![]() |
MABDR - Mid Atlantic
5 Załącznik(ów)
Zaplanowałem szczegółowo wyprawę na dziki zachód, w poprzek całych Stanów, przez pustynie, wysokie przełęcze i w letnich już temperaturach. Przez pół zimy przygotowywałem siebie i motocykl, aby wybrać się na co najmniej 8 tygodni. Jednak na dwa dni przed wyjazdem otrzymałem kopertę od Wujka Sama, która oznajmiła, że ta trasa musi zaczekać na przyszły rok, ponieważ zostałem wezwany do urzędu na dwie wizyty w nieokreślonym jeszcze, ale zbliżającym się terminie. Czyli szybka zmiana planów: spakowałem jakieś cieplejsze ubrania zamiast letnich i szybko znalazłem trasę w pobliżu, aby zdążyć między jedną a drugą wizytą. Wybór padł na lokalny projekt MABDR - Mid Atlantic Backcountry Discovery Route, który koncepcyjnie przypomina trasę TET. To 800 mil szutrowych i krętych dróg, a trasa prowadzi na południe, więc może uda się złapać trochę słońca.
Dzień 1: Plan jest taki, że w weekend ruszam na start i jak czas pozwoli, to rzucę się na pierwsze szutry. Potem od poniedziałku do piątku praca z kawiarni, a po 17 na osła i 2-3 godziny jazdy. Drugi tydzień biorę wolne i z okazji świąt mam 10 dni na przygodę. Mówiłem, że będę się przepakowywał, ale byłem załatany i tak ruszyłem z tym, co miałem spakowane na 2 miesiące. Nie jest to na lekko, ale będzie musiało za takie uchodzić. Na start miałem jakieś 320 mil bocznymi drogami, ale po śniadanku, kawce i załadunku, wyszło że to już 10. Żeby nadrobić, wybrałem trasę dwupasmówką. Słońce grzeje, w kasku dobra książka i tak można jechać... Mile znikają pod kołami, osiołek odhacza nowe stany: Connecticut, New York, Pennsylvania przywitała nas gradem... Kto by się spodziewał, że najbardziej irytujące będzie to, że te małe ziarna gradu uderzając w nawigację, ciągle chcą w niej coś zmienić, to zawrócić, albo dołożyć paręset mil ekstra. Niby już dojechałem, ale jest wcześnie, grad zamienił się w deszcz i nie chce przestać. Radar pogodowy mówi, że na południe ode mnie mniej pada, więc jadę dalej - pierwsze 100 mil szutrowego eldorado na wschodnim wybrzeżu. Szybko się okazało, że to te szutry z gatunku :lc8:, prowadzą przez piękne górki, coś w stylu naszych Bieszczad, i wydają się nie mieć końca. Załącznik 134858Załącznik 134859Załącznik 134860 Meandrują, a co jakiś czas jest jakiś punkt widokowy i można wychylić nos, żeby zobaczyć, co tam widać. Załącznik 134861 Parę razy osiołek przypomniał mi, że to mój pierwszy dzień takiej zabawy i że dawno nie jeździłem, miotając mną na błocie, ale dzień uznaję za udany. W oknie bez deszczu udało mi się rozstawić namiot i z całym dobytkiem załadować do środka. Załącznik 134862 |
Pisz, pisz …..
|
Ooo. Dobrze Cię widzieć znowu.
pisz pisz :) |
Siema Tedix:) Szutry piękne, pozazdrościć.
|
8 Załącznik(ów)
Dzień 2
Nie wiem, jak to jest, ale na urlopie wstawanie o 6 rano wydaje się łatwiejsze. Człowiek chce czy nie, poranna gimnastyka, żeby się ubrać w małym namiocie, rozbudzi cię już do reszty. O 2 przestało padać, więc złożyłem namiot jak zużytą chusteczkę do nosa, licząc, że może uda mi się go wysuszyć gdzieś podrodze, jak tylko słońce wyjdzie. Jeśli nie, to pewne, że przez dwa tygodnie w sakwie zaczną mi wyrastać opieńki. Dzisiejszy plan to dotrzeć do cywilizacji na nocleg, tak żeby w poniedziałek nie szukać internetu po krzakach. State Campus, czyli miasto Penn University, wydaje się idealne na znalezienie kawiarni do pracy. W linii prostej nie tak daleko, ale w GPS wbijam szutrówki tak, żeby zahaczyć wszystkie alternatywne odcinki â wyszło z tego około 200 mil. Załącznik 134880Załącznik 134881 Załącznik 134884Załącznik 134885 Załącznik 134887 Trzeba powiedzieć, że dbają tu o swoją przyrodę i chcą, żeby każdy mógł znaleźć kawałek jej dla siebie. Co chwila są tabliczki obwieszczające o szlakach pieszych, miejscach piknikowych, trasach na rowery górskie i oczywiście trasach dla 4x4 i SSV. Jadąc przez lasy, co jakiś czas natrafia się na punkty wydobycia ropy, które sobie sennie pracują pośrodku pięknie przystrzyżonego trawnika. O tej porze roku widać też dużo panów w pomarańczowych kamizelkach, którzy piją piwo przy swoich przerośniętych pickupach i szykują się na polowanie albo brodzenie w rzekach i łowienie pstrągów. Zwierzyny jest tu od zatrzęsienia â tego dnia widziałem z 5 stad saren, misia, jastrzębie i nawet ich herbowego łysego orła. Ja zwierzynę tylko podziwiałem, a polowałem natomiast na zdjęcie z Amiszem :) Załącznik 134882 Wiemy już, że zdjęcia wypłaszczają, ale i nie ukazują deszczu â tak więc wierzcie mi na słowo â podjazd był stromy i błotnisty, a kierownik gapa i koło mu wyjechało i bum. Załącznik 134883 Na koniec się okazało, że pogodynka mnie oszukała i na południu też pada, więc nocleg w hotelu, żeby rano jakby nic pojawić się na callu. Może można to podciągnąć pod kemping â namiot jest prawie rozłożony. Załącznik 134886 |
Pisz Pan dalej!
