
Polscy emigranci wybudowali kosciul,katedra prawie 100 lat temu.

po kolendzie.

pare miesiecy temu,ta polska rodzinka stracila dom z powodu porzaru,dzinki pomocy ks. Roberta mogli wrucic do swego domku po paru tygotniach remontu.
Ks proboszcz Roberto,supermen,wyborowy szczelec z broni palnej i wiatruwki,karateka,motocyklista,kierowca rajdowy,wspanialy pilkasz w lidze Ereshim Brazil,muwiacy 5 jezykamy,przywital mnie z otwartymi ramionami,kwatera miszczostwa swiata,gospdyni,sniadania,obiady,kolacie,pranie olbrzymi pokuj z widokiem na pienkny,pachnacy, ogrud,w pokuju wlasna lazienka z ciepla woda,motor stal wykafelkowanym garazu,luduwka pelna browaru bo ks,proboszcz nie pije poznalem Ks proboszcza przez Jarka z Linden Nj.

Plebania

parafialny vw

Ks proboszcz zalatwil ponad $100.000usd od vice prezydenta Brazili na
remont,katedry,rozbudowe cmentaza,wyasfaltowal prawie cale miasto,posadzil palmy.

Polacy przybyli tu chyba w XIX w., otrzymując ziemię od rządu Brazylii. Ta ziemia to była jednak nieprzebyta puszcza. Okolica to niekończące się morze pagórków. W tym niegościnnym terenie musieli pracować przez pokolenia zanim otrzymali pierwsze plony.
Ks. Robert z Towarzystwa Chrystusowego zabiera mnie na Mszę Św. do niewielkiej wspólnoty. Pracy ma tu dużo - 36 kaplic. Zasuwamy garbusem po polnej drodze do wioski. Po drodze niewielkie osady, samotne gospodarstwa, pola na zboczach pagórków, plantacje yerba mate, trzciny cukrowej i wszelkich egzotycznych owoców. Docieramy do wioski którą można określić jako zabitą dechami, a tam już wszyscy mieszkańcy czekają przed salką, która pełni funkcję kościoła. Po Mszy zostaję wywołany do tablicy (dosłownie, bo w salce jest tablica) i opowiadam o swojej podróży. Polacy mówią jeszcze w ojczystym języku, lecz jest to język polski chyba sprzed stu lat. Mimo to bardzo dobrze daje się porozumieć. Potem jeszcze rozdajemy cukierki, a ksiądz tradycyjnie rozgrywa mecz piłkarski z dziećmi