Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Wakacje w Rosji, przez Karelię, Kolski i Ribaczyj – niekończący się las i bagna po pas (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=41598)

dżony 08.12.2021 16:49

Wakacje w Rosji, przez Karelię, Kolski i Ribaczyj – niekończący się las i bagna po pas
 
Gówniany to jest czas, każdy z nas odczuwa to na własnej skórze. A tym bardziej osoby, które nie mogą usiedzieć na dupie, które w pracy są ciałem a myślami hennn daleko. Sytuacja jaka jest każdy widzi, areszt domowy. Zostaje zwiedzanie naszej pięknej Ojczyzny albo powroty w głąb pamięci, żeby zza mglistych wspomnień wyciągnąć historię, która się wydarzyła. Przywołać i opisać można zdarzenia, które miały miejsce jednak w rzeczywistości często były inne niż pamiętamy. Ale to przecież nasze wspomnienia, nikt tego nie zabierze ani nie podważy. Tak będzie i tu, to moje wspomnienia, których nikt nie zweryfikuje. No może poza kilkoma kompanami tamtej niedoli ale oni również mogą niewiele pamiętać. Może wtrącą tu coś od siebie, a może było inaczej i ja za bardzo koloruje. Nie istotne. Historia ma się czytać i być ciekawa, na tym się skupmy. Chociaż jakby spojrzeć na wszystko z perspektywy czasu był to niesamowity splot fortunnych zdarzeń, każde kolejne przebijało poprzednie. Kiedy myśleliśmy, że już lepiej być nie może, znowu zwrot akcji i noc spędzamy w jedwabnej pościeli... Teraz koloruję, była stara drewniana chata i wygniecione łóżko ale w tamtym momencie zziębnięci i mokrzy od brodzenia po pas w wodzie to ciepło zapiecka było najlepszym co mogło nas spotkać. Nie zdradzając więcej i nie wyprzedzając faktów ta opowieść niech ma roboczy tytuł "Seria fortunnych zdarzeń w Rosji, przez Karelię, Kolski i Ribaczyj - niekończący się las i bagna po pas"

Dawno nigdzie nie byłem. Plany były duże, w 2018 miał być Pamir, później Mongolia ale splot rodzinnych zdarzeń kazał mi zostać. Zrezygnowałem parę tygodni przed wyjazdem lecz z perspektywy czasu nie żałuję, że zostałem. Do dziś w garażu leżą lewe kwity do wyrobienia wizy biznesowej. W nagłówku wisi техобслуживание (tekhobsluzhivaniye) jakoby, że ja ślusarz z Polski jadę coś tam spawać na Syberię. Niestety wschodni bracia musieli obejść się bez mojej pomocy.

Pojechało za to moich dwóch kumpli, też na DR650, też na fabrykowanych kwitach. Z taką różnicą, że oni obaj pracują w firmie Lasy Państwowe. Ciekawe jakie im wymyślono zadanie do wykonania na wschodzie, jakie było wytłumaczenie dla wydania wizy biznesowej... Pojechali razem ale wrócili osobno. Nie przez kłótnię, bo w takich miejscach nie zostawia się kompana, nawet najgorszego. Będąc w dupie jest się razem w tej dupie i razem trzeba się z niej wygrzebać. Taki środek dupy mieliśmy na Kolskim. Będąc w gęstwinie tajgi, brodząc w bagnach po kolana nie wyobrażam sobie zostawić kompana samopas. Trzeba wrócić razem. Tak więc powód ich rozdzielenia był prozaiczny, skurwił się jeden z motocykli. Stanął gdzieś na stepie kazachskim, w okolicach miasta Pawłodar. Problemów po drodze było znacznie więcej i motocykl dawał wielokrotnie o sobie znać wcześniej. Zaczęło się już na Ukrainie gdzie Marcin zorientował się, że jego DR pali litr oleju na 1000km. Później palił więcej, zanim zatarł się ostatecznie przepalił coś koło 30 lirów oleju i podobno nawet nie kopcił. Stanął w tym Pawłodarze i na tym skończyła się wycieczka. Wystawił rękę i na stopa z motocyklem na pace ciężarówki dojechał do Omska. Podręczne rzeczy spakował w reklamówkę, nadał truchło DHLem do Kaliningradu a sam poszedł na lotnisko, kupił bilet w okienku i poczekał na samolot do domu.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Wielokrotnie dyskutowaliśmy wcześniej o lataniu, ja pierwszy lot miałem już dawno za sobą. Marcin zarzekał się, że nigdy nie wsiądzie do samolotu. Bo to niemożliwe że za 50zł można polecieć do Barcelony, bo na bank leją do tych Boeingów jakieś trefne paliwo i dlatego tak tanio. I jak on pierwszy raz poleci to na pewno spadnie. A tu sytuacja przycisnęła go do murów lotniska i nie było odwrotu. Musiał uwierzyć w siłę ruskiej aerofloty. Dziwne to takie w naszej zachodniej europie, bilety trzeba bookować parę miesięcy wcześniej, polować na najtańszą ofertę. A tam wszedł chłop na lotnisko, kupił bilet za parę stów, poczekał kilka godzin na swój samolot i z międzylądowaniem w Moskwie dotarł do Berlina. A to już znacznie bliżej domu niż Pawłodar. Maciej za to wrócił na kołach, tylko dlatego się rozstali.

Macie tu film z ich przygód:



Przyszedł rok 2019 i trzeba było w końcu gdzieś ruszyć. Wiadomo, że jedyny słuszny kierunek (przynajmniej w mojej głowie) to wschód. Kompani znaleźli się od razu, Loki i Gregori, problemem stał się tylko czas. Rok wcześniej stałem się młodym przedsiębiorcą na dorobku ale mogłem sobie pozwolić na miesiąc wolnego. W końcu po to decydowałem się na taką formę zarabiania. Sam swoim żaglem, sterem okrętem... Pisząc to rok później wiem już, że sam ukręciłem na siebie bicz bo roboty nie da się przerobić a żeby mieć miesiąc wolnego najpierw przez dwa poprzedzające trzeba pracować dzień i noc. Nieistotne.

Koledzy się znaleźli, nie znaleźli jednak za dużo czasu, ledwie dwa tygodnie. Można jechać na kołach ale będzie gonitwa. W sumie im dalej na północ tym dłuższy dzień, no i większość wyjazdu faktycznie przez cały czas był dzień. Dawało to możliwości do rypania kilometrów na ilość ale po co. Decydujemy się na przyczepkę do Estonii i dalej na kołach. Niespotykana to dla mnie sytuacja. Nigdy nie wiozłem swojego motocykla na przyczepce. Kiedyś postanowiłem, że dopóki da rade sam jechać to będzie sam jeździł, a nie wożony na lawecie. Zaczęło się to już od samego początku naszej przygody, gdy pojechałem go kupić na drugi koniec Polski z zamiarem powrotu na kołach. Kask, kurtka w plecak i heja podróż PKP do Krakowa, w sumie w ciemno bo ogłoszenie z internetu. I wracałem też po ciemku, do domu dojechałem nad ranem. 550km nocą na obcym motocyklu ale jakoś bez obaw. Od początku czułem, że to będzie przyjaźń na lata.


El Kowit 08.12.2021 18:08

Zdałem sobie teraz sprawę, że w Kazachstanie mówiliby na Ciebie Dżionypan albo Pandżiony..
No to panie Pandżiony, z dużym zainteresowaniem będę się podejmował odwiedzin w tym wątku.

P.S.
W jakim programie składasz filmidla?

