To ja też napiszę o swoim jedynym jak do tej pory przypadku udanego (na szczęście) awaryjnego hamowania. Jechałem sobie prosto osiedlową uliczką ~70km/h, z przeciwka wyglądające zwyczajnie seicento, tylko pan z seicento nie wyglądał zwyczajnie gdy trzymał telefon przy uchu i patrzył na moje dymiące się oponki (podobno przod i tył) zaraz po tym jak stwierdził że zaparkuje wykonując lewoskręt. W życiu bym się tego nie spodziewał.
Pamiętam tylko że wcisnąłem hebel do oporu, moto zaczęło się kłaść (przednie koło zaczęło odjeżdżać w prawo) pan z seicento zrobił "karpia" ale na szczęście zatrzymał się w połowie pasa, co pozwoliło mi odpuścić hamulec i ominąć go z prawej strony.
Ciekawe jest to że mnie wydawało się iż hamowałem tylko przednim hamulcem, jednak kolega który jechał za mną twierdził że na bank z obu oponek dym poszedł - więc widocznie były dwa uruchomione