Sen tej nocy był jakiś słaby - co chwilę się budziłem spocony... - stres

czy może temperatury panujące w betonowej dżungli
Telefon zaczyna nadawać najbardziej irytujący dźwięk jaki udało mi się znaleźć w telefonie - dla pewności zostawiłem go w salonie, coby przypadkiem nie wyłączyć i nie kimać dalej...
Wstaje - słysze kuzyn w pokoju obok klnie na czym świat stoi
Dzwoni Budzik - to tylko znaczy jedno - 4 nad ranem...
Poranna toaleta, 2 bułki, herbatka o smaku brzoskwiowym :O - kuzyn nie miał kawy :/
Ale jak to się mówi - kawa jest dla mięczaków
Czas wyprowadzić moją kobyłkę ze "stajni" i wyruszyć w drogę...
Cel na dziś: - opuścić Polskę
Ostatnia Fota z jakże pozytywnie nastawionym do życia o tak wczesnej porze dnia kuzynem.
I w drogę!!! na spotkanie przygody!!!
"...Juz piąta..."
Temperatura pozytywnie wpływa na me przebudzenie - nie jest gorąco - powiedziałbym nawet, że jest chłodno...
Opuszczam osiedle i kieruję się na Kołbaskowo... - a przynajmniej się staram.
Pamiętam, że dzień prędzej widziałem drogowskazy z tą nazwą ale teraz za dnia wszystko jakieś inne się wydaje... - Chyba czas obudzić Kasię...

...
Taaa Kasia pomimo tego, że nie ze Szczecina doskonale wie jak jechać - podpowiada mi czule gdzie i kiedy mam skręcić...
Przed samą granicą postanawiam wydać pieniądze od cioci - które dostałem "na benzynę" - miałem je przepić w ostatni dzień pobytu w rodzinnej miejscowości ze znajomymi ale, że przyjechała babcia to siedziałem w domu - i piłem za pieniądze rodziców
Zajeżdżam na stację. Tankuję.
- tu zauważam jak irytujący może być Tankbag... ściągać całkowicie mi się go nie chce - wiec męczę się...

- zauważam także, że nalewając do pełna nigdy nie można zalać wyżej niż pewna linia... - dolewawszy - wacha po jakimś czasie jakby gdzieś spływała, bądź też się kompresowała...
zalałem 15,5 litra, płacąc na stacji doszedłem do wniosku, że chyba jednak jestem mięczak i kupiłem sobie kawę z automatu - takiej ochydnej kawy to ja jeszcze nie piłem....
Obsługa na stacji - chyba pod wpływem wczesnej godziny też jakaś taka niemrawa - ani uśmiechu do klienta ani dzień dobry... - nie wiem - może to dlatego, że na motocyklu zajechałem

- jednak mi to nie zepsuje nastawienia do życia
Z uśmiechem zapłaciłem, wyszedłem i już razem z moją kobyłka wypiłem "kawę".
Wszystko sprawdzone, dopięte, zapięte, nowy cel podróży jeszcze czas wyznaczyć i jedziem.
Mam gotową trasę przygotowaną do "wgrania" - ale jakoś nie za bardzo chce się ona "wgrać" - dostaje informację "can't calculate route" :O
Ale dlaczego się pytam po którejś próbie... (nie dostaje odpowiedzi)
Mapy papierowej brak - ale z tego co pamiętam to miałem się kierować na Berlin, a potem na Hannover...
No to jedziemy...
Gps włączony coby widzieć prędkość no i mapę... (Kasia milczy)
Przekraczam granicę, wjeżdżam do "Helmutowa", spokojnie - nie za szybko jadę w kierunku niemieckiej stolicy wg GPS 100-110 km/h to taka znośna prędkość. Co jakiś czas na trasie jakieś roboty drogowe, ale jedzie się miło.
Po jakimś czasie widze znak na "Berliner Ring" - i że niby jakiś objazd.
- na szczęście pamiętałem z Niedzieli, że Berliner Ring to obwodnica Berlina - po której mam jechać... - ale objazdu na google maps nie było...
Jadę więc tym objazdem (juz nie po autostradzie a jakimiś fajnymi drogami w lesie).
Jadąc obwodnicą widziałem (chyba to był przystanek autobusowy) coś o nazwie Africa - niestety wczesna poranna godzina spowodowała, że nie pomyślałem o zrobieniu zdjęcia.
Jadąc tym objazdem zdałem też sobie sprawę dlaczego GPS nie chciał pokazać mi trasy - nie wgrałem mapy Niemiec :O
To odkrycie spowodowało, że trochę się zestresowałem - i już miałem w głowie czarne scenariusze typu - ja sam, wielki niemiecki las, robi się ciemno a ja nie wiem jak wyjechać....
Na szczęście na niemieckich drogowskazach można polegać... - dojechałem, objechałem objazd - i znów pędziłem po autobanie
Aby wiedzieć jak jechać postanowiłem się zatrzymać na parkingu i kogoś wypytać

Niemiecki mój nie istnieje więc postanawiam mówić międzynarodowym językiem - nie Esperanto
Gotowy już zagadać po Anglikańsku kieruje się w stronę najbliższego Tira - ale im bliżej jestem tym częściej słyszę słowa na K - i dziwne mi się wydaje aby Niemcy aż tak często mówili o zakrętach - wkoncu jesteśmy na autostradzie....
Zapytany kierownik składu - tłumaczy mi, że powinienem mieć mapę

no i wyjaśnia jak jechać - Hannover potem Dusseldorf/Dortmund a potem Antwerpia... - i po co mi mapa

- dziś patrząc na mapę widzę, że to były miasta "klucze" na trasie tego dnia.
...cdn...

:P