dżony 08.12.2021 19:28

DaVinci Resolve

sebol 08.12.2021 20:25

:lukacz:

dżony 08.12.2021 20:35

No ale trudno, znowu życie wybrało za mnie. Zapakowaliśmy 3 motocykle na przyczepkę, ciuchy do busa i zgodnie z planem (!?) ruszyliśmy z Rawicza w piątek o 10.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Wycieczka nie trwała długo bo już na A1 pod Łodzią T4 straciło moc i zgasło. Pędem wkulaliśmy się jeszcze na ślimaka licząc, że może uda się zjechać z autostrady, nie udało się. Utknęliśmy akurat na zakręcie bo ślimak ciągnął się pod górę. No i pięknie. Wiemy, że jesteśmy w dupie ale nie aż tak bardzo. Przecież jest sto opcji i jeszcze nic straconego. Liczymy dni czy uda się zostawić auto gdzieś w okolicy i jechać dalej na kołach. Słabo to jednak wygląda, nie zdążymy dojechać tam gdzie chcemy. Dziwnym trafem zjazd, na którym rozkraczyło się auto prowadzi do naszego kolegi Gombki. Na pewno rzucił klątwę za to, że nie daliśmy nawet znać o przejeździe przez jego podwórko. Szczęście w nieszczęściu godzinę później siedzimy już u niego w ogródku robiąc grilla. Ale przecież to jest wycieczka ! Trzeba jechać dalej ! Plan się wyklarował, jest akcja i podmianka auta. Skomplikowana to operacja bo z Rawicza rusza do nas bus, który na przyczepie wiezie auto, za które zaczepimy przyczepę z motocyklami i pojedziemy dalej a bus z Rawicza weźmie na przyczepę, z którą przyjechał, naszego busa, który się zepsuł i wróci z nim do Rawicza. Ktoś coś zrozumiał z ostatniego zdania? Nieistotne, mamy sprawne auto i późnym wieczorem ruszamy dalej.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Trzeba cisnąć całą noc bo jest mały poślizg. Do granicy dojeżdżamy sprawnie, Litwa jakoś leci, nad ranem zaczyna się Łotwa a chwilę później jesteśmy już w Estonii. Nie lubię tak podróżować bo dookoła ucieka mnóstwo fajnego terenu ale co poradzić. Na te kraje przyjdzie jeszcze czas. Estonia mija nam praktycznie cała w deszczu, leje okrutnie a za parę kilometrów mamy zrzucać motocykle i pod wieczór przekroczyć jeszcze granicę RUS.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Jakoś po południu dojechaliśmy na kemping gdzie zostawiamy auto i przyczepę. Ściągamy motocykle i stało się to co czułem. Mój DR walnął focha, tak myślałem jak go pakowałem na lawetę jeszcze w Polsce. Na bank się obrazi za taką formę transportu. Nie dość, że kicha i prycha zamiast odpalić to jeszcze w oczku zamiast oleju jest beżowa maź. Co jest kurde, woda w oleju ? Mój motocykl jako jedyny jechał tyłem do kierunku jazdy, napadało przez wydech ? Oglądam te zawiłości kolektora i nie ma raczej takiej możliwości. Z pięć litrów by musiało napadać przez komin żeby przelało się do cylindra. No nic, silnik się zagrzeje a woda wyparuje.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Pierwsze kilometry na kołach nie napawają optymizmem, leje solidnie i nie widać na niebie, żeby w najbliższym czasie miało się to zmienić. Jeszcze o tym nie wiemy ale będzie padać przez dwa tygodnie, codziennie. Raz mniej, raz więcej, z krótkimi przerwami, z dłuższymi, mżawka kapuśniaczek, ulewa, czasem nawet wyjrzy słońce ale zasadniczo to codziennie pada. Zdradziłem już za dużo z przyszłości? To żaden sekret, taki mamy klimat i spodziewaliśmy się deszczu. Na szczęście brytyjskie przeciwdeszczówki, które braliśmy awaryjnie stały się elementem codziennego ubioru. Można było nie ubrać grubych ciuchów pod spodem a membrana skutecznie chroniła przed chłodem i wodą.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Jedziemy przez tą Estonię, dookoła pustka. Niespotykane to w Europie zachodniej, tak duże odstępy od miast, wiosek. Zaczyna się czuć przestrzenie. Granicę chcemy przekraczać w Narwie. Zbliżając się do Bałtyku zaczyna wychodzić słońce, robi się trochę cieplej. Do Narwy dojeżdżamy po południu i od razu walimy na przejście. Trafiliśmy raczej bez problemu, przejście faktycznie jest ale jakoś pusto, żadnej kolejki tylko duży parking przez bramami. Chodzę dookoła, żeby wybadać sytuacje jak tam wjechać. W jednej z bocznych uliczek między kamienicami widzę stojące dwa motocykle a za nimi sznurek samochodów. Zmierzam w ich kierunku aby wybadać sytuację co tu dalej robić i jak dostać się na drugą stronę. Zbliżając się machnąłem ręką na przywitanie, dostałem odmachanie i w tym momencie odjechali. Ehh... Bez słów dowiedziałem się za to wszystkiego, no prawie. Przed motocyklistami otworzyła się brama i wjechali na teren przejścia. Wszystko jasne, czyli musimy ustawić się w tej uliczce w kolejce za samochodami. Wracam do chłopaków, bierzemy motocykle i jedziemy na koniec sznurka.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Idzie w miarę sprawnie więc nie pchamy się do przodu. Gdy przychodzi nasza kolej dziarsko podjeżdżamy pod otwierającą się bramę i wtedy pogranicznik prosi o bilety, rezerwację wjazdu na przejście. O co chodzi? Zdębiałem. Przecież staliśmy w kolejce, teraz nasza kolej no i jesteśmy. Nie, obowiązuje lista kolejkowa.

Chyba z racji tego, że Narva to dosyć małe i ciasne miasto a teren przy przejściu nie jest zbyt duży kolejka do przekroczenia granicy jest.... na drugim końcu miasta. Dostajemy od pogranicznika adres i jedziemy kilka kilometrów do miejsca gdzie rejestruje się chęć przekroczenia granicy, dostaje numerek i tam na wielkim placu czeka na swoją kolej aby nie robić tłoku w mieście. Pobieramy bileciki i na wielkim telebimie wyczekujemy aż wskoczą nasze numerki. Chodzę dookoła próbując coś się dowiedzieć, ile to może potrwać, czy da się coś przyspieszyć. Praktycznie same rosyjskie rejestracje ale dostrzegam jedno auto z Polski. Okazuje się, że stoją już tam od kilku godzin, samochodów jest mnóstwo. Podchodzę do kiosku, gdzie siedzą pogranicznicy obsługujący telebim. Wypytuje czy może motocykle idą szybciej, czy jest osobna kolejka czy bez znaczenia jaki pojazd. Każą czekać ale między słowami rozumiem, że motocykle chyba mają osobną listę. Siedzimy tam dobrą godzinę, obóz już rozbity, jedzenie, picie w najlepsze aż nagle wyskakuje jeden z naszych numerów. Zanim się zorientowaliśmy zrobiła się wrzawa bo dopóki pojazd nie opuści poczekalni nie wyświetlają następnego. Pakujemy się w pośpiechu i spadamy jeszcze raz stanąć w kolejce między kamienicami.

Odprawa Estońska sprawnie, skąd dokąd, kilkanaście minut i już jedziemy przez most graniczny. Przed Rosyjskimi pogranicznikami jest zawsze jakaś nutka obawy ale jedziemy pewnie. Praktycznie żadnej kolejki więc od razu stajemy do odprawy. Chłopaki pierwszy raz wjeżdżają do Rosji i nie wiedzą czego się spodziewać a tu proszę. Miło i przyjemnie, śmiechy, chichy, żarty. Praktycznie cała obsługa przejścia to młodzi chłopacy i dziewczyny, no max po 30 lat. Chodzi nad nimi starszy stażem i wiekiem przełożony ale całą robotę robią młodzi. Masa pytań, a co tu macie, a co w tej torbie? Wszystko z uśmiechem, a wódkę i papierosy macie ? No proszę Pani... Wódkę i papierosy to będziemy przewozić na powrocie. Dostajemy do wypełnienia deklaracje celne, standardowo cyrylica. Rzucam tak pod nosem "a po angielsku nie macie?". A mamy, proszę bardzo ! Dostajemy co prawda po niemiecku ale młody pogranicznik bez wstydu przyznaje się, że nie zna ani germańskiego ani anglijskiego i dał pierwszy lepszy papier. Wypełniamy wszystko bez problemów. Nie stanowi nawet problemu to, że dwa motocykle były zarejestrowane na Lokiego. Gregori miał wszystkie kwity od notariusza na użyczenie pojazdu ale nikt o to nawet nie pytał. No i jesteśmy po drugiej stronie. Rzut oka na mapę i trzeba kołować gdzieś na miejsce noclegowe. Dni są już bardzo długie ale jest późne popołudnie i jesteśmy dosyć zmęczeni po nocy w aucie. Wymieniamy walutę i robimy zrzutę do wspólnego portfela. Jeśli ma się zgraną ekipę to taki sposób rozliczania się jest bardzo wygodny. Składamy się po kilka tys rubli do jednego portfela i z tego płacone są wszystkie wspólne wydatki. Spanie, zakupy itp. Następuje wtedy tzw. dyktatura zakupowa. Ten kto aktualnie ma portfel i idzie na zakupy decyduje za wszystkich. I gówno go obchodzi to, że ktoś nie lubi szprotów w oleju, trzeba jeść i pić wszystko bo wszystko jest wspólne. Tak więc od pierwszego dnia zostajemy z Lokim samozwańczymi dyktatorami zakupowym i w sumie jest już tak do końca wyjazdu. Gregori nie miesza się nam do gara i czasem tylko coś marudzi, że litr i po cztery piwa na głowę to trochę dużo...

Mam chęć przespać się na plaży, nad morzem. Ciekawy jestem jak Bałtyk wygląda w tym miejscu. Jedziemy jeszcze dobrą godzinę prosto na północ, na sam cypelek półwyspu nad Narvą. Zbliżając się już do plaży kluczymy jeszcze trochę po lesie szukając optymalnej drogi w stronę morza. Wszędzie pełno wyjeżdżonych śladów samochodów. Piach jednak sypki i auta chyba maja tam sporo trudności z dojazdem na plażę. Mijamy też kilka znaków o zakazach biwakowania i palenia ognisk ale widząc jak jest pięknie i ile jest śladów po imprezach na plaży średnio się tym przejmujemy. Zjeżdżamy w końcu bliżej morza i rozbijamy się w lasku kilkanaście metrów od brzegu. W końcu można zrzucić przemoczone od rana ciuchy i napić się piwa oglądając zachód słońca nad Zatoką Fińską.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Z prawej strony widać stojące na morzu statki czekające na wejście do portu. To chyba Ust-Ługa. Jest sobotni wieczór i długo nie trzeba czekać na imprezowiczów. Po plaży niosą się dźwięki muzyki i śpiewów. Pięknie mieć takie miejsce pod nosem i w ten sposób spędzać krótkie letnie noce. My jednak nie siedzimy do rana. Czas spać.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Rano budzi nas piękne słoneczko, miłe to wytchnienie od wczorajszej ulewy. Nie spieszy nam się bardzo, śniadanie, herbatka, pakowanie.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Ruszamy najpierw wzdłuż plaży i dalej przebijamy się przez wydmę, żeby dostać się do asfaltu. Po paru kilometrach widzę w oddali na drodze kilka osób w odblaskowych kamizelkach. Wjeżdżamy na nie od tyłu i chyba nie spodziewali się nikogo o poranku jadącego z tego kierunku. Z bliska już widać dokładniej, że to kilka dziewczyn. Mają stolik, jakieś tablice informacyjne. Myślę, że zbierały opłaty za wjazd na ten teren, to był raczej swego rodzaju rezerwat. No nic, znowu nam się udało. Jedziemy do wioski tankować i ustalić jakiś plan. Czy wracamy się do federalki i jedziemy prosto na Petersburg czy bujamy się bokami wzdłuż wybrzeża. O dziwo ciągle świeci słońce więc wybór jest prosty. Mijamy tak kilka nadmorskich, rybackich wiosek.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Przejeżdżamy mostem nad Ługą mijając miasteczko Ust-Ługa i zbliżamy się do portu. Krajobraz nagle mocno się zmienia. Dotąd gówniana, wiejska droga staję się szeroką dwupasmówką. Dookoła wszędzie przemysłowa infrastruktura, rurociągi, zbiorniki, wygląda mi to na terminal paliwowy - ropa albo gaz. Nie mam tej drogi zaznaczonej nawet na mapie więc jedziemy tak mniej więcej w zamierzonym kierunku. Całe to otoczenie nie wzbudziło na tyle mojego zainteresowania co fakt, że jak nagle zaczęła się super droga tak nagle zniknął w Garminie sygnał GPS... Co jest kurde, zatrzymujemy się na poboczu. Włączam, wyłączam, bez skutku. Brak sygnału z satelity, nie znajduje ani jednej. Jedziemy więc dalej tym hajłejem, co chwilę mijamy tylko ciężarówki z kontenerami albo cysterny. Po parunastu kilometrach sygnał GPS wraca jak gdyby nigdy nic, ciekawe. Dopiero po powrocie doczytałem o tym miejscu. Ust-Ługa pretenduje do miana największego i najnowocześniejszego portu na Bałtyku. Działa tam już duży terminal paliwowy obsługujący ogromne tankowce eksportujące ropę do zachodniej Europy z pominięciem Białorusi i Polski... To by tłumaczyło te rurociągi i zbiorniki. Ale czy dla ochrony infrastruktury jest możliwe zakłócenie sygnału GPS ? Nie wiem, niech mądrzejsi się wypowiedzą.

Gdy znowu błądzimy między wioskami zbliżamy się do kolejnego przemysłowego molocha, Sosnowy Bór. To tam działa największa elektrownia jądrowa w Rosji - Leningrad I i II. Istniejąca od 1974 roku elektrownia Leningrad I wyposażona jest w cztery reaktory RBMK-1000 z czasów radzieckich, podczas gdy nowo budowana elektrownia Leningrad II będzie dysponowała czterema jednostkami generacji III+ WWER-1200. Blok 1 w elektrowni Leningrad I, działający komercyjnie od listopada 1974 r. wyłączono i wycofano z eksploatacji 21 grudnia 2018. Został zastąpiony przez blok Leningrad II-1, który podłączono do sieci w dniu 9 marca 2018 r. i rozpoczął działalność komercyjną w październiku 2018 r.

https://upload.wikimedia.org/wikiped...ower_plant.jpg

Samo miasto Sosnowy Bór, ze względu na znajdujące się w nim ośrodki o znaczeniu strategicznym, ma status miasta z ograniczonymi wizytami, a wstęp wymaga specjalnego zezwolenia. A nam się znowu jakoś udało przejechać i nikt o nic nie pytał. Pytali za to Vadim i Dima, których spotkaliśmy pod sklepem kilka kilometrów przed Sosnowym Borem. A po co, a dokąd, a co to za maszyny.

Zatrzymaliśmy się na małe zakupy i śniadanie pod jednym z wiejskich sklepów. Nieodłącznym elementem takich miejsc jest stolik i ławka obok aby w spokoju można było zjeść lub wypić zakupione towary. W spokoju to pojęcie względne, nieodłącznym elementem takich miejsc są również miejscowi. Tu akurat Vadim ze swoim zięciem Dimą pili sobie piwko w słoneczne, niedzielne przedpołudnie. Starszy z wyglądu trochę jak Clint Eastwood, ciemne okulary i kowbojki - to nauczyciel informatyki w pobliskiej szkole a młodszy podobny zupełnie do nikogo z dumą opowiada o pracy w pobliskiej elektrowni atomowej. Jest technikiem atomistyki. Ciekawe, skończyć taką szkołę - Technikum Atomowe. W Polsce wśród młodzieży na pewno miałoby to duże wzięcie, głównie ze względu na nazwę. No ale u nas taki zawód nie miał by przyszłości bo poza doświadczalnym reaktorem Maria w podwarszawskim Świerku nie mamy elektrowni atomowej z prawdziwego zdarzenia. Inaczej jest w Rosji, tam kraj atomem stoi. O czym z dumą opowiada Dima. Ale z jeszcze większą dumą opowiada o swoim głupim filmiku na Youtube, który ma już prawie półtora miliona wyświetleń. Ehhh, to już mnie mniej interesuje ale powód do dumy jakiś tam jest.

Z racji bliskości morza na śniadanie kupujemy wędzone rybki, poza tym pustki w sklepie więc na chleb dokupuję jakiś serek topiony. Pani zza lady raczej go nie poleca, no ale nie ma nic innego do wyboru. Faktycznie nadawał się ewentualnie do smarowania łańcucha bo w smaku i konsystencji był bardziej jak świeczka niż serek. No ale rybki świeże i pyszne. Na rybach się nie znam ale zapamiętałem nazwę - Skumbria. Jak się później okazało to zwykła, pospolita makrela. Ale tam, pod sklepem, smakowała jakoś inaczej, lepiej niż taka zwykła makrela. Wszystko na wyjazdach, w pięknych okolicznościach przyrody smakuje lepiej (poza serkiem topionym). Miejscowi pokazują jeszcze parę sztuczek, jak można zjeść rybę na kilka sposobów. Niby zwykła ryba a tu tyle możliwości. Na sam koniec jest popisowy numer czyli podpalenie pęcherza pławnego aż zwęgli się i skurczy do wielkości łebka od zapałki i wtedy można go dopiero zjeść. To podobno taki rarytas do piwa. No ale to oni piją piwo a nie my. Mamy ledwo jedno na trzech i do śniadania nie zawahaliśmy się go otworzyć więc Gregori próbuje rarytasu. Minę miał dziwną ale zjadł.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Petersburg chcemy minąć bokiem, nie ma teraz czasu na zwiedzanie miasta. Może w drodze powrotnej się uda. Jedziemy więc obwodnicą przecinającą Zatokę Newską. Droga prowadzi przez Petersburski Kompleks Zapobiegania Powodziom. To ponad 25-kilometrowy system tam i śluz wodnych, zbudowanych na potrzeby ochrony przeciwpowodziowej miasta i aglomeracji Petersburga.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Zaczynają się godziny szczytu, północna część miasta i wylot na Prioziersk są mocno zapchane. Dwupasmowa droga wyjazdowa praktycznie cała stoi. Przeciskamy się motocyklami ale ruch jest ogromny. Aglomeracja Petersburga to gigantyczny moloch, zabudowania i bloki ciągną się długie kilometry jeszcze za rogatkami miasta. Stojąc w korku szukam drogi alternatywnej aby trochę uciec od tego zgiełku. Odbijamy w prawo i przez wioski dobijamy do brzegów Jeziora Ładoga. W tym największym jeziorze w Europie woda sięga po horyzont, nie widać drugiego brzegu. Podczas oblężenia Leningradu przez wojska niemieckie w czasie II Wojny Światowej jedyne dostawy dla miasta mogły docierać tylko przez jezioro. Początkowo transport odbywał się przy użyciu barek i holowników jednak od pierwszych dni listopada kiedy jezioro pokrył lód, dostawy można było transportować również pojazdami kołowymi po zamarzniętej tafli wody. Tylko dzięki tej "Drodze Życia" Rosjanom udało się utrzymać miasto.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Staramy się jechać wzdłuż brzegów kierując się dalej na północ. Okolica średnio atrakcyjna. Ze względu na jezioro każdy wolny kawałek gruntu zapchany przez dacze, wioseczki, kioski i całą tą wypoczynkową infrastrukturę. Przy jednej takiej osadzie droga prowadzi jakby przez ośrodek. Widziałem już to wcześniej na mapie ale ciekawy byłem jak jest w rzeczywistości. Na mapie zauważam też mały problem. Ośrodek leży nad ujściem dużej rzeki do jeziora. Niby zaznaczona jest przeprawa promowa a kawałek w górę rzeki nawet podobno jest jakiś most. Nie było niczego, ani promu ani mostu. Był za to ośrodek, do którego wjechaliśmy sobie tak o przez otwartą bramę co nie spodobało się obsłudze. Ledwo stanęliśmy nad brzegiem rzeki a już widzę, że leci do nas jakiś gość z opierdolem. Sytuacja załagodzona, pogadaliśmy, popytaliśmy o przeprawę na drugą stronę no i odwrót. Most faktycznie był ale dawno temu a prom to zasadniczo mała motorówka, która przerzuca ewentualnie pojedyncze osoby na drugą stronę. Za dużo zachodu, żeby pakować motocykle itp. Nadrabiamy trochę kilometrów kierując się z powrotem na federalkę. Zbliża się wieczór i trzeba też szukać jakiegoś miejsca na obóz. Kolejny raz tego dnia mapa robi mnie w ciula. Wynalazłem nad brzegiem jeziorem jakiś punkt "picnic area". Jedziemy zobaczyć.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Zamiast "picnic area" jest wielkie nic i gęste krzaki. Ścieżynka robi się coraz węższa i faktycznie prowadzi nad brzeg ale dojechać nie ma szans. Północne brzegi Jeziora Ładoga są mocno kamieniste i w większości to niskie bo niskie ale jednak klify. Zawracamy i jedziemy szukać dalej.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Parę kilometrów dalej trafiamy na inną miejscówkę. Jest dosyć blisko drogi i domów, szału nie robi ale jest gdzie postawić namioty i rozpalić ognisko.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Kręci się obok sporo osób, w większości młodzież nosi z jeziora wodę w baniakach. Idę na rekonesans okolicy i okazuje się, że kawałek wyżej od nas mają chyba jakiś obóz wspinaczkowy. Były tam fajne skałki i wytyczone kilka dróg wspinaczkowych. Chodzą tak i chodzą ale nam to nie przeszkadza, każdy przechodząc mówi coś na przywitanie. Pojawiło się za to dwóch mniej proszonych gości. Kręcą się dookoła naszego obozu dwa duże psy i tak nie bardzo wiedzą jak podejść i zagadać. Najpierw trochę szczekały na nas z daleka ale jak zobaczyły, że mamy dobre zamiary i kiełbasę bez obaw podeszły bliżej. Są już nasze.

Dostały trochę popasu, pomizialiśmy je za uchem i zostały już z nami przy ognisku. Dalej jednak szczekają - teraz już na przechodniów, którzy zbliżają się do naszych namiotów :D

Siedzimy jeszcze tak chwilę i idziemy spać. Jest już jasno. No dobra, cały czas jest jasno i ciemno się nie zrobi. W nocy pojawili się w naszym obozie kolejni nieproszeni goście. Ale o tym dowiemy się dopiero rano...

dawid8210 08.12.2021 20:42

Brak 3/4 zdjęć ;)
Czytam.

GregoryS 08.12.2021 20:53

czyta sie swietnie ! A zdjecia rzeczywiscie nie robią.

Emek 08.12.2021 21:06

W końcu. :lukacz:
Czyta się dżony.

Luti 08.12.2021 21:22

Jest fajnie, ciekawy kierunek.
Na win 10 tylko trzy fotki (2 ostatnie) z postu piątego się wyświetlily.

dżony 08.12.2021 23:02

Cholera a u mnie wszystko widać. Zdjęcia wrzucone na zdjęcia google i tradycyjnie skopiowany link foty wklejany na forum. Zawsze tak robiłem i nie było problemu

Emek 08.12.2021 23:09

Ja widzę wsio 👍

dżony 08.12.2021 23:10

pozamieniałem linki do zdjęć, jest już ok ?

Luti 08.12.2021 23:18

Wszystkie już ok. Dzięki.

dżony 08.12.2021 23:35

ok, elegancko

redrobo 09.12.2021 07:38

Juz widac. Swiecisz w pelni. Dajesz:)

aadamuss 09.12.2021 11:31

Ja też na szczęście widzę wszystko, filmy działają, dobrze się czyta i ogląda :-)
Jak ktoś miał zamontowany na motocyklu ten samorozkładający namiot? Nie przeszkadza w czasie jazdy jak wiatr wieje? GPS jest na bateriach czy stale podłączony do aku?

dżony 09.12.2021 12:37

Namiot satelite miał jakoś przymocowany na górze rogala. To jest najmniejsza wersja więc nie wystawała na boki nic więcej niż standardowy bagaż.

GPS zazwyczaj jeżdżę na samych akumulatorach a jeśli się wyczerpują podłączam go do usb na ładowanie

polly 09.12.2021 20:13

Czyta się. Czekam na dalszy ciąg.





P.S. ja samorozkładający się miałem ekspanderami chwycony razem ze śpiworem, ale stelaż wyszedł jakby za szeroki :D:D https://uploads.tapatalk-cdn.com/202...d8613e1c26.jpg

dżony 09.12.2021 22:16

Klasyczny poranek na tym wyjeździe, leje deszcz. Wychodzimy z namiotów ubrani już na gotowo do jazdy. Temperatura otoczenia nie skłania do wyjścia z namiotu w samych gaciach. Widzę z daleka, że na stoliku przy ognisku siedzą sroki. Pamiętam też, że przed spaniem zostawiliśmy tam jakieś żarcie. Było hermetycznie zapakowane w grubą folię więc nie spodziewałbym się, że coś się na to połasi. A jednak. Na stole siedzą sroki i wpierdzielają nasz ser, przez paczkę. Skąd sroka wiedziała, że w środku jest ser ? Czytać umie czy co? Dziwne jest to, że obok sera nieruszona leży kiełbasa, tak samo zawinięta w grubego foliowego kondoma. W sumie to ja się nie dziwię. Kto z Was był kiedyś na wschodzie, choćby i na Ukrainie wie, że mięso tam jest paskudne. Mielonka kartonu ze świńską skórą udająca kiełbasę. Tak więc sroki wybrały ser.

Pakujemy się powolnie, morale takie se. Na odjeździe z obozu Gregori urywa jeszcze podnóżek, ekstra – czeka nas spawanko. Jedziemy parę kilometrów do najbliższego miasteczka w celu znalezienia zwarszczika. Jest i warsztat, klepią na podwórku jakieś auta więc jest szansa. Kładziemy motocykl na boku żeby było lepsze dojście od spodu. Z baku i gaźnika leje się paliwo, zajebiste warunki do spawania. Mimo, że na zewnątrz solidny deszcz to chyba nawet monsun nie uratowałby sytuacji. Obkładamy całość szmatami, zasłaniamy kartonami i majster bierze się za robotę. Usługa wykonywana profesjonalnie, według sztuki napraw. Najpierw miejsce spawania wypiaskowane do gołego żelaza, następnie nasmarkane parę glutów i na koniec całość pryśnięta szprejem. Najważniejsze, że się jako tako trzyma no i że nic nie wybuchło.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Ciągle leje i jakoś nie bardzo chce nam się jechać. Nie ma weny na pchanie się krzaczorami więc wybieramy asfaltowy objazd północnej części jeziora. Trasa całkiem urokliwa, dobry asfalt i fajne zakręty wiją się wzdłuż brzegów. Dojeżdżamy do punktu zwrotnego naszej wycieczki. Od teraz zaczyna się przygoda.

Stoimy na ogromnym skrzyżowaniu pośrodku niczego, na prawo las na lewo las, na wprost też. Główna droga biegnie dalej prosto fajnym asfaltem ale nasz cel jest po lewej stronie. Niekończący się szuter. Odbijamy więc w las, zajebiście wielki las. Ten las będzie nam towarzyszył przez kolejne dni, cały czas las, a między nim bagna. Nie jest to taki klasyczny, równy bór sosnowy jaki znamy z naszych terenów. Czuć dzikość, nieregularność. Dominują gatunki iglaste, świerki, sosny, modrzewie czy jodły ale z racji bagnistego terenu i wszechobecnej wody świetnie odnajdują się też osiki, olsze czy brzozy. Droga mimo szutru utrzymana jest w dobrym stanie, w końcu to droga wysokiej klasy. Ot normalna międzymiastówka tylko, że bez asfaltu. Cały trakt zbudowany jest jakby na grobli między bagnami, wiedzie trochę powyżej terenu dookoła.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Zasadniczo to nic się nie dzieje, droga przez las. Ruch nawet spory, osobówek mijamy tylko kilka za to ciężki transport hula w najlepsze. Po pierwszych zakrętach wiemy już, że należy trzymać się blisko prawej krawędzi jezdni. Ciężarówki z drewnem jeżdżą jedna za drugą a ich kierowcy nie specjalnie uważają na innych uczestników ruchu. Dodatkowo są mocno przeładowane. Kłody drewna upchane do granic możliwości, waga DMC chyba nie robi tutaj nikomu różnicy. Na jednym z parkingów zagadujemy kierowcę takiego zestawu o wagę całości. Rzucił okiem na ładunek i mówi, że trochę ponad 40ton drewna plus waga pojazdu razem pewnie z 70t. U nich płacą za przewiezioną ilość drewna stąd każdy kubik na aucie to pieniądze. Inspekcji transportu nie ma a policja ma inne rzeczy na głowie.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Dopadają nas problemy dnia codziennego, trzeba zjeść obiad. Za kilkadziesiąt kilometrów ma być miasteczko. Może uda się też kupić paliwo bo z zapasami robi się cienko. Odległości naprawdę robią się spore. Tankowaliśmy rano w miejscu, gdzie spawaliśmy podnóżek ale zrobiliśmy już dobrze ponad 300km. Ja z Gregorim mamy baniaki po 25litrów ale Loki cienko przędzie ze swoimi kilkunastoma litrami. Ratujemy go co rusz awaryjnymi butelkami.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Dojeżdżamy do miasteczka Suojarwi. Leje już naprawdę mocno, to nie taki kapuśniaczek tylko solidny deszcz. Zimno w cholerę i chcemy znaleźć jakieś miejsce gdzie nas wpuszczą do środka. Kręcimy się po miasteczku i albo pozamykane albo średnio na nas patrzą. Znajdujemy w końcu dyskoteko-pub z opcją jedzenia. Wchodzimy do środka i w holu zaczynamy zrzucać mokre ciuchy. W środku pustka, ani klientów ani obsługi. Za barem pali się tylko jakieś światełko. Znajduje się w końcu jakiś gość z miotłą, chyba sprząta po wczorajszej imprezie. Pytamy czy można tutaj coś zjeść, nie ma problemu ale musi iść po kucharkę, poszedł. Wrócił po kilkunastu minutach z kobitą, którą pytamy czy można coś zjeść – owszem, usiądźcie panowie. Nikt nie pytał co chcemy, nie było menu ani żadnego wyboru. Prosta potrzeba, pytanie i odpowiedź. Kobita coś tam pichci na zapleczu, w międzyczasie przynosi kawę. Dostajemy prawdopodobnie pozostałości z wczorajszej imprezy. Szczerze wątpię, żeby w 15min zrobiła nam faszerowane pieczarkami drobiowe udka :D
Mimo to jedzenie bardzo dobre i czuć, że świeże. Siedzimy tam dobre półtorej godziny. Widząc co się dzieje za oknem nie bardzo chce nam się ruszać dalej. Ubieramy się leniwie i jedziemy szukać paliwa. W miasteczku stacja zamknięta. Niby mamy jeszcze mały zapas ale wolałbym nie stanąć w środku lasu. Jedziemy więc dalej, za niecałe 100km jest kolejne miasteczko – tam spróbujemy.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Dojeżdżamy do Porosoziero. Zatrzymujemy się w centrum miasteczka pod sklepem, tam najłatwiej będzie się czegoś dowiedzieć. Mijają trzy minuty i już wszystko wiemy. Jak tylko się zatrzymaliśmy podjechał do nas samochód. Wychodzi gość w mundurze moro i przed nosem macha legitymacją. FSB, Federalna Służba Bezpieczeństwa – przedstawia się też z nazwiska. Jak się okazuje wie o nas więcej niż nam się wydaje. Z racji bliskości granicy z Finlandią mają na oku takich przybyszów jak my. Mówi, że wie o nas od rana więc praktycznie jak wjechaliśmy w las. Niby nie ma problemów ale niezbyt przyjemny w rozmowie jest ten pan. Sprawdza paszporty, wizy, kwity od pojazdów itp. Zaczynamy w końcu rozmowę nieformalną czyli gdzie kupić paliwo. Wiemy już od babki ze sklepu, że stacji benzynowej w miasteczku nie na. Mimo, że przestało już padać to i tak jesteśmy ostro zgnojeni więc rozważamy opcję wynajęcia kwatery na noc. Żadnej agro czy hotelu tu nie znajdziemy ale od Pana FSB dowiadujemy, że jest gość co wynajmuje pokoje. Pogranicznik ma tam nas podprowadzić a po drodze pokazać jeszcze gdzie można kupić paliwo. Jedziemy więc za nim. Kręcimy się po bocznych uliczkach kiedy zatrzymuje się przy jednym z podwórek. Wchodzimy przez furtkę, zaraz z domu wychodzi młoda dziewczyna i prowadzi nas do szopki a tam lokalna stacja benzynowa. Co prawda bez dystrybutorów i kupuje się na kanistry ale wszystko oficjalnie, żadnej ściemy. Na ścianie wisi cennik, dizolina, gasolina nawet do wyboru 91 lub 95 oktanów. Zalewamy się do pełna i jedziemy sprawdzić miejsce do spania. Faktycznie coś jest, widać z zewnątrz że budynek w trakcie remontu ale właściciel zapewnia że w środku na piętrze gdzie ma pokoje jest już elegancko. Pakujemy się do środka i faktycznie, piętro całe wyremontowane. Styl nowoczesny, z klasą.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Nie dyskutujemy dużo bo jest świeża pościel i ciepła woda pod prysznicem. Co prawda trochę pizga bo nie ogrzewa całego budynku ale jakoś damy radę. Dostajemy małą nagrzewnicę i budujemy prowizoryczną suszarkę żeby chociaż trochę podsuszyć skarpety. Miły Pan mówi, że co prawda nie ma dla nas nic do jedzenia ale może podrzucić nas do sklepu jeśli czegoś potrzebujemy. Super, jedziemy więc z powrotem do centrum na zakupy. Kupujemy standardowy zestaw wieczorny czyli po dwulitrowym piwie na głowę i litra na drugą nóżkę.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Wszyscy wykąpani, świeże skarpety na nogach więc zrobiło się miło. Oglądamy sobie TV, dyskutujemy o dalszych planach gdy pojawił się gospodarz. Zaprosiliśmy go do pokoju pogadać. Popijamy coś sobie razem, wyciągamy Żubrówkę, częstujemy. Całkiem miło, w TV lecą „Czterej pancerni i pies” i jakoś tak tematy zeszły na stronę polityczną. Najpierw o szorstkiej przyjaźni polsko-radzieckiej, gospodarz ma swoje zdanie na ten temat, co wieczór przecież ogląda Pierwyj Kanał. Następnie temat schodzi na atak Ukrainy na Rosję. Jego żona jest ukrainką, co roku jeździli tam na wakacje a teraz nie mogą bo jest wojna, bo Ukraińcy zaatakowali Rosję. Przytakujemy grzecznie czekając na rozwój wydarzeń. W każdym razie opowieść sprowadzała się do tego, że na terenach wschodniej Ukrainy od zawsze mieszkali Rosjanie i to były ruskie tereny a Ukraińcy chcąc się odłączyć zrobili zbrojne powstanie i rozpętali wojnę. Na koniec jeszcze dowiedzieliśmy się, że budowę fabryki Kamaza sfinansowali amerykanie. Zrobili to po tym jak ZSRR odkryło, że lądowanie na Księżycu to ściema. Chcąc załagodzić sytuację aby prawda nie wyszła na jaw przekupili Związek Radziecki takimi inwestycjami. Ot taka bajka na dobranoc, przytakując grzecznie się żegnamy i idziemy spać.

maly 09.12.2021 23:06

Czytam.Podoba się.Zazdroszczę kolegom opanowania w takich dyskusjach.Ja w takich sytuacjach zawsze coś palnę.Tym bardziej po kielichu.

El Kowit 09.12.2021 23:22

Na pandemię najlepszy Pandżiony:)
Elegancko!

dżony 09.12.2021 23:36

Siedzę teraz zawekowany na pańdemi w domu więc mam czas pisać. Ale już w sobotę od północy jestem wolny !

Emek 10.12.2021 09:24

Dżony, jak to nie problemo to byś rzucił co jakiś czas pineskę jak trasa przebiegała.

Mhv 10.12.2021 10:34

Cytat:

Napisał dżony (Post 759937)
Najpierw o szorstkiej przyjaźni polsko-radzieckiej, gospodarz ma swoje zdanie na ten temat, co wieczór przecież ogląda Pierwyj Kanał. Następnie temat schodzi na atak Ukrainy na Rosję. Jego żona jest ukrainką, co roku jeździli tam na wakacje a teraz nie mogą bo jest wojna, bo Ukraińcy zaatakowali Rosję. Przytakujemy grzecznie czekając na rozwój wydarzeń. W każdym razie opowieść sprowadzała się do tego, że na terenach wschodniej Ukrainy od zawsze mieszkali Rosjanie i to były ruskie tereny a Ukraińcy chcąc się odłączyć zrobili zbrojne powstanie i rozpętali wojnę. Na koniec jeszcze dowiedzieliśmy się, że budowę fabryki Kamaza sfinansowali amerykanie. Zrobili to po tym jak ZSRR odkryło, że lądowanie na Księżycu to ściema. Chcąc załagodzić sytuację aby prawda nie wyszła na jaw przekupili Związek Radziecki takimi inwestycjami.

:)
To wydaje się niesamowite, ale przestaje po kilku chwilach..

Fizolof 10.12.2021 10:56

Cytat:

Napisał Mhv (Post 759978)
:)
To wydaje się niesamowite, ale przestaje po kilku chwilach..

Nas dziadek w Rosji pytał za co tak ich nienawidzimy jako naród, przecież Rosja nam oddawała swoje plony. Dziadek święcie wierzył, że w Rosji był głód bo cała żywność szła do Polski, Ukrainy i Białorusi jako pomoc...

mirkoslawski 10.12.2021 11:43

Oj się czyta, marzy, inspiruje...pięknie!

Luti 10.12.2021 11:49

Cytat:

Napisał Mhv (Post 759978)
:)
To wydaje się niesamowite, ale przestaje po kilku chwilach..

W punkt. To zawsze tak samo działa.
Jeden kanał informacji. Od rana do wieczora jeden spójny przekaz i później takie wyraziste opinie rozmówcy. Gdzie byśmy tego nie doświadczali to zawsze działa.
Jedna z naczelnych Zasad propagandy.
Kłamstwo powtarzane 1000 razy staje się prawdą.

Sidorowski 10.12.2021 12:39

Pięknie, 2l i 1l czystej na dwóch, zazdroszczę młodzieży my już piwa mniej pijemy na emeryturze-:)
Czyta się!


Wysłane z Nokii 5310 za pomocą Tapatalk

dżony 10.12.2021 13:06

Pragnę sprostować. W zestawie wieczornym duże piwo jest na osobę a litr do podziału na trzech

Emek 10.12.2021 13:10

Ja tam Panie dżony widze półtoraszkę a w naszej nomenklaturze to są 3 piwa ;).
A litr na 3 to jest dobry jak 1 nie pije. Czyta się. :Thumbs_Up:

syncronizator 10.12.2021 13:31

Ja się dowiedziałem od młodego niemca że Gdańsk nigdy nie był Polski.

Lubię Rosjan...bo to fajni ludzie... ... my Polacy też jesteśmy fajni.
Jak tam jedziemy to wspomnienia mamy fajne..
Rosjanie też mają fajne wspomnienia po pobycie w Polsce ...
A jakimś dziwnym trafem nasi politycy nie potrafią się dogadać... bo Katyń .. bo samolot.. bo to bo tamto.
A z Niemcami jakoś trochę lepiej potrafimy ... pomimo wielu krzywd.

Chore to ... cała ta polityka powoduje, że mamy złą opinię w Europie..a i wyjazdy do Rosji utrudnione.
Bułgaria ma obecnie bezproblemowy wjazd.... można ?

dżony 10.12.2021 14:22

Cytat:

Napisał Emek (Post 760002)
Ja tam Panie dżony widze półtoraszkę a w naszej nomenklaturze to są 3 piwa ;)

Już na samym początku tej opowieści napisałem, że mogę trochę kolorować rzeczywistość. Widzę jednak, że czujne oko bywalców wschodnich terenów odgadło po kształcie butelki piwa jego litraż :D

Dla uwiarygodnienia mojej historii wrzucam mapkę poglądową

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

jochen 10.12.2021 17:52

Zajebista opowieść, dawaj pan dalej! :Thumbs_Up:

Adagiio 10.12.2021 19:40

Fajna relacja.

RonDell 10.12.2021 20:19

Po takich relacjach widzę, ze nigdzie nie byłem i nic nie widziałem:mur:
Czyta się:Thumbs_Up:

El Kowit 10.12.2021 20:35

Dżonypanie, pisz Pan skoncentrowany. Emek wyłapie każdą nieścisłość;)
A co to jest nic? Litr na trzech. W sensie inflacja jest:D

miotacztruskawek 10.12.2021 21:10

Czekam Kostomukszy :D

dżony 10.12.2021 22:37

Poranek całkiem przyjemny, niebo zachmurzone ale najważniejsze, że nie pada. Morale nam urosły, skarpety prawie wyschły no i jesteśmy pokrzepieni wieczornymi opowieściami. Opuszczamy miasteczko i kierujemy się dalej na północ.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Krajobraz nie zmienił się wcale, ciągle las i bagna. Ogólnie nudno i monotonnie. Nie jestem dobry w opisach przyrody ale z pewnością E.Orzeszkowa byłaby w stanie zapisać kilkadziesiąt stron o tym bezkresnym lesie.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Ciekawi nas jeszcze jedna rzecz, przez ponad tydzień jazdy nie widzieliśmy praktycznie żadnego zwierzęcia. Nie liczę ptaków, mówię o grubym zwierzu. Biorąc na uwagę jak ogromna jest to przestrzeń z pewnością zamieszkuje ją ogromna ilość zwierzyny. A tu nic, ani niedźwiedzia ani jelenia czy sarenki ani nawet mysz przez drogę nie przebiegła. To jest chyba tak zajebiście wielki teren, że po prostu na nic nie trafiliśmy bo nie wierzę, że wszystko wystrzelali myśliwi.

Kilometry uciekają bo droga jest naprawdę dobra i spokojnie można lecieć po szutrze 100km/h ale mimo to emocji brak. Emocji dostarczają jedynie manewry wyprzedzania ciężarówek spod których kół wylatują dziesiątki kamieni i tumany kurzu. Przez te kilka sekund manewru nie widać z naprzeciwka prawie nic. Raz mieliśmy naprawdę bliskie spotkanie i wtedy emocji było aż nadto. Zatrzymaliśmy się na jednym z mostków, dookoła rozciągało się urokliwe bagienko (jeśli bagienko może być urokliwe?). Mostek dosyć wąski, na jedno auto, zaraz za mostkiem zaczynał się zakręt. Motocykle stoją na środku a my gadu gadu. Z daleka zaczęło być słychać coraz głośniejszy łomot, coś jest nie tak. Wskoczyliśmy szybko na motocykle i zjechaliśmy na bok przyklejając się do pobocza. To była dobra decyzja, chwile później z zza zakrętu wyleciał Ural nie zwalniając nawet specjalnie koło nas. Ciekawe gdybyśmy dalej stali na mostku.

Jedziemy tak i jedziemy. Nie jedliśmy jeszcze śniadania i zaczynam sobie myśleć. Myśleć o jajkach na twardo z majonezem. Codziennie tylko ten suchy chleb i konserwa, monotonia. Zbliżamy się do miasteczka Sukkozero, może będzie tam jakiś sklepik to zrobimy lepsze zakupy. Wjechaliśmy do „centrum”, stawiamy motocykle pod sklepem. Nie zdążyłem dobrze zdjąć kasku, podjeżdża za nami samochód.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Sytuacja jak wczoraj, zielony mundur, FSB, skąd dokąd, czy to my wczoraj byliśmy w Porosoziero. Szybki mają przepływ informacji a jeszcze szybszą funkcję namierzania. Czy to może my mocno odznaczamy się na tle mieszkańców? Tym razem oficer bardziej przyjazny, pogadaliśmy trochę i okazuje się, że to standardowa procedura na tym terenie. Sprawdzają tak każdego przybysza, ot rutynowa kontrola. A my przez to czujemy się dużo bardziej bezpieczni, jeśli ktoś nas porwie albo zje nas miś przynajmniej rodzina się szybko dowie o sytuacji i dokładnej lokalizacji. Wielki brat patrzy.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Po kontroli wchodzimy do sklepu a tam....

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Jajek nie będzie, ehh. Stoimy tak chwilę i nawet ekspedientki nie ma, wyłazi w końcu z zaplecza ale średnio rozmowna i zainteresowana jakimkolwiek handlem. Wychodzimy, na szczęście kawałek dalej jest inny sklep.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Z zewnątrz malutki kiosk ale bardzo dobrze wyposażony, w środku pełno ludzi. Wiadomo już z jakiego powodu, ekspedientki bardzo miłe, pytają co my tu w ogóle robimy. A my, że po jajka przyjechaliśmy, bo mi się marzą na twardo od dwóch godzin. No i czy majonez jest, oczywiście że jest !

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Wyciągamy kuchenkę i gotujemy, dziś śniadanie na bogato. Wymarzone jaja, są też kiełbaski i nawet jakieś warzywa. Czar trochę prysł jak obrałem skorupkę,jakoś dziwnie smakują te jaja. Z pewnością nie były one od szczęśliwych kurek skubiących trawkę tylko z jakiejś przemysłowej fermy.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

No trudno, brzuchy zapchane ciepłym jedzonkiem, wychodzi nawet niemrawo słońce więc to działa na plus. Robi się nawet ciut cieplej.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Pragnę tutaj zaznaczyć, że jest połowa lipca. Ważnym faktem jest również to, że średnia temperatura w ciągu dnia wynosi 7-10 stopni, w połączeniu z codziennym deszczem tworzy to idealne warunki na wakacje. Nie raz rozmawiając stwierdzamy, że gdyby któryś z nas zorganizował takie wakacje dla rodziny, jako wymarzony i długo wyczekiwany dwutygodniowy wyjazd z pewnością był by to ostatni raz. Ostatni raz z decydującym głosem dokąd pojechać.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Nam to jakoś nie przeszkadza. Leje ten deszcz codziennie, zimno jak cholera, krajobraz nudny nie dzieje się nic. Śpimy w namiotach rozbijając się na skraju bagniska, palimy w ognisku mokre badyle dające więcej dymu niż ciepła. Mija tak dzień za dniem a i tak jest fajnie, baby tego nie zrozumieją.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Nie wspominałem o tym wcześniej ale z Polski leci za nami pościg. Pewien narwany gość z betonowym tyłkiem ciśnie dzień i noc żeby nas dogonić. Wyjechał z Polski z kilkudniowym opóźnieniem ale połyka kilometry jak kormoran rybki i tego wieczora ma do nas dobić. Ciężko się tu jakoś umówić bo sami nie wiemy gdzie będziemy spali ale zawężamy krąg poszukiwań wyznaczając „okolicę” w której będziemy dziś koczować.

Po południu wyjeżdżamy w końcu na asfalt. Marna to poprawa warunków jazdy bo wolę już jechać szutrem niż dziurawym asfaltem. Kierujemy się w stronę Kostomukszy. Kilka kilometrów przed miastem na drodze jest posterunek. FSB, tym razem zatrzymują już każde przejeżdżające auto. Nie ominęło to również nas. Sprawdzają dokumenty ale zasadniczo interesują się dokąd dalej jedziemy. Wyciągam z plecaka mapę i pokazuję pogranicznikowi naszą trasę. Za to właśnie lubię tradycyjną kartografię. Nie wyobrażam sobie rozmowy z miejscowym, dyskusji o drodze czy miejscach szurając szkiełko na telefonie czy małym wyświetlaczu nawigacji. Papier to papier.

Co do naszej trasy nie mają zastrzeżeń, nie przebiega przez strefę przygraniczną. Bardziej interesuje ich miejsce naszego pobytu, gdzie będziemy dziś spać. Mówię, że nie wiadomo gdzie – tam gdzie znajdziemy fajne miejsce rozbijemy biwak. Rozumieją nasz typ podróżowania ale jednak trzeba coś zgłosić przełożonym, podać jakieś konkretne miejsce. Próbują jeszcze skłonić mnie żebyśmy jednak wzięli nocleg w hotelu w Kostomukszy. Nie do końca mi się to podoba więc przystajemy przy swoim. Pytam czy jak wskażę mu jeziorko nad którym będziemy to wystarczy ? Niby wystarczy ale muszę podać jakiś numer kontaktowy gdyby oficer dyżurny chciał się skontaktować w celu ustalenia miejsca naszego pobytu. Nie ma problemu, podaje nr i wskazuję pierwsze lepsze jeziorko przy naszej planowanej trasie. W tym czasie włącza się drugi strażnik. Tam nie jedźcie, brzydkie to jezioro i fabryka obok, nic ciekawego. Takie porady to ja rozumiem. Wskazuje nam za to inne miejsce kilkanaście kilometrów dalej, jeździ tam ze szwagrem na rybki. Panowie kończą kontrolę i ruszamy dalej. Mówię jeszcze przed odjazdem, że prawdopodobnie za parę godzin w nocy będzie tutaj jechał nasz kompan. Nie do końca rozumieją o co mi chodzi, że jedzie nas czterech ale przyjechało teraz tylko trzech. No cóż, będą się zastanawiać później.

Mijamy Kostomukszę, robimy w mieście jeszcze zakupy licząc, że już zaraz rozbijemy się nad wodą i napijemy pysznego piwka. Próbujemy wydostać się z miasta, mijając jezioro, które pierwotnie wskazałem pogranicznikom jako miejsce naszego pobytu. Już wiem o co chodziło. Dookoła miasta działa duża kopalnia. Przy okazji kopalni ogromny teren zajmuje wielki kombinat przetwórczy, huty, fabryki i cała ta infrastruktura. Jezioro wygląda okropnie, ziemia dookoła aż czarna od sadzy. Ciężarówki z urobkiem jeżdżą jedna za drugą. Decydujemy się odjechać jednak trochę dalej.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Jak spojrzeć na mapę Karelia to jedna wielka woda, jezioro przy jeziorze a pomiędzy rzeki. Patrząc z góry nasrane tego jak ryżu w pomidorowej. Mimo to dostęp do wielu jezior jest praktycznie niemożliwy ze względu na bagniska albo strome brzegi. Uwielbiam rozbijać się nad wodą nawet jeśli nie korzysta się z kąpieli itp. Jakoś tak zawsze nad wodą jest bardziej urokliwie niż po prostu w lesie. A tutaj paradoksalnie do ilości wody jest problem ze znalezieniem fajnego miejsca. Tak jest też tego wieczora. Dojechaliśmy do miejsca gdzie jeździ się ze szwagrem na rybki ale miejscówka mocno podejrzana. Wygląda jak jakaś dziupla, dzika bimbrownia nad brzegiem jeziora. Prowizoryczne szałasy, pełno śmieci i syfu – nie zachęca. Wracamy na główną drogę i posuwamy się dalej. Kolejne kilka tropów również spalone, nie da się dojechać do brzegów. Następne miejsce mogło by być gdyby nie to, że w środku lasu trafiliśmy na całe osiedle domków letniskowych. Mnóstwo ludzi spędza lato na swojej daczy, kompletnie nie ma się gdzie rozbić z namiotem. Odjechaliśmy od Kostomukszy dobre 50km a tu dalej nic. Nie robi się ciemno ale dobrze by było w końcu odpocząć. Jadąc przy drodze widzę małą wiatkę, ławki i stolik. Zatrzymujemy się, zaraz obok jest rzeka i już prawie byliśmy gotowi zostać. Przeszkadza mi jednak bliskość drogi. Jadę jeszcze kawałek dalej obadać zakole rzeki. Mamy to, elegancka miejscówka w zaciszu, nad wodą, na łące. Z daleka widzę tylko że stoi tam Gazik i ktoś się koło niego kręci. Wołam chłopaków i już razem podjeżdżamy zagadać. Sympatyczny Pan przyjechał na rybki, szarpie się akurat próbując wyciągnąć z auta nadmuchany ponton. Zagadujemy czy możemy się tu rozbić. Ależ oczywiście, proszę bardzo, oddychajcie, odpoczywajcie i cieszcie się tymi pięknymi terenami – z dumą opowiada o okolicznej przyrodzie.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Rozbijając namioty wychodzi jeszcze słońce więc mamy romantyczny zachód słońca, które nigdy nie zachodzi.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Sympatyczny Pan odpływa życząc nam miłego pobytu a my w zamian życzymy mu udanych łowów. Pan wędkarz nie wie jednak, że nam też przyda się życzenie udanych łowów. Jeszcze przed wyjazdem Grigori stwierdził, że na wyjazd zabierze wędkę. Przygotowując trasę widzieliśmy ile napotkamy zbiorników wodnych i rzek. Przecież tam ryby same muszą wskakiwać do podbieraka ! Nie zabrał całej wędki tylko jakiś super extra survivalowy zestaw amerykański do połowów dzikich ryb Amazonki. W skrócie – żyłka na bębenku a na końcu haczyk, nawet przynęty w tym zestawie nie było.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Drewna dookoła w bród więc rozpalam ognisko licząc na udane łowy i rybkę na kolację. Dobrze, że kupiliśmy żarcie w sklepie. Pijemy kolację i smażymy boczek.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Grigori udoskonalił swój zestaw o patyk na wypadek gdyby było konkretne branie.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Dobrze, że idąc nad wodę zabrał ze sobą papier toaletowy bo gówno złapał. Tego wieczora ryb nie będzie.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Przed spaniem wysyłam jeszcze do Miotacza koordynaty naszej miejscówki, podobno ma dojechać w nocy. Czekamy.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

