![]() |
Mały Afrykanin i duży GSowiec [przez BiH i MNE do Albanii - 2013]
Dzień 0 - 7 czerwca, piątek
Randka w ciemno W tym roku miałem ochotę na Albanię, ale mój partner z poprzednich wyjazdów (Luki.gd) po ubiegłorocznym wypadku motocyklowym niestety nadal nie jest w pełni sprawy. Szukałem więc na FAT chętnego na wspólny wyjazd. Zgłosił się jeden "śmiałek" (forumowy barwin.gd), uzgodniliśmy gdzie, kiedy i jak jedziemy nigdy wcześniej się nie widząc. Umówionego dnia, punktualnie jak szwajcarski pociąg zjawił się w umówionym miejscu. No nie była to typowa randka w ciemno. Zjawił się kawał wielkiego wytatuowanego chłopa na wielkim GSie - Krzysio mu na imię. Coś we mnie jęknęło: no jak nic, przykuje mnie do kaloryfera i zgwałci - moja dupa jest stracona pomyślałem. Popilotowałem Krzysia do domu, napoiłem piwem i nafaszerowałem czymś ciepłym w wykonaniu mojej żony. Trochę pakowania, trochę gadania i przed północą poszliśmy spać. Krzysio przesympatyczny, zadeklarowany heteryk - no nic - może jednak obejdzie się bez przykuwania do kaloryfera. Dzień 1 - 8 czerwca, sobota Polska > Czechy > Słowacja Po śniadaniu ruszamy ok 9.20 w kierunku Zabrza, przed nami jakieś 3 godziny jazdy. https://lh3.googleusercontent.com/-h...0/P1020986.JPG Po wyremontowanej gierkówce mkniemy do przodu - nudno i sennie. W Zabrzu jesteśmy ok 12.30, spotykamy się z ekipą z firmy w której pracuje Krzysiek. Mimo soboty, wpadli na motocyklach pożegnać się z nami - mega sympatyczne towarzystwo. https://lh3.googleusercontent.com/-R...0/P1020989.JPG Żegnamy się i zdając się na nawigację, dajemy się wymanewrować na starą drogę do Cieszyna. Granicę mijam na oparach paliwa, tankuje dopiero w Czecha. Około 15 zatrzymujemy się na obiad w mojej ulubionej knajpce w Hotelu na Skałce (tuż przed Żliną). Przy parkingu drewniana rzeźba, jakoś niebezpiecznie podobna do wielkiego penisa przypomina mi o "kaloryferze". https://lh4.googleusercontent.com/-K...0/P1030002.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-b...0/P1030003.JPG Około 18 rozglądamy się za jakimś campem, dziś już nie dociągniemy nad Balaton, zostaje nocowanie na Słowacji. Mam wbity w nawigację kemping w Sladkovicanach (N48.20663, E17.67180). Nic specjalnego, ale są baseny z wodą podgrzewaną termalnie, jest i ogródek z zimnym piwem - nic więcej do szczęścia nam nie potrzeba. Prysznic, coś na ząb i piwo - pierwszy dzień za nami. Przelot 635 km. https://lh4.googleusercontent.com/-J...0/P1030005.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-r...0/P1030012.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-H...0/P1030015.JPG cdn. |
Cytat:
Czekamy na cdn . |
Znów się fajnie zapowiada!
Fajnie, bo: 1. skuszony forumowymi relacjami też tam byłem w tym roku:) 2. Ciekawi mnie jak było między Wami:) Dwa razy wspomniałeś o "kaloryferze":) A tak bardziej serio - nie szczędź opisów różnic zdań między Wami. Choć podejrzewam, że było OK 3. Ciekawie piszesz! :Thumbs_Up: Więcej nie przeszkadzam! |
Powiem tylko iż to ja byłem w strachu bo: A) jechałem do słynnego Pruszkowa B) do Ciebie do domu, a tam już mógł czekać rzeczony kaloryfer i stado spoconych mężczyzn (fuuuu), napalonych na mnie jak arab na kurs pilotażu Boeinga 747:haha2: .
Przecież tyle się teraz słyszy w tej telewizji i od kolegów :) |
Bedzie kolejny wątek do obserwowania!!!
