![]() |
[2014 Rumunia/Bałkany] "Podróż im. PET'a" - Czyli przekuwanie marzeń w rzeczywistość
1 Załącznik(ów)
Sporo pierwszych razów w tym sezonie dla mnie.
Pierwsze duże moto, pierwsza duża wyprawa, będzie też i próba pierwszej relacji ;] W niedziele szczęśliwie zakończyło się 14 dni motowakacji po południowo-wschodniej europie: PL-UE-RO-SRB-MK-AL-ME-HR-HU-SK-PL 4500km, 1m3 przepalonej wachy, 5 różnych motorów, 7 różnych świeżo upieczonych moto podróżników. 391 zdjęć, 72gb filmów (nie, nie będę was zanudzał wszystkim ;) ) Wśród nietypowych atrakcji, które postaram się opisać między innymi: -o tym jak dziwnym trafem uczestniczyliśmy w otwarciu macedońskiego harley'owego motoklubu -o odkrytej albańskiej szutrowej trasie eden (choć pewnie okaże się, że na forum dobrze znana ;]) -o uśmierceniu Bambi nad Balatonem -o laskostradzie w Centinje -o tym jak jedno moto wróci z Węgier o czterech kołach To tak w formie zajawki przedstawię drużynę [od lewej]: -Dominik vel "Zdunek" i Alicja vel "Kuzu" na brzydkim Tigerze 855i -Ksenia vel "Ksenia" i Maciek vel "Szeryf" na wielkim Caponordzie -Kuba vel "Bua" na srebrnej DL650 -Krzysiek vel "Długi" na motorynce Pegaso Strada -(naczelny fotorob) Marcin vel "Gruby" vel "Maurosso" na sprawdzonej konstrukcji XRV750 :) (Możecie obstawiać, które moto nie wróciło o własnych siłach :) ) Zdjęcia przez noc wrzucą się na picasę, jutro start. |
obstawiam pegaso :) i czekam na foty
|
caponord będzie ci on :)
|
Episod 1:
Formowanie ekipy było dość magiczne...paczka kumpli, która zawsze marzyła o motorach i dalekich podróżach nagle w roku AD 2014 podołała zaopatrzyć się w parchy, które pozwalały na podróże krótsze i dłuższe. W mig więc rozpoczęto planowanie epickości. Każdy dorzucił propozycję coby zobaczyć chciał, więc planowanie szło dość sprawnie, tyle że wyszło z tego 4500km...sporo jak na pierwszą wyprawę, ale przecie kto da rady jak nie my? ;] https://lh6.googleusercontent.com/-6...20350%2529.jpg FastForward o miechę dopinania terminów i sprzętu do dnia wyjazdu. Wieczór to pośpieszne pakowanie, lekki chaos jak to przed wyjazdem, ale udało się. Parch gotowy. https://lh3.googleusercontent.com/-x...20350%2529.jpg W niedzielę z rana start. Część ekipy (Tiger i Capo) ruszyła w sobotę przez Słowację w kierunku Wesołego Cmentarza na Rumunii gdzie mamy się spotkać. W sumie przyznać się nie chcieli...ale speniali przed Putionowymi grami wojennymi. Nasza trójka rzuca Putinowi i "kolejkom-na-granicach-takim-że-stracicie-trzy-dni" wyzwnie i wyrusza ok. 9 w kierunku przejścia w Krościenku. https://lh6.googleusercontent.com/-M...20350%2529.jpg Przejście granicy zajmuje faktycznie dłuuuuugo...po minucie wyłączyłem silnik...w trzeciej musiałem znowu odpalić, bo było już po wszystkim ;] Przelotka przez Ukraina to dziurawe drogi, trochę wiosek, raczej tranzyt coby szybko dołączyć do reszty. Po drodze zjadamy kanapeczki mamy Krzysia, czyli ostatnią zdrową rzecz przez najbliższe dwa tygodnie ;] https://lh6.googleusercontent.com/-8...20350%2529.jpg Przejście Ukr-Rum zajęło nam mniej więcej dwa razy dłużej, ale tylko dlatego że było sprytnie schowane za jakąś wioską i ciężko było do niego trafić. Do cmentarza docieramy przed resztą, która zamulała nad jakimś jeziorem. Szybki zwiad Merry Cementery, jakieś lody i poszukiwanie miejsca noclegowego. https://lh4.googleusercontent.com/-C...20350%2529.jpg Rozbijamy się na polance przy drodze i rzeczce w górę od cmentarza. Wcześniej udało się zaopatrzyć w piwa w butelkach typu PET (standard w naszych wyprawach) do tego ognicho, kiełba...i powoli zaczynamy czuć klimat wyprawy. "Parchy warują na straży" https://lh3.googleusercontent.com/-g...20350%2529.jpg "Capo, przezwane przez nas Cinquecento, plus załoga w porannym nieogarze" https://lh4.googleusercontent.com/-h...20350%2529.jpg Po porannej zbiórce ruszamy w rejon Maramureszu, choć raczej w formie przejazdu, niż podboju szuterów i stepów. Okazuje się, że naszemu czerwonemu autobusowi uchodzi z tyłu powietrze. Wizyta u lokalnego wulkanizatora, kołek w oponie i do końca wyprawy spokój w temacie ogumienia u kogokolwiek :). Trasy i widoki zaczynają rozpieszczać. https://lh6.googleusercontent.com/-2...20350%2529.jpg https://lh5.googleusercontent.com/-D...20350%2529.jpg https://lh5.googleusercontent.com/-J...20350%2529.jpg Po przejechaniu Maramuresz, plan trasy wiedzie nas przez przełom Bicaz (pomysł skradniętu z FAT'u :) ). Tutaj pierwszy raz sceneria urywa nam cycki. Jest dobrze...choć robi się późno. Następy namiar to Brasov. Pod wieczór psuje się nam pogoda, ekspresówka świetna, ale mżawka zmienia się w deszcz, w ciemności szukamy noclegu. Na szczęście deszcz lekko zelżył przed rozkładaniem namiotów. https://lh3.googleusercontent.com/-R...20350%2529.jpg https://lh3.googleusercontent.com/-2...20350%2529.jpg Start i lada moment jesteśmy w Brasovie. Śliczne miasto z Czarną Katedrą, która już nie jest czarna...bo ją umyli [sic.] Nad miastem góruje biały znak z nazwą miasta a'la Hollywood. https://lh3.googleusercontent.com/-U...20350%2529.jpg https://lh6.googleusercontent.com/-x...20350%2529.jpg Jako że mam często dziwne zajawki w stylu wchodzenie na słupy wysokiego napięcia, postanawiam się spiąć na ten znak w stylu Hollywood i strzelić zdjęcie lub dwa. Plan wykonany :) https://lh3.googleusercontent.com/-M...20350%2529.jpg https://lh3.googleusercontent.com/-c...20350%2529.jpg https://lh6.googleusercontent.com/-g...20350%2529.jpg Kolejny target to podrabiany zamek Draculi, Bran, ale komercha i cygaństwo szybko popycha nas dalej. Jedna z górskich przecinek ponownie mrowi nam tyłki (Rucar). https://lh6.googleusercontent.com/-G...20350%2529.jpg "Palinka kupiona u tej miłej Pani okazała się ciężka...na tyle ciężka że ostatni kieliszek wypity został podczas ostatniego noclegu ;]" https://lh6.googleusercontent.com/-8...20350%2529.jpg https://lh3.googleusercontent.com/-E...20350%2529.jpg Na późny wieczór docieramy u podnóża trasy Transfogaraskiej. Przed spaniem jeszcze szybki zwiad prawdziwego zamku Vlada Palownika (z petem oczywiście ;] ) https://lh3.googleusercontent.com/-p...20350%2529.jpg https://lh4.googleusercontent.com/-9...20350%2529.jpg Rano drużyna startuje wcześnie rano, w planach szybki dojazd na przełęcz trasy 7C i zaatakowanie Negoiu (szczyt z dziesięciogodzinnym podejściem). Z uwagi na pierdoły techniczne motoru i brak obuwia górskiego odpuszczam. Mamy spotkać się na przełęczy i ruszyć razem w dół w poszukiwaniu noclegu. Naciągam łańcuch o ząbek, naprawiam włącznik olejarki sreberkiem z czekolady i o 11 godzinie jestem gotowy do trasy. Oberwanie chmury. https://lh3.googleusercontent.com/-E...20350%2529.jpg Co chwile zaczyna i przestaje padać. Nici