![]() |
Maroko z lapanki II - relacja [2011]
Nie chcialem pisac tej relacji, ale okazalo sie ze koledzy mieli przeswiadczenie iz maja to w cenie wyjazdu i domagaja sie uwiecznienia.
W imprezie udzial wzieli: Lepi, ktm 690 funkiel nowka niesmigana w terenie ;) Dave, ktm 640 Adv w czasie polowicznego rozpadu Bart, Africa Twin - nasza wyjazdowa Enigma Piter, KTM 990 - funkiel nowka na gwarancji Yacman, KTM 990 - funkiel nowka tuz po gwarancji Newrom, DRZ - pierwsze kroki w Afryce Steve, DR 650SE - adoptowany przez forum kangur - po raz pierwszy w Afryce Waldek, Africa Twin - po raz kolejny w Maroku Kristos - Jawa 350 w wersji Tramp, hard enduro i piszacy te slowa - babcia rd04. Poprzedni wlasciciel okreslal jej stan jako nienaganny... Patrzac na sprzety i doswiadczenie poszczegolnych osob mozna odniesc wrazenie, ze ekipa jest na tyle niejednorodna, ze nie mozna bedzie tego rozsadnie ogarnac. Z przyjemnoscia napisze, ze dla mnie byl to najfajniejszy z afrykanskich wyjazdow. Autorami zdjec z tej relacji sa rozni czlonkowie ekipy. Ja tylko dokonalem subiektywnego wyboru... Na "rybke", zamiast zdjec, wrzucam pokaz z dzialan warsztatowych przeprowadzonych podczas burzy piaskowej na odcinku Merzouga - Zagora. Rzecz dziala sie miedzy scianami jakiejs kasby w Tafraoute. Probowalismy sie ochronic przed piaskiem, ale nieco nam wpadlo do silnikow ;( :vis: <iframe width="425" height="349" src="http://www.youtube.com/embed/u0fYonU2ZPE" frameborder="0" allowfullscreen></iframe> <iframe width="425" height="349" src="http://www.youtube.com/embed/2u004lKtL38" frameborder="0" allowfullscreen></iframe> Cd niewatpliwie nastapi. Uczestnicy wyjazdu sa mocno proszeni o wspieranie autora w poczynaniach dokumentacyjnych. PS. W relacji nie bedzie na razie polskich liter, bo zepsul mi sie prawy alt w laptopie. Klawiatura zamowiona, wiec pewnie sie pojawia ;) |
To do dzieła!!!!
|
Ja tam się domagam powtórki aczkolwiek niekoniecznie do Maroka, relacji mogą się domagać użyszkodnicy foruma przeświadczeni że mają to w cenie zrzuty :P
|
Te filmiki z operacją na otwartym sercu kojarzące się są
|
Czyżby było mało ciekawie skoro brak relacji?????
|
Było bardzo ciekawie :) Niestety ja nie mam daru 'lania wody' :(
|
Wiem, bo Bartek (z mojego wilidżu) zadowolny z wyjazdu.
Tak tylko podpuszczam. ;) |
noo, nareszcie ktoś zaczął tę opowieść, czekamy na zdjęcia i pisz dalej.............
|
Cytat:
|
Kristos, idzie Ci świetnie, dawaj dalej:Thumbs_Up:
|
He, he, z czasem dopiszę dalsze perypetie Rycha. Z kozami lub bez.
