![]() |
Relacja z Przejazdu - Polska - Irlandia [Lipiec 2010]
Ok - w końcu postanowiłem coś napisać na temat mojego przejazdu.
Wiem, wiem - przejazd to nie Podróż z której robi się relacje (dlatego to w dziale "inne tematy" a nie w Relacjach), ale, że to moja pierwsza taka trasa - chciałbym się z Wami podzielić relacjami :) Po zakupie motocykla w Polsce czas dla mnie na przejazd do Irlandii - miejsca mego zamieszkania. "Brak planu to najlepszy plan" Plan - przejazdu - Startuje w Wyrzysku (powiat pilski, woj. wielkopolskie), ładuje się na prom w Cherbourg'u (Francja), prom dobija do Rosslare (Irlandia), potem jadę do Galway - to był mój plan... To był plan wg mnie.... - nie wiem dlaczego rodzice nastawali abym wyznaczył sobie trasę, wydrukował mapy??? :spac: Niedziela 11.07.2010 Wyjazd zaplanowany na następny dzień zostaje w godzinach rannych "przeplanowany" na wyjazd tego dnia. - wg nowego planu mam dojechać z Wyrzyska do Szczecina (ok. 200km) coby w poniedziałek mieć o 200km mniej do przejechania. niby ma to sens... - 200km drogą nie chodzi. godzina 14:30 Piszę więc SMS'a do kuzyna o treści: "Kuzyn podaj mi swoją lokację w Szczecinie" "Swojska 2x/xx*" dostaje zwięzłą odpowiedź. *x/xx ochrona danych osobowych ;) godzna 15:00 Spoko mysle - wpisuje dane do map OVI - bo w końcu mam nokie z darmowymi mapami.... godzina 17:00 Pakuję się... Planowy czas wyjazdu 18:00 - coby być w Szczecinie na finał mistrzostw świata... godzina 18:00 Okazuje się, że tak szybko nie można się spakować... :mur: co chwila znajduje coś co powinienem zabrać :D w miedzy czasie udziela się mi stres rodziców odnośnie planowania trasy i postanawiam zgrać zaplanowaną trasę na telefon - coby mieć nawigacje :)... (mapy zainstalowałem już kilka dni prędzej w ramach testowania oprogramowania OVI) + na wszelki wypadek postanowiłem zapisać sobie numery dróg po których będę jechał.... numery/nazwy dróg w Niemczech - spoko - zabawa zaczyna sie we Francji... - praktycznie każda droga ma kilka numerów :) godzina 19:00 prysznic, obiad, dociąganie ostatnich niedociągnięć... http://sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-...6_921453_n.jpg Moja "krówka" przed wyjazdem. :) godzina 19:30 wyjazd :) Pełen obaw wsiadam na Królową. Czekam chwilę aż rodzice się zapakują do Saaba (jadą nad morze). Wyruszamy. - Wacha nalana z karnistra - prawie do pełna. Za miastem rodzice skręcają do Łobżenicy a ja zostaje sam na trasie do Szczecina... robi się smutno... Nic - trzeba być twardym - myślę... odpalam mp3 - w uszach rozbrzmiewa "Born to be wild" - na morde wraca usmiech :) W tym momencie uważam to za zbieg okoliczności i z uśmiechem jadę na Szczecin. |
Hmm, fajnie sie czyta :Thumbs_Up: ale jakos mi umknal ciag dalszy - bedzie? ;)
|
haha!! :D - będzie - tylko jakoś piwo mi się skończyło i musiałem zrobić przerwę :D
|
no to dawaj dalej, czekamy... trzeba to bylo w dziale podroze dac, niektorzy 2 tygodniowe wyprawy robia na krotszym dystansie a u Ciebie to chyba tylko dojazd do pracy? ;)
|
...ciąg dalszy
Droga do Szczecina przebiegła bezproblemowo.
[map]http://maps.google.com/maps?f=d&source=s_d&saddr=Wyrzysk&daddr=s%C5%82one czna,+szczecin+to:Swojska+26,+Szczecin,+Poland&hl= en&geocode=FbgKKwMdNH0HASktpQmwcpYDRzE4bNU96snjpQ% 3BFVXcLwMdK9jdAClDS60n-guqRzHmrDChBtWJLQ%3BFQhVLgMdDrrfACkBQ4lszqcARzEFyz wcNLkWJA&mra=ls&sll=53.301338,15.90271&sspn=1.6774 69,3.532104&ie=UTF8&ll=53.373498,15.908203&spn=1.6 68079,3.532104&t=h&z=6[/map] Trasa jakby ktoś byłby zainteresowany :D jak sie załącza mapki z google maps??? Po upalnym dniu wieczór był najlepiej dobraną porą wyjazdu - nie było gorąco - po raz pierwszy jechałem w pełnym sprzęcie (bez rękawic) i o dziwo się nie ugotowałem... :D Jedynym mankamentem było to, że jechałem na zachód - słonce dawało dość po oczach - ale od czego ma się okulary :D - po zainstalowaniu ich pod kaskiem problem znika. :) Trasę Wyrzysk - Szczecin robiłem kiedyś dość często puszką - ale jadąc dopiero na motocyklu zauważyłem jak zmieniają się zapachy na tej trasie... Pierwsza zmiana (niestety negatywna) nastąpiła w Śmiłowie (Piła) - gdzie jeden słynny ex-senator ma swoje zakłady mięsne... Tak jak jadąc autem można zawczasu zamknąć dopływ powietrza z zewnątrz to na moto nie miałem takiej opcji... a przy wietrze wiejącym na zachód aż po samą Piłę czułem zapachy z masarni :D Na szczęście za Piła zaczęły sie inne zapachy. Jakiś tir jechał gdzieś daleko przede mną i chyba kierownik nie za prędko się połapał, że jedno koło w przyczepie mu się zblokowało... - praktycznie od Piły na krajowej 10 tego dnia blisko środka jezdni ciągnęła się cienka czarna linia zablokowanej opony no i zapach palonej gumy :) im bliżej "tira" tym więcej opony na drodze... Miałem stracha wyprzedzać go ponieważ koło chyba już się przetarło i zamiast zostawiać na drodze ślad zostawiało szczątki gumy... A za naczepa to normalnie wszystko latało... :D Ale nie ma to tamto - wyprzedziłem - potem pokazałem kierownikowi tajemnicze znaki i chyba zczaił bo się zatrzymał - ale to już widziałem w lusterkach :D Dalej do Szczecina było pozytywnie jesli chodzi o zapachy - zapachy lasów, jezior, czasami jakieś padnięte zwierzęta... - no i dymiące pojazdy... Ku mojemu zaskoczeniu pod Stargardem Szczecińskim zrobiła się dość ładna obwodnica (prawie taka ładna jaką ma Wyrzysk ;)) Ale co ja tu będę pisał o obwodnicach - jestem już w Szczecinie!! czas się zatrzymać i wpisać do Nawigacji adres kuzyna... Zatrzymałem się na jakimś przystanku PKS, wyciągnąłem z Tankbag'a komórkę i tu szok!!! - telefon nagrzany dość mocno - nie wiem dlaczego ale przez resztę trasy się tak grzał... Ale nic - wpisuje adres: "qrde jaki to był adres??" - prowadzę monolog... "coś na S..." "Szczecin?? :O" "aaaahaaa już wiem!!! Słoneczna 2x/xx" - wpisałem namiary, nawigacja chwile pomyślała, obliczyła trasę - no i odezwała się moja wierna towarzyszka niejednej podróży - KASIA :) "Jedź tą drogą przez 2km a potem skręć LEKKO w prawo" - eh - zawsze coś - co to znaczy lekko?? - ale nic jadę.... wg GPS'a mam jakieś 25km (a może było mniej) Pojechałem wg wskazówek Kasi - przejechałem przez centrum Szczecina, i tu muszę przyznać, że Szczecin nocą (była już 21) wygląda znacznie ciekawiej niż za dnia :) (bez obrazy ;)) Jadę sobie jadę przejeżdżam koło jakiejś cerkwi/kościoła na Swojskiej - myślę sobie - znam to miejsce - dobrze mnie Kasia prowadzi... Na GPS coraz mniej km do celu. (cieszę się poniekąd bo chce zobaczyć chociaż kawałek meczy o mistrzostwo) Dojeżdżam na miejsce - Kasia nakłania mnie do łamania prawa i do jazdy pod prąd. - nie daję się - nie będę tym złym motocyklistą co łamie prawo. - po jakimś czasie słyszę w słuchawkach oczekiwane - "Skręć w prawo i cel zostanie osiągnięty". Taaak w końcu jestem - rozglądam się jednak podejrzliwie - bo coś mi nie pasuje... Z tego co pamiętam kuzyn mieszkał w takim małym nowym bloku a tu same stare domki jednorodzinne... Patrze na znak - ul. słoneczna - niby taki sam jak dostałem w SSie od Pawła ale chyba jednak nie ten to adres. Nic tam - trzeba zadzwonić i się zapytać - może są dwie ul. Słoneczne w tym pięknym nocą mieście?? "Halo Paweł??" - głupie pytanie - dzwonie na jego numer - kto inny może odebrac?? :D "Tak - a kto jak nie ja??" - dobra odpowiedź na głupie pytanie :D "Ty słuchaj kuzyn - co Ty mnie tu nabijasz w balona - gdzie Ty mnie posyłasz?? jestem pod adresem który podałeś - jakieś wilki itp. ale Twojego bloku nigdzie w okolicy nie widze... :/" "Tak?? a gdzie zajechałeś??" - podaje mu adres... "Ty Tymon - ale Ja Ci napisałem inny adres - nie wiem skąd Ty wytrzasnąłeś Słoneczną?? - Ja mieszkam na Swojskiej..." "yyyy - tak?? no skoro tak mówisz to coś musiałem pomieszać - to przez to słońce chyba." Podczas rozmowy dowiaduje się, że mam jeszcze szanse na dogrywkę. Wpisuje nowe koordynaty - faktycznie kuzyn mi napisał Swojską nie Słoneczną :D GPS mi mówi 18km do przejechania :D Spoko Gaz - i jazda :) W mieście sygnalizacja świetlna już praktycznie wyłączona - migające żółte światła - (dlaczego czegoś takiego nie wymyślą w Irlandii??) Przejazd przez miasto nocą muza wyśmienita w uchu i moja niezawodna Kasia. U kuzyna jestem akurat na początek dogrywki - parkuje moto w podziemnym garażu. Biorę coś na przebranie i idziemy do mieszkania. Dogrywka mało ekscytująca (podobno jak cały mecz) - a może to ja tak podjarany wyprawą nie podniecam się bandą samców biegających za piłka?? Nic to - na szczęście Hiszpania wygrywa - pisze SSy do mych Amigos z gratulacjami, zjadam dwie bułki zrobione przez Mamę na drogę wypijam herbatę, prysznic i do wyra - godzina 4wyjazd. - ustawiam budzenie. 227 km zrobione od powiedzmy 19 do powiedzmy 22 ...cdn... ;) P.S. @HBRT dałem to w Inne tematy bo nie uważam tego za podróż - to jest przejazd. - chciałbym mieć czas na podróż - i pozwiedzać trochę po drodze ale byłem zestresowany i nie pewny czy zdążę na prom więc cisnąłem ostro bez "zwiedzania" :( nawet zdjęć nie chciałem robic :/ |
W "innych tematach" zginie, a czyta się przyjemnie. Jestem zdania, że powinno to być w "relacjach",
tym bardziej, że jest punkt A i G...znaczy B;) |
Przenoszę do relacji, mam nadzieję, że Moderatorzy nie będą mi mieli za złe. Swoją drogą warto też takie trasy opisywać, nie wszyscy z nas pojadą do Stanów, choć większość pewnie chciałaby ;)
pozdr, laska |
Sen tej nocy był jakiś słaby - co chwilę się budziłem spocony... - stres?? czy może temperatury panujące w betonowej dżungli??