z szaleństwa po winkach. Z raz czy dwa koło przednie ucieka na śliskim, ale obyło się bez wywrotek. TKC jak na kostkę jest nienormalna...tylna k60 tak samo. Widoki takie ło, z lokalnymi wyjątkami. https://lh4.googleusercontent.com/-J...20350%2529.jpg https://lh4.googleusercontent.com/-8...20350%2529.jpg https://lh3.googleusercontent.com/--...20350%2529.jpg Udziela mi się klimat, mam mega humor. Jest dobrze, choć pada i zimno. Docieram na przełęcz, motory stoją zaparkowane na parkingu, ale ekipy brak. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że oni chyba jednak nie zrezygnowali z tego podejścia. 10 godzin trasy, Szeryf w sandałach, reszta raczej też niewiele lepiej przygotowana, zimny deszcz z silnym wiatrem...jeszcze się nie martwię, wiem że to górskie harpagany są, dadzą radę...na pewno dadzą... https://lh6.googleusercontent.com/-q...20350%2529.jpg Przy którejś godzinie oczekiwania nie wytrzymuję i uderzam do chatki rumuńskiego GOPR'u. Typ dobrze ogarnia angielski...mówię mu, że nie żebym się martwił czy coś...ale sześciu moich kompadre poszło na Negoiu. Wyglądał na zmartwionego. Na hasło że jeden w sandałach, złapał się za głowę...postanowiliśmy poczekać jeszcze, w końcu 10 od ich wyjścia jeszcze nie minęło. https://lh4.googleusercontent.com/-Y...20350%2529.jpg Pierwsi wracają Zdun z Kuzu. Nigdy nie widziałem tak zmarnowanych istot ludzkich :P Przybli pierwsi, bo nie atakowali szczytu (2x 1.5h). Reszta tak. https://lh6.googleusercontent.com/-j...20350%2529.jpg https://lh4.googleusercontent.com/-N...20350%2529.jpg Zziębnięci, zasiadamy do restauracji. Opowiadają trasę, ponoć był hardcore nie na żarty...a Szeryf w sandałach to jest pojebany i basta :P Po dwóch godzinach wraca reszta, wszyscy cali i zdrowi. Szczyt zdobyty...koszt? Ogromny. Tego wieczoru nikt z tego dokonania dumnym nie był. https://lh6.googleusercontent.com/-Z...20350%2529.jpg Bua opowiada anegdotkę, jak przy przechodzeniu jednej z łat śniegu (wspominałem, że na szczycie było sporo śniegu? ;]), noga mu się uśliznęła. Zaczął rajd w dół, jakieś 300 metrów niżej skały typu żyletki. Jakimś lichym losem, noga zaczepia w jakąś wywrę w śniegu i zatrzymuje się zanim nabrał większej prędkości...ale jak to opowiada to widać że bez ściemy było blisko. Słońce zachodzi, robi się coraz chłodniej...ekipa jest wypompowana z sił. Musimy pokonać jeszcze drugą połówkę Transfogaraskiej. Tu jest za zimno na namioty z naszymi śpiworami, a kwatery są poza dostępnością dla naszych portfeli. Na szczęście deszcz ustaje. Widoczek pompuję energię we wszystkich. https://lh3.googleusercontent.com/-k...20350%2529.jpg https://lh3.googleusercontent.com/-0...20350%2529.jpg https://lh3.googleusercontent.com/-Z...20350%2529.jpg Po zjeździe na dół, temperatura wyraźnie rośnie, deszcz ustaje. Udało się nam znaleźć przyzwoity nocleg. Szybkie ognisko, resztki jakiegoś PET'a i spanie. To był długi dzień ;] https://lh3.googleusercontent.com/-m...20350%2529.jpg CDN. |
:at::lukacz::lukacz::lukacz:Afra napewno dojechałą bo to odemnie :D Dobrze ze pokazujesz jej świat :D Pozdro
|
To ja obstawiam, że awarię zaliczył chyba najbardziej niezawodny sprzęt z grupy - DL ;)
Czekam co dalej. |
Z DL było zabawnie. Jeszcze w drodze na granicę Ukrainę komp wyrzuca "EROOR! BŁĄD F1!" Troche skonfundowani, korzystamy z dobrodziejstw internetu w komórkach.
