![]() |
Do kraju podziemnych pomarańczy, czyli po pyry do Peru
Odcinek 0, czyli prologi dwa
Prolog według pewnego śląskiego Berlińczyka: Początek tej podróży sięga jeszcze II wojny światowej, kiedy pradziadek Krzysia otrzymał od ojca kawał dorodnego kartofla. Kartofel ten stanowił podstawę żywieniową każdej wielkopolskiej rodziny. Życzeniem ojca pradziadka było odwiedzenie mekki pyrowej, czyli miejsca urodzenia proroka pyry. Coś w rodzaju oczyszczającego rytuału dla następnych pokoleń pyry. Bo pyra starzeje sie tak jak my. Co rok jest o rok starsza i bardziej pomarszczona... Owa święta pyra od ojca pradziadka Krzysia przetrwała do dzisiaj razem z życzeniem odwiedzenia kraju pochodzenia pyry. Krzysiu, jako wierny orędownik krainy wielkopolskiej pyry postanowił popielgrzymować do świętej dla każdego Poznaniaka krainy.... Rok 2014, wieś pod Zieloną Górą, Jagna i Raf dnia powszedniego chcąc ugotować kartofla na kolacje stwierdzają brak owych w worku w piwnicy. Wieczór spędzili przy chlebie i wodzie... Dnia następnego dzwonią do krainy Wielkopolskiej do Krzysia - dostawcy dorodnych pyr. Ten wysyła 3 worki i 2 cebuli i wspomina o świętej pielgrzymce... Wiemy już, ile jest czasu pomiędzy iskra a zapłonem, mieszanka detonuje natychmiast. Bilety okazyjne lądują na skrzynce mailowej, plecaki zapakowane, kanapka na drogę i wielki ptak niesie ich nad wielką wodą do krainy podziemnych pomarańczy. Krzychu obmył stopy i przygotował sie do przywitania świętej ziemi... Prolog ver 2.0, czyli lubusko – wielkopolski: - Jagna, masz już plany na zimowy wyjazd? - Krzychu, sierpień dopiero mamy… - Może i sierpień, ale teraz jest promocja Iberii do Ameryki Południowej. W Chile byliśmy, Argentyna zbyt poukładana, w Kolumbii byłem, zostało Peru ;) Jak chcemy się załapać, to szukaj szybko karty kredytowej! No cóż, była to (jak dotąd) najszybsza decyzja wyjazdowa w moim życiu. Mniej więcej dwugodzinna ;) Opłacało się. Zapłaciliśmy dokładnie 4 426,59 PLN za lot na trasie Barcelona – Lima – Bruksela. Za 3 osoby! -Krzychu, a co właściwie jest ciekawego w Peru oprócz tego całego Machu Picchu? -Jak to co! Kartofle! http://kobietawielepiej.pl/sites/def...a-sposobow.jpg Ziemniak (Solanum tuberosum L.) – gatunek rośliny należący do rodziny psiankowatych. Nazwa „ziemniak” odnosi się zarówno do całej rośliny, jak i do jej jadalnych, bogatych w skrobię bulw pędowych, z powodu których gatunek jest uprawiany na masową skalę. Roślina wywodzi się z Andów, gdzie udomowiono ją ok. 8 tysięcy lat temu. Ziemniak został przywieziony do Europy w końcu XVI wieku, w ciągu następnych stuleci stał się integralną częścią wielu kuchni z całego świata. Obecnie jest czwartą pod względem produkcji rośliną uprawną (po pszenicy, ryżu i kukurydzy). W stanie dzikim rozmaite gatunki psianek podobnych do ziemniaka występują w obu Amerykach, od Stanów Zjednoczonych po Urugwaj. Najnowsze badania genetyczne wykazały, że wszystkie odmiany rośliny wywodzą się z gatunku Solanum brevicaule, kultywowanego w dzisiejszym południowym Peru od przynajmniej 7 tysięcy lat. W wyniku setek lat krzyżowania i sztucznej selekcji do dziś powstało ponad tysiąc odmian uprawnych ziemniaka. Po podboju Państwa Inków, Hiszpanie sprowadzili ziemniaki do Europy około 1570 roku, skąd żeglarze rozprzestrzenili uprawę rośliny na cały świat. Wprawdzie europejscy rolnicy początkowo byli wobec nowej uprawy sceptyczni, ale do XIX wieku stała się ona podstawą diety milionów mieszkańców kontynentu i nieodzownym elementem wielu kuchni regionalnych. Dziś dieta przeciętnego mieszkańca Ziemi zawiera ok. 33 kg ziemniaków rocznie, a Polaka 109 kg. I jak tu nie jechać do Peru? cdn |