A teraz krótko jak dotarłem do Maroka. Jako wygodniejsza część ekipy postawiłem na samolot. Odlot z Wrocławia do którego dotarłem dzięki uprzejmości towarzyszki Lepianki. Nad dworcu czekał już Dave. Był dość podekscytowany, mamrotał coś pod nosem, że to nieprawdopodobne, że namówiłem go na taki wyjazd. Bo brak czasu, bo taka kasa, bo moto niesprawdzone, bo coś tam coś tam. I wciąż mnie pośpieszał. Szybko przebiliśmy się na drugą stronę bramek i nagle zawisła nad nami wizja długiego oczekiwania na samolot. Długie chwile umilałem sobie sącząc barową herbatkę z cytryną po 5 złotych szklanka. starając się nie poparzyć bacznie obserwowałem kto z okolicznych ludzi mógłby być motocyklistą, który ma lecieć tym samym samolotem. Bezskutecznie. Zgodnie z powiedzeniem: szukaj a będziesz znaleziony, podszedł niejaki Bartek z pytaniem - to wy jedziecie do Maroka z Samborem? Oż w mordę, pomyślałem. Jak on nas rozpoznał? Twarz przed sezonem jeszcze nie ogorzała, wszystkie mozolnie zbierane blizny ukryte pod kurtką... zaraz zaraz, tak, musiała mnie zdradzić kurtka. Jako jedyny wybrałem się na lotnisko w motocyklowej kurtce. Niemniej nowo poznanego Bartka uznałem za bystrego :) W samolocie nie działo się nic nadzwyczajnego. Kto latał ten wie, pozostałym i tak nie wytłumaczę. Miłe natomiast było opuszczenie samolotu. Wyjście z hali lotniska nie spowodowało żadnej zmiany temperatury. Na dworze po północy w Maladze było ponad 20 stopni. Przy wylocie było o połowę zimniej w dzień. Z lotniska do hoteliku bez problemu dotarliśmy taksówką. Przywitani z balkonu prze resztę ekipy postanowiliśmy zorganizować pifko. nie jest to łatwa sprawa w Hiszpanii o tej porze. Upór Bartka lub tak wielkie zamiłowanie do tego napoju (które innym razem przeciąneło mnie przez Casablanke - nocny powrót był super) spowodował brnięcie prze peryferia miasta. Jedyny czynny punkt to stacja benzynowa. Niestety nie sprzedano nam alkoholu. Bartek postanowił wejść do nieczynnej już knajpy. Nie wyważył drzwi ponieważ były uchylone. Ja i Dave zrezygnowani czekaliśmy na zewnątrz. Po chwili słyszymy jakiś łomot. Jednocześnie postanawiamy dać wsparcie kumplowi. Wchodzimy do środka a tam Bartek pakuje do plecaka piwa. Nie wiem jak to załatwił. Śladów krwi nie znaleźliśmy a i barman z uśmiechem i nam sprzedał piwo. Oczywiście na wynos. Wracając nie mogłem dać wiary jaki szmat drogi przeszliśmy od hotelu. A na miejscu uściski, stukanie flaszek, długie rozmowy do rana. Nazajutrz miała rozpocząć się przygoda. |
miło się czyta :)
|
miło się czyta:) , prosimy o więcej
|
Tuż po przylocie, jeszcze nocą ale już z piwem w ręku spojrzeliśmy na motocykle zaparkowane pod rzeczonym balkonem. Dwa z nich przykuły naszą uwagę. Jeden to "latająca cysterna" czyli bak na paliwo z przykręconą od dołu drzetą a drugi to legendarna już jafka w wersji rejli. Jako że nie było wśród nich naszych motocykli uznaliśmy, że posłużyły jako dawcy części dzięki którym cały zaprzęg tu dojechał. Jako, że pora była słuszna a piwo chłodne postanowiliśmy zgłębić temat nazajutrz.
Po powitaniach i wypiciu co co tam kto miał nadszedł poranek. Atmosfera wciąż była bezstresowa i taka w zasadzie utrzymała się do końca wyjazdu. Krótka przechadzka i kawa w pobliskiej kawiarni posłużyły za rozruch. Podziwialiśmy nieco już egzotyczną roślinność i osobniczki płci przeciwnej. Po jakimś czasie, zupełnie bez napinki udaliśmy się na parking, gdzie czekała reszta motocykli i bagaże. Właściwie dopiero tu poczułem, że to już początek. Pakowaniu nie było końca. Każdy wyjął co tam miał i ponownie oceniał przydatność zabranych przedmiotów. Tworzyły się już pierwsze wspólnoty i wykluczenia dublującego się wyposażenia. Ja zostawiłem cieplejszą kurtkę i część ciuchów w których przyleciałem. Nie mogłem doczekać się, kiedy odpalę maszynę i ruszymy w kierunku promu. Gdy w końcu nadszedł ten moment miałem na prawdę zadowoloną minę. Droga była szeroka i komfortowa. No i oczywiście asfalt :). Jazda dwupasmówką w zwykłych warunkach zapewne nieco nudnawa dawała dużo radości. Raz, z powodu niesamowitej w Polsce temperatury o tej porze roku, dwa, z powodu rozpoczynania sezony, a trzy, z powodu rozpoczynania dwutygodniowej Marokańskiej przygody. W szpalerze motocykli zająłem miejsce tuż za Kristosem. Bez złośliwości uważałem, że połączenie tego człowieka z tym motocyklem musi rodzić ciekawe sytuacje. Nie długo to trwało, a odległość między mną a jawą zaczęła szybko się zmniejszać mimo, że utrzymywałem stałą prędkość. Zjechaliśmy na bok. Chwila konsternacji i próba ponownej jazdy wkrótce również zakończona postojem. Tu chyba miejsce, aby wkroczył Kristos z opisem pierwszych perturbacji. Ja tylko dodam, że rozpościerała się zagadkowa woń. |
No tak, chwilowy brak mocy był wyraźnym efektem puchnięcia tłoka. Niestety przyczyna została ustalona dopiero za trzecim razem. Niemniej Kristos dojechał i na prom i za prom i w ogóle to zrobił chyba najwięcej kilometrów z całej ekipy.
