Pamiętam, że kiedy jechałem z lokalesem to kilku krotnie udało mi się odskoczyć od moich kompanów na odległość z której po wyłączeniu silnika nie słyszałem odgłosów świadczących czy jeszcze ktoś jedzie moim śladem. Podczas tych postoi zapadała głucha cisza, która powodowała że dość dziwnie się czułem mając do siebie przytulonego rumuna w średnim wieku, w czapce z daszkiem w kolorach moro. W dodatku prężne ciało lokalesa dociskane było do mojego przez worek który znajdował się za nim i który był tego dnia chyba najsolidniej przymocowany na całym wyjeździe i nie dawał możliwości odsunięcia się. Ponadto romantyczne okoliczności przyrody, brak możliwości wymiany poglądów we wspólnym języku i wymiana głupich uśmieszków potęgowała tylko dziwność uczucia jakie mnie wtedy ogarniało. Podczas jednej z takich przerw mój pasażer zsiadł i poszedł w kierunku z którego przyjechaliśmy, jednocześnie wzrokiem dał mi do zrozumienia że po tych kilku intymnych chwilach jakie razem nam było dane spędzić wróci aby kontynuować nawigowanie.
Jak się później okazało znudziły go sam na sam spędzane chwile ze mną i poszedł sprawdzić jak radzi sobie reszta. Nadział się na najlepiej opalonego z naszych, a mianowicie Calgona, który próbował postawić swoją królowa, obutą w dziwny rodzaj ogumienia, do pionu. Pomógł mu,Calgon ruszył, ale dziwne ogumienie znów się nie spisało i królowa po raz kolejny wymagała pionowania. Lokales po raz kolejny pomaga Calgonowi, niestety sytuacja z położeniem motocykla się powtarza. Moja zguba widząc to skomentował to używając jednego z bardziej znanych nazwisk w motocrossie.
Kiedy wrócił do mnie mój przygodny pasażer pojechaliśmy do przodu, żeby zbadać jak to jeszcze daleko przez ten las trzeba jechać. Kiedy z nim wracałem w celu spotkania swoich i odstawienia lokalesa faktycznie udało mi się wyciąć obrót o 360 stopni nie podpierając nogami, prawdę mówiąc sam nie wiem jak to się stało, w każdym razie kiedy kontem oka spojrzałem na mój żywy rumuński bagaż to zobaczyłem w jego oczach uznanie za wykonanie karkołomnej figury.
Faktem też jest to że kiedy tylko moto zaczynało się kopać w luźnej leśnej ściółce to rumun pomagał nogami ile tylko mógł aby jazda w zadanym przez niego kierunku mogła być kontynuowana - więc pojęcie jakieś chyba miał.
|