Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13.03.2010, 19:12   #34
Ronin
 
Ronin's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Posty: 711
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
Ronin jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 1 dzień 22 godz 47 min 16 s
Domyślnie

Gregu, była umowa , więc:



Połowa maja. Dery wraca z Mexico. Gadamy o wyjeździe – Azja Centralna odpada. No cóż, znowu nie w tym roku…Decydujemy się na Półwysep Kolski. Potem pewnie jeszcze Ukraina, Rumunia. Kola - plan sprzed kilku lat, Magnusy już tam były, kierunek godny polecenia.

W czwartek przed wyjazdem (któraś wersja z kolei – start w sobotę ) jadę do Bonjoura założyć stelaże pod kufry. Kufry wypożycza sam mistrzu

Zdejmujemy boczek – wtyczki od regulatora są nadtopione. W piątek do Warszawy – dogaduję się co do nowej pracy po wakacjach, przy okazji biorę dętki od Huberta. W sobotę znowu dłubanie przy motocyklu...





W niedzielę po południu docieram do Derego pod Warszawę. Jemy obiad, pożegnanie z rodzinką i dzidaaaa...pierwszy dzień wyprawy kończymy...w Warszawie u znajomych Derego na imprezie
W poniedziałek prawie od samego rana zabieramy się już naprawdę za jazdę na północ. Po południu zaczyna padać, noclegu wieczorem szukamy za Kownem, zjeżdżamy w jakąś boczną drogę, chwila kręcenia po lesie i po chwili mamy nocleg.




We wtorek rano ruszamy z zamiarem noclegu gdzieś pod Pskowem. Jedziemy drogą na Daugavpils, potem na Karsavę.



Szybka trasa, nagle wyrasta rondo, zwalniamy, przejeżdżamy przez dziwne rondo i naprzód! Do granicy jeszcze tylko kilkanaście kilometrów. Tuż za rondem z krzaków wyskakuje gość w niebieskim mundurze...zatrzymujemy się...
Daję dokumenty, gość po rosyjsku pyta czemu nam się tak śpieszy do Rosji...pokazuje na znak terenu zabudowanego 20m przed nami. Miło, kulturalnie, ale mandaty wypisują. Zastanawiamy się nad skorumpowaniem Łotyszy. Kiepski początek wyjazdu. Ciekawe jak będzie w Rosji...Mandaty prawie wypisane, w jakieś rubryce coś wpisaliśmy, typu "bardzo lubię rosół i 88km/h" Policejski mówi, że bank już zamknięty, więc kredytowy, mamy miesiąc na opłacenie. Aaaa...to pisz pan gdzieś tam mamy pomarańczowy papier. Ok 350zł zostaje w kieszeni.
Dojeżdżamy do granicy, zielone, szlaban się podnosi, Dery przejeżdża, ja się zatrzymuję. Po chwili wraca. Podjeżdżamy na początek kolejki. Idziemy do okienka, babka mówi, że musimy wrócić. Gadamy z Łotyszami, bez problemu nas wpuszczą do kolejki, ale celnicy i tak nas nie puszczą. Okazuje się, że co jakiś czas jeżdżą samochodem cywilnym i spisują wszystkie nr pojazdów w kolejce i wg tej kolejności odprawiają. Trudno, jedziemy na koniec, w miarę szybko idzie, godzinka, dwie powinniśmy dojechać do budki.



Spotykamy polskiego kierowcę TIRa, dziwi się, że chcemy jechać do Rosji na wakacje, przecież to kraj dzikich ludzi, kradną itp...Mówi, że nie ma sensu jechać na inne przejście, tam jest podobnie. Gdybyśmy wtedy wiedzieli jak bardzo się mylił...Po zmierzchu kolejka osobówek staje, odprawiają TIRy, łatwiej dać łapówkę. Pada deszcz, siedzimy na Afrykach. Przez całą noc jeszcze kilku kierowców częstuje nas herbatą, ciastkami. Koło 6 rano udaje się uciec z kraju unijnego. Rosja wita nas bardzo mile. Piękna młoda pani celniczka daje nam jakieś papiery, dalej starsza babka pomaga wypełnić, a celnika bardziej interesuje jaka pojemność, ile kosztuje, ile pali, jaka moc, niż to co mamy w bagażach



Po 7 rano wjeżdżamy do najprawdziwszej Rassiji.
Odjeżdżamy kawałek od granicy, pierwsza stacja, podjeżdżam do dystrybutora, a już duży, gruby milicjant się przyczepia i coś do mnie gada...piękne wakacje się zapowiadają, nie ma co. Zdejmuję kask i dopiero słyszę, że najpierw możemy zatankować, a potem zapłacić, też mi nowość
Jedziemy dalej, spać nam się chce, więc tylko mijamy Psków, zobaczymy w drodze powrotnej, wbijamy się w las, szukamy ustronnego miejsca, rozbijamy namiot, w końcu 10 rano, czas najwyższy trochę się przespać.
Hałasując pustymi puszkami, budzą nas grzybiarze. Facet mówi, że był tu już wcześniej, oglądał motocykle.






Zbieramy się, jedziemy dalej. Petersburg w drodze powrotnej. Kierujemy są na Wielkij Nowogorod.





W Novogorodzie Dery szybko zjeżdża do samolotu, o mało nie kasuje go Łada.



Powoli odczuwamy wielkość Rosji.



Wszędzie reklamy telefonii komórkowych. Wyjeżdżamy z miasta. Na stacji tankujemy, jemy pierwszy obiad w rosyjskiej kafe. Szału nie było. Tego lokalu nie polecamy



Szybko toczymy się dalej na północ.



Jak zawsze, zaczynam szukać noclegu ok 22-23. Dojeżdżamy do Kiriszi. Wokół miasta mnóstwo zakładów przemysłowych.






Wjeżdżamy w boczną drogę, kawałek przez pola, rozbijamy namiot. Jemy zupki, a chmary komarów jedzą nas.



W nocy trochę mgły.





Rano słońce, ciepło, komarów znacznie mniej. Da się przeżyć. Wskakujemy na M18, zapinamy piątkę i zatrzymujemy się czasem na fotki i tankowanie. Docieramy do republiki rejli





W jakiejś mieścinie zatrzymujemy się na zakupy. Spotykamy lokalnych podróżników, na lokalnych sprzętach



Karelia - jeziora, jeziora, jeziora...






Wieczorem zaczynamy szukać noclegu.


Trochę grząsko, błotnisto. Nie ma gdzie rozbić namiotu...



Trafiamy na osiedle ok. 50 domków letniskowych. Ludzie z niedalekiej Segieży mieszkają tu w sezonie cieplejszym, w kilku domkach przez cały rok. W zimie - szacuneczek. Zagadnięty gospodarz mówi, że możemy przenocować nad rzeką. Tłumaczymy, że chcielibyśmy, żeby motocykle były bezpieczne. No to mówi, że motocykle u niego, my nad rzeką. Ale my chcemy razem z motocykami! Powoli wracamy znad rzeki. W końcu gość mówi, że w sumie ma wolne piętro w dzaczy, więc śpimy u niego, a motocykle na podwórko Pilnuje ich pies o lokalnym imieniu - Tajga



Jemy kolację, pijemy piwo, opowiada nam jakie życie rybaka prowadził, jak tu ludzie mieszkają, jakie tu temperatury, ile śniegu zimą. Zasypiamy wprowadzeni lekko w bajkowy nastrój Rano gościa już nie ma, jego żona robi nam jajecznicę, kanapki. Żegnamy się i atakujemy dalej M18...

Ostatnio edytowane przez Ronin : 13.03.2010 o 19:30
Ronin jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem