Moim prioryterem ostatnio jest wyleczenie kontuzji motocyklowej


, chciałam nawet założyć wątek "historia pewnego motosiniaka"

ale uznałam, że to zbytni hardcore (ze 3 litry przelanej krwi, ze 20 zastrzyków w....brzuszek, no i noga jak łowicka wycinanka)

ale jeden epizod muszę Wam opowiedzieć

;
- wjeżdżam sobie na salę operacyjną (no wwożą mnie) golusieńką jak mnie Bozia stworzyła, podchodzi anestezjolog pochyla się nade mną i niskim aksamitnym głosem mówi "eternity" (wieczność) ja spanikowana, patrzę na niego szeroko wystraszonymi oczętami a myśli galopują; że co, niby tak źle ze mną? nie obudzę się? mam się przygotować na najgorsze?
a on się do mnie uśmiecha i wtedy, uff! zajarzyłam, co prawda byłam naga, ale jak każda rasowa kobieta ubrana w perfumy - "eternity" właśnie, a on ten zapach rozpoznał, niezły jest, zaimponował mi, ale co się nabałam! to moje...