A gdzie w hotelu podziałeś kota, którego wyraźnie widać w namiocie? ;) |
2 Załącznik(ów)
Kot jest tylko myślami ze mną - został w domu. Wiedział co robi chłopak bo ma padać większość tygodnia i są ostrzeżenia o podtopieniach i tornadach w okolicy.
Załącznik 134890Załącznik 134892 |
Tadku szerokiej drogi .
Niedźwiedzie ? ? ? ? ciał |
7 Załącznik(ów)
Dzień 3
No jak na złość, dziś piękne błękitne niebo, kiedy ja mam spotkanie jedno za drugim. W ramach urozmaicenia otoczenia, około lunchu przeniosłem się do centrum, żeby doładować witaminę D i kofeinę. Gdy zaparkowałem ubłoconego Osła w szeregu chopperów i bobberów, od razu przypomniało mi się, jak z ekipą UĆ umawialiśmy się na Piotrkowskiej po lataniu wokół komina – pozdrowienia dla Czarnuchów z Łodzi. W tak zwanym międzyczasie sprawdzam pogodę i dokąd mogę dojechać. Wygląda na to, że będzie padać do końca świata, ale trzymam kciuki, że pogodynka się myli. Sprawdzę prognozę, jak dojadę. W opcji mam z 10 kempingów przed większym miastem, więc jest w czym przebierać. W ogóle fajna inicjatywa grupy outlanderów, żeby zebrać POI z dzikimi kempingami, chociaż większość w lasach stanowych i tak po jakimś czasie dorabia się stołu i paleniska. 16:30, życzę wszystkim w biurze miłego popołudnia i ruszam w drogę. Do przejechania mam 130 mil, z czego 80% to szutry. Trasa prowadzi na południe zygzakiem – do przejechania są Appalachy, które w tym miejscu wyglądają jak zmarszczki na obrusie, ułożone dokładnie w poprzek tego, jak jadę, i tak pięć razy wspinam się szutrowkami, tylko po to, aby za chwilę zjechać do doliny. Każda ze „zmarszczek” jest inna: jedna ma prosty, długi podjazd, gdzie trzeba się opamiętać, żeby nie zapiąć 6. biegu, inna to krótkie lewo-prawo pod liniami wysokiego napięcia, jeszcze inna ma hopki, a kolejna to bajkowy asfalt z patelniami, gdzie tylko słychać, jak centralka szoruje. Załącznik 134920Załącznik 134916 Załącznik 134921Załącznik 134917 Załącznik 134915 Powyżej ostatnie miejsce kempingowe – piękne, tylko że pogoda niezmiennie pokazuje deszcz, a ja muszę jutro być na kamerze z klientami i nie mogę się pojawić jak mokry bezdomny pies. Decyzja pada znowu na hotel. A że mam sporo pracy, to biorę na dwie noce. Jutro, jeśli będzie czas, to bez bagażu wyskoczę sobie w góry na jakąś mniejszą pętelkę. Mówiłem już, że się zakochałem w tych mega farmach? Załącznik 134919Załącznik 134914 |
1 Załącznik(ów)
Grzegorz słusznie mi zwrócił uwagę, że nie mówię, gdzie tak naprawdę jestem. Ale prawda jest taka, że sam dobrze nie wiem - planuję z dnia na dzień, trochę po tracku, trochę spontanicznie. To trasa z ostatnich 3 dni i zarys planów na następne.
