Elefanntentreffen 2011 – oczami Szparaga
Wyjazd na ten zlot obiecywałem sobie od ładnych kilku lat. W końcu postanowiłem, w tym roku jadę, choćby sam! Nagle jednak wypłynął problem dotyczący opon zimowych do motocykli, które to sobie wymyślił rząd niemiecki. Stwierdziłem, że nie będę wspierał ich budżetu mandatami, a kupowanie kompletu opon na jeden wyjazd nie ma sensu. Olałem tą imprezę. Tydzień później dostaję wiadomość od Sambora, że z tymi oponami to mit i nikt nie będzie tego sprawdzał, a oni z Pastorem startują w piątek skoro świt w dwa motocykle z wózkami bocznymi ze Świdnicy. Moja reakcja mogła być tylko jedna. Jadę !!. Zapytałem Sambora czy przygarną mnie do swojej elefantowej ekipy. Mimo braku wcześniejszej znajomości, przygarnęli mnie bez żadnych stresów. Wstępnie umówiliśmy się, że startujemy od Pastora skoro świt w piątek.
Przyszedł czas na szybki wybór i przygotowanie motocykla. Dylemat co do sprzęta był prosty, moja Africa, albo Transalp mojej kobietki . Wybrałem transalpa, bo lżejszy, niższy i na lepszych oponach do takich warunków(anakee). Rozpocząłem szybkie przygotowania sprzęta, przegląd, wymiana tylnych szczęk hamulcowych, itp. Powstał dylemat co do oleju, jak się później okazało słuszny. Motocykl, ze względu na swój bardzo zacny przebieg jest zalany olejem mineralnym 20w40, którego potrafił latem spalić do 2l, na tysiąc kilometrów. Myślałem by zmienić na coś bardziej rzadkiego, ale finalnie odpuściłem sobie, co okazało się później małym błędem. Jako, że motocykl trzeba było doposażyć , odwiedziłem Tesco gdzie nabyłem drogą kupna: termometr samochodowy, oraz dwie torby termoizolacyjne do mrożonek z których wykonałem „profesjonalne” zimowe mufy. Ponadto znalazłem u siebie na śmietniku nadwozie z małego chińskiego quada, z którego wykonałem równie „profesjonalne” śniego-błoto-chrony.
Oczywiście wszystko było robione dzień przed wyjazdem, w oczekiwaniu na wiadomość od Sambora o której mam być w Świdnicy. W końcu jest telefon, startujemy o 7 rano. Motocykl przygotowany, szybkie pakowanie i do łóżka, za trzy godzinki trzeba wstać.