:lukacz:
|
Dzień 1, czyli Poznań – Zielona Góra – Berlin – Barcelona - Madryt – Lima…
Czy ja kiedyś wyjadę normalnie, bez nerwów na urlop? Może na emeryturze… Rano załatwianie tysiąca spraw, przypominanie o tysiącu kolejnych pracownikom (z nadzieją, że będzie do czego wracać po urlopie), zaraz, zaraz, czy babka od ubezpieczeń przysłała dokumenty? Szybki telefon: jak to, ja myślałam, że pani wyjeżdża za miesiąc… Grrrr… A więc jeszcze przejażdżka po ubezpieczenie, na szczęście pani się wczuwa, załatwia szybko i nawet mamy zaświadczenia po hiszpańsku. A czy ktoś może zrobił check-in? – rzucam w przestrzeń nad głową Rafa… System Iberii (po polsku oczywiście brak) + cookies = katastrofa. Przez pół godziny wkurzamy się, dlaczego każą nam zapłacić 35 Euro za zmianę miejsc, których nie zmieniamy. Po wyczyszczeniu cookies cena cudownie znika… a my siedzimy osobno, oczywiście kilometry od okna. Lot trwa jedynie 13 h i to w dzień, więc fajnie byłoby mieć na co popatrzeć… Na przykład na taką Amazonkę ;) ale nie tym razem. Jakimś cudem udaje mi się spakować o czasie, Krzychu przyjeżdża spóźniony pół godziny (ma te same problemy, czyli jak zamknąć firmę na 2 tygodnie…) i ruszamy na Berlin. Parking załatwił po znajomości Fassi, w pewnym gospodarstwie, w którym miał kiedyś okazję dorabiać jako kierowca. Zgadnijcie, cóż Fazik nasz kochany ciągał na przyczepie? :o https://lh6.googleusercontent.com/-X...94428150_o.jpg Z lekka spóźnieni lądujemy na Schönefeld, gdzie Fazik ukaja nasze nerwy berlińskim piwkiem: https://lh5.googleusercontent.com/-K...%2520Kopie.JPG Po czym znów musimy gonić, bo kolejka do kontroli wije się jak pyton, a Norwegian do Barcelony odlatuje za równe pół godziny ;) Na szczęście widzimy za sobą kilkudziesięciu zdecydowanie bardziej zrelaksowanych Hiszpanów. No cóż, samolot raczej nie odleci bez połowy pasażerów ;) Krzychu zdołał jeszcze zakupić 2 kartoniki białego wytrawnego (no jakoś trzeba przetrwać noc na lotnisku, prawda?) i w końcu możemy oderwać się od ziemi… cdn |
Przy takiej pielgrzymce do swietej ziemii zadbalem dla was o dobre fenkszuji dlatego zalatwilem aby zaparkowac auto przy hali w ktorej jest kolo 2000 ton tej bulwy ktora zwozilem z pola zielona zaba. Ciekawostka jest ze w zeszlym roku oprysk na hamerykanska stonke pochodzil z rosji ktory spowodowal ze stonka sama wziela sie za uprawe. Piszi dalyj ;)
|
No pięknie się zaczyna:Thumbs_Up::Thumbs_Up::Thumbs_Up:
|
A pan na parkingu powitał nas słowami:
"Ah, Sie sind die Freunden von unserem Kartoffelfahrer!" :) |
1 Załącznik(ów)
|
|
Lądujemy koło północy w Barcelonie, znieczulamy się dwoma przemyconymi kartonikami na wymarłym lotnisku, po czym znajdujemy sobie zaciszne miejsce za filarkiem, wyciągamy śpiworki i odlatujemy w noc.