Załącznik 134922 |
10 Załącznik(ów)
Dzień 4
O deszczu już mi się nie chce pisać – jak ma być, to go nie ma, a jak jest, to biały szkwał. Z cukru nie jestem, więc zakładając łapkę, miałem już na sobie cały strój płetwonurka i dosiadłem osła. Dziś lokalne górki i szutry, ale nie tylko. W okolicy odbyła się jedna z ważniejszych bitew wojny secesyjnej – bitwa pod Gettysburgiem. Przez 3 dni w lipcu 1863 roku miała tu miejsce jedna z przełomowych bitew wojny secesyjnej. Starcie między wojskami Unii, dowodzonymi przez generała George'a G. Meade'a, a Konfederatami pod wodzą generała Roberta E. Lee, zakończyło się decydującym zwycięstwem Unii. To była najkrwawsza bitwa wojny, z około 51 tysiącami zabitych, rannych i zaginionych. Miejsce bitwy zostało przekształcone w olbrzymi park i drive-through muzeum, gdzie, słuchając audio guide, można dowiedzieć się czegoś o każdym z pomników i miejsc bitwy, nie wysiadając z auta. Jadąc tam, zapoznałem się z historią i obejrzałem rekonstrukcje ruchu wojsk, więc możliwość przejechania się po tych najważniejszych miejscach z pola bitwy, jak Little Round Top czy Pickett's Charge, daje nowy sposób odczucia historii. Raz do roku odbywa się tu rekonstrukcja bitwy – tak jak u nas Grunwald. Podobno jest to zlot pasjonatów, którzy odtwarzają karczmy, rolników, medyków i oczywiście tysiące wojsk. Załącznik 134943 Załącznik 134944 Załącznik 134945 Załącznik 134946 Załącznik 134947 Załącznik 134948 Załącznik 134949 Załącznik 134950 Załącznik 134951 Załącznik 134952 |
3 Załącznik(ów)
Dzień 5
Odkryłem dziś tzw. “hole in the wall” z jednymi z najlepszych, jakie kiedykolwiek jadłem, żarciem z Ameryki Łacińskiej. Cała rodzina, od babci po prawnuczkę, pracuje wspólnie, a knajpa jest ich przedłużeniem domu. Załącznik 135038 Z pełnym żołądkiem ruszyłem dalej - po autostradzie 37 mil mi wyszło na 140 bocznymi dróżkami przez lasy, pola i pagórki. Dziś większość okazała się być wylana asfaltem, może i lepiej, mała odmiana, a zabawy też co nie miara. Załącznik 135036Załącznik 135037 |
Znając CIĘ prawnuczka była
najbardziej smakowita ? ? ? ? Gdzie zdjęcia dronowe.? ? ciał |
Aleś mi zrobił smaka...
|
Cytat:
ad. 2: podobno w deszczu nie można latać, będę próbował więcej w przyszłym tygodniu. |
6 Załącznik(ów)
Dzień 6
Dziś krótko – utrzymując relacje na żywo, na specjalne życzenie zajrzałem, co tam się nagrało z moich pierwszych lotów + extra + piwko w parku po dniu spotkań – zdrówko!. Załącznik 135084Załącznik 135086 Załącznik 135085Załącznik 135082 Załącznik 135083Załącznik 135087 |
8 Załącznik(ów)
Dzień 7
Toż to już tydzień w drodze, i co ważniejsze, dziś po 16:00 zaczyna się mój urlop, więc można cały dzień poświęcić na błąkanie się po bezdrożach i zwolnić w małych miasteczkach, żeby zobaczyć, co mają do zaoferowania i porozmawiać z ludźmi. Niby to jeden kraj, ale jadąc na południe, można z łatwością zauważyć, jak wszystko zwalnia. Ludzie mają inny akcent i ogólnie są bardziej mili. Nie żartuję. Dziś zaokrętowałem się w kawiarni, która sprzedawała też wspaniałe kanapki i pracowałem – a może bardziej planowałem tydzień :) – na ich stolikach wystawionych na ulicy. Każde z miejsc parkingowych ma parkomat, taki starej daty na 25c. Nagle widzę starszą panią, która do mnie macha z oddali i mówi, że jak będę szybszy od niej, to nie będzie musiała mi wystawić mandatu. Liz, bo tak miała na imię, już od wielu lat jest na emeryturze, ale miasto ją potrzebowało i ponownie założyła mundur. Dziennie