Zdarzyło mi się podróżować po RPA (Johannesburg-Kapsztad, zahaczając o Kalahari) na wypożyczonym GSie (2osoby) i bardzo fajnie sie jechało, dopóki nie zapaliła się sakwa od rozgranej osłony wydechu

.
Akurat trafił się odcinek autostrady i przy 140 km/h pęd powietrza dławił ogień. Dopiero energiczne gestykulacje czterech czarnych pasażerów samochodu uprzytomniły mi że coś jest nie tak (na początku myślałem, że chcą mnie okraść

). Po zwolnieniu do 50km/h ogień prawie na pół metra. Udało się ugasić kurtką (gaśnicy nikt tam nie miał). To był pierwszy dzień i wszystkie moje ubrania poszły z dymem, rzeczy z drugiej sakwy (mojej narzeczonej) przepakowaliśmy do kupionego w sklepie wędkarskim coolera (pomarańczowe na zdjęciu) i dalej w drogę

Po drodze spotkałem kilka osób na takim samym GSie i jedna z nich opowiedziała mi podobną historię, kiedy jadąc we dwójkę pasażerka zdjęła kurtkę, tak że ta się opierała na osłonie wydechu. Skonczyło się również małym pożarem!