|
No pierwszy dzien jazdy taki spokojny, na rozjezdzenie. Droga dość urokliwa, po prawej skału, po lewej woda. W wiekszosci szutry przygotowywane pod nowa drogę. Wiec fajnie, mozna bylo polatac. No to nie myslac wiele polecialem do przodu. Ruch prawie żaden, z rzadka cos wyskoczylo zza zakretu. Pierwsze testy mitasa, którego wczesniej nie znałem. Jade jade lecz pewien niepokój ze wciaz w moim lusterku jakis motocykl sie pojawia. Ja mało linki nie urwe a moto ciagle za mna. Mysle, pewnie którys z duzych katów tak pyci bo chłopaki podobno niekiepscy. Nieprawda. Toz to afryczka w najczystszej postaci :)
Kontrolka rezerwy dawno juz swieci czy miga az w koncu silnik zaczyna przerywać. Dave miał węzyk dla tej przypadlosci ale nie moglem sie doczekac. Wiec zwalniam i jadę na "oparach". Dogania mnie Bartek -co tak zwolniles, tak fajnie szlo -nie gadaj tylko wyskakuj z paliwa -ale jak? -hmmm Toczymy sie dalej, Bartek ubezpiecza gdybym stanal calkiem. Po chwili znika mi z oczu. Wracam. -Co jest? -Blotnik mi wskoczyl za oslone, malo sie nie w****lilem. -Jedziemy? -Tak Wkrotce stacja paliwowa i tankowanie do pelna. Bartkowi ponownie blokuje sie błotnik. Nie robi to na nim wrazenia, cisniemy do wioski. Nad peletonem zrobilismu jakąs godzine przewagi dlatego nastepni przyjezdzaja na gotowego tazina. Byl to moim zdaniem najlepszy tazin jaki jadlem. Zamawiaja nastepnego ale w miedzyczasie konczy sie chyba sol w barze bo drugi nie smakuje juz tak przednie. A moze po prostu ja juz najedzony :) Dojezdza Sambor i inni kladacy nacisk na fotografowanie i zamawiaja gore krewetek. Pierwszy wieczor bez piwa... |
Lepi i Bartek ostro napierali i na zdjęcia czasu nie było, ale reszta coś tam pstrykała. Poniżej fotki z pierwszego afrykanskiego dnia autorstwa uczestników wycieczki
https://lh4.googleusercontent.com/-k...9J0/s720/2.jpg https://lh4.googleusercontent.com/-m...pdI/s640/1.jpg https://lh5.googleusercontent.com/-e...0/DSC03762.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-w...8lI/s720/3.jpg https://lh4.googleusercontent.com/-w...KFY/s720/1.jpg https://lh3.googleusercontent.com/-Z...fQo/s640/5.jpg https://lh3.googleusercontent.com/-a...WOQ/s512/4.jpg https://lh5.googleusercontent.com/-Z...QP4/s640/7.jpg https://lh3.googleusercontent.com/-F...zrw/s640/6.jpg https://lh4.googleusercontent.com/-J...NBc/s640/8.jpg |
Fajnie,dawajcie wiecej zdjec :Thumbs_Up:
|
czekamy na ciąg dalszy..............
