No właśnie. Co warto mieć?
Skąd ta niezachwiana u wielu wiara w skuteczność szczepień?
Stawiam pewną tezę: Najlepiej sprzedają się szczepionki na te choroby, które daje się stosunkowo łatwo wyleczyć.
W temacie tężca. Jego bakterie rozwijają się w końskim kale, więc środowisko zakażenia jest z roku na rok, co raz bardziej ograniczone. Do ilu takich zakażeń dochodzi na wsi?
Reklama skuteczności szczepień, przypomina jako żywo reklamę nowego produktu (np. kosmetyku) wprowadzanego na rynek z hasłem: "Już miliony Polaków przekonały się o jego skuteczności"...
Tak łatwo manipuluje się ludźmi, żerując na ich zdrowiu a zwłaszcza strachu przed śmiercią.
Co ciekawe, to w środowisku lekarzy jest najwięcej sceptyków szczepień.
http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/22205
Nie namawiam do nieszczepienia się nikogo poza sobą i moją najbliższą rodziną. Każdy ma swój rozum. Nie ma jednak sensu sięgać po każdą szczepionkę. Należy spróbować najpierw określić ryzyko wystapienia choroby. Większość z nich, to tak zwane choroby brudnych rąk. Profilaktyka w tym zakresie załatwia 90% potencjalnych problemów.
Podobnie jest przecież z antybiotykami. Czy przy każdym objawie choroby muszą być one na początku procesu?
Smiać mi się chciało z jednego kolesia, co poleciał na Mauritius do zamkniętego kondominium i zaszczepił siebie i rodzinę na wszystko co możliwe (odpowiednio wcześniej) za jedyne 1200zł i to w Czechach, bo tam wyszło taniej. Ryzyko zachorowania poza biegunką (naturalna przypadłość u wielu przy zmianie diety i klimatu) jaka?
OK...

Z mojej strony temat uważam za wyczerpany.
Na koniec pastorowe:
Zdrofia - życzę.