Africa Twin Forum - POLAND

Africa Twin Forum - POLAND (http://africatwin.com.pl/index.php)
-   Trochę dalej (http://africatwin.com.pl/forumdisplay.php?f=76)
-   -   Czarnogóra A.D. 2024 (samochodem) (http://africatwin.com.pl/showthread.php?t=46329)

ramires 20.08.2024 10:49

Czarnogóra A.D. 2024 (samochodem)
 
Część pierwsza - przygotowanie

Urlop jak urlop, co tu wymyślać, rzut lotką w mapę i jakoś będzie... cóż... nie do końca, gdy chce się (z tym chce to mocno przesadzone :lol8: ) z połówką spędzić czas. Od dłuższego czasu chodziła nam po głowie Czarnogóra. Moja ukochana potrafiła nawet znaki drogowe sprawdzać używając streetview (o tym jeszcze będzie dalej) sprawdzając ową destynację. Planowanie urlopu zbiegło się z rozpoczęciem remontu (o zgrozo), rozpoczęciem sezonu na kosiarki, piły, zagęszczarki oraz klątwą krwawego księżyca...

Jak już moja połówka namierzyła gdzie co i jak przyszedł czas na głębsze rozeznanie tematu. Post na forum, gdzie siła ludzi jest wciąż niesamowita, plus kopanie w archiwach forum w poszukiwaniu relacji ludzi, którzy tam już byli.
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy wskazali kilka fajnych perełek, z których zamierzałem skorzystać.

Przygotwania papierologiczne.

Oczywiście ja nie sprawdzając dokładnie nie wiedziałem, że powinienem mieć paszport. Oczywiście wziąłem za pewnika, że skoro walutą tam jest "ojro" to mogę temat olać. Cóż, myliłem się. Nerwówka, bo moja kobitka bardzo lubi mieć wszystko ogarnięte na pół roku przed faktem, więc musiała trafić też kiedy będzie chciało mi się ogolić aby uwiecznić mój koślawy pysk u mordochwyta aby służby na całym świecie otrzymały ostrzeżenie podczas kontroli granicznej, że nie muszą regulować monitorów czy też przecierać oczu - ja naprawdę tak wyglądam. Zdjęcie jak zdjęcie, pstryk i gotowe. Nic bardziej mylnego. Okazało się, że w znanej sieci punktów foto i książek dali ciała, bo... nie te proporcje, bo nie takie tło, ogólnie rzecz biorąc wszystko źle, a w dodatku wyglądałem jeszcze gorzej (chociaż nie sądziłem, że tak można) niż w rzeczywistości. Moja luba zawsze ładnie wygląda, ale ów mordochwyt nie popisał się ani kunsztem godnym Michała Anioła uwieczniając oblicze mej lubej w odpowiedni sposób, ani pokorą, gdy wparowaliśmy z wilczym listem ponownie do tego przybytku uwieczniania chwil za pomocą matrycy urządzenia rejestrującego obraz, stwierdzając po staropolsku, że dali ciała. Ów niewiasta stojąca za ladą, naszpikowana najnowszymi trendami chemii wymieszanej z tradycyjnym wpierdolem, bo chyba nie ma trendów, że jedno oko mocniej się maluje na pandę, stwierdziła, że o to, ten pstryczek się popsuł w tym oto prawie aparacie i nie może jeszcze jeden i jeszcze raz wykonać na cito majestatycznych naszych portetów. Zakłąłem szpetnie pod nosem, albo w myślach, albo to i to naraz, bo zaraz oberwałem od lubej w ramię, że mam się zachowywać, czym wywołałem zapewne przerażenie w oczach ów jakżenaszpikowanej lali za ladą, bo myślała, że kolejny kuksaniec poleci jej niedomalowane oko, aby miała pandę stereo. Uratowałem ją jak dzielny rycerz wychodząc z owego przybytku strzepując proch z butów w progu. Chciałem krzyknąć rozrzewiony "jeszcze tu kurwa wrócimy... z Olem", ale... wiedziałem, że to nie ma sensu, że czas najwyższy rozglądać się za nowym przybytkiem na cito, na wczoraj, by uwiecznić raz jeszcze, w lepszym świetle, w lepszej atmosferze i jednocześnie bez głosu z tyłu głowy Krystyny Czubówny, gdy robiąc dobrze językiem opisuje metaforycznie dziwne stworzenia, jakie znajdują się w naszym otoczeniu.

Dobrze się stało, że zmieniliśmy placówkę uwieczniania na płaskich podłożach do następnej, gdzie starej daty pan fotograf zrobił nam tak dobrze, że zachowalismy nawet po jednym zdjęciu na pamiątkę w porfelu. Zrobił to tak sprawnie, że naleciała mnie analogia, że być może to taki fotograficzny Gepetto, który matrycą aparatu rzeźbi nowego Pinokia, nowe pokolenie. Pan fotograf - czystej krwi profesjonalista - zrobił po prostu to, czego od niego się oczekiwało w przemiłej atmosferze wymiany zdań, gdy oczekiwaliśmy na procesowanie się plików z aparatu na papier. Po wymianie uprzejmości oraz uszczupleniu kolejny raz portfela opuściliśmy w pośpiechu przybytek zmierzając ile sił w oplu przez liczne skrzyżowania do urzędu, gdzie mieliśmy dostarczyć na cito zdjęcia, aby nie odwlekać rozpoczętej skrzętnie przez "panią za szybą" procedury wyrobienia paszportów.

Planowanie punktów.

W chwilach wolnego czasu (jej, nie mojego) byłem bombardowany zdjęciami, nazwami oraz opisem fauny i flory okolicy, gdzie się udajemy, więc ja, pokornie patrzyłem czasem na telefon pomiędzy regulacją zaworów i przeglądem jakiegoś urządzenia na liczne, mnogie, w ilości niezmierzonej wiadomości natychmiastowe oferowane przez pejsbuk. Oczywiście, gdy nie było z mojej strony odzewu po 0,3 sek był telefon, dlaczego ignoruję jej starania i nawet nie odczytuję wiadomości...

Ogólnie destynacja wyklarowała się na zatokę Kotorską, która bądź co bądź jest przepiękna.
Tivat, Kotor, Perast i inne liczne mniejsze mieścinki wydawały się przeurocze, a do tego widokowe trasy wzdłuż linii brzegowej sprawiały, że miałem ochotę co 5 minut się zatrzymywać i po prostu patrzeć.

Wszystkie punkty, które wiedziałem, że mamy do "zaliczenia" były mnogie, sądziłem, że dwa dni i będzie po kłopocie. Jakże bardzo się myliłem. Jakże byłem naiwny, licząc na to, że to będzie spokojny wyjazd, gdzie wypocznę...

Moja luba bardzo lubi mieć wszystko przygotowane na ostatni guzik, wszystko rozpisane, wydrukowane, oprawione w ramkę oraz wciągnięte skrzętnie w excel na arkuszu, aby nic nie uciekło. Momentami miałem wrażenie, że moja piękniejsza połówka zamienia się w korporacyjną biurwę żonglującą wszelkimi kwerendami i skryptami w excelu, dlatego po tym wyjeździe zacząłem ją nazywać Miss Excel... Tośmy się kurna dobrali, Miss Excel z nerwicą natręctw i przewidywaniem każdej możliwości, czytającej każdą możliwą grupę na FB gdzie są opinie ludzi z wyjazdów a ja z adhd (czytaj pan chaosu)


CDN...

KORNIK 20.08.2024 12:00

Fajnie się zaczyna:D:Thumbs_Up::popcorn:

lukasz_vip 20.08.2024 13:36

Jako, że lubię czarnogórę to idę po popcorn:popcorn::popcorn:

Boldun 20.08.2024 13:50

Byłem w lipcu w okolicy Kotoru.
Ciekaw jestem Twych fotek ze szczytu po przejażdżce gondolówką na Lovcen.
Bo my w mleko wjechalim :vis:

Artek 20.08.2024 17:46

Urlop to czas w którym przestajemy słuchać szefa. A zaczynamy słuchać żony.

Czekam na dalszy ciąg.

Rojek 20.08.2024 18:16

:popcorn:

Melon 20.08.2024 20:11

:Thumbs_Up: Teraz pewnie będzie o szykowaniu limuzyny :D

ramires 20.08.2024 22:06

8 Załącznik(ów)
Przez krótką chwilę rozważaliśmy dojazd na miejsce samochodem, ale nijak nie widziałem jechać 1700km w jedną stronę.... zważywszy, że moja ładniejsza połowa nie do końca jest przyzwyczajona do spania po taniości, do spania w samochodzie... więc padło na linie lotnicze tam i z powrotem, jak również wynajęcie samochodu na miejscu.

Oczywiście moja organizacyjna Miss Excel wszystko sprawdziła, gdzie jakie opinie, gdzie co i jak etc. Finalnie do samego przylotu nie wiedziałem co za samochód dostaniemy.

