Droga wiodła już przez bardziej śnieżne tereny, temperatura spadła. Im bliże Geiranger tym pojawiały się bardziej kręte drogi.
Krótko przez celem moja Afrynia zaczęła mieć czkawkę i zrobiliśmy krótką przerwę. Podos był by dumny bo objawy wyglądały na zbyt małą ilość paliwa podawaną do gaźników, a pompa - mikuni

. Po odprawieniu
czarów nie wiadomo jak wszystko zaczęło działać i ruszyliśmy dalej.
Dotarliśmy do Geiranger które leżało na początku fiordu uważanego za najpiękniejszy fiord Norwegii.
Miejscówka była naprawdę godna uwagi. Domek full wypas, 6 osobowy, z łazienką, prysznicem, ogrzewaniem, salonem i telewizorem. Dodam jeszcze, że za bardzo rozsądną cenę. Padła decyzja, że zatrzymujemy się
tutaj na dłużej.
Następnego dnia kierownik wycieczki i prezes biura turystycznego Greg Travel zaplanował wycieczkę po okolicy.
Najważniejsze punkty to Droga Troli - Trollstigen i droga Orłów która była widoczna z naszego miejsca zamieszkania.
Widok na Geiranger z drogi Orłów
Kolejnego dnia Opuściliśmy Geiranger i zrobieniu kilku zdjęć udaliśmy się na pobliski szczyt Dalsnibba 1500 metrów nad poziomem fiordu.
Można się tam dostać na sam szczyt swoim pojazdem.
Dalsnibba

Na szczycie pożegnaliśmy się z naszymi kolegami V-Sromowcami

którzy prom do domu mieli dzień wcześniej. My również ale bez pośpiechu zmierzaliśmy w stronę granicy Norwesko-Szweckiej.
Po drodze zobaczyliśmy jeden z najstarszych kościołów drewnianych.
Niestety następnego dnia pogoda zaczęła się psuć, ale ile można w Norwegii mieć pogodę

Decyzja zapadła kierunek Karlkrona i skracamy wyjazd o jeden dzień. Pogoda nas nie rozpieszczała. Ja wbiłem się
zaraz w kondom i bezstresowo śmigałem w kierunku wyznaczonym. Greg i Piotr postanowili sprawdzić nieprzemakalność swoich wypasionych kurtek reklamowanych jako nieprzemakalne

. Pod koniec dnia mój
kondon nie przemókł, Modeka poległa, a Rukka dała radę. Test był miarodajny ponieważ spędziliśmy koło 10 godzin w drodze z czego ponad połowa w deszczu.
Dojechaliśmy do granicy ze Szwecją.
Na noclegu była katastrofa z suszeniem ciuchów. Każdy miał coś co nie przemokło

. Ja kondona, Piotr buty z gore, a Greg Kurtkę i spodnie. Reszta była zgnojona dokumentnie

. Miejsce noclegowe ciężko
było nazwać domkiem, bo to była kliteczka, ale nie padało na głowę.
Szwecja powitała nas troszkę nie wyraźnie. Troszkę deszczu, miejscami nawet pogodnie, ale przy bardzo dużym bocznym wietrze. Jechaliśmy przez calu czas złożeni jak w zakręcie. Mijana przyczepa kempingowa
zrzucona przez wiatr do rowu nie nastrajała zbyt dobrze. Był to najsilniejszy wiatr w przy jakim się poruszałem motocyklem. Ciekawe doświadczenie.
Karlskrona powitała nas bez deszczu. Mając trochę czasu do zameldowania się na promie trafiliśmy na małą przekąskę do pana MC.
Na promie spotkaliśmy się z kolegami zdziwionymi naszą obecnością.
Rejs przebiegał dość niespokojnie, ale szczęśliwie.
Przebieg: około 5000km
spalanie: ile wlaliśmy tyle spaliły

Awarię: 1 akumulator i raz zawahała się mikuni + płótno w oponach Piotra przy powrocie przez Szwecję.
Jadąc do Norwegii trzeba pamiętać o założeniu nowych opon, tak jest najtaniej dla nas
Polecam Norwegię wszystkim którzy nie byli. To co oglądamy na forum, zdjęcia, relacje nie oddają tego co widzimy na miejscu. Naprawdę niesamowity kraj.
Autorami zdjęć jest 7greg i duzy79
KONIEC