obchodzi park 12 razy i monitoruje, czy wszyscy płacą. Przysiada się do mojego stolika, bo po szóstym obchodzie robi przerwę na kawę. Jak tylko usiadła, to kawa dla niej pojawiła się razem z ciastkiem – taki zestaw zamawiała całe swoje służbowe życie, a jak przechodziła na emeryturę, to chcieli go nazwać jej imieniem. Ja pracuję, a Liz opowiada mi o mieścinie, o wszystkich sprawach codziennych i lokalnych plotkach. Co chwila ktoś się kłania czy nas pozdrawia. Ona zna wszystkich w miasteczku i wszyscy znają ją. Jak rusza w obchód, to mówi żartem dziewczynom z cukierni, że fajny chłop ze mnie, a ja ni stąd, ni zowąd dostaję kawę w gratisie i uśmiech :) Dziś nocleg pod chmurka no i dostałem oferty od trzech różnych kamperów z zaproszeniem na obiad. Ludzie na południu są naprawdę milsi. Dzień 8 Jeff i Shelby ugościli mnie wczoraj, i mimo deszczu mieli ognisko pod rozkładaną altanką – taką ogrodową. Wieczór spędziliśmy na opowieściach z życia wziętych, nawadniając się amerykańskim najpodlejszym browarem PBR. Dowiedziałem się, jak to jest mieszkać w miasteczku w Zachodniej Wirginii, które ma tylko jedną ulicę i jeden sklep. Oni są zakochani w nim i wyglądają na szczęśliwych. Taki tu już zwyczaj, że w miejscowościach, które nie mają zasięgu sieci komórkowej, kto ma internet przez radio czy Starlink, udostępnia WiFi. Tak też przed sklepami i na stacjach benzynowych ludzie zatrzymują się, aby wysłać SMS lub coś sprawdzić w sieci. Ja się dowiedziałem od pogodynki, że nadchodzi zmiana i za godzinę będę miał piękną pogodę. Nie chce wierzyć bo nie odpowiada to temu co widzę, ale to są w końcu góry. Na dzisiaj wyznaczyłem dłuższy odcinek. Zaczął się asfaltową drogą, a potem przerósł moje wszelkie oczekiwania – łącznie ponad 300 mil, z czego 90% to piękne szutry jakby wydrapane w zboczach, więc prawie nie było odcinków prostych i co chwila zakręty 120 stopni, przez które płynęła woda. Do tego było 5-6 małych przepraw przez strumienie, które się rozlewały szeroko po ciągłych opadach. Miałem się już zatrzymać, zjadłem obiad, kupiłem piwko, słonko świeci – nic tylko rozłożyć namiot i położyć się z książką, dając czterem literom odpocząć. Ale diabeł na ramieniu mówi, że do zachodu jeszcze 2 godziny, wiesz ile możesz przejechać... No namówił mnie :) W baku wystarczy do następnego miasta, a 80 mil to będzie akurat. Po paru minutach widzę, że trasa to cudnie wijąca się nitka pojedynczego asfaltu idąca przez farmy i pastwiska, więc może i będę przed zachodem... no ale wyskoczyłem tylko do następnej doliny, zrobiło się jakby szaro, więc nauczony doświadczeniem ubrałem się odpowiednio. Potem szuterki i jakby ładniejsze szuterki, bo bez garba na środku. Ciekawe – widzę maszyny na poboczu, więc to prawda, że te drogi co roku gładzą. Podobno mają umowy z petrochemią, że jeśli są dojazdowymi do miejsca wydobycia to mają się nimi zajmować. Problem taki, że oni jeszcze nie skończyli i teraz tylko rozryli nawierzchnię, co w połączeniu z deszczem sprawiło, że ostatnie 20 mil tańczyłem jak pingwin na lodzie. Wszystko wyjaśniło się na końcu drogi – zamknięta na roboty. Zapomnieli tylko postawić znak na drugim końcu :) No i wreszcie spotkałem dwie ekipy na trasie – klasycznie jedna na KTM, druga BMW + Enfield. |
:Thumbs_Up:
|
13 Załącznik(ów)
Dzień 9
