (Big Bore) oraz Marek na rowerze... Ta relacja będzie głównie zdjęciowa - więc jak macie jakieś pytania to smiało zapraszam! Dzień zerowy upłynął nam na jeździe na "strzała" z Warki w okolice Pogradecu https://i.imgur.com/QaQ6Q2j.jpg https://i.imgur.com/wKOeXzS.jpg https://i.imgur.com/4QSorRO.jpg https://i.imgur.com/nyHQGXi.jpg PZDR Qter |
Pytanie jest takie, czy w tym roku powtórzycie ;)
|
Ja zawsze chętny. Jak by się ekipa zebrała to chętnie powtórzę tą trasę:)
Pzdr Qter |
Droga busem upłynęła nam sprawnie aż do samego Skopie, gdzie obiecaliśmy załatwić pewną honorową sprawę niecierpiącą zwłoki.
Zdziwienie macedończyka, którego obudziliśmy o 5 rano i wcisnęliśmy mu plik drobnych banknotów euro trudno opisać. Dopiero po chwili , posiłkując się dawno nie używanym rosyjskim udaje nam się wytłumaczyć skąd to zamieszanie. Dług z Booking-u uregulowany! Skopie, przynajmniej z perspektywy busa w którym już długo podróżowaliśmy nie zrobiło na nas dobrego wrażenia. Ot, kolejne post-jugosłowiańskie miasto gdzie się budowało bez ładu i składu z odrobiną porządku południowców. Kierujemy się na Ohryd, który mijamy bokiem i lecimy wprost do Albani. Sam Ohryd polecam odwiedzić tym co jeszcze nie byli (zamek, port, wąskie uliczki starego miasta). https://i.imgur.com/HKgwrqH.jpg https://i.imgur.com/0RCB8ys.jpg https://i.imgur.com/YH3tZqU.jpg Do Pogradecu docieramy koło południa. Wymieniamy kasę, robimy niewielkie zakupy i ruszamy do polecanego na forum hotelu Lyhnidas. W hotelu bierzemy domek (standart bardzo dobry) po czym udajemy się na "konsumpcję" bo to pora obiadowa. https://i.imgur.com/IC9F4Gf.jpg Ustalamy z szefem otelu, że na jaego parkingu zostawimy busa na czas naszej objazdówki. Podobno jest bezpiecznie i nie ma się czym przejmować. https://i.imgur.com/4qGDQXM.jpg Hotel jest położony nad brzegiem jeziora Orhydzkiego, więc robimy sobie krótki spacerek. Po powrocie spawdzamy czy alkohol przywieziony z Polski nie zepsuł się w trakcie podróży. Ja zalegam spać i budzę się dopiero następnego dnia koło 7 rano na śniadanie ale chłopaki jeszcze poszli zobaczyć co jest "za górką". Niestety górka ich pokonała (a może i dobrze się stało bo miała prawie 1000 m). Z innych "ciekawostek" nie jest za "ciepło" i od czasu do czasu popaduje - czasem mocniej a czasem ciut słabiej. Prognozy na kolejne dni też nie są zachęcające a mamy początek czerwca.... https://i.imgur.com/srGa8uU.jpg https://i.imgur.com/Yi3Z0UH.jpg C.D.N. PZDR Qter |
Się czyta i czeka na więcej , ryby w akwariach przy drodze bezcenne
|
Wstajemy skoro świt i ruszamy na hotelowe śniadanie. Dostajemy bodajże jajka oraz jakieś mięso, chleb, kawę i wodę. Wystarczy.
Nieststy pogoda nie sprzyja - cały czas pada. Korzystając z hotelowego WiFi sprawdzamy prognozy - po dziewiątej ma się przejaśniać ale i tak ma padać mniej więcej non stop przez kilka kolejnych dni. Sprawdzamy jak wygląda pogoda "za górką" i tam też nie ma rewelacji. Po śniadaniu wyciągamy motocykle i rower z busa i rozpoczynamy nieśpieszne pakowanie na nie gratów. Marek ma plan jeszcze chwilę zostać w hotelu i ruszyć na swoim rowerem w kierunku Ohrydu. Ja z Dasiem chcemy obrać trasę przez góry i zakończyć dzisiejszy dzień w Gramsh. O tak mniej więcej taka trasa https://i.imgur.com/k2YoVMD.jpg Zakładamy to co mieliśmy przeciwdeszczowego i ruszamy chwilę prze ósmą rano https://i.imgur.com/2vYytrk.jpg Pierwsze kilka kilometrów to jazda asfaltem w kierunku Pogradeca. Po drodze tankujemy motocykle na full bo w górach różnie bywa. W Pogradecu zjeżdżamy w "pierwszą w prawo" i zaczynamy wbijać się w góry. Deszcz raz napier...la mocniej a raz prawie całkiem ustaje. Gogle parują od środka. Jedziemy z mocno ograniczoną nawigacją - mój telefon nie jest wodoodporny więc zawijam go w torebkę strunową i mocuje w uchwycie motocyklowym na kierownicy - jest wyłączony. Tylko w miejscach gdzie droga wydaje się nie oczywista sprawdzamy rozjazdy. Nie mamy ochoty stawać na dłużej robić fotki. Droga którą początkowo jedziemy kieruje nas na dno doliny aby po chwili wspiąć się ostro serpentynami na pierwszą przełęcz. Po wąskiej, górskiej drodze poruszają się duże ciężarówki oraz marszrutki dowożące ludzi i towary do wyżej położonych wsi. Na drodze mamy dużo błota. Po chwili droga znów opada i teraz już wiemy skąd ten ruch. Sąsiednia dolina niebawem zostanie zamknięta tamą i trwa budowa kolejnej elektrowni wodnej, których w Albanii nie brakuje. Wysokość, na której się poruszamy to około 1200 m n.p.m co czuć wraz z obniżającą się temperaturą powietrza. https://i.imgur.com/er11Zgj.jpg https://i.imgur.com/yiPN49Z.jpg https://i.imgur.com/n4T4r5y.jpg Po niecałych 70km od startu docieramy do Slabinjë. Chyba podświadomie, jednocześnie podejmujemy decyzję o krótkim postoju. Zatrzymujemy się w pierwszym sklepie przy drodze, który też pełni rolę lokalnej kawiarni. Pada... Na zewnątrz, w deszczu, młody chłopak miesza cement w starej, skrzypiącej betoniarce. Kawiarnia jest przesiąknięta wilgocią, zimnem i zapachem dymu papierosowego. Ściągamy przeciwdeszczówki powodując małą powódź. W sklepo-kawiarni obsługuje młoda dziewczyna - zapewne żona chłopaka od betonu. Jesteśmy sami. Nie ma prądu ale udaje się zamówić kawę. Mamy skostniałe ręce, bo kto w czerwcu do Albanii zabiera grube rękawiczki? Oczywiście buty krosowe już dawno są mokre lecz zimno w dolnych częściach ciała przestaje być odczuwalne i zamienia się w stan permanentnego braku czucia... Wypijamy kawę i chwilę siedzimy. Pocieszamy się z Dasiem, że za tą góra musi być lepsza pogoda. Zastanawiamy się też jak radzi sobie Marek na swoim bicyklu.... Obaj twierdzimy, że jak na panujące warunki mamy całkiem dobry czas i że nie jest tak źle - jesteśmy mniej więcej w połowie trasy wytyczonej na dzisiaj. Pocieszamy się i cieszymy jednocześnie. Powoli zbieramy się do dalszej jazdy - pani ekspedientko-kelnerka nie chce przyjąć od nas pieniędzy za wypitą kawę.... Na siłę wciskamy jej drobne Albańskie monety... wciąż pada.... C.D.N. PZDR Qter |
Ruszamy. Jest trochę po 10 rano. Droga zaczyna być bardziej kamienista ale tempo mamy dobre.
Po pewnym czasie zgodnie z wyznaczonym trakiem odbija w prawo pod górę w odnogę która wydaje się nie używana... Kawałek dalej przez drogę przebiega mały strumień. Jadę pierwszy. Podjeżdżam do niego i widzę, że wyjazd ze strumienia ogranicza dość wysoki próg skalny. Nie chcę ryzykować upadku na śliskich kamieniach i przeprowadzam moto. Za mną Dasio chce go przejechać - on ma ku temy warunki - duży, silny - kawał chłopa. Niestety prędkość za mała i zamiast pokonać próg przednie koło się na nim blokuje i Dasio zalicza chyba jedyną glebę na całym wyjeżdzie i to w strumieniu. Moto podrywa w 3 sekundy jak by nic nie ważyło i wychodzi z opresji ... robimy fotki... https://i.imgur.com/Ppkn0sC.jpg https://i.imgur.com/BTXjEhk.jpg https://i.imgur.com/HsHyRO7.jpg Filmik jak to było: Oczywiście wciąż popaduje. Ruszam powoli do przodu. Dasio kawałek za mną. Droga pnie się lekko do góry. W pewnym momencie czuję że coś jest nie tak jak należy. Widzę otchłań. Odruchowo wciskam oba hamulce, silnik gaśnie zdławiony a ja poślizgiem kładę moto na lewym boku. Dasio, który jedzie za mną nie wie co się dzieje. Pierwsza jego myśl to, to że zaliczyłem paciaka na jakimś śliskim kamieniu. Ja w klęczkach przy motocyklu widzę że przednie koło DRZ-ty jest na skraju wyrwy w drodze. Było blisko... Jakoś szybko chyba bez słów odciągamy moje moto znad "przepaści" i pionujemy. Fuck. Nie jest dobrze. Przechodzę wąską gliniastą ścieżką na skraju zbocza na drugą stronę. Ta ścieżka jest zbyt śliska aby próbować przeprowadzić nią motocykle. Nawet nie poruszamy takiej możliwości. https://i.imgur.com/IhtPA6K.jpg https://i.imgur.com/tOktmTS.jpg Strach ma wielkie oczy.... https://i.imgur.com/6xDsymj.jpg Po drugiej stronie załamu droga nie wygląda tak źle... https://i.imgur.com/Fts0qRd.jpg Wracam do Dasia i ustalamy, że szukamy możliwości objazdu. Znów pokonujemy strumień i docieramy do rozstaju. Tym razem wybieramy drogę która wydaje się bardziej uczęszczana. Jedziemy nią kawałek ale nie wygląda na to żeby prowadziła w jakieś konkretne miejsce. Wzdłuż drogi co pewien czas widzimy pozostawione jakieś stalowe rury średnicy około 70 cm. Droga ta zaczyna robić się coraz bardziej offowa. Pojawiają się głębokie koleiny wyrzeźbione przez spływającą wodę oraz lepiące, czerwone błoto. Stajemy. https://i.imgur.com/iFJNpfG.jpg Biorę do ręki telefon i włączam nawigację. Dasio zadaje pytanie w stylu: - Qter, gdzie jesteśmy? Ja patrzę na nawigację i odpowiadam zgodnie z prawdą: - Nigdzie.... Dookoła punktu w którym się znajdujemy nawigacja pokazuje tylko biel ekranu. Żadnej drogi, nic. Dopiero po sporym oddaleniu mapy widać, że znajdujemy się pośrodku niczego na wysokości około 1300 m n.p.m. Otaczające nasz szczyty mają około 1500 m n.p.m a poziomice są dość gęsto. Znów pada. Zawracamy. https://i.imgur.com/xJ56Tvf.jpg Jesteśmy na krzyżówce. Tym razem obieramy kurs na drogę z której przyjechaliśmy z Pogradecu. Może gdzieś wcześniej jest jakaś droga nie zaznaczona na mapie która należy sprawdzić. Pomijamy drogę do miejscowości Jolle bo schodzi w dół a my chcemy mimo wszystko pokonać tą przełęcz. Krążymy tą drogą od krzyżówki w stronę Pogradecu kilkukrotnie. W końcu stwierdzamy, że może we wsi, którą mijaliśmy jest objazd. Wracamy do wioski Bishnice. Tam zamiast kierować się w stronę Pogradecu znów odbijamy w górę. Droga kończy się zabudowaniami. Znów nawrotka. W pewnym momencie widzę przy płocie mężczyznę, który chyba po usłyszeniu dźwięków motocykli wyszedł na zewnątrz pomimo wciąż padającego deszczu, zobaczyć co się dzieje. Stajemy obok niego, gaszę motocykl i schodzę z niego. Wyciągam dłoń i witamy się. Pytam się o Gramsh, kilkukrotnie wymieniając tą nazwę. Dasio niepewnie obserwuje całą sytuację. Oprócz nazwy miejscowości - Gramsh - do której chcemy dojechać w mój słowotok dorzucam magiczne słowo-wytrych, otwierające wiele zamkniętych drzwi "kafe". Zostajemy zaproszeni do niewielkiego budynku w którym znajdują się dwa stoły, palenisko oraz coś w rodzaju aneksu kuchennego. Przy większym stole siedzi pięciu Albańczyków, na swoim stole oprócz kawy w niewielkich kubkach dostrzegamy dość spore kieliszki i butelkę domowej rakiji. Część z nich pali zrzucając popiół niedbale byle gdzie a tylko gasząc niedopałek w starej popielniczce. Przy mniejszym stole pod oknem siedzi samotnie starszy mężczyzna również z butelką wódki... Znów zdejmujemy część ciuchów i znów powodujemy niewielką powódź. Rozgrzewamy nad kominkiem skostniałe od zimna dłonie. Po chwili dostajemy kawę i zaczynamy dysputy z autochtonami. Nie mówią po angielsku ani rosyjsku. Jeden z nich mówi trochę po Włosku - jak duża grupa Albańczyków którzy za chlebem emigrowali do Italii po lepsze jutro... Próbujemy się dowiedzieć jak dotrzeć do Gramsh. Potwierdzają, że główna droga jest od dłuższego czasu nie przejezdna ale jest możliwość ominięcia feralnego odcinka. Próbują nam pomóc ale z tłumaczenia przy użyciu nawigacji nie wiele wynika. Zaczynamy jak mantrę powtarzać za nimi nazwy miejscowości na które mamy się kierować: Shpelle, Jolle, Kukur, Gramsh... Shpelle, Jolle, Kukur, Gramsh... Shpelle, Jolle, Kukur, Gramsh... Shpelle, Jolle, Kukur, Gramsh... Proponują nam "kielicha" ale zgodnie odmawiamy. Pytamy się czym się zajmują i wychodzi na to, że głównie wypasem owiec. Teraz oczywiście nie wypasają bo pada... Płacimy za kawę i ruszamy dalej. Pada a mimo wszystko Albańczycy z tej niby-świetlicy wychodzą na zewnątrz zobaczyć jak odjeżdżamy. Na mapie w nawigacji Shpelle jest po drodze do rozjazdu a Jolle poniżej - może mimo tego, że Jolle jest poniżej niego to może tam jest ten "tajny" objazd feralnego odcinka... Droga do Jolle schodzi ostro w dół. Jest mocno błotnista i co pewien czas z tego błota wystają ostre kamienie. Po drodze mijamy kilka domostw. W końcu docieramy do jej końce - przechodzi ona niemal płynnie we wjazd do wiejskiej zagrody na której środku stoi niewielka koza. Staje przy wjeździe, brakuje mi podparcie dla nogi i zaliczam paciaka. Podnosząc się, kątem oka dostrzegam, że na tyłach domu, kawałek od zagrody, pod dachem jest jakaś rodzinka, która z zainteresowaniem nas obserwuje. Kobieta, widząc co się dzieje podrywa się na równe nogi i zaczyna biec w naszym kierunku. W tym samym czasie mężczyzna znika w głębi domostwa. Moja pierwsza myśl to: On poszedł po broń.... C.D.N. PZDR Qter |
:lukacz: dawaj dalej
|
Ale się czyta :)
|
piękne, czyta się! Aaaa, Wideo nie działa! Prosimy o poprawkę.
|
U mnie działo i działa
|
1 Załącznik(ów)
Poprawiony filmik
Widze, że robiliśmy podobną trase (we wrześniu 2018) i początek do wioski Bishnice pojechaliśmy od północy ;) Na sucho nie było problemu przejechać tą wyrwę i była trochę mniejsza :) |
Ładnie tam !
|
[QUOTE=Qter;664346]
Droga busem upłynęła nam sprawnie aż do samego Skopie, gdzie obiecaliśmy załatwić pewną honorową sprawę niecierpiącą zwłoki. Zdziwienie macedończyka, którego obudziliśmy o 5 rano i wcisnęliśmy mu plik drobnych banknotów euro trudno opisać. Dopiero po chwili , posiłkując się dawno nie używanym rosyjskim udaje nam się wytłumaczyć skąd to zamieszanie. Dług z Booking-u uregulowany! Skoro Skopje i dług z Booking to wiem o co kaman i dziękuję:bow:, w swoim imieniu, bo również byłem "zamieszany" w sprawę. Lecę Wam browara. Czyta się:lukacz: |
Kontynujemy...
Po "3" sekundach dobiega do nas kobieta i... porywa kozę, która wciąż stoi na środku wjazdu do zagrody. Konsternacja. Podnosimy z mój motocykl i obracamy w kierunku wyjazdu. Podchodzi do nas mężczyzna który wcześniej zniknął w domu. Na szczęście bez broni, za to w polarze i ocieplanych kaloszach. Znów na migi "pytamy" się o Gramsh. Twierdzi, że dojazd jest i nam go pokaże, tylko żebyśmy go zabrali z sobą... WHAT? Długo się nie zastanawiając oddaje swój plecak Dasiowi, przesuwam rogala maksymalnie do tyłu i sprawdzam ile jest miejsca na kanapie pomiędzy mną a rogalem. Jest szansa że na kanapie się zmieścimy u ile usiądę mocniej na zbiorniku DRZ-ty. Oczywiście podnóżki dla pasażera mam pospinane trytkami i są zasłonięte przez rogala. Dasio asystuje przy procedurze wsiadania. Najpierw siadam ja, Dasio przytrzymuje DRZ-tę i wsiada Albańczyk. Delikatnie ruszamy po niepewnej nawierzchni. Nogi Albańczyka pewnie śmiesznie wyglądają w tych kaloszach dyndając po bokach mojego motocykla. Nie wiem jakim cudem udaje nam się dojechać cało z powrotem do krzyżówki. Nasz nowy kolega pokazuje nam aby jechać w kierunku rozpadliny - ale my kategorycznie odmawiamy, twierdząc że tam nie ma możliwości przejazdu. Wówczas chce abyśmy pojechali w kierunku wioski w której niedawno byliśmy. Ruszamy. Po chwili zatrzymuje nas i pokazuje wąską, ostrą ścieżkę do góry. Twierdzi, że spokojnie podjedziemy. Atakuje podjazd jako pierwszy przy asyście Dasia i naszego kolegi... Niestety, mokre liście, wystające korzenie oraz pieńki od niedawno ściętych krzaków uniemożliwiają mi wjazd. Leżę. Podbiega Dasio i Albańczyk. Stawiamy motocykl. Ja i Dasio ledwo oddychamy a nasz kolega się z nas śmieje. No jasne - jak byśmy jak on wypasali w górach owce całe życie to takie skakanie po górkach to była by również dla nas kaszka z mleczkiem. Dasio idzie z Albańczykiem kawałek dalej w górę zrobić rozeznanie cjak to dalej wygląda. Może mimo złej nawierzchni uda się we trzech wepchnąć motocykle. Ja w tym czasie mocuje z przodu taśmę do wciągania. https://i.imgur.com/3FT1iSO.jpg W momencie gdy zaczynam przygotowywać rogala do zdjęcia z dołu słyszę nawoływania Dasia. Dasio dociera do mnie i mówi, że do góry to jeszcze dość daleko ale obok jest druga ścieżka która co prawda jest stromsza ale krótsza o połowę i może tan należy spróbować. https://i.imgur.com/SsGvTnb.jpg Razem sprowadzamy mój motocykl. Na dole biorę rozpęd i atakuje drugi podjazd. Czuję, jak na jakimś pieńku podbija mi mocno kierownice. Na szczęście nie wyrwało mi jej z ręki ale przednie koło się skręciło przez co kierunek ruchu został lekko zaburzony. Zaczynam tracić przyczepność. Na szczęście w połowie podjazdu stoi pomoc która, widząc co się dzieje pomaga wrócić na właściwy tor jazdy. https://i.imgur.com/R1cgm9H.jpg https://i.imgur.com/JkFFbXd.jpg Ufff. Udało się. Stawiam motocykl cały szczęśliwy i schodzę w kierunku podjazdu zobaczyć jak poradzi sobie Dasio. Dasio podjeżdża bez takich problemów jak ja. Później mi mówił, że czuł jak podrywało mu przednie koło i musiał mocno pochylać się do przodu. Za chwilę na górze pojawia się "nasz" Albańczyk. Jesteśmy uratowani! Albańczykowi chcemy jakoś podziękować. Proponujemy pieniądze za pomoc ale odmawia. Przypominam sobie o polskiej wódce której kilka małpek mamy jeszcze w zapasie. Wciskamy mu dwie. Żegnamy się. On ma do domu jakieś 5 km pieszo a my do Gramsh jeszcze pewnie ze 50... Jest już przed 3PM. Tu wrzucam zbliżenie traka - jak widać tą "kozią" ścieżkę w górę mijaliśmy kilkukrotnie szukając objazdu. Zrobiłem też przeliczenie nachylenia stoku - bazując na poziomicach z map topo, Zdjęcia nie oddają rzeczywistości. Pokonaliśmy odległość około 150 a różnica wysokości wynosiła około 50m - dało to nam w przybliżeniu około 35% nachylenia (dla informacji narciarskie trasy czarne w PL mają nachylenie pomiędzy 29 a 40 %) https://i.imgur.com/Hoyg2xs.jpg Cały czas popaduje ale w sumie zaczynamy już mieć na to wyjeb..... https://i.imgur.com/vfnVm0l.jpg Drogi zamieniają się w strumienie https://i.imgur.com/OEUIGgE.jpg Gdy nie pada może być pięknie https://i.imgur.com/PC6RjcZ.jpg Jesteśmy na wysokościach około 1500-1600m. Czuję się trochę jak na Ukraińskich połoninach. Droga jest offowa ale po ostatnich przygodach poziom endorfin znacznie się u mnie podwyższył. Po pewnym czasie zaczynamy zjeżdżać delikatnie w dół i dostrzegamy jakieś domostwa. Z jakiejś szopy wybiega kobieta i krzyczy za nami kafe, kafe ale my nie zatrzymujemy się... Jedziemy do naszego celu. Zmienia się też krajobraz. https://i.imgur.com/aaCJwWP.jpg https://i.imgur.com/PPOSSHj.jpg https://i.imgur.com/8PfGQp0.jpg https://i.imgur.com/kzMWpbO.jpg Obrazki ruchome: Jak widać urwiska są dość wysokie. https://i.imgur.com/BRuISGJ.jpg Co pewien czas przed drogę przelewa się strumyk. https://i.imgur.com/4iMDlaw.jpg https://i.imgur.com/UGaX77w.jpg Szkoda, że pada, popaduje i niebo zasnute jest chmurami https://i.imgur.com/ZquFqFy.jpg W końcu mijamy coraz większe wioski, marszrutki a nawet pojedyncze samochody. Przed ciasnymi zakrętami zaczynamy używać klaksonu - nigdy nie wiadomo co się czai za zakrętem. Docieramy do asfaltu i prawie mamy ochotę go ucałować. Przestaje padać. https://i.imgur.com/XRShoXh.jpg Robimy fotki. Z boku dostrzegam grupkę dzieciaków wypasających kozy. Przyłażą do nas a ja przypominam sobie o jakiś drobnych gadźetach dla dzieciaków które mam w kieszeni plecaka - jakieś smycze, breloczki itp., które zbieram przy okazji różnych zawodowych spotkań. Dzieciaki wymienią je miedzy sobą chyba dyskutując zawzięcie która jest najładniejsza czy też najlepsza. https://i.imgur.com/96jeuVh.jpg Dojeżdżając do Gramsh koło 17.00 zauważamy restaurację i od razu stajemy. https://i.imgur.com/yhKk1hq.jpg Zdjęcie Dasia w stylu - nie wiem Qter gdzie ty mnie zabrałeś .... https://i.imgur.com/e9ZzIHr.jpg Właścicielem restauracji "Colloselo" jest Albańczyk, który pół życia spędził we Włoszech. Tam zarobił pieniądze i po powrocie otworzył "na stare lata" restauracje. Jedzenie naprawdę na poziomie a ceny bardzo przystępne (duży talerz mięsa na 2 osoby, 2 sałatki, 2 piwa i 2 kawy na koniec - z napiwkiem - w okolicach 45 PLN całość). Szef restauracji wskazuje nam najbliższy hotel. Najedzeni, na parkingu restauracji opłukujemy trochę motocykle i lecimy do hotelu Latifi. Hotel jest położony kawałek od centrum Gramsh - ale dla nas to nawet lepiej. Hotel jest budowany wieloetapowo - na parterze, na poziomie ulicy jest salon meblowy, należący do właścicieli hotelu. Całe pierwsze piętro jest nie wykończone - brak ścian wewnętrznych jak i zewnętrznych ale jest za to duży kominek. https://i.imgur.com/8y1BVST.jpg Kolejne piętra zajmuje już właściwy hotel. My dostajemy całkiem sympatyczny pokój z łazienką, tarasem i widokiem na... góry :) https://i.imgur.com/XnCwTrV.jpg https://i.imgur.com/gik7UGP.jpg Właścicielka nie mówi w żadnym obcym języku ale za to jej córka Adela świetnie posługuje się angielskim i to z nią załatwiamy wszystkie formalność. Od strony podwórza znajduje się parking, gdzie zostawiamy motocykle. Jest tam również pracownia kamieniarska męża właścicielki hotelu. Z boku stoją wielki slaby marmuru. Dość sprawnie się ogarniamy - czyli kąpiel, pranie i suszenie rzeczy itp i wychodzimy w "miasto". https://i.imgur.com/nysc8i9.jpg https://i.imgur.com/nTICYqx.jpg Samo centrum dość ładne i czyste. Sporo ludzi na spacerach. Miło. https://i.imgur.com/gITxceI.jpg https://i.imgur.com/Lg6EYJj.jpg Po spacerze znajdujemy knajpę na kolację i browar https://i.imgur.com/12zeK3Y.jpg a w niej tradycyjna narciarska toaleta https://i.imgur.com/d5X5zYm.jpg Wracamy do hotelu około 21.00, wysyłamy SMS-a do Marka i praktycznie od razu zasypiamy. Dzisiejsza trasa miaa wygląda w zamierzeniu tak: https://i.imgur.com/k2YoVMD.jpg C.D.N. PZDR Qter |
Dzień 3
Śpimy jak zwykle szybko. Wstajemy rano i idziemy na śniadanie do restauracji Colloseo, ponieważ nasz hotel nie ma restauracji (tej, gdzie poprzedniego wieczora zajechaliśmy prosto z gór). Od progu wita nas szef i usadza na tarasie, skąd można podziwiać widok na górę Tomor - 2417 metrów nad poziomem morza. Ta góra wybija się spośród innych swoją wielkością. Jej szczyt jest w chmurach i tylko chwilami widzimy jej ośnieżony czubek. Budzi respekt. https://i.imgur.com/Fsz9uFP.jpg W korycie rzeki można dostrzec wędrowców. Rozmawiamy nawet z Dasiem, że fajnie było by spróbować kawałek przejechać się tym korytem jeśli starczy nam czasu i sił. https://i.imgur.com/kIKGBzO.jpg https://i.imgur.com/0I3L94O.jpg Po 9 wracamy do hotelu i rozpoczynamy akcję pakowania się na motki. Ubrani, z zamontowanymi rogalami siadamy i.... i mój motocykl nie odpala... Tzn. kręci ale nie zaskakuje. Kręcimy go jeszcze trochę aż aku zaczyna słabnąć. Robimy próbę z odpaleniem na pych ale nic to nie daje. Sprawdzamy paliwo, iskrę i kombinujemy ale bez pomysłu. Próbujemy znów na pych i znów nic. Nic. W końcu zatrzymujemy się pchając moto po ulicy koło jakiejś hurtowni nawozów rolniczych. Tam prawdopodobnie właściciel widząc, że mamy problem próbuje nam pomóc i na jego polecenie jego pracownica przynosi wielki stary akumulator. Jak zobaczyłem, co ona dźwiga to zdębiałem. Nic. Próbujemy też odpalić od starej ciężarówki. Nic. Okazuje się, że prawie vis-a-vis naszego hotelu jest mechanik który zajmuje się lokalnymi pojazdami dwukołowymi produkcji w większości chińskiej lub włoskiej. Tam kierujemy swoje kroki prowadzeni przez szefa hurtowni nawozów. Chłopaka wyciągamy praktycznie z domu ze śniadania. Próbujemy wytłumaczyć w czym rzecz na migi ponieważ chłopak nie mówi w żadnym innym języku niż ojczysty Albański. Po chwili nasz mechanik otwiera warsztat (szare drzwi na zdjęciu) i podłącza mój akumulator do ładowania. https://i.imgur.com/bzHHct2.jpg Gadamy z Dasiem, że może to gaźnik i chwile się zejdzie z naładowaniem aku i sprawdzeniem moto i szkoda tracić dzień. Ustalamy, że Dasio jedzie zobaczyć wodospady, które i tak mieliśmy w planie zobaczyć i w zależności od rozwoju sytuacji skontaktujemy/spotkamy się po południu w Gramsh lub Berat, który jest naszym kolejnym celem podróży. W razie "w" zostawia mi kluczyki i dokumenty do busa a ja jemu daje zapasową dętkę oraz łyżki (każdy z nas miał część narzędzi oraz części zapasowych). W tzw. międzyczasie proszę mechanika o pomoc przy wyciągnięciu gaźnika i sprawdzeniu ale on to robi za mnie i to tak sprawnie że nie mogę się do dziś nadziwić. Gaźnik czyścimy, przedmuchujemy kompresorem, sprawdzamy na wszystkie strony ale wszystko wygląda OK. Dasio pojechał nad wodospady a ja