Po osiągnięciu drugiego brzegu rozpocząłem poszukiwania jakiegoś ciekawego miejsca na nocleg. Spojrzałem na mapę i znalazłem miejsce, w którym kończy się droga. Zdecydowanie należało tam pojechać. I zobaczyć, jak takie miejsce faktycznie wygląda. Oczywiście na żywo sytuacja znacznie odbiegała od wizji kartografów. Przed wyjazdem wyczytałem, że tureccy kartografowie dość twórczo i niefrasobliwie podchodzą do tworzenia map – ta informacja znalazła potwierdzenie w rzeczywistości.
Rzeczywistość za to była znacznie ciekawsza, niżby wskazywała mapa. Przewodnik też nie rozpisywał się o tamtych okolicach, a szkoda. Sporo greckich ruin, tureckie fortyfikacje z pierwszej wojny światowej, malutkie zapomniane osady. Dojeżdżając do końca szutrowych odnóg, napotykałem zdziwione spojrzenia rybaków cerujących sieci i pijących czaj ze szklaneczek w kształcie żarówek. Wszędzie dróżka kończyła się żwirową wąską plażą bez możliwości rozbicia namiotu. Wracałem, szukałem dalej. Jadąc główną drogą dojechałem w końcu do jej końca. To był monumentalny pomnik poległych w tym miejscu Turków w walkach w czasie pierwszej wojny światowej.
|