To ja wylosowalem pechowy los. Choc zaraz potem wylosowalem calkiem szczesliwy
Burek zaatakowal z prawej, na chwile przyhamowal, odbilem na lewo, a ten glupiec przysprintowal ile sil w lapach - wycelowal dokladnie pod moje przednie kolo. Dlugo sie to pisze, ale trwalo to krotko, bardzo krotko - nie zdazylem sie nawet przestraszyc. Potem bylo wielkie bum, mialem jeszcze nadzieje, ze jakos po nim przejade ...

Dalej to Artek wie co sie dzialo. Ja po mlynku i rollercoasterze for free z impetem wyladowalem z pozycji wertykalnej na wlasnych nogach, moto kilka metrow obok:
Jak na potencjalne mozliwosci tego dzwona (90 km/h) straty w ludziach i maszynie byly znikome
A niedlugo potem bylo tak:
Wasz fundiver.