![]() |
Dziczyzna na Podlasiu czyli mirkoslawski u Mygosi ;)
6 Załącznik(ów)
Moje życie ostatnio ma takie zwroty akcji, że jeszcze kilka lat temu nawet nie przyszło by mi do głowy, że takie zmiany sobie "zafunduję". Zawodowo. Co oczywiście ma wpływ na wszystko inne.
Co tu dużo mówić - ostatnio nie jest lekko i łatwo. Postanowiłem więc zrobić coś, co mnie postawi na nogi - psychicznie :) Wprosiłem się do Mygosi, która nawet na chwilę nie dała odczuć, że się wprosiłem - miałem poczucie długo wyglądanego Gościa :D Choć potem była trasa z piachami...Małgonia - czyżby to słodka zemsta???:D Podlasie to dla mnie zawsze miejsce wspaniałe, magiczne. Krótki opis, jak to się zaczęło i jak (szybko niestety) skończyło. Piątek. Chciałem jak najszybciej wyjechać, więc pobudka o 6.00 a o 6.40 już spakowany siedziałem na moto. Dziczyzna była gotowa :) Wiedziałem, że jadę na Podlasie ale nie miałem pojęcia, co dalej - i takie wyjazdy najbardziej lubię. Nie miałem trasy ułożonej - jechałem do Mygosi przez Lublin (taki miałem kaprys -wiem, że to nie po drodze ;)) i milion różnych dziwnych miejsc i dróżek, pól i lasów - po prawie 700 km byłem na miejscu, czyli koło 17.00 :) Gubiłem się co chwila, w większości specjalnie - ale do Małgoni trafić nie jest prosto :D W ostatnim przed celem sklepiku kupiłem coś na dobre wejście czyli 2 piwa, ćwiartkę żubrówki a dla Małgoni półwytrawne AFRYKAŃSKIE :Thumbs_Up:;) To wszystko + słoninka + bimberek 95% i wieczór szybko się dla mnie skończył:mur::dizzy: Ale zanim porwał mnie pijany Morfeusz, słyszałem wilki! Jak się okazało, tej nocy zjadły cielaka koło Bielska Podlaskiego :dizzy: Ja, bohater po alko - nie bałem się w ogóle! Wtedy... |
Pięknie!
|
O kurcze wilki. Te podlaskie trunki mają niesamowite właściwości
|
Ehh a dzisiaj byłem całkiem blisko. Żebym wiedział ciut wcześniej że coś się kroi.
|
Dawaj dalej ! Wilcy zjadły ?
|
7 Załącznik(ów)
Sobota.
Było ciężko... Wstałem gdzieś koło 8.00 ale był to poranek z kategorii "człowiek chce ale ciało nie bardzo"... Wczoraj Małgosia walczyła z moim Garminem i wygrała walkę (nadal jestem w szoku, JAK?:haha2:) i w nawigacji pięknie działa już ślad do Krynek, czyli ponad 130 km offika. Wczorajszego wieczora mówiłem, że mogę jeździć po wszystkim ale piachu nie lubię, nie umiem i w ogóle ma go nie być na trasie - na co moja Pani Gospodarz skomentowała tylko "Yhmm". A to było to znaczące 'Yhmm", bo jak się okazało, jakimś cudem na trasie było piachu jak dla mnie dużo za dużo :D W każdym bądź razie do około 12.00 łaziłem bez celu, narąbałem taczkę drewna, drugą zwiozłem i to wystarczyło, aby wypocić wszystkie promile i jechać :) Podlasie ma to do siebie, że nigdy nie wiadomo, gdzie trafisz :D Jechałem pośród osad i wiosek, pól i lasów. Z tych 130 km asfalty to jakieś 5 km, reszta to szuuuutry i polne drogi a moja Dziczyzna od razu zachęcała do zabawy! Uślizgi na zakrętach to standard - ale w pewnym momencie na szutrowej prostej miałem jakieś 110 - 120 km/h i nagle widzę, że szuter zamienia się w koleiny piachu, sypkiego, z koleinami w koleinach...no myślę sobie - a właściwie doopa, nic nie zdążyłem myśleć tylko jeszcze bardziej odkręciłem i jakoś, dzięki Opatrzności, przeleciałem jakieś 300 - 400 m tej pułapki Małgosinej, co mi na drodze postawić postawiła :dizzy::D Potem byłem bardziej ostrożny bo takich sekcji z piachem było więcej. Jakieś 30 km przed Krynkami odbiłem na Kruszyniany na obiad, bo już późno się robiło a chciałem zdążyć przed nocą i wilkami :haha2: Zjadłem bielaka - w sumie to nie polecam. Miałem za to pyszny zimny kompocik! Wracałem na szybko asfaltami, żeby zdążyć do sklepu przed zamknięciem. Na miejscu Małgosia czyściła...cholera - zapomniałem nazwy - w każdym razie takie wielkie coś do tkania, ja przywiozłem piwko i brzoskwinie - no i oczywiście pomagałem jak umiałem, tzn. głownie nie przeszkadzałem:haha2: Wieczorem zobaczyłem zdjęcie cielaka zjedzonego przez wilki - i to nie jest żart, podobno ta wataha się wyspecjalizowała już w polowaniu na bydło. W każdym bądź razie spałem z siekierą w namiocie :haha2: Podlasie zawsze na mnie tak działało - każda dróżka, wioska, napotkani ludzie przed chatami, którzy zawsze się "odkłonią" - bo ja zawsze im się kłaniam. Zawsze z uśmiechem, choćby w oczach - ale jednak. Te zapachy - czułem pieczony chleb, ziemniaki, dynie. Nawet kurz nie przeszkadzał za nadto. Tam żyję. |
Pięknie tam, dawaj dalej.
|
O tak, kompocik w Kruszynianach ma moc...
Kiedyś jadąc z dwoma kolegami w upalne dni będąc tam miła Pani zapytała: -co podać my chórem -trzy kompoty Pani -coś jeszcze my znowu chórem -dla każdego i pognaliśmy dalej, chociaż niezbyt daleko, bo kompoty szybko chciały wyjść... Zawsze jak tam jesteśmy to przynajmniej na kompot wpadamy. Pisz i foty wstawiaj. P.S. Pozdrowienia dla Mygosi |
Fajnie, też jestem fanem Podlasia :)
|
Dzięki za słowa zachęty :) niestety, do soboty nic nie zrobię...delegacja a zdjęcia zostały w innym kompie... Ale dopiszę jak tylko będę mógł :)
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:46. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.