Królik położony w marynacie...
Wycieczki kulinarne wcale nie musiały być długie. Na każdym rogu jest jakiś stragan, budka, rower lub ktoś z koszykiem. Przybytki te mają tendencje do kumulowania się w określonych miejscach jak u nas banki. Czasem ulica na całej długości zastawiona jest budkami. Sprzęt nie jest wyrafinowany. Zazwyczaj jedenastokilogramowa butla z gazem i kawałek blachy. Dostać można przeróżne rzeczy. Najbardziej niesmacznym, -widokiem- bo nie próbowałem, okazały się kurczaki zawczasu wyjęte z jajek, nabite na patyku czwórkami tworząc lekko opierzone szaszłyki. Inne potrawy pozwoliły mi się przełamać choć nie zawsze było łatwo.
Kilka fotek z jednego wyjścia "na ulicę".
__________________
"A jeśli nie znajde w swej głowie rozumu to paszport odnajde w szufladzie..."
|