Cytat:
Napisał JaroGL
Ola
Właśnie tak chcemy pojechac do Nubry przez Kardung La i potem przebić się nad Pangong tso i powrót przez Chang La.
|
Mozna przejechac z Leh do Nubry przez Khardung La, a potem do Pangong Tso prosto z Numbry przez Wari La i Chang La. W ten sposob nie trzeba z Numbry wracac do Leh i dwa razy przjezdzac przez dosc zatloczona (bo w koncu najbardziej znana) Khardung La. Z Numbry do Wari La jest przejezdna droga, mimo ze na mapach jest zaznaczona jako szlak treningowy. Jest kilka stumieni bez mostow i troche kamieni - wiecej niz na glownych drogach w Ladakhu, ale da sie przejechac. Jesli bedziecie jechac od strony Numbry to podjazd na sama przelecz (ma okolo 5300 / 4000, podobnie jak Chang La) nie jest nawet taki bardzo stromy. Zjazd na druga strone jest juz konkretny, ale tam zaczynali robic droge jak bylismy, wiec moze teraz jest juz calkiem dobrze.
Jesli chodzi o przejazd z Pangong do Tso Moriri, to teoretycznie tez nie trzeba wracac przez Chang La na glowna droge Leh - Manali, tylko moznaby jechac droga uzywana przez tubylcow wzdluz granicy z Chinami. Mowie teoretycznie, bo to juz strefa przygraniczna i mocno zmilitaryzowana i obcokrajowcom niechetnie daja na to pozwolenia. Trzebaby zalatwiac taki papier z "co bardziej obrotnymi" agencjami w Leh, bo wiekszosc sie nie podejmuje. Wiem, ze da sie to przejechac, bo rozmawialam z Hindusami, ktorzy zrobili to na Enfieldach - biorac ze soba oczywiscie caly zapas paliwa. No ale to Hindusi, a oni tam maja troche inne prawa, choc na ten kawalek tez musza miec specjlane pozowlenia. My tego nie zrobilismy - nie mielismy czasu na czekanie na pozwolenie i w koncu odpuscilismy temat. Szczegolnie, ze wszedzie zaczal padac snieg i w ogole nie wiadomo bylo czy te male drozyny beda przejezdne. Wydaje mi sie, ze jak macie 3 tygodnie, to i tak jest malo czasu na wszystkie pozostale atrakcje. Na Waszym miejscu ten temat zostawilabym na nastepna wyprawe. A jak starczy Wam czasu to najbardziej polecam Zanskar - to jest prawdziwy Ladakh. Okolice Leh to tzw. Maly Ladakh i naprawde widac roznice. Zanskar jest caly czas bardziej "pierwotny" i dziki. Dla mnie to jedno z najladniejszych miejsc w Himalajach Indyjskich. Wezcie tylko ze soba palkiwo i pokrjezdzijcie troche po tych malych rozsnianych na koncu doliny klasztorach. Tam bedziecie bardzo zyczliwie przyjeci. No i moze uda Wam sie odwiedzic Krola Zanskaru - ma tam caly czas chalupe i oficjalnie nadal nosi krolewski tytul. Jakbym miala wracac w te rejony Indii to na pewno wlasnie do Zansakru i nad Pangong, no i do Doliny Lahaul. Spiti pewnie tez by sie zalapalo do "Top Ten", ale Nubra juz niekoniecznie. To oczywiscie subiektywne wrazenia, choc ja w ogole chyba jestem fanka raczej malych, zagubionych miejsc, niz tych znanych i monumentalnych. Goraco polecam tez odwiedzenie, a najlepiej na noclego bardzo urokliwego jeziorka Chandra Tal. Dojazd jest dosc hardocorowy, ale w nocy jak juz wszyscy sobie pojada jest naprawde slicznie. I mozna spotkac snieznego jaguara - bo tam malo ludzi sie kreci. Jesli bedzie jechac od strony Kinnaur i Spiti, to nie zapomnijcie tez odwiedzic "Doliny Snieznego Jaguara". To taki maly wypad "one way" - trzeba wracac, bo nie ma przejazdu przez doline na druga strone, ale samo miejsce jest naprawde piekne.
No to chyba tyle. Nie mam przed soba mapy - jestem na tzw. "zadupiu" w Maramuresz, wiecej sprobuje sprawdzic w "moich zpiskach" jak wroce.
Pozdrawiam