Telefon zaczyna nadawać najbardziej irytujący dźwięk jaki udało mi się znaleźć w telefonie - dla pewności zostawiłem go w salonie, coby przypadkiem nie wyłączyć i nie kimać dalej... Wstaje - słysze kuzyn w pokoju obok klnie na czym świat stoi :D Dzwoni Budzik - to tylko znaczy jedno - 4 nad ranem... Poranna toaleta, 2 bułki, herbatka o smaku brzoskwiowym :O - kuzyn nie miał kawy :/ Ale jak to się mówi - kawa jest dla mięczaków ;) Czas wyprowadzić moją kobyłkę ze "stajni" i wyruszyć w drogę... Cel na dziś: - opuścić Polskę :) Ostatnia Fota z jakże pozytywnie nastawionym do życia o tak wczesnej porze dnia kuzynem. http://sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-..._1589043_n.jpg I w drogę!!! na spotkanie przygody!!! :) "...Juz piąta..." Temperatura pozytywnie wpływa na me przebudzenie - nie jest gorąco - powiedziałbym nawet, że jest chłodno... Opuszczam osiedle i kieruję się na Kołbaskowo... - a przynajmniej się staram. Pamiętam, że dzień prędzej widziałem drogowskazy z tą nazwą ale teraz za dnia wszystko jakieś inne się wydaje... - Chyba czas obudzić Kasię... :D ... Taaa Kasia pomimo tego, że nie ze Szczecina doskonale wie jak jechać - podpowiada mi czule gdzie i kiedy mam skręcić... Przed samą granicą postanawiam wydać pieniądze od cioci - które dostałem "na benzynę" - miałem je przepić w ostatni dzień pobytu w rodzinnej miejscowości ze znajomymi ale, że przyjechała babcia to siedziałem w domu - i piłem za pieniądze rodziców :D Zajeżdżam na stację. Tankuję. - tu zauważam jak irytujący może być Tankbag... ściągać całkowicie mi się go nie chce - wiec męczę się... :D - zauważam także, że nalewając do pełna nigdy nie można zalać wyżej niż pewna linia... - dolewawszy - wacha po jakimś czasie jakby gdzieś spływała, bądź też się kompresowała... zalałem 15,5 litra, płacąc na stacji doszedłem do wniosku, że chyba jednak jestem mięczak i kupiłem sobie kawę z automatu - takiej ochydnej kawy to ja jeszcze nie piłem.... Obsługa na stacji - chyba pod wpływem wczesnej godziny też jakaś taka niemrawa - ani uśmiechu do klienta ani dzień dobry... - nie wiem - może to dlatego, że na motocyklu zajechałem?? - jednak mi to nie zepsuje nastawienia do życia :) Z uśmiechem zapłaciłem, wyszedłem i już razem z moją kobyłka wypiłem "kawę". Wszystko sprawdzone, dopięte, zapięte, nowy cel podróży jeszcze czas wyznaczyć i jedziem. Mam gotową trasę przygotowaną do "wgrania" - ale jakoś nie za bardzo chce się ona "wgrać" - dostaje informację "can't calculate route" :O Ale dlaczego się pytam po którejś próbie... (nie dostaje odpowiedzi) Mapy papierowej brak - ale z tego co pamiętam to miałem się kierować na Berlin, a potem na Hannover... No to jedziemy... Gps włączony coby widzieć prędkość no i mapę... (Kasia milczy) Przekraczam granicę, wjeżdżam do "Helmutowa", spokojnie - nie za szybko jadę w kierunku niemieckiej stolicy wg GPS 100-110 km/h to taka znośna prędkość. Co jakiś czas na trasie jakieś roboty drogowe, ale jedzie się miło. Po jakimś czasie widze znak na "Berliner Ring" - i że niby jakiś objazd. - na szczęście pamiętałem z Niedzieli, że Berliner Ring to obwodnica Berlina - po której mam jechać... - ale objazdu na google maps nie było... Jadę więc tym objazdem (juz nie po autostradzie a jakimiś fajnymi drogami w lesie). Jadąc obwodnicą widziałem (chyba to był przystanek autobusowy) coś o nazwie Africa - niestety wczesna poranna godzina spowodowała, że nie pomyślałem o zrobieniu zdjęcia. :( Jadąc tym objazdem zdałem też sobie sprawę dlaczego GPS nie chciał pokazać mi trasy - nie wgrałem mapy Niemiec :O To odkrycie spowodowało, że trochę się zestresowałem - i już miałem w głowie czarne scenariusze typu - ja sam, wielki niemiecki las, robi się ciemno a ja nie wiem jak wyjechać.... Na szczęście na niemieckich drogowskazach można polegać... - dojechałem, objechałem objazd - i znów pędziłem po autobanie :D Aby wiedzieć jak jechać postanowiłem się zatrzymać na parkingu i kogoś wypytać :) Niemiecki mój nie istnieje więc postanawiam mówić międzynarodowym językiem - nie Esperanto :D Gotowy już zagadać po Anglikańsku kieruje się w stronę najbliższego Tira - ale im bliżej jestem tym częściej słyszę słowa na K - i dziwne mi się wydaje aby Niemcy aż tak często mówili o zakrętach - wkoncu jesteśmy na autostradzie.... Zapytany kierownik składu - tłumaczy mi, że powinienem mieć mapę :D no i wyjaśnia jak jechać - Hannover potem Dusseldorf/Dortmund a potem Antwerpia... - i po co mi mapa?? - dziś patrząc na mapę widzę, że to były miasta "klucze" na trasie tego dnia. ...cdn... :) :P |
i....
no i co dalej?:umowa:
|
W zeszłym roku jechałem identyczną trasą. Nie sposób się zgubić, wszystko znakomicie oznaczone. Na kazdym parkingu jest conajmniej jeden polski tir, gdzie można zapytać o drogę i ... wypić wódki ;)
|
Pędzę sobie autobanem, nie jestem demonem prędkości, nie jadę najszybszą linią - ale ja się nigdzie nie spieszę... jest 12 ja prom mam dopiero 14 lipca o 18... Najczęściej jadę drugą nitką - wyprzedzając "Tiry" i dając się wyprzedzić reszcie pojazdów... no chyba, że Tir wyprzedza Tira - a trwa to najczęściej kilkanaście minut - wtedy jadę szybszą linią :D Kilometry znikają pod kołami :) Około godziny 9:30 czas zjechać i nalać zupy - zjeżdżam na stacje. Zalewam 14,5 litra. Tam spotykam polską parę na V-stormie (chyba) na niemieckich blachach. - widziałem ich jak smignęli wyprzedzając mnie jakiś czas temu. Wracają z polski - byli na jakimś zlocie. Zapraszają mnie do siebie jakbym szukał noclegu na zachodniej granicy Niemiec. Wymieniamy się numerami oni lecą dalej ja odpoczywam chwilę i zjadam batona i bułkę :D Po powrocie na trasę dojeżdżam do pierwszego korka/korku (??) na autostradzie... Słońce grzeje, ja się pocę - podejmuję decyzję aby wykorzystać możliwości motocykla... - jadę między samochodami - większość kierowców robi mi miejsce (boją się o lusterka?? :D), niestety trafiają się także kierowcy którzy specjalnie utrudniają przejazd... najczęściej w drogich Mietkach i BMW :( - ja wiem - to musi być irytujące, że on ma furę full wypas i stoi a tu jakiś łepek jedzie i ma to wszystko w d***e - szkoda, że nie mogą doświadczyć temperatur na które jestem wystawiony jak stoję (sobie myślę)... ale takich też można objechać :D Przedostaję się przez korek - były jakieś roboty drogowe... - potem na trasie kilka jeszcze takich korków - w jednym z nich przejeżdżam obok stojącego w korku motocykliście - chłopak chyba się odważył jechać między autami jak mnie zobaczył - i tak sobie mkniemy powoli razem - po jakimś czasie jest nas już 4 motory :) - czuje się jak jakiś przywódca :D Następne tankowanie o godzinie 16 gdzieś chyba pod Hamm - leję 15litrów. Postanawiam także zaparkować gdzieś w cieniu i zrobić sobie dłuższą przerwę. Parkuje