walczę... https://i.imgur.com/L6NLJRI.jpg https://i.imgur.com/YeI1IVY.jpg Droga jak zwykle nie była łatwa. https://i.imgur.com/COxv8C7.jpg https://i.imgur.com/t77VXcE.jpg Po drodze były też brody. https://i.imgur.com/5CZekFx.jpg https://i.imgur.com/PrB36ef.jpg W końcu są! https://i.imgur.com/xjGXe63.jpg Z tego co mówił, do samych wodospadów ciężko dojść - zwłaszcza w butach motocyklowych - ale jest to jak najbardziej możliwe o ile ma się siłę i chęć na górską wspinaczkę. https://i.imgur.com/47EHgsO.jpg https://i.imgur.com/biYGxSl.jpg https://i.imgur.com/tFQGeUI.jpg https://i.imgur.com/lmTT4js.jpg https://i.imgur.com/HwEdQ3q.jpg https://i.imgur.com/7IHQwkn.jpg https://i.imgur.com/4ido57f.jpg https://i.imgur.com/QrajtAl.jpg https://i.imgur.com/0Z5egDv.jpg https://i.imgur.com/sWJhg8I.jpg https://i.imgur.com/f7Sd51v.jpg Jak ktoś by chciał jechać to wodospady są tu: https://goo.gl/maps/TwFnpYcb9PXLS6269 Gdzieś po drodze, w jakiejś wiosce udaje mu się nawet zjeść drugie śniadanie - Byrek - coś w stylu ciasta francuskiego z nadziewaniem - najczęściej szpinakiem, pomidorami, z twarogiem na słono, z mięsem mielonym i cebulą lub z np. dynią. Polecam spróbować. Ja tym czasem dalej walczę ze swoim motocyklem. Wkładamy z powrotem gaźnik i akumulator i... dupa. Mechanik ma auto więc przez kolejne pół godziny próbujemy odpalić ciągając moto za samochodem ale nie przynosi to żadnego rezultatu. Wracam do hotelu i korzystając z dobrodziejstwa WiFi kontaktuje się z polskim mechanikiem. Przy okazji odkrywam że google translator wspiera Albański. Tłumaczenie pokazuje mechanikowi a ten udostępnia mi swoje WiFi i komunikacja przebiega znacznie sprawniej. Podejrzenie pada na świece albo zawory (były regulowane przed wyjazdem). Świeca, którą mam w zapasie nie zmienia obecnego stanu rzeczy a w warsztacie chłopak nie ma szczelinomierza, więc zdejmowanie czapki zaworów jest bez sensu... Mówi, że w Elbasan jest jakiś dobry mechanik albo trzeba szukać w Tiranie. Podejmuje decyzję o ściągnięciu busa do Gramsh który zostawiliśmy pod hotelem koło Pogradecu.... Wysyłam info SMS-em do Dasia, że spotykamy się znów w Gramsh. Wracam do hotelu, wynajmuję pokój który zdaliśmy i proszę Aldonę o pomoc w dotarciu do Pogradecu. Aldona angażuje w to swojego ojca a ten swojego znajomego który może mnie przetransportować do Pogradecu. Po godzinie siedzę w starym mercedesie słuchając najnowszych Albańskich przebojów - youtube wyciszył mi taki utwór z filmu poniżej Oczywiście nie jedziemy sami. Kierowcy by się to nie opłacało więc zabieramy jeszcze jednego faceta. https://i.imgur.com/tKzdUY7.jpg Cała trasa starym mercem kosztowała mnie 50 Eur i wyglądała mnie więcej tak: https://i.imgur.com/fjJdjHb.jpg Do Hotelu Lyhnidas docieram koło 15. W hotelowej restauracji jem pyszną rybkę z jeziora Ohrydzkiego i ruszam do Pogradecu. Mam plan poszukać świecy do moto i kupić coś na drogę powrotną. Świecy do moto nie znajduje więc kupuje wodę i coś do chrupania i ruszam. Żeby nie jechać tą samą drogą wybieram dojazd do Gramsh drogą SH71 ale od strony SH3. Na początku wspinam się na przełęcz za Pogradecem a potem już nudno SH3 do rozjazdu na Maliq. Ten kawałek trasy znam z poprzedniej naszej wizyty w Albanii. https://i.imgur.com/ao6hHMu.jpg SH71 jest prawie cała wyasfaltowana i prowadzi doliną wzdłuż strumienia. Mniej więcej do Lozhan i Ri jest dziurawy asfalt. Potem Na kilka kilometrów zamienia się on w dziurawy szuter/asfalt by za chwile przeistoczyć się w zupełnie nową drogę. Na tym kawałku szutrowym spotykam dwóch motocyklistów z Czech na jakiś szosowych maszynach, którzy też jadą tą trasą. Zamieniamy kilka słów i się rozstajemy. W busie jestem szybszy niż oni. Okazuje się, że stara droga jest już nie przejezdna (mapy googla jeszcze ją pokazują a nowa nie jest na nie naniesiona) ponieważ kawałek dalej na strumieniu trwa budowa nowoczesnej hydroelektrowni https://goo.gl/maps/zuMcqTwpuwsXrmFK8 i starą drogę po prostu zalano. Aby zapewnić przejazd droga więc wija się pięknymi serpentynami w górę by za chwile gwałtownie zjechać na poziom nowego zbiornika. https://i.imgur.com/NRpu0hA.jpg https://i.imgur.com/IeuqUTr.jpg https://i.imgur.com/sm5pDq5.jpg https://i.imgur.com/jnyPoyX.jpg Po zjechaniu na poziom wody jedzie się chwilami wąskim wąwozem gdzie ostre ściany wspinają się wysoko do nieba... https://i.imgur.com/rbEjWto.jpg https://i.imgur.com/k9N4JGw.jpg Gdzieś przy samej elektrowni zabieram na stopa jej pracownika, który wysiada gdzieś po drodze w miejscu gdzie dla mnie nic nie ma. Jedna z moich ulubionych fotek z tego wyjazdu https://i.imgur.com/DnXDTFj.jpg Cała moja trasa busem wyglądała mniej więcej tak: https://i.imgur.com/q2jvc4V.jpg W tak zwanym międzyczasie dostaje info od Dasia, że wrócił z wodospadów i jedzie zobaczyć jakiś kanion który poleciła mu Adela z hotelu w Gramsh. Ja zdaje mu relację, że widzimy się na kolacji w Colosseo :). Dasio jedzie tu: "Kanioni i Holtes" https://goo.gl/maps/4HRy2x6QYLoR2zgG9 Po drodze gdzieś tam źle skręca i chwile krąży zanim dociera do atrakcji "Kanioni i Holtes". https://i.imgur.com/EhqSS9X.jpg https://i.imgur.com/jMei0uj.jpg Kanion jest dość ciekawy. Ze "szpary" w górze wypływa regularna rzeka. Po ostatnich opadach poziom jej wydaje się wysoki a nurt szybki (jak to górski potok). https://i.imgur.com/WQNUlEq.jpg https://i.imgur.com/BfUs5LB.jpg https://i.imgur.com/5l2eBv2.jpg https://i.imgur.com/JHItip2.jpg Trasa Dasia z tego dnia wyglądała mniej więcej tak: https://i.imgur.com/SvIwL0y.jpg Finalnie, spotykamy się na kolacji, dyskutujemy o wrażeniach, ustalamy plan na dalsze dni i idziemy spać. C.D.N. Qter |
FAJNE
czyta się. ciał |
Dajesz dalej! :Thumbs_Up: :lukacz:
|
Jutuby nie działają.
