W nawiązaniu do noclegu - właściciel który nas gościł (a byliśmy jedynymi gośćmi), był pijany w 3 dupy, ale za to sympatyczny
Rano dla odmiany nie leje, wiec po spakowaniu szybki strzał w dół pod Sebes, coby zatankować i heja w górę, na Transalpinę. Niestety wylanszanie sie głębokimi pochyleniami na zakrętach, konczy sie przytarciem prawego kufra o asfalt, rezygnuję wiec z poprawy wizerunku i zwalniam.
Zagłębiamy się w góry, w kierunku przełęczy Pasul Tartarau (1678mnpm), otoczeni przez mokre i ponure olbrzymy wschodnich Karpat. Ponieważ droga prowadzi b. wąską rzeczną dolina, nieba nie widać prawie wcale, za to ma się wrażenie ze góry zaraz zamkną się nad głowami. Dziwne uczucie, gdy w zakręcie koła jeszcze na drodze, a ciało już nad rzeką. Po wyjściu z jednego z b. ciasnych ślepych zakrętów (tam nie ma innych) widzę 10m przed sobą ze mój pas ruchu jest zmyty przed rzekę..... nie powiem, zrobiło mi się ciepło, prawie dołączyłem do Pokolenia Brązowej Kropki Na Gaciach ; )
Trochę asfaltu, trochę szuterka, ruchu żadnego, na razie nie jest źle. Docieramy do Jeziorka Oasa, walimy jakie fotki, jaramy się widokiem śniegu na szczytach i czmychamy dalej. Dalej, to chłopaki budują drogę (kładą asfalt, za rok będzie cala asfaltowa) lub ją odbudowywują (widać, że spore odcinki zabrała woda). Mamy wiec przekrój:
jebitny asfalcik, szuterek, dziurki i błotko. Ale ADV nie pęka i we mgle zdobywamy przełęcz Pasul Tartarau.
Robi się cholernie zimno. Zjeżdżamy do skrzyżowania z 7A i wbijamy na odcinek prowadzący na Urdele. Po drodze mijamy cygańskie slumsy, co rodzi pytanie: po ch.... budować slumsy w górach, w miejscu oddalonym o min. 30 km od najbliższej osady?
Tego nie kumam ni chuchu. Walimy na Urdele - 2145 mnpm. Stromo, kamienisto - błotniście..... lekka mgła, zaczyna pojawiać się śnieg... więcej śniegu i więcej mgły... jedziemy jakimiś cholernymi śnieżno-szutrowo-błotnymi koleinami, a śniegu i mgły przybywa. Widzimy już na ok 20 m dookoła, a jest coraz gorzej. I kurewsko zimno. Śniegu jest już na 20 cm..... W pewnym momencie, spotykamy jadący z góry samochód, którego załoga radzi nam zawrócić - tak jak oni - bo dalej śnieg sięga na 40 cm. Z cholernym żalem i ciężkim sercem zawracamy. Niestety - tu kończy się przygoda, a zaczyna głupota. Na "lekko" - spróbowalibyśmy, ale jechaliśmy na "ciężko".
Zjazd do 7A i na dół do Petrosani drogą składająca się głównie z zasadzek.
Pogoda się przeciera, robi się słonecznie - walimy dalej na Bumbesti Ju - droga niewiarygodnie kręta, bez żadnego marginesu bezpieczeństwa - przestrzelisz zakręt i walisz w skałę. Albo wpadasz do rzeki. Nie ma zmiłuj.
W Bumbesti Ju, sybki strzał w żółte i via Crasna, Baia de Fier i Ramnicu Valcea atakujemy na Cutrea de Ages. Za Burlusi wpada nam w oko malutki fajniutki kemping, więc i my wpadamy na niego. Jutro Transforgaraska.