Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15.02.2011, 22:22   #18
Nuvoletta
baba_od_motylków ];->
 
Nuvoletta's Avatar


Zarejestrowany: Feb 2011
Miasto: Poznań
Posty: 30
Motocykl: "Błękitka" 600V
Nuvoletta jest na dystyngowanej drodze
Online: 14 godz 25 min 0
Domyślnie

Tym razem ode mnie, ale to na pewno kontynuacja

Poranek był piękny…promienie słońca wdzierały się do pokoju przez uchylone zasłony, w powietrzu rozchodził się trel ptaków… traktora i budzika o 7.00…
-„Wstawaaaaaj…”
- „Odczep się jestem na wakacjach J
- „No wstawaaaaj…dziś mamy plan dojechania do kanionu Bicaz, choć zobacz na mapę.”
-„Jak zrobisz mi kanapki to wstanę.”
Tak, jeszcze wtedy chciało im się robić kanapki rano…

Pierwszy na trasie był wspomniany wcześniej cmentarz. Właściwie powinno znaleźć się na to miejsce inne słowo, bo cmentarz od niepamiętnych czasów to było miejsce smutne i przygnebiające, a tam…Pięknie, kolorowo i radośnie. Do tego stopnia, że na środku stała scena przygotowana do występów.
Miejsce żyło. Każdy nagrobek opatrzony był dowcipnym wierszykiem, z drewnianych krzyży śmiały się malowane podobizny mieszkańców.
-„Głupio mi tak pstrykać fotki, w końcu to cmentarz.”
-„Przestań, patrz na tych Niemców…”
-„Noooooo dobra, kilka chyba nie zaszkodzi…jest szansa że drugi raz takiego miejsca nie spotkamy.”







Nie było czasu na więcej „ochów’ i „achów”. Ruszyli w dalsza drogę.
Trasa wiodła wzdłuż granicy ukraińskiej, przez malownicze tereny Maramuresz i Suczawy. Jechało się nie łatwo, ciągle pod górę i po dziurach, ale żadne nie zauważało niedogodności. Widoki dookoła powalały. Zieleń Kawasaki bledła, przy soczystości zieleni rumuńskiej. Wzgórza roztaczały bajkowe widoki.
-„Mógłbyś patrzeć na drogę jak jedziesz?”
-„Nie da się.”








Całe szczęście drogi były puste. Puste były i pobocza…
-„Chcesz się załapać na pięciogwiazdkowe śniadanie z widokiem?”

Na pierwszy ogień poszły resztki kabanosów, jakimś cudem ocalone od paszczy psa. Drugi był…co tu dużo mówić: ambrozja bogów, złoto podróżników…wspaniały, pyszny, niedościgniony, rumuński…PASZTET.
Do dziś nie znaleźli nic lepszego, co można było umieścić w puszce.


(zauważyliście cos niezwykłego?;>)





Mapa przykryła kanapę DL-a, a cień czerwonego flamastra groźnie zawisł nad terenem Bukowiny.
-„Światowe dziedzictwo, gdzież ty?”
-„Co ty wygadujesz? Czego ty szukasz?”
-„Watry Mołdawicy, tam jest jeden z przepięknych monastyrów wpisany na listę UNESCO”
- „Aaaaa racja – ruszamy.”

Na miejscu zastali niewielki murowany klasztor, ogrodzony basztą z czterema wieżyczkami na każdym rogu. Jednak „tortowa wisienka”, kryła się tym razem w środku. Zdobiona malowidłami, przykryta strzechą cerkiew, jak na swoje lata trzymała się świetnie, choć nie wiadomo było kto tak naprawdę był starszy, ona czy zakonnica, która w tajemnym rytuale, uderzała młotkiem o deskę.









-”Pić!!!” – powietrze miało temperaturę chyba ze 100 stopni, a zakonnice niestrudzenie krążyły w czarnych habitach.
-„Napij się świętej wody.”
-„Ej, no jaj sobie nie rób”
-”Poważnie – tam jest studnia, ludzie nabierają wody do butelek, podobno ma cudowne działanie.”
-„Taaaa, chyba antycellulitowe, skoro mieszkają tu same kobiety.”





Zmuszenie Basi do schowania aparatu fotograficznego wymagało odpalenia silnika i groźby ucieczki, ale ostatecznie przyjęli azymut na przełęcz Bicaz i zgodnie udali się w drogę.
A w drodze…totalne zaskoczenie. Nowy, gładki asfalt, dwa pasy, wyprofilowane zakręty…w oczach Bartka pojawiły się iskry. Basia nawet nie musiała na niego patrzeć, żeby wiedzieć co się kroi…
„- Nie mów teraz do mnie, trzymaj się i nic nie mów”
-„Przecież nie mówię”.

Na zjeździe do przełęczy znaleźli się prędzej niż przypuszczali. No dobrze, prędzej niż przypuszczała Basia. Bartek jedynie marudził coś o kufrach i obciążeniu, kiedy na skrzyżowaniu ostatni raz przyglądał się Rumuńskiej „krajówce”.
-„Stój, poczekaj, zjedź najpierw na parking.”
-„Co Ty znowu wymyśliłaś?”
-„Nic nie wymyśliłam – patrz!”
Ich oczom ukazał klockowaty, przeszklony budynek.
-„Nie wierzę, Mekka, dotarliśmy do Mekki…”
Stali na parkingu firmowego sklepu NAJLEPSZYCH RUMUŃSKICH PASZTETÓW Z PUSZKI.


(zdjęcie zapożyczone ze strony producenta – bo my byliśmy pod tak dużym wrażeniem, że zapomnieliśmy własnego )

Niespełna pól godziny później jechali dalej. Pora była już bliska kolacji, ale takich rarytasów jakie mieli w kufrze nie je się w pośpiechu – poczekają do noclegu. Wjechali już na tamę na jeziorze Bicaz, co oznaczało, że do campingu było niedaleko. Czynnego tym razem campingu pragniemy dodać.
Nuvoletta jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem