Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Do Rumunii po remorke. (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=43237)

Zeus 20.09.2022 22:28

Do Rumunii po remorke.
 
5 Załącznik(ów)
Rumunia – dawno zaplanowany wyjazd udało się w końcu zrealizować w lipcu tego roku. Wyjeżdżamy w sobotę spod Lublina– ja na Transalpie 650 (początkowo miałem jechać na swojej CRF 1000, ale zdecydowałem że będę ją sprzedawał i żeby jej nie porysować w górach i w krzakach zabrałem trampka) i kolega na Tenerce 660. W niedzielę startują za nami trzej koledzy Toyotą Land Cruiser. Niestety jeden z kolegów miesiąc wcześniej przechodził operację i przez 30 dni nie mógł pić alkoholu a właśnie dzień przed wyjazdem był dzień 31 więc musiał sobie odbić i wyjazd samochodu trochę się opóźnił… Nasz motocyklowy duet przejechał trasę przez Polskę, Słowację i Węgry i na wieczór wylądowaliśmy na pierwszy nocleg w jakiejś rumuńskiej miejscowości, której nazwy nie pamiętamy, ale piwo w knajpie było wyborne. Rano wyruszamy dalej w stronę trasy Transfogarskiej – wjeżdżamy na nią i śmigamy po wspaniałych zakrętach razem z setkami innych motocyklistów. Po przejechaniu przez najwyższy tunel krajobraz zmienią się z względnie słonecznego na ścianę białych chmur – przez 20 minut nic nie widać, ale później chmury odpływają i dalej śmigamy po zakrętach. W pewnym punkcie zawracamy żeby znaleźć nocleg na początku transfogarskiej i spotkać się wieczorem z ekipą 4x4. Po drodze zjeżdżamy w górską ścieżkę, którą wypatrzyłem na mapach google. Jedziemy po kamienistej ścieżce coraz wyżej, w pewnym momencie zagradza nam drogę stado owiec z psami pasterskimi, owce „odpływają” na boki a my jedziemy dalej aż do zamkniętej z trzech stron niecki skalnej w której wiszą uwięzione chmury. Rozbijamy się na popas a kolega przyrządza pyszną kawkę – rewelacyjna w takich warunkach. Po odpoczynku zjeżdżamy z trasy i znajdujemy nocleg – kolacja, piwko i śpimy. W nocy budzi nas jakaś szamotanina i nieartykułowane dźwięki – dojechała ekipa 4x4. Przez drogę z Polski wypili tylko 3 butelki whisky i jakieś piwa we dwóch (trzeci prowadził) więc było całkiem wesoło. Rano po śniadaniu i zebraniu pijaków do kupy ruszamy przejechać całą Transfogarską – trasa jest świetna, malownicza i warto ją przejechać chociaż raz w życiu – tutaj wrzucę po prostu parę fotek. Po zjechaniu z trasy robimy popas gdzieś w lesie, wcinamy mielone z Polski z chlebem i kawą, ale nagle zaczyna lać deszcz. Po kilkudziesięciu kilometrach zjeżdżamy w leśną dróżkę w poszukiwaniu noclegu, ale dróżka się nie kończy a deszcz pada – stajemy na fajkę i po pewnym czasie kolega wsiada w Toyotę i jedzie sam szukać noclegu. Fajne uczucie jak stoimy we 4 w rumuńskim lesie, deszcz leje coraz bardziej (2 kolegów z auta w samych T-shirtach i krótkich spodenkach) a kierowcy nie ma ze 40 minut i nie odbiera żadnych telefonów. C.D.N. Poniżej pierwsze fotki:

Colbe 20.09.2022 22:49

Kontynuuj Waść 👍

Wysłane z mojego M2102J20SG przy użyciu Tapatalka

Bałtrok 20.09.2022 23:18

I co było dalej?

