CD
Nad jeziorem pojawia się kawałek z dobrym asfaltem, mogę troche przyspieszyc choć amor co chwile dobija.
INDIE - 2837z.jpg
INDIE - 2844z.jpg
Nagle czuje zrywy łańcucha, sprawdzam luźny jak guma od majtek, zatrzymuje się naciągam, ale jestem już na granicy a łańcuch wisi nadal. Podczas jazdy okazuje się że nic się nie poprawiło dalej zrywa, muszę ograniczyć prędkość. Mijamy dzwona, zastanawiam się jak ten kierowca zrobił takiego fikołka, a na ciężarówce ani wgniotki.
indie2010 1286a.jpg
Dalej jest taki krótki odcinek paru km, gdzie jest straszny piach, Royale tego nie lubią bo im kucyków brakuje.
INDIE - 2853z.jpg
W końcu dojeżdżamy do głównej drogi w lewo w stronę Manali, a w prawo na przełęcz Tanglang La. Na krzyżówce jest kilka jurt, zamawiam coś do żarcia bo w tym dniu jestem tylko o omlecie. Okazuje się to zgubne dla mnie ale o tym potym.
INDIE - 2854z.jpg
Naradzamy sie co dalej robić, bo jest dobry czas. Kusi nas atak na przełęcz choć nie wiemy czy dojedziemy bo droga jest nieprzejezdna, tylko nie wiemy czy za czy przed przełęczą. Stoimy tez kiepsko z paliwem. Ostatecznie podejmujemy meską decyzję i postanawiamy zaatakować dziesiątą przełęcz i chyba drugą co do wysokości. Poczatkowo droga biegie po płaski przez kilkanascie km, dużo piachu i kurzu. Nastepnie wznosi się łagodnie aż do samej przełęczy. Na szczycie bardzo ładny widok na obie strony, chyba najbardziej rozległe widoki z tej przełęczy. Nie żałujemy swojej decyzji.
INDIE - 2858z.jpg
INDIE - 2867z.jpg
Wracamy. Mijamy skrzyzowanie, jedziemy do Pang, gdzie chcemy przenocować. Zatrzymujemy się znów w tej jurcie, chłopaki zamawiają herbatę, ja diagnozuje że wysypało się łożysko tylnej zębatki i powoduje, że się ona kantuje i dlatego łańcuch strzela, do tego zęby są o połowe mniejsze i powyłamywane, nie jest dobrze bo mechanik za dwa dni dopiero. Ruszam więc pierwszy przez rozległą dolinę pełną piachu, gdzie wczesniej złapała nas burza gradowa. Tym razem pogoda dopisuje choć jest już późno. Przed końcem doliny dogania mnie Talax i jedziemy razem do Pang. Po drodze robimy zdjęcie doliny półksiężyca.
INDIE - 2893z.jpg
INDIE - 2897z.jpg
Załatwiamy nocleg i czekamy na resztę, czas mija a chłopaków nie ma. U mnie w między czasie zaczynają się problemy żołądkowe po tym żarciu. Jest coraz gorzej. Mówie do Talaxa, że jest ze mną kiepsko i ja na pewno nie pojade szukać chłopaków. Talax tez nie bardzo ma ochote bo z paliwem nie wyrobimy. Mówi że mają namiot to sobie poradzą. Niby tak tylko oni sa dużo wyżej niż my, a tam wiało jak cholera. W końcu przyjeżdżają, miny mają nie tegie, jest trochę nerwów. Okazuje się, że nie zauważyli, że Talax wybrał inną drogę i ich wyprzedził. Czekali, więc na niego i jak zobaczyli, że go nie ma postanowili się wrócić do miejsca gdzie ostatnio go widzieli. Starcili dwie godziny i dużo paliwa. Wiadomo, że do stacji w Tandi nie dojadą. Okazuje się, że można się pogubić na prostym odcinku.
Ja się kładę, zażywam garść leków. Talax robi foty drogi mlecznej. W nocy mam temperaturę ze 40 stopni i takie dreszcze, że aż rozrywam namiot. Po głowie chodzą mi mysli, że juz tu zostane w tych górach. Na pomoc nie ma co liczyć.
INDIE - 2912z.jpg