Majkel pisz nie drażnij lwów. |
Dzień 2, niedziela
Słowacja > Węgry > Chorwacja Jedną z "zalet" namiotu jest to, że rozstawiony w pełnym słońcu już o 7 rano zamienia się w łaźnię. Wypełzamy szybciutko jak lekko grillowane karaluchy. Po lekkim śniadaniu odpalamy w stronę mostu na Dunaju. W lokalnym Tesco (miasteczko Velky Meder) uzupełniamy nieco prowiant, drugie śniadanie jemy jak lumpy - na chodniku przy wejściu do sklepu ale za to w cieniu. Jakiś dobry człowiek tłumaczy nam, że most w Medvedowie na Dunaju jest zamknięty przez powódź, chcąc nie chcąc odbijamy 35 km na wschód do mostu w Komarno. Dunaj faktycznie wysoki, na moście pełno policji, nie ma szans by zatrzymać się i cyknąć fotkę. Bocznymi drogami lecimy w stronę Veszprem i Balatonu. Przy okazji pokazuję Krzyśkowi symboliczny nagrobek motocyklisty - działa mocno na wyobraźnię... https://lh5.googleusercontent.com/-m...0/P1030018.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-g...0/P1030021.JPG Wleczemy się bocznymi drogami nad Balaton, żar leje się z nieba. Na wysokości półwyspu Tichany odbijamy w bok i walimy się do wody. Zimna cholera strasznie, jesteśmy jednymi z niewielu w wodzie - reszta siedzi na brzegu i obserwuje nasze miny - mają cholera używanie. Po pływaniu, jedziemy jeszcze kawałek ale głód narasta. W Keszthely dajemy za wygraną i idziemy wszamać coś do knajpy. https://lh5.googleusercontent.com/-F...0/P1030023.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-R...0/P1030031.JPG Do końca dnia wleczemy się bocznymi drogami przez senne węgierskie miasteczka (Marcali, Nagyatad, Barcs). Może są i kolorowe, może są i zadbane ale usypiają strasznie. Jedyną rozrywką było strzelnie fotki w swojsko brzmiącej nazwie...:) https://lh5.googleusercontent.com/-d...0/P1030037.JPG Granicę z Chorwacją mijamy w 60 sekund i tniemy w stronę Viroviticy i dalej w stronę granicy z Bośnią i Hercegowiną. Dobre drogi, mały ruch - tempo nieco rośnie. W kolejnych mijanych wsiach widać nadal ślady wojny. To nie to samo co turystyczne wybrzeże, tutaj nie ma turystów - wokół tylko same pola uprawne. Burza krąży nam nad głową, decydujemy się na zakup zimnego piwa w jakimś miasteczku i szukamy miejscówki pod namiot. Znajdujemy jakąś rzeczkę za miasteczkiem Pakrac (raczej strumień - bez szans na kąpiel) i jadąc trochę polną drogą a trochę wałem docieramy w fajne krzaki. Z dala od ludzi, cicho, tylko my i burza i jakieś dwa tryliardy komarów na metr sześcienny. Chemia idzie w ruch, psikamy się jakimś śmierdzidłem, do środka wlewamy zimne piwo i odpalamy maszynkę - czas na nocne żerowanie. Przelot dnia: 485 km https://lh6.googleusercontent.com/-2...0/P1030045.JPG cdn. |
Dobre dobre czekam na następne odcinki
|
Dawaj, dawaj Chłopie!!!
GSiarz zapakowany, jakby gnał dookoła świata, ale te BeMWumiarze już tak mają! ;) Każde podniesienie motocykla jest przygodą i godne odrębnej relacji! :D Pozdro Orzeppe p.s. Miło było was Chłopaki spotkać i szkoda, że nie "wieczór" wcześniej... |
Cytat:
Myślę że jak byśmy się spotkali wieczór wcześniej to ja raczej bym został wieczór dłużej w tym samym miejscu :P Pozdro barwin |
Barwin zapewne wszyscy byśmy leczyli "zespółNapięćPoalkoholowych" mocno galopujący ;)
...jeżeli jednak po owej eskapadzie i silnym lobbingu Mikelosa, twierdzisz, że GS jest bee? Daj znać, bo jedna z "ikon" FAT szuka takiej sztuki dla siebie :D Pozdro Orzep |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:32. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.