Krówkę na centralce, przebieram się w krótkie spodenki sprzęt motocyklowy wieszam na moto, sam się kładę na kanapę, opieram głowę o Topcase nogi na kierownicę i kima - nawet całkiem wygodnie i stabilnie :) Co chwilę słyszę jakieś komentarze a czasami pstryki aparatów :D - może będe sławny?? :D http://sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-..._7364052_n.jpg Tu jeszcze przed kimaniem :D Po godzinie snu +-30 minut, trasa mnie wzywa ponownie - dochodzę jednak do wniosku, że mapa się przyda - więc wydaje 10 europ na mapę Europy. Jedząc bułkę studiuje trasę i zapisuje miejscowości na które się kierować. Wtedy też podchodzi do mnie starsza para i zagadują czy mogą mi jakoś pomóc :) - strasznie to było miłe - nie spodziewałem się tego - mówię im, że wszystko ok, że jadę do Irlandii i teraz patrze ile mi jeszcze zostało. - po chwili rozmowy dowiaduję się o prognozie pogody dla zachodnich Niemiec i o ulewach które ten region nawiedzają :( Para częstuje mnie Kawą z termosu i rozmawiamy przez następne kilka minut :) - gdy oświadczam, że nie mam wyboru i muszę jechać w kierunku ulew dostaje namiary na jakieś dobre lokum przy trasie :) Miło strasznie ale czas się zwijać :) Pakuje manatki - obserwując niebo które robi się coraz bardziej pochmurne a gdzieś w oddali słychać grzmoty... Wyjeżdżając spadają pierwsze krople... Krople wielkości dużych winogron... Nie dość, że pada na trasie następne roboty drogowe a co za tym idzie korek - teraz nie ma opcji abym stał - cisnę do przodu jak się da, środkiem, prawą, lewą a kilka razy poboczem. Udało się - uciekłem - deszcz jakoś przeszedł bokiem - załapałem się tylko na chwile orzeźwiającego deszczu... no i ten zapach po deszczu :) Zagłębie Ruhry mijam bezproblemowo - błądząc tylko w okolicach Duisburga (moja Królowa stamtąd przyjechała :)) Po jakimś czasie mijam granicę z Holandią - i tu się trochę dziwię bo nie wiedziałem, że będę jechał przez ten kraj. :D Warunki na drodze się zmieniają, teraz tylko dwie czasami trzy linie i pełno ciężarówek - teraz to ja jestem tym który wyprzedza. :) Wraz ze zmianą kraju zmieniają się także krajobrazy i zapachy - widać i czuć więcej gospodarstw rolniczych - niestety nie widziałem żadnych plantacji konopi :( ;) Gdzieś w okolicach Eindhoven na niebie pojawia się CZORNA chmura (znaczy całe niebo jest tego koloru) i czasami widać błyskawice. I to w dodatku w tym kierunku w którym jadę :( - jak na zapowiedź mp3 zapodaję "Riders on the storm", Doors'ów - myśle sobie "oby to nie była przepowiednia"... Następny kawałek - ku mojemu zaskoczeniu, że mam coś takiego na karcie: Tu jakiś cover coby Wam zaoszczędzić traumatycznych przeżyć... I faktycznie - pierwsze krople stukają mnie w kask - "gdzie ten parasol - się pytam" :D W oddali na niebie widzę obfite opady deszczu i czuje powiew ZIMNEGO powietrza - co było, po upalnym dniu -przez jakiś czas miłe - ale tylko przez jakiś czas - gdy okazało się, dlaczego jest zimne - zrobiło mi się niewesoło. Z nieba spadały grudki lodu, wizjer w kasku zaczął mi parować - wtedy też zdałem sobie sprawę, że u mnie w pokoju (w Polsce) na biurku leży sobie firmowo zapakowany PinLock :) - następna rzecz którą zapomniałem zapakować. Postanawiam dostosować prędkość do panujących warunków pogodowych - teraz to ciężarówki mnie wyprzedzają a ja walczę z gradem, wiatrem, parującym wizjerem, z zapięciami w kurtce i staram się założyć osłonę przeciwdeszczową na TankBag. Po jakis 5-10 minutach jazdy w tych warunkach widzę na horyzoncie most nad autostradą - decyduję się tam przeczekać deszcz - niezwazając na zakazy postoju. Dojeżdżając widzę stojącego tam motocyklistę - czyli nie będę sam :) po chwili dojeżdżają dwa następne sprzęta - stoimy i czekamy, ja jem bułkę i zagryzam kabanosem :) Gdy się w miarę rozpogodziło ruszam w dalszą trasę (jako pierwszy). Tu muszę pochwalić moją kurtkę która nic nie przepuściła wody i po jakiś 10minutach jazdy w gradzie byłem suchy pod spodem - niestety spodni nie mogę pochwalić - tyłek miałem mokry :( Po przejechaniu za Antwerpię jazda zaczyna mnie męczyć - tak jak w Holandii było dużo ciężarówek/tirów to w Belgii chyba innych pojazdów nie widziałem - wyprzedzanie tych kolosów przy silnym bocznym wietrze było walką o życie - i to strasznie męczącą walka. Koło godziny 20 zjeżdżam z autostrady i kieruje się w kierunku znaku na którym widzę, cynk o hotelu - po drodze chcę nalać jeszcze zupy - ale nigdzie nie mogę znaleźć stacji gdzie mógłbym zapłacić pieniędzmi (na mej karcie - brak funduszów - dziwne bo jak wyjeżdżałem były...) Dojeżdżam do hotelu - pytam się o pokoje - Są - po 65euro ze śniadaniem "po co mi śniadanie - mam bułki" - pytam się czy są tańsze - i dostaje 5euro upustu.... - mówię, że naleje wachy i się zastanowię... Jadę dalej - 60 euro za hotel przy autostradzie - obok parkingu tirów - nie dzięki... Wracam na autostradę - po jakimś czasie znajduję stację z obsługą - ale tam też każą sobie płacić kartą - dogaduję się jednak i nalewam 15,5litra, płacąc pytam się o tani hotel - a sprzedawca maluje mi na kartce mapę jak dojechać do Formule 1 Hotel. :) Na zarośniętej mej mordzie pojawia się uśmiech i resztę trasy pokonuję jakoś raźniej :) Wjeżdżam do Gent - tam trochę błądzę - widzę hotel po jednej stronie ale jak tam dojechać. Uruchamiam Kasię - ona zna każde miasto - dojeżdżam. W Hotelu dwie miłe Polki - podaje im potrzebne dane, płacę i mam nocleg :) jeszcze tylko rozpakować Kobyłkę - i mogę wziąć prysznic. Taki gorący prysznic po całym dniu na moto to chyba największa przyjemność... Po prysznicu zjadam bułkę i powoli psujące się już kabanosy, pisze kilka SS'ów i odpływam. http://sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-..._6033750_n.jpg Moja ulubiona sieć hoteli - tak jak Ryanair - płacisz mało - dostajesz to co niezbędne. Dzień zakończony - o 21:30 dostaje kartę z kodami do drzwi w hotelu. nie licząc przerw ok 12h w "siodle" no może mniej... trasa przejechana - wg wujka google: 945km [MAP]http://maps.google.com/maps?f=d&source=s_d&saddr=Swojska+26,+Szczecin,+Po land&daddr=51.1418838,4.1763771+to:21+Vliegtuiglaa n,+Gent,+Vlaams+Gewest,+Belgi%C3%AB&hl=en&geocode= FQhVLgMdDrrfACkBQ4lszqcARzEFyzwcNLkWJA%3BFftcDAMd-bk_ACnBL_1Hzo3DRzFzLermcSbXsg%3BFYZYCwMdiiU5ACnfjF nY1HbDRzHUvKwpBdlGaw&mra=dpe&mrcr=0&mrsp=1&sz=11&v ia=1&doflg=ptk&sll=51.180204,4.403458&sspn=0.21995 4,0.703125&ie=UTF8&ll=52.227799,9.492188&spn=6.852 177,14.128418&t=h&z=6[/MAP] link z trasą |
Urlop sie zbliza, za tydzien bedziemy z zonka smigac z uk w kierunku PL, samochodem niestety- trasa e40
|
Ja 14 smigam z grupa chlopakow od nas tzn irlandi prze Uk do polandu conajmniej dwoch z nas kieruje sie na poludniowy wschod polski zapowiada sie ciekawie powrot okolo4 wrzesnia.
|
A ja napisze tyle na temat trasy Irlandia-Polska,
Wersja ogólna 8.00 Prom z Dublina - następny dzień 11.00 bigosik i rosołek u Mamusi Wersja opisowa 1. Piątek -godzina 6 pobudka -godzina 6.15 stwierdzenie laczka w tylnej oponie a do tego zapakowanym moto jak skuter w krajach azjatyckich. Nie zmiescilem niestety prosiaka i kosza z kurczakami ale kilka ciekawostek innych tak). -godzina 6.20 napompowana opona daje mozliwość dojechania na prom o 8.00 -godzina 9.30 Hollychead znów laczek , znów pompowanie, walka na parkingu przy autostradzie z odklejeniem opony od felgi. po kilkunastu minutach zatrzymuje sie przy mnie kolo na trajce i oferuje pomoc techniczną. Wraca za 15 min i sie okazuje ze kolo ma warsztat gdzie buduje customowe czoperki i trajki. Ofiarowanie mu dwóch cygar przywiezionych z kuby i dalsza jazda w strone Polski. -kilka godzin w Angielskim deszczu zmywa z mojej pamieci calkowicie pojecie czasu, a może to wina Redbula i Herbaty -chyba 19 przejazd pociagiem pod kanalem LaManche -19.30 żabojady z winem -frytkojady z majonezem (Tymon to co smierdzialo to Belgia i jej farmy bekonowe) -zbokole z ziołem (tym razem nie skorzystałem) -beemiarze z kiełbaskami - tutaj jakieś mała dywersja senna w środku nocy na jednej z ławek przy autostradzie , oczywiście obowiązywał pełen rynsztunek z wyjątkiem kasku ,który to odpoczywał od moich bujnych włosów na kierownicy 2.Sobota -okolo 800km do celu 2 x Redbull wymieszany z czarną herbatą o zawartości dwóch torebek- Zabójstwo dla moich flaczków, za to potem nie da sie mrugać oczyma, -raz ja wyprzedzam wany z Polakami w środku , a raz one mnie wyprzedzają . Po kilku takich przetasowaniach kolesie dopadają mnie na stacji benzynowej i mówią że zaczynali sie zakładać kto będzie pierwszy na granicy. Słysze jak kolo komentuje ilość bagażu na moto podsumowując ze oni w 5 osób maja mniej - a ja im na to ze nie ufam firmą kurierskim wiec meble jakie kupiłem na wyprzedaży w Dublinie sam przewożę. Na to koleś że pewno mam tam 2 drajwera w worku bo oni to już się zmieniali 2 lub 3 razy na odcinku z Londynu, gdzie mnie pierwszy raz widzieli. Ja na to że mam tylko gumowa lale bym sie samotnie nie czuł. Ot takie rozmowy polaków na emigracji -Berlin znowu Muzgojeb ze stężonym Redbulem i Herbatą -rano mgła ze widać połowę przedniego kola a dalej nic- to chyba była granica Polski ale nic nie widziałem -środek lata a tu piździ jak w kieleckim na zakręcie 4st tylko -potem to juz tylko szok, że Polacy wcale nie potrzebują Hitlera , Stalina i wadliwych samolotów rządowych by zniknąć z mapy Europy. Potrzeba nam polskich dróg i polskich kierowców. To zjawisko ratuje moje trzewia i szare komórki przed dalszym spożywaniem Muzgojeba Herbacianego. Oczy i umysł zaczyna ze strachu widzieć przez mgle jaka panowała na płatnym odcinku autostrady z zamkniętą nitka w jedna stronę, za to z ogromna ilością pachołków i ograniczeniem do 40 km/h . A wszystko kosztowało mnie 22zł. To co w tedy myślałem nie przedstawię tutaj, bo z treści mogło by wyniknąć, że mam skłonności do Tyranizowania oraz zakupu broni masowego rażenia. -11.00 przybycie do Miasta Podziemnej Pomarańczy -11.30 wspomniany bigosik -17.39 niewspomniane wcześniej pierdy po bigosiku Wnioski: 1. Zdrowiej jednak było sie zatrzymać "na legala" u Wiatraków niż terroryzować flaczki Muzgojebem Redherbacianym 2. Mój Tatulo stwierdził tak któregoś dnia :"jak byś nic nie szamał nawet 2 tygodnie to tylko by ci na zdrowie wyszło"...i nie jadłem , no może z wyjątkiem strachu jakiego najadłem sie na polskich drogach . 3. Autostrada dla AT to bezsensowne męczenie materiału i tyle. Są lepsze motory do tego. 4. U Angoli zawsze leje 5. U Irolii też 6. W drodze powrotnej skosztowałem "legala" u wiatraków i zjadłem prawdziwego polskiego schabowego o dziwo w Londynie-tak zdrowiej |
No ciekwaw ta podroz byla ciekawa i do tego ten bigosik, echch
|
:D wnioski swietne :D
Ja na trasie z Polski wyprzedzalen kilka razy te same polskie ciezarowki... po jakims czasie kierownicy jak mnie widzieli przy wyprzedzaniu mrugali mi swiatlami a ja im kierunkami dawalem znaka... Z moimi wnioskami poczekam as skoncze ta "relacje". Niestety narazie mam tydzien orania na maxa wiec czasu bede mial malo :o |
Ja lece za ok tydz do Poznania.
Zobaczymy czy babcinka da rade:) I czy dupa mnie sie kwadratowa nie zrobi... |
ciąg dalszy mych wypocin ;) :D
Ok - trochę czasu minęło od mojego poprzedniego Postu w tej "relacji".
