Kutahya mnie nie zachwyciła, więc olałem fotografowanie i pojechałem do Eskisehir. Na miejscu okazało się, że kolesiowi coś wypadło w pracy i dostępny będzie dopiero późnym wieczorem. Nie chciało mi się czekać paru godzin, wymyśliłem więc sobie, że może bym tak objechał Morze Marmara… Albo chociaż kawałek… Nikt nie protestował, więc propozycję zatwierdziłem.
Z Kuchim byłem umówiony, że nie oddalę się od Istambułu bardziej, niż na dobę jazdy, żeby, w razie szybkiego załatwienia transportu móc sprawnie tam wrócić i pomóc.
Nauczony przykrymi doświadczeniami z szukaniem miejsc na nocleg po ciemku od pamiętnej miejscówki pod Konya zawsze przed zmrokiem miałem już rozbity obóz.
Ostatnio edytowane przez Beddie : 27.08.2010 o 21:00
|