Organizacja lotu, bagaże etc to też niezła komedia była, bowiem ja byłbym w stanie spakować się w podręczny bagaż ze wszystkim uwzględniając sprzęt foto, kilka koszulek, bieliznę etc... skończyło się tak, że chyba tylko tostera, mikrofalówki i piekarnika nie zabraliśmy... i patelni

Warszawa - Okęcie
Dzień wylotu, nerwówka oczywiście bo Miss Excel musi 18 razy wszystko sprawdzić (niby dobrze, że ma takie skrzywienie, ale na dłuższą metę daje się we znaki).
Odprawa na lotnisku, nadanie bagaży, inne sprawy idzie sprawnie. Wsiadamy na pokład. Lot trwa około 2 godzin więc luz, siedzę na bocznym siedzeniu więc gówno widzę przez te okienka wielkości deski klozetowej już wcześniej ubabranych mazią... mam nadzieję, że nie tym co myślę... Wylądowaliśmy. Stjułardesa swoje trele odstawia, nic do niej nie mam absolutnie, bo mega profesjonalna obsługa była i pomocna, chociaż kurna nie było pierogów...
Jak wspomniałem wcześniej ów akt lądowania zakończył się powodzeniem, maszyna zatrzymała się na swoim miejscu, stjułardesa płci żeńskiej kierowała nas ku wyjściu celem opuszczenia pokładu statku powietrznego.

Podgorica
To był pierwszy szok, nie kulturowy, nie zmierzający do ascendencji a tak po naszemu mówiąc - strzał w pysk. Stoję jak ten cieć przy hałdzie żwiru tyle, że bez łopaty i zaczyna ze mnie cieknąć z każdej strony, dowiedziałem się empirycznie po co mam rów na plecach i dlaczego pośladki me plaskate mają dylatację pionowo, bo wiem po nastu sekundach mogłem wypłynąć z mego lekkiego ubrania. Gorąc niemiłosierny w połączeniu z bezwietrzną aurą i tym nakurwiającym niemiłosiernie słońcem sprawiła, że chciałem zawrócić. Resztkami niespalnego przez gorąc mózgu zacząłem szukać pobieżnie, czy przypadkiem ktoś mi świni nie podłożył, bo ja chciałem aby było tak normalnie, 18-20 C w cieniu i lekkie słoneczko, które głaskało moją wypracowaną przez Cif oraz inne specyfiki myjące wysokie czoło zakończone już plecami.
Zapytałem o której wracają z powrotem i czy przypadkiem nie lecą w kierunku Islandii lub chociaż gdzieś do krajów skandynawskich, gdzie są temperatury normalne. Stjułardesa płci żeńskiej (nadal) oznajmiła mi, że takich lotów to oni nie oferują. No cóż, pierwsza podpadziocha linii lotniczych.
Na moim obliczu, które nie tak dawno było dwa razy uwieczniane w postaci zdjęcia a potem drukarki termosublimacyjnej lub innej igłówce, zaczęło stopniowo rozluźniać mięśnie twarzopaszczowe i wydałem dźwięk jakby mnie chciał wychędożyć conajmniej Zenek, co normalnie stróżuje w Warszawie koło Janek na parkingu strzeżonym, co ma stróżówkę bez klimatyzacji z kiblem o metrażu mniej niż zero.
No cóż, do odważnych świat należy. Pierwsze kroki nie były zbyt pewne bowiem w moich przeciętnych cichobiegach zaczęła się podeszwa przyklejać do betonowej płyty. Na szczęście do terminalu, gdzie naiwinie liczyłem na klimatyzację dobrze działającą, brakowało kroków 50, wiecie, takich luźnych, bez oszukiwania i stawiania jednego kroku za 1,5.
Ależ byłem naiwny. W owym terminalu było jeszcze gorzej, bo była awaria spłuczki i klimatyzacja nie działała. Jednakże mimo wszystko obsługa nie tyle co profesjonalna, była po prostu miła. Uśmiechnięta. Powtarzałem sobie, aby tylko mi się czarny humor jakiś nie uruchomił, aby nie palnąć czegoś, za co zwiedzanie Czarnogóry zacznę od aresztu o metrażu typowego kibla w kamienicy w Łodzi w stylu art-deco. Udało się, niczego nie palnąłem. Chyba. Kurs na odprawę czy jak to tam się nazywa, kazali paszport dać, dałem, coś wbili, na szczęście to była tylko pieczątka, pierwsza, w dodatku niechlujnie nabita... idziemy dalej. Chwila, mieliśmy walizki! No tak, przeszliśmy za daleko i trzeba było pana Zbyszka (imię dobrane przypadkowo drogą dedukcji) poprosić w najbardziej zrozumiały sposób, że mieliśmy walizki i ich nie mamy bo... no tak, zapomnieliśmy pomieszczenie wcześniej je oderbać. Pan Zbyszek (w sumie to Dragan czy jakoś tak) z politowaniem parskną śmiechem, puknął się w głowę i magią znaną pewnie tylko w tym kraju otrwał drzwi awaryjne i w towarzystwie obstawy przeszliśmy do pomieszczenia, które radośnie już raz widzieliśmy. Radośnie odebraliśmy walizki, częściowo pozbawionych uchwytów bowiem podczas załadunku/rozładunku jeden z olimpijczyków pewnie trenował rzut w dal. Gdzieś przecież muszą ćwiczyć!
Jeszcze na terminalu dokonaliśmy zakupu kart SIM, aby mieć internet w tutejszej sieci i muszę przyznać, że praktycznie WSZĘDZIE był non stop bardzo dobry zasięg 4G. 15eu za karte na 2 tygodnie z 300GB internetu.