Na usprawiedliwienie mam kilka ważnych spraw: - frajda z jeżdżenia na Królowej: Nigdy bym nie pomyślał jak uzależniająca jest jazda na motocyklu... tak jak w puszce się jechało aby gdzieś dojechać (przynajmniej u mnie), to na Afri chodzi o sam fakt jeżdżenia... Mam Toyote Corolle 1.4 litra, fura dość zrywna (pomimo małej pojemności) ale najczęściej jak gdzieś nią jechałem w wolny dzień czy przed pracą to w celu dojechania do celu podróży... Na moto to każda podróż wygląda tak: "im dalej tym lepiej" (kiedyś poproszony przez współlokatorów o dostarczenie piwa zajęło mi to jakąś godzinę... - bo postanowiłem pojechać dłuższą trasą...) + fakt, że jadąc na moto cel podróży jest mniej ważny... - drugą przeszkodą w mej relacji jest pewna malutka Kobitka którą wyrwałem na sprzęta ;) - to taki żart - ale dość miły bo ona akurat bardzo lubi ze mną jeździć :) - trzecią przeszkodą - jest fakt, że miałem poprawkę do napisania... - tak - niestety oblałem jeden egzamin w maju i teraz pod koniec "wakacji" a raczej lata musiałem pisać ponownie... przedmiot jakże ciekawy "Services Marketing" - wypożyczyłem 3 książki, jedną przeczytałem w połowie, w drugiej chciałem czytać podsumowania ale się okazało, że w tej książce niema... a trzecia była poprzednią edycją drugiej... :D Wiec pomiędzy pierwszymi dwoma przeszkodami + pracą starałem się uczyć, zasypiając non stop przy tych nudach... ;) Ale teraz jestem już po egzaminach, moja wybranka w PL, Afri stoi przykryta pod (za) domem, a ja sączę piwko,,, więc czemu nie napisać troszkę o mej trasie?? może ktoś w jesienny/zimowy wieczór trafi na ten tekst i z powodu innych nie dokończonych relacji postanowi poczytać... Czas zacząć... :rules: :rules: :rules: |
dzień drugi (trzeci) mej przeprawy przez Europę :D
13 lipca 2010 rok :)
Poranek: Budzik ustawiony na czwartą nad ranem obudził raczej sąsiadów w przyległych pokojach zamiast mnie... - Ja używając opcji drzemka kimałem do 5... Jak już udało mi się zwlec z wyra (pomimo niskiej ceny bardzo wygodnego) - a może to tylko ja byłem tak zmęczony... zapakowałem cały mój dobytek na Kobyłkę, i postanowiłem jednak skorzystać ze śniadania (+30minut) W okolicach godziny 6 rano wziąłem między nogi Afri i wyruszyłem w nieznane... Cel na ten dzień był prosty: - dojechać do Cherbourg'a... Trasa dość prosta... kawałek po Belgii reszta po Francji... :D GPS już od Holandii był sprawny (miałem zainstalowane mapy) więc jazda była nudna - Kasia mówiła jak jechać, ja jechałem (pantoflarz?? :0) W okolicach godziny 8 przejechałem granice belgijsko-francuską... jakiś czas potem pierwsze tankowanie u smakoszy żab i innych ślimaków... I tu mi się przypomina śmieszna anegdota z Francji (Paryż rok 2009) w pośpiechu aby zdążyć na autobus na lotnisko pytamy się przechodniów o drogę: - " excuse me. do you speak english??" - " a little bit..." - "how can we get into this place:" (pokazujemy miejsce skąd odjeżdżają autobusy) - odpowiedź w płynnym francuskim z podaniem każdego szczegółu... - szkoda że z naszej grupy nikt nie mówi w tym pięknym języku... Efekt: zakup nowych biletów do Irlandii (120euro za lot w następnym dniu) - nie, że to wina Francuzów, że się spóźniliśmy... winnych już wyznaczyłem z ekipy... ale fakt, że ktoś mówi po angielsku używając francuskiego to mnie zawsze chyba będzie rozbrajał :D I tak samo na stacjii benzynowej :) "Can I pay by card??" wielkie O_o na twarzy ekspedientki ... "Ok Ill pay by cash" 8,3 litra wlane do Afri 12 euro zapłacone. Jadąc przez Francję doszedłem do wniosku, że skoro prom mam dopiero o godzinie 18 dnia następnego to mogę się trochę wyluzować i odpuścić jazdę w celu przejazdu... Przystanki robiłem częściej, jechałem wolniej... miałem dość autostrad... http://img709.imageshack.us/img709/300/dsc0690z.jpg pozowane zdjęcie z samowyzwalacza... :D http://img203.imageshack.us/img203/7471/dsc0693ua.jpg Mój pierwszy (drugi) posiłek tego dnia. http://img828.imageshack.us/img828/403/dsc0694w.jpg http://img833.imageshack.us/img833/3259/dsc0698d.jpg |
11 Załącznik(ów)
13 lipca 2010 rok Jazda po francuskiej autostradzie jest nudna jak flaki z olejem... Pogoda też nie sprzyjała memu nastawieniu do świata... Wiatr, deszcz, i te nudne autostrady doprowadziły do tego, że naprawde miałem już wszystkiego dość... Niby autostrada nudna a tu ni z tąd ni z owąd pojawia się jeden "mostek": Załącznik 15426 A potem następny: Załącznik 15427 Załącznik 15428 Mosty nad portem w Le Havre (najwiekszym we francjii piątym co do wielkości w Europie) Jak przez pierwszy przejechałem w miare luzie to na drugim troszke się bałem - wiatr tego dnia był dość silny - nie, że sie bałem, że zwieje mnie z mostu a że może być ciężko z utrzymaniem sie na kursie... Przejazd przez oba mosty darmowy dla motocyklistów. Po przejechaniu Sekwany pozostało mi się kierować na miejscowość Caen, a potem juz bezpośrednio na Charebourg. Czasu miałem dużo... Na jednym z postojów postanowiłem aby zrobić mały objazd i zaliczyć "Le -Mont - Saint - Michele" Nowy kierunek Avranche - potem zjazd z autostrady :bow: na lokalne drogi... - taki był plan... Niestety zagapiłem się i pojechałem dalej autostradą... +100km Zmęczony i podirytowany zajechałem pod cel podróży. Le Mont Saint Michele jest średniowiecznym klasztorem znajdującym się nad kanałem LaManche na górze św. Michała... Góra jest wyspą - zalewaną podczas przypływów (najwyższe pływy w europie 15metrów). Miejsce warte zobaczenia. Załącznik 15429 Załącznik 15430 Załącznik 15431 Załącznik 15432 Załącznik 15433 Załącznik 15434 Niestety z mojej głupoty/lenistwa nie byłem wewnątrz... Tłumacząc się brakiem czasu, zmęczeniem i oporami przed zostawieniem motocykla z bagażem, postanowiłem jechać już do Charebourg'a. Nie wracałem już na Autostrade i jakoś lepiej mi się jechało po lokalnych drogach. Postanowiłem nawet korzystać z drogi nad wybrzeżem coby troche "pozwiedzać" na moto... około godziny 21 zawitałem w Charebourgu, wpisałem w Ovi-maps zapytanie o hotele F1 w okolicy i natychmiast zostałem doprowadzony do jednego. 35 juro i mam nocleg i sniadanie - taniej niż w Belgii... Załącznik 15435 Afri i jej młodszy brat Trampek Jak widać w Hotelu napotkawszy Niemca na Trampku. Chłopak miał problem ze sprzętem - nie chciał mu odpalać a pod motorem plama oleju (potem okazało się ze to nie jego plama...) Facet zestresowany dzwoni do Niemieckiego ubezpieczyciela - w 20 minut później zajeżdża mechanik ładuje aku i Trampek gada... Okazuje się ze Ralf też jedzie/płynie do Irlandii a potem jedzie do Cork. Po prysznicu i kolacji biorę aparat i lecę na Afri pofocić trochę... Załącznik 15436 Port w Charebourgu skąd na drugi dzień wypływał prom na zieloną wyspę. EDIT: Oczywiście Trampek starszy od Afri ;) podsumowanie dnia: 15h w trasie (z przerwami, tankowaniami, błądzeniem) ok. 740km [MAP]http://maps.google.com/maps?f=d&source=s_d&saddr=Vliegtuiglaan&daddr=48.6 1391,-1.50621+to:48.76322,-1.4718+to:49.05596,-1.56579+to:49.26543,-1.6469+to:49.40065,-1.7794+to:Rue+de+la+Tourelle&geocode=FYZYCwMdiiU5A CnfjFnY1HbDRzHUvKwpBdlGaw%3BFRbK5QIdXgTp_ylVj5RU2a 4OSDEwpj87SBQMEw%3BFVQR6AIdyIrp_ynfAvuSYgEMSDFwxGc 3SBQMEw%3BFdiI7AIdohvo_ynFecLomXIMSDHQTOA6SBQMEw%3 BFRa77wIdzN7m_yn1hQ6pcWQMSDHwBhg4SBQMEw%3BFUrL8QId ONnk_yldmT-x0_QMSDHhyco6SBQMEw%3BFdFq9QId4vbn_w&hl=en&mra=mrv &mrcr=0&via=1,2,3,4,5&sll=48.936935,-1.543579&sspn=1.836635,3.532104&ie=UTF8&ll=48.8647 15,2.856445&spn=7.357821,14.128418&t=h&z=6[/MAP] |
Ciekawa trasa, sam nad taka myślę. Ogólnie ile ci zajęła cała droga ?