|
Cytat:
PZDR Qter |
Cytat:
Faktycznie dziura sporo mniejsza PZDR Qter |
Dzień 4
Kolejny dzień wstaje a my razem z nim. Dasio w zakamarkach swojego rogala wygrzebuje swoją zapasową świecę o której wcześniej zapomniał. Plan na dziś jest następujący. Po pierwsze śniadanie a potem do mechanika zrobić test na jeszcze innej świecy. Śniadanie tradycyjnie tu: https://i.imgur.com/FVF6R7C.jpg https://i.imgur.com/96xVlBk.jpg Z restauracji rozciąga się widok na dolinę rzeki i na ośnieżony szczyt góry Tomor. https://i.imgur.com/8g2XtpU.jpg Widoki z Gramsh https://i.imgur.com/yjXQouu.jpg Mercedes w wersji pullman https://i.imgur.com/EUX0hnT.jpg Po śniadaniu Dasio zaczyna się pakować na moto a ja ruszam do mechanika. https://i.imgur.com/D4C17xB.jpg Niestety kolejna świeca nie zmienia sytuacji i moto nie odpala. Lokalny mechanik twierdzi, że w Elbasan jest dobry mechanik ale należy się do niego pośpieszyć bo po południu będzie zapewne pijany... W międzyczasie znajduje też mechanika w Tiranie. Rozmawiamy z Dasiem o różnych opcjach. Odpuszczamy reperowanie moto w Albanii - szkoda urlopu. Finalnie podejmuje decyzję, że Dasio robi naszą zaplanowaną trasę a ja będę robił za wóz serwisowy. Ustalamy, że wieczorem widzimy się w Berat. Dasio jedzie offem do Berat a potem ma spróbować wjechać na ośnieżony Tomor a ja najpierw do kanionu "Kanioni i Holtes" , który on zwiedzał wczoraj a potem główniejszymi drogami do Berat. Żegnamy się z lokalnym mechanikiem, nie chce ode mnie pieniędzy więc na siłę mu je wciskam oraz flaszkę polskiej wódki którą mieliśmy "zbunkrowaną" w busie. Moto wrzucamy na pakę i każdy jedzie w swoją drogę. Ja wracam jeszcze na chwilę do hotelu zabrać swoje rzeczy. Adela - sympatyczna dziewczyna z hotelu - córka właścicieli. https://i.imgur.com/enXXxBi.jpg Jadąc przez miasteczko w pewnym momencie z przeciwka zatrzymuje mnie koleś w terenówce i mówi łamaną angielszczyzną, że droga w mieście w wakacje jest zamknięta i zrobiony z niej jest deptak i jeśli chce jechać dalej to powinienem teraz zawrócić bo potem może być ciężko. Miło. Zastanawiam się, kto w Polsce zrobił by podobnie widząc busa na zagranicznych blachach w jakiejś niedużej mieścinie? Objeżdżam deptak i trafiam na coś w rodzaju dworca autobusowego. Tu zatrzymuje mnie Pan policjant... który chce żeby go podwieźć. https://i.imgur.com/8M5iBFn.jpg Wysadzam go kilka kilometrów dalej na jakiejś krzyżówce a sam odbijam w kierunku kanionu. https://i.imgur.com/OsMayXf.jpg https://i.imgur.com/oNWwFT3.jpg https://i.imgur.com/TejxwFj.jpg Dojeżdżam do rozwidlenia prowadzącego do kanionu i postanawiam zostawić tu busa i zrobić sobie pieszą wycieczkę. Nie wiem jak wygląda droga a nie chce ryzykować trudnych manewrów długim busem na wąskiej drodze. https://i.imgur.com/ieDfBCS.jpg https://i.imgur.com/QbbmSFc.jpg https://i.imgur.com/8TJfCfq.jpg Po wczorajszej wysokiej wodzie, gdzie ta dochodziła do kamiennego murka na zdjęciu niewiele pozostało https://i.imgur.com/xhFTndP.jpg Zdejmuje buty i wchodzę obejrzeć kanion od środka - dziś jest to możliwe. Chętnym eksploracji zalecam zabranie klapek albo lepiej butów do wody. https://i.imgur.com/WAd6jEk.jpg Kanion robi niesamowite wrażenie. https://i.imgur.com/P3bKQ0H.jpg https://i.imgur.com/QWVydXT.jpg https://i.imgur.com/U1UJeKU.jpg https://i.imgur.com/iFIcjFT.jpg https://i.imgur.com/maJ2KZi.jpg Koror wody, który zmienia się co chwila, różne zapachy i dźwięk szumiącej wody sprawia że mam wrażenie jak by czas tu nie miał znaczenia. Zastanawia mnie czy to miejsce wyglądało podobnie na przykład 5 wieków temu i czy pasterze którzy wówczas tu przychodzili mieli podobne odczucia. Ruchome obrazki z kanionu: Wracam do busa i ruszam w kierunky Berat. W tym samym czasie Dasio pokonuje trasę offową do Berat. Idzie mu dość sprawnie. https://i.imgur.com/H9HH2at.jpg https://i.imgur.com/179K4oo.jpg https://i.imgur.com/6rwJ8vl.jpg https://i.imgur.com/mrseZlK.jpg W tej chmurze czai się szczyt Tomor... https://i.imgur.com/NzPMYAG.jpg https://i.imgur.com/xiZHkQZ.jpg https://i.imgur.com/WzSdwc4.jpg W pewnym momencie po środku "niczego" Dasia zatrzymuje policja, która chce z nim sobie zrobić zdjęcie https://i.imgur.com/x8TWFM8.jpg https://i.imgur.com/Vq2gKap.jpg Targ w górskiej wiosce https://i.imgur.com/R9h9BIy.jpg https://i.imgur.com/v3YAG0I.jpg W końcu Dasio dociera do samego Berat https://i.imgur.com/ItbLHJC.jpg Ponieważ jest dość wcześnie, zgodnie z założonym planem jedzie zdobywać szczyt Tomor. Tymczasem u mnie w busie mam takie widoki za oknem: https://i.imgur.com/y9a5ych.jpg https://i.imgur.com/6NgyB2a.jpg https://i.imgur.com/m6x3K0O.jpg Ochrona przed rozpadliną w jezdni https://i.imgur.com/c4QV5l0.jpg Widok na górę Shiprag https://i.imgur.com/pZOiHTO.jpg Docieram do Berat. Miasto Berat położone jest u podnóża dwóch wzgórz â legendarnych olbrzymów Tomorri i Shpirag. Rzeka Osumi utworzona z łez dziewczyny, o którą walczyli i obaj zginęli, dzieli go na dwie dzielnice: prawosławną Goricę i muzułmański Mangalem. Jest to liczące około 2500 lat miasto, jedno z najstarszych i najciekawszych w Albanii, często nazywane Miastem Tysiąca Okien. Nad miastem góruje twierdza Kalaja Berati której początki są datowane na IV w p.n.e. https://i.imgur.com/GBJMw1y.jpg Most Gorica z 1780r jest jednym z najbardziej charakterystycznych zabytków Beratu. https://i.imgur.com/WjpRVY1.jpg https://i.imgur.com/ZfmWRgP.jpg Widok na wzgórze zamkowe https://i.imgur.com/1ps1riK.jpg https://i.imgur.com/TCr7e2b.jpg Wysyłam sms do Dasia. że szukam hotelu i żeby się odezwał co i jak... Tymczasem Dasio kontynuuje swoją szarżę na szczyt Tomor - dla przypomnienia 2416 m.n.p.m https://i.imgur.com/Q7dqv1f.jpg https://i.imgur.com/gW7myTF.jpg https://i.imgur.com/KGWf0ut.jpg Widoki są https://i.imgur.com/GJQezMe.jpg https://i.imgur.com/7CgocZ5.jpg https://i.imgur.com/eXLrRgl.jpg Pojawia się pierwszy śnieg a mamy 5 czerwca 2019r