|
Świetna relacja, czekam na ciąg dalszy.
|
Relacja Kristosa jest tak dobra, że nie potrzeba zdjęć:)
|
Na początku był CHAOS ... później też ...piszta piszta ... my czytamy :D
|
paw.Wyobrażnia działa cuda ale zdjęcia pomogły by wyobrażni.Czytamy czytamy
|
11 Załącznik(ów)
Po pierwszym noclegu w takich okolicznościach przyrody
Załącznik 23273 Hotel w następnej miejscówce był odrobinę bardziej afrykański, zwłaszcza łazienka wzbudziła szczerą radość współpodróżników. Wystarczyło trzymać łokcie blisko siebie i już nie było problemów z treningiem do następnej olimpiady zimowej ! Załącznik 23274 W El Jebha jakoś nie mogę dospać, biorę aparat i idę pooglądać Afrykę (ale nie motura tylko prawdziwy czarny ląd) bo do tej pory nie widziałem afrykańskiego miasteczka. Przeszedłem przez uśpione ulice licząc że uda mi się w porcie spotkać rybaków wracających z połowów. Port był jednak pusty, cóż, widać że marokańskim "rybakom" nie służy dobra widoczność gdy płyną z połowem do Hiszpanii ;) Wróciłem do 'centrum', po chwili usłyszałem 'Haj Mejt' i zobaczyłem uśmiechniętego jak zwykle Steava :D. Załącznik 23275 Załącznik 23271 Powłóczyliśmy się razem, ale nie jest prawdą że ukradliśmy komuś z ogródka ozdobne pomarańcze, zwłaszcza że były one gorzkie i nie bardzo nadawały się do jedzenia! Załącznik 23270 Na śniadanie kupne, słodziuteńkie pomarańcze, dżem pomarańczowy i chleb. Ten ostatni nie był pomarańczowy co normalne. Jednak co niezwykłe w Maroku, nie zawierał również piasku ani innych ingrediencji strzelających pod zębami. Pakowanie i szybki wyjazd, bo przecież nie przyjechaliśmy tu dla przyjemności, tylko po to żeby jeździć. Zwłaszcza że Kristos wyjechał wcześnie rano i będzie wstyd jak dojedzie szybciej od nas! :) Pierwsze kilometry to przyzwoita droga Załącznik 23266 Piękne widoki (tu akurat trochę zasłonięte przez kangura). Załącznik 23267 Zaskakujące nazwy stacji benzynowych Załącznik 23268 Niezwykle trudne przeprawy przez zapory z pokonywaniem oporu miejscowych służb mundurowych! (nofotomister, nofoto!) Załącznik 23269 Ale nasza dzielna ekipa, sprostała trudom pierwszego dnia z dala od porcelanowego kibla i gorzkiej herbaty, stawiając czoło bestiom wydającym zatrważające dźwięki wśród tambylców szczerzących zęby niby w gotowości do rozszarpania naszych trucheł! Załącznik 23272 |
Cytat:
https://lh5.googleusercontent.com/-W...gKQ/s640/4.jpg A to kolega Detala, tylko tak troche po przejściach https://lh6.googleusercontent.com/-x...obc/s512/5.jpg |
Cytat:
Podoba mi się koncepcja "kilkuosobowej relacji" :Thumbs_Up: Różne punkty widzenia (jak Wasze motocykle na wyjeździe), zakrzywiona czaso - przestrzeń. Dobrze jest i fajnie się czyta. W sumie to brakowało do kompletu jeszcze jakiegoś ściga i choppera. No i skuterka. Może następnym razem :). |
Cytat:
https://lh6.googleusercontent.com/-I...OtA/s720/1.jpg Gdzieś mi się zapodziały zdjęcia z ujezdzania tego mopeda w wersji pustynnej. Może koledzy pomogą? Były też próby "zrobienia" Maroka na rowerze https://lh4.googleusercontent.com/-s...OYg/s800/2.jpg Karkołomne, jak widać. Ale poza kadrem Steve wybrał jednak swoją deerke. Połączenie kangura z cysterną. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:56. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.