Kumpel trochę zakłopotany, boi się że komp mu wyłączy wtryski i tyle będzie z podróży. Na jakiejś rozpisce błędów F1 możliwe przyczyny które mu odczytuje: -[Zupełnie bezduszny, pozbawiony tonu głos] Przestawiony wałek rozrządu, Czujnik pozycji zaworów dolotowych, Przestawiony kąt wału napędowego, Czujnik wychylenia, Czujnik ciśnienia powietrza w komorze (...) -[Blady Bua] Chyba se jaja robisz... Trochę robiłem, inne opcje to między innymi spalona lampka podświetlenia tablicy rej., ale tego mu nie wymieniałem ;] Dochodzimy do wniosku, że od zbytniego składania się w winklach, zaszwankował "czujnik wychylenia", i ma się już tak bardzo nie składać...podziałało :P Choć późniejsze deszcze robiły cuda z kompem DL'a...cuda...ale wtrysku nie wyłączył ;] |
Hehehehe podniosłeś moją i pewnie nie tylko, ciekawość. Dawaj zdjęcia, dawj opis dalszej trasy. Czekamy!
|
Episod 2.
Pobudce towarzyszą lekkie pojękiwania dotyczące zakwasów. Chmury dalej wiszą, ale humory szybko się poprawiają. https://lh6.googleusercontent.com/-P...f+350%2529.jpg Za przyzwoleniem Długiego, całą drużyną ciśniemy z niego bekę z okazji jego żelowych gaci, które mają zapobiec bólowi dupy. Ponoć zadziałały... :P https://lh4.googleusercontent.com/-w...f+350%2529.jpg https://lh4.googleusercontent.com/-B...f+350%2529.jpg Z obozowiska wygania nas sfora psów i morze owiec. Byli też jacyś pasterze którzy się przywitali, ogólnie przyjazna atmosfera, ale komu w drogę temu wrotki. https://lh5.googleusercontent.com/-x...f+350%2529.jpg Obieramy kierunek na Transalpinę. Wznawia się problem deszczu. Sama Transalpina jest ekstra, pomimo mokrej drogi. Nasza trójka bez plecaczków pociska na granicy przyczepności i mamy generalnie wielki fun. Z uwagi na nawierzchnię (a raczej jej okresowe braki) Tiger i Capo trochę tracą morale. Mniej więcej w połowie trasy jest tama z zalewem, tam też pierwszy paciak z prawdziwego zdarzenia: Jadę za czerwoną strzałą, dość strome nachylenie. Jeden z winkli, szczelnie osłaniany skałą z prawej strony, jest trochę ciaśniejszy niż wyrobiony wcześniej standard. Oczywiscie jak to zwykle w takich sytuacjach z przeciwnej strony jechało auto. Duże. Coś w stylu SUV. Capo nie wyrabia w zakręcie, i żeby nie uderzyć w samochód który pojawił się znikąd odbija w lewo. Na szczęscie ten zakręt rozpoczynał wypłaszczenie z zaporą, więc Szeryf mija maskę auta, które gwałtownie się zatrzymuje. Ja, jak owieczka w odstępie 4 sekund, manewr ten idealnie kopiuje. Koleś za kierownicą totalnie nie wie co się dzieje. Przepraszamy go, rusza powoli w odmęt zakrętu. Nie ujechał 10metrów gdy zza zakrętu wypada DL'a. Wykonała to samo co my, tyle że na żwirku pobocza coś poszło nie tak i moto leży przy dźwięku ślicznej przygazówy. Ogólnie prędkości zerowe, więc wiedzieliśmy że nic się nie stało. Sztromka podniesiona, a my dobrze obśmiewamy cała sytuację, wczuwając się w kierowcę auta. Ten wyszedł...totalnie blady, zaczyna macać Kubę, oglądać jego motor...a reszta zawodzi się śmiechem z tego jeszcze bardziej. Koleś totalnie nie wiedział co się dzieje :P Było blisko...