https://i.imgur.com/RGTu1oK.jpg W chmurach https://i.imgur.com/CrFmGwo.jpg https://i.imgur.com/uvBacPA.jpg https://i.imgur.com/lqVaJYi.jpg Czas na narty? :smile: https://i.imgur.com/tcaZaTH.jpg Szczyt https://i.imgur.com/SQxtiP5.jpg https://i.imgur.com/Yv2lrBq.jpg Za wikipedią: Na górze Tomor znajduje się jedno z najważniejszych dla bektaszytów świętych miejsc. Znajdują się w nim relikwie Abbas ibn Ali - wnuk Mahometa, syn Fatimy i Alego, brat Husajn ibn Ali. Każdego roku w przez cztery dni w sierpniu w klasztorze odbywa się święto derwiszów. https://i.imgur.com/UTZO1Nz.jpg https://i.imgur.com/IrWnrXt.jpg https://i.imgur.com/rBkQkQw.jpg https://i.imgur.com/tLTty8O.jpg https://i.imgur.com/qMXm5cg.jpg https://i.imgur.com/zU24JOL.jpg https://i.imgur.com/HMc554D.jpg https://i.imgur.com/3bgbGAy.jpg https://i.imgur.com/DHUfZiY.jpg Dasio wybiera trudniejszą trasę powrotną :) https://i.imgur.com/NsHyfyw.jpg https://i.imgur.com/sOdSLwI.jpg https://i.imgur.com/1fA9tMi.jpg https://i.imgur.com/awDI4no.jpg https://i.imgur.com/2yDj1bb.jpg https://i.imgur.com/9EleVp6.jpg Kozie ścieżki :) https://i.imgur.com/QfI1A1g.jpg Tymczasem, ja znalazłem hotel w centrum i sobie dogadzam po trudach podróży w busie https://i.imgur.com/Jwhwncp.jpg https://i.imgur.com/aPu1UOG.jpg https://i.imgur.com/Ywxp83V.jpg https://i.imgur.com/cRBEoA4.jpg Z hotelu mam taki widok https://i.imgur.com/KNTaGDQ.jpg Dasio w końcu cało dociera do hotelu. Cały i szczęśliwy ale zmęczony. Szybki prysznic, chwila odpoczynku, zimny browar i jakieś jedzenie w hotelowej restauracji i to nie koniec atrakcji bo idziemy zdobywać wzgórze zamkowe. Deptak w centrum https://i.imgur.com/cIafH9i.jpg W parku siedzą autochtoni i grają w szachy zamiast na przykład popijać tanie wino i pluć na chodnik... https://i.imgur.com/VZzq0Y4.jpg Droga na górę zamkową jest długa i stroma ale bardzo malownicza... https://i.imgur.com/PmyYIOq.jpg https://i.imgur.com/nUxRQHK.jpg https://i.imgur.com/MO4Hs4o.jpg https://i.imgur.com/MjUcCt3.jpg No i kawałek spaceru Widok z zamku na miasto robi wrażenie https://i.imgur.com/vFJhNv5.jpg https://i.imgur.com/WWm5c5m.jpg Zasłużyliśmy na piwo :) https://i.imgur.com/Z7e1WEd.jpg Rzeka Osumi - w jej wyższym biegu można się wybrać na rafting https://i.imgur.com/ggAkjEG.jpg https://i.imgur.com/nMGZfNJ.jpg Z terenu zamku udajemy się w "miasto" :kolejka: https://i.imgur.com/jDbiKZv.jpg Aktualne ceny jedzenia i picia w ścisłym centrum (Berat jest chętnie odwiedzany przez backpackersów i różne wycieczki objazdowe co ma wpływ oczywiście na ceny). Informacyjnie 1000 LEK to obecnie około 35 PLN https://i.imgur.com/3uAvjlB.jpg https://i.imgur.com/a2IwN0V.jpg Lekko weseli wracamy do hotelu robiąc po drodze zakupy pamiątek typu koszulka czy też magnes na lodówkę :) i grzecznie idziemy spać. Jutro też jest dzień a co nam przyniesie tego jeszcze nie wiemy. https://i.imgur.com/KXCm2e5.jpg Moja trasa busem wyglądała tak: https://i.imgur.com/mVj3ksR.jpg A motocykla mniej więcej tak: https://i.imgur.com/DdzxkE9.jpg C.D.N. PZDR Qter |
Qter, dawaj dawaj :)
|
Tak tak, fajnie się czyta i ogląda, dajesz dalszy ciąg!:Thumbs_Up:
|
Hejka,
Dzięki chłopaki za ciepłe słowo - lecimy dalej.... Dzień 5 Wstajemy jak zwykle wcześnie i po śniadaniu hotelowym ruszamy w drogę. Ja lecę busem a Dasio dalej tnie offem swoją WR-ką. Umawiamy się na spotkanie we Vlore nad morzem. https://i.imgur.com/7xSOSFg.jpg Wyjazd z Berat Widoki z drogi busem z Fier https://i.imgur.com/3Y2OG9R.jpg https://i.imgur.com/ptaRIHp.jpg Po drodze Burek i espresso https://i.imgur.com/uwEXFOU.jpg https://i.imgur.com/VoqX6O9.jpg Kawałek za Fier wjeżdżam na autostradę A2 https://i.imgur.com/tXJpwRW.jpg Na desce wciąż dosychają moje buty https://i.imgur.com/sOVqQOy.jpg Tymczasem Dasio leci offem w kierunky ruin starożytnego miasta Bylis założonego przez syna Achillesa. Powstanie miasta datuje się na 370-350 r p.n.e. Ruiny są tu: https://goo.gl/maps/JUhB2YHdMfSKe4PG6 https://i.imgur.com/97WCZk0.jpg https://i.imgur.com/6c94b8R.jpg https://i.imgur.com/1a9BTAH.jpg https://i.imgur.com/AWrB9YS.jpg https://i.imgur.com/Ei7Fgtb.jpg https://i.imgur.com/S694kwY.jpg https://i.imgur.com/PG8sAt1.jpg https://i.imgur.com/9adJgmf.jpg Most na rzece Gjanica https://i.imgur.com/SvjoVya.jpg https://i.imgur.com/B0oh3Eb.jpg https://i.imgur.com/KqkB9B9.jpg https://i.imgur.com/rfOHfFs.jpg https://i.imgur.com/tj1ecHc.jpg Znów pora na zupę żółwiową ? :grin: https://i.imgur.com/YukedXc.jpg Gdzie niegdzie wydobywa się smołę https://i.imgur.com/rP7WTLq.jpg https://i.imgur.com/mTQJG9W.jpg Około południa dostaje SMS-a od Dasia, że zgubił prąd w motocyklu i czeka na mnie na drodze SH4 na stacji benzynowej. Zawracam i po niecałej godzinie się spotykamy tu: https://goo.gl/maps/mpoGZk7H2Gp9sadV9 https://i.imgur.com/LbHEwPr.jpg Dasio opowiada, że po zgaszeniu moto w ruinach miał problem z odpaleniem z rozrusznika. Odpalił WR-kę "z pychu" i finalnie zamiast ryzykować pokonanie kolejnych 50km albańskiego offa drogą SH100 do Vlore zdecydował się na moją pomoc. Wrzucamy WR-kę na pakę, spożywamy luch i wspólnie ruszamy w kierunku Vlore. https://i.imgur.com/CRMXIn9.jpg Obok autostrady A2 przed samym Vlore są saliny - zakłady przemysłowe, które pozyskują sól kamienną poprzez odparowywanie wody z solanki pochodzącej z Adriatyku. Sól składują na takich hałdach: https://i.imgur.com/FLjICbk.jpg Przedmieścia Vlore https://i.imgur.com/tIFd8iX.jpg Chyba jest zakończenie roku szkolnego bo uczniowie na galowo https://i.imgur.com/R2Ykshk.jpg Promenada https://i.imgur.com/eHZIHGw.jpg https://i.imgur.com/XXFJH49.jpg Mijamy Vlore i decydujemy się na szybką kąpiel https://i.imgur.com/2GbK625.jpg https://i.imgur.com/VPkPQKD.jpg https://i.imgur.com/BXUKAb4.jpg https://i.imgur.com/Ua2lxFT.jpg Schłodzeni postanawiamy przejechać przełęcz Llogara na wysokości 1046m https://goo.gl/maps/6ypiswGe4vERhkhe7 https://i.imgur.com/a46DUdW.jpg