Noc nie jest długa, bo gdzieś przed piątą budzi mnie dyskusja, jaką Krzychu ze swadą toczy z lotniskowym ochroniarzem. Niestety ochroniarz kompletnie nie wykazuje empatii, po 5. leżeć "no permite" i koniec. Zaspani ruszamy więc w stronę naszego stanowiska. Krzychu ze zdumieniem odkrywa istnienie drugiego terminala w Barcelonie, oddalonego o ładnych kilka km. A tyle lat już tu lata! Jeszcze tylko przelot do Madrytu, kolejna zmiana terminala i w końcu siedzimy w samolocie do Limy. Opis 13 h na siedząco sobie daruję ;) Samolot po kresce przesuwał się baaaardzoooo wooooolnooo: https://lh6.googleusercontent.com/-z...0/DSC05182.JPG Scyzoryka na pokład nie wniesiesz, ale za chwilę damy ci inne narzędzie zbrodni: https://lh3.googleusercontent.com/-R...0/DSC05181.JPG W Limie wita nas pogodny wieczór oraz 28 stopni. To lubię ! Mamy zarezerwowany hostel, który jak zwykle wygląda zupełnie inaczej niż na fotografiach w internecie ;) To typowe zjawisko, obserwowane szeroko w wielu krajach ;) Zaczynam przypuszczać, że każdy hostel ma jedno propagandowe pomieszczenie, w którym robi się zdjęcia;) W każdym razie nie jest źle, jest ciepła woda i łaj-faj ;) Wieczór spędzamy na patio hostelowym, zdziwieni mocno brakiem jakiejkolwiek imprezy. https://lh6.googleusercontent.com/-H...0/DSC05216.JPG Jak to? Średnia wieku 25+, ciepło, wakacje, podróże, a tu... A tu każdy siedzi sam, ewentualnie w 2-3 osoby i każdy patrzy w swój własny ekranik... Jeszcze tego nie wiemy, ale tak będzie wyglądał każdy wieczór spędzony w peruwiańskim hostelu... Eh, świat się zmienia... |
Dzień 2, czyli spacerkiem po Limie
Lima szczególnie piękna nie jest, ale stolicę zaliczyć trzeba ;) Taksówka pokonując jakieś 10 km korka dowozi nas na Plaza de Armas – tak nazywa się każdy główny plac w każdym mieście ;) Korki w Limie są niesamowite, a jeszcze ciekawszy jest sposób ich pokonywania – nieważne, że przed tobą jakieś 100 m wolnej jezdni, jeśli tylko ruszysz spod świateł o 0,0001s za późno – wszyscy cię strąbią ;) Szybki sprint, może nawet uda się wrzucić trójkę i już trzeba hamować ;) Plaza de Armas: https://lh4.googleusercontent.com/-B...0/_IGP2338.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-5...0/_IGP2340.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-G...0/DSC05193.JPG Typowe dla Limy los balcones: https://lh4.googleusercontent.com/-Z...0/DSC05186.JPG https://lh3.googleusercontent.com/-0...0/_IGP2361.JPG Obowiązkowa katedra wzniesiona przez Hiszpańskich najeźdźców : https://lh5.googleusercontent.com/-6...0/_IGP2337.JPG https://lh4.googleusercontent.com/-9...2/DSC05207.JPG Boże Narodzenie było całkiem niedawno, szopka jeszcze stoi i to niemała ;) https://lh4.googleusercontent.com/-s...0/_IGP2370.JPG Prowincja też czasem zagląda do stolicy: https://lh6.googleusercontent.com/-j...0/DSC05195.JPG Do dzielnicy za rzeką turyści już nie zaglądają. Slumsy niestety są w każdym dużym