śmiech trochę rozładowuje adrenalinę po niebezpiecznej sytuacji. https://lh3.googleusercontent.com/-g...f+350%2529.jpg Reszta trasy mija bez przygód, choć niektóre kręte odcinki długo zapadną w pamięć. Nocujemy w jakiś krzaczorach, w drodze na Serbię. Następny dzień to tranzyt przez SRB, chcemy dostać się do Skopje. "Granica serbsko macedońska gdzie znowu uderza w nas deszcz." https://lh4.googleusercontent.com/-M...f+350%2529.jpg Do stolicy docieramy dość późno. Rozpoczynamy zwiad miasta. Jest to chyba najdziwniejsze miasto jakie w życiu widziałem. Wciąż nie do końca potrafię sobie wyrobić o nim jakiegoś konkretnego zdania. W centrum gąszcz pomników z marmuru i brązu (lub czegoś marmuro- i brązopodobnego). Wszędzie fontanny. Ale wystarczy odejść słownie 50 metrów od centrum...i klimat podrzędnej wioski. https://lh6.googleusercontent.com/-q...f+350%2529.jpg https://lh3.googleusercontent.com/-p...f+350%2529.jpg https://lh3.googleusercontent.com/-e...f+350%2529.jpg "Obskurny parking zaraz koło hiper pomnika rozpoczynał dzielnicę 'nie centrum'" https://lh6.googleusercontent.com/-l...f+350%2529.jpg https://lh5.googleusercontent.com/-y...f+350%2529.jpg https://lh6.googleusercontent.com/-c...f+350%2529.jpg Szeryf skusił się na usługi miejscowego golibrody. Mega rogal na jego ryju i zalotne spojrzenia Kseni dowiodły, że było warto. A koszt znikomy (ok. 8zł). https://lh4.googleusercontent.com/-S...f+350%2529.jpg To zdjęcie świetnie obrazuje Skopje. Most i pomnik, stylizowany na zabytkowy (wręcz archaiczny), obok super nowoczesny galerio-biurowiec, przed którym kręci się karuzela rodem z początku komunizmu. Fontanna na środku rzeki, której brzeg do szutrowa droga z gruzu i śmieci. W tle niedokończone budowle...WTF?! :P Jest tak paskudnie, że aż pięknie. https://lh6.googleusercontent.com/-Y...f+350%2529.jpg Nocujemy na opuszczonym kempingu, pełnym porzuconych przyczep kempingowych. Rano uruchamiamy rozkminę, bo cele poszczególnych załóg trochę się różnią. Zdunek ma plan uderzyć w szutry na Albanii (okolice Klos, ale o samej tracie później). Ja także mam parcie na tą trasę. Reszta podchodzi do pomysłu sceptycznie. Motory przeładowane, lub nieprzystosowane do górskich wspinaczek po kamieniach. Postanawiamy się rozdzielić. Ekipa Tigera z rana wolno się zbierała, więc początek dnia postanawiam zaliczyć z resztą (objazdówa okolic Skopje) i potem spotkać się w Albanii ze Zdunem. Tak też czynimy. Pierwszy przystanek, Kanion Matki. Tu skusiliśmy się na wynajem po taniości kajaków, coby dupy od siodeł odpoczęły. https://lh4.googleusercontent.com/-w...f+350%2529.jpg https://lh3.googleusercontent.com/-L...f+350%2529.jpg https://lh5.googleusercontent.com/-I...f+350%2529.jpg Kolejny przystanek to krzyż, który góruje nad miastem. Dojazd pod szczyt na parking skąd trzeba podejść lub ogarnąć kolejkę linową szybki i sprawny. Na miejscu jednak coś idzie nie tak...Trzy motory grzecznie skręcają na parking. Widzimy z parkingu jak Capo omija skręt (30m dalej widzieliśmy szlaban z wielkim zakazem wjazdu). Czekamy...nic się nie dzieje...mogli nie zauważyć że skręcamy na parking? Tam przecież był zakaz wjazdu...Po chwili Szeryf z cieszącą się michą: -TYYYYYYPY!! Nie uwierzycie! 