Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12.08.2010, 16:25   #36
Ronin
 
Ronin's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Posty: 711
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
Ronin jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 1 dzień 22 godz 47 min 16 s
Domyślnie

...atakujemy dalej M18, chcemy zobaczyć Morze Białe, czy może przypadkiem białe nie jest.
Sugerując się nazwą, najlepiej to chyba zrobić w Bielomorsku



Morze, jak morze. Szału nie ma. W drodze powrotnej, w kierunku M18, zajeżdżamy na stację. Po prostu kolejne tankowanie. Ale płacenie dość ciekawe.



Za tymi kratami, jakieś 1,5m dalej siedzi babka, która włącza dystrybutory. Kasę wkłada się do drewnianej skrzyneczki, wózeczkiem jedzie do Pani Włączającej, reszta z powrotem wózeczkiem, a wszystko przez mikrofon i głośniczek. Po tej całej ceremonii, kiedy się szykujemy do wyjazdu, wychodzi Pani Włączająca i pyta skąd i jak zawsze:
- z Polszy
- u daliekoooo
Mówi, że koniecznie musimy zobaczyć Bielomorsk, Morze Białe, itp. Miło, ale jedziemy dalej. Mimo GPSa, dziwnym trafem, pierwszy raz w życiu jestem w Sosnowcu. Wiedziałem, żeby nie wdychać oparów na stacji…



ale przynajmniej droga ładna…











W końcu przekraczamy Zwrotnik Raka:



Po długich pomiarach w czasie drogi, Dery stwierdza, że zmieni kąt nachylenia deflektora o 0,04 stopnia, to da +3 do prędkości i -8 do spalania a może po prostu deflektor chwilowo nie chciał jechać dalej razem z motocyklem? Już nie pamiętam jak to było…



Trzeba siadać, zapiąć piątkę i tyrać dalej na północ.
W Polarnych Zorach tankujemy, robimy zakupy. Statoil – cywilizacja, najpierw się tankuje, potem się płaci. Wot, technika!



W markecie robimy zakupy, w życiu nie widziałem tyle wódki na półkach. Od taniej za ok10zł lub mniej do butelek za kilkadziesiąt zł, nazwy przeróżne. Jest też np. Jelcyn. Później w Petersburgu dowiadujemy się, że jak Putin został prezydentem, nie powstała wódka o takiej nazwie, widocznie średnio go tam lubią.
Skręcamy w kierunku Afrikandy. Była tam kiedyś baza wojskowa.

http://en.wikipedia.org/wiki/Afrikanda_air_base




Trafiamy do wioski. Kilka bloków, kilka większych budynków. Coś jest nie tak. Żaden samolot przecież tu nie wyląduje, musi gdzieś być coś więcej. Jedziemy kawałek dalej.
Wjeżdżamy do miejscowości o nazwie „Afrikanda -1”. Intieriesna…
A wygląda to tak:





Dery zagaduje babkę na przystanku, a ona udaje, że nic nie wie o żadnej bazie, nie chce gadać. Nie, to nie. Jedziemy jeszcze kawałek dalej. Droga z płyt betonowych, w pewnym momencie koło wskakuje w jakoś poprzeczną nierówność, huk taki jakby felga się złamała Dery jadący za mną nie zdąża wyhamować, to samo.
No nic, jedziem. Kilkaset metrów dalej trafiamy, o tu:



Przejazdu nie ma. Nie ryzykujemy bycia szponiami, odpuszamy, wracamy do Polarnych Zor.




W drodze powrotnej znowu o coś przywaliłem na tej drodze? Ale skutków żadnych nie widać. Widać natomiast takie rzeczy:



Trochę tu pusto…może lipiec, to u nich też sezon urlopowy?







W oddali widać już Chibiny:





Wracamy na M18, jedziemy w kierunku Apatyt.



Chwila przerwy na fotki, bo Deremu odkręca się klema od akumulatora. Serwis i odpoczynek w 5min i pajechali.

Naprawdę tu ładnie.





Kierujemy się do Kirovska.
W mieście pytamy ludzi jak dojechać w góry, do schroniska. Eeee…w Chibiny? To w tamtym kierunku…świetnie, czyli zapowiada się małe błądzenie. Od Magnusa wiemy tylko, że od miasta na północ. Jedziemy przez miasto, widzę gościa w butach enduro, z kaskiem w ręce, gość podnosi rękę, pozdrawia. Zawracam, Dery już do niego podjechał. Mówi, że zamiast nam tłumaczyć jak tam dojechać, pokaże nam drogę podwozimy go pod blok, po motocykl, bierze kurtkę i okulary przeciwsłoneczne, zamiast gogli! jest ok. godziny 22!
Wyprowadza nas z miasta, z szutrówki zjeżdżamy na kamienie, przejeżdżamy przez strumienie, czy raczej reczki, dalej szuter, Andriej zapierdziela na KLE500, gubię go co zakręt, kilka razy na mnie czekają. Najcięższe 20km offroadu w życiu. Niezła lekcja. Ale po przejechaniu dziś ponad 600km i tym offroadzie czuję się „lekko” zmęczony…
Po drodze Andriej pokazuje nam jeszcze „krasiwyj wodospad”, mówi co warto zobaczyć, gdzie się przejechać. Andriej wraca do Kirovska, a my dzięki uprzejmości Michaiła, szefa ratowników, rozbijamy namiot za schroniskiem. Obaj pamiętają Maćka i Justynę, którzy byli tutaj dwa lata wcześniej.



po 24 jemy zupki:



i idziemy spać.
Jutro zaczyna się przygoda w Chibinach!

Cdn…

Ostatnio edytowane przez Ronin : 12.08.2010 o 16:34
Ronin jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem