![]() |
Gorąca Andalucia na mroźne wieczory [Wrzesień 2009]
Hiszpania to może niezbyt ambitna wyprawa, ale Andaluzja mnie zauroczyła całkowicie. Może ktoś się zarazi ode mnie.
A więc: wrzesień 2009 ANDALUZJA Chociaż co roku w planach była północ (nawet mapy i przewodniki pokupowane), to jak zwykle wygrało ciepło. Ale ponieważ w 2008 w lipcu prawie się w Grecji roztopiliśmy, padło na wrzesień. Poza tym taniej, mniej turystów, no i dłuższe wakacje. Nocleg wyszukany i klepnięty już w lipcu, jak zwykle przez http://www.fewo-direct.de. Jak zobaczyłam fotkę tego domu z kamienia, to już wiedziałam: tylko tam i koniec. http://lh3.ggpht.com/_1x1r176X3Dw/Sw...0/IMG_5181.JPG Mina zrzedła, jak GPS pokazał odległość od domu: 3002 km. Ale co tam! My nie damy rady? 3000 to akurat 3 dni x 1000 km. Po autostradach to naprawdę nie problem. Noclegi po drodze w F1 (30 E/pokój) w Mulhouse oraz Barcelonie. Do Miluzy docieramy po 7 godz. (GS lubią niemieckie autobany). Mała dygresja o Francji. Wszyscy wiedzą, że Francuzi zasadniczo inne języki mają w głębokim poważaniu. Ale żeby recepcjonista w hotelu??? Moja konwersacja z nim wyglądała mniej więcej tak: - "Excuse me, what time do you start with breakfast?" - !@#$ (coś po francusku) - Sorry, I don't speak French at all... - !@#$ zaraz, zaraz jesteśmy w Alzacji, tu podobno sami Niemcy mieszkają, więc raz jeszcze: - Welche Uhr kann ich das Frühstück bekommen? - !@#$ jezu... w końcu z ulotki w pokoju dowiedziałam się, że od 7 rano... Ciekawe co by było, gdyby nie wcześniejsza rezerwacja i płatność kartą przez internet. Mam wątpliwości, czy udałoby mi się wynająć pokój... Na następny dzień rano ciąg dalszy francuskich kłopotów. GS jedzie na oparach, byle do najbliższej stacji - jeszcze w Miluzie. Ale mamy niedzielę, kraj pobożny stacje zamknięte. Działają tylko te samoobsługowe. Dobra nasza, w sumie mamy 4 karty (gotówki nie przyjmują), damy radę. Na czwartej z kolei stacji zdajemy sobie sprawę, że rady jednak nie damy. Po pierwsze , karty tylko z czipem. Po drugie, automat najpierw sprawdza, czy na karcie jest wystarczająca ilość pieniędzy. A z Polską jakoś połączyć się nie może... Poza tym, jak można sprawdzić, czy na karcie kredytowej są pieniądze, skoro ona jest kredytowa, a nie płatnicza??? Problem robi się poważny, bo GS w zasadzie nie ma już na czym jechać, a najbliższe normalne (czynne) stacje na autostradzie... W końcu wybieram najsympatyczniej wyglądającą starszą panią i... bingo! Pani należy do mniejszości niemieckiej i rozumie język Goethego! Robimy interes - my pani gotówkę do łapki, pani nas tankuje swoją kartą. Wio na autobanę! Do Barcelony jedziemy trochę dłużej, bo korki wzdłuż wybrzeży Francji - koniec wakacji. W Barcelonie czuć w końcu wakacjami, jest 36 stopni, czyli to , co Jagienki lubią najbardziej ;) Początek Hiszpanii jeszcze znośny temperaturowo (Pireneje) a później tylko gorzej. Ale buzia się uśmiecha, widoczki coraz piękniejsze. Nasza wymarzona chatka stoi w maciupeńkiej wiosce hen w górach: Montejaque. Na rynku czeka właścicielka domu (Niemka) i prowadzi nas w górę. Powoli rozumiemy, dlaczego tak intensywnie pytała się, czy jeździmy enduro :? Na nasze pytanie, czy pod dom da się dojechać, odpowiedz brzmiała: "My carpenter did it last year with his bike". Tyle, że musiała to być jakaś 125 :Sarcastic:. Drogi o szerokości w porywach do 120 cm, nachylenie jakieś 20% i do tego zakręty ponad 90 stopni. Przemek dojechał (niektóre zakręty na 3 razy) jakieś 100 m od bramy. A na następny dzień rano stwierdził "jak ja to k.. zdołałem zrobić?" (I z resztą więcej nie zrobił) Zdjęcia jak zwykle tego nie oddają, tuż za tymi drzwiami zielonymi zaczynał się nasz ogród. http://lh4.ggpht.com/_1x1r176X3Dw/Sw...0/IMG_5178.JPG Za to jak już siedliśmy na tarasie, i zobaczyliśmy Montejaque z góry... miłość od pierwszego ujrzenia ;) http://lh6.ggpht.com/_1x1r176X3Dw/Sw...0/IMG_4845.JPG Następny dzień usiłujemy trochę odpocząć od GSa (w końcu mamy w tyłkach 3 kkm), idziemy na zwiady na dół, do wsi. Już w pierwszym sklepiku pokazują nas palcami i gadają coś w stylu "dos polacos con moto" i podtykają najlepsze pomarańcze :) Po południu nie wytrzymujemy i w drogę. Jesteśmy w regionie, gdzie królują tzw. białe miasta. Najpiękniejsza wydała się nam Zahara: http://lh6.ggpht.com/_1x1r176X3Dw/Sw...0/IMG_4962.JPG A wieczorem winko i piękne widoki. Ranki za to trochę dziwne, jesteśmy już za południkiem zero i słońce wstaje po 8 rano! http://lh3.ggpht.com/_1x1r176X3Dw/TQ.../IMG_5261.JPG> Następny dzień poświęcamy na Sewillę. Wyjeżdżamy rano i po przejechaniu kilku km jakoś chłodno się robi. Hmm dziwnie... Może to ze zmęczenia... W Sewilli już ok. , termometry pokazują 40-41 stopni. W sam raz na zwiedzanie! Sewilla to przede wszystkim katedra z przebudowanego meczetu: http://lh3.ggpht.com/_1x1r176X3Dw/Sw...0/IMG_4863.JPG oraz rezydencja/twierdza, czyli Alkazar (z czasów, gdy tą częścią Hiszpanii rządzili Maurowie, czyli Arabowie): http://lh3.ggpht.com/_1x1r176X3Dw/Sw...0/IMG_4911.JPG Na szczęście po wygnaniu Maurów królowa Izabela Katolicka polubiła ten styl i się zachował. I to wszystko wyrzeźbione w wapieniu.... spodobała nam się też prywatna rezydencja Casa de Pilatos, ten sam styl mudejar http://lh3.ggpht.com/_1x1r176X3Dw/Sw...0/IMG_4929.JPG A to dawna dzielnica żydowska (Barrio de Santa Cruz) http://lh5.ggpht.com/_1x1r176X3Dw/Sw...0/IMG_4927.JPG wracamy z Sewilli trochę naokoło, żeby więcej białych miast zobaczyć: http://lh3.ggpht.com/_1x1r176X3Dw/Sw...0/IMG_4953.JPG Pisać dalej? Bo ja tak dłuuugo mogę :dizzy: |
tak tak ........ :)
|
Pisać, pisać.
|
Pisz Pisz,ładnie tam jest
|
Pisać:Thumbs_Up:.
|
pisać i fotki pokazywać:Thumbs_Up:
|
pisać ! ładnie tam ładnie
|
Cytat:
|
To jedziemy dalej ;)
Sewilla przy 40 stopniach trochę nas wykończyła. Następny dzień: szatański plan: nie robić nic do południa. Leżeć w cieniu , moczyć się w basenie (a co, nawet basen mieliśmy!) a wszystko przy dochodzących z oddali odgłosach hiszpańskiej sjesty... I nikogo oprócz kóz w promieniu 0,5 km...To jest życie... http://lh5.ggpht.com/_1x1r176X3Dw/Sw...0/IMG_4982.JPG Jednak po południu jak magnes przyciągnął nas GS i ruszyliśmy w tzw. drogi gminne dookoła Rondy. Czyli wszystkie zaznaczone jako widokowe. I tu górą wrzesień: momentami czuliśmy się, jakbyśmy byli sami na bożym świecie ;) Wszędzie idealny asfalt i ciut bocznych, górskich szutrów: http://lh3.ggpht.com/_1x1r176X3Dw/Sw...0/IMG_5314.JPG Piękna droga 369 z Rondy do San Roque: http://lh5.ggpht.com/_1x1r176X3Dw/Sw...0/IMG_5022.JPG Zjeżdżamy w Park Narodowy Sierra de Granzalema. Las! Cień! Zielono! W końcu nieco chłodniej, i ciągle ani żywej duszy. Za to trwa zbiór korka, i wszędzie przy drodze leżą hałdy kory korkowców. Kawałek oczywiście wzięty na pamiątkę ;) http://lh5.ggpht.com/_1x1r176X3Dw/TQ...0/IMG_5009.JPG http://lh6.ggpht.com/_1x1r176X3Dw/Sw...0/IMG_5013.JPG Po wieczór zajeżdżamy do Rondy, gdzie właśnie trwa jakiś festiwal, i ilość turystów nieco przekracza nasze możliwości. Ale miasto trzeba zaliczyć, bo to najważniejsza i najstarsza arena do corridy w Hiszpanii oraz słynny most Puento Nuevo. Dziś tylko zwiedzanie corridy, postanawiamy podjechać później jeszcze raz, żeby się nie przeciskać przez roztańczony tłum na ulicy http://lh5.ggpht.com/_1x1r176X3Dw/Sw...0/IMG_5041.JPG Wracamy wieczorem naokoło przez Benaojan, wysokie góry zasłaniają słońce i nawet... jakby... trochę... chłodnawo? Czyżby temperatura spadła do znośnych 35 stopni? Ja tradycyjnie w koszulce na ramiączkach i klapeczkach (jak się kiedyś wypier... to będzie ;) , Przemek tradycyjnie (jako tzw. świński blondyn) długie nogawki i długi rękaw. Czas pozwiedzać lokalne bary ;) Montejaque nie leży na trasie turystycznej, więc nie ma co liczyć na angielski, a nas hiszpański ogranicza się do Hola oraz Gracias... Z piwem problemu nie ma, ale jedzenie... Menu równie dobrze mogłoby być po chińsku :mur: Wybieramy knajpę polecaną przez naszą gospodynię i najbardziej hiszpańskie danie, czyli tapas - po prostu przekąski. Talerzyk po 1 E. Istna ruletka - nie mamy pojęcia, co się trafi. A spis tapas liczy sobie kilkadziesiąt pozycji! postanawiamy próbować wszystkiego po kolei, w końcu wybredni nie jesteśmy. Nasz sprytny plan następnego dnia runął w gruzach, po menu okazało się być zmieniane codziennie... No to metodą na chybił - trafił. Wybrałam trzy kompletnie różne tapas. I dostałam trzy talerzyki krewetek. Ale każde inne :D Jak dobrze, że ja lubię krewetki... Z knajpami mamy jeszcze jeden mały problem. Nasze słowiańsko-germańskie dusze domagają się jasnego określenia, kiedy co jest otwarte. A tu wychodzi na to, że jest otwarte, jak się właścicielowi chce. Albo nie chce ;)Ale przynajmniej nikogo nie dziwi, że się na piwo przyjechało motocyklem ;) Tyle, że P. zostawia moto dwa zakręty niżej niż zwykle :dizzy: Fajnie jest też z panadería, czyli piekarnią. Jest tak długo otwarta, aż wszyscy kupią chleb. W końcu piekarz wszystkich zna:Thumbs_Up: Następnego dnia rano stwierdzamy, że nigdy nie byliśmy w GB, to chociaż na Gibraltar pojedziemy;) Żeby nie jechać tą samą drogą co dzień wcześniej, jedziemy trochę górkami do Marbelli i dalej wybrzeżem. http://lh4.ggpht.com/_1x1r176X3Dw/Sw...0/IMG_5060.JPG Marbella i dalej wzdłuż wybrzeża to chyba najbardziej snobistyczna część Costa del Sol, więc zdjęcia rezydencji i hoteli sobie darowaliśmy :Sarcastic: Słynna skała Gibraltaru widoczna z daleka: http://lh3.ggpht.com/_1x1r176X3Dw/Sw...0/IMG_5069.JPG Jedziemy na koniuszek Europy, żeby popatrzeć z bliska na Afrykę. Przez cieśninę wieje tak, że urywa głowę i mimo prawie 40 stopni ubieramy polary. Zadziwia trochę meczet. Do tego wszędobylskie napisy arabskimi robaczkami i się człowiek zastanawia, czy jeszcze jest w Europie. GS na tle mewy, tankowca i Afryki: http://lh3.ggpht.com/_1x1r176X3Dw/Sw...0/IMG_5085.JPG Trzeba wjechać na tę jedną, jedyną górkę, jaką tu mają... Płaci się jakieś straszne pieniądze, ale w tym zwiedzanie jaskiń, twierdzy itp. itd. drogi fajne, takie, jak GSy lubią najbardziej ;) No i jedyne małpy w Europie, oczywiście też na tle tankowców i Afryki. To w dole to Gibraltar. http://lh6.ggpht.com/_1x1r176X3Dw/Sw...0/IMG_5119.JPG No i długo będę jeszcze słyszeć uprzejmą odpowiedz każdego Giblartarczyka, we wspaniałym, angielskim akcentem: "certainly, madam". A sama muszę sobie cały czas powtarzać: R, L, R, bo inaczej mi jakiś Giblaltal wychodzi :mur: Wracamy jak zwykle nieco naokoło, przez Tarifę, chyba najbardziej wysunięty na południe kawałek Hiszpanii. Zajeżdżamy na plaże, moczymy ciała w Atlantyku (żeby nie było, że nie), dokonujemy ekwilibrystyki, żeby piasek z plaży wytrząsnąć z kasków, rzut oka na port i promy do Afryki (to innym razem) i wracamy. I jeszcze pamiątkowe zdjęcia z Afryką: http://lh3.ggpht.com/_1x1r176X3Dw/Sw...0/IMG_5163.JPG Wracamy oczywiście przez bar z tapas :D Tym razem coś jakby rosół z małżami ;) Na szczęście małże też lubię. Dziś mamy gościa w domku. Mam nadzieję, że okaże się kulturalny i będzie cicho nocą, bo wyprosić się nie da. P. twierdzi, że wyłapie nam wszystkie pająki. W każdym razie rano nie ma ani gościa, ani pająków.. http://lh5.ggpht.com/_1x1r176X3Dw/TQ...0/IMG_5171.JPG |
Przy tej pogodzie za oknem Wasza Andaluzja smakuje wyśmienicie:) Pozdrawiam
|
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:42. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.