I tak dojechałem na koniec wyznaczonej trasy - jestem w Tennessee i małe sukcesy trzeba nagradzać. Załącznik 135138 Od jutra trzeba będzie mi szukać przygody. Zapowiada się dobrze, mam parę cynków od lokalnych bikerów, gdzie się wybrać. Prawie się pokłócili, która trasa jest lepsza: Dragon Tail czy Snake. Jedna i druga to asfaltowe szaleństwo, gdzie na krótkim odcinku są setki zakrętów i bary z zaparkowanymi przed nimi motocyklami i autami sportowymi. Każdy chce się sprawdzić. Przejechałem dziś połowę Snake, bo był mi po drodze na kemping i powiem, że ma to klimat, ale lepsze winkle mijałem w górach - węższe, ale lepsze. Załącznik 135139 Co do trasy dziś, ukłony dla osoby wyznaczającej - pięknie, kręto i górzyście. Niech zdjęcia mówią same za siebie. Załącznik 135131Załącznik 135132 Załącznik 135133Załącznik 135135 Załącznik 135136Załącznik 135137 Ciekawostka - pierwszy raz jechałem przez las rododendronów. Moja mama by chyba nie wytrzymała, jakie one są wielkie, a ona swoje krzaki tak pielęgnuje i nic nie rosną. Załącznik 135134 Przeżyłem dziś również moment z kategorii "jedyny w życiu" - na drodze myślałem, że są to liście, ale gdzie liście wiosną? Jak podjechałem, to setki, tysiące żółtych dużych motyli się wzniosło - magia. Wierzcie lub nie, czekałem, żeby wróciły, ale przestraszyłem je. Załącznik 135140Załącznik 135141 Załącznik 135142Załącznik 135143 A to kemping - powiedzmy sobie, jest pięknie i są prysznice z ciepłą wodą, a w oddali słychać, jak męski testosteron wybrzmiewa w upalanych tłumikach na tamie, która to przyczyniła się do tego małego cudu na ziemi. |
13 Załącznik(ów)
Dzień 10
Po raz kolejny ludzie z południa pokazują mi swoje serce i rano zapraszają mnie na śniadanie zrobione na ogniu - breakfast tortilla z jajkiem, serem, bekonem i domowej roboty ostrym sosem - pycha. Przed snem wystukałem trasę w aplikacji, tak żeby utrzymać klimat wyprawy, ale chyba muszę odpuścić powoli szutry, bo przednia opona zaczyna przypominać szosową, tylna zresztą na środku też :/ Załącznik 135144Załącznik 135145 Załącznik 135146Załącznik 135147 Zaplanować to ja mogę, ale jak się już wyskrobałem 20mil na górę, to okazuje się, że dwa walce jadą całą szerokością i ubijają drogę. Pytam się, czy jest jakieś miejsce, gdzie mógłbym się prześlizgnąć, a oni, że za godzinę dojadą do rozwidlenia - więc zgodnie z myślą, że ta sama droga w przeciwną stronę i z górki tak naprawdę będzie nowa dla mnie, puściłem się w dół, żeby objechać ten mój odcinek specjalny. Dziś temperatury bliskie 30°C i po głowie chodziło mi zimne piwko. Google zachwalają HQ browaru Sierra Nevada, co można kupić dosłownie wszędzie w całych Stanach, ale ja wolę spróbować jakieś z miejscowej produkcji i wypatrzyłem miejsce, co jeszcze ma do zakąszenia długą listę wysoko ocenianych tacos. Załącznik 135148 Rozważam teraz plan na powrót, bo trzeba by zacząć myśleć o tym. W opcji jest powrót Blue Ridge Parkway po drugiej stronie gór niż jechałem - to prawie 500 mil drogi widokowej, lub przebić się przez stan na wybrzeże i spróbować jazdy po plaży z dzikimi końmi... ahh te ciężkie wybory :) Opcja 1: Outer Banks Załącznik 135156 Opcja 2: Blue Ridge Parkway Załącznik 135157 Jako że pierwsza trasa jest nieopodal, na koniec dnia puściłem się jeszcze widokową promenadą, zatrzymując się na każdym parkingu widokowym jak japoński turysta. Załącznik 135149Załącznik 135150 Załącznik 135151Załącznik 135152 Załącznik 135153Załącznik 135155 |
Pięknie tam jest, przestrzeń można powiedzieć, nieograniczona.
|
I tego zawsze czytając relację zazdroszczę, wolność nieograniczona lub ograniczona w minimalnym stopniu.