|
Trase do promu mozna zrobic z jednym postojem nocllegowym. Ja wolalem miec zapas i zajevhalem dobe przed czasem odplywu...
Nastepnym razem chyba bede jechal przez UK... prawie 20godzin na promie to troche za duzo... :/ EDIT: wyjechalem w poniedzialek o 20 nocleg w Szczecinie, Do Galway dojechalem w czwartek wieczorem. |
Ja jadąc przez Anglię zmieściłem się w 48h. Włączając nocleg w Belgii.
|
no to całkiem nieźle. Koleżanka mieszkająca w Narwy w Irlandii północnej zaprosiła do siebie. Obawiam sie tylko jeżdżenia po lewej stronie jezdni. Trudno się przestawić na to ?
|
Żaden problem , dasz radę.
|
Cytat:
filmy na YouT. z pokonywania krzyżówek i rond - polecam :) |
Zrobiłem trasę Białystok - Peterborough (środkowa Anglia) Trampkiem raz i drugi raz Suzuki TL1000R i zdecydowanie mniej padnięty byłem jak leciałem TLem... no w sumie podróż trwała zdecydowanie krócej :)
|
a jak w Irlandii z cenami wachy i rozbijaniem namiotu na dziko ??
|
Cytat:
;) |
Waha obecnie stoi po €1,43, z namiotami to nie wiem jak jest. Pewnie mozna, tylko miejscowke ciezko znalesc bo tu wszysto pozagradzane murkami... badz tez skaly i bloto...
Z Garda mozna sie dogadac... nie sa to jacys fanatycy. Aczkolwiek nie lubia jak sie kozaczy i dyskutuje... Skoro jedziesz do Newry to wg mnie szybciej bedzie przez UK ladujesz w Dublinie a potem po M1 jedziesz na Belfast... W Newry masz firmowy sklep hein-gericke. |
Tak jak kolega pisze, Newry to Irlandia Północna czyli UK, tak więc ceny w funtach, paliwo ok 1.20 na tą chwile, ogólnie wszystko poza olejem napędowym w UK jest tańsze niż w Irlandii Południowej. W sumie mieszkam pomiędzy Belfastem, a Newry tak więc gdyby jakiś kłopot to śmiało dzwonić. Garaż jest, narzędzia są i chęci do pomocy również. mój tel: w UK: (044) 07938059469
A co do ruchu lewostronnego to patrzeć tylko na rondach na auta które nadjeżdzać będą z prawej zamiast z lewej jak u nas, reszta sama Cie poprowadzi po właściwej stronie. Skrzyżowań równorzędnych praktycznie tu nie ma, większość to ronda i rondka. |
Na rondo sie nie da wjecjac pod prad...
Trzeba pamietac zeby kraweznik byl po lewej ;) |
Pod prad sie wjechać nie da, ale wymusić pierwszeństwo sie da, wielu tak robi na początku właśnie nie patrząc w prawo skąd nadjeźdzają auta.
|
Cytat:
2, może 3 lata temu jechała przez moje miasto na motorkach jakaś ekipa z Anglii. Na chyba 9 osób jeden pojechał prawidłowo po rondzie.. Resztą pod prąd i jeszcze jacy oburzeni na innych kierowców..:D:haha2::haha2::haha2: |
No ale jak? Przeciez aby wjechac pod prad z prawidlowego pasa trzeba ostro sie namanewrowac... wjazd na rondo jest wymuszony tu w lewo a w Polsce w prawo...
No chyba, ze jedzie sie pod prad przed rondem.... Ja sie kilka razy zlapalem, ze wyjezdzajac w Polsce z osiedla wbijalem na zly pas... Ale robie w Irlandii ponad 2k km tygodniowo wiec nawyk sie jiz wyksztalcil... :/ |
Cytat:
Dzieki za info i namiar, jak będę się wybierał w tamte regiony to na pewno się do ciebie odezwę. |
1 Załącznik(ów)
Dla mających problemy z prawidłowym podejściem do zagadnienia: "jak objechać rondo" angole wymyślili pomoc naukową. o taką :haha2::
|
14 lipca 2010
10 Załącznik(ów)
Z hotelu F1 trzeba się wymeldować o 10 rano. Prom odpływa o 18... Plan był taki aby nie nudzić się - Charebourg to ciekawe miasto, nad którym widać jakąś twierdzę, bunkier czy coś w tym stylu. Pogoda z rana niestety nie była idealna, deszcz, wiatr i chmury. Tankuje paliwa 19litrów za 26euro, i wyruszamy z Niemcem na przejażdżkę po mieście. Ciężko cokolwiek się dowiedzieć - w mieście wszystko pozamykane a jak już otwarte to po angielsku nikt nie rozumie. Po nakręceniu kilkunastu kilometrów dajemy za wygraną - do zabudowań na szczycie góry chyba nie da się dojechać a pogoda robi się coraz bardziej wredna... Parkujemy motorcykle i idziemy na kawę. Do 18 jeszcze długo, pada deszcz, więc trzeba gdzieś przysiąść pod dachem i czekać. Załącznik 18032 Załącznik 18033 Po kilku kawach, ciasteczkach i kanapkach postanawiamy wyruszyć na parking gdzie się czeka na możliwość wjazdu na prom. Tam spotykamy Australijczyków którzy wynajęli Harleye w UK i jadą zwiedzać Europę. W międzyczasie rozpoczyna się odprawa pojazdów czekających na prom. Ustawiamy się jako pierwsi w kolejce, pokazujemy bilety i paszporty i zostajemy wpuszczeni na parking w porcie gdzie trzeba poczekać aż prom zostanie rozładowany. Załącznik 18034 Pogoda się poprawiła. Przebieram się w krótkie spodenki i trampki, spodnie motocyklowe i buty upycham do rollbag'a. biore też na przebranie dłuższe spodnie. Czas wjechać na prom. Motocykliści pierwsi. Obsługa instruuje gdzie i jak zaparkować, i jak przypiąć motor. Załącznik 18035 Załącznik 18036 Załącznik 18037 Odpinam Tankbag'a, kask zostawiam u Ralfa - przypina go do swojego motoru za pomocą linki do mocowania rowerów. Wchodzimy na pokład. Z okazji, że ja nie mam wykupionej kajuty - zostawiam zbędny bagaż u Niemca i kieruję się do kabiny z fotelami w której mam spędzić noc w towarzystwie 20 innych osób. Prom zaczyna ¨kołować" w porcie. Za 19 godzin