Cytat:
Napisał Dzieju
Niech wypowiadają się Ci którzy zaliczyli ślizgi , kolizje, wypadki........ z opisem co i jak zrobili tuż przed i w trakcie .....
|
trzy razy zaliczyłem jazdę na dupie po asfalcie w ruchu ulicznym:
1) jak zamarzyłem sobie zahamować awaryjnie na plamie oleju

2) jak mnie szwagier na lince holowniczej za samochodem ciągał (ło Boże, aż wstyd się przyznać, co za głupota)




3) jak na Płowieckiej w W-wie pan w puszcze ocenił, że chociaż jest czerwone to on jednak zdąży przejechać skrzyżowanie
Żadnego z tych ślizgów nie planowałem. Po prostu hebel, blokowanko, pierdut i leżę (zawsze na lewym boku, więc doszedłem do wniosku, że musiałem zawsze odruchowo skręcać kierownicę przy hamowaniu, tylko nie mogę dojść czy w lewo czy w prawo

).
Z przygód tych pamiętam tyle, że zawsze towarzyszyło mi przerażenie, że gdy tak lecę sobie bez kontroli wśród przejeżdżających samochodów to za chwilę któryś z nich na głowę mi najedzie i będzie game over. Strach taki (niby sekundy a tyle czasu na przemyślenia

), że aż dziw, że nie popuściłem ni razu z emocji.
Wiem jedno nie chcę więcej kontaktu z asfaltem. Nawet nie potrafię powiedzieć czy więcej szczęścia mam od tamtej pory czy po prostu doświadczenia nabrałem (przy hamowaniu świadomie pilnuję, żeby koło szło prosto, np.), ale pomimo, że sytuacje na drodze bywały różne nigdy więcej nie leżałem. I bardzo chciałbym, żeby ta statystyka pozostała niezmieniona.
Panie, panowie - dopóki się uda - na kołach. Asfalt = niemowlęca nieporadność w połączeniu ze świadomością zagrożeń dorosłego człowieka.