dżony 10.12.2021 23:32

Dla potwierdzenia wrzucam jeszcze mapkę

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Miotacz, możesz dorzucić tu swoje trzy grosze na tacę o tym jak za nami jechałeś, co po drodze zgubiłeś itp :D

aadamuss 10.12.2021 23:38

Czy ciuchy wojskowe bardziej pomagają czy szkodzą na wyjeździe
? Nie chodzi mi o deszcz :-)

Wysłane z mojego SM-G973F przy użyciu Tapatalka

siwy 10.12.2021 23:42

Super wycieczka, czyta się.

miotacztruskawek 10.12.2021 23:46

No tak... Leciałem z kilkudniowym opóźnieniem... Szykowałem się na troszkę inny wyjazd, ale sprawy się pokomplikowały i zostałem z ruską wizą... A że chłopaki nie robili problemów to postanowiłem dołączyć, bo jakoś tak zdawało mi się, że z tą ekipą źle nie będzie ;)

Opóźnienie musiałem nadrobić więc najszybciej jak to możliwe. Niestety ograniczeniem była dla mnie wiza, bo zaczynała się kilka dni później, więc nie mogłem wjechać zbyt wcześnie.

Poturlałem się więc po Suwalszczyźnie

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Zajeżdżam też na miejsce śmierci Wiktora Robertowicza Coja.. Legendarnego wokalisty zespołu Kino.

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Żeby nie było u mnie też pada :mad:
https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Postanawiam też polecieć na Narwę i tam przekroczyć granicę. Jako, że dni tam były dość długie, a ja jeszcze wypoczęty wpadłem na pomysł, żeby zaraz po północy zaatakować granicę jak mi się tylko uaktywni wiza. Wszystko z nadzieją, że może w nocy szybciej pójdzie, a już po ruskiej stronie znajdę jakiś nocleg.
Oczywiście tak samo jak chłopaki daję się zrobić w kolejkę na granicę... Wjechałem na krzywy ryj na terminal, skąd zostałem wygoniony :lol8: i musiałem szukać kolejki na parkingu pod miastem. Nie mniej jednak patent z nocnym przekraczaniem granicy wypalił, bo spędziłem na tamożniach jedynie 1,5h :D .
W nocy przespałem się 3 godz i nad ranem ruszam w pościg :at: . Lecę tak samo jak chłopaki przez Kronsztad, ale już potem na Pietrozawodzk, federałką na północ i finalnie odbijam na Kostomukszę. Dostaję od chłopaków jakieś koordynaty, ale ze względu na koszty połączeń nie dogadaliśmy się w jakim systemie te koordynaty :lol8: . Finalnie zamiast dojechać gdzieś po nocy do chłopaków na obóz trafiam gdzieś w ... krzaki :lol8: . Zamiast na północ od Kostomukszy ląduje od niej na zachód :lol8: . Robię tego dnia niecałe 1500km.
W wyniku tej gonitwy tracę tylną oponę. Tzn na sam wyjazd kupiłem jakieś oponki z charakterem, ale żeby nie zajechać ich pościgiem zakładam stare sztrucle z założeniem, że u ruskich zakładam te nowiutkie, a starych nie szkoda wywalić. Niestety w czasie jazdy poluzowała mi się jedna opona i opadła na sam wylot wydechu :(

https://lh3.googleusercontent.com/pw...-no?authuser=0

Była przepalona na wylot, tym samym przyjdzie mi jechać na starej oponce, która pierwotnie miała dokonać żywota na ruskim wysypisku. Mitas E07 miał już czasy świetności za sobą, rok wcześniej okrążył ze mną Morze Czarne.

Nad ranem dziduję w poszukiwaniu chłopaków. Może nie wiedziałem gdzie dokładnie są, ale znałem trasę, którą będą jechać. Lecę więc na sewier, gazu nie żałuję, wzbijam też tumany kurzu. W pewnym momencie po przekroczeniu jednego mostku się zaczyna... Telefon :mobile:

dżony 10.12.2021 23:48

Cytat:

Napisał aadamuss (Post 760101)
Czy ciuchy wojskowe bardziej pomagają czy szkodzą na wyjeździe
? Nie chodzi mi o deszcz :-)

W deszczu robią mega robotę :D

A po za deszczem nie mieliśmy nigdy nieprzyjemności z tego powodu. W Rosji mnóstwo ludzi chodzi w moro, to taki codzienno-roboczy strój większości mężczyzn. Nasza pustynna burza jednak mocno odznaczała się i słabo robiła za kamuflaż :D

_dziadek_ 17.12.2021 13:43

Czyta się, czyta, dawaj dalej :) Kurnia mieliśmy lecieć na Rybacki praktycznie w tym samym terminie co wy, ale cały misterny plan SPALIŁ (dosłownie) na panewce :( . Ale co się odwlecze ... czekam tylko aż Rosja się otworzy kowidowowo i heja na północ.

jagna 18.12.2021 15:58

Cytat:

Napisał dżony (Post 759937)
Popijamy coś sobie razem, wyciągamy Żubrówkę, częstujemy. Całkiem miło, w TV lecą „Czterej pancerni i pies” i jakoś tak tematy zeszły na stronę polityczną. Najpierw o szorstkiej przyjaźni polsko-radzieckiej, gospodarz ma swoje zdanie na ten temat, co wieczór przecież ogląda Pierwyj Kanał. Następnie temat schodzi na atak Ukrainy na Rosję. Jego żona jest ukrainką, co roku jeździli tam na wakacje a teraz nie mogą bo jest wojna, bo Ukraińcy zaatakowali Rosję. Przytakujemy grzecznie czekając na rozwój wydarzeń. W każdym razie opowieść sprowadzała się do tego, że na terenach wschodniej Ukrainy od zawsze mieszkali Rosjanie i to były ruskie tereny a Ukraińcy chcąc się odłączyć zrobili zbrojne powstanie i rozpętali wojnę. Na koniec jeszcze dowiedzieliśmy się, że budowę fabryki Kamaza sfinansowali amerykanie. Zrobili to po tym jak ZSRR odkryło, że lądowanie na Księżycu to ściema. Chcąc załagodzić sytuację aby prawda nie wyszła na jaw przekupili Związek Radziecki takimi inwestycjami. Ot taka bajka na dobranoc, przytakując grzecznie się żegnamy i idziemy spać.

Czyli nic się nie zmieniło, a nawet pogorszyło :(
A weź nie daj bóg wspomnij o 17 września 1939...

Serio tyle razy Was po drodze sprawdzali? My w 2013 zrobiliśmy bardzo podobną trasę i z policją mieliśmy raz do czynienia, po przekroczeniu podwójnej ciągłej ;)

Fajnie się czyta, czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy!

dżony 19.12.2021 18:25

Ooo Jagna, skoro już tu piszesz to proszę o obserwację tematu :D

Za kilka odcinków pojawi się temat pewnej dziury w ziemi i chciałbym żebyś dodała parę słów bo z pewnością lepiej wiesz czego oni tam szukali :D chyba że skopiuję opis z Waszego wątku wyjazdowego favoritką bo pamiętam że było tam to dokładnie opisane :)

jagna 19.12.2021 20:33

Cytat:

Napisał dżony (Post 761524)
Ooo Jagna, skoro już tu piszesz to proszę o obserwację tematu :D

Mówisz - masz :)

Molek 21.12.2021 22:55

Panie: dalej dalej..

bajrasz 22.12.2021 01:44

:lukacz: :)

dżony 23.12.2021 11:42

ahh ciężki koniec roku, trzeba było sporo tematów wypchnąć z warsztatu i po 14h w pracy ostatnie na co miałem ochotę to pisanie bajek :D

Biorę się od dziś dalej za pisanie


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:03.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.