Zeus 21.09.2022 18:31

8 Załącznik(ów)
Auto w końcu wraca – noclegu brak, zjeżdżamy na asfalt i jedziemy dalej spotykając po drodze niedźwiedzie z małymi wychodzące na drogę (w sumie widzieliśmy ich chyba z 9 sztuk a niektóre mijałem metr od swojej motocyklowej nogi). Pod wieczór dalej nie ma noclegów, ale znajdujemy miejsce pod namioty na brzegu jeziora nad którym wczoraj była jakaś impreza masowa i zostało tam jeszcze trochę sprzętu, którego pilnuje rumuńska policja w radiowozie. Dogadujemy się z nimi że możemy przenocować za darmo, więc w końcu ściągam mokre aż do bielizny ciuchy, rozstawiamy namioty i imprezowe zadaszenie i gotujemy, jemy i pijemy aż do późnej nocy. Policjanci też dostają od nas miskę strawy więc jest sympatycznie. Nie wiem po ilu miarkach, ale odkrywam że mokre buty motocyklowe można suszyć przez zakładanie ich na przemian na rurę wydechową pracującego samochodu – rewelacja. Niedaleko namiotów przechodził starszy Rumun zbierający puszki i butelki, więc porwaliśmy go do naszej kompanii i polewaliśmy mu whisky, języki się rozluźniły więc opowiedzieliśmy sobie historie nas i naszych rodzin chociaż nie znaliśmy rumuńskiego a on polskiego ani angielskiego. Dzięki temu Żorż pozwolił nam naładować w nocy u siebie w chałupie baterie od drona. Z dronem też było śmiesznie bo kolega twierdził że ma on tyle sensorów że nie dopuszcza nigdy do żadnej kolizji i na potwierdzenie zasymulował uderzenie „z Baśki” w unoszącego się nad ziemią drona. Dron miał się sam odsunąć ale też chyba był pijany i pociął aż do krwi śmigłami czoło kolegi centymetr nad oczami… Przed żoną kolega miał się tłumaczyć że to ślady po niedźwiedziu bo w atak drona przecież nie uwierzy… Po porannym kacu chcieliśmy jechać dalej, ale okazało się że brama wyjazdowa z terenu jeziora jest zamknięta na łańcuch z kłódką i nie ma żadnego innego wyjazdu – jesteśmy odcięci

ArEZ 22.09.2022 11:58

Moja karta biblioteczna się kurzy. Jak chcę coś poczytać to wchodzę na forum :)
A ten wątek zapowiada się pysznie!