Normalni ludzie spotykani po drodze , to zaczyna być gatunek wymierający. I jak się ma ta wolna przestrzeń do europejskiego zamordyzmu , nijak. Fajnie że niektórzy mogą sobie tak w świat , tak przed siebie :Thumbs_Up: |
14 Załącznik(ów)
Dzień 11
W nocy kropiło, więc trzeba było spać, dopóki słońce nie wysuszyło namiotu. Potem szybko spakowałem majdan i w drogę. Na padoku miałem dziś pomocników. Załącznik 135258Załącznik 135257 Postanowiłem zrobić pętlę w górach i wyznaczyć punkt powrotny. Trasa, jak już to tu zwyczaj, to piękny szuterek. Martwiła mnie tylko przednia opona, bo zaczynała dziwnie pracować. Skończyłem pętlę, wskoczyłem na asfalt, a w nawigacji znalazłem wysoko oceniane miejsce na przekąskę. Mając na liczniku nie więcej niż 50 mph, poczułem, jak koło ucieka. Próba ratunku nie powiodła się i Osioł wystrzelil mnie high sodem. Po 20 metrach motocykl zatrzymał się na przeciwległym pasie. Na szczęście nic nie jechało z naprzeciwka. Otrzepałem się – kości całe, najwyżej będzie siniak. Podniosłem moto i ustawiłem się na poboczu, żeby zobaczyć, co się stało. Załącznik 135256Załącznik 135255 Po oględzinach wygląda, że najbardziej ucierpiała sakwa. Szkoda, bo nowa i miała jeszcze posłużyć. Opona była bez wiatru, więc głowa zaczęła pracować. Obróciłem tę łysą oponę i plułem sobie w brodę, że mogłem ją zmienić dwa dni temu, gdy byłem w większym mieście. Teraz muszę ją zmienić, bo straciłem do niej zaufanie. Znalazłem sklep z oponami, ale mieli tylko szosowe albo dętkowe. Dzwonię po okolicy ale wszyscy mówią, że mogą zamówić oponę na za dwa dni z Amazona – to potrafię sam. Udało mi się znaleźć Shinco 705 za pół ceny. Na powrót wystarczy, a potem wybiorę sobie odpowiednie opony na wyjazd w sierpniu. Załącznik 135254 Problem w tym, że to sklep z akcesoriami i nie zakładają opon, a mnie się zwyczajnie nie chce - wilgotność 80% i 27°C w cieniu... Wziąłem oponę i poszukałem warsztatu. Obok był serwis Hondy. Pytam, czy zmieniają opony – zmieniają. Jakie moto? KTM... grymas na twarzy. My tylko metryczne motocykle robimy. Zaskoczył mnie, ale wyjaśniłem, że KTM też jest metryczny. Po krótkiej rozmowie zgodzili się zmienić oponę jak ją zdejmę sam.. No comment - sam sobie ją zmienię, ale nie mogłem nabić bead. Z podkulonym ogonem poszedłem zapytać, ile by kosztowało napompowanie – nie mieli tego w cenniku, więc podpowiedziałem im szczerząc zęby, że pewnie jest gratis. Paranoja – taki diler może skutecznie odepchnąć człowieka od zakupu motocykla. Załącznik 135253 Opona jest, ale moja psychika jakoś tak się szybko nie naprawiła. Trzeba odbudować zaufanie i przyzwyczaić się do Osła w nowym kapciu. Najlepiej by było pojechać w góry – dobrze, że są blisko. Załącznik 135252Załącznik 135249 Załącznik 135250Załącznik 135251 Załącznik 135248Załącznik 135247 Załącznik 135246Załącznik 135245 Widoki pomagają, choć trochę. Ciągle nie jestem pewien, ale powiedzmy, że jutro będzie lepiej. |
7 Załącznik(ów)
Dzień 12
Na kemping dojechałem późną porą, szukałem kogoś z obsługi, dzwoniłem na numer podany w okienku i nic. Nagrałem wiadomość, że przyjdę rano uregulować. Nie minęło 20 minut, kiedy dzwoni do mnie pani i mówi, że muszę koniecznie rezerwację zrobić, bo ludzie na kempingu donoszą, że ktoś się bezprawnie rozbija, a na stronie nikogo nie ma zaplanowanego na dziś... naprawdę im się nudzi w tych przyczepach. Pole to 100, może więcej, przyczep ustawionych na przystrzyżonej trawce, obok wielkie pickupy i oczywiście klima na maksa. Ja w moim szałasie płynę – ale gorąco, ale parno, ale... mam zimne piwo w kufrze. Człowiek schłodzi organizm i od razu łatwiej zasnąć. Jazda grzbietem przypadła mi do gustu, więc wyznaczam trasę szutrami do góry, a potem od punktu widokowego do następnego cieszę się widokami i sunąc po gładkim asfalcie, słucham kolejnej książki. Załącznik 135259Załącznik 135260 Załącznik 135261Załącznik 135262 Załącznik 135266 Cała Blue Ridge Parkway to inicjatywa na stymulację gospodarki podczas wielkiej depresji. Roosevelt, zachwycony odcinkiem w Wirginii, nakazał wydłużenie trasy. Od początku była to trasa widokowa i jak na Highway przystało, nie ma skrzyżowań, tylko jedna ciągnąca się nitka. Zmuszony objazdem odcinka remontowanego, kluczę po małych miasteczkach, aż zapach kawy sprowadził mnie na postój. W ramach przerwy korzystam z internetu i szukam noclegu na dziś. Załącznik 135263 Załącznik 135264 |
Taka ciekawostka regionalna - na stacji można wyłowić sobie marynowane jajo na twardo na przekąskę. Kto by się skusił?
https://uploads.tapatalk-cdn.com/202...de37590eb1.jpg |
Pięknie tam.
Dobrze że bez większych strat ten ślizg. Ale uślizg miałeś bo powietrza było mało z przodu czy powietrze uciekło po uślizgu? To pęknięcie opony to było przed pewnie? |
Chyba nigdy nie dowiem się jaka była prawdziwa przyczyna - ja zakładam że miałem za mało powietrza już przed kraksa. Może uleciało przy uderzeniu co spowodowało to nacięcie może później.