Przed ostatnimi drzwiami stoi lokales z kartką i rylcem zapewnie Andrzeja Zenona Pierwszego wyrytym moim nazwiskiem. Mam na tyle niezbytczęste nazwisko, że to nie mógł być ślepy los, tylko faktycznie było tam moje nazwisko. Witamy się. Pan oznajmił, że czeka na nas dyliżans w postaci pojazdu mechanicznego w wersji ABC (absolutny brak czegokolwiek poza klimą i kołami) marki znanego koncernu tworzącego samochody dla ludu.
Szybkie formalności, obstrykanie samochodu z każdej strony w razie W (albo gdybym sam zapomniał jak ono wygląda) i w drogę. Prawie. Przed nami ostatnia bariera, gdzie zapewnie już ktoś kiedyś był, ale po chwili konsternacji okazało się, że wystarczy przyłożyć kartę i pierwszy raz w tym kraju zapłacić haracz w postaci biletu parkingowego. W drogę! Witaj przygodo! Teraz to będzie już z górki!

Załącznik 136957

Taki chuj. Samochód na papierze miał koni pewnie sporo, ale w rzeczywistości od 0 do 100km/h rozpędzał się do jutra. Cóż, to będzie długa droga. Nawigacja wspomina, że mamy 106 minut do celu, pod warunkiem, że nie będą organizowane akcje gaśnicze. Ropucha tutaj się nie spodziewałem, ale kto wie, przecież też lubi podróżować. Powód tego komunikatu był bardziej banalny, nie był nawet winien tego naśladowca Ropucha niejaki Braun tylko z uwagi na wysokie temperatury pożary, które czasem w przypływie chyba niedoboru adrenaliny zaczynają gasić.

Tuż za piątym zakrętem i drugim rondem już widzieliśmy lokalnego rycerza tutejszego aparatu władzy, czyli kolesia na motocyklu z suszarką w ręku zapewne udzielający autografu losowemu kierowcy pojazdu. To w zasadzie był pierwszy i przed ostatni raz kiedy widziałem suszarki.

Pierwszy raz jestem w tym kraju, dlatego obserwuję co i jak wszystko łącznie z ruchami mas powietrza aby w razie czego wiedzieć, gdzie mogę puścić bąka, aby nie zmniejszyć populacji malowniczej Czarnogóry.

Trasa jak trasa, kierowaliśmy się w kierunku wybrzeża, które dosyć szybko zaczęło się pojawiać na horyzoncie. Pierwsze serpentyny i widokowa trasa wzdłuż malowniczego widoku na morze.

Jedziemy i zaczynam szukać gdzieś opcji na przystanek ze względu na pierwszy piękny widok na położone w lekkiej zatoce miasto - to była chyba Budva.

Załącznik 136956

Szybko pojawił się przydrożny bar, dosłownie jakby czekał, aby zawitać tam. Wzięliśmy szybko po jednym wyrobie mocno zmrożonym z osadzonym drzewcem dla łatwiejszego manewrowania do otworu twarzopaszczowego (dla niewtajemniczonych chodzi o lody na patyku). Zanim zdołałem zerwać ów odzienie z tego loda to prawie zdążył się roztopić. Nie ma nic w tym dziwnego. Termometr wskazywał jedyne 39 C. Szybko wręcz wróciliśmy do dyliżansu dla ludu i dzięki temu, że droga prowadziła w dół nabierał ochoczo prędkości, chociaż miałem z tyłu głowy fakt, że w sumie nie wiem jak ten dyliżans zahamować skutecznie, bo przy lekkim dotknięciu czułem całą pofałdowaną powierzchnię tarcz/klocków - słowem napierdalało...