Zeus 22.09.2022 20:10

10 Załącznik(ów)
Na szczęście ekipa 4x4 miała szlifierkę akumulatorową więc daliśmy radę przecinając nadmiar łańcucha tak by właściciel mógł go jeszcze użyć (może zamknęli nas policjanci opuszczający teren w nocy – tego nie wiemy). Niestety był to kolejny dzień podczas którego kolega po operacji czuł się dalej źle (od wyjazdu z kraju na przemian trochę pił, trochę wymiotował) i tym razem było na tyle źle że postanowili pojechać do rumuńskiego szpitala. Po kilku badaniach i otrzymaniu jakichś leków miał jeszcze zostać na dalsze badania ale jak zobaczył rumuńskie warunki szpitalne po prostu uciekł z sali i pojechaliśmy dalej. Jednym z głównych celów naszej wyprawy był przejazd górską trasą - Strategica (to jest też chyba część rumuńskiego TETa) więc udaliśmy się w tamtym kierunku. Znaleźliśmy nocleg w wiosce przed wjazdem na Strategicę (Godna polecenia Villa Ursul – fajne pokoje, duża altana, bania, murowany grill, posiłki, browary itp.) i zostawiliśmy tam naszego biednego kolegę po operacji który nie mógł jeszcze dojść do siebie. Sami pojechaliśmy w góry – 2 motocykle z przodu i wolno wspinające się auto gdzieś z tyłu (tak jechaliśmy przez część Rumunii czasem spotykając się po prostu wieczorem). Trasa po prostu super – czasami kamienista, czasami błotna, czasami mieszana. Niżej lasy, wyżej odsłonięte przestrzenie. Tam gdzie było mokro trochę ślisko ale ogólnie super na turystyczne enduro (jak mokro najlepiej na kostkach) – podziwialiśmy widoki i ciągle dzida i dzida do przodu. W jednym miejscu kolega na Tenerce prawie zagrzebał się w głębokiej kałuży, ale udało się pojechać dalej. Lecieliśmy w niezłym tempie, kiedy nagle w Tenerce coś zgrzytnęło, trzasnęło i motocykl zgasł. Koło zblokowane, żaden bieg nie wchodzi – szybka diagnoza – rozwalona skrzynia biegów. Mam pomysł żeby zdjąć łańcuch i ciągnąć motorek za Toyotą do kwatery ale trochę ślisko i mokro i niebezpiecznie (szczególnie w dół po błocie za samochodem). Jak na złość dogania nas burza z grzmotami i piorunami a my nieosłonięci na wysokości w górach. Toyota cała zapakowana po dach – zostawiliśmy na kwaterze tylko kolegę bez wypakowania reszty ekwipunku, więc kierowca tenerki chowa się na jego miejsce a mi się mieści do środka tylko głowa i część tułowia. Nogi wystają mi przez otwarte drzwi a na zewnątrz pada i grzmi. Próbujemy coś wymyślić i wtedy kolega mówi że przydałby się pickup ale skąd go wziąć. Po chwili słyszymy jakiś hałas za samochodem, odwracamy się… a tam podjeżdża co? Pickup! Rumuński, stary góral widział gdzieś z dołu jak grzebiemy przy motocyklu i podjechał sprawdzić czy nie potrzebujemy pomocy. Szybko ładujemy moto na pakę i zjeżdżamy w dół. Kolega z tenerki jadąc z góralem daje mu jakieś Euro za transport ale góral nawet nie patrzy na kasę tylko chowa do kieszeni. Po chwili kolega daje mu butelkę bimbru z naszych zapasów a góral aż podskoczył z radości i od razu otworzył flaszkę podczas zjazdu z gór i popijał sobie wesoło przez całą drogę (zjeżdżaliśmy chyba koło 2 godzin plus postój żeby puścili nas robotnicy z wycinki drzew w jednym miejscu)

Vlad Palinka 22.09.2022 22:14

ciekawie.. co tam się w teresie staneło

Zeus 23.09.2022 19:02

10 Załącznik(ów)
Wieczorem na kwaterze jemy, pijemy i integrujemy się z Rumunami. Ja gdzieś koło północy wymiękłem i poszedłem spać (nie lubię dużo mieszać bimbru, whisky, żołądkowej i piwa). Po godzinie budzi mnie kolega żeby nastroić mu gitarę którą gdzieś znalazł i woła na dalsze imprezowanie, ale idę spać. Rano dowiaduję się że chłopaki nieźle popili z Rumunami i wpadli na pomysł żeby w nocy pojechać Toyotą w góry na Strategicę –ten „najbardziej trzeźwy” miał prowadzić ale później się zmieniali. Podobno włosy stawały dęba jak w nocy w górach zawracali na wąskiej ścieżce żeby zjechać z powrotem na dół... Z Anioła Stróża kierowcy pewnie lał się pot jak widział co wyprawia jego podopieczny. Następnego dnia na kacu myślimy co zrobić z Tenerką. Padł pomysł – kupimy przyczepkę i podepniemy do Toyoty. Zaprzyjaźnieni Rumuni (Jeden bardzo pomocny przyjechał niedawno z Chicago) dzwonią po ogłoszeniach. Znajdujemy jedną przyczepkę 200 km od naszej bazy. Wsiadamy we trzech (reszta trochę niedysponowana) do Toyoty i jedziemy po przyczepkę. Miejsce docelowe to wioska z chałupami z 1912 roku, po drodze jeżdżą furmanki i latają konie luzem – normalnie folklor na całego. Okazuje się że właściciel przyczepki to taki lokalny Boss, właściciel jedynej knajpy w „mieście”. Targu dobijamy w knajpie ze starymi automatami do gry „Dracula” gdzie Rumun częstuje swoim piwem. Następnie podjeżdżamy do jakiegoś urzędu gdzie musi zgłosić sprzedaż, chwaląc się że normalnie trzeba czekać, ale Jego przyjmą bez żadnej kolejki. Następna niespodzianka jest taka że przyczepka to polska „niewiadówka”. Ktoś przywiózł ją z Polski do Anglii. Z Anglii sprowadził ja do Rumunii nasz Boss a my ją przywieźliśmy z powrotem do Polski. Droga powrotna była jeszcze weselsza bo trzeba było opić opony nowej przyczepki żeby się nie rozeschły a jak opony to i błotniki, ramę, burty itp. Ostatecznie z kolegą zostaliśmy ojcami chrzestnymi „Remorki” bo tak właśnie nazywa się przyczepka po rumuńsku. Sprawdziliśmy też czy Remorka radzi sobie w offroadzie – testy w skalistym strumieniu przeszła celująco – aż odrywała się od ziemi na kamieniach. Kolejnego dnia po porannym kacu ponownie ruszyliśmy podbić Strategicę – Ja na Transalpie a reszta w Toyocie.