Irlandiia. Załącznik 18042 Załącznik 18039 Po kilku godzinach Kapitan statku informuje o sztormie i możliwości dłuższego rejsu. Fale faktycznie stają się większe i zaczyna bardziej bujać. W tym czasie decyduje, że nie ma opcji, że będę spał na 11 pokładzie - tam przechyły statku były najbardziej odczuwalne. Załącznik 18043 Razem z Ralfem siadamy w barze i zaczynamy degustacje trunków... Im później tym bardziej buja - nie wiedziałem czy to aż tak alkohol mnie powala czy jednak sztorm daje czadu ;) W rozmowie z barmanami (Polacy są wszędzie ;)) dowiaduje się, że to jednak sztorm - jeden z silniejszych w tym roku. Od razu zaczynam się martwić o Afryczkę - sama tak tam stoi... ok godziny 12 kończy mi się kasa więc decyduje się znaleźć jakieś miejsce do spania - na jak najniższym pokładzie... Schodzę na pokład piąty - zaraz przy zejściu na pokład samochodowy - tam kładę się na mało wygodnej kanapie i staram się zasnąć... - raz po raz przy większych falach słyszę jakieś hałasy z pokładu niżej... Nie pomaga to w zasypianiu... Przed oczyma mymi staje widok przewróconej Afri miotanej po pokładzie... Sen tej nocy nie był głęboki... Nad ranem przenoszę sie do baru gdzie kupuje kawuchę i jakieś sniadanie. Po jakimś czasie dołącza do mnie Ralf, pijemy następną kawę i idziemy na otwarty pokład. Pogoda w nocy się poprawiła - kapitan ogłasza, że będziemy przed czasem... Nie wiem dokładnie o której przybiliśmy do Rosslare - było to ok. 12 Irlandia powitała nas nietypową pogodą - świeciło słońce i było ciepło ;) Załącznik 18041 Przepraszam za jakość zdjęcia - obiektyw był uwalony solą - po pstrykaniu zdjęć w czasie sztormu... ;) |
ciąg dalszy mych wypocin (the end)
haha - wykopuje moją nie dokończoną relacje :D
Jak juz wspomniałem - jestem już w Irlandii - nieostre zdjęcie było tego dowodem... [MAP]http://maps.google.com/maps?f=d&source=s_d&saddr=N25&daddr=Cork+to:Galway &hl=en&geocode=FcJdHQMdzFSf_w%3BFRDmFwMd0b1-_ylhub6RCJBESDHQxTGXqccACg%3BFcXkLAMdfOF1_yn_Wy1al ZNbSDGBUkkKRBsrAw&mra=ps&sll=52.937719,-7.73665&sspn=1.675188,3.532104&ie=UTF8&ll=52.75624 3,-8.041992&spn=3.364749,7.064209&t=h&z=7[/MAP] Na ostatni dzień mej podróży zostało mi dojechać do Galway - miejsca w którym mieszkam od 19 roku życia - czyli juz prawie 8 lat :D Jako, że jazda po autostradach już mi się znudziła - bezpośrednia trasa do Galway (po części po autostradzie) nie wchodziła w rachubę... Postanowiłem wiec odprowadzić mojego niemieckiego kolegę do Cork... a przy okazji odwiedzić moją znajomą i wprosić się na kawkę... trasa z portu do Cork - zajęła - ok. 4 godziny :/ - tak - niecałe 200km w 4godziny... Niemiec bardzo często zatrzymywał się na postoje - tu raz na kawę, po 50 km nalać wachy, potem coś zjeść... Zakładałem być w Cork ok. 2... a bylem prawie o 4 :/ Juz w Cork - szybkie pozegnanie, wymiana namiarów - (liczylem, że dostane zdjęcia od Niemca na e-maila - ale ten chyba to zlał bo nic nie dostałem :/) po 20 minutach jestem juz na kawce , niestety musialem szybko sie zwijac i posiedzialem może z 30 minut.... - głupio troche - ale pogoda słoneczna niestety zmieniła się na deszczową - a ciemne chmury na północy (tam gdzie zmierzałem) swiadczyly że zbliża sie deszcz... - 200km od Galway, deszcz, który jak zaczyna padać w IRL czasami trwa tygodnie... i jak w Forescie Gumpie czasami leci nie tylko z góry... wyjazd ok. 5 z Cork - w Galway coś koło 8... Jazda po irlandzkich drogach prawdę pisząc zaskoczyła mnie - chodzi mi głównie o podejscie kierowców puszek do motocyklistów... Jeździłem duzo po Irlandii autem - i wiem jak pastuchy jeżdżą... Sznury samochodów ciągnące się za ciężarówką albo traktorem - to norma,,, każdy jedzie z prędkością jadącego na czele pojazdu... - często jest to 50km/h.... Wyprzedzając takie kolumny autem nie ma szans aby ktoś zjechał na boczny pas - "bo to przecież pas dla traktorów" - tekst znajomego irlandczyka... Często też wyprzedzając takie kolumny nie ma co liczyć na to że Ci jadący z przeciwka zjadą... - wiem wymuszam ja - ale oni mając pobocze - wolą mrugać mi światłami niż zjechać... a na motocyklu właśnie jest odwrotnie... - większość puszkarzy widząc mnie w lusterko zjeżdżało na pobocze... przepuszczali w korkach, ogólnie inni kierowcy... :D No ale nic! jestem juz w Galway, ok. 2200km zrobione ok. 120litrow paliwa srednie spalanie: 5,3l/100km ok. 160 euro wydane na paliwo ok. 25 euro na autostrady ok. 86 euro na noclegi 137 euro na prom do Irlandii łączny koszt całej ymprezy: ok.410jurop.... taniej można wysłać motocykl kurierem... (chyba) - ale mniej z tego jest frajdy.... |
juz prawie rok po tej wyprawie...
patrząc na to zdjęcie - na osłonę silnika w szczególności...
http://img709.imageshack.us/img709/300/dsc0690z.jpg i na to: https://lh4.googleusercontent.com/-b...%252520068.JPG jakoś mi smutno się robi... trochę ztrzodowałem moją Afri.... |
Cytat:
|
Puntek prosze cie...jakby moja tak wygladala,sprzedawalbym ja jako Unfallmotorrad :D
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:38. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.