Jak każdego roku tak i w tym zaplanowałem wyjazd na zlot tych co to ich nie lubią do Garmisch. Niektórzy twierdzą że Ga-Pa to zlot dla adwokatów , dentystów i lekarzy co poniekąd potwierdza w brak miejsc w okolicznych hotelach, ale dla nas jest pole namiotowe za 7 EUR za namiot na cały okres trwania zlotu. W tym roku jest zmiana , jedziemy w 2 motocykle , drugim jedzie syn z przebiegiem około 2 tys km. Najpierw szybka wizyta w Touratechu w celu montażu gmoli i około 12 ruszamy w kierunku Czech aby szybko przejechać "dalnicą" do Austrii. Tam już lokalnymi drogami kierujemy się na Steyer, za dunajem wpadamy w piękne bajkowe drogi niestety właśnie tam z małej chmurki następuje istne oberwanie chmury. W zasadzie chciałem się zatrzymać przed ścianą wody ale po wjechaniu w nią na jakieś 100 metrów nie było sensu ubierania przeciwdeszczówek. Ulewa na szczęście szybko się skończyła , ale temperatura które z 30 spadła na 12 podnosiła się bardzo wolno. W Steyer lądujemy na kampingu. O poranku po zapakowaniu namiotu jedziemy w kierunku zlotu. Poruszając się wyłącznie lokalnymi drogami trafiamy na płatną drogę Post alm strasse 3 EUR za motocykl . Droga jest wąska i wiedzie na płaskowyż położony około 1600m n.p.m. widoki nie są spektakularne ale warto skorzystać z tej opcji.
Wczesnym popołudniem docieramy na miejsce zlotu , rozbijamy namiot i szukamy znajomych. Piątek spędzamy leniwie kręcąc się na miejscu , jedziemy się wykąpać w jeziorku Eibsee a wieczorem próbujemy wylosować F 800 , niestety znów nie pada na nas. W sobotę o poranku jedziemy z zamiarem dotarcia do jakiejś ambasady w celu spełnienia niedzielnego obowiązku. Wymyśliłem że przejedziemy przez strefę wolnocłową Samnaum choćby tylko w celu zatankowania do pełna.
Jak w każdej tego typu strefie , najlepiej schodzi cukier który jest tutaj sprzedawany całymi paletami.
Jedziemy dalej przez Ofenpass
Umbrailpass
aby wylądować na Stelvio , gdzie nawet nie zsiadamy z motocykli widząc dziki tłum, na szczycie był korek jak na Zakopiance

Następnie zjeżdżamy w dół i poprzez Passo di Gavia , gdzie Tomek na jednym z zakrętów próbując wyprzedzić mały samochód wchodzi w zakręt na trójce i zalicza glebę . Gavia wita nas chłodem i zimnem ponadto niektórzy kierowcy samochodów nie potrafią się minąć na drodze przeznaczonej na jeden samochód. Przelatujemy przez Tonnale , Mendolę i wjeżdżamy w Dolomity. Niestety pogoda na Sella Ronda się zmienia , w pewnym momencie parkujemy w tunelu zastanawiając się co dalej . Na kolejnej przełęczy jest hotel, ale dla pewności pytam o możliwość jazdy w następnym dniu. Informacja nie jest dobra od 6 rano do 12 jedzie Dolomiten Marathon , decydujemy się na zjazd do Madonny di Campiglio.
O poranku ruszamy z zamiarem dotarcia do Lubliany, oczywiście nie używamy dróg szybkiego ruchu

Wjeżdżamy do Słowenii przez passo de Predil i kierując się na Vrsić w pewnym momencie postanawiamy się schłodzić w Soczy
Po drugiej stronie robi się burzowo , ale w sumie docieramy do Lubliany nietknięci , w samej Lublianie skutki burzy są widoczne