Teraz to będzie frajda - przemknęła mi myśl widząc coraz ostrzejsze zakręty, chociaż nie takich atrakcji pierwszego dnia się spodziewałem. Cóż, pierwsze koty za płoty, test przyczepności przy kilku okazjach przetestowałem, co sprawiło, że ciut pewniej się poczułem. Zakręt w lewo, zakręt w prawo, znowu w lewo, w lewo, w lewo... chwila, ja chyba się wracam... a nie, to tylko pokręcone serpentyny, które im bliżej brzegu większą frajdę sprawiały, chociaż jako kierowca dyliżansu miałem mimo wszystko ograniczone możliwości rozkoszowania się widokami. Spokojnie, nadrobię - pomyślałem sobie uśmiechając się nieśmiale. Minut minęło chyba z 10 i dojechaliśmy do Świętego Stefana czy jakoś tak, taka wiocha na urwisku z malowniczą trasą, która wg mnie była przesympatyczna widokowo. Nie minęło minut 8 a już mogłem znowu podziwiać... kurwa mać korki w zatłoczonej Budvie. Miałem okazję nawet policzyć ilu przechodniów przechodzi na każdym cholernym skrzyżowaniu...

Ruch coraz większy, motocyklistów zbyt wielu nie było o dziwo, ale za to skuterów i maxi skuterów już tak. Gdzie nie popatrzyłem to dominowała Honda X-Adv oraz Forza. Trochę chinoli, ale raczej były w zdecydowanej mniejszości, dużo widziałem Vespy. Dużo mimo wszystko ludzi jeździło bez kasków, nawet na motocyklach, niektórzy wręcz w klapkach plażowych... serio! Co kraj to obyczaj.

Minęliśmy w końcu Budvę, ja już miałem złe wspomnienia a dopiero przecież przyjechaliśmy. Mówię sobie, że to taki dzień, że pewnie trafiliśmy na jakieś korki, godziny szczytu etc. Ta... ale o tym potem.

Mieliśmy może z 20-30 minut do celu, jadąc przepisowo przemierzaliśmy kolejne kilometry już bez większego wow, trasa jak trasa, ładniejsza niż z Warszawy koło Janek do Pruszkowa, ale wciąż to trasa. Im bliżej Tivatu tym bardziej gęstniało od samochodów z powodu tego, że roboty drogowe więc kolejna okazja to podziwiania czarnogórskich poboczy oczekując na ruch. Miałem wrażenie momentami, że klimatyzacja była nabita jednorazową butlą bo były momenty, że nie działała jak trzeba i nie dmuchało na mnie zimne powietrze. Zagadkę rozwiązałem na drugi dzień, dlaczego tak się działo.

Dojechaliśmy do naszej rezydencji/miejscówki/apartamentu/pokoju* znajdującej się tuż obok Tivatu.

Załącznik 136959


Uśmiechnąłem się tylko gdy zobaczyłem małe kitełki, a jeszcze bardziej moje kąciki ust zbliżyły się do uszu w momencie gdy zobaczyłem, że mamy klimatyzację w pokoju i prysznic, który momentalnie zacząłem okupować.

Załącznik 136962

Rozpakowanie lekkie, plan na resztę dnia, kierunek zakupy aby coś na wieczór było wrzucić na ruszt. Po sklepie ruszyliśmy do Tivatu bo najbliżej aby sobie już coś tam pooglądać i jakoś dotrwać do końca dnia starając się nie wypłynąć samoczynnie z ubrania.

Taki widok miałem z tarasu na naszym piętrze.

Załącznik 136958

Parking mega mi się spodobał.
Załącznik 136960

Załącznik 136961

a nocą było tak

Załącznik 136963

cdn

*) niepotrzebne skreślić.


PS.
Nie chciało nam się jechać do Krakowa aby lecieć do Tivatu bezpośrednio, dlatego jakoś tak koślawo do Podgoricy z Warszawy. Ogólnie nie żałuję tego wyboru.