100 metrów stąd jest otwarcie nowej knajpy motocyklowej i jest jakaś mega impreza, chyba z 20 motorów! Faktycznie...po podjeździe pod szlaban z zakazem, znikąd pojawiał się jakiś strażnik, szlaban podnosił i uśmiechem motory wpuszczał. Czystym szczęściem trafiamy na dzień otwarcia clubhouse'u macedońskiego zakonu Choperowców. https://lh4.googleusercontent.com/-P...f+350%2529.jpg Zostaliśmy przywitani strzałem śliwowicy i uśmiechami. Historię klubu, biegłą angielszczyzną opowiada nam szef. Zaprasza nas na nocną imprezę. Ponoć zjedzie się ekipa z Włoch, Anglii, będzie kapela...klimat jest mega. Po dłuższej rozkminie jednak postanawiamy, że tym razem odpuścimy. https://lh4.googleusercontent.com/-5...f+350%2529.jpg https://lh6.googleusercontent.com/-c...f+350%2529.jpg https://lh4.googleusercontent.com/-D...f+350%2529.jpg Gospodarz mówi że clubhouse będzie działać cały rok, wszyscy motocykliści i podróżnicy mile widziani. Jest gdzie się przespać, lokalizacja klubu jest niesamowita, a ekipa przemiła. Tak więc jeżeli będziecie w Skopje, a z noclegiem licho, polecam udać się na górę krzyża i poprosić o otworzenie szlabanu z zakazem wjazdu :) Na koniec zgarniamy jeszcze firmowe koszulki i jadymy dalej. https://lh3.googleusercontent.com/-Z...f+350%2529.jpg Widok ze szczytu z krzyżem: https://lh6.googleusercontent.com/-q...f+350%2529.jpg W drodze na granicę, zahaczamy o poleconą przez Choperowców knajpę we Vrutok. W skrócie, prawdopodobnie najlepsiejsza ryba jaką w życiu jadłem. https://lh5.googleusercontent.com/-G...f+350%2529.jpg https://lh3.googleusercontent.com/-A...f+350%2529.jpg https://lh5.googleusercontent.com/-W...f+350%2529.jpg Fun fact: Kelner po pokazaniu nam rybek które zaraz powędrują do kuchni, zadaje nam pytanie. "-Open? or Close?". Po naradzie w pięć głów...stwierdzamy że chcemy jednak rybę "Open". Trafiliśmy. Ryba została podana bez półości. Idealnie wyczyszczona, sam filecik. Mniam. https://lh4.googleusercontent.com/--...f+350%2529.jpg W trakcie uczty dostaję sms'a od Zdunka: "Typie, za ile będziesz? Chyba nie starczy mi benzyny, weź jakiegoś PET'a z wachą". Lekki kacyk moralny mi doskwiera, bo restauracje, kaniony matki i motocyklowe clubhausy zabrały prawie cały dzień. Odpisuję, że późno. Po parunastu kilometrach na trasie rozdzielamy się. Ja uderzam na przejście w Debar, reszta ekipy ciśnie na południe. Wszyscy razem spotkać mamy się dopiero w Durres nad morzem. Zaraz po rozłące uderza we mnie srogi deszcz. Trasa jest przewspaniała, jednak słońce szybko uciekło. Jest ciemno i leje. W Debar przestaje padać. Piszę Zdunowi że dzisiaj nie urobię. Przekraczam granicę gdzieś koło 22, i niedaleko potem znajduje miejsce na spanie na jakiejś łące. Wstaję wcześnie, by szybko dogonić Tiger'a. Mym oczom ukazuje się jeden z najpiękniejszych obrazków jakie widziałem. Mgła która osiadła na łące, robi piorunujące wrażenie. Jest pięknie. https://lh3.googleusercontent.com/-7...f+350%2529.jpg https://lh6.googleusercontent.com/-K...f+350%2529.jpg CDN. |
Bo kto rano wstaje... ;)
Dajesz dalej! A po rybce to aż się głodny zrobiłem! Idę jeść ;) |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:03. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.