![]() |
multumesc 2009
Kurwa, żyjecie? Dojechaliście cali?
|
Nie bluźnij synu bo Ci bozia język upierdzieli... I co to za tytuł :mur: Masz szczęście że admin jeszcze tego nie widzi bo byś już plonka dostał. Można było jakoś ładniej ; 642 nowe sznyty na pancernikach....... Albo jak kto szuka spawacza w Rumuni....Wieczny zna już wszystkich. Albo; jak wnosiłem Afrykę na Cumtu bo jazdą tego nazywać nie będę :D
|
Noooo, brud odpadł :)
|
Żyjecie. Dobrze.
W drodze powrotnej nabawiłem się kolejnego pęknięcia stelaża :). Cuntu a nie Cumtu ;). A Cuntu to już prawie Tarcu :D. |
Jakoś słabo z fotkami. Spróbowałem odnaleźć jedną, która by charakteryzowała wyjazd.
Wyszła mi ta :D http://tarcu.com/Preview/00479.jpg |
Aleś Pan dowcipny, panie najniższa Afryka z obniżaną kanapą :).
|
Starczy już tego miziania się po jajkach :) Relację proszę :oldman:
|
Starczy to jest uwiąd :lol8:.
|
Cięta riposta nie odwróci mej uwagi od braku relacji ;)
|
Cytat:
|
1 Załącznik(ów)
Cytat:
Spotkanie na drodze z lokalesami zakończyło się degustacją "ordzinal"po którym chłopaki udawali ursusa. Chyba chodzi o misia. Nasz kruszon nie znalazł u drwali uznania. Za to po kilku kolejkach drwalowego orginału musieliśmy salwować sie ucieczką, gdyz groziło to zapaścią jak po pawulonie. Jrdyne co z pogawędki zrozumiałem to ursus i drum bun czyli coś w stylu naszego szerokiej drogi |
Cytat:
|
Felkowski - RELACJA :drif::drif::drif:
|
No ale żadnej gumy nie złapaliśmy :).
|
bo dentek łatek i sprejów mieliśmy dużo a nikt nie wzioł spawarki :p
Bombel daj choć się rozpakować i pranie nastawić, suche buty opcja niedostępna nawet za dopłatą. Smród doganiał nas jak zwalnialiśmy do 70. A jesli chodzi o ursus to nie ciągniki tylko lokalne piwo. |
Cytat:
|
Dla ciekawych nasza traska.
Do odpalenia w GoogleEarth, Mapsource, czy innym badziewiu do plików GPX. http://tarcu.com/Inne/Rumunia2009_GPX.zip |
Witam do Resity wymyśliłem jechać jak wy przejechaliście. Pytanie brzmi czy jest to droga ładna widokowo?. Jadę samochodem z rodziną i psem w kierunku na Bułgarię , tak więc jeżeli macie jakiś opis to się pochwalcie.
PozdrawiaM |
Witam
Cytat:
Pozdr rr |
1 Załącznik(ów)
ja tam bym to do kalendarza wystawił
|
a co to? padanie synchroniczne? Pewnie że do kalendarza :)
|
ale ciamajdy :D
|
Hehe to mi się podoba, brak litości dla żelaza :)
|
Cytat:
Trochę trzeba było ubarwić, bo nuda była :) Ciągle tylko spawanie, pompowanie, kontrola ciśnienia, oleju i odwodnienia. :haha2: |
Ale wracając do wydarzeń... ;) Przed http://tarcu.com/Preview/00480.jpg w trakcie....... http://tarcu.com/Preview/00481.jpg ....po wstępnych naprawach http://tarcu.com/Preview/00482.jpg no i tu Felkowski jeździ turystycznie, jak kobieta, lekarz, niepaląca :) http://tarcu.com/Preview/00483.jpg |
Zajefajnie:D:Thumbs_Up:
Tak... tylko.... spytam... trzeźwieliście czasami ??:D |
Ałaaa :D dawaj Grzechu wiecej !! :drif:
|
no już teraz wiem po co wam te boczne kufry były :haha2:
|
Tak daleko od domu i taka swawola:confused: W dobrą stronę was poniosło:D. Pokażcie więcej:)
|
A tam swawola. Samo wyszło :).
|
yeah
zaraz będą gołe baby ;) |
Specjalna wersja kufra z odchylanym stelażem. Podobno łatwiej jest sprawdzać olej :) http://tarcu.com/Preview/00484.jpg Tu Felek testuje czy rama jest prosta http://tarcu.com/Preview/00485.jpg Pęd wiatru zrobił swoje http://tarcu.com/Preview/00486.jpg Łatwo nie było http://tarcu.com/Preview/00487.jpg Felek coś naprawia. Ale dosyć niechętnie ;) http://tarcu.com/Preview/00488.jpg http://tarcu.com/Preview/00489.jpg Dobrze, że pasażerka została w domu http://tarcu.com/Preview/00490.jpg Hamulce już nie wentylowały http://tarcu.com/Preview/00491.jpg Jak to Felek mawiał, gdzieś na URADELE :) http://tarcu.com/Preview/00492.jpg Przyjechał drwal... http://tarcu.com/Preview/00493.jpg Potem następni... http://tarcu.com/Preview/00494.jpg Ugościli nas.... http://tarcu.com/Preview/00495.jpg No i pojawił się kłopot ;) http://tarcu.com/Preview/00496.jpg |
Cytat:
a foty bardzo fajne - psychoanalityk zobaczyłby w nich żywą ilustrację nieuświadomionej miłości do lekkich hard enduraków :p |
Medycyna i lekarze nie mają antidotum na trole rumuńskie :D
|
Cytat:
Aaa, jeszcze się tydzień nie myć, słabo jeść, odwodnić się, no powiedzmy brakuje jeszcze noża w łydce i sukces pełna gęba :D Resztę załatwi pan pikuś i mastercard :D |
miłe złego początki
9 Załącznik(ów)
Powoli to staje się u mnie regułą. Ktoś zadzwoni, coś mi nagada i potem mnie to męczy, jak kropla atol. Mało tego, decyzje na ostatnia chwilą też mi wchodzi już na stałe do programu. I tak we czwartek założyłem oponkę bo nóż widelec w piątek gdzieś pojadę. I stało się. W piątek po robocie jeszcze odrobiłem prace domowe. Kwadransik pakowania i kole 20 dzida w drogę. Jakoś dotarło do mnie, że Borunin organizuje jakąś imprę. A, że na szlaku i po drodze to się troszku wprosiłem. Jakoś po północy dotarłem do Przemyśla i pod eskortą zostałem doprowadzony na metę. Dzięki uprzejmości gospodarza ciepły kąt się znalazł a przyjęcie było iście królewskie. Rankiem okazało się, że mientcy jesteśmy jak kaczuszki. Deszcz sobie padał, myśmy gadali a czas sobie płyną. Ale na dwór jakoś nikt nie chciał wyjść. Załącznik 6461 W trakcie tego gadania, kole południa zadzwonił Greg. Umówiliśmy się w Krośnie za godzinę. Zawinięci w kondoniki ruszyliśmy z Wojtkiem na Krosno. Reszta ekipy szturmowała szlaki Borunina. Mi tym razem się nie udało. Mam nadzieje, że jeszcze się kiedyś nadarzy okazja. Jakąś godzinę później przyjechał Greg i zaczeliśmy szukać kantoru. Nic z tego nie wyszło. W sobote wszystkie były pozamykane. Ruszyliśmy w stronę Dukli. Po drodze na stacji uzupełniliśmy paliwo, wymienilismy kasę i ruszyliśmy na Komańcze. Po drodze Greg jako pasjonat Gps oznajmił, że skręcamy w lewo bo tak mówi jego telewizor. I choć droga była tylko jedna, skręciliśmy w pole. Po skręcie wyjaśnił, że ze 300 metrów nawet możemy zaoszczędzić. A niech tam. Ruszamy po przygodę. Pierwsza niespodzianka to rzeczka. Trochę zmiekł, ale przeszedł. Chwile póżniej w trawie zagineła droga. Odnależliśmy coś co było świeżo rozepchniętym gliniastym podjazdem. Pierwszy przyjoł glebę po 10 metrach drugi 10 metrów przed końcem. Załącznik 6453 Jeden jeden. Schodząc po tym szybko okazało się, że nawet ustać na dwóch nogach jest ciężko, a co dopiero jeździć obładowanym moturem. Dalej była już tylko łąka bez najmniejszych nawet śladów po jakichkolwiek kołach. Jadę w górę wzdłóż wąwozu. Po jakimś czasie udaje mi się znaleźć przez niego przejazd. Załącznik 6454 Patrząc na kierunki świata i miejsce gdzie jest normalna droga, tak właśnie powinniśmy jechać. Co z tego gdy telewizor Grega pokazuje zupełnie co innego. Jedzie w zupełnie inną stronę. Po jakimś czasie ginie mi z oczu w trawie po szybę. Chwilę trwało zanim się odnaleźliśmy. Ruszamy podjazdem pod górkę. Odnalazły się ślady po jakiś kołach. Droga to zdecydowanie jeszcze nie jest. Greg daje buta i po chwili długim slajdem ląduje w horyzontalnej, gubiąc po drodze kufer. Nie dotarliśmy nawet do pierwszego noclegu a tu już zabawa na całego. Załącznik 6455 Dźwignia zmiany biegów wygięta w znak zapytanią, jakby chciała pytać - dokąd? Okazuje sie, że Pancerniki mają takie ciekawe tulejki/bezpieczniki które w sytuacji krytycznej się urywają. Jest jeden a nawet dwa problemy. Nie mamy zapasowych tulejek, warto się na przyszłość w takie zaopatrzyć na wyjazdy. Zgineły nam dwa płaskowniki mocujące kufry do stelaża. Szukanie tego w trawie do pasa nie należy do najłatwiejszych. Rozkręcająć co się da zdobywamy śruby i nakrętki. Po dłuższych poszukiwaniach z nosem w trawie, zamiast wykrywacza metalu, odnajdujemy płaskowniki. Nieźle powyginane. Za pomocą zdobycznych śrub i trytytek mocujemy kufer. Telefonem zamawiamy po garści śrub podkładek i nakrętek. Napieramy dalej trawą. Greg z uporem maniaka ciągnie na swój brak drogi. Nawet zaczynam się zastanawiać czy nie ma racji. W oddali widac szpaler krzaków i drzew. Załącznik 6456 Po dotarciu do niego okazuje się mało możliwy do pokonania. Zwiad wykazał, że za krzakami nie ma drogi tylko rzeczka. Jednostką pływającą to ja nie jestem. Co najwyżej nurkiem ;-). Wracamy na moje azymuty. Docieramy do jakiś zabudowań i żwirówki. Greg ma dość wrażeń no i GPS pokazuje mu na drogę. Ale tym razem ja daję do przodu. Coś tam trąbi, ale udaje, że nie słyszę. Niedługo droga zmienia się w bagienko. Pierwsza klasa. Jeszcze parę kałuż przejazd pod przepustem w nasypie kolejowym. Docieramy do kamienistej rzeczki i drogą na asfalt. Kilka kilometrów i jesteśmy w Łupkowie. Bez trudu odnajdujemy drogowskaz „koniec świata 1 godzina” Na czuja wybierając coraz to gorsze drogi przez kałuże, rzeczki i przejazdy po rurach udaje nam się dotrzeć do pierwszego noclegu. Miejsce klimaciarskie jakich w Bieszczadach wiele. Zresztą nazwa mówi sama za siebie „koniec świata”. Nie ma prądu i wody ale jest piec, kilka gitar ... i bieszczadzkie anioły. Greg nawet miał wzięcie, ale nie chciało mu się już jeździć moturem. Początkowo mieliśmy rozstawiać namioty, ale znaleźliśmy taki już postawiony. Greg dokonuje prezentacji taboru. Czego to On nie ma? Załącznik 6458 Butli z gazem ma sześć. Tylko każda prawie pusta. Wyjaśnia mi szybko że wyjazd mial być po taniości więc nie kupował nowej. Załącznik 6457 Miska, kawka i kruszon. Załącznik 6459 Dzień kończymy przy dzwiękach gitary. Załącznik 6460 [Przed północą. o dziwo bez masakrycznych ( nie błądził więcej niż godzinę) problemów dociera Wieczny z resztą ekipy. No dobra, na wjeździe walna elegancka figurkę. |
dobry początek, strach myśleć, co będzie dalej, hehe
|
cudne:)
|
Więc są jednak pokręceni, dla których motocykl służy do dzikich uciech a nie np. chromowania szprych ;)
Odzyskałem wiarę w w forum i ludzi! DZIDA panowie! |
Miodzio :drif::drif::drif::at:
|
Miodzio, to oni cały czas chyba spożywali, a szczególnie rozsyłając esemesy na lewo i prawo, bez żadnej koordynacji:hehehe:
|
Wstęp godny gry wstępnej:drif:
|
I co, kuniec :)? Bo ja zdjęć nie robiłem, nie wypada się lansować cudzymi zdjęciami ;).
|
Wiesz wakacje się skończyli, mam swoje obowiązki. To trochę czasu zajmuje, dlatego dzielę na części.
|
droga, czy jeszcze nie ma o czym piasać
11 Załącznik(ów)
Wieczór już prawie był zakończony. Chłopaki też mieli dość i szybko legliśmy w śpiworkach w naszym namiocie....na stole. Taka była imprezka, a co. Załącznik 6518 Nad ranem budziłem się kilka razy. Chłodno było troszkę, żeby nie powiedzieć zimno. Niebo było zaciągnięte na dębowo i mimo, że do świtu było jeszcze trochę czasu nie wróżyło to zbyt dobrze. Rano po śniadanku rozpoczęliśmy pierwsze serwisy. Rychtowanie gregowego pancernika z ran dnia poprzedniego. Chłopaki robili kapitalki swoich sprzętów po wczorajszej trasie. Wieczny tankował olej. Po oporządzeniu sprzętów, czyli ciut przed południem, zwarci i gotowi udaliśmy się w kierunku granicy. Załącznik 6522 Załącznik 6523 Trochę na oślep, trochę na węch. Początkowo wszystko wyglądało nieźle tyle, że zamiast na drodze ląduje w zagrodzie pełnej owiec. Zawracamy i dziwnym zrządzeniem losu docieramy jednak to naszego przeznaczenia. Dworzec kolejowy w Łupkowie z powodu swej okazałości godny co najmniej Włoszczowej (wszyscy wiedzą o co chodzi). Załącznik 6519 Dalej już nawet gruntowej drogi nie ma. Wybieramy tory. W końcu to też droga. Docieramy do tunelu. Dla uspokojenia ducha metodą starych indian sprawdzamy godzinę przyjadu najbliższego pociągu. Jest dobrze. Chyba zdążymy. Załącznik 6521 Załącznik 6520 Pamiątkowe zdjęcie i dzidaaaa. Po drugiej stronie czy już na wolnej Słowacji Wieczny stwierdza, że uwolnił mu się częściowo stelaż. Załącznik 6524 Mocujemy go pałer tejpem i trytytkami. Jest tszoda. Jest piknie. Greg prowadzi szutrami, drogami przez stodoły nieczynnych pegieerów. Właściwie całą Słowację nic się nie dzieje. Absolutnie nic. Za to po w jechaniu na Węgry coś się zaczyna dziać. Kolega Wielkie nieścięście otwierając kufra stwierdza, iż zawartość wygląda jak puszka sardynek. Znaczy wszystko pływa w oleju który się wylał z butelki. Drużyna pracuje. Kadra się koncentruje. Załącznik 6525 Ruszamy dalej. Cóż Węgry to raczej płasko i nudno. Greg prowadzi za swoim telewizorem. Docieramy do rzeki fajowo ale nie ma mostu. Rzeka nie wygląda na płytką. Nawet ja nie próbuję. Jedziemy dalej wałem powodziowym. Jest pięknie. Zbliża się pora obiadu. Wypatrzyliśmy fajne jeziorko, tyle , że ogrodzone. Okazuje się to być prywatnym łowiskiem wędkarskim. Rozkładamy się na stoliku nad wodą i rozpalamy pod kociołkami. Przychodzi właścicielka z Mężem. Mówi tylko wery littel po anielsku. Za to my po węgiersku nawet tyle nie potrafimy. Daje nam klucz do prysznica, za darmoszkę. Nieźle musiało od nas walić. Koniec końców pojedliśmy , wykąpaliśmy się, ruszamy dalej. Nawigator wyznacza dalszy kurs niezmiennie kierując się zasadą najkrótsza droga nie stroniąc od szutrowych ścieżek. Czasem oznacza to przelot drogą przez ogródki działkowe, a czasem trzydziesto kilometrową wycieczką przez las. Właśnie drzemy takim leśnym duktem. Kurzy się niemiłosiernie. Odstępy między nami kurz wydłuża coraz bardziej. W końcu orientuje się, że chłopaki za mną zaginęli. Czekam chwilę i nic. Zawracam i jadę z powrotem. Szymon z Wiecznym stoją i coś tam gadają. Okazuje się, że zgubiłem ręcznik. Wieczny stanoł aby go zabrać, ale nim opadł kurz miał już Szymonowego Biga zaparkowanego w pancernikach. Straty; Big ma wygryziony kawałek błotnika, na dziobie z pod czarnego matu wyłazi racingowy orange. Zawracam przez pobocze. Niestety pokonując rów zabrakło mi nogi do podparcia przy zatrzymaniu. I jak w na zwolnionym filmie razem z motorem kładę się w gęstej trawie rowu. Wszyscy ryczymy ze śmiechu. Podchodzi Wieczny podając rękę do wstanie. Ja cały czas ryczę ze śmiechu. Pierwsze co mi przychodzi do głowy to aparat. Zdjęcia rób. Załącznik 6526 Drzemy dalej. Docieramy do Rumuni. Na granicy tylko paszporty obmien walut i wio. Wpadamy na stację benzynową. Częstotliwość tankowań wyznacza 04 Wiecznego. Ja bym walnął jeszcze ze 150 gdy On już tankuje. Jakoś nie lubię tego robić zbyt często i wolę od deski do deski. Załącznik 6527 Powoli robi się ciemno. Właściwie to plan był taki aby dotrzeć do Resity. Do celu mamy jeszcze stówke z okładem. Ale w końcu zjechaliśmy w krzaki rozstawić obóz. Pociagąłem tymi krzakami na zwiad. No i znalazłem piekną miejscówkę Kilka drzew opodal lasek, Z drewnem na ognisko nie było problemu. Umówiliśmy się, że jak nie wrócę reszta jedzie moim śladem. Coś długo ich nie ma. W końcu nadciągają – jeźćcy burzy. Kufer Wiecznego odstaje jakiś 45 stopni. I to od razu w dwóch płaszczyznach. Oj nie jest lekko być Hutyszem – cokolwiek to znaczy. Załącznik 6528 Rozstawiamy obóz, rozpalamy ognisko, jedzenie, kruszon. Robi się błogo. Niebo gwiaździste jak w bajkach. Świerszcze graja aż miło. Kruszon idzie w nogi. Jeszcze smakujemy lokalnego specjału marki Unirea. Miły. W oddali widzimy ognisko, ale nikomu się nie chce ruszyć schabów. Pewnie to był Wolly z Młodym. Zasypiamy pod gwiazdami. |
Felek jak zwykle trzymasz poziom relacji - jeszcze trochę a wieszczem forumowym zostaniesz :D - tak dalej czekam z niecierpliwością :Thumbs_Up:
|
ojojo fajna relacja, fajny wpypad, na pewno zgodny z trzoda dzida ... szczegółów co do najepki na razie autor poskąpił więc nie dodaje ;)
|
popłakałem się. Zwykla parkingowa gleba ale opisana z takim urokiem:)
Co to za stelaż jest Jezus Maria? |
Pancernik pozbawiony jednego z w sumie czterech punktów mocowania. Zawsze wytrzymywał. No ale przyszedł czas, że puścił. Pozostały tylko mocowania tylne, bo przednie mocowanie jest jedno, do podnóżka pasażera. Jechałem wyschniętą, glinianą koleiną. Położyłem się na prawo przy prędkości marszowej, kufer się oparł o bandę koleiny. Motocykl zatoczył pół obrotu i stanął oparty na kufrze. Jak podnieśliśmy była kupa śmiechu. Ogólnie przez pierwsze dni była kupa śmiechu :).
|
z przodu powinien byc "zastrzał" - wyslij ten stelaż Bonjurowi niech pooglada, moze coś poprawi. Fajnie by było, bo kufry fajne robi.
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:59. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.