Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Gdynia/Warszawa
Posty: 123
Motocykl: RD04
Przebieg: 70000
Online: 4 dni 13 godz 57 min 15 s
|
26 lipca 2010
Wstaliśmy, zaplanowaliśmy zwiedzanie Kopenhagi, zebraliśmy się i ruszyliśmy. W mieście byliśmy już po niecałej godzinie pedałowania. Pozostało tylko odnaleźć obiekty, które chcieliśmy zwiedzić. Krótka jazda na orientację i jakoś szczęśliwie się udało dojechać do stacji na której kilka dni wcześniej wysiadaliśmy z pociągu a z tamtego miejsca droga była już prosta.
Zwiedziliśmy muzea: Rekordu Guinnessa, Andersena i coś co nie wiem czy było muzeum ale nazywało się ,,Belive it or not?’’; i w sumie to trzecie moim zdaniem było najciekawsze. Były tam różne rzeczy, które były pod jakimś względem nietypowe, niesamowite i ogólnie szokujące. Całkiem fajny obiekt. Muzeum Andersena może i ładnie zrobione ale raczej nudne… A muzeum rekordu Guinnessa chwilami było ciekawe a chwilami nudnawe, ale ogólnie Nam się podobało. Została jeszcze starówka i symbol Kopenhagi- pomnik ,,Małej Syrenki’’. Co prawda doszły mnie już wcześniej wieści, że Syrenka wyjechała na wakacje do Szanghaju, ale mimo wszystko postanowiliśmy sprawdzić czy może przez przypadek nie wróciła.
Ruszyliśmy więc zaczynając od czegoś w stylu Warszawskiego Nowego Świata, krótko mówiąc strasznie dużo artystów (od różnych grajków przez mimów do człowieka bez twarzy… ;-)) jeszcze więcej gapiów i brak możliwości przemieszczania się na rowerach. Potem przejazd przez starówkę i port.
W porcie spotkała Nas miła niespodzianka otóż spotkaliśmy starą znajomą- ,,Pogorię’’- polski żaglowiec, na którym byliśmy kiedyś na Szkole pod Żaglami. Dojechaliśmy do miejsca, w którym powinna siedzieć Mała Syrenka ale niestety Jej miejsce zajął wielki ekran, na którym niby było wyświetlone jej zdjęcie ale tak naprawdę to nic nie było widać. Na ale przynajmniej się przekonaliśmy, że rzeczywiście syrenka wyjechała do Szanghaju. Hmmm… A może zamiast do Szanghaju to popłynęła do Warszawskiej Syrenki na ploty? Rozpoczęliśmy powrót do centrum. Jeszcze tylko stare ,,płacisz 65koron i jesz ile chcesz’’ i przyszedł czas pożegnania z Kopenhagą.
Jakimś fartem udało Nam się wsiąść do pociągu zatłoczonego jak poczciwa Warszawska SKM-ka jadącego przez most do Malmo. W Malmo przesiadka w Pociąg jadący do Ystad bo czasu zostało mało a prom na Nas pewnie by nie poczekał… Wysiedliśmy w Ystad.
Odebraliśmy bilety na prom, zrobiliśmy ostatnie zakupy i zapakowaliśmy się na prom. Zaparkowaliśmy rowery i ruszyliśmy do części dla pasażerów w celu odnalezienia tak zwanych ,,foteli lotniczych’’. Szukaliśmy i szukaliśmy. Pamiętaliśmy, że trzeba przejść przez bar żeby dotrzeć do tych całych foteli. Ruszyliśmy więc do baru, ale pan w garniturze stojący przed nim powstrzymał Nas mówiąc w Naszą stronę coś w stylu: ,,ze śpiworami wstęp wzbroniony’’. ;-) Zapytałem więc gdzie są te całe fotele skoro nie za tym barem. Pan powiedział, że na ,,Skanii’’ a teraz jesteśmy na ,,Polonii’’. Jednym słowem akurat nie trafiliśmy na prom z ,,fotelami lotniczymi’’. Zapowiadała się długa noc w Sali telewizyjnej… Jednak przerażała mnie ta perspektywa na tyle, że znalazłem coś na podobieństwo foteli lotniczych przy recepcji. Jednak po niecałej godzinie nie wytrzymałem poszedłem szukać jakiegoś innego miejsca. I znalazłem coś w stylu Dworca Centralnego- stado ludzi śpiących na podłodze na szerszym odcinku korytarza… Bingo! Krzyknąłem w myślach. Pobiegłem po Natalie i już po chwili leżeliśmy na podłodze na Dworcu Centralnym. Praktycznie od razu zasnęliśmy.
__________________
 ;-)
|