Kawałek przed przełęczą znów jemy - tym razem "na bogato", skuszeni dużą ilością osób w przydrożnej restauracji. Talerz owoców morza - pycha https://i.imgur.com/nTCfQvw.jpg Podjazd na przełęcz jest długi i bardzo ciekawy. Leży niezły asfalt ale miejscami go remontują. https://i.imgur.com/1gsG8U4.jpg https://i.imgur.com/as889pl.jpg https://i.imgur.com/bronZA0.jpg Widok morza z wysokości kilometra jest niesamowity, tym bardziej, że morze wydaje się być bardzo blisko https://i.imgur.com/EFmQNEV.jpg Na przełęczy spotykamy Polaka, który od roku jest już w podróży 4x4 podczas której odwiedził minn. Magadan (o ile mnie pamieć nie zawodzi) https://i.imgur.com/jmCbQYG.jpg A dookoła monumentalne wręcz formacje skalne https://i.imgur.com/l4tZchL.jpg Dla chętnych paragliding https://i.imgur.com/ihIOEJl.jpg https://i.imgur.com/tPIkScN.jpg Miasteczko przyklejone do zbocza góry https://i.imgur.com/lLFaSZt.jpg https://i.imgur.com/hUFz3le.jpg Jest dość wcześnie więc decydujemy się odwiedzić słynną plażę Gjipe tu: https://goo.gl/maps/nxYTT38Lrkqp3xRd8 Plaża Gjipe powstała u ujścia kanionu rzeki, która okresowo powstaje w trakcie topnienia śniegu. Kanion prowadzi kilka kilometrów w głąb lądu i zjazd na jego dno jest możliwy autem terenowym typu Dacia Duster. Droga która prowadzi na jego dno wygląda mniej więcej tak (ma oczywiście kilka trudniejszych odcinków, gdzie są progi skalne). https://i.imgur.com/9iwzKYY.jpg My zostawiamy busa "na górze" i w klapkach, kąpielówkach i z ręczniczkami jak typowi "janusze" schodzimy na plaże (brakuje nam tylko torby z biedronki). :smile: Droga w dół to około 20 min spaceru. https://i.imgur.com/nocuACV.jpg https://i.imgur.com/VxCPShu.jpg https://i.imgur.com/89ErUoN.jpg https://i.imgur.com/EDA7Oj4.jpg Na plażę docierają też cykliści https://i.imgur.com/9jfjATp.jpg Oczywiście zażywamy kąpieli https://i.imgur.com/KRv1RDC.jpg Widok na kanion https://i.imgur.com/tpsJWwM.jpg https://i.imgur.com/FiYmMoN.jpg https://i.imgur.com/CsCxVH1.jpg Kanionem kawałek wędrujemy ale ze względu na brak odpowiedniego obuwia i odzienia rezygnujemy :) Kanion podobno ma około 1km długości lecz my wracamy do busa. https://i.imgur.com/MLYvkEz.jpg Widok na kanion z góry https://i.imgur.com/1M4hIkF.jpg https://i.imgur.com/iFrV29n.jpg https://i.imgur.com/mjVDxQs.jpg Decydujemy się na nocleg w Orikum przed Vlore. Jako ciekawostkę wrzucam tablicę rejestracyjną policji, która jechała przed nami https://i.imgur.com/YM9gfND.jpg Pokonujemy znów przełęcz Llogra - tym razem o zachodzie słońca. Widoki są w tym świetle nabierają zupełnie innego wydźwięku. https://i.imgur.com/Ap6sKhX.jpg https://i.imgur.com/jFWlyyy.jpg https://i.imgur.com/BrS8OKz.jpg https://i.imgur.com/DygtOk2.jpg Docieramy do Orikum, znajdujemy hotel na plaży https://goo.gl/maps/CvQbD1fMvR3TLWHa9 i idziemy coś zjeść i wypić :). Albański tuning :resp: https://i.imgur.com/VDb8TUz.jpg Mamy 6 czerwca a ilość ludzi w miejscowościach nadmorskich jest niewielka. Jak się dowiadujemy jest anomalia pogodowa i dużo osób zrezygnowało z przyjazdów ze względu na nietypowo niskie w tym okresie temperatury. Wracamy do hotelu i szybko zasypiamy. Trasa którą mieliśmy tego dnia zaplanowaną na moto poniżej https://i.imgur.com/pQWZqxx.jpg C.D.N PZDR Qter |
Dzień 6
Pora na powrót.... https://i.imgur.com/AjDRNKJ.jpg Znów wczesna pobudka i przed ósmą jesteśmy na hotelowym śniadaniu https://i.imgur.com/RpM8sTS.jpg Potem krótki spacer https://i.imgur.com/Q7Inkr3.jpg I pakujemy się do busa https://i.imgur.com/jBFtiSB.jpg Wracamy do hotelu nad jezioro Ohrydzkie skąd mamy zabrać Marka z jego rowerowej wycieczki. Migawki z drogi https://i.imgur.com/62L8ZrB.jpg https://i.imgur.com/WHj2fTn.jpg https://i.imgur.com/FtVREm2.jpg https://i.imgur.com/etfk5Rr.jpg https://i.imgur.com/rUFnOqY.jpg https://i.imgur.com/4AWmgjy.jpg https://i.imgur.com/vrLQCCf.jpg Drogę pokonujemy dość sprawnie i w okolicach obiadu jesteśmy znów nad jeziorem Ohrydzkim https://i.imgur.com/eaF1Ztg.jpg Na miejscu obowiązkowa kąpiel! Woda jest rześka! https://i.imgur.com/yXvzddi.jpg Spotykamy się z Markiem, który dotarł tu już wczoraj https://i.imgur.com/EZkTxuC.jpg https://i.imgur.com/mJ8B2Al.jpg Do hotelowej restauracji przyjeżdżają Włosi na takich maszynach https://i.imgur.com/t0eQjwP.jpg https://i.imgur.com/ngeFGQw.jpg My również udajemy się do restauracji, zamawiamy lokalną ławicę rybek i jest pysznie! https://i.imgur.com/xg2seg7.jpg Jest wciąż dość wcześnie i decydujemy się ruszyć w drogę powrotną do Polski. Około 16:30 jesteśmy na granicy Albańsko-Macedońskiej. https://i.imgur.com/8g2IVMm.jpg Macedonia https://i.imgur.com/TQ3EgQJ.jpg https://i.imgur.com/87mkXT1.jpg https://i.imgur.com/bJdgUXY.jpg Droga upływa... W nocy wszyscy mamy lekki kryzys i stajemy na parkingu na około dwugodzinną drzemkę. Lepiej dojechać trochę później niż wcale. Tak zregenerowani ciągniemy za kółkiem na zmianę do mnie do domu. Po drodze oczywiście kawa, siku, tankowanie i jedzenie. Po niecałych 24 od wyjazdu jesteśmy u mnie pod domem. https://i.imgur.com/jPo5872.jpg PZDR Qter P.S. Powodem awarii DRZ było ciało obce które przykleiło się do grzybek zaworu w silniku powodując jego niedomykanie. Po powrocie problem został naprawiony. W WR-ce problem z prądem zniknął samoistnie. |
Dzięki za relację. Byłem już tam kilka razy ale z Twojej relacji wynika że muszę tam jechać jeszcze co najmniej raz, co oczywiście chętnie zrobię.
|
Super podróż. Szkoda tylko, że nie udało Wam się zrealizować całego planu.
Na pewno byłoby więcej do oglądania! P.S. Co było przyczyną awarii obu sprzętów? |
Cytat:
"Powodem awarii DRZ było ciało obce które przykleiło się do grzybek zaworu w silniku powodując jego niedomykanie. Po powrocie problem został naprawiony. W WR-ce problem z prądem zniknął samoistnie." |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:25. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.