CzarnyEZG 21.08.2024 10:42

I pięknie :)

pałeł 21.08.2024 20:15

Miss Excel & Mister Szok wakajki w 39 stopniach !!

luk2asz 21.08.2024 22:02

No i się czyta i wspomina. Jestem.co roku w Czarnogórze ale bardziej w górach, znaczy w okolicach Durmitoru. Raz zajechałem nad Kotor i jak czekacie na zdjęcia od autora watku , to mi się odrazu przypomina zdjęcie z nad koloru :-)
https://uploads.tapatalk-cdn.com/202...25077fdd60.jpg

Wysłane z mojego SM-S911B przy użyciu Tapatalka

Rojek 21.08.2024 22:11

Ramires, powiedz chociaż, że woda była zimna. Kilka lat temu w Chorwacji była zupa, a w Czarnogórze kostki mi wykręcało :dizzy:

ramires 21.08.2024 22:12

Kontynuacja będzie niebawem, muszę posegregować zdjęcia.

Co do śmieci (może nie fotografowałem tego), ale jest to plaga, przydrożne dzikie wysypiska, praktycznie brak koszy na śmieci w porównaniu do PL oczywiście.

Takie widoki były niestety częste na dojazdowych drogach, ponoć mocno dawało się to odczuć na głównym rondzie jadąc od strony Budvy do Kotoru/Tivatu - teraz jest tam przebudowa to widać, że spychacz zgarnął cały ten syf na bok...

Najpierw opowieść a potem wnioski już na poważnie - niezależnie od wszystkiego WRÓCĘ TAM ZDECYDOWANIE. Oczywiście tym razem mam nadzieję inną porą i z pewnością chcę Durmitor zaliczyć, a jeśli czas/warunki pozwolą to potem podążyć w kierunku gór na pograniczu Albani i dalej na Theth. (ale to pieśń przyszłości, póki co zejść na ziemię trzeba i kończyć sprzęty aby jakaś kasa wpadła).

ramires 21.08.2024 22:16

Cytat:

Napisał Rojek (Post 859049)
Ramires, powiedz chociaż, że woda była zimna. Kilka lat temu w Chorwacji była zupa, a w Czarnogórze kostki mi wykręcało :dizzy:

Kąpaliśmy się w sumie dwa razy i to w zatoce tuż przy Forcie Arza.
Woda miała dobre 27-28C tak na oko. Gdyby nie wilgotność samej wody to prawdę mówiąc zbytnio nie dało się wychłodzić przy 35C powietrza a w słońcu pewnie było ze 130C...

Pierwszy raz wszedłem od strony morza, ale szybko wyszedłem bo jakiś dziwny prąd wyciągał mnie od razu w morze więc podarowałem to sobie i następnie już w zatoce głównie.

Rojek 22.08.2024 00:42

To chyba na jakiś fenomen trafiłem. O ile dobrze pamiętam, to gdzieś koło Budvy mieliśmy kemping. Teraz patrzę i woda ma 27 stopni tam.

Bohun 22.08.2024 15:25

Cytat:

Napisał ramires (Post 859050)
Co do śmieci (może nie fotografowałem tego), ale jest to plaga, przydrożne dzikie wysypiska, praktycznie brak koszy na śmieci w porównaniu do PL oczywiście.

Uważam Czarnogórę za dość czysty kraj... To znaczy trzeba najpierw pokręcić się po Albanii i wjechać do Montenegro, żeby docenić czystość, możliwość płacenia kartą itp. Wg, moich odczuć Albańczycy jeżdżą bezpieczniej od Czarnogórzan, którzy potrafią zatrzymać auto na ekspresówce, bo rozmawiają przez telefon, albo zostawią auto na pasie drogi na awaryjnych i idą do sklepu. Reszta stoi w korku.

W tamtym tygodniu w Starym Barze na bezpłatnym parkingu siłowałem się z lokalnym bandytą, który blokował drzwi w moim aucie i chciał 3 euro. Zwątpił jak w tym samym czasie zacząłem dzwonić na policję, żona zaczęła nagrywać całą akcję i na to wszystko kierowca autobusu turystycznego wysiał i szedł w ich stronę. Odeszli zakrywając twarze.

Booking pierwszy raz w tym roku zadziałał bez problemu. Może mi się wydawać , ze mniej turystów do przednich lat. W tamtym roku od Baru do Budwy szukałem czegokolwiek odbijając się od drzwi do drzwi, pokazując zaakceptowaną rezerwację na, którą wzruszali ramionami, że mają full.

Polecam ten i inne kraje jugo, bo zawsze się coś dzieje:D W tym roku rzeczywiście żar z nieba, bo nawet rowerem ne pojeździłem.