Nic się nie stało - wyciągnąć wnioski i dalej jeździć: - jak zastanawiasz się nad oponą -> wymień - jak czujesz zmianę w tym jak się prowadzi -> zwolnij i przejrzyj możliwe opcje dokładnie |
Tadeusz ,
oglądając Twoje zdjęcia wspominam z rozmarzeniem wspólne wyjazdy. (nawet te wokół komina) Szkoda że sam jedziesz. ciał |
10 Załącznik(ów)
Dzień 13
Uwaga, będę się powtarzał - trasa widokowa z dużą ilością winkli. Jako że zbliża się długi weekend – poniedziałek mamy tu wolny – na trasie jest dużo motorów. Załącznik 135366Załącznik 135367 Załącznik 135370Załącznik 135371 Na jednym z punktów widokowych spotkałem chłopaków na chopperkach, którzy jadą odwiedzić kumpli, co nie mogą się wyrwać na weekend. Standardowa gatka: skąd, dokąd, a że to tak sam, a że brudny, a może chce piwko... No to wiem, że postój będzie dłuższy. Rozkładamy się na trawce, chłopaki wyciągają z lodóweczki przyczepionej do HD RoadKinga po jednym zimnym i nie zwracając uwagi na niekończące się pagórki, oglądamy każdą śrubkę na motocyklach. Ja się wreszcie dowiaduję, co znaczą te dzwonki przyczepione do misek olejowych. Jeden chłopak tłumaczył, dlaczego nie wierzy w przedni hamulec – i faktycznie usunął go ze swojego. Potem widzę, że chłopaki mają ochotę na szutry i po chwili, jak zaproponowałem, żeby się przymierzyli, każdy po kolei zabrał Osła na przejażdżkę. Żebym tylko miał aparat przy sobie, żeby uchwycić te uśmiechy, kiedy wracali – są nasi, będą z nich ludzie ADV :) Załącznik 135368Załącznik 135369 Załącznik 135372 Wczoraj, dojeżdżając na kemping, wypatrzyłem browar z dużą grupą ludzi w ogródku. Szybkie zaklepanie miejsca na trawce pod wigwam i nawrotka na piwko :) Przed barem GS ubrany w cały katalog Touratecha i wyczyszczony jak na paradę. Właściciel w pełnym kombinezonie, a pod spodem krawat – okazało się, że był na ceremonii. Trochę to wyjaśnia, ale śmiejemy się z tego, jak wyglądamy stojąc jeden przy drugim. Załącznik 135373 Wracając na kemping, zastałem zamknięte rogatki i zacząłem liczyć wagony – doszedłem do 200 i 3 lokomotywy, zanim sobie odpuściłem.. 30 minut stałem. Dziś chyba kończę jazdę bocznymi drogami. Zrobiłem 300 mil, a jutro lecę do Connecticut – zapomniałem, że kupiłem bilety na musical w sobotę. Zapowiadają 34°C w cieniu, więc będzie ciekawie.:vis: Dzień 14 Powrót z dwoma krótkimi postojami na tankowanie – 400 mil w słońcu na ekspresówkach. Można powiedzieć, że nuda, gdyby nie panorama NYC widoczna z I-95. Całość trasy wyniosła 3000 mil z groszkiem, albo jak kto woli, 5000 km bez groszka. Załącznik 135374 Już rozpakowany, z listą serwisową w ręku - uzbierało się tego trochę. Podziękowania Pisałem to w większości dla siebie. Wspomnienia z drogi to część moich dzienników z wyprawy. Dwa tygodnie spędzone samotnie, z głową w kasku, dają chwilę na refleksję. Chciałem podziękować tym, którzy zaglądali tutaj. Nie powiem, czułem się, jakbym miał towarzysza w drodze. Dziękuję i do usłyszenia! Załącznik 135375 |
:Thumbs_Up:
Szczęśliwy rozczochrańcu ciał |
Zależy od pory dnia, ale na spokojnie przy piwie, lub kawie poczytam i pooglądam całość :)
Dzięki Tedix. |
Dzięki za relację.Bardzo fajnie się przeczytało i pooglądało.Dobrze że upadek tylko tak się skończył,wystarczyło coś z przeciwka i tragedia gotowa.
Zadziwiają mnie ludzie którzy gdzieś wydzwaniają bo ktoś rozstawił namiot. Jaki mają w tym cel ? Widać nie tylko w Europie tacy się znajdują. Jeszcze raz diękuję. |
:Thumbs_Up: git
|
Cytat:
|
1 Załącznik(ów)
Cytat:
Gremlin Bells/Guardian Bells: Legenda głosi, że po drogach krążą szkodliwe duchy, które zawsze czyhają na motocykle, aby przyczepić się do nich i siać zamęt. Możesz słyszeć o nietypowych i trudnych do zdiagnozowania problemach, które występują w maszynach (najczęściej w systemach elektrycznych), nazywanych "gremlinami", i rzekomo to właśnie te nieprzewidywalne i szkodliwe duchy sprawiają problemy motocyklom i ich jeźdźcom. Dzwonek Gremlina to sposób, aby odpędzić te duchy. Mówi się, że działa poprzez uwięzienie ich w wnętrzu dzwonka i drażnienie ich ciągłym dzwonieniem aż do momentu, gdy puszczą się one swojego uchwytu i uwolnią się, wracając na drogę, aby znaleźć innego niczego niepodejrzewającego jeźdźca bez dzwonka, którego mogą dręczyć. Załącznik 135421 |
:Thumbs_Up::D:D
|
Fajna opowieść. Dziękuję.
Zastanawia mnie tylko samotne podróżowanie... Rozumiem, że to Twój wybór, a nie konieczność. Ja siebie chyba aż tak nie lubię, żebym dał radę tylko ze sobą na wakacjach :D |
Uwierz mi, że wolałbym jeździć w grupie, ale najzwyczajniej nie mam z kim - w okolicy dominują lekkie motocykle albo krążowniki. Wygląda na to, że będę się niedługo przenosił, więc może się coś zmieni.
W październiku planuję wyprawę w przeciwnym kierunku, a za rok drugie podejście do CABDR (3200 km przez Góry Skaliste). Jeśli ktoś jest zainteresowany, zapraszam! :) https://uploads.tapatalk-cdn.com/202...64c0b8b619.jpg |
Cytat:
Poczytałem o tej trasie CABDR i wygląda bardzo interesująco. Jak logistycznie ogarnąć wypożyczenie duala i ile mniej więcej czasu poświęcić na pełny trip? |
Cytat:
Czas Trwania Trasy Trasa CABDR South ma około 840 mil (ok. 1344 km) i jest podzielona na 7 odcinków. Średni czas przejazdu to 6-7 dni jazdy samej trasy bez dojazdów. Sama trasa jest uznawana za jedną z trudniejszych w serii BDR, więc nie będzie obijania się, ale też nie ma się czego bać. Warto dodać 2 dni przed i po trasie na odbiór motocykla, załadunek, rozładunek, oraz dojazdy (np. z Los Angeles na start i z powrotem). Całkowity czas: Bezpiecznie zakładając, pełny CABDR South trip może zająć od 8 do 10 dni samej jazdy + czas na zwiedzanie + czas na podróż. Alternatywna trasa, jadąc z Polski z łatwym dolotem, to COBDR - Colorado to mekka sportów ekstremalnych. Koszt Wypożyczenia Motocykla Cena dzienna to $170-250 dziennie + podatek + ubezpieczenie. Warto znaleźć wypożyczalnię, która rozumie, że motocykl będzie używany w terenie. :at:Jeśli ktoś planuje jechać i ma miejsce, niech da znać!:oldman: |
Poczytałem dokładniej i wszystko jest fajnie wyłożone. Wypożyczenie motocykli znacznie tanieje od początku października kiedy jak piszą można się jeszcze wybierać, zmroziło mnie natomiast przy czytaniu regulaminu z wypożyczalni moto.
Mógłbyś przybliżyć ten temat? |
Wyślij mi stronę, zadzwonię i dowiem się więcej pytając „dla przyjaciela” :)
|
https://www.motoquest.com/motorcycle...cycle-rentals/
https://www.motoquest.com/terms-conditions/ Tutaj wygląda że płacisz za wynajem, uiszczasz depozyt a później możesz tylko wypożyczającego całować po rękach. Takie moje wrażenie po lekturze regulaminu. Oceń ile realnie trzeba by zapłacić za dzień np. 750gs z ubezpieczeniem od roszczeń wypożyczalni. |
Wypożyczalnia, którą zaproponowałeś, jak usłyszała o BDR, to od razu powiedziała, że nie puszczają motocykli na tą trasę, albo będą chcieli pokrycie kosztów przywrócenia do stanu pierwotnego (bez limitu kosztów).
Obdzwoniłem więc parę innych miejsc i koniec końców najsensowniejsza wypożyczalnia, jaką dziś złapałem na telefonie, była z polecenia strony BDR: Rogue Moto. Od razu można było wyczuć, że wiedzą, o co chodzi, i że rozumieją, że motocykle nie będą miały lekko. Cena poglądowa bo wycena z Colorado, czyli dająca opcje na alternatywne BDR: COBDR, UTBDR, czy WI BDR (równie piękne :) ). Koszt wynajmu składa się z:
Dodatkowe informacje:
|
Tadek otwieraj wypożyczalnię.
Ps. widziałes?,Padre nie żyje-jedziemy GO pożegnać ciał |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:50. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.