mieście… https://lh6.googleusercontent.com/-F...0/DSC05203.JPG Państwo niby bezpieczne, ale rękę na pulsie trzeba trzymać:: https://lh6.googleusercontent.com/-4...0/DSC05206.JPG Porządku pilnuje policja. Policja stoi na każdym rogu, policja jeździ non stop. I w dodatku chyba 75% to kobiety na motocyklach! Tylko te buty chyba od innego środka transportu ;) https://lh3.googleusercontent.com/-q...0/DSC05205.JPG Krzyś spełnia swoje marzenie: https://lh3.googleusercontent.com/-R...0/_IGP2342.JPG Posilamy się w budce, gdzie ręcznie wyciskają soki. Są obłędnie dobre i równie tanie ;) https://lh6.googleusercontent.com/-W...0/_IGP2362.JPG A tu maszynka do przemysłowego obierania pomarańczy (tych zwykłych, nie podziemnych) https://lh4.googleusercontent.com/-_...0/_IGP2363.JPG Naśladując lokalesów robimy sobie przerwę na trawniku w cieniu: https://lh6.googleusercontent.com/-i...0/_IGP2380.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-z...0/_IGP2382.JPG Zresztą – nie tylko my ;) https://lh6.googleusercontent.com/-i...0/_IGP2386.JPG Typowa dla Peru tabliczka – jest na co drugim trawniku. Nie sikać, pamiętajcie! https://lh4.googleusercontent.com/-n...0/DSC05185.JPG I ruszamy do drugiego najważniejszego miejsca w każdym peruwiańskim mieście - Mercado, czyli rynek. Nie plac, tylko miejsce do zakupów. Tu już nie jest europejsko ;) https://lh4.googleusercontent.com/-r...0/_IGP2392.JPG Tego na razie nie kupimy: https://lh3.googleusercontent.com/-W...0/_IGP2396.JPG ani tego: https://lh4.googleusercontent.com/-3...0/_IGP2397.JPG Gęsinę lubię, ale… https://lh5.googleusercontent.com/-3...0/_IGP2401.JPG Pyry!!!! https://lh3.googleusercontent.com/-C...0/_IGP2398.JPG Które wybrać? Papa blanca? Amarillo? Rojo? https://lh3.googleusercontent.com/-9...0/_IGP2402.JPG ooo, już lepiej https://lh5.googleusercontent.com/-I...0/_IGP2400.JPG Z zakupami wracamy do hostelu, gdzie wita nas F800GS na monachijskich blachach oraz dwa potężne alu kufry z naklejkami od Alaski po Ekwador w naszym pokoju. Tylko kierownika brak :( Robimy jeszcze wieczorny spacer nad ocean. Niestety wybrzeże peruwiańskie to zimny prąd i wysokie fale, więc warunki mało plażowe. Dzielnica nadmorska jakaś taka bogata: https://lh4.googleusercontent.com/--...0/_IGP2404.JPG A Pacyfik hen, hen na dole. A klify pionowe i zejścia brak … https://lh3.googleusercontent.com/-_...0/_IGP2410.JPG https://lh6.googleusercontent.com/-f...0/_IGP2407.JPG Trzeba nadłożyć sporo drogi i zejść specjalną drogą: https://lh6.googleusercontent.com/-b...0/_IGP2413.JPG do plaży okupowanej przez surferów: https://lh3.googleusercontent.com/-x...0/DSC05220.JPG Ciekawe te klify… https://lh5.googleusercontent.com/-v...0/DSC05228.JPG https://lh5.googleusercontent.com/-c...0/_IGP2424.JPG Łapiemy zachód słońca i wracamy do hostelu gdzie znów wszyscy patrzą w swoje ekraniki… cdn… |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:25. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.