Po spełnieniu obowiązku jedziemy na kamping Umag gdzie przebywa nasz znajomy. Zostajemy tam na nocleg a po południu ruszamy z zamiarem zaokrętowania się na prom w Rijece.
Odcinek nie był długi coś ponad 100 km ale GPS poprowadził nas piękną szutrówką oraz ładną przełęczą przed samą Rijeką

Żegnamy Rijekę bez specjalnego żalu bo już następnego dnia mamy zamiar być na Hvarze, wyspie gdzie ponad 10 lat jeździliśmy do "naszej" zatoki na wakacje.
O poranku wpływamy do Splitu , miasta cesarza Dioklecjana
A po 2 godzinach próbujemy lokalizować sąsiednią do naszej zatokę Stiniva
Widok na Stari Grad o poranku , miasto Petara Hektorovicza, taki ich Rej, Kochanowski.
Późnym popołudniem ruszamy na objazd wyspy w kierunku miasta Hvar

Najwyższy punkt Vidokovać w dali na horyzoncie Pakleni otoki

Wsypa słynie z lawendy
Do zatoki Stiniva wiedzie teraz utwardzona droga , ale były czasy że autem ciężko było zjechać na dół

Atrakcja tej zatoczki polegała na tym że ciężko tam było dojechać , najlepiej było posiadać łódkę a drugą zaletą był murek który służył za miejsce zabaw polegających na skakaniu i wrzucaniu do wody
Widok ze Spanioli na Hvar wraz z Paklenimi otokami daleko na horyzoncie Vis , kiedyś wyspa zamknięta , będąca siedzibą marynarki jugosłowiańskiej a później chorwackiej.
Widok w kierunku Scedro oraz Korculi ukazuje kościółek chyba pod wezwaniem św Szczepana
A to nasza zatoka i to co zostało z naszego domu po przeszło 5 latach od naszej ostatniej wizyty, miało być bardziej biznesowo a wyszło jak widać
Wracamy na nocleg do kumpla w Stari Grad gdzie śpimy w centrum nurkowym, za cenę opróżnienia butelki rumu z colą i cytryną
A to jest wynik mojego doradzania w kwestii sprzętu pływającego , po którym to zostało mi Marekw vel z błędem, ale włoskiego nikt z nas się nie uczył

O poranku ostatnie spojrzenie na Stari Grad

I udajemy się na drugi koniec wyspy przejeżdżając między innymi przez miejscowość Gdinj , która podobno ma źródłosłów wspólny z Gdynią i lądujemy w Sućuraju gdzie jest najkrótsza i najtańsza przeprawa na Hvar , trzeba tylko pamiętać że przejazd samochodem np do Jelsy to 60 km wyzwania .
Żegnamy Sućuraj
Zegnamy Hvar
I powoli zblizamy się do Drvenika

Jedziemy w kierunku Czarnogóry mijając dolinę Neretwy
Mijamy Neum z jedynym dostępem BiH do morza
Twardo przebijamy się w kierunku zatoki Kotorskiej
Nie w głowie nam wizyty w miastach przy temperaturze ponad 30 stopni
W końcu uciekamy od skwaru i ruchu na ścieżynę ponad miejscowością Risani
Dlatego piszę o ścieżce
Oczywiście można było jechać szybszą drogą
Ale nasza była ciekawsza, w niektórych miejscach szyba służyła za maczetę
Trochę na pałę przejeżdżamy przez Żabljak mijając stację benzynową i lądujemy na kampingu (najtańszy w podróży 3 EUR) mając zasięg na 5 kilometrów . Na górę do Żabljaka mamy 25 km a próba utoczenia paliwa z motocykla syna za pomocą kawałka węża się nie powiodła.

Na drugi dzień rano jadę na górę motocyklem Tomka aby zatankować plastikową butelkę co pozwala nam obu dojechać na górę aby się zatankować. naszym następnym celem jest Sarejewo z przejazdem przez Durmitor. Niestety na dziś muszę kończyć bo prawa ręka nie daje już rady
PozdrawiaM