Po obejrzeniu podziemi znów ruszyłem w stronę Goreme, i znów napotkałem brązową tabliczkę.
Tym razem Uchisar. Pamiętałem, że to jakaś wielka skała, która została przerobiona na fortyfikację. Nowej, świeckiej tradycji stało się zadość i znowu zostałem wmurowany w podłoże z wrażenia. Samo miasteczko sympatyczne a skała widoczna z bardzo daleka. Im bliżej, tym bardziej wydaje się majestatyczna. Podjechałem pod samą twierdzę – bo tak też zwana jest ta ujarzmiona formacja skalna – i, mimo powoli zbliżającego się zmierzchu – wspiąłem się na szczyt. Prawa Murphy’ego zadziałały bezbłędnie – po zrobieniu kilki fotek padły mi baterie w aparacie, zapasowe były na dole w motocyklu, a wiedziałem, że jak zejdę, to już mnie nie wpuszczą, bo była pora zamknięcia obiektu.
Cóż, pozostało mi tylko oglądać. I tu właśnie nastąpiło owo wmurowanie. Widok z tej skały obejmuje ogromny obszar i w zasadzie stamtąd można zaplanować sobie, co i gdzie chce się obejrzeć w okolicy.
Zobaczyłem zawijasy asfaltowej drogi, mnóstwo szutrowych dróżek i, jak okiem sięgnąć, zadziwiające formacje tufowe o kosmicznych często kształtach. Parę fotek jednak popełniłem, dzielę się więc z Wami zaraz.
|