Ekologiczni też są, bo i wjatraki posiadają w tych stertach śmieci:
https://i.ibb.co/D5yDhc7/eko.jpg

ramires 22.08.2024 16:32

Odnośnie śmieci.
Nie twierdzę, że tam jest brudno, syf kiła i mogiła.
Opowieści niosą, że nie sprzątają tak sprawnie. Mówią, że najwięcej śmieci generują głównie turyści przy punktach widokowych (gdzie faktycznie czasem mógłby być jakiś śmietnik). Pojechaliśmy w stronę Herceg Novy ale nie wjechaliśmy do samego miasta tylko bardziej zależało nam okrążyć ogólnie zatokę. Na KAŻDYM punkcie widokowym były śmieci, puszki, butelki pet i często nawet ot tak wyrzucone prezerwatywy. Wątpliwe, aby sami lokalesi tak brudzili skoro żyją z turystyki w dużej mierze. Bardzo dużo syfu było mimo wszystko w samej Budvie. Nie chodzi może o same śmieci, ale ogólnie tak jakoś niechlujnie.

Miasteczka w większości zadbane, schludne może poza wspomnianą Budvą blisko starego miasta.

Ogólnie w weekend pozbieram myśli, zdjęcia i napiszę już chyba do końca wrażenia nieco ubarwione językiem i okraszone zdjęciami z mojego pierwszego wyjazdu w tamte rejony.

muszel72 23.08.2024 09:48

Przepraszam, że się wcinam w wątek. Byłem tam kilka razy tj w okolicy Herceg oraz bezpośrednio w Denovici. I raczej już nie pojadę. Zniechęciły mnie dwie kwestie. Po pierwsze większość pensjonatów jest wykupiona przez ruskich, którzy (wiem to na pewno po pijackiej rozmowie z jednym z właścicieli), że jest to grubszy plan zasiedlania przez nich i oni piszą co wieczór notatki i sprawozdania do swojego gowernmentu w rosji o sytuacji oraz to, że wszystkie ścieki z tych pensjonatów lądują bezpośrednio w zatoce. Nurkowałem tam (rejon Denovici) i widziałem te rury odprowadzające ten cały shit.
Piękno krajobrazów rzeczywiście powala ale cóż...

ramires 23.08.2024 10:31

Cytat:

Napisał muszel72 (Post 859139)
Przepraszam, że się wcinam w wątek. Byłem tam kilka razy tj w okolicy Herceg oraz bezpośrednio w Denovici. I raczej już nie pojadę. Zniechęciły mnie dwie kwestie. Po pierwsze większość pensjonatów jest wykupiona przez ruskich, którzy (wiem to na pewno po pijackiej rozmowie z jednym z właścicieli), że jest to grubszy plan zasiedlania przez nich i oni piszą co wieczór notatki i sprawozdania do swojego gowernmentu w rosji o sytuacji oraz to, że wszystkie ścieki z tych pensjonatów lądują bezpośrednio w zatoce. Nurkowałem tam (rejon Denovici) i widziałem te rury odprowadzające ten cały shit.
Piękno krajobrazów rzeczywiście powala ale cóż...

Jak czytałeś plany poczyniła Miss Excel, wybrała przeciwną stronę zatoki od strony Tivatu. O Herceg Novi naczytała się też "złego" i nie chciała tam być.
Ogólnie bardzo dużo słyszałem o tym, że masa kacapów etc, ale... kacapowy jazyk słyszałem słownie 3 razy i tylko gdy byłem w Budvie. Ogólnie sporo widziałem poborowych z wiadomego kraju, ale kacapów za wiele nie widziałem. Bardzo dużo było Serbów i Bośniaków. Patrząc po samochodach a raczej rejestracjach również nie widziałem zbyt wiele.

Wybaczcie, opisuję tylko to, co widziałem przez te kilka dni, może trafiłem na jakąś wymianę turnusów i nie było ich widać. Dla mnie ten kraj jest piękny, ale tak jak z różą, niby piękna ale ma kolce... tak chyba jest ze wszystkim.

Dlugi_TA 23.08.2024 15:32

Nie demonizował bym wszystkich Rosjan, nie wszyscy są winni tylko ze względu na miejsce urodzenia.
Nocowałem w tym roku gdzieś w okolicach Đenovići właśnie u Rosjan. Byli bardzo uprzejmi do tego stopnia, że udostępnili mi ich kuchnię a nawet ją opuścili, gdy się tam zjawiłem by przygotować żarcie i picie na następny dzień.
Czy pisali o mnie raport - nie wiem :-)

ramires 23.08.2024 16:51

Nie odbieraj tego, że demonizuję. Po prostu od paru osób usłyszałem, że jest tak ich masa. A tak naprawdę były to jakieś śladowe ilości.

Co do ludzi ogólnie... to tak jak u nas... nie mamy czasem wpływu jak rząd postępuje i czy gra w wojnę...

Melon 23.08.2024 21:14

Ramirez za mocno dokładny jesteś ale :Thumbs_Up:.:D Nasze kochane kobiety mają różne pomysły ale my jako starzy kombinatorzy możemy temu zaradzić ;)
A co do kacapów to co niby banderowców było mniej ?

Rafał_RD 23.08.2024 22:37

Super!
Wtrącając swoje 3 grosze, to myślę, że MNE jest na tą chwilę czystsze niż np. Grecja, która zrobiła kilka kroków w tył w tej kwestii.
Co do kierowców, uważam że w Czarnogórze są najgorsi na całych Bałkanach, jeżdżą chamsko, próbując zawsze być pierwszym, spychają z drogi a motocyklistów mają w doopie. O wiele lepiej w tej kwestii wypada Grecja , Bośnia, czy Albania ze swoim chaosem, Czarnogórcy po prostu są chamscy ( na drodze).... i chyba nigdzie w Europie diesle tak nie śmierdzą jak tam:D.

Natomiast wszystko to wynagradzają drogi z widokami... Przepraszam za zaśmiecenie wątku.

Melon 23.08.2024 22:58

Wszystko jest inaczej jak masz większe cochones :D
Ale na zakrętach możemy się spodziewać tych większych... lub co co zaznali naszego foruma jako wycieczka ślubna, współczuję
Widoki kasują inne tematy, no nie ma to jak alpejskie winkle.

Dlugi_TA 28.08.2024 10:46

Cytat:

Napisał ramires (Post 859101)
...Ogólnie w weekend pozbieram myśli, zdjęcia i napiszę już chyba do końca wrażenia nieco ubarwione językiem i okraszone zdjęciami z mojego pierwszego wyjazdu w tamte rejony.

Tak tylko przypomnę, że weekend już minął, chyba, że to nie o ten przeszły chodziło.
A jeśli chcesz więcej "cywilnych" miejsc do odwiedzenia w MNE, to wrzucam moje 2 trasy, punkty generalnie dostępne na moto, więc szybkie zwiedzanie.
https://www.google.com/maps/d/edit?m...fs&usp=sharing
https://www.google.com/maps/d/edit?m...F4&usp=sharing

ramires 28.08.2024 12:28

4 Załącznik(ów)
Cytat:

Napisał Dlugi_TA (Post 859401)
Tak tylko przypomnę, że weekend już minął, chyba, że to nie o ten przeszły chodziło.
A jeśli chcesz więcej "cywilnych" miejsc do odwiedzenia w MNE, to wrzucam moje 2 trasy, punkty generalnie dostępne na moto, więc szybkie zwiedzanie.
https://www.google.com/maps/d/edit?m...fs&usp=sharing
https://www.google.com/maps/d/edit?m...F4&usp=sharing

Tracki sprawdzę, bardzo dziękuję.

Co do kontynuacji lekko się zakopałem robotą... Muszę to jak najszybciej ogarnąć bo czas goni, grosz się przyda. Niestety mam tak, że jak mam jakąś robotę i wiem, że będzie się ciągnąć bo często to bardziej renowację niż remont przypomina to nie bardzo umiem się skupić na innych sprawach.

Załącznik 137045

Załącznik 137046

Załącznik 137047

Załącznik 137048

Melon 28.08.2024 21:10

Spokojnie, relacje z wyjazdów najlepiej się czyta w zimie :)

RAVkopytko 02.09.2024 14:32

Ramires,Czyżbyście trafili w Budvie na karnawał? bo my tak. :D
Kolega co tam mieszka prawie już na stałe ,zrobił nam nocne zwiedzanie po murach obronnych, inna perspektywa na miasto.
Było zajebiście a w Starym Barze ruski spawał stelaż w kolegi yamaszce ale on tam już kilka lat jest z tego co mówił.

ramires 02.09.2024 14:57

Cytat:

Napisał RAVkopytko (Post 859669)
Ramires,Czyżbyście trafili w Budvie na karnawał? bo my tak. :D
Kolega co tam mieszka prawie już na stałe ,zrobił nam nocne zwiedzanie po murach obronnych, inna perspektywa na miasto.
Było zajebiście a w Starym Barze ruski spawał stelaż w kolegi yamaszce ale on tam już kilka lat jest z tego co mówił.

Nie wiem czy karnawał, ale ciężko było po chodniku chodzić aby co 2 sekundy kogoś nie zahaczyć...


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:48.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.