Gończy 24.09.2022 21:36

Cytat:

Napisał Zeus (Post 793000)
Targu dobijamy w knajpie ze starymi automatami do gry „Dracula” gdzie Rumun częstuje swoim piwem.

:haha2: Czyta się, niezła przygoda.

polly 25.09.2022 00:13

Czyta się. Fajne przygody i ciekawie opisane :)

Zeus 25.09.2022 20:51

10 Załącznik(ów)
Trasa jest świetna z pięknymi widokami i super miejscówkami. Naprawdę polecam i na dowód wklejam parę zdjęć. Po drodze raz spotkaliśmy kilka terenówek 4x4 i raz grupę motocyklistów – Ja cisnąłem z przodu a Toyota gdzieś daleeeko za mną. Zatrzymałem się na fotkę i z naprzeciwka podjechały 4 motocykle. Zaczęliśmy rozmawiać:

- Du ju spik Inglisz?

-Yes (i tu zaczęliśmy rozmawiać po angielsku o trasie i co nas czeka dalej itp.)

Na koniec ktoś zapytał:

- Łer ar ju from?

-Ajm from Połland

- Oł, mi tu….

I zaczęliśmy się śmiać – Spotkałem ekipię z Polski z jednym Szwajcarem i dopiero pod koniec rozmowy wyszło że mogliśmy pogadać „po naszemu”. Dogoniła mnie Toyota i pojechaliśmy dalej, ale zboczyliśmy ze Strategica w jakąś dróżkę pnącą się pod górę w stronę szczytu. Przed największą stromizną terenówka włączyła sobie reduktor i powoli wdrapała się na górę. Ja miałem tylko jedną opcję – długi rozpęd i dzida na maxa po błocie i kamieniach omijając większe głazy. Transalp był dzielny i ja byłem dzielny – daliśmy radę choć parę razy było ciepło. Wjechaliśmy na szczyt o wysokości 2055 m.n.p.m a w nagrodę na szczycie obskoczyły nas wielkie psy pasterskie. Na szczęście tylko poszczekały, powarczały i pobiegły do swoich owieczek. Po zjeździe ze szczytu skończyło mi się paliwo w trampku, ale na samochodzie były 2 bańki po 20 litrów z ropą do Toyoty i benzyną dla mnie. Otworzyłem korek i kolega zaczął mi wlewać zawartość kanistra, kiedy drugi kolega zapytał – dlaczego wlewasz mu ropę do motoru?

Zeus 26.09.2022 22:01

9 Załącznik(ów)
Niby wiedziałem że to tylko żart, ale pewna doza niepewności została aż do pierwszego odpalenia. Po chwili zobaczyliśmy że na ten sam szczyt wjeżdżają dwie lekkie Husqwarny. Pomyślałem sobie – ej Leszcze na takich motocyklach to sobie możecie wjeżdżać. Jakie było moje zdziwienie gdy jeden z „Leszczy” rozwinął spadochron i sfrunął ze szczytu a drugi pojechał na moto go odebrać i przywieźć z powrotem na górę. Kolega, któremu zepsuła się Tenerka już chciał pojeździć sobie po górce pozostawioną na szczycie Husqwarną, ale jednak odpuścił. Po pozostawieniu „Latających Leszczy” pojechaliśmy dalej i po pewnym czasie wróciliśmy na Strategicę. Nie będę się rozpisywał nad jej atrakcyjnością – znowu wrzucę parę fotek. Ze Strategica przejechaliśmy płynnie na asfaltową Transalpinę która również jest piękna, ale po trasie Transfogarskiej i Strategica już nie robiła na nas takiego wrażenia – fajne były natomiast wielkie, półdzikie świnie które łaziły sobie po drodze (w ogóle na rumuńskich drogach spotkaliśmy niedźwiedzie, krowy – chłopaki nawet jedną doili, konie, koty, psy, osły, ptactwo i właśnie świnie, więc czasami trzeba było uważać).

matjas 27.09.2022 09:40

zdjęcia piękne.

nie ma takiego zwierzęcia jak trasa Transfogarska :D

:D

Zeus 02.10.2022 20:39

10 Załącznik(ów)
Wieczorem powrót do Villa Ursul i rozbieranie Tenerki żeby zmieściła się na Remorce a potem wieczorne balety (w Toyocie jechał naprawdę duży zapas alkoholi). Podczas porannego leciutkiego kaca czułem się nieswojo –to chyba mój organizm starał się powiedzieć że tydzień picia wieczorami już mi wystarczy, zresztą był to właśnie dzień wyjazdu do PL. Plan był taki – albo lecimy w Bieszczady i tam robimy jeszcze jeden nocleg, albo lecimy na raz około 1100 km do domu. Wybraliśmy trasę powrotną przez Transalpinę i niby było fajnie, ale przez około godzinę jechaliśmy w wielkiej burzy i ulewie – ekipa w samochodzie miała niezły ubaw jak cały mokry obniżałem głowę przy każdym piorunie, który uderzał gdzieś niedaleko. Przejazd do kraju trwał dość długo ze względu na słabą pogodę i samochodowe tempo, chociaż po południu uciekliśmy chmurom i już jechaliśmy w słońcu. Po 11 godzinach w siodle byłem już dość głodny (mieliśmy krótkie postoje na tankowanie i jakiegoś batonika – ale tylko dla mnie bo ekipa w Toyocie jadła, piła i drzemała w opór), więc zamieniłem się na chwilę miejscami z kierowcą zepsutej Tenerki. Spragniony motoru chłop tak się przyssał do Transalpa że później ledwo mu go odebrałem. Do domu wróciłem koło 3 w nocy. Z okolic Transalpiny pod Lublin przelecieliśmy trasę na raz. Niepozorny Transalp okazał się świetnym i bezawaryjnym sprzętem na taką wyprawę. Przygody były wspaniałe pomimo kilku opisanych wyżej komplikacji a nie opisałem wszystkiego co się działo bo musiałbym podwoić objętość opisu. Na pewno gwarantem udanego wyjazdu była również dobra ekipa z którą mogliśmy się świetnie bawić – szkoda tylko że Tenerka poległa w górach. Teraz pozostaje tylko jedno pytanie – gdzie jechać w przyszłym roku i jakie przygody na nas czekają? Poniżej wrzucam trochę zdjęć z komórki z różnych momentów tej wyprawy. Mam nadzieję że miło się czytało i oglądało. Pozdro!

Zeus 02.10.2022 20:43

8 Załącznik(ów)
I ostatnie foto z telefonu.

Śwagier 02.10.2022 20:51

Super relacja , super foty 👍


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk

Gończy 03.10.2022 11:29

Z równym sentymentem wspominam pewną burzę z piorunami na Transalpinie :) Dzięki za podzielenie się relacją z wyjazdu. Fajna przygoda do kolekcji.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:45.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.